Kaliban
Czytelnik
O sobie:
Człowiek jest czymś, co pokonanym być powinno.
8
Liczba komentarzy
0
Ilość wpisów na forum
Ostatnie komentarze
Kaliban · 7 stycznia 2025 ·
"Wszyscy są zwierzętami (II)"
0
0
Przeczytałem obie części, ale zbiorczo pozwolę sobie napisać pod drugą.
A pisać można dużo, a nawet i więcej.
Poczynając od tego jak dobrze jest napisany ten tekst (prawdopodobnie to zasługa tego, jaki duet go stworzył), świetnie wykorzystany klimat fantastyki, jak i jego realizowanie.
Podobają mi się kontrasty jakie są kreślone i pewne odwrócenie ról.
Potworności jakie zafundowało życie i ludzie Jaśmin zestawiane są z luksusami, niemalże obcego jej, życia u prawdziwej bestii. Początkowo miałem problem z motywem kibelka, ale potem doszło do mniej "Ej, to podkreśla o jak cywilizowanej istocie mówimy. Ma w domu baseny kąpielowe, posiada spłukiwaną toaletę, śpi w łóżku, prowadzi gospodarstwo".
Świetne moim zdaniem są też słowa Azula:
Tylko wy uważacie się za lepszych. A nas, wszystkich innych, macie za parszywe, dzikie, głupie i okrutne zwierzęta.
Bo większość jego żywego inwentarza to właśnie istoty "wyższe" w klasycznym rozumieniu fantastyki, ale to on tutaj nosi buty, mieszka w domostwie, stanowiąc pana i władcę.
Jedyny, duży zarzut, to moim zdaniem pewne dziwne przyspieszenie akcji, gdy zaczynają się sceny intymne. Są one napisane dobrze, ale wchodzą nam nagle. Pewnie, przyrównanie ciała "potwora" do pluszowej zabawki ładnie wygląda, a Jaśmin pierwszy raz nie jest gwałcona, a sama dobrowolnie oddaje się mężczyźnie (przez co zaznaje prawdziwej, ostatecznej rozkoszy nowego życia) – tak mam wrażenie, jakby wykrojono tutaj jakieś połączenie między tymi elementami a resztą tekstu.
Niemniej, całość jest dla mnie była jedną z lepszych lektur na Pokątne i dlatego z chęcią obie części oceniam na 9.
Liczę, że przyszłościowo duet opowie nam jeszcze jakąś historię z gospodarstwa Azula lub świata w jakim ono istnieje.
Kaliban · 2 stycznia 2025 ·
"Mechanizm zakazanego owocu"
+1
0
Wyraźnie się powtórzę zachwytami po poprzednikach, ale co tam.
To opowiadanie jest (nie tak małą) perełką. Taką, przez którą mam ochotę o niej myśleć, opowiadać i zagłębiać się w nią w sposób jak kolega o potrójnej aliteracji, czyli Norweski Naganiacz Niedźwiedzi.
Ośmielę się na to, że chyba każdy (bez względu na płeć czy orientację) miał w życiu szansę poznać ten smak miłości nie tyle zakazanej, co nawet niemożliwej i musiał się z tym aspektem pogodzić. Jako, że historia jest pisana z perspektywy ofiary tego stanu, to uderza w nas to mocniej. Jest nawet wyparcie, żal, wściekłość i wreszcie pogodzenie się z tym stanem. Finał (a nie fajerwerki po nim jaką stanowi ostatni fragment) stanowi formę całonocnej libacji, złotego strzału lub podobnych zdarzeń – próbę ucieczki przed sobą samym i swoimi uczuciami.
Teoretycznie, trochę mogę się zgodzić z Tompem na temat tego, że momentami "jest za długie". Na każdy jeden dobry fragment przypadają dwa, które wydają się niemal kwiatkiem przy kożuchu jeśli patrzymy przez pryzmat "tylko" opowiadania i powodują pewien czytelniczy przesyt, przez który trzeba się przebijać.
Jednak w całokształcie te elementy wydają się niemal niezbędne i budują wielki obraz – niczym małe trybki zapełniające tytułowy "Mechanizm". Całość przez to nabiera wymiaru kolorowanek autorstwa Rosanes Kerby. Dobrze punktuje to też w.w. kolega, który odwalił kawał dobrej roboty z analizami tych elementów.
I szczerze, właśnie przez to zazdroszczę takim czytelnikom, którzy będą mieli szansę czytać go po raz pierwszy. Nie dlatego, że jest tu jakiś zagadkowy twist czy coś – ale takie emocje są w stanie uderzyć jeden raz.
I dlatego, trzymam za autorkę kciuki, aby grono jej fanów rosło a ona sama działała dalej.
Dla mnie bowiem już rośnie na pisarskiego Lantimosa lub Garlanda. Kogoś, kto nawet jak robi coś dla "mainstream" to tworzy dzieła osobliwe, jakie trafiają do człowieka albo nie.
Kaliban · 31 grudnia 2024 ·
"Koniec świata?"
0
0
Podoba mi się jak ten tekst realizuje swój koncept: "A co ty zrobisz, kiedy dowiesz się, że świat się zaraz skończy?".
Bo autor snuje odpowiedź w sposób przyjemny, do bólu hedonistyczny, dekadencki i prostacki, ale naprawdę przyjemny.
Nie trzeba tutaj niczego więcej, ani niczego mu ujmować.
