Wszystkich Świętych, dwa znicze

11 listopada 2019

10 min

Skoro wolicie Drodzy Czytelnicy mieć wszystko w jednym kawałku, proszę uprzejmie :)

Proszę również o kolejne uwagi. Ich spełnianie jest dla mnie przyjemnością i nauką :)

Marta wybrała się na cmentarz późnym wieczorem. Nie chciała, żeby widziano, na jakich grobach zapali dwa znicze, które właśnie włożyła do torebki. Coraz mniej ludzi kręciło się przy grobach. Przechodząc przez ciasną furtkę otarła się o dwóch mężczyzn – typów spod ciemnej gwiazdy. Jeden miał szramę na czole, drugi jakiś dziwny, tajemniczy tatuaż nad okiem. „Pewnie kryminalista”- pomyślała. Nie chciałaby ich spotkać w głębi cmentarza, zwłaszcza w północno-zachodnim rogu, świecącym pustką. Niegdyś chowano tam samobójców i zbrodniarzy, więc nie cieszyło się to miejsce popularnością. Nawet chodziły słuchy, że całkiem niedawno zgwałcono tam dwie kobiety. Plotka mówiła, że spotkało to Wiktorię – studentkę polonistyki – sympatyczną, wysoką blondynkę o nieco piskliwym głosiku. Marta przypomniała sobie dziewczynę biegnącą za autobusem w nadto wysokich szpileczkach i nadto rozkloszowanej spódniczce… Dla obserwujących mężczyzn musiała wyglądać arcyseksownie. Czyżby tym razem to ona miała być dogoniona…? Wyobraziła sobie młodą polonistkę piszczącą na cmentarzu, gdzie nikt nie mógł jej usłyszeć, a potem popiskującą rytmicznie, gdzieś między chaszczami a starymi grobami.

Druga plotka mówiła o pani Grażynie. Marta znała ją doskonale, bo to matka jej uczennicy. Wyśmienicie pamięta ją z wywiadówek, zawsze elegancko ubrana, ze starannym makijażem i wydatnym biustem. Wyważone opinie wyrażała głosem miłym i stanowczym. Pamięta, że na ostatnim spotkaniu była w dopasowanej spódnicy i białych kozaczkach. Dobiegała od niej woń niezwykle ponętnych, kwiatowych perfum…

I to ją miało to spotkać??? Marta czuła rodzaj strachu, ale ku swemu zaskoczeniu, także spore podniecenie… Wyobraziła sobie te białe kozaczki wysoko w górze... ponad grobowcem, obcisła, elegancka spódnica nie stykała się już z wysokimi cholewkami tych seksownych bucików. No i jej obfite piersi... brutalnie gniecione przez jakichś wynaturzeńców...

Pierwszy grób. Profesor Wincenty… 58 lat… Jakże miło go wspominała… Nieustannie przesiadywała u mistrza, pożyczała od niego książki. Mogli rozmawiać godzinami o historii i… poezji. Pan profesor był maniakiem fraszek. Szczególnie ukochał Sztaudyngera.

Pamięta, jak pierwszy raz zacytował fraszkę historyczną:

„Kolumb, jak wiemy, odkrył Amerykę,
Historia wspomina go czule.
Jam odkrył więcej, odkrywszy Ludwikę,
Bo naraz obydwie półkule.”

Pamięta jak zaczerwieniła się to słysząc… On trochę lubił ją zawstydzać, a ona lubiła być zawstydzana.

„By równowaga nie była zwichnięta,

Podnosząc suknię, spuszczała oczęta.”

Była wtedy tuż po studiach, zaczynała karierę nauczycielki. Różnica wieku pomiędzy nimi, w jakiś szczególny sposób ją kręciła.

Kiedyś wypili nieco wina. Profesor wpadł w nastrój erotyczny. Oczywiście znów cytował:

„Kiedy przechodzi ładna dziewczyna -
Zaraz mi Amor łuk napina.”

