Zdjęcia
1 lipca 2018
8 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Była piękna. Leżała na łóżku niczym śpiąca muza, pozwalając jej brunatnym włosom opadać swobodnie na wystające spod kołdry kształtne piersi. Na jej twarzy zastygł uśmiech podobny do tego, który uwiecznił Da Vinci na jednym ze swoich arcydzieł. Mimo zamkniętych powiek wiedział, iż pod nimi znajduję się bezgraniczne morze, któremu nie raz dał się porwać i z którego z trudem uciekał.
Leżała tak obejmując jedną ręką znajdującego się obok niej mężczyznę. Wysoki i szczupły wydawał się wpasowywać idealnie w gusta przytulającej go piękności. Jego krótkie, rude włosy i równie krótka bródka dawały mu pewnego rodzaju zadziorności, której to kobiety często poszukiwały.
Do tego posiadał stałą posadę i sprawny samochód, co stawiało go ponad innych równych mu wiekiem chłopaków. Oferował jej to, czego on nigdy nie był w stanie jej zaoferować.
Był i on.
Stojący nad łóżkiem cichy obserwator przyglądający się pościeli powoli barwiącej się szkarłatnym kolorem. Stróżka krwi wypływająca z jednej z jej pięknych piersi powoli spływała na skraj łóżka, kapiąc rytmicznie na drewnianą podłogę, tuż obok dwóch łusek odbijających promienie porannego słońca, które to wpadały przez na wpół zasłonięte żaluzję.
Echo wystrzału zostało stłumione przez tłumik nałożony na broń, którą trzymał tak mocno, że pobielały mu knykcie. W magazynku zostało pięć naboi, co dawało mu szansę na rozładowanie drzemiących w nim emocji, zmieniając romantyczny motyw morderstwa ukochanej w krwawy mord żądnego zemsty niedojrzałego chłopaka.
Z dwojga złego wolał wybrać opcję pierwszą, gdyż doceniał artyzm całej tej sytuacji, a z pięciu naboi wystarczył mu jeden, aby wszystkie problemy odleciały bezpowrotnie, ginąc pod cichym hukiem wystrzału.
Dźwięk strzału już dawno zamilkł, gdy w oddali pojawił się odgłos tak niechętnie odbierany przez społeczeństwo. Krzyk problemów i katastrof- dźwięk policyjnej syreny. Policja pojawiła się po dziesięciu minutach. Na szczęście drzwi do mieszkania były otwarte, co pozwoliło im na dotarcie na miejsce zbrodni bez większych problemów. W pokój czuć było odór śmierci, która z kosą w ręku stała i przyglądała się martwym ciałom. Z ironicznym uśmiech wpatrywała się w mdlejącego policjanta, który aby uniknąć ponownego spotkania ze swoim obiadem, musiał wyjść na korytarz, pozostawiając w ten sposób policjantkę samą. Ta dziwnie zafascynowana całym zajściem odłożyła krótkofalówkę, nie zwracając uwagi na dochodzące z niej pytania, po czym rozpoczęła swoje własne dochodzenie. Pomijając dwoje kochanków, przyklęknęła przy ciele chłopaka trzymającego pistolet. Oczy znajdujące się tuż pod zmasakrowanym od strzału czołem, pełne były bólu i tęsknoty trwającej przy nim mimo jego śmierci. Zaprzeczając prawom fizyki, na jego policzku zatrzymała się pojedyncza łza, jakby czekając, aż ktoś ją zauważy, aż ktoś pojmie, jakie emocje towarzyszyły potencjalnemu zabójcy i samobójcy. Policjantka przyglądała się jej , gdy ta powoli, jakby wiedząc, że jest już obserwowana, pokonała swoją ostatnią drogę, spływając po policzku i kapiąc na ziemie. Wszechświat chciał, że owej ziemi nie napotkała, a rozprysła się na kupce zdjęć leżących obok ciała. Policjantka niepewnie sięgnęła w ich kierunku, podnosząc je i powoli przeglądając.
Zdjęcie pierwsze
Było ciemno, lecz ich droga rozjaśniana była wewnętrzną radością z kolejnego spotkania.
