Ziemie Odzyskane (III)
23 stycznia 2025
Ziemie Odzyskane
18 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Część czwarta: Panie Gromiło idą z pomocą
30.07.1945
Przez ostatni tydzień Adam rozmyślał prawie tylko o tym, czy dobrze zrobili z Wandą dając się ponieść emocjom. Cieszył się jednak z tego, że nie doszło do czegoś więcej. Wtedy musieliby się bardziej określić, a tak, na drugi dzień rano jak gdyby nic przeszli do swoich obowiązków nie rozmawiając o tym co się stało. Mężczyzna sam nie wiedział jak ma nazwać to co kotłowało mu się w głowie. Z jednej strony odczuwał do Osieckiej ogromny pociąg seksualny, z drugiej zaś miał poczucie, że robi jej jakąś niewysłowioną krzywdę, zwłaszcza po jej wojennych przejściach. Tak jak ustalili, zgadzał się, żeby to ona przejęła stery w relacji. Tak było dla niego wygodniej. Jeśli od teraz nic nie zależało od niego, to nie mógł jej przecież zranić z własnej woli.
Z kolei Wanda, o dziwo dla niej samej nie odczuwała żadnych wyrzutów sumienia czy poczucia winy. Wytłumaczyła to sobie w ten sposób, że nie zrobili nikomu krzywdy, nie posunęli się za daleko, a Adam to nie dziecko, nie będzie płakał i tupał jeśli sytuacja się nie rozwinie. A to czy się rozwinie czy nie, tego ona sama nie wiedziała. W pewnym sensie chciała kontynuować to co zaczęli, lubiła go i dobrze się dogadywali. Przywrócił jej trochę wiary w siebie i nie zważał na jej mankamenty. Zapewnił im dach nad głową i zapewniał, że będzie je utrzymywał. Z drugiej jednak strony w jej głowie rodził się nieco inny plan na dalszą przyszłość, ale jak tylko zaczynała więcej o nim myśleć, dochodziła do wniosku, że to jakieś diabelskie podszepty sprowadzają jej umysł na manowce.
W jednej kwestii zaś oboje byli zgodni. Na razie nie było jeszcze mowy o jakimkolwiek głębszym uczuciu. Ot po prostu, dwoje ludzi pokiereszowanych przez życie próbuje jakoś się pocieszyć i naprawić nawzajem. Nie spali co prawda w jednym łóżku, ale co noc oboje czuli wielką potrzebę bliskości i dojmującą samotność. Pomimo tego, że dzieliły ich od siebie niecałe trzy metry izby żadne nie odważyło się na jakiś ruch. Pomiędzy dwoma magnesami ktoś postawił betonową ścianę i czy taki stan rzeczy kiedyś minie, czy zostanie tak jak jest, tego nie wiedzieli. Na razie wytrzymali w swoistym klinczu tydzień.
W poniedziałek wczesnym rankiem, słońce ochoczo wzbijało się ku górze nieboskłonu, rażąc swoimi promieniami młodego rowerzystę. Adam pedałował zawzięcie pod niewielkie wzniesienie i już tylko jedna krótka prosta dzieliła go od budynku nowo powołanej instytucji zajmującej się sprawami rolnymi. Pierwszy dzień pracy upłynął mu przede wszystkim na poznawaniu załogi i zaznajamianiu się z wszelkiej maści dokumentami. To, że jakimś cudem przejechał bezpiecznie przez pół Polski i był tu gdzie był uważał nadal za cud. Z cudem nie miało to jednak wiele wspólnego, bo znajomości i odpowiednie dokumenty zrobiły swoje. A to, że studiował tylko trzy lata i papiery miał lewe? Teraz liczyła się tylko pieczątka wysoko postawionego członka UB i glejt od niejakiego towarzysza Radkiewicza, z którym to pismem wolał się nie rozstawać. Niemniej Adam nie zamierzał się chełpić swoją sytuacją. Nikt postronny nie musiał przecież wiedzieć, że jego wuj miał teraz w Warszawie dużo pracy z organizacją pewnych struktur, a wręcz był ich założycielem. Adam doceniał to, że pozwolił mu żyć swoim życiem z dala od centrum przemian. Było mu dobrze tak jak jest. Zawsze chciał spokojnego życia i może w końcu dostał je od losu?
