Zakazana miłość (I)
20 marca 2012
9 min
KIDA
Mam na imię Kida, a dokładniej Kidagakash. Sama nie rozumiem za co rodzice pokarali mnie takim bezsensownym imieniem. No, ale u mnie w rodzinie dziwne rzeczy są normalne. Czemu? Bo świat i ludzie przesiąknięci są magią. Ja jestem nią nasączona jak gąbka.
Pochodzę z plemienia Tyberian. Stare plemię zamieszkujące lasy w okolicy miejscowości Seal Beach. Plemię pochodzi tak właściwie znad brzegów Amazonki, ale z czasem przenieśliśmy się tu, z powodu braku dostępu do cywilizacji. Czemu jesteśmy nietypowi? Już tłumaczę.
Tysiące lat temu moi przodkowie toczyli bitwy z siłami zła. Wódz plemienia wiedząc, że nie mają szans na pokonanie wroga zwrócił się z prośbą do ducha - opiekuna przyrody - o pomoc. Ten zgodził się na to tylko i wyłącznie pod jednym warunkiem. Jedyna córka wodza zostanie jego żoną. Przywódca plemienia zgodził się, bo co innego miał zrobić. Duch tchnął w mieszkańców wioski ducha zwierzęcia. Tak oto powstali ludzie tygrysy. Tyberianie pokonali wroga. Córka wodza wyszła zamaż za wybawcę wioski.
I co niby się tak pięknie kończy? A właśnie, że nie! Teraz my - ludzie żyjący w XXI wieku - musimy cierpieć. Duch tak zapatrzył się w swoją ukochaną, iż nie odebrał od ludzi ich tajemniczych zdolności.
Jedni będą pewnie uważać, że to super sprawa zamieniać się w gigantycznego kota. Nie dla mnie. W plemieniu są tylko dwie kobiety - koty: ja i moja przyjaciółka Esta. I mój pech sprawił, że to ja otrzymałam specjalne kocie zdolności. Jestem tygrysem albinosem. Taka maść zdarza się raz na trzy tysiące lat. Ten zaszczyt powiązał się również z moim pechowym zamążpójściem. Mój kochany ojciec obiecał moją rękę przyszłemu przywódcy plemienia. Koszmar!
Na szczęście na razie mogę normalnie chodzić do szkoły. Jedyne co odróżnia mnie od moich rówieśników jest nietypowe imię i dziwny kolor oczy. Mają barwę bursztynową. Gdy szłam do pierwszej klasy szkoły podstawowej wzbudziłam wielkie zainteresowanie w szkole. Wszyscy dziwili się, że mam taki kolor oczu. No i wyróżniała mnie jeszcze uroda. Miałam jasne włosy z ciemniejszymi pasemkami i końcówkami. Drobno zbudowana. Nikt by nie pomyślał, że tak naprawdę jestem krwiożerczą bestią!
JARED
Uwielbiam przesiadywać nad rzeką i wpatrywać się w księżyc. To jedyne co mnie interesuje. Siedząc tak czuję się po prostu normalny. Rzadko mogę się tak poczuć. Szczególnie od kiedy przeszedłem przemianę. Od tamtej pory muszę pomagać rodzinie w łowach i patrolować teren.
My wilkołaki już tak mamy. Ja - Jared - musiałem pogodzić się z tym, że nigdy nie będę jak inni. Teraz mamy kupę roboty. To wszystko przez to plemię Tyberian.
Kiedy żyliśmy sobie spokojnie, dopóki oni się tu nie sprowadzili. To było ładne dwieście lat temu więc nie mogę tego pamiętać, ale legendy dokładnie to opisują.
Zaczęły się walki o terytorium i pożywienie. Zginęło wielu przedstawicieli naszej rasy i och rasy. W końcu doszło do zawarcia paktu. Oni zajmują jedną część lasu a my drugą. Między terytoriami rozciągała się mała przepaść. Ten to wkroczy na terytorium drugiego może zostać zabity.
To przymierze miało zakończyć wszystkie spory. Pomimo tego nadal dochodzi do niesnasek między plemionami: Urukczaki - moim i Tyberian. Dlatego nadal pilnujemy naszych terytoriów. Tyberianie wybijają naszą zwierzynę i rujnują ziemię uprawną. Grożą nam rozpętaniem wojny. Ale my się nie damy. Nie boimy się tych kociaków. Mogę nas co najwyżej podrapać.