Padał deszcz, mocząc ubrania biegnącej przed siebie pary. Pędzili bez celu, szukając schronienia przed ulewą i bawiąc się przy tym niemiłosiernie. Dwoje uśmiechniętych ludzi, trzymając się za ręce, wbiegło pod miejscowy most, znajdując upragnione wytchnienie od strumieni spływających z mrocznego nieba. Rozradowani rzucili się sobie w ramiona i dając sobie soczystego całusa oparli się o siebie głowami. Stali tak nie bacząc na otaczających ich świat. Byli poza nim. Nie słyszeli pędzących samochodów i przechodzących obok nich ludzi. Niczym rzeźba trwali w czymś, co na pozór mogło wydawać się szczęściem. Chwile mijały, a oni starali się, aby żadna z nich nie była stracona.
Żeby każda z nich przepełniona była obecnością tej drugiej osoby. Nie wiedząc kiedy, deszcz przestał padać, pozwalając im na wyjście spod mostu i ruszenie do jednego z ich domów. Po drodze coś ich zatrzymało. Był to aparat trzymany w jej ręce, który skierowany został w kierunku ich roześmianych twarzy. Ona zrobiła charakterystyczny dziubek, a on robiąc głupią minę, wywalił swój długi jęzor i wyszczerzył się jak małe, szczęśliwe dziecko. Zamknął oczy, a w jego uszach zabrzmiało ciche...
Pstryk.
Policjantka starła krew ze zdjęcia i podświadomie je obróciła, jakby miała tam znaleźć odpowiedź na trapiące ją pytania. Zamiast niej zobaczyła parę liter układających się w krótkie i proste zdanie: „Masz, na zgodę”. To wszystko zwieńczone było dwukropkiem i nawiasem układającym się w kształt uśmiechniętej buźki.
Zdjęcie drugie
Trwali w pocałunku. Ich nagie ciała stykały się ze sobą tworząc jedność. Tworząc piękny obraz kochającej się pary. W powietrzu unosił się zapach namiętności i pożądania, odwiecznie towarzyszący ich związkowi. Emanowali czymś, co nie ma definicji, a co posiada nazwę. Emanowali miłością, która znalazła odzwierciedlenie na zdjęciu chwilę po tym, gdy zadziałał samowyzwalacz.
Pstryk, pstryk...
Zdjęcie trzecie
On się postarzał, a ona dojrzała. Na jego twarzy pojawił się pierwszy zarost, a na jej większa ilość makijażu. Nie zmieniło to jednak ich podejścia do życia. Ponownie uśmiechnięci stali, wsłuchując się przy tym w szum Polskiego morza i skrzeku latających nad nimi mew. Plaża była pusta, co spowodowane było typową, jesienną pogodą, dlatego na horyzoncie oprócz nich, nie było nikogo.
Fale dobijały do brzegu, chcąc zaznać wolności i uwolnić się od jarzma morza, lecz gdy w ich głowach rodziła się nadzieja, ta niszczona była przez ciągnącą ją ku sobie wodę. Parę razy dotarły do ich stóp, mocząc ich wysokie glany i przyprawiając o wybuchy śmiechu. Fale któryś raz z kolei uderzyły o buty, prosząc je o pomoc, lecz w odpowiedzi otrzymały jedynie krótkie, ciche...
Pstryk.
Zdjęcie czwarte
Leżeli. Byli zmęczeni, lecz nie mogli zasnąć. Trzymając się za ręce obejmowali coś, co skutecznie im w wymarzonym spaniu przeszkadzało. Był to psiak. Chociaż psiak to za małe słowo, jak na gabaryty tego zwierzaka. Był to pies pełną, smutną gębą, gdyż owy okaz dzięki swojej pięknej mordce i szklanych, brązowo-błękitnych oczach, wydawał się być wiecznie przygnębiony. Leżał tak razem z nimi, merdając swoim ogonem i gubiąc sierść dookoła, irytując tym samym przytulającego go chłopaka. Pech chciał, że gdy w pokoju rozniosło się ciche...
Pstryk.
Przez okno wpadły promienie popołudniowego słońca, zmuszając wszystkich do przymrużenia powiek i zepsucia wcześniejszego zamysłu zdjęcia.
