Wymiana Mam (I). Pierwszy trening
1 stycznia 2013
18 min
Ola nie wyglądała na zwyczajną "matkę Polkę". Fakt, jej życie sprowadzało się w dużej mierze do: praca, dom, dzieci, ale nie rezygnowała ze swej kobiecości. Ubierała się stonowanie, ale zawsze dbała, by jej krągłe kształty były zauważalne pod ubraniem. Dyskretny makijaż podkreślał naturalną urodę.
Miała zresztą dosyć istotny powód. Od czasu do czasu monotonię codziennego życia przerywała spotkaniami z poznanym przypadkowo instruktorem pływackim. Nie były to częste spotkania i miała po nich zawsze wyrzuty sumienia. Ale przychodził znowu ten dzień i... ulegała czułym słowom pełnym pożądania jej.
Ten dzień nie zapowiadał niczego niezwykłego. Jak zwykle wróciła lekko zmęczona z pracy i chciała sobie odpocząć przy kawce i ulubionym serialu. Jednak to, co się stało przerosło jej największe oczekiwania.
- Mamo – w drzwiach swojego pokoju pojawił się nastoletni Mateusz. Miał bardzo strapioną minę. – Czy możesz na chwilę przyjść do mnie?
- Oj, daj mi chwilę spokoju. Dopiero z pracy przyszłam.
Jednak Mateusz ciągle stał w drzwiach.
- Myślę, że lepiej jednak jak przyjdziesz – usłyszała Ola, ale zajęta wieszaniem płaszcza nie zwracała na to uwagi. Dopiero dalsza część zdania sprawiała, że ją zmroziło. – Chyba, że tu pogadamy o... lekcjach pływania?
Ola spowolniła swe ruchy. Na jej czole pojawiła się kropelka potu. Lekko wpadła w panikę, ale przecież jeszcze nic takiego nie usłyszała. Może była tylko zbyt przewrażliwiona? Jednak nie chciała czekać za długo na wyjaśnienie sprawy. Wolnym krokiem, starając się nie okazywać zdenerwowania, ruszyła powoli w stronę pokoju Mateusza.
- Tak kochanie? – zapytała głaszcząc go przy wejściu. – Co się stało, skarbie?
Usiadła wygodnie na materacu jego łóżka. Czekała pełna nadziei, że tylko ją tak nerwy ponoszą. Jednak pierwsze usłyszane słowa pozbawiły ją jej.
- Wiem o wszystkim. O trenerze, o tym, co robisz tacie. – Jego mina była pochmurna, a słowa wypowiadał z wyrzutem.
- Ale o co chodzi?
- Czy mam mówić w szczegółach? – zapytał.
Ola opuściła głowę zmieszana. Czułą się winna. Nie wiedziała, co na to powiedzieć. Schowała tylko twarz w dłoniach i westchnęła.
- Ty i tak tego nie zrozumiesz – powiedziała w końcu.
- Nic nie muszę rozumieć – odparł Mateusz.
Ola podniosła wzrok.
- Powiesz tacie? – zapytała. Zebrała się w sobie i spokojnym tonem powiedziała – wiesz, jak to się może skończyć.
Mateusz odwrócił się z dłońmi skrzyżowanymi przed sobą.
- Nie po to chcę z tobą porozmawiać. Jest jeszcze coś.
W pokoju zapanowała cisza. Ola zastygła w oczekiwaniu.
– Wiesz... mama Jarka, tego, co go nie lubisz. Co cię na Śmingus-Dingus oblał wiadrem wody i co chodziłaś na skargi do jego rodziców, że cię specjalnie w windzie zaciął. Kojarzysz? – Mateusz nie czekając kontynuował – ona także nie zachowuje się dobrze. – Znowu zapadła cisza.
Ola nie miała pojęcia dokąd ta rozmowa zmierza. Chciała wiedzieć, na czym stoi.
- I co w związku? – zapytała nieśmiało.
