Ziemia
14 marca 2019
12 min
Rozsypane wióry drewna znajdowały się dosłownie wszędzie. Nawet pod prysznicem wydłubywałem drobiny z włosów na klacie, za uszami a nawet spod jajek. Były wszędzie. Ich zapach czułem kładąc się spać i zaraz po obudzeniu. Była to nadzwyczajna odmiana po latach spędzonych pośród kurzu i rudej ziemi. Lasy na Marsie były rzadkością a i nie pachniały tak jak te ziemskie.
Miało to także swoje plusy.
Mniej zapachów powodowało łatwość odróżniania tych, które pojawiały się nagle. Nie miałem wrażenia, by moje zmysły były bardziej wyostrzone niż tutejszych ludzi, był to raczej wynik mniejszego stężenia woni i zapachów. Może stąd zdolności myśliwego było łatwiej przyswajać, a każdy mężczyzna podczas polowania czuł się bardziej jak bestia- drapieżnik. Tutaj natomiast...
Jakoś nie byłem w stanie po roku obcowania na tej planecie przywyknąć do hałasu, zapachów, rozrywki... jedyne do czego przywykłem od razu to whisky.
Ten trunek tak bardzo przypadł mi do gustu, że zacząłem spędzać z nim coraz więcej czasu.
Z początku kończyło się to zemstą Demona Pijaczyny, ale z czasem moja głowa przywykła do codziennej dawki smakowitego nektaru prawdziwych dżentelmenów.
O tak... jeśli chodziło o whisky to byłem prawdziwym dżentelmenem.
Przejeżdżając koło swojego miejsca pracy często zahaczałem o pobliskie piekarnie, tym razem jednak mając dzień wolny i świeżo kupiony motocykl marki Junak – tania wersja marzeń o ciężkim chopperze, udałem się dalej za miasto na małą wycieczkę z zamiarem spędzenia weekendu na kilku szybkich - być może, przygodach.
Nie tylko ze względu na ograniczenia silnika jechałem powoli. Widoki w tej okolicy były nadzwyczaj malownicze. Mimo, że zieleń towarzyszyła w moim życiu już 378 dni, jej intensywne i różnorodne odcienie wciąż zachwycały moje oczy. Przyglądałem się wznoszącym górom i opadającym leniwie dolinom. Polom, gęstym, lasom, łąkom, zagajnikom i sadom, gdzieniegdzie przeplecionymi budynkami, zabytkami i osadzonymi małymi wsiami na styku dziczy i rolnictwa.
Postoje robiłem głównie po to, by się napić i odlać. Jechałem dotąd aż nie znalazłem miejsca, które wzbudziłoby moje zaciekawienie do tego stopnia, aby zatrzymać się tam na dłużej.
Takie miejsce znalazłem dopiero wieczorem. Być może właśnie ta pora i zmęczenie dały górę, albo rzeczywiście urok niewielkiego miasta sprawił, że chciałem na chwilę zwolnić tempo. Przejeżdżając przez liczne wąskie drogi i wjeżdżając w końcu do centrum, minąłem ogromne rondo udekorowane niezliczoną ilością kwiatów i zjeżdżając zaraz za niewielkim centrum handlowym, zajechałem pod uroczą restaurację – jak się później okazało, również pensjonat.
Wieczór był ciepły toteż goście przesiadywali głównie na dworze w ogródku oddzielonym od chodnika wysokimi tujami udekorowanymi w lampki. Wejście do pensjonatu obrośnięte było pnącą różą, która kwitła i zwabiała osy oraz pszczoły. Po zablokowaniu motocykla, wszedłem do środka. Pensjonat wzorował się na stylu... rustykalnym. Białe ściany były nierówne, do połowy obite boazerią z ciemnego drewna o różnych odcieniach i widocznych słojach. Belki pod sufitem były za równo praktyczne jak i pełniły funkcje dekoracyjne. Na ich to wisiały żyrandole z lampami i świecami w starym stylu a także zwinięte w bukiety różnego rodzaju kompozycje ziół i przypraw.