Martę podniecała ta atmosfera. Wtedy pierwszy raz ją pocałował. Potem przepraszał.

- Boże! Przecież ja jestem grubo starszy od twojego ojca! Teoretycznie mógłbym być twoim dziadkiem.

Marta wtedy postanowiła go unikać. A jednak ciągnęło ją tam jak ćmę do świecy.

Znowu przyszła. Mimo, że kołatał się jej w głowie wierszyk.

„Odpisz cnotę na straty,
Gdy wejdziesz do mej chaty.”

Znów wypili wino. Marta, z jednej strony postanowiła, że nie będzie uległa, z drugiej, przyszła bardzo seksownie ubrana, bluzeczka zapinana na guziki, które lada moment miały się rozpiąć. Dekolt ukazujący zbyt wiele - prężące się "obie półkule" i wyraźny wąwóz między nimi. Krótka, zwiewna spódnica, prosząca się, by ukazać więcej wdzięków…

Professore znów cytował swe ulubione wersy:

„Gdy sterczące widzę cycki
Wpadam w nastrój poetycki”

Sprowokowany właśnie takim widokiem, jaki roztaczał dekolt nauczycielki, zaczął się do niej dobierać.

Marta protestowała. Ale nie było w tym nawet krztyny determinacji.

Teraz, stojąc nad jego grobem, przypominała sobie, jak wsuwał rękę w jej bluzkę. Jak najpierw komplementował jej koronkowy stanik, a potem… biust.

- Nie… nie… niech mnie pan profesor nie obnaża… - szeptała powoli.

Odparł jej kolejną z fraszek:

„Naga - to ona nie była wcale,
Miała pończochy i korale!”

Wpasował się idealnie. Marta miała na sobie czarne pończochy, zakończone śliczną koronką i bardzo długi sznur korali.

Przypominała sobie teraz, jak bardzo był wówczas zaborczy. Mimo, że protestowała. Odpowiadał fraszką dla astronomów:

„Niebo i miłą
Bierze się siłą.”

Tak naprawdę oczywiście chciała tego. Dlatego nie powstrzymała go, gdy podciągnął jej spódnicę. Szepcząc już nie tak artystycznie:

I żem chycił tę dziewicę

Za swawolną jej spódnicę!

Pamięta, jakie w

Nie powstrzymała, gdy z pasją odkrywcy eksplorował "zachodnią, ale i też wschodnią półkulę".

I żem capnął tę dziewicę

za jej krągłe, wielkie cyce!

Marta była oszołomiona.

Nie powstrzymała go, gdy wchodził w nią. Pamięta doskonale, że leżała wtedy na stole… na stercie książek… Mebel trzeszczał. Kartki furgotały. Kilka ksiąg z hukiem spadło na podłogę. Nawet wtedy wymyślał na poczekaniu fraszki. Znacznie mniej wyszukane, za to o wiele bardziej pieprzne.

-Już nie dziewicza,

Jest twoja picza!

Albo:

- Gdy pani Marta, jest grzechu warta

To jej kuciapka, dla mnie otwarta…

Dla kobiety to było niesamowicie podniecające. Jej samej roiły się w głowie wszeteczne rymy. Ale wstydziła się je wypowiadać głośno.

„Choć oręż stary i nieco witki…

I tak ochoczo bieży do psitki…”

Pamięta jak bardzo była zaskoczona jego samczym wigorem. Pracował tak aktywnie, aż w końcu zsunął ją ze stołu! Ale nawet wtedy nie dał jej wytchnienia! Dosiadał jej na podłodze! I nadal wymyślał fraszki, choć z coraz mniejszym polotem:

- Była ciasną historyczka,

Teraz - rozepchana już jej piczka!

Albo:

- Chociaż z cnotą przyszła dama.

Już rozkłada nogi sama!

Marta pamiętała, jak wielką dawało jej to rozkosz. Jak przeistaczała się w uległą.

Oczywiście oboje byli niezabezpieczeni… A rozbuchany Wincenty działał jak w transie.

