Zasłużona kara
13 czerwca 2009
11 min
Stało się. Nie myślałam, że tek to wyjdzie, cóż w ogóle nie myślałam. Wiem będziesz bardzo zły na mnie. Nie chciałam sprawić Ci mój Panie zawodu, ni przykrości, ale tak jakoś to wyszło. Wiem kara będzie sroga. Boże spraw abym ją jakoś przetrwała dla Niego Mego Pana. Spraw, aby poprzez mój ból, cierpienie i strach dała radę zmyć swą winę. Spraw, aby Mój Pan zadając mi ból, czół satysfakcję podczas sprawiania i oglądania mego cierpienia. Pragnę, aby na koniec, po wszystkim podszedł do mnie i powiedział, że mi wybacza.
Przyszedłeś do domu. Widzę, że już wiesz, że jesteś na mnie bardzo zły. Nic nie mówisz tylko chodzisz i patrzysz na mnie. Widzisz mój strach, niepewność i żal, że Cię zawiodłam. Zastanawiasz się co ze mną począć. Mówisz mi, że się na mnie zawiodłeś, że jeśli ja nadal chcę z Tobą być to mam z pełną pokorą przyjąć Twą karę. Przypominasz mi opowiadanie, które na samym początku naszej znajomości napisałam dla Ciebie. Opowiadanie pełne fantazji, bólu i cierpienia. Opowiadanie to miało na celu uzewnętrznienie mych skrytych fantazji, pragnień. Których nigdy wcześniej nie doświadczyłam, ani też nie odważyłam się ich spisać. Wtedy to pisząc o nich nie wiedziałam jakie odczucia mogą wywołać, jaki ból, strach i bezradność. Był to zbiór nierealnych dla mnie, na tamten czas fantazji. Boję się z każdą chwilą co raz bardziej. Staram się sobie przypomnieć co, też ja tam powypisywałam. Jednak wiem, że cokolwiek bym tam nie napisała, to i tak pragnę poprzez ból i cierpienie odzyskać Twą przychylność dla mnie.
Mówisz mi, że od teraz na czas trwania kary dla mnie nie ma rzeczy nie do wytrzymania. Mówisz, że zasłużyłam na srogą karę. Mówisz, że będziesz mnie karał dopóki nie uznasz, że na zawsze zapamiętam swój błąd i skutki jakie on mi przyniósł.
Zabierasz mnie do łazienki. Karzesz się rozebrać, wchodzimy pod prysznic. Myjesz mnie i siebie, ze słowami, że nie chcesz mnie dotykać, mnie takiej brudnej. Choć wiesz, że czekając w strachu na Ciebie Mój Panie umyłam się, aby być gotową na to co nastąpi. Szorujesz mnie ostrą w dotyku gąbką. Karzesz mi uklęknąć i wziąć Twego penisa do ust i sprawić, że Twój nektar zapełni moje gardło. Robię to z ochotą. Czekasz, aż skończę, po czym wychodzimy spod prysznica i nas wycierasz. Mnie trzesz mocno szorstkim w dotyku ręcznikiem sprawiając, że skóra staje się coraz bardziej zaczerwieniona i wrażliwsza na dotyk. Karzesz mi stanąć na czworaka, tuż przy prysznicu z tyłkiem wypiętym w jego stronę. Karzesz mi zamknąć oczy i ich nie otwierać. Słyszę jak coś szykujesz, jak chodzisz w tę i z powrotem, do pokoju i do łazienki. Wtem czuję jak wkładasz mi wężyk od prysznica do tyłka. Przytrzymujesz i włączasz wodę. Czuję jak mnie wypełnia. Czuję ból i strach, wszak w ten sposób nie odmierzysz bezpiecznej ilości wody. Ustawiam się w rozkroku, aby brzuch mi się nie opierał o uda. Ty nie przestajesz wlewać we mnie wody. Nie zwracasz uwagi na moje jęki i stękania. Gdy, już myślę, że nie dam rady więcej wody przyjąć, Ty zakręcasz kran. Po czym wchodzisz we mnie do tyłka i mnie ostro i brutalnie posuwasz. Czujesz jak woda we mnie otula Cię. Ja czuję tylko ból, przepływ wody i staram się powstrzymać mdłości. Wiem, że tak szybko nie skończysz, przecież dopiero co miałam Cię w ustach. Nie wiem ile to trwało, ale wreszcie czuję, że dochodzisz i strzelasz we mnie. Wstając mówisz, że mam dalej czekać w tej pozycji i trzymać zaciśnięty tyłek. Ty sam obmywasz się. Wracasz, prowadzisz mnie do ubikacji, tam pozwalasz mi się wypróżnić. Po czym znów ustawiasz mnie przed prysznicem i ponownie napełniasz wodą. Czuję, że tym razem więcej wody we mnie weszło. Wkładasz we mnie jakiś przedmiot, abym ruszając się nie zgubiła wody. Następnie obwiązujesz mnie linką wokół pasa, a do niej dowiązujesz linkę, która ma przejść między nogami. Nie wiedzieć czemu nie zawiązujesz jej z przodu. Karzesz mi zacisnąć tyłek i wyprowadzasz mnie z łazienki do pokoju na dalszą część kary.
