Wesele
2 grudnia 2020
26 min
Na wesele do Art Nouveau nie trzeba mnie było dwa razy zapraszać. Po wielu latach pracy fotografa ślubnego w Zakopanem miałem dość góralskich wesel. Niedobrze mi było na samą myśl o baranie z rożna i zadymionej karczmie. Nie znosiłem góralskich strojów, zaśpiewek pijanych wodzirejów, a przede wszystkim muzyki podhalańskich kapeli. Był tylko jeden plus fotografowania tych karczmianych szaleństw, oprócz oczywiście godziwego zarobku. Frywolna atmosfera takich przaśnych bachanalii oraz ilość serwowanego alkoholu sprzyjały nawiązywaniu kontaktów, nazwijmy to towarzyskich. Obiektyw mojego aparatu był zaś dla mnie świetnym pretekstem, do zaproszenia na ekskluzywne sesje zdjęciowe, podczas których starałem się namówić podhalańskie damy, do odsłonięcia trochę swoich wdzięków. A nie ukrywam, że czasami udawało się ugrać i coś więcej. Dla mnie, faceta żyjącego życiem singla, był to zawsze wart wysiłku bonus.
Wesela w Art Nouveau były jednak inne. Art Nouveau było hotelikiem o elitarnych ambicjach, niemającym ani w bryle architektonicznej, ani w wystroju, nic z zakopiańskości. Oczywiście, jeśli nie liczyć chronicznej alergii na góralszczyznę. Uwielbiałem wielkie reprodukcje dzieł Gustava Klimta i Alfonsa Muchy, którymi wytapetowane były ściany sali bankietowej, a muzyka grana przez jazzowe zespoły, nie dość, że zaskakująco taneczna, miła była memu uchu.
Tam też, na kawie, spotkałam się z Piotrkiem i Agnieszką, w celu ustalenia szczegółów mojej pracy. Piotrek był znanym skoczkiem narciarskim, który z powodu ciągnących się za nim kontuzji, pomału kończył swą krótką karierę. Agnieszka zaś była bardzo piękną, ale też niezwykle delikatną dziewczyną. Była wysoka i szczupła niczym modelka, o długich blond włosach, dużych jasnych oczach i płochliwym uśmiechu ładnie wykrojonych ust. Ubrana była w skromną, letnią sukienkę i delikatne, paskowe sandały na płaskiej podeszwie. Patrząc na nią, poczułem ukłucie zazdrości.
Kiedy wychodziliśmy, Piotrek wziął mnie na bok i objąwszy ramieniem, szepnął mi do ucha:
– Miałbym dla ciebie ekstra biznes. Masz dobry sprzęt do filmowania?
Oczywiście miałem, ale zdziwiłem się, bo w umowie nie było mowy o wideofilmowaniu wesela.
– Chodzi mi o ukrytą kamerę dobrej jakości!
Byłem gadżeciażem i miałem różne fajne zabawki. Zainteresowany jego poufnym tonem, zdradziłem, jakim sprzętem dysponuję.
– Chciałbym mieć film z mojej nocy poślubnej! – zaśmiał się sprośnie.
Zamurowało mnie. Pierwszy raz ktoś zwracał się do mnie z takim zadaniem, ale sumka, którą rzucił dla zachęty, sprawiła, że nie potrafiłem mu odmówić.
*
Para młodych, przed ołtarzem starego, zakopiańskiego kościółka, wyglądała wspaniale. Stałem zaczajony na stopniach ołtarza i pstrykałem zdjęcia. Byli idealni jak z reklamy, albo raczej jak z pięknego, romantycznego, hollywoodzkiego melodramatu.
Rodzice Piotrka Wahledy byli typowymi góralami z podzakopiańskiej wsi. Starszymi już, skromnymi, ale zarazem bardzo dumnymi. Rodzice Agnieszki natomiast wydawali się być dwoma różnymi żywiołami. Ojciec, profesor Solski, był wysokim, dystyngowanym, ale leciwym już mocno dżentelmenem w typie przedwojennego Zakopanego. Matka zaś, po pięćdziesiątce, była uosobieniem snobistycznej i bardzo energicznej krakuski. Solska miała długie, rude, kręcone włosy i bujne kształty. Ubrana była niby w elegancką, bordową garsonkę i białą koszulę z kołnierzykiem, ale spódnica była o kilka centymetrów za krótka, a koszula zbyt głęboko rozpięta.
Po mszy pojechaliśmy na szybką sesję zdjęciową. Fotografując parę młodych, miałem wrażenie, że pracuję z profesjonalnymi modelami. Ich foty mogłyby spokojnie zdobić żurnale mody. Bardzo chętnie do pozowania wyrywała się także matka, której musiałem napstrykać masę zdjęć. Doświadczonym wzrokiem zauważyłem, że starała się nachalnie wyeksponować gołą nogę i zarys obfitego biustu, z którego widać była bardzo dumna.
Wszystko to były tylko takie migawkowe spostrzeżenia, na marginesie mojej pracy, której w kościele, jak i w pierwszych godzinach wesela zawsze miałem najwięcej. Nie chcę się tu rozpisywać na ten temat, bo nie dość, że byłoby to nudne, to nie chciałbym też zdradzać tajników mojego zawodu. Ważne, że znalazłem chwilę, żeby zainstalować się ze sprzętem w apartamencie nowożeńców. Musiałem znaleźć dobre miejsce, żeby ogarnąć nie tylko małżeńskie łoże, na którym wysypano kilka worów płatków róż, ale i wnętrze sypialni, w którym postawiono całe zastępy secesyjnych świeczników, tworzących odpowiedni klimat pierwszej nocy. Przyznam, że z narastającym podnieceniem, pospiesznie sprawdzałem, czy wszystko działa tak, jak sobie tego życzę. Działało!
