Miałem kiedyś zdarzenie u lekarza, które mimo upływu wielu lat wywarło na mnie tak duże piętno, że do dziś jak wspominam to pojawiają się emocje. Miałem wtedy 18-19 lat. Poszedłem do lekarza po pieczątkę na jakiś kwitek, nawet nie pamiętam o co chodziło. Pani doktor nie znała mnie zbyt dobrze, bo w przychodni pojawiałem się sporadycznie. Myślę, że miała ok. 35-40 lat, ładna, zadbana. W gabinecie była również jakaś pielęgniarka lub praktykantka studentka. Siedziała przy biurku i porządkowała jakieś papiery. Wyglądała bardzo młodo według mnie raczej jakaś praktykantka lub coś w tym stylu. Po załatwieniu dokumentów, z którymi przyszedłem lekarz przeglądała moje karty i spytała czy robiłem bilans zdrowia na 17-19 lat, bo nic nie ma w papierach. Odpowiedziałem zgodnie z prawdą, że ostatni bilans miałem chyba w podstawówce. Spytała czy chcę zrobić bo powinno się dbać o takie rzeczy jak badanie stanu zdrowia a ma trochę czasu. Zgodziłem się, myślę co mi szkodzi. Pewnie zmierzy zważy i po sprawie. Spytała czy stażystka może być przy badaniu. Zgodziłem się nie wiedząc co mnie jeszcze czeka. Wyjęła z szuflady listę z podpunktami bilansu i przeszła do rzeczy. – Proszę się rozebrać do bielizny - Stanąłem w bokserkach. Sprawdzała wszystkie rzeczy z listy - waga, wzrost, stan skóry i mnóstwo pytań o przebyte choroby itp. Po czym powiedziała, że ten bilans obejmuje również badanie zdolności prokreacji. Zamurowało mnie, pani na to proszę się nie wstydzić jest Pan u lekarza to normalna sprawa. Wskazała leżankę za parawanem. - Proszę zdjąć majtki. - Położyłem się na golasa i zaczęła mnie badać. Młoda zostawiła papiery i stanęła obok. Musiałem wyglądać nieciekawie na twarzy, bo co chwilę pytała czy wszystko w porządku i żebym się nie stresował (!). Najpierw ugniatała brzuch, potem sprawdzała pachwiny. Co jakiś czas objaśniała młodej procedury i co w danej chwili i w jakim celu sprawdza. Potem kazała mi wstać. Na stojąco zaczęło się najgorsze. Najpierw badanie jąder. Ściskała, ugniatała pytała o bóle itd. W międzyczasie oczywiście dostałem pełnego wzwodu. Objaśniała młodej coś o nasieniowodach i na co zwracać uwagę. No i dramat – kazała jej ubrać rękawiczki i studentka to samo badała co lekarz. Potem zaczęły ściągać i nakładać napletek sprawdzając czy nie mam stulejki. Najpierw jedna potem druga kilka razy. Musiałem być albo bardzo blady albo czerwony, bo kolejny raz spytała czy wszystko w porządku. Pojawił się wypływ śluzu obficie. Powiedziała, że to dobrze świadczy i tak ma być. Zauważyłem, że młoda też była coraz bardziej czerwona na polikach, cały czas miała pod nosem uśmiech jakby powstrzymując się przed roześmianiem. Potem spytała czy się masturbuję, czy mam wytryski. Nie chcąc wyjść na onanistę skłamałem, że nie. – No to nigdy nie było wytrysku? – spytała. Nie wiedząc co mam już mówić powiedziałem że nie. Stara cwaniara chyba wiedziała że ściemniam. Po tym ruszaniu napletkiem widziała, że już byłem blisko finału, wzięła ręcznik papierowy, chwyciła wprawnie za penisa, kilka sprawnych szybkich ruchów i nastąpił wystrzał. – Jest Pan zdrowy wszystko w porządku - oznajmiła. – Proszę się wytrzeć i ubrać. Młoda już nie powstrzymała śmiechu i chichotała na głos, pani doktor też z uśniechem dumnie podniosła głowę jakby w geście zwycięstwa. Ze wstydu szumiało mi w głowie i pulsowało na twarzy. Myślałem, że się tam rozpłaczę albo wpadnę w jakąś furię. Ubrałem się i wyszedłem nie czekając na nic, coś jeszcze do mnie mówiła o formalnościach ale już nie słuchałem. Trzasnąłem drzwiami. Po tym zdarzeniu przez długi czas unikałem kobiet. Nawet koleżanki z uczelni zauważyły, że się zmieniłem. Kiedyś wesoły zaczepiałem je zawsze a potem unikałem nawet rozmów. Zanim związałem się z kobietą minęło chyba 3-4 lata. Do dziś nie wiem czy bilans rzeczywiście obejmował zdolność prokreacji czy urządziły sobie moim kosztem zabawę. Spotkałem kiedyś młodą na ulicy. Poznała mnie, widziałem, że chciała coś powiedzieć nawet zatrzymałą się. Odwróciłem się, poszedłem w drugą stronę a na twarzy znów zaczęło mi pulsować ciśnienie. Pozdrawiam wszystkie lekarki.
Komentarze (2)
Olga · 13 kwietnia 2024
Rzeczywiście takie zdarzenia zostają na długo z nami. Ja kiedyś wizytę u lekarza medycyny pracy musiałam odbyć na golasa, badanie skończyło się z palcem w pochwie i odbycie. Ryczałam potem pół dnia
Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?
Kobieta lekarz · 19 kwietnia 2024
Moim zdaniem, jako lekarza, w dużym stopniu sam jesteś sobie winien. Lekarz przeprowadza badanie aby sprawdzić czy jest z tobą wszystko dobrze czy nie. Jeśli jesteś z nim nieszczery i mówisz, że nigdy nie miałeś wytrysku to zapala mu się czerwona lampka. U młodego chłopaka to nie jest normalne. Ja natomiast sama nie prowokowałabym wytrysku. Jeśli pacjent mówi, że się nie masturbuje zachęciła bym go żeby spróbował niekoniecznie przy mnie. Jeśli nie, dostałby skierowanie do specjalisty. Druga sprawa sam zgodziłeś się na obecność osoby uczącej się zawodu. Nie możesz więc mieć zastrzeżeń, że taka osoba przy Tobie była. Wykorzystała sposobność aby zdobyć doświadczenie w takim badaniu, być może nie miała dotąd okazji żeby w takim badaniu uczestniczyć. Z książek wszystkiego się nie nauczy. Naganne natomiast jest to, że chichotała po wszystkim. To według mnie niedopuszczalne. Przy takim badaniu wymagana jest powaga i profesjonalizm. Myślę, że lekarz po Twoim wyjściu odpowiednio zareagował.
Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?