Zgadzam się z opinią Tompa na temat bohatera. Ma dla mnie w sobie coś z Leona z "Sary" (acz obraz ten wzmacnia również fakt spółkowania z szesnastolatką) – grubo ciosanego mężczyzny o prostym spojrzeniu na świat. Niemniej, pasuje do tego konceptu jaki został zarysowany w ramach świata przedstawionego.
Tym samym zostawiam notę "Dobre", bo właśnie taka była dla mnie ta lektura.
Dobra.
Nie mniej, nie więcej.
Kaliban · 31 grudnia 2024 ·
"Listy do Aniołka. Opowieść grudniowa (II)"
0
0
Mike,
Problem jednak w tym, że czasami sygnały od czytelników są sprzeczne. Jednym czyta się lekko, innym ciężko, jednym jest za mało seksu, inni ganią, że nie umiem o seksie pisać (i mają pewnie sporo racji), jedni widzą siłę w "skondensowaniu" pewnych okoliczności w krótkim czasie, inni woleliby dłużej i bardziej szczegółowo.
Jedni powiedzą, że najlepsza jest tajska kuchnia, inni, że są to lody malinowe z posypką z piernika i polane sosem zabajone. Powiedz, czyj gust będzie lepszy?
Jedyne co (wspólnie) można stwierdzić, to że najgorszym jest spalony mielony z dodatkiem włosów, paznokci i smarków, a rekomendowany jako "danie ekskluzywne". Na szczęście, tak nie jest w tym wypadku.
Niektórzy z Was nazwali to nawet zwrotem o 180 stopni 🙂
Bo jak "Mikołaj" nieudolnie chciał poruszać, a może w pewien przesadny sposób szczuł nimi, trudne tematy (choroba alkoholowa rodzica, życie w biedzie, może nawet pewien przymus bycia "kopciuszkiem"), tak "Aniołek" zwyczajnie rozczula postacią Mikołaja – przynajmniej tam, gdzie dostaje na to miejsce. Może, jak pisałem już w komentarzu do części pierwszej, mocno rozpieścił mnie czytany wcześniej "Mechanizm" Rascal(i) [a także świadomość, że powinienem wreszcie jej również oddać komentarzem to jak przyjemną lekturę mi zafundowała i przez to spędziłem kilkanaście godzin próbując przełożyć na angielski dla swoich nie polskojęzycznych znajomych jego treść], gdzie dostałem wyrazistego bohatera i realne bolączki, ale (być może) to jak zestawiać całego książkowego "Shoguna" i opowiadanie "Wiedźmin".
Jeden buduje nam całą wizję Japonii jako jeszcze odizolowanego świata w jakim znalazł się Blackthrone, drugie o zawodowcu wykonującym swoją pracę.
Znam bardzo mało naprawdę udanych filmów, książek, albumów muzycznych o Bożym Narodzeniu, więc być może targnąłem się z motyką na słońce.
A moim zdaniem znacznie lepiej niż szukać "idealnego obrazu świąt" dużo lepiej je opisać jak spędza się je najlepiej, czyli po swojemu – i właśnie to wyczuwam w postaci Mikołaja jako takiej.
Bo, jeśli mogę sobie pozwolić na pewną prywatę, dopiero mój partner nauczył mnie się z nich cieszyć, gdy zawsze ten okres był moim swoistym koszmarem. I choć są one skrajnie odmienne od wizerunku "rodzinna kolacja pod choinką, kolędowanie, opłatek, wigilijne potrawy i prezenty" – tak są nasze i najlepsze na świecie.
"Teendrama" to dla mnie pewien fetysz. Uwielbiam oglądać seriale o młodzieży, zwłaszcza porusząjące nietuzinkowo temat dojrzewania. Ale oczywiście fetyszem jest sam temat, a nie marna jakość większości (ale nie wszystkich) takich dzieł (nie, nie jestem masochistą).
Ale bardziej idziemy w stronę "Skins" i "Euforia" czy takich "Riverdale" i "Derry girl"?
Trzeba też pamiętać, że nigdy nie są one pisane stricte przez samych nastolatków, a dorosłych ludzi jacy "mają jakiś obraz nastolatków" i bardzo lubią go przejaskrawiać na potrzeby show. Rzeczywistość lubi być znacznie bardziej skomplikowana niż byśmy tego chcieli.
Stąd warto, aby twórca jednoznacznie opowiedział, czy obnaża brudną rzeczywistość czy rusza w fikcyjny eskapizm w jakim "może być lepiej".
Życzę szczęśliwego Nowego Roku i powodzenia w kolejnych projektach. Zwłaszcza mogących wychylać się w tę lepszą stronę.
Kaliban
Kaliban · 30 grudnia 2024 ·
"Listy do Aniołka. Opowieść grudniowa (II)"
+1
0
Muszę się zgodzić, że jest dużo lepiej. Ba, nawet bardzo dobrze. Taki wywrót o 180 stopni względem części pierwszej.
Przede wszystkim wszystkie elementy jakie odbierałem negatywnie w części pierwszej pomachały nam papa i dzięki temu całość ma dużo więcej przyjemności, a nawet wreszcie niektóre elementy mają na siebie czas a nie są skokami "muszą się wydarzyć".
Niestety, wciąż jest poczucie pewnego "rzucania w czytelnika" – jakby całe opowiadanie było zbiorem żółtych karteczek naklejonych na lodówkę, a nie rzeczywistym łańcuchem przyczynowo-skutkowym. Tu Mikołaj odwiedza bohaterkę w szpitalu, tu skądś załatwia pierniki, tam zaraz dom, tu ją odwiedza, czyta listy z przeszłości (może jest w przyszłości?). Całość ma przez to dużo z jakiegoś nieudanego montażu filmowego, albo jakby usunięto pewne rzeczywiste spoiwa nawet w odrębie pewnych fragmentów.