Zawołałem więc Piotrka i pokazałem mu, ukryte pod telewizorem oko kamery o wysokiej rozdzielczości. Zainstalowałem też na jego smartfonie aplikację do zdalnej obsługi oraz rejestracji obrazu. Całe ustrojstwo pochowałem za monitorem, na którym, gdyby zechciał, mógł wyświetlać się obraz.
– No co ty! – zganił moją propozycję. – Nie chcę, żeby Aga się o tym dowiedziała!
*
Mogłem wracać do roboty, której jak już mówiłem, o tej porze miałem co niemiara.
Po pierwszym tańcu, kiedy cała sala tłumnie wyległa bawić się na parkiecie, a ja łokciami przepychałem się między tańczącymi, szukając ciekawych ujęć, zauważyłem Piotrka i Agnieszkę, którzy trzymając się za ręce, wybiegli z sali, gnając na piętro. Fala gorąca uderzyła mi do głowy. Domniemywałem, że młodzi udali się do sypialni. Przerwałem robotę, szukając w podnieceniu jakiegoś ustronnego miejsca. Nie przyznałem się Piotrkowi, ale miałem w telefonie pełen dostęp do ukrytej kamery. W końcu stanąłem gdzieś w kącie i wyciągnąłem smartfon. Obraz rejestrowany przez kamerę był bardzo dobrej jakości i obejmował praktycznie całe pomieszczenie. Moje przypuszczenia były słuszne. Na sześciocalowym wyświetlaczu zobaczyłem parę młodych.
Wokół mnie zrobił się jednak ruch, ktoś coś do mnie wołał. Musiałem przenieść się w inne miejsce, jeśli dalej chciałem śledzić rozwój wydarzeń. Wybiegłem z sali i wreszcie zamelinowałem się w toalecie dla niepełnosprawnych. Pospiesznie uruchomiłem obraz z kamery. Zobaczyłem Piotrka, trzymającego pod pachami szeroko rozłożone nogi Agnieszki i posuwającego ją w sportowym tempie, jak szmatę. Romantyczna powierzchnia różanej pościeli cała falowała, wzburzona gwałtownymi ruchami jego bioder. Jej drobne piersi tańczyły bezwładnie z zawrotną prędkością. Spojrzałem na odchyloną do tyłu twarz Agnieszki, wykrzywioną grymasem bólu, z której w końcu wydobył się stłumiony krzyk…
Wyłączyłem telefon, ciężko oddychając. Poczułem się haniebnie, jak barbarzyńca, który z buciorami wszedł do sypialni tak delikatnej i niewinnej dziewczyny.
Kiedy wróciłem do pracy, zaobserwowałem, że rodzina Solskich czuła się w Art Nouveau doskonale, świetnie się bawiąc. Natomiast rodzina Wahledów nie potrafiła się tu odnaleźć. Bez góralskiej muzyki, hektolitrów przypalanki i kwaśnicy na baranim ryju, siedzieli z marsowymi minami starego Sabały, polewając whisky do kieliszków. Najbardziej rozrywkowe okazało się natomiast, co można było przewidzieć, towarzystwo przyjaciół Piotrka ze skoczni. Pili, tańczyli, śpiewali i dokazywali nieustannie.
Piotrek i Agnieszka długo nie wracali, ale kiedy w końcu wrócili, coś było nie tak. Zobaczyłem ich dopiero w hallu, w towarzystwie starych Solskich. Agnieszka nie wyglądała najlepiej. Chociaż może źle to ująłem. Była piękna jak zawsze, ale niczym blada i smutna zjawa, zbierała się wraz z ojcem do wyjścia.
Spojrzałem na Piotra pytającym wzrokiem, a on skinął na mnie, żebym szedł za nim.
– Możesz się zwijać. – rzekł do mnie, gdy znaleźliśmy się na osobności.
– To znaczy? Mam już iść? – wydukałem rozczarowany.
– Nie! – roześmiał się na szczęście, rozwiewając mój niepokój – Możesz zostać jak długo chcesz i bawić się na moim weselu do rana! Chodziło mi o ten film. Rozumiesz? Wystarczy już na dziś.
– Coś się stało? – zmartwiłem się nagle, patrząc katem oka na Agnieszkę, która ledwie stała na nogach.
– Aga źle się poczuła i jedzie na mieszkanie. Możesz więc już pozbierać sprzęt. Nie będzie więcej potrzebny. – mrugnął do mnie okiem i pchnął w kierunku schodów.
*
Ale jak to mówią „Show must go on!”. Zabawa rozkręciła się i nie zamierzała gasnąć. Znalazłem pustą lożę, nad którą wisiała duża reprodukcja „Salome” Klimta, usiadłem i obserwowałem. Piotrek, przejąwszy role gospodarza, obtańcowywał swoją teściową, która tak jak on, została bez pary. Kiedy Agnieszka wyszła, widziałem jak podochocone panie, zaczęły spoglądać za nim powłóczystym spojrzeniem. Był w końcu znaną tu osobą, wręcz celebrytą, a do tego był młody i piekielnie przystojny. Kiedy został bez pary, każda nagle chciałaby chociaż raz zatańczyć z Piotrem Wahledą! Piotrek jednak pokazał klasę, prosząc do tańca matkę swej świeżo upieczonej małżonki. A stara Solska tańczyć potrafiła. Przebrana na balety w bordową suknię, stylizowaną na Carmen, świeciła w tańcu gołymi ramionami i szerokim dekoltem. W ich wyćwiczonych krokach i figurach widać było wręcz profesjonalizm, tak że w mig podporządkowali sobie parkiet.