Kiedy chłopak dojeżdżał do domostwa Gromiłów wracając z pracy, zauważył jak Antonina macha mu na powitanie. Zatrzymał się więc i zszedł z pojazdu.
– Dzień dobry Adam! Czyżby powrót z pracy? – przywitała go kobieta.
– Dokładnie, dzisiaj zacząłem. Na chwilę obecną musimy zająć się ostatecznym przydziałem i ewidencją gruntów – wyjaśnił.
– Powiedzmy, że rozumiem o co chodzi – zaśmiała się – Może wejdziesz? Chcę Cię z kimś poznać – porozumiewawczo mrugnęła okiem.
Adam zapomniał już o istnieniu Jadwigi przez ostatnie wydarzenia, ale teraz pomyślał, że i tak kiedyś będzie chciał zbliżyć się do tej rodziny. Mogą przecież pomóc sobie nawzajem.
– Chętnie, prowadź więc – podreptał posłusznie za Antoniną prowadząc rower.
Po wejściu do sieni przeszli do kuchni, całkiem podobnej do tej z jego domu. Przy piecu siedział dziadek Gromiło, który wstał na baczność na jego widok.
– Witam serdecznie, jestem Adam Zbrojny, sąsiadujemy ze sobą – przedstawił się chłopak.
– Gromiło, Jan Damian Gromiło – powiedział chrypiącym basem mężczyzna.
Uścisk jego dłoni przypominał włożenie ręki między kamienie młyńskie, co biorąc pod uwagę jego wiek zaskoczyło Adama. Spostrzegł za to, że z izby wychodzi najmłodsza mieszkanka domu. Powiedzieć, że zrobiła na nim wielkie wrażenie to jakby nie powiedzieć niczego.
Ich spojrzenia spotkały się na podobnej wysokości więc musiała mieć dobre sto osiemdziesiąt centymetrów wzrostu. Rudy warkocz zwisał na pełnych piersiach odzianych w białą, lnianą bluzkę. Dół stroju stanowiła długa ciemna spódnica do kostek. Piękne, ciemnozielone oczy z lekko przymkniętymi powiekami i długimi rzęsami świdrowały go nieufnie. Na smukłej twarzy dziewczyny, upstrzonej mnóstwem piegów, malowała się niepewność i wycofanie.
Adam zawczasu spuścił z niej wzrok gdyż wydawało mu się, że kobieta za moment spłoszy się i ucieknie. Tymczasem jej matka przejęła inicjatywę.
– No dziecko, co tak stoisz? To Adam, nasz sąsiad. AGRONOMEM jest w mieście!
Nie było wątpliwości, że kobieta przez zawód Zbrojnego, uważa go za niemal półboga. Młodzi zaś przedstawili się sobie w końcu, jednak dziewczyna po krótkiej wymianie zdań wymigała się bólem głowy i zniknęła na powrót w izbie.
– Jakież to to nieruchliwe, zamroczone – utyskiwała na nieśmiałą córkę Antonina.
– Taki kawaler przystojny to i się bidulka zawstydziła – zarzęził spod pieca Jan Damian – Ty to Antoszka byś chciała, żeby ona mu się od razu rzuciła w ramiona i za miesiąc wzięli ślub. Powoli dziecko, powoli – pouczał staruszek.
– Co też ojciec plecie, to wcale nie tak – tłumaczyła się kobieta coraz bardziej oblewając się rumieńcem.
Nestor tylko pokiwał głową z przekorą w oczach, po czym podniósł się i szurając stopami po podłodze i wyszedł z domu.