Intymność nadal na poziomie serialu teen drama, gdzie atmosfera bliskości i delikatności jaką kreujesz w pozostałej części tekstu prosiłaby się aby one były właśnie głębsze, bardziej osobiste dla bohaterów.
Niemniej, teraz poczułem się bardziej zachęcony do sięgnięcia po ewentualną część trzecią i liczę w niej na więcej takiego tekstu a mniej tego z pierwszej części. Z czystym sercem zostawiam póki co ocenę 8, bo bawiłem się dobrze, ale daleko temu do czegoś niezapomnianego.
Kaliban · 28 grudnia 2024 ·
"Święty Mikołaj (nie) istnieje. Opowieść grudniowa (I)"
0
0
Dzień dobry,
MikeEcho, cieszy mnie twoje zdrowo rozsądkowe podejście wobec moich zarzutów, ale podtrzymuje swoje zdanie, że ocena środka skali (a więc 5) wciąż nie jest możliwie najgorszą a przeciwnie – najbardziej optymalną dla większości tekstów na portalu. Jeśli wszystkie będziemy traktowali jako 8+ to zabieramy prawdziwą siłę liczbom.
Jak zaznaczyłem w swojej krytyce, jest zbyt wiele problemów by ocenić treść wyżej. Powierzchowność dotknięcia tematu choroby alkoholowej rodzica i przedstawienia biedy jest po prostu przesadnie widoczna i właśnie głęboko uwłaszczająca dla osób jakie mogły takich zjawisk doświadczyć. A uwierz, nie bez powodu stwierdziłem, że Aniela mogłaby być jeszcze chłopcem, aby podkręcić teatr cierpienia. I rozumiem kwestie chęci napisania "baśni", ale jak się sięga po jakiegoś Kopciuszka, czy bardziej nawet Dziewczynkę z Zapałkami (lub Piernikami) to przydałaby się przestrzeń do budowy tego. Tu, przez długość, jej nie widzę. Ale ponownie, mógł mnie nieco rozpieścić tekst przytoczonej Rascal(i?) – długi, ale przez to mający odpowiednie pole manewru. Nie pozbawiony wad, ale jeszcze sobie to przetrawiam by odpowiednio wszystko ująć.
Z drugiej strony piszesz ładnie, więc może sięgnę po jakieś inne twoje teksty. Zresztą, KawaiiKiwi już dał mi pewnego rodzaju komentarz wabik do czytania części drugiej, ale jeśli nie uda mi się wyrobić przed końcem roku to pewnie dopiero na początku nowego po niego sięgnę i się wypowiem.
Co do wymiany ciosów w wojnie domowej, pozwolę sobie pozostać na neutralnym gruncie, gdyż albo jestem za głupi, albo za krótko odwiedzam Pokątne, aby zrozumieć dokładnie, o co komu chodzi.
Więc musisz mi wybaczyć, drogi MikeEcho za dalszą część tego komentarza, ale gwarantuje, że jak chciałem to po prostu skończyć już poprzednim tak zostałem dalej zmuszony.
Tompie, jakoże Vee napisała już:
na podobne zaczepki jak tamta, o której piszesz, odpisuję tylko raz
to pozwolę sobie odpisać tylko tobie, by nie marnować czasu.
Niby tak. MrHyde napisał w teoretycznym omówieniu co innego, niż zapisał w ilustrującym przykładzie. I do czego mam się odnieść?
Odniosłem się do ilustracji edycji, a nie do teorii. Moim zdaniem przykład bardziej zapada w umysł i pamięć, więc napisałem, co napisałem.
Dlatego dziwie się, że po prostu nie edytował komentarza lub lepiej to wyjaśnił. Zresztą, chyba też się machnął, bo dopiero później dostrzegłem, że jest tam napisane "enter po myślniku" zamiast "przed".
Nie mogę się doliczyć, o kim piszesz. darjim, Vee i ja mamy więcej opowiadań na koncie. troll mniej. Możesz podać otwartym tekstem, kogo nie będziesz czytał, ale będziesz oceniał?
Moje słowa były skierowane do autora/autorki, który uważa, że otrzymywanie skąd i nad rewelacyjnych "8" to uwłaszczenie dla jego talentu – albowiem pozwolę sobie na cytaty:
Za coś takiego... za taki pomysł stawiam bezapelacyjnie 10.
Coś innego, pomysł z ocenami wybitny. Grzeczna Julka robi się niegrzeczna i wsadza nos w nie swoje sprawy (w nie swój plecak 😁), więc może jeszcze będą z niej ludzie.🤣 Jestem z niej wręcz dumna. Dycha leci. 😜
Źródło: https://www.pokatne.pl/opowiadanie/oceny-szkolne
A ponieważ średnią 8/9 podbijają jedynie oceny opisane jako "Arcydzieło". A szkoda, bo choćby jej "Życie to gra" czy "Potężne artefakty" skłonny byłem właśnie ocenić dość wysoko, a nawet planowałem napisać o nich swoją opinie, tak widać, nie posiadam odpowiedniego dorobku. Najwyraźniej, jeśli nic nie napisałeś, nie powinieneś się odzywać. Może od razu przyjmijmy, że komentarze wszystkich niezalogowanych, tak jak ich negatywne oceny są nieważne?