- Zawżdy Marta, grzechu warta,

Zatem machniem jej… bękarta!

Pamięta, jak bała się tego! A jednocześnie, jak była tym podekscytowana. Trochę obraziła się, że skończył w niej…

Dość szybko wyszła. Właściwie wybiegła, w pośpiechu poprawiając ubranie. Mimo, że na koniec profesor krzyczał, że boli go coś w okolicy serca. Nie zważała na to.

Okazało się, że kilka chwil później miał zawał. Gdyby wtedy została i zawiadomiła pogotowie, prawdopodobnie by przeżył.

 

***

 

Postawiła drugi znicz. Ten znikł w całej chmarze innych. Na pomniku lśnił kask motocyklisty i krzyczało rozpaczliwe wezwanie rodziców: „Synu, nigdy Cię nie zapomnimy! Przemierzaj niebiańskie szosy na swym rajskim rumaku.”

Ledwie skończył osiemnaście lat! Wszystko przeze mnie! – zadręczała się Marta – Był szalonym motocyklistą i szalenie mnie kochał. Ba, przecież ja też się w nim zakochałam, jak nastolatka…

Przypominała sobie, jak mkną na jego motorze. Ona, nie mając wyjścia z powodu potężnego pędu, trzyma Łukasza mocno, niemal wtula się w niego.

Nieustannie znajdowała preteksty, by prosić go, żeby ją gdzieś podwiózł, gdyż ona nie miała swojego środka lokomocji. A to do miasteczka, a to do sąsiedniej wioski. Musiała mu się tak naprzykrzać?! Koniecznie musiała, za każdym razem, zakładać te, wcale nie najdłuższe spódnice?! No tak, musiała. Takie skąpe, na motocyklu, chętniej podsuwają się do góry… prędzej zdradzają jej sekrety, czyli seksowne pończoszki zakończone koronkami… Dlaczego ona mu to robiła? Dlaczego kusiła na każdym kroku, skoro z góry zakładała, że do niczego nie dojdzie?

Doskonale pamięta magiczny wieczór, kiedy zatrzymali się nad jeziorkiem. Pokazywał jej baśniowy zakątek nad zatoczką. Wtedy, na pomoście, pocałował ją. Pamięta, jak protestowała.

- Nie… nie możesz… jesteś moim uczniem – gdy ustami ujmował jej usta.

Pamięta, jak oponowała, gdy chwytał ją za biust.

Pamięta, jak odmawiała, gdy jednocześnie namiętnie ją całował i obłapiał jej piersi przez materiał bluzki.

- Nie, tak nie wolno… nauczycielka nie może mieć romansu z uczniem.

A jednak nie opierała się stanowczo. Właściwie pozwoliła wycałować się i wypieścić piersi.

Mimo trwania na stanowisku, że nie dopuści do rozwijania tej relacji, znowu za klika dni poprosiła go o podwózkę. Musiała to robić?! Zdawała sobie sprawę, że Łukasz to chłopiec niezwykle wrażliwy, którego łatwo zranić. Nawet naukę traktował ambicjonalnie i fatalnie znosił porażki, jak tę dwóję, którą postawiła mu za sprawdzian z II wojny światowej.

W drodze z miasteczka zaskoczyła ich potężna burza z piorunami. Lało jak z cebra, ledwie zdążyli dopaść jakiejś stodoły na odludziu.

Pamięta, jak przez jej przemoczoną, cienką bluzeczkę w kolorze pudrowego różu, wyraźnie przebijał koronkowy stanik. Chłopak nie odrywał od niej wzroku.

Nawałnica ani myślała ustąpić! Zostali zmuszeni spędzić noc w tej stodole.

Doskonale pamięta zapach świeżego siana, na którym się pokładli.

Także to, jak szeptała:

- Nie.. nie… - kiedy znów ją całował.

- Proszę, nie… - gdy rozpinał jej bluzkę.

Jak wzdychała:

-Tak nie można… - gdy wkładał dłonie w jej stanik.