– Ojciec oczywiście przesadza. Owszem, nie chciałabym, żeby Jadzia została starą panną, ale bez pośpiechu… to znaczy niekoniecznie musi z tobą… chociaż gdyby czasem coś…
Adama śmieszyła ta kurtuazja Gromiłowej. Nawet po tej krótkiej scenie, każdy domyśliłby się intencji kobiety. On jako dobrze sytuowany kawaler pojawiający się nagle, z pracą w mieście, mający dużo ziemi i jeszcze z jako takim wyglądem? W tych warunkach był partią wręcz doskonałą. Dał kobiecie jeszcze trochę się wytłumaczyć, ale to co jej odpowiedział wprawiło ją w osłupienie. Otóż zaproponował, żeby jej rodzina pomogła mu w gospodarstwie w zamian za jedzenie. Co prawda miał skonsultować się w tej kwestii z Osiecką, ale przecież i tak już w gruncie rzeczy decyzja była podjęta. Antonina początkowo zaskoczona, szybko jednak wróciła do siebie i skwapliwie skorzystała z propozycji. Pożegnała go wylewnie przytulając go. Chłopak poczuł na klatce piersiowej, że kobieta musi posiadać nie lada walory, jednak zignorował tą myśl, bo dostrzegł, że dzieje się z nim chyba coś niedobrego, skoro ostatnio każda napotkana kobieta wydaje mu się nader atrakcyjna. Pomyślał, że być może to inne powietrze na Śląsku tak na niego działa i uśmiechając się pod nosem pokonywał dziarsko dróżkę prowadzącą do jego gospodarstwa.
Zbrojny zeskoczył z roweru i oparł go o ścianę domu. Drzwi wejściowe były otwarte i dało się wyczuć zapach smażonej słoniny. Wygłodzony chłopak wpadł do środka i przywitawszy się z domowniczkami siedzącymi przy stole, spałaszował całą miskę kaszy.
– Mam nowinę – zaczął – Dziś na wieczorny obrządek będziemy mieli pomoc. Rozmawiałem z naszymi sąsiadkami i są chętne do pracy w zamian za część jedzenia. Co wy na to? – zapytał.
– Sąsiadki powiadasz? – Wanda patrzyła na niego nieufnie – Skoro decyzja już zapadła to co my mamy dodać? To twój dom – dodała wstając od stołu.
– Chodzi o to, że jestem wam bardzo wdzięczny za pomoc, ale poszedłem do pracy. Co prawda jeśli wykonam szybciej swoją robotę, nie będę musiał tam jeździć codziennie, ale nie chcę was wykorzystywać. Zosia jest mała, ty Wanda masz przy niej dużo obowiązków, a dziewczyny są jeszcze młode, sama wiesz – tłumaczył Zbrojny.
– Co z tego, że jesteśmy młode? Dajemy sobie przecież radę – oburzyła się Ania.
– Oj dajcie spokój, przecież Adam chce nas tylko odciążyć, a pomoc nam się przyda – broniła go Hela.
Wanda burknęła tylko coś niezrozumiałego pod nosem podczas płukania misek, a Adam uznał, że nic tu po nim i poszedł do ogrodu wyzbierać nadgnite jabłka. Ostatnio znalazł w piwnicy coś, co w połączeniu z nieświeżymi owocami mogło umilić mu sobotnie wieczory.
Pod wieczór rzeczywiście zjawiły się panie Gromiło. Wanda ewidentnie siliła się na uprzejmość, ale widok tych rudzielców, zadziałał na nią jak płachta na byka. Przecież gołym okiem było widać, że odbywa się tutaj swatanie. Co gorsza musiała przyznać, że obie wyglądały wprost rewelacyjnie. Starsza Gromiłowa co rusz wychwalała Adamowi swoją córeczkę i zachowywała się tak, jakby za chwilę miała ją u nich zostawić, a za dziewięć miesięcy przyjść i przywitać wnuka. Młodsza rudowłosa wydawała się za to być myślami zupełnie gdzie indziej, ale to nie uspokajało Osieckiej. A już widok Adama błądzącego wzrokiem za tymi wiedźmami powodował, że czuła wściekłość… Ale nie bezsilność…
3.08.1945
Pomocniczki pojawiały się przez ostatnie cztery dni regularnie. Wanda rozmawiała z nimi tylko o tym, o czym musiała. Zauważyła za to, że ta cała Jadźka złapała dobry kontakt z Heleną. Co gorsza z Adamem też. Potrafili sobie gaworzyć nawet po pół godziny! Po powrocie do domu Adam nie zwracał na nią żadnej uwagi. Nawet wtedy gdy karmiła Zosię, co mu się wcześniej nie zdarzało.