Niezrozumianych zdań, poglądów i nawet nieodnalezionych cytatów w Twoim wpisie jest tak dużo, że po jego przeczytaniu, czuję się głupszy niż przed.
Zacznijmy od poglądów (bo zdań nie wiem które są zrozumiałe lub nie).
Napisałem, że jestem zwolennikiem prowadzenia dyskusji na temat poprawności językowej (nie traktuje ich jako "offtop" z tego względu, że to portal literacki a nie "lubimyczytać" i wyjaśniłem to faktem, że wraz z partnerem (bowiem nie uważam swojej orientacji seksualnej za powód do wstydu) lubimy oglądać w wolnym czasie programy "MasterChef" (coś w rodzaju teleturniejów kulinarnych) z różnych części świata, ale robimy to z różnych pobudek. Ja osłuchuje się z akcentami i miło spędzam z nim czas, on (jako szef kuchni) poznaje nowe przepisy, sposoby serwowania dań i może od jury (a więc uznanych kucharzy, często światowej klasy) uwagi na temat ewentualnych niedoróbek.
Daje mi to przekonanie, że jeśli są tutaj rzeczywiście pisarze to taka forma rozprawiania na tematy lingwistyczne umożliwia im zdobycie nowych talentów i poprawienia swojego warsztatu, co przyszłościowo może zaowocować dalszą literacką karierą, a dla mnie, jako czytelnika, zapewnić lepszej jakości produkt końcowy. To tak jak przy oglądaniu filmów z recenzjami – czasem pojawią się komentarze, które mogą się nie zgadzać z recenzentem i stanowić kontrapunkt w dyskusji "dzieło dobre, dzieło złe".
Na początku wskazałem, że moim zdaniem panuje jakiś strach przed dawaniem ocen średniej skali (czyli 4/5/6) i przez to niemal 95% tekstów ma średnią 9,0 bez względu na ewentualną ich jakość.
Teraz wyobraź sobie, że jedziesz na wakacje i szukasz noclegu. Wolisz wybrać miejsce, które ma wysokie noty ale niski standard i opinie mówią o niezmienionej pościeli, brudnych łazienkach, fatalnej obsłudze czy wolałbyś jakby rzeczywiście te noty oddawały to co zastaniesz na miejscu? Podobnie może być z wybieraniem miejsca na posiłek. Jeśli widzisz ocenę 6/10 to raczej spodziewasz się przyzwoitego jadła, które zaspokoi twój ewentualny głód, ale widząc 9/10 to bez wątpienia będziesz oczekiwał wszystkiego na poziomie gwiazdki Michelina i swoistego doznania za jakie pewnie się wykosztujesz. Jeśli poprosisz o określone danie mięsne, to następny podejdzie sommelier i doradzi ci odpowiednie wina do niego.
Z opowiadaniami na stronie jest zaś tak, że na każdym kroku natrafiam na takowe, którym bliżej do McDonalda i oceniane jako prawdziwe objawienie czytelnicze. Stąd jedynie właśnie komentarze dążące do przedstawienia mi jakiś elementów treści są kluczowe, by zrozumieć czemu może się to podobać, a czemu nie. Mogą być dyskusjami o wartości elementów, ale nie gniewam się też za takie zwykłe "bardzo fajne" czy po prostu wyrazy sympatii dla autora jaki w jakiś sposób zadowolił czytelnika – tego wymaga zwykła ludzka kultura.
Nie rozumiem natomiast postawy naszego drogiego Senseiha, która dodatkowo się właśnie uwidoczniła od wczoraj. Bo możesz tego nie pamiętać i nie znajdziesz nigdzie, bo zostało to już dla bezpieczeństwa skasowane, ale właśnie po tym jak wylał na ciebie wiadro pomyj pod "Metamorfozami" to po raz pierwszy się odezwałem, że po prostu takie rzeczy moim zdaniem nie powinny mieć miejsca. Następnie, w podobnym tonie co w komentarzu dla opowiadania MikeEcho wyraziłem się na temat kreacji bohaterki Enoli w tymże opowiadaniu.
To nie spodobało się Senseihowi, przez co zaczął przypisywać mi najróżniejsze tożsamości: Od jakiegoś niezalogowanego użytkownika Pokątnych (co ostatecznie skłoniło mnie do założenia konta), polityka Antoniego Macierewicza (wraz z masą wspaniałych obelg w moją stronę) i wreszcie jakiegoś "Wojtka" (w tym ostatnim też trwa nadal i powiedziałbym, że nie próżnował od mojego poprzedniego komentarza). Jako że mam złe doświadczenia z takimi osobami, postanowiłem zaingerować i przyjrzeć się bliżej jego postawie i, ojej. Ojej. Zdaje się, że otworzyłem prawdziwą Puszkę Pandory i o konsekwencjach przekonuje się dalej.
Bardziej mnie chyba tylko frapuje postawa Vee w tym wszystkim. Bo kiedy zaserwowałem jej gorzką pigułkę skompresowanych informacji i zachowań Senseiha wobec użytkowników, to zaraz dostałem coś takiego:
W Internecie niby wszyscy są równi, tylko Ty już się zdyskredytowałeś. Jeśli jesteś tu po coś więcej niż publiczna nawalanka, zastanów się nad sobą, bo póki co niczym nie różnisz się od niedawnych hejterów Tompa. Może poza dorobkiem na Pokątnych, który część z nich miała ogromny.