Pomieszczenie składało się jakby z trzech izb połączonych ze sobą pojedynczymi stopniami.
W pierwszym znajdowała się recepcja, toaleta i wąskie drewniane przelotowe schody z ociosanych desek pod jakimi znajdowały się szpary jakby właściciele oszczędzali lub wpadli w ostatniej chwili na pomysł wykorzystania poddasza na potrzeby przejezdnych. Dalej był niewielki hol i dwa dwuosobowe stoliki przyciśnięte do okien.
W kolejnej izbie znajdowała się sala główna wypełniona po brzegi gośćmi. Na samym końcu z tego co udało mi się ustalić z tej odległości, musiał znajdować się pokój VIP. Odgrodzone stoliki wysokimi pieńkami w kolorze pasującym do boazerii zdawały się być puste.
Nie czekając dłużej podszedłem do dziewczyny w recepcji, której wzrok czułem na sobie od chwili przekroczenia progu. Uśmiechnęła się do mnie zalotnie i zagadnęła typowym tekstem dla swojej branży. Wybrałem najbardziej oddalony pokój jaki mogłem, wziąłem klucz, kask i kufry po czym udałem się na górę. Schody były tak wąskie, że na zakręcie ocierałem barami o obie ściany. Momentami szedłem bokiem żeby nie zostawić czarnych smug na białej farbie.
Korytarz również nie należał do szerokich, aczkolwiek był schludny, wyłożony różowym dywanem. Wystrój na górze różnił się nieco od panującego na dole. Tutaj było bardziej przytulnie. Coś w rodzaju mieszkania dalekiej samotnej cioteczki, która miała fioła na punkcie kwiatów i czystości.
Wyciągnąłem klucz i otworzyłem pokój. Był niewielki. Na środku znajdowało się jednoosobowe łóżko, z jednej strony stolik nocy a po drugiej pojedyncza szafa z szufladą na dole. Naprzeciwko szafy stała niewielka toaletka z telefonem i lusterkiem. Pomiędzy blatem a jedynym pakownym meblem w pomieszczeniu znajdowało się podwójne okno przybrane koronkowymi, ciężkimi firankami i grubymi, nieprzepuszczającymi słońca zasłonami.
W pomieszczeniu pachniało kwiatami. Bzem, różą i czymś jeszcze. Ze względu na wielkość pomieszczenia nie przysługiwała mu własna łazienka. Na całe szczęście pokoi na poddaszu było zaledwie sześć i tylko jeden posiadał własną łazienkę. W najgorszym wypadku musiałem dzielić toaletę z ośmioma osobami. Niewiele myśląc, rzuciłem na łóżko swoje rzeczy i zszedłem na dół napić się zimnego piwa.
Czas w restauracji mijał szybko. Przyjazna atmosfera i gwar rozluźniały mimo, że siedziałem przy stoliku samotnie. Nie wiedząc co podziać z oczami, beznamiętnie rozglądałem się wokół dryfując umysłem gdzie indziej. Jednak co i rusz coś sprowadzało moje myśli na ziemię – dręczące poczucie, że ktoś mnie obserwuje zmusiło mnie do poszukania natręta. Ku mojemu zdziwieniu, spojrzenia padały z kilku miejsc. Niespodziewane było jednak to, że ze wszystkich zainteresowanych moją osobą tylko jedna kobieta obdarowała mnie przelotnym uśmiechem. Albo jeszcze bardziej zadziwiający był fakt, że obserwowała mnie tylko jedna kobieta a pozostali byli mężczyznami, którzy jakby rywalizowali ze mną lub oceniali swoje szanse zupełnie bez powodu.