Mateusz zbierał się w sobie. Patrzył w okno jakby chciał uciec myślami. Ale jednak jakaś siła pchała go dalej.
- Jak byłem z nim na basenie kiedyś, to jego mama też tam była. Jak ona wyglądała w tym stroju... ja od tego czasu o niczym innym nie marzyłam tylko zobaczyć ją bez niego. I ona chyba widziała jak na nią patrzę i tylko uśmiechała się z zadowoleniem.
- Ale co to ma wspólnego ze sprawą do cholery! – Ola niecierpliwiła się lekko. – Mów, o co chodzi.
Mateusz odwrócił się zbierając na odwagę.
- Bo Jarek też teraz rozmawia ze swoją mamą i... on także pragnie zobaczyć ciebie na golasa – w końcu z siebie wyrzucił.
Oli opadła szczęka.
- Że co!? – Gorączkowo zbierała w sobie myśli. W końcu wydusiła – co ty sobie myślisz smarkaczu?
- No właśnie... myśmy sobie ustalili... że doprowadzimy - Mateusz trochę zaczął się jąkać – że on chce żebyś ty z nim cała goła raz spała, a jego mama będzie ze mną. To znaczy, to ja bym ją chciał tak bardzo sam całą rozebrać.
Ola nie wiedziała, co się dzieje. To chciała wstać i dać Mateuszowi w twarz, to znowu wracało do niej poczucie winy i że to przez nią takie głupoty chłopakom się w głowie zalęgły. Starała się pozbierać w sobie. Wstała łapiąc oddech. I przytuliła Mateusza.
- Weź takich głupot nie gadaj. Wiem, że nawaliłam, już się nie będę się tak zachowywać - przytulała go głaskając po głowie. – To moje zachowanie tak cię musiało zaboleć, że aż w głowie takie rzeczy ci się pojawiają. Ale już będzie dobrze. Już mama będzie dobra. Zapomnimy, co narobiłam i wszystko się ułoży. Kocham cię. Nic nie powiesz, bo wiesz jak to się skończy, a mama już będzie dobra.
Mateusz wtulony w miękkości mamy nie dziwił się Jarkowi, że tak bardzo chciałby też je poczuć. Chwilę tak trwał, jednak w końcu wyrwał się z jej rąk.
- Za późno – powiedział. – Obiecaliśmy sobie, że jak któraś mama będzie nieposłuszna, to ten drugi doniesie. On na pewno doniesie. Bo on nawet rano specjalnie stał na dole, żeby pomoc ci zakupy wnieść i ciebie pooglądać, żeby zobaczyć, co go czeka. I po tym on idzie w zaparte.
Rzeczywiście, Jarek rano stał przy wejściu i patrzył na nią takim dziwnym wzrokiem, że aż się lekko skuliła. Zdziwiło ją, że był tak miły i zaproponował pomoc z siatkami. Nie zniechęciło go nawet to, że pół drogi musiał wysłuchiwać wykładu na temat szacunku dla starszych, którego mu czasem brakowało. Teraz już wiedziała, dlaczego koniecznie chciał iść z tyłu. Chciał dokładnie pooglądać, co go czeka, łobuz! A potem jeszcze na koniec czekał, aż obróci się do niego przodem, zanim oddał siatki. I jeszcze ten jego wzrok, skanujący ją z góry na dół. Ola teraz już wiedziała, co było w tym wzroku. Ona głupia, nieświadoma cieszyła się, że ma okazję małolata w końcu postrofować i wzbudzić respekt, a on w tym czasie najzwyczajniej w świecie, wodząc wzrokiem po jej krągłościach delektował się przyszłymi przyjemnościami. Ola poirytowana rozmyślała na temat poranka, a Mateusz opuścił wzrok i cichszym tonem, jakby się wstydził, kontynuował:
– Ja też już o niczym innym nie mogę myśleć, tylko o tym, jak pani Jola będzie z gołą pupą słuchała się mnie. I się macie nie golić tam na dole, bo chcemy, żebyście były jak dorosłe kobiety i... – głos mu się lekko załamał – ...chcemy na przykład poczesać was tam. To znaczy każdy z osobna. – Jak widać chłopacy już dokładnie przedyskutowali wiele szczegółów, nakręcając się nawzajem przy okazji.
