M jak miłowanie, czyli opowieść o krągłości
2 kwietnia 2020
krótką, lekką, sprośną nieco, lecz z morałem, co się zowie!
*
Na hamaku pod jabłonią buja się panienka Misia
– chętna wczoraj, chętna jutro oraz przede wszystkim dzisiaj.
W prawo, w lewo, w dół i w górę zalotnie majta nóżkami,
świecąc bezwstydnie dokoła z koroneczki majteczkami.
Tymczasem na ścianie zegar tykając leniwie wisi,
licząc ostatnie godziny do zaspokojenia Misi.
Jej młodzieńczo rozszalałej, nieopanowanej chuci,
czekającej na wybranka, co ze służby wnet powróci.
Z rumaka zeskoczy chyżo, zakrzyknie na powitanie,
a grzeczności gdy zakończy – w gotowości pełnej stanie.
Stanie on i duma jego bohatersko będzie stała:
wielka, twarda i żylasta, generalska iście pała!
Postrach dam oraz kurtyzan, pań i panien... Nic takiego!
Misia wierną jest kobietą i mężczyznę ma wiernego.
Ona jemu, on jej wierzy, choć widują się nieczęsto,
lecz gdy wreszcie się spotkają, namiętność leje się gęsto.
Zrywa Misia się z hamaka, za zakrętem słysząc rumor,
skąd bułany ogier bieży, wprawiając ją w przedni humor.
Don Mariano – bo tak zwie się panny Misi narzeczony
– z siodła zsiada, kurz strzepuje, kręci wąs zadowolony.
Order dumnie pierś mu zdobi, lśnią złocone epolety,
oficerski pałasz... Dosyć! Skończmy już te pierdolety!
Bo nie to jest najważniejsze dla esencji opowieści,
lecz zawartość pantalonów, co z ledwością się w nich mieści!
Dumny ułan we drzwiach staje, prezentami obwieszony
dla wybranki serca swego i po słowie przyszłej żony.
Choć bogaczem nie jest żadnym, dobrą chęcią to nadrabia,
obyczajem i kulturą! Barwne dzierży piórko pawia,
którym macha uniżenie wprost przed przyszłymi teściami,
kobiecie zaś ukochanej naszyjnik wręcza z perłami.
*
Uprzejmości do wieczora ciągną się, aż po kolacji
przystępuję wnet Mariano do wybranki adoracji.
Wymyka się cichuteńko z pokoiku na poddaszu
do alkowy kochanicy, by narobić rozgardiaszu.
Znajduje ją rozświetloną płomieniem lampy naftowej,
prężącą się na szezlongu w koszuleczce batystowej
zwiewnej niczym letnia bryza, przezroczystej tak wspaniale,
że ciała panienki Misi nie przysłania niemal wcale.
Lecz nie tylko zakochani noc namiętnie spędzić pragną!
Ktoś pod progiem bowiem klęka, odziany w halkę jedwabną...
To młodziutka Misi krewna z rumianymi policzkami,
co w dziurkę od klucza zerka ciekawskimi oczętami.
Za nią spektakl się rozgrywa pełen szczerej namiętności,
gdzie aktorów para zgodna w szczerej łączy się miłości.
On ją bierze w swe ramiona i nad głowę aż unosi,
ona go po włosach gładząc o spełnienie pragnień prosi.
Nie tylko chce być kochana czy też dłońmi wypieszczana,
lecz i wycałowywana! Calusieńka! Aż do rana!
Opuszcza Mariano Misię, utulając pełne ciało...
Bo Misia, musicie wiedzieć, ciałka całkiem ma niemało!
Biodra jej szerokie cudnie, piersi jakże apetyczne,
zaś na brzuszku oraz boczkach fałdki pysznią się rozliczne.
Wielbi szalenie mężczyzna kobiety swojej krągłości...
Czemu? Jak to? Toż to proste! Ułan nie pies, by gryźć kości!
Tymczasem na korytarzu w blasku świecy wzdycha dziewczę.
Biust niewinny w palcach pieszcząc, pragnie więcej! Pragnie jeszcze!
Mariano, nie tracąc czasu, pospiesznie zdejmuje spodnie,
Misia w pełnym zaś negliżu na łożu zlega wygodnie.
Nogi szeroko rozchyla, prezentując pulchne łono
i włoski porosłe bujnie przygładza stęsknioną dłonią.
Nie dla niej przycięcia modne lub co gorsza wygolenie,
pipka bowiem zarośnięta jest jej wolą i życzeniem!
Gąszcz kochanek wnet rozgarnia z niezwykłą delikatnością
i ku udom twarz pochyla, pieszcząc kochankę z czułością.
Wciąga w nozdrza zapach boski, wilgoć językiem zlizuje,
wąsem nieco połaskocze... Misia drży, a on to czuje!