Recepcjonistka szukając sobie chyba zajęcia, obrała sobie mnie na wypełnienie czasu. Nim się obejrzałem restauracja opustoszałą a ja siedząc przy resztkach kolacji i dolewką piwa, obróciłem się tak, by móc swobodnie patrzeć na dziewczynę za ladą. Początkowo dość niewinne spojrzenia zaczęły przeradzać się w coś bardziej prowokującego. Mimo, że ani jej postawa, ani gesty się nie zmieniły, energia jaka mnie uderzała przelatując przez całą długość izby, była przepełniona namiętnością. Ja też tego potrzebowałem. I jeżeli mnie instynkt nie mylił, ten seks mógłby być jedynie zaspokojeniem ludzkich potrzeb i wypełnieniem doskwierającej pustki.
Fantazjując już na temat ciała dziewczyny i tego w jaki sposób mógłbym ciekawie przeżyć dzisiejszą noc, straciłem z oczu nie tylko recepcjonistkę, ale także ostatnich gości. Najwidoczniej urwał mi się film ze zmęczenia. Kark bolał mnie a kiedy mocniej bujnęła mi się głowa do przodu, podskoczyłem na krześle.
- Przepraszam, może zaprowadzę pana do pokoju? – zapytał ktoś nad moją głową a ja grzecznie odsunąłem od siebie kufel i wstałem. Dzięki bogu nie zachwiałem się więcej. Kiepsko byłoby wypaść nawet w obcym mieście na wędrowną pijaczynę, która upija się dwoma piwami.
- Bardzo dziękuję – odpowiedziałem i dopiero spojrzałem w stronę mówiącego. Mężczyzna był chyba jedynym kelnerem w restauracji. Przelotnie widziałem go dzisiejszego wieczoru, ale w żaden sposób nie zainteresował mnie swoją osobą. Najwidoczniej dbając o bezpieczeństwo dziewczyn i nie wiedząc czy aby na pewno podchmielony nie będę się awanturował, odprowadził mnie pod same drzwi sypialni.
- Dziękuję za pomoc, dalej poradzę sobie sam – odparłem zdecydowanie, ale wciąż grzecznie. Moje fantazje spoczęły na niczym. Czekała mnie samotna noc z ręką na penisie i z tą myślą chciałem jak najszybciej walnąć się do łóżka.
- Jeszcze chwilkę, pozwolę sobie wejść na sekundkę – powiedział cicho i wślizgnął się do pokoju przede mną, zajrzał do szafki w której była lodówka, sprawdził jej zawartość, dołożył coś na półkę i wyszedł z pokoju życząc mi spokojnej nocy. Wzruszając ramionami zamknąłem pokój i zerknąłem do lodówki. Cola, woda, małpka wina, trzy batoniki i kartka. Na górnej półce znajdowała się wizytówka z numerem telefonu do recepcji w celu odświeżenia zawartości lodówki. Bezsensu przy tak niewielkiej ilości pokoi.
Zerkając na zegarek, stwierdziłem, że o tej porze łazienkę powinienem mieć w zupełności dla siebie i poszedłem się odświeżyć. Łazienka była duża, prawie taka jak moja sypialnia. Znajdowała się tu duża narożna wanna, szeroki prysznic podłogowy z odpływem w kamyczkach, sedes i podwójna, stylowa umywalka. W rogu łazienki stało sztuczne drzewko bananowca i mini palmy nadając egzotycznego klimatu. Drewniane wykończenia wanny oraz dwóch ścian, powodowały, że wilgoć zostawała na dłużej, tworząc klimat lasów deszczowych. Zupełnie jak podczas moich pierwszych dni na Ziemi.
Przez chwilę patrzyłem na prysznic i wannę, i już miałem wybrać prysznic, gdy stwierdziłem, że nie utrzymam się dłużej na nogach, a jak zasnę – ktoś kiedyś mnie znajdzie. Pozostali goście, nie posiadający łazienkę w swoich pokojach na pewno szybko o tym dadzą znać obsłudze.
Rozebrałem się z ubrań i pozostawiwszy na podłodze gniazdo, odkręciłem kurki i wszedłem do wanny. Woda nabierała się irytująco powoli. Gdyby nie moja „objętość” pewnie nigdy nie doczekałbym się odpowiedniej ilości. Jeżeli prysznic równie entuzjastycznie lał wodę, to lepiej zrobiłem maczając się w tej kałuży.