KIDA
Pamiętam, że od zawsze toczymy wojnę z plemieniem wilkołaków. Nie wiem jak wyglądają w ludzkiej postaci, ale przyznam strasznie mnie to ciekawi. Nie chcę się jakoś przechwalać czy coś, ale ludzie tygrysy uchodzą za najpiękniejsze istoty magiczne. Nie tak jak w bajkach piszą wróżki... przecież wróżki nie istnieją! Co innego smoki, czarodzieje. Kolejny absurd – czarownice - rodzice wciskają kit swoim dzieciom aby były grzeczne. Straszne! Co ludzie robią z nas - magicznych istot. W każdym razie, wojna trwa od zawsze i raczej wątpię żeby się skończyła. Niby to oni pierwsi mieszkali na tych terytoriach, ale nam też coś się należy.
Najbardziej przeraża mnie myśl, że mogę chodzić do szkoły z jakimś wilkołakiem, a ja nawet bym o tym nie wiedziała. Do szkoły, gorzej jakby do klasy. Jestem nie najgorszym uczniem, ale i nie najlepszym. W klasie jest jeszcze jeden uczeń, który przewyższa mnie wiedzą. Jared ma niesamowitą wiedzę i jest zabójczo przystojny. Wiem że nie będę mogła mieć - jak to ludzie mówią - chłopaka, ale on jest naprawdę przystojny. Jego brat Caleb też jest ładny, ale nie aż tak. Jared ma około 190 cm, jego kruczoczarne włosy podkreślają równie czarne oczy. Dobrze zbudowany, zawsze ubrany w dresowe spodnie, bluzę z kapturem i pomarańczowo czarne buty skate. Taki luzak z sąsiedztwa. Gdyby tylko był mojej rasy. Niestety nie jest.
JARED
Zastanawiam się czy tygrysy chodzą do mojej szkoły. Nigdy nie widziałem tygrysa. W sensie, że jako człowieka. Dwa razy już miałem do czynienia z tygrysem. Pojedynek jeden na jeden. Raz wygrałem raz przegrałem. Tak już bywa.
A wracając do szkoły jestem najlepszym uczniem, chociaż pewnie tego po mnie nie widać. Jest jeszcze jedna dziewczyna, która też się dobrze uczy. Jest bardo ładna. Drobno zbudowana blondynka z bursztynowymi oczami. Strasznie się podoba mojemu bratu. Parę razy próbował zagadać, ale jakoś mu nie szło. Nic dziwnego, takie dziewczyny nie mają chrapki na takich jak my. Chociaż parę dziewczyn wzdycha na mój widok. Niestety one mnie nie interesują. Co innego Kida. Już parę razy chciałem nawiązać rozmowę, ale zabrakło mi odwagi. Tak już bywa jak się jest takim tchórzem.
***
KIDA
Obudziłam się o brzasku. Promienie złocistego słońca wpadały przez okno. Przeciągnęłam się leniwie i wyjrzałam przez okno. Jak co sobotę moi bracia siedzieli już na polance przed domem i grali w pokera. Ach ci faceci.
Ubrałam się w pośpiechu w moje ulubione czarne, krótkie spodenki zakrywające niewiele więcej niż majtki. Do tego czerwona bokserka. Na nią ubrałam pomarańczowe bolerko zapinane na zamek, a szyję ozdobiłam chustą po mojej prababci. Gdy się ubrałam zeszłam na dół na śniadanie. W kuchni stała moja ciocia Esmeralda. Powitała mnie i nałożyła mi jeszcze gorącej jajecznicy.
- Reszta już jadła - zapytałam
- Oczywiście. Wstali dużo szybciej niż ty - uśmiechnęła się do mnie serdecznie i wyszła z kuchni. Zjadłam przynależną mi porcją bogatego w witaminy śniadania i zaczęłam się zastanawiać. Nie chciałam wychodzić na zewnątrz do tych koczkodanów. Nienawidzę jak się patrzą na mnie wzrokiem pełnym pożądania. Ale nie miałam wyboru musiałam tam iść.
Na moje nieszczęście akurat mieli przerwę w grze i wlepili swój okropny wzrok prosto we mnie.
- No, no Kida! - zagwizdał - Co za wygląd. Od samego patrzenia robi mi się gorąco.
- Alan, zamknij nie wyparzoną mordę - na moje szczęście grał z nimi mój starszy brat. Kristof. - Minimum szacunku do kobiet. Nie zapominaj sobie, że to moja siostra.
- No nic nie poradzę na to, że masz gorącą siostrzyczkę. Może jeszcze twój ojciec zmieni zdanie co do jej przyszłości. - wyszczerzył do mnie swoje długie śnieżnobiałe kły. Ni miałam ochoty odpowiadać na jego zaczepki.
- Idę na patrol.