Jak powiedziałem, wszelkie te rzeczy wziąłem tylko z jego zachowań. Jeśli Vee się one nie spodobały ze strony randomowgo Kalibana, czemu podobają się ze strony Senseiha? Czemu wówczas nie ingeruje, nie mówi "dość", aby takie randomowe Kalibany się nie pojawiały?
Bo ostatni cytat, jakiego użyłem z swoim retorycznym pytaniem wygląda w pełnej wersji tak:
@unstableimagination, nie szkodż zainteresowanej tematem. Ona orbituje na własne życzenie. To się nazywa autoterapią. Ona tego potrzebuje po kuble wody wylanej na głowę (vide poprzedni jej opis profilu).
Czekam z utęsknieniem na jej powrót. I na jej zmianę w nastawieniu do uników w dyskusji ewentualnej. Bo na razie chowała się za Kociewiem i barokiem, Oraz za hydrauliką (autowodolejstwem) jakkolwiek by to zrozumieć. Odważy się wreszcie Lady Rascal na werbalne tete a tete (o seksie nie wspominam)?
Czekam.
Jak pająk w sieci 😉
P,S, Jeszcze coś dopowiem. Kocham kobiety, które są kobietami. Natomiast niekoniecznie podniecają te, które "dostały kopa w pokątnej" hierarchii i autourojonej opinii i z potulnych adeptek czekających kiedyś na wykop na "poczekalni" nagle stają się... No właśnie kim?
@Rascal. miej odwagę przestać tu włazić amonimowo. Napisz do mnie na PW. Wyrzygaj swoje niestrawności. Miej kobiece jaja 😉 Jajniki i ich burze też zrozumiem. Pozdrów kota.
I jeszcze jedna rada - nie idź drogą Tompa - nie traktuj ludzi "z Giewontu".
Bo zapominacie o Himalajach... O stratosferze nie wspominając 😉 W dowolnym momencie Wam to urealnię. Zakład? 😉
Źródło: https://www.pokatne.pl/opowiadanie/11-tysiecy
I ponownie, pragnę zwrócić uwagę na ten fragment:
które "dostały kopa w pokątnej" hierarchii i autourojonej opinii i z potulnych adeptek czekających kiedyś na wykop na "poczekalni" nagle stają się... No właśnie kim?
Jak rozumiem, Vee nigdy nie była w poczekalni czekając na wykop, nie dostała "kopa w pokątnej" hierarchii by zostać CLA. Bo można to odczytać tak, że takimi słowami Senseih wyraźnie niweczy dorobek jakichkolwiek autorek, które postanowiły robić coś więcej niż wrzucać kolejne opowiadania i wyrażać się krytycznie o jakichkolwiek treściach. Również Vee to zrobiła, pisząc MikeEcho swoją opinie o jego opowiadaniu, podobnie jak Dajrimowi. Zadałem więc retoryczne pytanie z końca "Kim ona/on jest?". Skoro jedną osobę można znieważać, a inną już nie i nikt na to nie zareagował? Zwłaszcza Vee, której najwyraźniej również takie zachowania przeszkadzają, skoro mogła na mnie naskoczyć i napisać aż dwa komentarze skierowane w moją stronę?
A może to ja się mylę, bo w niespełna 24 godziny Senseih napisał aż 3 komentarze, gdzie co najwyżej jakaś część jednego z nich dotyczy rzeczywistej kwestii opowiadania.
Jeśli zaś chodzi o meta kwestię mojego komentarza, to prawdopodobnie się one objawiły w takich słowach:
BTW on też niedługo umrze. Ten reżyser. To stwierdzam jako jasnowidz, a także licealista z czasów, w których uczono o pewnych objawach. Zaś Kaliban ma nowotwór. Ktoś nie wierzy? To go nie do końca usprawiedliwia. Kiedyś miałem przyjemność uczestniczenia w prywatnej imprezie, na którą gospodyni zaprosiła inwalidę. I ten inwalida, po spożyciu, zaczął próbować bić laską uczestników, a nikt go nie zaczepiał. Został wypierdolony razem z laską za drzwi, bo wtedy nie było komisarzy unijnych, tylko zdrowy rozsądek 😉
I dodam tak i po swojemu (bo mogę i mam odwagę, a Marc z tym nic nie ma wspólnego):
"Gówno mnie mnie obchodzi, czy ja żyję według chorych teorii spiskowych, z Vee w symbiozie. Może raczej w "Symbianie" (ciekawe, czy bez Google ktoś wie, o co chodzi). Podoba mi się jej "Dziki Zachód", ergo wolność w literaturze. I w tworzeniu neologizmów. Na tym zbudowano potęgę USA, Tak mniej więcej.
No i jeszcze dołączę dla prawdziwych trolli, którzy szukają trolli wyimaginowanych, żeby przykryć swoją trollowość:
Kto dał "jedynkę" temu opowiadaniu - jest chujem. Mam nadzieję, że tym razem nie jest to Rascal, choć pewności nie mam. Bo że tu się czai zza węgła, to pewność mam.
Cześć, Rascal, wyjdź zza kaktusa,
Ino tym razem czytaj dokładnie, bo czasem warto - napisałem "zza kaktusa", a nie zza kutasa 😉
I mam pomysła. Od dziś traktuję "łapki w dół" jako symboliczne zsunięcie dłoni w majtki. W wiadomym celu. To jest dla autora 'łapkowanego" wpisu wręcz ekscytujące...