- Łukaszu… co robisz?! – kiedy podniecony macał jej piersi.

Jak protestowała:

- Proszę… przestań… - gdy podciągał jej jasną, szeroką spódniczkę.

Jak opierała się, gdy ściągał z niej majtki.

Jak prosiła:

- Nie… nie… nie… - kiedy w nią wchodził.

 

Wracając pamięcią do tego, jest pewna, że to był najpiękniejszy dzień w jej życiu. Wydaje jej się, że pamięta każdą minutę tej nocy. Pamięta zaborczość rozochoconego młodzieńca. Jego drżące mięśnie, zapach jego ciała…

Zdaje jej się, jakby to było wczoraj. Pamięta jak czuła go w sobie. Był jednocześnie delikatny i drapieżny… Działał jak w amoku. Motocyklista, który zwykle dosiadał stalowego rumaka, teraz dosiadał ją. Ujeżdżał. O tak! Ujeżdżał to adekwatne słowo! Chłopak który z pasją pruł szosami, teraz tę pasję władowywał w nią. I pruł.

Jęki i krzyki nauczycielki wypełniły stodołę po dach. Konkurowały z piekielnymi odgłosami burzy.

Pamięta jak pomyślała wówczas: „Grzmoty biją za ścianą, a tu on mnie grzmoci…”

Bo trudno znaleźć dostatecznie dobrane słowo, by oddać zaangażowanie chłopca, z jakim napierał na łono Marty.

Pamięta kolejne skojarzenie. „Stodoła, młocka. Tak… młóci mnie! Młóci mnie jak wariat! Bez chwili wytchnienia!”

Wydawało jej się, jakby miał przerżnąć ją na wylot… Nigdy wcześniej, ani nigdy później, nie przeżyła niczego podobnego…

Jednak po tym co zaszło, już nigdy z nim się nie spotkała. Dobitnie dała mu do zrozumienia, że jej praca pedagoga wyklucza romansowanie z uczniem. Łukasz miotał się, jak obłąkany. Groził, że się zabije. Dlaczego ona to zbagatelizowała?! Jak mogła, skoro znała jego upór i wrażliwość. Powinna przewidzieć konsekwencje jego urażonych ambicji!

Stało się. Nie miał szans w czołowym zderzeniu z tirem.

Nawet jakby nie miała za złe dwóm starszym kamratom Łukasza, którzy na motorach zajechali jej drogę, gdy wracała ze szkoły do domu. Zaciągnęli ją w krzaki i tam obaj brutalnie zgwałcili, nie zostawiając złudzeń, że to zemsta za kompana.

Nawet specjalnie się nie broniła. Wydawało jej się wręcz, że to dłonie Łukasza w rękawicach motocyklisty zadzierają jej spódnicę. Że to, jakby Łukasz wchodzi w nią i ją wypełnia. Że zielsko, na którym ją biorą, pachnie jak siano wówczas w stodole.

Byli bezpardonowi, bo chcieli tacy być. Bezlitośnie ugniatali pośladki i piersi. Wchodzili w nią tak, żeby ich pchnięcia sprawiały ból. Ale nie sprawiały. Wydawało jej się, że teraz sama oddaje się Łukaszowi. Jakby starała się coś zrekompensować. Pchnięcia przyjmowała z maksymalną uległością, zdając się mówić: "jestem wasza, posiądźcie mnie, jak chcecie, możecie mnie wyruchać jak sukę". Jęczała głośno, prawie tak jak wtedy w stodole.

Kiedy siekli jej pośladki sążnistymi klapsami i syczeli:

- Wiesz suko, że zachowałaś się, jak ostatnia dziwka!

Wyszeptała:

- Wiem, gorzej niż ostatnia dziwka… zróbcie ze mną co chcecie.

 

Teraz płakała, drżącymi dłońmi zapalając znicz.