Zbrojny zaś, sam nie wiedział dlaczego mimo wszystko tak ciągnęło go do Jadźki. Niby wszystko miała na miejscu, była wręcz piękna, ale nie mógł znaleźć z nią takiego porozumienia jak choćby z Helką. Wanda natomiast, odkąd w ich życiu pojawiły się sąsiadki, przestała się do niego praktycznie odzywać i chodziła zła całymi dniami. Chłopak uśmiechał się na myśl, że kobieta może być zazdrosna. A może podświadomie chciał wywołać u niej taki efekt?
Tego dnia, kiedy wrócili i zjedli kolację, Wanda zakomenderowała:
– Adam! Piec, balia, woda, mydło, migiem! Chcemy się wykąpać.
– Mówi się proszę – zaśmiał się, ale posłusznie wykonał polecenia.
Tradycyjnie już, z „łazienki” najpierw skorzystały młodsze Osieckie, Zbrojny został wezwany do wymiany wody, a dziewczyny odprawione do spania. Chłopak nalewał właśnie świeżą wodę dla Wandy, kiedy ta bezceremonialnie zrzuciła z siebie wszystkie ubrania. Nie widział jej zupełnie nagiej odkąd ulżyła mu wtedy… Czarna kępa włosów maskowała miejsce, którego zdążył już wcześniej zasmakować.
Ona zaś stała i patrzyła na niego hardo, po czym sięgnęła ręką do wody sprawdzając jej temperaturę i kołysząc przy tym piersiami. Adam momentalnie zesztywniał co zauważyła kobieta.
– Widzę, że nadal na ciebie działam – uśmiechnęła się zalotnie.
Adam nic nie odpowiedział tylko wbił wzrok w jej łono, na co kobieta zareagowała uśmiechem.
Stanęła do niego tyłem i bezwstydnie wypięła pośladki sięgając po mydło. Jego oczom ukazało się miejsce, którego jeszcze nie oglądał. Tu owłosienia było dużo mniej i jak na dłoni widać było jej kobiecość. Tak jak wcześniej wyczuł językiem, tak teraz zobaczył, że jej cipka posiadała jedną wyraźną szparę i dwa zgrubienia po bokach. Wydała mu się ogromna. A gdy poruszyła wielkimi biodrami na boki, niby od niechcenia, jego przyjaciel zareagował na to kilkoma drgnięciami. Odwróciła do niego głowę nie zmieniając przy tym pozycji.
– Nieładnie Adam, oj nieładnie – rzuciła do niego patrząc mu w krocze.
– Przecież sama się wypięłaś, chciałaś żebym zobaczył – zaooponował.
– Może tak, może nie – mówiąc to weszła do balii. – Jeśli chcesz możesz wykąpać się ze mną, zmieścimy się, a nie będziesz musiał chodzić po wodę – zaproponowała wyraźnie zaskoczonemu chłopakowi.
– Jeśli… to nie problem to… jasne – wydukał i zaczął się rozbierać.
Gdy ściągnął majtki, jego penis zakołysał się i wycelował prosto w Wandę. Ta najpierw popatrzyła na członka, a potem w jego oczy, co spowodowało u niego rumieniec. Wszedł do balii i usiadł naprzeciwko kobiety tak, że z racji wielkości balii, jego maszt był oddalony od jej cipki zaledwie o kilka centymetrów. Kobieta jak gdyby nic zaczęła się namydlać, a on poszedł w jej ślady. Jednak ich wiercenie spowodowało, że w końcu poczuł jej owłosienie na swoim penisie. Zamarł w bezruchu. Ona też to poczuła, ale wiele ją kosztowało, żeby nie dać niczego po sobie poznać. Kiedy się obmyli, kobieta wstała, prezentując chłopakowi swą kobiecość ociekającą wodą tuż przed jego twarzą. Wyszła z balii i zaczęła wycierać się ręcznikiem.