"Ojej" - pomyślała Ola, wyobrażając sobie, że ten nieznośny łobuz Jarek czesze ją tam na dole i aż przeszły ją dreszcze. Usiadła zrezygnowana.
- Ej chłopaki, chłopaki ... - ciągle kręcąc głową z niedowierzaniem. - Nieźle wam się w głowach przewróciło.
- Jest jeszcze coś - niezrażony Mateusz nieubłaganie kontynuował. Wyciągnął dłoń, na której był niewielki strupek.
- Co ci się w rękę stało? – Ola na ułamek sekundy znowu była matką, która z troską patrzy, czy jakaś krzywda nie dzieje się jej synowi, ale momentalnie powróciła do rzeczywistości.
– Bo żeśmy z Jarkiem złożyli uroczyste przyrzeczenie krwi, że jak któraś z mam będzie nieposłuszna i zdenerwuje tym nieposłuszeństwem, to momentalnie dzwonimy do ojców, żeby zakablować, co zrobiłyście. I jest to uroczysta przysięga Bractwa Niedźwiedzia, której nie sposób złamać. – Ola patrzyła na Mateusza, jakby nie wierząc, że takie bzdury wygaduje. Jednak kolejne słowa ją zmroziły i sprawiły, że rzeczywiście poczuła realizm całej tej sytuacji. - Zbliża się godzina trzecia. I będzie pierwsze zadanie dla was. Będziecie musiały do nas zadzwonić nawzajem. Znaczy się, że mama Jarka zadzwoni pierwsza i ma czas do trzeciej, żeby pokazać swoje posłuszeństwo, bo jak nie, to ja będę musiał od razu ją zakablować. – Mówiąc to spuścił wzrok, jakby trochę z poczuciem winy. A potem ty będziesz musiała zadzwonić do 15:10. Zaraz po niej. Albo go zdenerwujesz i on zadzwoni momentalnie do taty. A tu masz na kartce, jak masz zacząć rozmowę.
Mówiąc to wyciągnął z kieszeni pomiętą kartkę z jakimś napisem naskrobanym długopisem. Niektóre słowa były pokreślone, inne popoprawiane kilka razy. Ogólnie wyglądało to, jakby było robione bardzo amatorsko, gdzieś w piwnicy. Ale i tak Ola nie mogła wyjść ze zdumienia, jak to wszystko było przygotowane. Pewno z wypiekami na twarzy tygodniami planowali jak osiągnąć cel. Ola domyślała się, jak wielka musi być determinacja w młodych chłopcach, gdy hormony zaczynają buzować, by spełnić takie pragnienia. I gdy tylko taka możliwość pojawiła się w zasięgu ręki, to mało co mogło ich powstrzymać. Jeszcze nie w pełni pojmowała sytuację.
- Ja chyba śnię – wyszeptała Ola. Bezsilnie usiadała na kanapie i oparła czoło o dłonie. – Ale was pokręciło!
- A teraz czekam na telefon – powiedział Matusz – ma jeszcze 2 minuty. A jak nie, to wybieram numer do jego taty. I nie musisz się tak patrzeć na mnie. Wiesz, że to wasza wina i zasługujecie na to – dokończył Mateusz, jakby usprawiedliwiając siebie. Ale najgorsze było dla Oli to, że jakąś tam rację miał.
W pokoju zapanowała taka cisza, że słychać było niemal każdą sekundę. Zostało jeszcze pół minuty i coraz smutniejszy Mateusz, patrząc na swą bliznę przypominającą o przysiędze, sięgnął po telefon i zaczął szukać w kontaktach numeru do taty Jarka. Gdy nagle jego aparat zabrzęczał.