Drgają nogi oraz ręce, biodra i mięciutki brzuszek,
drży też biust, a na nim pereł drogocennych drga wianuszek.
Sprośności aż przez drzwi słychać, gdzie kuzynka zawstydzona
dłoń pod halkę grzesznie wsuwa. Cóż za bestia napalona!
Podnosi się z łoża Misia i buławę w usta bierze
nie z przymusu czy litości, ale całkowicie szczerze.
Całuje kochanka czule, uśmiechając się rozkosznie
i zachęca, by czym prędzej wychędożył ją! Bezzwłocznie!
Bo choć starał się niezwykle, wąsem ruchał, brodą ruchał,
tu dopieścił, tam pomiział... niezbyt Misię udobruchał.
Jej potrzeba zaganiacza, co przegoni wszystkie troski
oraz przetrzepie fryzurkę, rozczochrane strosząc włoski!
Kładzie ułan damę swoją, za dorodną dupcię chwyta
i przyciąga aż ku biodrom, gdzie bojowo sterczy pyta.
Płatki rozchyla wilgotne ułańskością swą niemałą,
pchnięciami natarczywymi wypełniając piczkę całą.
Kochają się kochankowie, łóżko skrzypi sprężynami,
a dziewuszka mokra cała dyszy ciężko tuż pod drzwiami.
Podrywa się nagle Misia, Mariano na plecy pchając,
i wskakuje nań jak dzika, pulchną pupą przysiadając.
Nie będzie jedynie klaczką ujeżdżaną przez ułana!
Ona jest tu najważniejsza! Nie zdzierży nad sobą pana!
Każe się za boczki chwycić, piersi pod usta nadstawia,
lubieżnie chwytając w zęby darowane piórko pawia.
Strumieniami pot się leje, stęka on i ona stęka,
aż zmęczona galopadą wstaje i wypięta klęka.
Nadstawia ku kochankowi tyłeczek nieogolony,
niechaj spija nektar z niego, skoro taki był spragniony!
A gdy wszystko już wyliże, dosiąść znowu ma ją srodze:
na łożu i na szezlongu, a na koniec na podłodze.
Jego silne, męskie dłonie pośladki pełne chwytają,
jej zaś palce delikatne prędko ku łonu zdążają.
Plaskają rozgrzane biodra, biust ponętnie się kołysze,
stęki, jęki i westchnienia przerywają nocną ciszę.
Wszystko to dziewczyna widzi, pieszcząc się bez chwili przerwy
i spinając w spazmie ciało. Puszczają jej z żądzy nerwy,
wilgoć tryska poprzez palce i rozlewa na haleczkę.
Wtem szczytuje tak gwałtownie, aż przewraca ręką świeczkę!
Hałas nagły zza drzwi słychać! Czy to stuk był? Czy ktoś jęknął?
Czy ze strachu raczej krzyczy? Trzeba sprawdzić! Zaraz! Prędko!
Z łóżka Misia wyskakuje, szlafroczek chwytając z trwogą
i wybiega na korytarz. A tam co? Nie ma nikogo?
Pewnie jej się wydawało, rozum bajdy jakieś plecie...
Tylko skąd się niby wzięły mokre plamy na parkiecie?
Czemu pachnie jakby dymem ze zgaszonej nagle świecy,
zmieszanym z kobiecą chucią? Czyżby ktoś się tu podniecił?
Jeszcze chwilę myśli Misia, aż stwierdza: "Czasu mi szkoda!
Lepiej wrócę do kochanka, w końcu noc jest jeszcze młoda!"
*
Bladym świtem wszyscy grzecznie do jadalni podążają,
gdzie życzliwi gospodarze śniadanie młodym podają.
Przeszczęśliwa, choć zmęczona, zasiada za stołem Misia,
takożsam Mariano przybył, co wyjeżdżać musi dzisiaj.
Lecz dlaczego kuzyneczka, zwykle cała pełna werwy,
siedzi smętnie w kącie stołu i postękuje bez przerwy?
Może chora? Czy źle spała, bo koszmary jakie miała?
Ależ skądże! Ona tylko noc całą... podsłuchiwała!
*
Spamiętajcie czytelnicy ważne wnioski z tej historii:
uważajcie, czy za drzwiami nie stęka ktoś w euforii,
zaś przez zbytnie folgowanie ciekawości nocną porą
nie tylko ręce czy nogi, lecz i dziurki czasem bolą!
Komentarze (2)
Indragor · 8 kwietnia 2020
Ech, też chciałbym umieć tak pisać z rymem. A jeszcze opowiastka tryska... tak, tak, też humorem!
Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?
Agnessa Novvak · 8 kwietnia 2020
A spróbuj kiedyś @Indragorze, ciekawe doświadczenie 🙂
Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?