Nakazujesz mi usiąść na brzegu stołu, tak aby jedynie niewielka część mych bioder znajdowała się na stole. Kładziesz mnie na plecach. Jest strasznie nie wygodnie zaciskać tyłek z tym czymś i wodą. Przywiązujesz mi ręce po bokach do nóg stołu. Następnie zakładasz mi na twarz opaskę na oczy, w uszy wkładasz zatyczki, abym nic nie słyszała. W ten oto sposób odebrałeś mi wzrok i słuch. Wynikiem czego wywołujesz we mnie rosnący strach. Znikasz, nie czuję Cię przy sobie. Wracasz, coś wkładasz mi do cipki, po czym wkładasz chyba wibrator i przywiązujesz mi nogi do nóg stołu. Zawiązujesz również z przodu linkę, ta którą wcześniej z tyłu dowiązałeś. Czuję jak dociągasz ją wpychając przedmioty we mnie. Czuję jak coś zaczyna mnie piec wewnątrz. Czuję jak dowiązujesz mój tułów do stołu. Chwilę słuchasz mych jęków i błagań o łaskę. Gdy moje jęki nasilają się kneblujesz mnie. Wychodzisz z domu o czym ja nie wiem. Czując to straszne pieczenie próbuję zgadnąć, co też we mnie włożyłeś. Jedyne co mi przychodzi do głowy to kawałek ponacinanego imbiru. Nie ma Cię, albo jesteś, nie wiem. Ja pomału odchodzę od zmysłów, z każdą chwilą myślę, że już nie dam rady więcej znieść. Nie wiem, tracę przytomność, czy budzę się, czas się wlecze. Wnętrze ciśnie, piecze, pali, ból, cierpienie łączą się z rozkoszą. Nie wiem czy kilka chwil upłynęło czy godzin.
Zaczynam myśleć, że mnie tak porzuciłeś, że mnie już nie chcesz, i że mi nie wybaczysz. Nie chcę Cię stracić, jesteś dla mnie wszystkim, jak nikt na tym świecie. Nauczyłeś mnie żyć, nauczyłeś cierpieć i znosić ból dla Ciebie. Nauczyłeś mnie dawać Ci radość, nauczyłeś mnie ufać. Do tej pory nie potrafiłam się do nikogo przywiązać. Ludzie byli i przemijali robiąc miejsce w mej pamięci innym na kolejny etap życia. Z Tobą Mój Panie, Przyjacielu jest inaczej. Nie potrafię sobie wyobrazić sytuacji, że Cię przy mnie nie ma. Że już mnie nie chcesz.
Wtem czuję, że mnie dotykasz. Wróciłeś, nie porzuciłeś mnie. Nie wiem czy byłeś tu cały czas i patrzyłeś na mnie. Z resztą to nie ma znaczenia ważne, że jesteś teraz. Odwiązujesz mnie od stołu, zwlekasz z niego i gdzieś ciągniesz. Nie mam już praktycznie sił na nic. Wciąż czuję palenie, ból i niemożliwe wręcz wypełnienie. Odwiązujesz linkę z krocza i wyjmujesz przedmioty oraz zatyczki z uszu. Karzesz mi się wypróżnić. Robię ta z ochotą. Podczas wypróżniania, czuję jak palące soki z cipki rozlewają się po całym kroczu. Czuję nowy ból i pieczenie. Nie wiem czy to coś palącego (imbir) wypadło czy nie. Ty zabierasz mnie pod prysznic i tam płuczesz mą cipkę do momentu, aż się uspokajam, aż przestaje palić.