P.S. Nawiązując do wpisu "Kalibana", przyznam że uległem światowi jego ADHD - ergo chaosu. Bo skoro on m,yli opowiadania, które onże komentuje - uznałem, że to jakaś nowa moda. I ja się dostosowuję. Tyl;ko niech mnie ktoś pilnuje, żebym nie pomylił komentarzy z "Pokątnych" z inną działalnością. Bo mi sekretarka (lesbijka z Monachium) ze śmiechu posoli kawę) 😉
@Marc, nalegam na ponowne zmapowanie świeżo i na potrzeby psychiatrii zarejestrowanego Kailbana. Z ciekawości 😉 Tym bardziej, że obraża @Vee na swój i nie tylko swój typowy sposób, który demonstrował mnożąc swoje profile na FB i nie tylko tamże. Mnie osobiście nie przeszkadza obserwacja jego zachowań. Wręcz przeciwnie. Ubogaca. Ale... jak wspomniałem - admin powinien pewne rzeczy wiedzieć. Szczegółowe logi dają taką wiedzę.
Źródło: https://www.pokatne.pl/opowiadanie/miedzy-ogniem-a-woda
Swoją drogą, osoby jakich bliscy rzeczywiście polegli w walce z chorobą nowotworową z pewnością cieszą się. Podobnie jak administracja, w końcu Senseih zawsze dumnie głosi, że on robi to w jej imieniu.
Ponownie też, skasowane komentarze sugerowały moje rzekome używanie ChatuGTP do tworzenia opinii i zarzekanie się na honor Senseiha, że jestem "Wojtkiem". Nadal niestety, brak jakichkolwiek dowodów poza sugestiami, aby administracja sprawdziła mój adres IP (nie wiem co to da, bo takie dane powinny być tylko do jej względu, więc w jaki sposób rzekomo ma mnie połączyć to z jego "domniemanym stalkerem" prawdopodobnie się nie dowiemy).
Czyżbym więc musiał Senseihowi na PW wysłać skan aktu urodzenia, dowody swojego obywatelstwa zarówno Polskiego, jak i Niemieckiego (co kosztowało mnie wiele wysiłku), albo najlepiej w ogóle udać się do niego na Warmię, aby mógł mi obić mordę za niepochlebne wyrażanie się o jego postawię jaka godzi się w kulturę osobistą i ogólne relacje międzyludzkie?
Zakończę to więc czymś bardzo prostym. Skoro on może domagać się "zmapowania mnie", tak ja napiszę tak:
Publicznie i oficjalnie wzywam administrację portalu pokatne.pl do potępienia szkodliwej działalności komentatorskiej i wyciągnięcia dalszych konsekwencji wobec użytkownika Senseih większych niż usuwanie stworzonych przez niego i obraźliwych wypowiedzi na temat mój lub innych użytkowników do dnia 28 stycznia 2025 roku, a także uniemożliwienie dalszej eskalacji takich działań w trybie nagłym.
W przypadku zaniechania tego działania lub ewentualnej dalszej kasacji niewygodnych komentarzy podejmę kroki informujące instytucje i ośrodki przeciwdziałające takim wypowiedziom, a także będę sprawę nagłaśniał w każdy możliwy sposób.
Będę też zachęcał inne osoby jakie mogły się poczuć w jakiś sposób dotknięte bądź urażone słowami jakie zostały napisane z jego konta zarówno do dnia 28 grudnia 2024, jak i po ustalonym na reakcję czasie.
Jeśli pojawią się jakiekolwiek przesłanki do wejścia na drogę sądową, będę do nich dążyć i wówczas właściciel portalu/jego ewentualni przedstawiciele zostaną powołani jako jedna ze stron.
Tym samym całą dyskusję uznaję za zamkniętą do czasu przedstawiania stanowiska administracji w tej kwestii.
Jeśli ktoś ma zamiar ją w jakikolwiek sposób ją kontynuować to z szacunku do autorów i czytelników, może to zrobić w zakładce Forum, jeśli potrzebuje ku temu publicznej widoczności lub na wiadomości prywatnej, jeśli chce po prostu porozmawiać.
I jeszcze raz z tego miejsca przepraszam MikeEcho, jak i innych czytelników portalu literackiego Pokątne.pl. Jak mogłem długo znosić urojone i bezpodstawne stwierdzenia użytkownika Senseiha, tak są rzeczy jakich po prostu się nie rusza.
Kamil "Kaliban" D. (pełne dane będą zapisane w oficjalnym zawiadomieniu).
Kaliban · 27 grudnia 2024 ·
"Święty Mikołaj (nie) istnieje. Opowieść grudniowa (I)"
+3
-3
Zgodnie z obietnicą, przybywam z opinią. Przy okazji dam szansę łączy kropkom i tym, co mają tablice z czerwoną włóczką "Kim jest ten Kaliban w naszym wąskim wszechświecie" do myślenia.
Zacząć muszę od faktu, że po takim czasie pobieżnego czytania Pokątnych zauważam, że zawierzanie liczbom (wyświetleń, ocen lub ich średniej) nie ma większego sensu. Odnoszę wrażenie, że co drugie opowiadanie tutaj posiada średnią 9+, a przynajmniej 8+ gdzie w najlepszym razie zasługuje na coś oscylującego w granicach szóstki. Czyżby istniała jakaś obawa przed wystawianiem ocen niższej skali? O jedynkach to wiadomo, jak się je daje to jest się męskim narządem rozrodczym i mają dziwną tendencje do znikania, a ostatnio widziałem również zarzut o "8 zaniżających średnią".
Dlatego właśnie jedyne na co można liczyć to komentarze zawierające coś więcej "fajne, napisz więcej".