- Tak? – Mateusz odezwał się do słuchawki, odbierając połączenie i dając na głośnomówiący. Po drugiej stronie panowała cisza. Po chwili lekko zdenerwowany kobiecy głos w słuchawce odezwał się.
- Mateusz?
- Tak. Pani Jola?
W słuchawce zapanowała znowu cisza. Po chwili jednak lekko łamany kobiecy głos odezwał się znowu jakby czytał coś z kartki:
- Bo ja bym chciała cię poprosić, żebym mogła przyjść do ciebie i dostać klapsy w tyłek za to, że donosiłam na ciebie. Czy pozwalasz? Tylko, że na gołą pupę. A potem chciałam zostać, żebyś mógł mnie pooglądać nago.
- Ojej – Mateusz złapał się za głowę – karteczki się pomyliły! – na jego twarzy pojawiła się konsternacja. Ale po chwili zebrał się w sobie i odezwał się do słuchawki – To Jarek wymyślił dla mojej mamy, pani Jolu. Sorki, się poknociło. Ale bo pani miała zapytać, bo pani jak była na plaży, to takie czarne włoski z kostiumu spod majtek pani wychodziły. I się pani miała zapytać, czy może pani przyjść do mnie, żebym mógł sprawdzić, czy ma pani już dobrze przystrzyżoną fryzurkę. A potem, żebym mógł panią ułożyć do snu i usypiać głaskając po niej.
- Ty mały zboczeńcu, co ty sobie wyobrażasz! – Mateusz usłyszał sygnał przerwania połączenia. Nie zastanawiając się, zaczął wybierać numer do taty Jarka. Chwilę nikt nie odbierał, a po chwili w słuchawce usłyszał męski głos.
- Kto tam?
Mateusz już miał się odezwać, ale zadzwonił telefon mamy. Była to pani Jola, która bardzo chciała, by przekazać go Mateuszowi.
Chłopak rozłączył się i z nieufnością przyłożył do ucha telefon mamy. Tym razem głos Joli był o wiele milszy.
- Sorry, Mateusz... poniosło mnie trochę. To się nie powtórzy. Jest ok?
- Zobaczymy, czy jest ok. Ma pani mi coś do powiedzenia?
- Tak, tak Mateuszu – kontynuowała, starając się być miła i nie drażnić go - bo ja chciałam, żebyś mi włosy sprawdził.
Mateusz nic przez chwilę nie mówił. Po chwili sucho odezwał się:
- Proszę się bardziej postarać, pani Jolu. Bo ja nie czuję się zadowolony i chcę czy nie chcę, będę musiał przysięgę Bractwa Niedźwiedzia spełnić.
Jola zaczęła kontynuować z większym zapałem.
- No tak. Wiesz, jest taka sprawa, Mateuszu. Chciałbym, żebyś sprawdził, czy jestem dobrze przystrzyżona na... - Jola zawahała się.
- Cipce? – Mateusz był zadowolony, że przeszło mu to słowo przez gardło. Jego zadowolenia nie zmącił nawet karcący wzrok jego mamy, gdy usłyszała to słowo. Jola nie odzywała się, wiec Mateusz powtórzył mocniejszym tonem, z rozmarzonym wzrokiem – pani cipce??
- ...mojej cipce – w końcu przeszło to przez jej usta – tak, oczywiście na mojej cipce... Mógłbyś to dla mnie zrobić? Tak choć trochę. Rzucisz okiem i powiesz, a jak będziesz chciał, to lepiej sprawdzisz. Co ty na to?
Mateusz postanowił się trochę zemścić za jej wcześniejsze zachowanie.
- No nie wiem, czy to wypada dorosłej kobiecie takiemu chłopcu i to jeszcze koledze syna pokazywać swoją cipkę. Pani Jolu...
- Eee... no weź, co ci szkodzi?
Mateusz chwilę się zastanawiał, ale jego oczy coraz bardziej się świeciły.