Wyprowadzasz mnie z łazienki po wysuszeniu, po czym nakazujesz mi stanąć wyprostowana. Czuję jak czymś owijasz mi piersi. Później dowiaduję się, że to linka, aby uwydatnić biust. Zdejmujesz knebel i dajesz mi się napić wody, po czym znów go zakładasz. Dajesz mi też 10 minut na odpoczynek. Ty w tym czasie znów coś szykujesz. Ja boję się myśleć co dalej będzie. Co jeszcze jest przede mną. Mam cichą nadzieję, że to koniec lub też koniec kary jest już blisko.
Prowadzisz mnie do stołu. Mówisz, że przyszedł czas na karę. Ja jestem zdziwiona i zaskoczona. To co dopiero się wydarzyło nie było karą? Znów kładziesz mnie na stole i do niego przywiązujesz ręce. Nogi podnosisz i starasz się przywiązać łydki do ud, po czym tuż przy kolanie zawiązujesz kolejne linki, które odciągają mi uda na boki. Te linki związujesz pod stołem ze sobą. Tak jestem wyeksponowana z obolałymi piersiami i kroczem i czekam na KARę.
Znikasz, słyszę, że coś szykujesz. Nie widzę co to , więc mój strach i niepewność rosną. Czuję zapach środka odkażającego. Przecierasz nim moje piersi. Następnie znów zatykasz mi uszy. I znów nic nie widzę, nic nie słyszę i nic nie mogę powiedzieć. Kojarzą mi się trzy małpki, które czasami symbolizują tzw. "idealną" kobietę. Czuję ukłucie na lewej piersi, boli strasznie. Po tym pierwszym ukłuciu przychodzą następne. Gdy myślę, że już nie dam rady więcej znieść, gdy już nie mam sił płakać Ty kończysz. Wiem, że cokolwiek zaplanowałeś zrobić i tak to zrobisz. Wiem, że zasłużyłam na karę. Ale wiem, też, że gdybym mogła się zasłonić i obronić to bym pewno tak zrobiła. Chyba nie jestem masochistką, ale chcę sprawić mojemu Panu, radość, swym bólem i oddaniem. Nigdy bólu nie lubiłam, ale silniejsze od tego jest chęć i potrzeba ofiarowania go w darze dla swego Pana. Czuję, że stajesz między moimi nogami. Wpadam w panikę, bo przecierasz me krocze spirytusem. Czuję jak czymś ciepłym smarujesz mnie tam, po czym coś przykładasz i przyklepujesz. Nie wiem co to i co teraz wymyśliłeś. Zostawiasz mnie, nie czuję Twej obecności przy mnie. Wtem czuję, że stoisz przy mnie, dotykasz mnie. Znów czuję ból na piersiach. Później dowiaduję się , że to były igły. Wyciągasz je, ruszając nimi tak, aby zadać dodatkowy ból. Po wyjęciu wszystkich odkażasz ponownie piersi. Dotykasz moich ud, dotykasz mnie. Dziwne, ale czuję jakby podniecenie, ale przecież w tym całym bólu nie ma miejsca na takie odczucia. Gubię się w swych odczuciach, rozluźniam się. Wtem, czuję jak coś ze mnie zrywasz, czuję rozlewający się ból. To zadaje kłam uczuciu rozkoszy. Czuję wszechogarniający ból całego krocza, ud potęgujący się raz za razem, gdy coś ze mnie zrywasz. Nie mam już sił, to tak strasznie boli. Później dowiaduję się, że ta maść, którą mnie smarowałeś to był wosk do depilacji. Rany, gdybym to przewidziała to bym się tam ogoliła. Jednak Ty wiesz, że niechętnie to robię, bo zawsze po mi jakieś krosty wyskakują.