I takie dostałem, bardzo polaryzujące i dlatego zachęcające mnie do lektury.
Uderzenie w tematy alkoholizmu rodzica, sponsoringu i otoczka "magicznych świąt" dały mi nadzieję, że te oceny nie są zawyżone, ale nieco zmartwiła długość treści – słucham albumów muzycznych dłuższych niż treść tego opowiadania.
Pomiędzy Bogiem a prawdą, mogłem zostać w pewien sposób rozpieszczony przez cytowany przez mnie "Mechanizm…" Rascal (Rascali? Odmienia się to?) jako polecany od początku grudnia na dole strony i to też może wpłynąć jakoś na mój osąd względem treści, a moja inna opinia została uznana za coś wygenerowanego przez ChatGTP i w dodatku usunięta – jednak całość będzie miała wymiar subiektywny.
Po pierwsze, mogę się mocno podpisać pod opinią KawaiiKiwi o przesadnym przejaskrawieniu wszystkiego. Od biedy bohaterki, choroby alkoholowej matki po wreszcie "brudną" rzeczywistość z jaką przyszło się jej mierzyć. Chyba tylko zabrakło, by Aniela była chłopcem, aby dodatkowo powiększyć skalę jej cierpienia.
W parze z tym idzie płycizna spowodowana mocnymi skrótami i pobieżnościami tematu – jakby autor nie chciał zagłębić się rzeczywiście pobrudzić tymi trudnymi tematami, a jednak włącza je w treść. Rzeczy się nie zagłębiają, one są łapane i rzucane w czytelnika z pewną nadzieją, że się przykleją.
Można wręcz stwierdzić, że to uwłaszczające dla osób, które mogły się znaleźć w podobnej sytuacji na nie własne życzenie.
Z drugiej strony, mógłbym też się zgodzić z argumentem Indragora i kilku innych osób o pewnej bajkowości całego doznania, ale w inny sposób.
Wymagane jest od nas wyłączenie wiary, że to prawdziwy świat, a postacie są choćby prawdopodobne i możliwe do minięcia na ulicy jako takie. Bo nie potrafię sobie wyobrazić jak wielką miss piękności byłaby Aniela, że ot tak starszy facet proponuje jej opłacenie zakupów, albo rodzice Arka decydują się ją "kupić" dla syna. Zrozumiałbym, jakby to chłopak podjął taką decyzję i miał przez to kosę z nimi, ale w innych warunkach? Wedle treści przecież mówimy o raczej prostej i pochodzącej z patologicznej rodziny dziewczynie koło 18-19 lat – w jakim wymiarze dwoje prawników chciałoby takiej partii dla swojego syna. Szybciej to uwierzyłbym w jej desperację, ewentualne bycie swoistą pijawką w takiej sytuacji.
I przez to więcej prawdy widzę w oglądanych ironicznie paradokumentach.
Sceny intymne w założeniu mające być urocze i stanowiące kontrę wobec tego całego brudu są w porządku, ale mają wyraźny vibe wstawek w serialach teendrama niż rzeczywistym oddaniem bliskości. Brak tu miejsca na pewnego rodzaju bezdech, który by porwał czytelnika w pełni – nawet bohaterowie zdają się niezainteresowani, a mają się cieszyć sobą.
Całość obcowania z utworem oceniam więc na pięć i raczej z czystej ciekawości, czy nastąpił jakiś progres w wolnym czasie sięgnę po część drugą.
Tomp, ano założyłem konto, bo stwierdziłem, że czekanie na to czy moje komentarze przejdą przez moderacyjną cenzurę (skoro je posiadając mogę pisać co mi się podoba) już mnie znudziła. W te zażyłości wnikać nie będę, zaś co do cytatu to pozwolę sobie zauważyć, że MrHyde pisze tak:
Tompie, myślnik po dwukropku i od nowej linii. Zapis może błędny, ale funkcjonalny; pozwala podać informację o podmiocie mówiącym przed treścią wypowiedzi i uniknąć niezręcznego stłoczenia różnych podmiotów tego samego rodzaju gramatycznego w jednym zdaniu.
Czyli, jeśli dobrze rozumiem, po prostu nie wstawił odpowiednio entera przy przykładzie z telefonem (dziw, że nie edytował po prostu komentarza) i właśnie (wyraźnie hołubiona, ale być może nawet słusznie jako że wciąż sobie układam w głowie specyficzność doznań jakie przyniósł mi jej tekst) Rascal(a?) często korzysta z takich form zapisów. Co bardziej zaskakujące, nawet takie antytalencie literackie jest w stanie je dostrzec.
Vee, najpierw krótko:
Jak się wchodzi między wrony, trzeba krakać jak one.
Długo (i miejmy nadzieje, że Hubertowi starczy czerwonej włóczki i zdrowia – komentarz dłuższy niż pięć linijek powodują u niego problemy natury fizjologicznej i prawdopodobnie już posunął się w domysłach, że jestem klonem słynnego austriackiego akwarelisty jaki zbiegł do Argentyny): to trochę tak jak z różnych powodów wraz ze swoim partnerem życiowym oglądamy różne, międzynarodowe edycje MasterChefa lub na wycieczkach odwiedzamy różne restauracje. Dla mnie to sposób na odpoczynek i osłuchanie się z różnymi językami, dla niego (jako szefa kuchni) odkrywanie nowych smaków i poszerzanie swojej sztuki kulinarnej.