Zwinąwszy pod karkiem ręcznik, ułożyłem się w wannie i zrobiłem niestety to, czego wolałem uniknąć - zasnąłem.
Sen był plątaniną obrazów tak dziwnych i niespójnych ze sobą, że kiedy poczułem chłodny dotyk dłoni na szyi, wciąż myślałem, że śnię. Potrzebowałem czasu, by zorientować się, że pieszczota ta była jedynie sprawdzeniem, czy jestem żywy. Powoli otworzyłem oczy. Koło mnie przy uchylonych drzwiach stała recepcjonistka. Kiedy wzrok mi się wyostrzył, kątem oka zarejestrowałem stojącego na korytarzu kelnera, który kiwnął głową i zniknął na znak, że jak wszystko jest okej to nie będzie mnie zawstydzał bardziej, zamykając przy tym drzwi, i recepcjonistkę, która zawstydzona uciekała wzrokiem, pomimo swojej jawnej ciekawości, powoli już się wycofując z pomieszczenia.
Nie wlałem do wody żadnego płynu a więc piana nie okryła mnie w strategicznym miejscu. Widziała wszystko. Na pewno zdążyła obejrzeć mnie zanim otworzyłem oczy.
- Wszystko w porządku? Jest pan tutaj ze dwie godziny. Dochodzi szósta rano.
- Tak. Przepraszam. Zasnąłem. Ktoś czeka w kolejce?
- Na szczęście nie. Są w tej chwili wynajęte dwa pokoje: pana i ten z łazienką, więc można by powiedzieć, że ma pan łazienkę do własnej dyspozycji.
- W porządku. W takim razie chodź.
Nim zorientowałem się co robię, wychyliłem się z wanny, sięgnąłem jej dłoń i przyciągnąłem do siebie. Poślizgnęła się i wpadła do wody z pluskiem.
- Ale!
- Ćśś – szepnąłem i zamknąłem jej usta pocałunkiem. Nie wiem co we mnie wstąpiło. Uśpione zwierze obudziło się z rykiem. Momentalnie stwardniałem a wybuch pożądania zawładnął całym mną zmieniając atmosferę w zastraszającym tempie. Dziewczyna nie oponowała. Już po pierwszym pocałunku rozchyliła wargi bardziej i zaczęła odwzajemniać pieszczoty. Jej ruchy wskazywały, że była równie spragniona jak ja. Wręcz głodna bliskości.
Bez ceregieli zdjąłem z niej mundurek firmowy i bieliznę. Dopiero kiedy usiadła na mnie naga, oderwałem się od jej ust i zacząłem podziwiać jej ciało. Krągłe piersi nie były za duże, lecz ich obrys rzucał piękny cień na płaski brzuch. Biodra, miękkie w dotyku, kryły niewielkie pokłady nadwagi dodając jej naturalności i kobiecości. Jędrne duże pośladki aż prosiły się o porządne klepnięcie i obrócenie ich w stronę twarzy. Nie chciałem jej jednak od siebie odrywać. Ręką dotknąłem wnętrza jej uda i wsunąłem palce na łechtaczkę lekko ją drażniąc a potem idąc dalej i wsuwając je w jej wnętrze. Była gorąca i mokra. Śliska rozkosz oblepiła mi pace jak najsłodszy miód.
Odchyliła się jęcząc i odkręciła kran z gorącą wodą. Ta była już zimna i mogła ostudzić nasze zapędy.
Kiedy temperatura zaczęła się gwałtownie zmieniać, na jej ciele wystąpiła gęsia skórka. Twarde sutki zwróciły moją uwagę. Pochyliłem się do niej i wziąłem jeden do ust a drugi w dwa palce podszczypując. Jęknęła wyginając się. Stwierdziłem, ze dłużej czekać nie będą i nie przestając ustami pieścić piersi, ręką rozgrzałem się jeszcze bardziej uderzając w łono dziewczyny. Uniosła się i usiadła na mnie. Jęknęliśmy oboje. Zmęczony i spragniony, przejąłem kontrolę. Trzymając ją za krzywiznę bioder i talii wysuwałem się spod niej a ona rytmicznie zaczęła się na mnie unosić. Tempo było coraz szybsze. Nawet jeśli nikt nie słyszał naszych jęków to na pewno słyszał uderzające o siebie ciała i wylewaną wodę.