Pstryknąłem im kilka zdjęć. Wtedy dopiero dostrzegli moją obecność, bo gdy wybrzmiała piosenka podeszli i dosiedli się do mnie.
– Nie mieliśmy okazji bliżej się poznać. – rzekła, podając mi do ucałowania dłoń, nad którą zabrzęczały złote bransolety – Czy moglibyśmy przejrzeć zdjęcia?
– Jasne! – odparłem, uruchamiając umieszczony na plecach mojego aparatu duży wyświetlacz. Oddałem go w ręce Piotra i wspólnie zaczęliśmy przeglądać efekty mojej dzisiejszej pracy. Starej nie interesowały jednak wcale ujęcia młodej pary, z lubością wpatrując się jedynie we własne zdjęcia.
– No mama! Niezła z mamy seksi dżaga! – wypalił nagle Piotrek.
– Naprawdę tak uważasz? – spytała, a jej szyja zapłonęła purpurą.
– No jasne! – potwierdził, oddając mi aparat – Pan fotograf powinien mamie robić więcej zdjęć, bo widać, że obiektyw mamę lubi. Wrzuci je mama na instagrama i gwarantuję, że będzie mama miała tysiące polubień.
– Nie znam się na tym. – potrząsnęła rudymi lokami, ale zamyśliła się, jakby jakaś myśl zakiełkowała jej w głowie. Odgoniła ją jednak i porwała swojego zięcia do tańca.
Znów była królową parkietu, oplatając go swymi ramionami i wdzięcząc się do niego. Patrzyłem na nich, przecierając oczy ze zdumienia. Stara normalnie go uwodziła, niczym tancerka flamenco, kusicielsko kręcąc biodrami i zmysłowo falując ramionami. Brakowało tylko róży w zębach, ale i bez tego miałem wrażenie, że Piotrek coraz bardziej jej ulega. A kiedy raz, czy drugi dostrzegłem jej dłoń, która zapędziła się aż na jego tyłek, z przerażeniem pomyślałem, że dopięła swego. Na całe szczęście koledzy Piotrka w porę uratowali go z rąk teściowej. Wtedy wróciła do mojej loży.
– Robisz świetną robotę. – zaczęła mnie mamić – Doskonałe, naprawdę doskonałe zdjęcia. Dlatego miałabym do ciebie taką poufną sprawę. Bardzo poufną! – podkreśliła i zamrugała znacząco oczami – Płacone ekstra! – dodała – Chciałabym, żebyś zrobił mi kilka takich intymnych zdjęć. W sypialni.
– Intymnych? – przełknąłem ślinę – W sypialni? Taką seksowną sesję? – dodałem.
Byłem przecież od tego specjalistą. Tak przynajmniej uważałem. Miałem już na koncie trochę takich sesji, ale zwykle sam łowiłem na nie „klientki”. Tu jednak coś mi za bardzo śmierdziało.
– Taką seksowną! – potwierdziła – Potrafisz? – spytała wyciągając z portfela banknot, który rozwiał moje moralne wątpliwości.
*
Echo jej wysokich obcasów, stukających po marmurowych posadzkach, rozbrzmiewało w całym hallu, gdy wspinaliśmy się po schodach na piętro.
– Wszystkie rzeczy mam w pokoju młodych. – tłumaczyła – Ale im już chyba nie będzie dziś potrzebny.
Doskonale wiedziała, że pokój nowożeńców stoi pusty i będzie mogła swobodnie wykorzystać go dla własnych celów. Apartament składał się nie tylko z sypialni, ale też z dużego salonu, z barkiem i zestawem wypoczynkowym.
– Masz jakieś dobre pomysły? – spytała, gdy zgrzytnął klucz i weszliśmy do środka – Chciałabym po prostu, żeby było seksi.
– Myślę, że sypialnia jest zbyt romantyczna. – odparłem – Widziałbym cię raczej tutaj, w salonie, krzątającą się przy stole.
– Ok. – zastanowiła się chwilę w milczeniu i chyba przyjęła do wiadomości moją sugestię, bo ruszyła w stronę sypialni, mówiąc – To zaczekaj chwilę. Przebiorę się. Rozgość się. – po czym zamknęła za sobą drzwi.
W tej samej chwili przypomniałem sobie o kamerce, którą zapomniałem zdemontować. Wziąłem telefon i błyskawicznie uruchomiłem aplikację. Solska kręciła się po sypialni, przetrząsając ukrytą w rozsuwanej szafie garderobę. Rozpalała mnie ciekawość, na ile pozwoli jej odwaga i jak daleko poniesie ją fantazja. W końcu coś wygrzebała i stanęła przed lustrem w łazience. Na szczęście nie zamknęła drzwi i oko kamerki, mimo że z oddali, wciąż mogło śledzić jej ruchy. Błyskawicznie pozbyła się sukienki. Mignęła mi jej bielizna w kolorze bordo, idealnie dobranym do koloru kreacji, ale nie rozebrała się dalej, tylko założyła kusy, satynowy szlafroczek, który, dałbym głowę, należał do Agnieszki. Oglądnęła swoje odbicie w lustrze, ale nie była zadowolona i po chwili szlafroczek wrócił na swoje miejsce. Na kolejnym wieszaku wisiała biała koszula, która z kolei niewątpliwie należała do Piotrka. Ubrała ją, ale dalej coś jej nie grało. Ciemny, bordowy stanik, prześwitujący przez biel koszuli, najwyraźniej kłuł ją w oczy, bo odwiesiła koszulę i go zdjęła. Z rosnącym podnieceniem wpatrywałem się w wyświetlacz mojego smartfona, starając się wyłowić z zamazanych pikseli kształt jej obnażonych piersi, które uniosła dłońmi, a następnie opuściła, oglądając się w lustrze ze wszystkich stron. Koszula założona na gołe ciało w końcu chyba zadowoliła starą, bo pozapinała guziki i wyszła z łazienki. W pośpiechu odłożyłem komórkę, czekając z bijącym sercem, aż pojawi się w salonie.