Wspomnienia odurzyły ją. Szła przed siebie, niewiadomo gdzie, jak w malignie. Jakby traciła kontakt z rzeczywistością, jakby rzeczywistość mieszała się z przeszłością. Nawet nie zdawała sobie sprawy, że zabrnęła w północno-zachodni róg cmentarza.

Wtem dostrzegła przed sobą dwie postacie. Niższą, nieco korpulentną i wyższą, szczupłą.

- O matko! To przecież Wincenty i Łukasz!

Postąpiła ku nim kilka kroków, a oni ku niej.

- Wiem! Wiem, że źle zrobiłam! To straszne! Zachowałam się wobec was podle i teraz to wy macie pełne prawo tak samo zachować się wobec mnie.

Postacie milczały.

- Możecie zrobić ze mną, na co tylko macie ochotę! Chcecie mnie zerżnąć?! Tak ostro jak wtedy?! Proszę… należy wam się! Postąpiłam jak dziwka, to teraz wam dam. Jak dziwka!

Zachowywała się jak opętana. Oparła się o grobowiec i podciągnęła spódnicę.

Zdało jej się, że dłonie Wincentego obłapiają piersi, a Łukasza buszują pod spódnicą.

- Jestem wasza! Róbcie ze mną, co chcecie!

 

Gdy przyjrzała się ich twarzom, otrzeźwiała w okamgnieniu. Gębę niższego zdobiła znajoma skądś szrama, nad okiem wyższego mignął wyraźny tajemniczy tatuaż.

 

13,455
8.93/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.93/10 (20 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Aladyn · 11 listopada 2019

+3
-6
Świetny tekst o tematyce jakże na czasie. Pomysł z wprowadzeniem do treści opowiadania fraszek mistrza Sztaudyngera, wprost genialny. Opis miłosnej nocy spędzonej w stodole z uczniem niezwykle podniecający. A te porównania i dwuznaczniki nawiązujące do zjawisk atmosferycznych - godne najwyższego uznania.
Autorka znów dała powód do stwierdzenia, że jej talent pisarski jest najwyższej próby.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Adrian · 11 listopada 2019

+2
-2
Opowiadanie trzymające w napięciu. I bardzo smutne.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Fajkarz · 11 listopada 2019

0
-7
Bardzo dobre opowiadanie, które zostawiło lekki niedosyt co będzie dalej,, czekam na kolejną część! Bardzo mi się spodobała opcja "przemycania" fraszek do opowiadania. Moim zdaniem nie ma lepszej autorki tutaj niż Historyczka,, zawsze mnie podnieci!

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

XeeleeFirst · 11 listopada 2019 ·

+2
-4
Sądzę że ostatni tekst P.T. "Historyczki" pod tytułem: "Wszystkich Świętych, dwa znicze" to majstersztyk, nowatorska konstrukcja. Autorka należy do nielicznych osób publikujących tu swoje teksty, które nawiązują do ważnych, bieżących wydarzeń, zarówno cyklicznych, takich jak święta i kampanie wyborcze, jak i sporadycznych.

Byliśmy na cmentarzach no to mamy tekst na ten temat. "Historyczka" jest odważna. Nie boi się światoburczych stwierdzeń i nawiązywania do kolejnych świąt inaczej niż większość. Poszła na groby... ale dwóch mężczyzn, których wyraziście zapamiętała, gdyż ją przelecieli. Budując tekst wplotła fraszki Sztaudyngera, którego teraz mało kto wspomina, mimo iż był unikalny w promowaniu erotyzmu.

Na dodatek "Historyczka" funduje nam zaskakujące zakończenie. To chyba z powodu takiego domknięcia opisu wydarzeń, komentujący "Adrian" napisał, że: "Opowiadanie trzymające w napięciu. I bardzo smutne." Myślę, że opowiadanie nie jest smutne, gdyż Marta przypisuje sobie przewinienia niepotrzebnie... i każdy z nas wie, iż jest osobą bardzo odporną. Pozdrawiam autorkę.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

historyczka · Autor · 11 listopada 2019

+1
-1
Dziękuję za miłe przyjęcie!