Stąd, jeśli na portalu literackim aspirującym do czegoś więcej pojawiają się dyskusje na temat technik i procesów tworzenia nie traktuje tego jako coś negatywnego, a przeciwnie – pozwalającego się rozwijać twórcom, jacy mogą przecież nie tylko poprzestać na zapewnianiu darmowej pornografii, ale traktować to jako swoisty poligon doświadczalny. Uznaje to za rzecz nie tyle przydatną, a ważną. Dlatego też pozwoliłem sobie dołożyć swój kamyk do ogródka, chociaż daleko mi do jakiejś szerokiej wiedzy.
To jakby gniewać się na to, że pod dyskusją o jakiś dziele dostrzega jakieś inne elementy lub wskazuje błędy, aby inny twórca potrafił ich uniknąć.
Oczywiście, że Mike raczej nie powinien poczuć się urażony. Z tego co czytałem, to właśnie "dla takich opinii jest na portalu".
Takie nie podobają się natomiast naszemu drogiemu Hubertowi, dlatego w ramach bycia zbrojnym agentem administracji musi on ingerować i bronić biednych, jakże "hejtowanych" takimi słowami, autorów. Może jednak tobie przypada to szczęście, że nie jesteś mężczyzną, aby biedny Hubert musiał sięgać po najniższej klasy zachowania patologiczne jak odgrażanie się kontaktami w służbach, zaproszenie do siebie w celu zastosowania przemocy fizycznej lub nakłanianie do samobójstwa. Ani też zdajesz się nie być kobietą, stąd nie diagnozuje cię i nie składa publicznych propozycji seksualnych (a przez ciągłe zapewnienia o swej miłości do kobiet nie jestem pewien, czy nie spotkał jeszcze odpowiedniego mężczyzny, na przykład imieniem Wojtek), bo nie lubi być ignorowany. Dlatego poświęcam mu tyle atencji, by czuł się odpowiednio dowartościowany w swych działaniach. Kto wie, może skorzystał z okresu świątecznego i przez przypadek spojrzał w lustro, a potem wykorzystując swoje zawrotne zdolności psychologiczne przez przypadek dostrzegł w nim kogoś z manią prześladowczą? Bo już ustaliśmy wedle skasowanych komentarzy, honoru on nie ma – w nich klął się o mojej rzekomej tożsamości jako Antoniego Macierewicza, potem jakiegoś Kowala a nawet oskarżał mnie o bycie kimś już zarejestrowanym.
Jeśli chodzi o sprawianie przykrości przez inne/inną osoby/bę, to mi przykro.
W ramach pocieszenia podpowiem, bo pewnie nie dysponujesz kobiecą intuicją jak Dajrim, że już obok mam otwarte wszystkie twoje 23 opowiadania i każdemu bez czytania będę dawał dychę. W końcu tylko na takie oceny one zasługują jako że to ty jesteś ich autorem/autorką, tak głosi Historyczka i Lenka0904. I tylko takie stanowisko odpowiada Hubertowi.
Mam nadzieję, że te słowa nie zabolały?
W końcu Hubert nauczył, żeby pisać bez filtra, nawet jeśli tak można kogoś rozjebać.
I całość zakończę ważnymi słowami:
(…)"dostały kopa w pokątnej" hierarchii i autourojonej opinii i z potulnych adeptek czekających kiedyś na wykop na "poczekalni" nagle stają się... No właśnie kim?
No właśnie, a kim ty jesteś Vee by się tak mądrzyć?
Mam nadzieję, że wkrótce będziemy dostrzegali awatary z odpowiednimi oznaczeniami w tej wojnie domowej na Pokątne lub ten komentarz stanie się gwoździem względem potencjalnych dalszych sporów – aby każdy mógł wyrażać się o treści jak mu się podoba, oceniać ją wedle sumienia i dostawał pomoc jakiej potrzebuje.
Jak zawsze (nie)pozdrawiam z Monachium w piątek,
życzę powodzenia z rozplataniem czerwonych nitek na tablicy w próbie przypisania mi bycia kimkolwiek innym niż mną,
Kaliban
PS: Polecam zrobić sobie screenshot tego komentarza. Jeśli zostanie on jakoś zminusowany (a jak uczy Hubert, to piewcy prawdy są tak traktowani) lub usunięty, to albo nasz drogi Hubert sam się obsrał i mnie zgłosił, albo tylko on jest pod rzeczywistą ochroną.
Kaliban · 26 grudnia 2024 ·
"Święty Mikołaj (nie) istnieje. Opowieść grudniowa (I)"
0
0
Dobry wieczór.
Pozwolę sobie opinie o utworze zostawić na jutro (i mam nadzieję, że autor się za ten offtop na mnie nie pogniewa), a dzisiaj dorzucić kamyk do dyskusji o głosach z telefonu w oparciu o moją dłuższą, świąteczna lekturę z portalu w związku z wieloma poleceniami mi jej autorki:
Wyjąłem z szafki nad pralką odplamiacz i polałem nim plamę. Usłyszałem zza pleców:
– Nic nie mów. Słowo, a zdzielę cię po łbie. Pójdę teraz do twojego pokoju, usiądę na swoim miejscu i chcę tylko obejrzeć film. Zrozumiano? Nadal jestem przyrzeczona Bogu i…
Przy okazji też, Vee radziłbym uważać z takiej treści negatywnymi komentarzami. Przecież takie drażnią Huberta i potem musi on biedny bronić autorów, a także wyjaśniać ludzi, a w dodatku tworzą straszne żmijowisko na portalu.
Jak zawsze, (nie) pozdrawiam,
Kaliban