– A ty co? Będziesz tam tak siedział, aż woda wystygnie? – zapytała rozbawiona.
– Już już – szepnął nieco opieszale Adam i w końcu tez opuścił balię.
Jego penis ani na chwilę nie stracił na rozmiarach, nawet kiedy się wycierał. Wanda nie okryła się tym razem ręcznikiem. Zamiast tego, wzięła go za rękę i poprowadziła w stronę sypialni.
– Ale wodę trzeba… – zaprotestował delikatnie Adam.
– Później – odparła stanowczo kobieta.
Jej biodra kołysały się miarowo, gdy tak szli przez kuchnię. Chłopak nie wytrzymał i złapał ja za tyłek.
Kobieta ani drgnęła. Kiedy weszli do pokoju zabrała jego rękę z pośladka i usiadła na łóżku. Zgasiła górne światło i zapaliła małą lampkę przy łóżku. On stał obok niej nie wiedząc co robić.
– Zosia śpi dziś u dziewczynek – wyszeptała Wanda.
Mówiąc to spojrzała na niego wymownie po czym cofnęła się na łóżku unosząc nogi do góry w kształt litery „V”. Chłopak poczuł, że zaraz eksploduje mu głowa.
– To chciałeś zobaczyć, prawda? Podejdź bliżej… – zachęciła go.
Zbrojny klęknął i przysunął głowę do jej łona. Ta natomiast rozchyliła rękami wargi sromowe, ukazując mu wnętrze pochwy.
– Podoba Ci się? – szepnęła.
– Nie wiem co powiedzieć, czy ja mogę tak jak ostatnio? – chłopak w dalszym ciągu nie mógł uwierzyć w to co się dzieje.
– Nie – rzuciła krótko. Połóż się obok mnie – zachęciła go klepiąc dłonią w prześcieradło.
Ten posłusznie wykonał polecenie kładąc się na plecach. Wanda zaś usiadła mu na nogach okrakiem, dotykając swoim owłosieniem jego członka. Tego było już dla chłopaka za wiele. Uniósł biodra i wystrzelił kilka razy wprost na podbrzusze kobiety. Ta jakby tego nie zauważyła.
– Przepraszam, ja za bardzo się … – Adam usiłował ukryć wstyd, ale Osiecka mu przerwała.
– Nic się nie stało, to z nerwów, nie musisz się przejmować – mówiła łagodnie łapiąc przy tym dłonią jego męskość.
Kilka ruchów wystarczyło by jego przyjaciel znów stał na baczność.
– Jestem gotowa Adam, chcesz tego? – popatrzyła na niego pewnym siebie wzrokiem.
– Jak niczego innego do tej pory – odpowiedział, przeczuwając co za chwile się stanie.
Wanda stanęła nad jego biodrami i przykucnęła. Jej piersi zetknęły się ze sobą tworząc w miejscu łączenia ogromny przedziałek. Ona tymczasem odchyliła się lekko do tyłu, ujęła w dłoń jego penisa i namierzyła nim wejście do pochwy. Jej cycki przy tym, na powrót oddaliły się od siebie, odchodząc nieco na boki. Sutki sprawiały wrażenie twardych jak skała. Chłopak poczuł wilgoć i ciepło na żołędziu, a gdy Wanda obniżyła się powoli, jego męskość odrobinę się w nią wbiła. Jednak nie poszło tak gładko jak Adam przypuszczał. Sądząc po rozmiarze cipy, myślał, że kobieta nawet nie poczuje kiedy się w nią zagłębi. Pomimo tego, że jej soki wręcz wylewały się ze środka i niedawnej ciąży, była na tyle ciasna, że musiała kilka razy zaczynać od nowa próby penetracji. W końcu po kolejnym niepowodzeniu, zrezygnowała z takiej taktyki i z całym impetem opadła biodrami na chłopaka. Jego penis zniknął w niej aż po same jądra. Twarz kobiety wykrzywił niezrozumiały grymas, ale zaczęła powoli podnosić się i opuszczać.