Weszła, stukając obcasami i dygając przede mną nogami, które okrywały samonośne pończochy. Wyglądała niczym artystka Moulin Rouge.
– I jak? Może być? – spytała.
Koszula Piotrka była tyleż za długa, co za wąska, z trudem oblekając obfitości jej ciała i rozchodząc się w guzikach na biuście. Delikatnie elastyczny materiał opinał jej wielkie piersi, które prześwitywały przez nieskażoną biel purpurowymi oczkami sterczących brodawek. Chciałem być profesjonalny, chociaż napływ emocji sprawił, że ślina stanęła mi w gardle, a dzida w spodniach. Ale zwalczyłem to i biorąc do rąk aparat, odparłem zgodnie z prawdą:
– Jest seksi!
Pomyślała chwilę, po czym podeszła do barku. Kiedy się do niego nachyliła, koszula podniosła się z tyłu, odsłaniając koronkowe majteczki. Jej masywne uda i pośladki były zaskakująco gładkie. Strzeliła migawka, raz i kolejny, kiedy zapozowała z butelką whisky w dłoniach. Solska zaczęła rozkładać przede mną na stole szklanki. Jej biust falował.
– Rozepnij jeszcze jeden guzik! – poradziłem.
Rozpięła go i gdy się nachyliła, zobaczyłem prawie w całości jej imponujący dekolt, w którego cieniu błysnął na łańcuszku złoty krzyżyk. Migawka strzelała jak szalona. Następnie wróciła po butelkę i wypinając pupę, potrząsnęła bujnymi, rudymi lokami, które aż zatoczyły w powietrzu łuk. Na boga, miała ponad pięćdziesiąt lat, a potrafiła wykrzesać z siebie tyle seksapilu! Byłem oszołomiony. Położyła whisky na stoliku i rozpięła dwa kolejne guziki. W szczelinie rozpiętej koszuli ukazały się dwie półkule, które przycisnęła do siebie dłońmi, aż wychyliły się na zewnątrz krawędzie otoczek sutka. Ależ była seksowna. Nachyliła się w moją stronę, bezwstydnie uwodząc swoimi wdziękami. Uwodziła niestety nie mnie, ale obiektyw mojego aparatu, który miał być tylko pośrednikiem na drodze do…. No właśnie, do kogo? Do swojego świeżo upieczonego zięcia?
– Wystarczy! – przerwała niespodziewanie i szybkimi ruchami zapięła się aż pod szyję. Widać spłoszył ją widok tego, co działo się w moim kroku. Moje spodnie ledwo wytrzymywały wewnętrzny napór.
– Myślałem jeszcze o jakimś akcie. – zaproponowałem nieśmiało.
– Eh…. – westchnęła – I tak nie wiem, czy nie za dużo pokazałam. – zaczęła się wycofywać.
– Mam jeszcze miejsce na karcie.
– Ale co mam zrobić? – widziałem, że nagle się zdenerwowała – Zdjąć koszulę? Wszyscy zobaczą mój brzuch!
Chciałem więcej, więc zacząłem jej łagodnie perswadować:
– Gdybyś położyła się na plecach, niedoskonałości brzucha znikną… a myślę, że piersi warto pokazać!
– Chciałbyś je zobaczyć? – jej oczy znów się zapaliły.
– Chciałbym je sfotografować!
– Ok. To chodź!
Rozkazała i podeszła do szerokiej, welurowej kanapy. Nad nią, ciepłym światłem zapłonął stylowy, secesyjny kinkiet. Chwyciłem za aparat, gdy zaczęła zdejmować koszulę, ale wstrzymałem migawkę na widok jej sadełka, czekając, aż położy się na sofie, kładąc ręce pod głową. W tej pozycji, tak jak obiecałem, jej brzuch wyglądał na idealnie płaski. Zacząłem pstrykać jak w transie, najpierw z perspektywy salonu, potem całkiem z bliska, łowiąc malownicze światłocienie na jej szeroko rozlewającym się biuście. Grube manszety samonośnych pończoch oddzielały strefę światła, od cienia, tak że nawet nie spostrzegłem ruchu jej kolana, którym niespodziewanie mnie trąciła. Przód moich spodni od paru dobrych chwil znów przypominał jednomasztowy namiot.
– Zawsze masz ochotę przelecieć swoją modelkę? – spytała figlarnie.
– To zależy od modelki. – odparłem zmieszany, odstawiając aparat od oka.
Chwila zawahania trwała może sekundę, ale wystarczyła, żeby Solska sięgnęła po koszulę i zaczęła się ubierać.