- A zrobi pani takie ciasto dobre jak na urodziny Jarka? A może fajnie by było, jakby pani je robiła w tym małym fartuszku? Tylko żeby nic innego pani nie miała na sobie. I jak będzie dobre ciasto, to w nagrodę podwinę ten fartuszek i sprawdzę dokładnie. – Mateusz już całkiem zapomniał o sprzeczce i wkręcił się w tę uroczą rozmowę.
- Tak, tak, oczywiście. Świetny pomysł. Ale jak powinnam przystrzyc? Jak najlepiej do mnie pasuje? Żebym nie dostała bury. Bo nie lubię być karana przez kolegów syna. – Jola chyba poczuła, że trochę zapędziła się – A czy twoja mama słyszy naszą rozmowę? - w jej głosie dało się odczuć zawstydzenie.
Mama Mateusza słuchała tego z przejęciem. Nie był pewna, ale coś jej się zdawało, że pani Jola rzeczywiście także w jakiś sposób zaangażowała się w rozmowę. Co gorsza, jej samej, kiedy tego słuchała, uda się zacisnęły. A gdy pomyślała, że będzie musiała podobną rozmowę z Jarkiem odbyć... i w przyszłości może nie tylko rozmowę... to aż na chwilę wstrzymała oddech.
Tymczasem Mateusz kontynuował.
- Tak, słyszy dokładnie każde pani słowo. A wracając do fryzurki, jeśli pani prosi o wytyczne, to tak: w środku loczki na jednakową długość, ale żeby trójkącik został. Tylko na bokach, tam gdzie zgięcie ud, ma być na goło całkiem. Tam dokładnie sprawdzę. Bo jak będzie źle, to za karę... - Mateusz był niemal rozanielony.
- Tak? – głos pani Joli zdradzał dziwne emocje – w jaki sposób będę ukarana ?
- To za karę ja będę musiał pani poprawić – Mateusz, niesiony fantazją, która na dodatek miała stać się realna, kontynuował. – Tylko że to będzie na czworaczkach i od tyłu. Na stole pani będzie musiała na czworaczki wejść, a ja od tyłu tam poprawię.
- Ach... ale to straszne... ja nie wiem, czy dam radę to znieść – kontynuowała pani Jola –będę miała całą pupę otwartą... - po chwili dodała – Pani Ola może ci wytłumaczy, jakie to straszne dla kobiety, nawet jeśli jest kobieta tak posłuszna jak ja.
- Spokojnie... przywiążę pani kostki do nóg od stołu, żeby nie mogła pani zacisnąć ud – Mateusz patrząc w sufit już całkiem odleciał. - Ale o tym porozmawiamy kiedy indziej. Bo jeszcze moja mama musi odbyć rozmowę.
- Tak, oczywiście. Dziękuję bardzo Mateuszu za zalecenia. i... - wstrzymała na chwilę głos – Jest ok? Nie dzwonisz nigdzie?
- Tak. Nie zadzwonię... Jestem zadowolony – powiedział i rozłączył się.
Mateusz oddał telefon mamie. Ta ciągle siedząc i obgryzając paznokcie, trzymała kurczowo aparat i wpatrywała się w niego. Widziała dokładnie, co się stanie, jak nie zadzwoni. Desperacko potrzebowała czasu, którego nie miała. Ciągle gryząc paznokcie, patrzyła na zegarek jak nieubłaganie mijają sekundy.
Mateusz stał i przyglądał się jej. Wiedziała, że przed chwilą mama Jarka musiała dokładnie to samo przeżywać. Ale doszło do niej, że tak czy siak nie ma żadnego wyjścia. Że nie ma na co czekać, tylko musi wybrać numer do tego małego gnojka i się przed nim płaszczyć. Choć było jeszcze trochę czasu, nie miała zamiaru czekać i wybrała numer.
- Ech... coście nawymyślali – powiedziała kiwając głową do Mateusza i przyłożyła słuchawkę do ucha. Chciała choć spróbować przejąć inicjatywę.