Przemywasz mnie, odkażasz. Sprawdzasz czy już tam nie ma włosków. Te co pozostały wyrywasz pęsetą. Zaczynam znów się w duchu modlić o koniec. Czuję Jakbyś coś zapalił. Orientuję się, że to świece, gdy kojarzę zapach. Zastanawiam się po co to. Jednak nie musiałam długo się zastanawiać. Czuję jak coś piekącego pokrywa mi piersi, sutki, brzuch i schodzą niżej. Wiję się, ale nie mam jak i dokąd uciec, aby uniknąć kolejnego bólu, kolejnych kropel. Przeszedłeś niżej, bo czuję, jak wosk pokrywa uda, wargi, łechtaczkę. A wydawało mi się, że nie mogę już płakać. Myliłam się. Ból jest straszny. Nie wiem już co mnie najbardziej boli, piersi czy cipka. Nie wiem który fragment kary zadał mi najwięcej bólu. Nie wiem ile jeszcze mi przyjdzie znieść dla Ciebie, abyś mi wybaczył i zakończył karę. Do tej pory nigdy nie zdarzyło się, abyś mnie tak długo męczył, abyś tak wiele rodzajów sposobów zadawania cierpienia stosował. Przestajesz, albo ja straciłam świadomość.
Wracasz i czuję znów straszny ból piersi, ból odbierający resztki oddechu i świadomości. Po nim przychodzą kolejne razy, fale cierpienia. To Ty czymś wymierzasz mi chłostę na piersiach. Przestaję je czuć, już mi wszystko jedno kiedy to się skończy, wszystko mnie boli, czuję się jakbym straciła resztki swego "ja". Chyba ręką zgarniasz wosk, ale nie jestem tego już pewna. Ból jest wszechogarniający. Kiedy uznajesz, że wystarczy odchodzisz. Dajesz mi chwilę na odpoczynek. Dla mnie ona mija niezauważenie. Dotykasz mnie. Wyjmujesz knebel i spuszczasz się w moje gardło. Po czym znów mnie kneblujesz. Chyba odszedłeś.
Wracasz, a swój powrót obwieszcza mi rozrywający ból łechtaczki, cipki i ud. Teraz chłoszczesz moje krocz, w ten sposób odkruszając wosk. Kolejne razy padają raz za razem, a Ty nie masz dla mnie litości i wciąż nie kończysz. Chyba na moment przerwałeś, ale ból mnie już nie chce uwolnić z swych macek i nawet nie zauważam przerwy. Czuję jakby mnie rozrywano. W pewnym momencie tracę już na dobre przytomność. Nie wiem, czy przerwałeś, już nic nie czuję, nie ma mnie.
Budzę się w łóżku. Nie wiem czy to był sen, sen wyjątkowo brutalny. Czy to działo się naprawdę. Boję się poruszyć i sprawdzić. Zastanawiam się. Jeśli to sen to przypomniał mi czasy, kiedy to miewałam podobne sny, gdy ból, rozkosz, uległość i chęć służenia komuś pozostawały w sferze fantazji i nieziszczenia. Wiem, że nie mogę tak w strachu leżeć, więc próbuję przewrócić się na bok. W tym to momencie czuję straszny ból całego ciała. Teraz wiem, że to nie był sen. Ty mój Panie nachylasz się nade mną i przytulasz mnie. Mówisz, że mi wybaczasz tamten błąd, że już go nie ma i znów jestem Twoja. Mój ból, cierpienie, łzy i strach zmyły winę w Twym sercu.
Teraz zadajesz mi pytanie: Czy specjalnie to zło wyrządziłam, aby dać Ci pretekst do sięgnięcia po stare opowiadanie, abyś mnie ukarał i abym swym cierpieniem i oddaniem sprawiła ci rozkosz?
Nie wiem co odpowiedzieć. Cokolwiek bym nie powiedziała to w pewnym wymiarze może to być źle odczytane.
PS: Należy tu nadmienić, że nie wiedziałam o tym, że ciągle mnie filmowałeś. Moja kara została uwieczniona na filmie ku przestrodze innych mych wybryków. Zacząłeś kręcić od pierwszego wprowadzenia mnie do pokoju. Od zdarzenia z imbirem. Pokazałeś mi ten film, gdy znów popełniłam jakiś błąd. Po obejrzeniu go zapytałeś się mnie, czy tak bardzo chcę to powtórzyć i tym samym sprawić Ci przyjemność. Poprzez umożliwienie ponownego sięgnięcia do starego tekstu. Zapomnianego, a jednak wciąż tkwiącego w mej głowie bólu, cierpienia, zwątpienia i dumy, że to przetrwałam i, że nadal z Tobą Mój Panie, Przyjacielu jestem. I tak jak wtedy nie wiem jakiej odpowiedzi Ci udzielić. Ty śmiejesz się widząc moją twarz, pełną strachu i rozterek. Mimo wszystko cieszę się, ze wtedy zasłoniłeś mi oczy, twarz.
Jak Ci się podobało?