Chłopakowi szumiało w głowie. Kiedy tak gwałtownie opuściła się na niego, myślał, że od razu dojdzie. Tak się jednak nie stało i teraz czuł, jak jej przemoczona od soków cipka zaciska się na nim, poruszając się przy tym w górę i w dół. Instynktownie zacisnął dłonie na jej pośladkach. Nie objął ich jednak nawet w małej części, z racji tego, że Wanda została obdarzona przez naturę naprawdę pokaźnymi biodrami. Patrzył przy tym jak jej wielkie cycki falują mu rytmicznie przed oczami.
Osiecka nachyliła się nad jego torsem przestając się na chwilę poruszać. Ułożyła się na łokciach i kolanach, a jej piersi rozlały się na jego klatce piersiowej.
– Teraz Ty – zachęciła go szepcąc mu do ucha.
Chłopak zrozumiał o co jej chodzi i łapiąc ją mocniej za dupę zaczął powoli poruszać swoimi biodrami. Kobieta cicho jęknęła. To ośmieliło chłopaka. Przyspieszył. Znowu trzy jęknięcia, tym razem głośniejsze. Przywarła ustami do jego szyi. Zwiększył tempo jeszcze bardziej, przeświadczony o tym, że niedługo dojdzie. Tak się jednak nie stało, a Wanda jęczała coraz głośniej, zakrywając usta dłonią. Adam nie mając w tej sytuacji nic do stracenia, postanowił dać się ponieść. Zaczął rżnąć swoją kochankę jak oszalały. Towarzyszył temu chlupiący dźwięk, spowodowany jej sokami, które w tej chwili wypływały z niej w tempie górskiego strumienia. Wtem kobieta przywarła do niego szczelnie całym ciałem i wydała z siebie przeciągły jęk, nieco tylko przytłumiony ręką. Jej pochwa poczęła wibrować na penisie chłopaka, zalewając go przy tym nową falą nektaru. Kobietą targały właśnie resztki gigantycznego orgazmu, podczas gdy jądrami Adama wstrząsnął skurcz. Ścisnął mocniej jej pośladki i wbił się z całą mocą w pulsującą jeszcze odrobinę cipkę.
Wystrzelił raz, potem drugi, trzeci i czwarty. Za każdym razem gdy tryskał, wchodził w nią z całym impetem, na co kobieta odpowiadała mu cichymi piśnięciami. Gdy po chwili skończył, oboje opadli całkowicie z sił. Wanda leżała na nim z rękami i nogami rozłożonymi na boki. Dopiero po chwili jego opadający powoli członek wyśliznął się z jej wnętrza z głośnym chlaśnięciem. Z pochwy wylały się natychmiast sperma i resztki jej soków. Osiecka w końcu odkleiła się od mężczyzny i przekręciła na plecy, zajmując pozycję obok Adama. Na jej śnieżnobiałej skórze gdzieniegdzie widać było kropelki potu. Piersi kobiety rozłożyły się naturalnie na boki, a z nabrzmiałych sutków pociekło mleko. Na czarnej kępce włosów łonowych lśniły jej płyny wymieszane z nasieniem Adama. Ten odezwał się pierwszy.
– Ja zrobiłem to w tobie… to znaczy skończyłem… a co jeśli…
– Nie martw się – odwróciła się do niego – Kobieta wie, w które dni może zajść w ciążę, a kiedy nie. Ojcem nie zostaniesz, przynajmniej na razie… – poczochrała mu dłonią włosy, uśmiechając się tajemniczo.
– A to będą kolejne razy? I skąd w ogóle to wszystko? Przecież cały tydzień byłaś jakaś zła, ja nie wiedz…
– Adaś, za dużo pytań – nie dała mu dokończyć – Pierwszy raz pamięta się do końca życia. Starałam się i mam nadzieję, że będziesz to kiedyś miło wspominał. Na wszelkie pytania odpowiem Ci może jutro, a może nigdy – zaśmiała się – Kolejna lekcja dla Ciebie: nigdy nie zrozumiesz kobiet choćbyś nie wiem jak się starał. A teraz zróbmy porządek z łóżkiem i chodźmy spać.