- Witaj Jarku – powiedziała zanim chłopak zdążył się odezwać.
- Dzień dobry pani Olu – po chwili pełnego oczekiwania milczenia usłyszała - co mi pani chciała powiedzieć?
- No właśnie, z tego, co wiem, pomyliliście karteczki – powiedziała spokojnym tonem Ola. Po drugiej stronie panowała cisza. – Nie możecie przecież wymagać niemożliwego? Ja się staram, ale to nie moja wina, że wam się poplątało. Prawda? – czuła, że chyba udaje jej się trochę wytrącić smarkacza z rytmu, żeby się pogubił.
- Tak... ma pani rację... - Ola uśmiechnęła się lekko, gdy to usłyszała i poszła za ciosem.
- Tak więc widzisz, że nie da się tak nagle, na szybko, bo się wszystko miesza...
- Ale da się - przerwał jej Jarek – mam tu na laptopie fotki jak się pani całuje z tym trenerem. W zasadzie to są w mailu na adres pani męża. A ten mail właśnie puściłem. Fotki są w dużej rozdzielczości, więc dużo zajmują i trochę potrwa wysyłanie, ale ja mam szybki internet. To lepiej jak się pani pośpieszy, to zdążę jeszcze przerwać. To jeszcze będziemy rozmawiać o karteczkach?
Na czole Oli pojawiła się kropelka potu, a w jej oczach dało się zauważyć panikę.
- To jakaś paranoja. Ależ Jarek – powiedziała pośpiesznie gorączkowo myśląc – po co ciśnienie podnosić, nie lepiej porozmawiać o... klapsach? - milczenie w słuchawce tym razem było bardzo złowrogie, więc dodała - ... na moją pupę? – Jarek dalej się nie odzywał, a w głowie Oli szalały myśli. Czuła wściekłość na tego małego gnojka, a jednocześnie strach przed konsekwencjami tego maila ze zdjęciami. Jednak po chwili strach wziął górę nad wszystkimi innymi emocjami. I jedyne, czego pragnęła, to by jego przyczyna zniknęła w tym momencie. Za każdą cenę. Zaczęła mówić spokojnie do słuchawki. – Wiem, że rano patrzyłeś na mój tyłek. Prawda? Ładnie porusza się pod spódnicą? Jak go chcesz ukarać? Dłonią, a może pasem?
- Pasem – usłyszała tylko jedno słowo w słuchawce.
- Dojdziemy do porozumienia – nie słysząc odzewu kontynuowała - wiesz, że to możliwe i tak będzie. Proszę... daj mi szansę. Chcę być twoja grzeczną dziewczynką – mówiła coraz bardziej gorączkowo do słuchawki. Ale słuchawka znów milczała, a czas leciał. Na koniec w desperacji rzuciła – Jarku, proszę no... proszę... chcę tego bardzo. – I rzeczywiście, przez chwilę pragnęła tego, gdy jawiło jej się to jako ostatnia nadzieja na ratunek, byle by tylko zniknęło to nieznośne napięcie związane z wysyłanym właśnie mailem.
- Oki, przerwałem – powiedział – bo ja tak lubię zawsze patrzeć na panią z okna jak pani wraca z zakupami i rozmyślać, co bym pani robił, gdyby Pani była taka milutka jak teraz. I dlatego ta ostatnia szansa. Oczekuję inwencji. Jest już pani milutka, prawda?
- Tak, jestem - powiedziała kładąc dłoń na czole. Widziała go nieraz jak dokuczał innym dzieciakom na dworze, często uciekając się do rękoczynów, przez co wiele razy zakazywała Mateuszowi się z nim zadawać. Wielu kolegów i koleżanek po prostu się go bało, a teraz, teraz... teraz mógł sobie bezkarnie gnębić ją. I nawet nie chciała myśleć, co ją może czekać z jego strony. Zrezygnowana dodała – Już jestem milutka, Jarku.