– Myślę, że wystarczy. – powiedziała bez emocji, a kiedy zapięła guziki, wyciągnęła dłoń po mój aparat. Zaczęła przeglądać zdjęcia, aż na jej twarzy wystąpiły rumieńce. – Mogę je sobie jakoś zgrać na komórkę? – spytała nagle.
– Tak. – odparłem i pokazałem jej, jak to zrobić.
Wypiliśmy jeszcze po szklaneczce whisky, dla odzyskania równowagi, po czym stara poszła się przebrać. Wróciła w swojej sukni Carmen, choć moje doświadczone oko fotoreportera zauważyło, że nie założyła pod spód biustonosza. Wkrótce wróciliśmy do gości.
*
Sala weselna coraz bardziej pogrążała się w oparach alkoholu. Żeby nie wiem, jaki lokal został wybrany, byliśmy przecież cały czas na Podhalu. Tak, jak się spodziewałem, Solska od razu namierzyła Piotrka, który w najlepsze pił Litworówkę ze swoimi przyjaciółmi ze skoczni. Usiadłem w mojej loży pod Salome i z zaciekawieniem śledziłem sytuację. Solska ciągnęła go znów na parkiet, ale Piotrek nie bardzo już chciał opuszczać swoich kompanów. Zaczęła coś gestykulować, machając rękami, aż w końcu biedak uległ i posłuszny jej gestom ruszył za nią. Z niedowierzaniem patrzyłem, jak w pośpiechu idą na piętro. To nie mogło się dziać na prawdę, pomyślałem, a moja wyobraźnia zaczęła nakręcać się wiszącym w powietrzu skandalem.
Ukryty w czeluści loży otworzyłem aplikację i wpiąłem słuchawki.
– Co z tym robimy? – usłyszałem głos Solskiej, która stała przed łóżkiem i machała rękami – Nie będziecie już dziś korzystać z sypialni.
– No chyba nie… – Piotrek najwyraźniej nie rozumiał, o co starej chodzi – Agnieszka pojechała na mieszkanie.
– To sprzątnijmy chociaż te płatki! Może ktoś będzie chciał zostać tu na noc.
– Kto miałby spać w naszej sypialni? Co też mama mówi?
– Chociażby ja! – rzuciła stanowczym tonem i zaczęła zwijać jedwabną narzutę z rozsypanymi na niej płatkami. Kiedy nachyliła się nad posłaniem vis-a-vis Piotrka, dostrzegłem jego wzrok zapatrzony w dekolt teściowej, w którym zataczały się na wszystkie strony nieskrępowane stanikiem piersi. Czujna, złapała jego spojrzenie i uśmiechnęła się zalotnie.
– Chodź! Coś ci pokażę! – rzekła, przerywając pracę, wzięła ze stolika telefon i w butach wgramoliła się na łóżko – Chodź! – nalegała, aż zaciekawiony Piotrek usiadł obok niej – Dziękuję, że namówiłeś mnie na współpracę z naszym panem fotografem. – paplała, szukając na komórce skopiowanych zdjęć – O zobacz! – podsunęła mu w końcu pod nos wyświetlacz – Patrz, jaką masz teściową modelkę!
Nie widziałem jego twarzy, ale niewątpliwie zdjęcia go zainteresowały.
– Mama! – wybuchnął w końcu rubasznym śmiechem – Mama! To moja koszula!
– Chcesz zobaczyć więcej? – spytała, wyrywając mu z rąk telefon.
– Więcej, czyli co? – dopytywał, na co stara ruchem palca pokazała mu kolejne foty. Dalej były akty!
– Uuuu! – zabuczał basem – Mama! Jest czego tacie pozazdrościć…
– Tata pojechał już do domu. – wypaliła i wbiła w Piotrka pełen pożądania wzrok. Wzrok, którym mnie pewnie rozłożyłaby na łopatki, ale pan młody tylko się roześmiał, jak najszczerzej potrafił.
– To teraz ja mamie coś pokażę. – rzekł i sięgnął po telefon.
Chwilę motał się z aplikacjami, ale w końcu mu się udało. Nie chciało mi się wierzyć! Piotrek odnalazł film z nocy poślubnej i puszczał go swojej teściowej! Stara zdębiała, ale nie mogła oderwać wzroku od ekranu.
– Jak to nagrałeś? – wystękała w końcu.
– Nasz pan fotograf jest również utalentowanym filmowcem. – odparł Piotrek.
– Jak to? On to wszystko nagrywał? – oczy Solskiej zrobiły się okrągłe jak pięciozłotówki.
– W sypialni jest ukryta kamera.
– Ukryta kamera?
– Pokazać? – rzucił retorycznie, wstając i podchodząc do telewizora. Po chwili obraz zadrżał i omiatając pokój, zaczął zbliżać się do łóżka i siedzącej na nim Solskiej. W jej oczach był szok i podziw.
– Niesamowite.
– To może teraz ja nagram mamę! – roześmiał się sprośnie, nie wypuszczając jej z kadru. – Ja będę panem fotografem, a mama modelką?
– No nie wiem… – oblała się rumieńcem, kiedy zrozumiała, o co jej zięciowi chodzi. Wstała jednak z łóżka i poprawiając na sobie suknię, oparła się o krzesło w geście zawahania.
– Pokazała mi przecież mama zdjęcia! – zachęcał ją, rechocząc w swoim stylu – Więc wiem, o co w tym chodzi.