Zastanawiało mnie najbardziej, jak zostanie odebrane włączenie fraszek Sztaudyngera oraz smutnych historii z przeszłości.
Ale Wszystkich Świętych nie jest wszak świętem radosnym. Za to jakże refleksyjnym.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

TakiTamJeden · 11 listopada 2019

+2
-1
Fajne opowiadanie, idealnie trafia w klimat tego Święta. Wstawki ze Sztaudyngera pięknie korespondują z całością. Dobrze, że nie ma kiczu, nie każde opowiadanie musi mieć happy end. Ale nie pisałbym kolejnej części - w końcu nie wszystko Czytelnik musi mieć podane jak na tacy.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Czytelnik · 11 listopada 2019

+5
-1
Zastanawia mnie, ile jeszcze nicków zostanie utworzonych dla kolejnego komentarza.
Jeżeli to sprawka fana, to tylko dziwne, ale do przyjęcia...

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Indragor · 11 listopada 2019

+1
0
Miła odmiana po przednim, nie ma co ukrywać, nieudanym opowiadaniu. A fraszki dodają tylko blasku. Z dużą przyjemnością je przeczytałem (zarówno fraszki, jak i pozostałą treść). Moim zdaniem całość zasługuje na 8 pkt.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Dorota · 12 listopada 2019

0
-2
Fajne opowiadanie. Chociaż miałam mieszane uczucia, gdy Marta dała "pupy" staremu dziadowi. Tyle, że w Polsce większość profesorów to staruszkowie. Znalazłam też błąd w następującym zdaniu "Nawet jakby nie miała za złe dwóm starszym kamratów Łukasza," , ale to drobiazg. Generalnie daje również ósemkę

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

historyczka · Autor · 14 listopada 2019

0
0
Indragorze i Doroto,
Dzięki za oceny!

Czytelniku,
Odnoszę wrażenie, że sugerujesz, iż jedna osoba tworzy nowe nicki.
Tak się składa, że doskonale kojarzę trzy pierwsze osoby, bo użyli tych samych nicków, które używają na portalu, z którego się znamy, a ja po prostu podsyłam im linki do moich nowoopublikowanych opowiadań, bo twierdzą, że lubią je czytać...
Zatem zapewniam, że nie ma tu miejsca żadna manipulacja.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Czytelnik · 14 listopada 2019

0
0
Bystra z ciebie dziewczynka, że się tak klimatycznie wyrażę.
Dokładnie takie odnoszę wrażenie i patrząc na ilość plusów do mojej wypowiedzi, inni czytelnicy mają podobnie.
powiedziane-napisane

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

historyczka · Autor · 14 listopada 2019

0
0
Czytelniku, dziękuję za tak miły komplement, a nawet dwa! Słowo - Dziewczynka - sugeruje, że chcesz mnie odmłodzić 🙂

Zatem, skoro nie przekonałam, mimo, że dałam słowo, to znaczy, że powątpiewasz w moją uczciwość. To już poważniejsza kwestia.

Moją wiarygodność sprawdzić jest łatwo, wystarczy wejść na portal lol24 (nie miałam zamiaru promować konkurencję, ale sytuacja tego wymaga) i tam zobaczyć, że powyższe profile funkcjonują i to od dawna.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

M. · 14 listopada 2019

0
-1
Od początku do końca zdecydowanie i jak najbardziej za, po trzykroć ZA. A co do fraszek i zawartej w nich mądrości, to jak mawiali starożytni Rosjanie (podaję za A. Sołżenicynem, żeby nie było): łam słomę, póki pęka, a babę, póki chętna! PS. No proszę... Motocykliści, a tu żeby udowodnić, że nie jestem botem, kazali mi zaznaczyć kwadraty z motocyklami... :-)

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Margerita · 21 listopada 2019

0
0
Bardzo mi się ta historia podobała ja też bym ich nie chciała spotkać na swojej drodze

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.