– Pocieszyłaś mnie – westchnął Adam ściągając przy tym prześcieradło, na którym widać było kilka sporych plam -Ale jak na razie jest wspaniale i nie zamierzam narzekać – powiedział i złapał za tyłek ubierającą właśnie koszulę nocną Wandę.
– Ehhh młodość – westchnęła zabierając jego ręce ze swoich pośladków – Na dziś wystarczy, a teraz spać!
Wanda wypowiedziawszy te słowa, zabrała jego poduszkę z tapczanu i rzuciła na swoje łóżko. Zbrojny uśmiechnął się tylko i bez słowa położył się we wskazanym miejscu.
Kobieta wtuliła się w niego zadowolona z tego jak sprawy się potoczyły. Wcześniej miała obawy, bo ostatnio za bardzo się przed nim otworzyła, gdy opowiadała mu o poczęciu Zosi. Coś w niej pękło, jednak szybko doszła do siebie. Teraz nie pozwoliła sobie na słabość. Dużym problemem była jej odraza do spółkowania. Nie spodziewała się, że kiedykolwiek jeszcze dopuści kogoś do siebie. Jednak z zaskoczeniem dla samej siebie odkryła, że z Adamem jest inaczej. Musiała przyznać, że było jej… dobrze. Została jego pierwszą kobietą… Te zwierzęce ruchy kiedy w nią wchodził… Prawie się posikała tak bolało, gdy dźgnął ją na końcu kilka razy, ale ostatecznie o kilka sekund wcześniejszy orgazm musiał złagodzić jej odczucia i nie skompromitowała się popuszczeniem. Chciała, żeby zapamiętał tę chwilę jako coś wspaniałego. Zacisnęła zęby i dała z siebie wszystko, a na końcu nawet się jej spodobało. On był wręcz zachwycony więc czego mogła chcieć więcej? Jej plan musiał się powieść, bo teraz, odkąd mu dała, nie spojrzy już na te wredne rude babska.
Naprawdę polubiła tego chłopaka i zaufała mu, ale gdyby nie daj Boże Adam związał się z tą Jadźką, jaki los czekałby ją i dziewczynki? Owszem, na początku nie miałby serca, żeby je wyrzucić. Ale przecież wiedziała, że miał kontakty i to nie małe. Cóż to więc byłby za problem, żeby załatwił im mieszkanie w Wałbrzychu? I jak one by sobie poradziły? Musiałaby iść do pracy i pogodzić pełny etat z wychowaniem trójki dzieci, a tak jak teraz było zdecydowanie wygodniej. Ten przeklęty diabełek znów się w niej odezwał. Najprościej oczywiście, było dać dupy napalonemu prawiczkowi. Oczywiście nie od razu wpadła na pomysł z seksem. Z początku chciała mu tylko wynagrodzić jego dobroć pokazując to i owo, później nawet pozwoliła mu się wylizać. Jednak przez te sąsiadki musiała pójść na całość. Nikt nie robił nikomu krzywdy, toteż nie czuła się źle z tym postępkiem. Jedyne na co musiała uważać, to żeby nie zajść w ciążę. Jakiekolwiek resztkowe wyrzuty sumienia zamiotła głęboko pod dywan i zasnęła głębokim snem wtulona w Adama…
Tymczasem Hela nie do końca rozumiała, co zobaczyła przez dziurkę od klucza zwabiona dziwnymi odgłosami. Domyślała się jednak, że to te „zakazane sprawy dorosłych”. Ufała matce i wiedziała, że skoro robi to z Adamem, to tak trzeba. Dziwiła się jednak, że nie mogła się oderwać od oglądania tej sceny. Chociaż światło było kiepskie, widziała jak piersi jej matki falują, gdy go dosiadała. Potem gdy wstali i zobaczyła jego męskość, stało się coś dziwnego. Poczuła nieznajomy ucisk w podbrzuszu, a między nogami zrobiło się jej ciepło, a co gorsza jakby mokro. Przestraszyła się tego i chociaż było to dość przyjemne uczucie, uznała, że to kara za podglądanie i poszła spać z wielkim poczuciem winy…
Jak Ci się podobało?