W to, co po chwili zaczęło się dziać w sypialni młodych, po prostu nie mogłem uwierzyć. Solska posłała do kamery oczko, niczym Marylin Monroe, stanęła tyłem i zaczęła rozpinać swoją sukienkę, kręcąc biodrami i kokietując niczym striptizerka. Kiedy suknia wylądowała wreszcie na ziemi, odwróciła się i zasłaniając drobnymi dłońmi wielki biust, podeszła kilka kroków do kamery. Spomiędzy palców wychyliły się jej podniecone sutki, które niespodziewanie uniosła do ust i polizała szpiczastym językiem: najpierw jeden, a potem drugi.
Następnie stanęła bokiem do kamery i wypinając pupę, zaczęła dotykać swoich ud, pośladków, przesuwając dłonie na biodra, piersi, szyję i głowę. W końcu uniosła wysoko swoje długie, rude włosy i zarzuciła nimi do tyłu, tak jak raz to już zrobiła przed obiektywem mojego aparatu.
– Mama! Nie wierzę! – zawołał pan młody i zaczął bić jej brawo.
Stara nakręcona aplauzem, stukając obcasami, przespacerowała się wokół łóżka, pozwalając swoim cycuchom kołysać się przy każdym ruchu. Wreszcie położyła się do łóżka, szeroko rozchylając kolana i wijąc się jak żmija, zaczęła dłońmi pieścić swoje pełne niczym róg obfitości ciało.
– Chodź bliżej… – sapała, uśmiechając się obleśnie.
Usłyszałem rechot Piotrka, a kadr zbliżył się do jej rozchylonych piersi, falującego brzucha i jej dłoni, którą wsunęła pod gumkę koronkowych majtek.
– Chodź do mnie! – wycharczała niskim, stanowczym głosem, po czym obraz z kamery rozbił się o nagość jej ciała. Usłyszałem eksplozję śmiechu pana młodego, a obraz zakręcił się, uciekając spomiędzy jej fikających w powietrzu nóg.
– Mamma mia! – zawołał Piotrek, uciekając do wyjścia i nie przestając się śmiać – Ja zaraz tu mamie tatę przywiozę! Bez viagry mamę wykocha!
Stara z wściekłością cisnęła wszystkimi poduszkami w zamykające się za Piotrkiem drzwi. Odetchnąłem z ulgą. Chyba nie miałem ochoty być światkiem takiego skandalu. Schowałem komórkę i poszedłem napić się do baru.
*
Poprosiłem o kieliszek absyntu. Art Nouveau było chyba jedynym miejscem w Zakopanem, gdzie jeszcze można było skosztować tego zacnego trunku. Pomyślałem sobie, co teraz zrobi Solska. Kamera w sypialni nie rejestrowała już niczego, Piotrek wrócił do kolegów, ale stara nie. Nie wierzę w potęgę podświadomości, ale moje myśli zaczęły ją najwyraźniej nawoływać, bo nie minął kwadrans, kiedy zadzwonił mój telefon, a w słuchawce usłyszałem jej głos:
– Nie zapomniałeś czegoś? Możesz tu przyjść?
Jej ton był surowy i czułem, że będzie granda. Dlatego odstawiłem kieliszek i z bijącym sercem pobiegłem na górę. Otworzyła mi jednak uśmiechnięta i rozpromieniona tym swoim samiczym czarem. Jej oczy błyszczały, co zdradzało podniecenie, ale też świadczyło, że zdążyła uraczyć się pozostawionym na stole alkoholem. Znowu była w koszuli Piotrka, czyżby zatem w jej głowie urodził się ciąg dalszy przerwanej sesji? Spragnionym wzrokiem obrzuciłem ją od kolan do piersi, co nie uszło jej uwadze, bo rzuciła przez ramię, prowadząc mnie do sypialni:
– Przepraszam cię, że jestem tak…. na roboczo. Ale widziałeś mnie już taką.
Odurzyła mnie intensywna woń perfum, połączonych z kwaśnym zapachem spoconego ciała. Zaprosiła mnie na kanapę i nawet nalała drinka.
– Widziałam film z nocy poślubnej córki. – powiedziała w końcu, cedząc słowa – Piotr mi pokazał. Wy faceci to jesteście jednak strasznymi świntuchami! – dodała, pociągając ze szklanki – Też chciałabym taki film! – rzuciła nagle zdecydowanym tonem.
– To znaczy? – głośno przełknąłem ślinę, z trudem wytrzymując jej nachalne spojrzenie.
– Chodź! – poprosiła protekcjonalnym tonem, ciągnąc mnie do sypialni – Masz tu swój sprzęt, prawda?
Naprawdę nie wiem czemu, ale poszedłem za nią, wiedząc, że niczego jej nie odmówię. Niczym na policyjnej wizji lokalnej miejsca zbrodni, pokazałem jej kamerę, włączyłem telewizor i ustawiając odpowiedni kanał, sprawiłem, że na monitorze pojawił się obraz wnętrza sypialni. Patrzyła na mnie wielkimi oczami, popijając drinka.
– Czy mógłbyś zdjąć koszulę? – poprosiła niespodziewanie, a widząc niezrozumienie w moim pytającym wzroku, dodała – Wyglądasz na dobrze zbudowanego!
Czyż nie pisałem, że nie byłem w stanie niczego jej już odmówić?
– Skąd masz takie mięśnie? – spytała, patrząc na mój tors, kiedy rozpiąłem koszulę. Oglądała mnie niczym handlarz kupujący konia. W jej wzroku dostrzegłem jednak podziw.
– Wspinam się – odparłem zgodnie z prawdą, czym widać bardzo jej zaimponowałem, bo aż błysnęły jej oczy, a czubek języka oblizał wargi.