- A pani teraz siedzi czy stoi?
- Siedzę – odpowiedziała pośpiesznie Ola.
- To niech pani wstanie.
Ola bezwiednie powstała, trzymając kurczowo słuchawkę przy uchu. Była tak zafrasowana rozmową, że nie zauważała Mateusza, który ją obserwował.
- Stoję – odpowiedziała pośpiesznie.
- Jeeeaaa, super. – Jarek był najwyraźniej w świecie podekscytowany, że pani Ola spełnia jego polecania.- i niech panie teraz położy sobie dłoń na pupie. – Ola spełniła momentalnie. – Patrzyłem rano, jaka fajna pełna jest... czuje pani?
- Tak... oczywiście, czuję.
- A po co jest taka fajna, pełna?
- Żebyś... - zastanawiała się chwilę gorączkowo – żeby dobrze służyła tobie do karania mnie?
- Dalej, dalej – głos Jarka był wniebowzięty.
- I miękka jest – kontynuowała Ola zapamiętale, mając w pamięci, ile kosztowało ją zanim przekonała gnojka do anulowania tego maila – Żebyś mógł pasem ją karać bez obaw, że coś się jej stanie.
- O, jaka pani słodziutka - Jarek był najwyraźniej w świecie zadowolony – już jest pani dobrą dziewczynką. Ale za wcześniejsze donosy i łażenie ze skargami kara się należy, prawda?
- Tak, tak... oczywiście. Powinnam klapsy dostać w moją pełną pupę, żebym się nauczyła. – Ola gorączkowo starała się nie podpaść już w niczym Jarkowi. Pomyślała że potem będzie się martwić jak z tego wybrnąć – I chciałabym prosić, żebyś ty to mi zrobił.
- Nie ma sprawy – dało się słyszeć głos chłopca w słuchawce. – A jak pani zawsze marzyła, żeby klapsy dostać? Bo wszystkie kobiety o tym marzą. Tylko radzę bez kłamstw! Jak?
- Na... czworaczkach – nieśmiało szepnęła do słuchawki.
- Tak, tak – Jarek się podjadał. - To teraz tam niech pani wejdzie na czworaczki i przyjmie taką pozę, w jakiej pani chce dostać naukę.
Ola pośpiesznie ułożyła się na łóżku na czworaczki i wypięła pupę.
- Pupę ładnie wypięła pani? – zapytał Jarek.
- Tak... tak, sama wypięłam bez ponaglania zanim jeszcze spytałeś – Ola gorączkowo ciągle starała się przypodobać Jarkowi.
- I uda rozsuń jak dla trenera - powiedział bezczelnie Jarek.
– Tak, oczywiście - nie czekając na ponaglanie rozsunęła uda. - Teraz mam uda rozsunięte i pupę wystawioną na karę. Czy tak jest ok? Czy spódnice mam podwinąć?
- O jak miło... sama słodycz - odezwał się Jarek zadowolony z obrotu sprawy – Teraz jeszcze nie trzeba podwijać. Ale... pewno wkrótce się zobaczymy.
- Tak, oczywiście – Ola pośpiesznie powiedziała do słuchawki. – Dziękuję za przyszłą karę dla mnie.
Dopiero gdy usłyszała sygnał odkładanej słuchawki, pojęła swoją sytuację. Była na czworaczkach, spełniając potulnie zachcianki kolegi syna. Na dodatek Mateusz, w ciszy, lekko zdezorientowany, patrzył na nią, co ona wyprawia. To, jak wypina tyłek na polecenie lub nawet bez, jak dziękuje za kary. Gdy doszło to do Oli, momentalnie zrobiła się czerwona. Niezgrabnie wstała z łóżka syna i poprawiając swą obcisłą spódnicę, zakłopotana swoim zachowaniem, przewracała oczyma.
- I lekcje masz odrobić! – powiedziała po chwili i wyszła.
cdn
Jak Ci się podobało?