Mimo tęsknoty, koniec nie nadchodził. Dziewczyna na skraju szczytowania, pochyliła się do mnie i kąsając skórę na mojej szyi i uchu, pojękiwała do niego cicho, próbując złożyć słowa w zdanie. Nie przestawałem. Nie chciałem słuchać sprzeciwów – chciałem jedynie jej krzyków i wnętrza. Widząc jednak, że jest coraz bardziej zmęczona zdjąłem ją z siebie, nie wiedząc jak i kiedy, wyniosłem bezpiecznie z wanny i oparłem o umywalkę. Zimna porcelana wywołała kolejną gęsią skórkę na jej ciele. Stojąc za nią ustawiłem jej pośladki na wysokości swojego penisa i wykorzystując lustro patrzyłem jej w oczy. Powoli wsunąłem się w nią. Jej twarz się zmieniła. Oczy zaszły mgłą i uciekły do tyłu z rozkoszy. Zamknęła jej otwierając natomiast usta w niemym krzyku. Chciała tego. Wypinając się mocniej i napierając pośladkami na mnie, spowodowała, że przyspieszyłem bardziej. Moje ruchy stały się głębsze i brutalniejsze. Czułem jak dotykam jej końca, jak nie mieszczę się cały a jej miękkie, gorące wnętrze otula mnie coraz ciaśniej. Widziałem jak rękami chwyta się mocniej umywalki chcąc pozostać w tej pozycji jak najdłużej.
Wyzwalając w sobie całkowicie bestię, sięgnąłem do je włosów i pociągnąłem je lekko odchylając jej głowę do tyłu. Jęknęła. Spojrzała na mnie w lustrze, ale nie wyczytałem z twarzy nic co kazałoby mi się zatrzymać. Utwierdzając mnie w tej tezie, jęknęła głośne „tak” i sięgając rękami do tyłu rozchyliła pośladki. Ten olśniewający widok wyrwał z moich ust kilka chrapliwych komplementów, które skwitował nagły i silny orgazm dziewczyny. Czując jak się na mnie kurczy i próbuje uciec przed moimi kolejnymi pchnięciami sam również zacząłem szczytować. Wysunąłem się z niej i dokończyłem dzieła ręką tryskając na pośladki i plecy. Kilka kropel trafiło we włosy i na lustro. Zmęczona z przepięknymi kurwikami w oczach spojrzała na mnie i palcem rozmazała ślad spermy na szybie. Odwróciła się. Chwilę łapała oddech opierając się pośladkami o porcelanę, po czym chwiejnym krokiem podeszła do mnie, założyła mi ręce na szyi i stanąwszy na palcach szepnęła mi do ucha.
- Cieszę się, że możemy znów się spotkać... Gromie.
Znieruchomiałem, na co uśmiechnęła się do mnie zalotnie, wzięła z szafki czysty hotelowy ręcznik i wyszła bezwstydnie z łazienki. Skąd wiedział jak mam na imię? I czy my kiedykolwiek się spotkaliśmy?
Szybko zebrałem swoje rzeczy, starłem pozostałości swojego DNA, owinąłem się ręcznikiem i przemknąłem na palcach do sypialni. Zamknąłem drzwi, wciągnąłem na siebie bokserki i wskoczyłem do łóżka. Sięgnąłem do lodówki wyjmując z niej colę, po czym zerknąłem jeszcze raz na wizytówkę. Odwróciłem ją a moje rozmyślanie na temat recepcjonistki zaczęło składać się w całość.
"Noc Namaszczenia"
Tego poranka nie było mi dane już zasnąć.
Jak Ci się podobało?