– Jesteś bardzo przystojny! – powiedziała, dotykając moich mięśni brzucha. Jej palce musnęły pępek, przesuwając się w dół, tam gdzie poniżej paska wyrywał się ze spodni, niezawodnie zawstydzający mnie mój rumak. – Dalej masz ochotę przelecieć swoją modelkę?
Wiedziałem, do czego zmierzała i nie zamierzałem się przed nią bronić.
Objęła mnie i zaczęła całować w usta. Smakowała intensywnie Whisky. Jej dłonie zaczęły mnie rozbierać, a kiedy zostałem w samych skarpetkach, pchnęła mnie na łóżko, a sama upewniwszy się, że stoi przodem do kamery zaczęła rozpinać koszulę. Odpinała guzik, po guziku, od góry do dołu, kręcąc przy tym zmysłowo biodrami. W końcu podeszła do mnie, podtykając mi niemal pod sam nos swe bujne krągłości. Wreszcie mogłem dobrać się do jej wspaniałych piersi i possać elastyczne jak z gumy cumelki. Kucnęła i odgarniając do tyłu loki, objęła ustami moją sterczącą pałę.
– Włączyłeś nagrywanie? – przerwała nagle boską pieszczotę.
– Włączyłem. – przytaknąłem.
Wtedy ściągnęła majtki i ani się spostrzegłem, jak mnie dosiadła, aż zazgrzytały sprężyny łózka. Wczepiłem się mocno palcami w jej rozbujane na wszystkie strony cycki. Były wielkie i ciężkie niczym worki mąki. Mogłem bawić się nimi i miętosić, aż pod palcami nabrzmiewały niebieskie żyłki. Ujeżdżała mnie płynnymi ruchami, z zarzuconymi do tyłu włosami i wyprostowanymi plecami, niczym zawodowa amazonka. Nie mogłem się oprzeć wrażeniu, że cały czas gra, ale jakże rozkoszna dla mnie była ta gra! Oddychała coraz szybciej i głośniej. Rude loki spłynęły jej na twarz. Widać było tylko szeroko rozchylone, rozmazane szminką, mięsiste usta, z trudem łapiące oddech. Wreszcie zsiadła zmęczona i ciężko dysząc rzuciła się na łóżko. Nachyliłem się nad bezwstydnie rozłożonymi nogami i przeciągnąłem językiem po wydepilowanej cipce, cmoknąłem jej pępek i obsypałem pocałunkami biust. Wreszcie wepchnąłem biodra między jej uda. Oplotły mnie jej ramiona i nogi. Zatrzeszczały metalicznym dźwiękiem miękkie sprężyny. Długie pazury drapały mnie po plecach do bólu, a gdy wbiła mi je w pośladki, zaciskając palce na moim tyłku, o mało nie wrzasnąłem.
– To boli! – skarciłem ją, wycofując się.
– Taki jesteś delikatny? A ja jestem kocicą i lubię drapać! – odparła chrapliwym głosem i widząc moje zawahanie, uniosła nogi niemal do pionu i oparła stopy na moich barkach.
Spomiędzy jej szerokich, zaciśniętych ud zagadały do mnie zachęcająco karminowe usta waginy. W tej pozycji jej szparka zrobiła się przyjemnie ciasna. Przygniotłem ją całym ciężarem ciała, czując jak zaplotła stopy za moją głową, aż koronkowe manszety jej pończoch zaczęły drapać mnie po szyi. Nie wyglądała na aż tak gibką! Sprężysty materac oddawał energię moich pchnięć, nadając naszym ruchom płynności i wydłużając amplitudę penetracji. Jej szeroko otwarte, nieprzestające jęczeć usta miałem teraz na wysokości swoich ust. Zdobyłem się na chwilę czułości i pocałowałem ją. Zassała mnie niczym glonojad i uśmiechnęła się zadowolona. Nie zwalniając rytmu, odchyliłem się do tylu i chwyciwszy jej łydki, szeroko je rozłożyłem. Spojrzałem, jak mój członek porusza się w jej szerokiej i rozpalonej cipce, i podkręciłem tempo.
Plask, plask, plask – rozległo się po pokoju.
– Tak, tak, tak! – odpowiedziały jej krzyki, które zwieńczyła przeciągłym altem. Udawała! Ale tak mnie to nakręciło, że zacząłem zbliżać się do szczytu. – Stop! – przerwała niespodziewanie.
Najwyraźniej zauważyła, że zaraz dojdę, bo cofnęła łono i chwytając mojego, nagle pozbawionego gniazdka, zgłupiałego ptaszka, pociągnęła mnie do siebie. Do końca musiała panować nad scenariuszem! Posłuszny jej dłoniom wlazłem na nią okrakiem i pozwoliłem, żeby schowała go między swe wielkie, tak podniecające mnie cycki. Byłem tak blisko, że kilka gwałtownych ruchów wystarczyło, żeby spomiędzy dwóch, nabrzmiałych siatką niebieskich żył półkuli trysnęła sperma, zalewając szyję, dekolt i mieniący się zlotem łańcuszek z krzyżykiem.
*
Kiedy ochłonąłem, wstałem i nawet się nie ubierając, poszedłem do salonu. Napiłem się zimnej coli i wziąłem do rąk telefon. Nie zdążyłem jednak go nawet uruchomić, kiedy w drzwiach sypialni pojawiła się Solska. W zapiętej do połowy, pomiętej koszuli i zsuniętych do kolan pończochach wyglądała jak zmęczona pracą burdelmama. Nalała sobie drinka i zataczając się podeszła do mnie.