Zdjęcie piąte
Piąte zdjęcie było inne. Nie było na nim żadnego z nich. Nie było jej pięknych ust i piwnych oczu, nie było jego wiecznego uśmiechu, nie było nawet smutnego pyska ich ukochanego psa. Było coś innego. Przedmiot. Rzecz, która miała jej pokazać, jak bardzo ją kochał i ile był w stanie dla niej poświęcić. Nie był duży. Ledwo mieścił się na jej wskazującym palcu. Srebrny, bez większych dodatków, nie licząc małego, ale jakże pięknego bursztynu na jego czubku. Malutki idealnie pasował do skromnego opakowania znanej firmy jubilerskiej. To wszystko podsumowane było krótkim liścikiem opierającym się o małe pudełeczko. Jego treść mówiła: „Kocham Cię”.
Wpatrując się w to potężne zdanie kliknęła przycisk, uruchamiając lampę błyskową.
Pstryk.
Zdjęcie szóste
Pociąg pędził przed siebie mijając pola pełne rolników, zielone łąki i lasy, które po wczorajszym deszczu zaroiły się niezliczoną ilością grzybów. Widok za oknem zmieniał się jak w kalejdoskopie, fascynując siedzącego przy oknie chłopaka. Ten wpatrzony w polskie krajobrazy nie spostrzegł, gdy obok jego twarzy pojawił się bilet. Wejściówka na jeden z nielicznych festiwali muzycznych, który zaciekawił ich swoim repertuarem. Siedząca naprzeciwko chłopaka dziewczyna przepełniona radością i energią krzyknęła – Uśmiech! – Po czym nie czekając na reakcje swojego chłopaka zrobiła zdjęcie.
Pstryk.
Zdjęcie siódme
Słońce grzało niemiłosiernie, okrywając swoimi promieniami całą plaże. Miejsce to roiło się od turystów chcących spędzić czas z rodziną bądź w towarzystwie swoich znajomych. Oni nie należeli do żadnej z tych grup. Nie byli rodziną, przynajmniej jeszcze, a słowo „znajomi” nie oddawało relacji, która zaistniała między nimi ponad dwa lata temu. Leżeli skąpani w blasku słońca, raz po raz zerkając w kierunku pałętającego się dookoła nich psa. Był to dzień jeden z nielicznych, gdy mieli okazję spędzić go w całości ze sobą. Od kiedy pochłonęła ją praca, mieli problem, żeby gdziekolwiek wyjść, nie mówiąc już o beztroskim opalaniu. Czas wydawał się stać w miejscu, jak woda wypełniające jezioro, nad którym się rozłożyli. Mogliby tak leżeć do końca świata, a przynajmniej on mógł, gdyż oprócz jej towarzystwa nie pragnął niczego więcej. Ucieszył się, gdy zobaczył lądujący w jej rękach aparat. Chciał zachować tą chwilę, która niczym ptak miała niedługo odlecieć w siną dal.
Usiedli na kocu. Chłopak przechylił głowę, a ona opuściła na oczy swoje wielkie okulary słoneczne. Tym razem pstryk nie nastąpiło. Zostało zagłuszone tłumem ludzi przechodzących za ich plecami.
Zdjęcie ósme
Z każdym kolejnym zdjęciem w głowie policjantki rodziły się pytania. Czemu tak szczęśliwa para skończyła w taki nieszczęśliwy sposób? Czemu delikatny dotyk radości i szczęścia zamienili na szorstkie pieszczoty śmierci? Czemu... Policjantka odruchowo otarła mokry policzek. Nie wiedziała, co wzbudzało w niej takie emocje, a może wiedziała i tak bardzo się bała do tego przyznać?
Może spotkało ją coś podobnego, albo słyszała już podobne historie? Może była wrażliwa, a może to widok trójki martwych ludzi, przed którymi było całe życie, sprawił, że jej kamienne serce rozpadło się na milion kawałków, pozostawiając marny, wrażliwy organ napędzający krew w jej żyłach?
Tyle pytań, a odpowiedzi żadnej. Beznadzieja tej sytuacji nakazała jej wyciągnięcie kolejnego zdjęcia w poszukiwaniu ciągu dalszego ich historii. Niestety. Zawiodła się. Ostatnie zdjęcie było niczym innym, jak czarnym tłem. Było puste. Jakby wszelkie wcześniejsze zdjęcia sprowadzały się do jednej wielkiej nicości. Jakby wszelkie szczęścia i radości zostały pochłonięte przez czarną dziurę samotności i marności. Jakby... Niewidoczna dla niej śmierć położyła swoją kościstą dłoń na jej ramieniu.
Otarła jej łzy i w ciszy wyprowadziła z pokoju, w którym wszelkie historie dobiegły końca.
Jak Ci się podobało?