- Iść z tobą - zaoferował się Kris
- Nie dzięki pójdę sama.
Nie odwracając się ruszyłam w stronę lasu. Gdy byłam już w połowie drogi zaczęłam się zmieniać w tygrysa. Najpierw głowa potem tułów a na końcu łapy. Cała przemiana trwało to około trzy sekundy.
Zaczęłam biec przez las ile sił w moich gigantycznych łapach. Biegłam około piętnastu minut aż dotarłam do brzegu przepaści , która rozdzielała terytoria dwóch plemion. Z powrotem przybrałam ludzką postać. Promienie słońca przebijały się przez korony drzew. Zrobiło mi się gorąco. Zdjęłam chustkę. Nagły powiew wiatru wyrwał mi ją z ręki i zaniósł na drugą stronę przepaści. Bez namysły zmieniłam się ponownie w tygrysa i przeskoczyła na druga stronę. Przybrałam postać ludzką i podniosłam z ziemi zabłocona chustę.
- No tak! Tylko tego mi brakowało - mruknęłam do siebie wytrzepując moją zgubę. Za swoimi plecami usłyszało odgłos łamania gałęzi. Odwróciłam się i zamarłam. Tuż za mną stało dwoje wilkołaków. Nie wiedziałam co robić. Jeżeli stali tam dość długo widzieli kim tak naprawdę jestem. To byłby koniec. Teraz mają prawo mnie zabić.
Zbliżyli się jeszcze bardziej. Serca waliło mi jak młotem. Jeden z nich był biało czarny z błękitnymi oczami. Drugi zaś był biało brunatny. Oczy miał czarne jak moje myśli jakie przepływały mi przez głowę. Ale to nie trwało długo. Pierwszy odbił się tylnymi łapami od ziemi i skoczył na mnie. Był tak ciężki że nie mogłam ustać na nogach. Przygniótł mnie swoim ciężarem. Podczas upadku uderzyłam głową o wystający obok kamień.
JARED
Dzień zaczął się normalnie. Szybki prysznic. Śniadanie w pośpiechu i wyjście na zwiad. Tym razem przypadło to mnie i Calebowi. Transformację zrobiliśmy przed wejściem do lasu żeby było bezpieczniej. Ruszyliśmy mozolnie do pracy. Szliśmy rozglądając się na wszystkie strony. A wtedy zobaczyłem ją... Kide. Spojrzał w korony drzew i zdjęła z szyi barwną chustę. Poryw wiatru wyrwał ją z jej drobnej rączki i przeniósł na drugą stroną mini wąwozu. Chciałem jej pomóc, ale wtedy stało się coś czego się w ogóle nie spodziewałem. Ona zmieniła się w... TYGRYSA?! Przeskoczył z gracją przez przepaść jakby to był rów przydrożny. Zmieniła się znowu. Schyliła się i podniosła brudną chustę z ziemi. Caleb zaczął się do niej skradać. Nie mogłem zostać w tyle. Podążyłem za nim. Gdy byliśmy jakieś pięć kroków za nią ona się obróciła. Widziałem strach w jej oczach. To jak na nas parzyła. Myślała o tym ile widzieliśmy. Czy widzieliśmy kim tak naprawdę jest. Wiedziałem co musimy zrobić. Naszym obowiązkiem jest unieszkodliwić wroga. Tak też Caleb zrobił. Skoczył na nią swoim wielkim cielskiem. Ona o dziwo się nie broniła. Upadła bezwładnie na ziemię uderzając swoją małą głową o kamień. Straciła przytomność.
- O kurwa! - wyrwało się z ust Caleba, gdy przybraliśmy ludzka postać. - Czyli to ona jest tygrysem. Nigdy bym tego nie powiedział.
- Ja też nie. W takim razie Kristof też jest tygrysem. Nie możemy dać po sobie tego poznać. Gdybyśmy dali, oni też by się dowiedzieli kim jesteśmy - pouczyłem brata.
- No przecież wiem. Ale ona piękna nie. - popatrzyłem na biedną Kidę leżącą bezwładnie na zimnym gruncie. Z jej głowy sączyła się cienka strużka krwi. Chciałem ja podnieść, przytulić.
Nagle z drugiej strony wąwozu moich uszu dobiegły ledwo słyszalne odgłosy biegnącego zwierzęcia.
- Zmywamy się. To pewnie reszta tych kiciusiów - poparłem Caleba. Zmieniliśmy się w wilki i pognaliśmy w stronę domu. Cały czas myślałem o Kidzie. O jej pięknych włosach splamionych krwią.
Jak Ci się podobało?