– Chodź. Zobaczymy, jak to wyszło!
Kiedy wróciliśmy do sypialni, włączyłem telewizor i z drinkiem w ręku weszliśmy do łóżka. Nie powiem, ale było to niezwykłe doświadczenie, zobaczyć w telewizji sceny porno, w których uprawiającym nieudawany seks bohaterem byłem przecież ja sam, a ta rudowłosa milfetka, kusząca bujnymi kształtami, leżała teraz obok mnie, w milczeniu i z rosnącymi wypiekami obserwując dzieło własnego aktorstwa. Jej twarz płonęła, a dłoń zaczęła rozpinać guziki koszuli, żeby dotknąć palcami nabrzmiałych sutków, żeby wślizgnąć się między uda, gdzie niezaspokojona wciąż kobieca płeć domagała się rozkoszy. Ależ była podniecona! I wtedy to zrozumiałem: była zafascynowana swoim ciałem, zapatrzona w siebie niczym narcyz. Widok jej własnej nagości i bezwstydnego seksu rozpalił ją do czerwoności.
Skłamałbym jednak, zaprzeczając, że nie udzieliło się ono również mnie! Straciłem poczucie rzeczywistości. Zapomniałem o tym, że jestem na weselu Wahledów, że przyjechałem tu pracować, a leżąca obok kobieta jest przecież matką panny młodej. Spojrzałem na nią i po prostu położyłem dłoń na jej dłoni. Dłoni, którą lubieżnie pieściła swoją szparkę. Drgnęła i cofnęła rękę, co potraktowałem, jako zaproszenie do dalszej zabawy.
Dotknąłem jej rozchylonej cipki i wsunąłem do dziurki dwa palce… Mlasnęło! Była w środku po prostu mokra. Jej ciało zadrżało, jęknęła i spojrzała na mnie wreszcie, a widząc, że moja męskość, nieskrępowana żadnym odzieniem, znów stoi na baczność, gotowa do akcji, objęła ją dłonią – Dobrze się spisałeś!
Jej rozszerzone źrenice zdradzały przyjemne zaskoczenie, kiedy zacząłem ją ręcznie posuwać, zrazu delikatnie, potem coraz szybciej. Zakradłem się między jej nogi, żeby mi było wygodniej, po czym schyliłem się i polizałem łechtaczkę.
– O tak! – wyszeptała mrużąc oczy i wczepiła palce w moje rozczochrane włosy, aż zadzwoniły mi za uszami jej bransolety.
Postanowiłem pójść tym tropem i zacząłem muskać ją językiem, to znów ssać niczym sutek. Jednocześnie nie przestawałem penetrować jej pochwy, która zaciskała się na moich palcach coraz mocniej, niczym męski uścisk. Uniosła biodra, jęcząc coraz głośniej, aż w końcu, kiedy z całych sił zassałem jej guziczek, usta starej eksplodowały przenikliwym piskiem, a ciało obezwładnił dreszcz. Wyrwałem palce z jej wstrząsanego orgazmem wnętrza i na ich miejsce wsunąłem oczekującego na swoją kolej rumaka. Wrzasnęła z rozkoszy, aż się przestraszyłem, żeby ktoś tego nie usłyszał i zaraz nie przybiegł tu z pomocą. Dlatego chwyciłem ją za nogi i zacząłem pieprzyć ile sił, wgniatając wręcz w drewniany, rzeźbiony zagłówek. I nie zwolniłem już, dopóki moje nasienie nie wytrysnęło w jej łonie…
Opadłem na łóżko bez sił, pusty niczym dziurawa dętka. Natomiast Solska jakby nigdy nic wstała, pozapinała guziki koszuli i ruszyła do łazienki. Powiodłem tylko za nią wzrokiem, aż zniknęła za drzwiami.
Zniknęła tam na wieczność.
Pozbierałem się i jakoś doprowadziłem do ładu. Czułem, że nie wróci z łazienki, dopóki nie wyjdę. Zdemontowałem więc mój sprzęt i wyszedłem. Zamierzałem się jeszcze napić, ale na dole zastałem istny armagedon: rozlany alkohol, potłuczone szkła, potargane tapety. Pomyślałem sobie: nie ważne, czy lokal nazywa się Art Nouveau, czy Karczma u Jędrusia, wesele pod Tatrami musi skończyć się tak samo! Nie chcąc natknąć się na pijane towarzystwo, chyłkiem przemknąłem ku wyjściu. Tam wpadłem jednak wprost na Piotrka, który zataczając się, rzucił mi się na szyję.
– Super pornosa nakręciłeś! Super! – ryknął mi do ucha i zarechotał w swoim stylu.
– A co? Pochwaliłeś się już wszystkim kumplom nocą poślubną?
– Ale ja nie o tym! Patrz, co mi teściowa wysłała! – podsunął mi pod nos swoją komórkę. – Patrz, co mi napisała! „Zobacz, co straciłeś!” – i wybuchnął takim śmiechem, że aż się zakrztusił.
Pod tymi trzema słowami, które pewnie napisała z łazienki, był nasz film! Zrobiło mi się słabo.
– Zawodowo mi mamusię wyruchałeś! – rechotał nieustannie Wahleda.
Koniecznie trzeba było to wszystko zniszczyć! Najchętniej obił bym mu ryja i zarekwirował telefon, ale zamiast tego po prostu uciekłem na zewnątrz. Gorący i duszny halny tarmosił gałęziami przydrożnych jaworów, kiedy z trudem składając myśli, powlokłem się do domu.
Jak Ci się podobało?