Weekend, od którego wszystko się zaczęło (II)
17 stycznia 2014
24 min
Czekam na komentarze.
Wtorek to dzień, którego od początku października nie znoszę. A to za sprawą nawału zajęć. I to ćwiczeń, obowiązkowych. Nie było więc mowy o żadnym odpuszczaniu. Jednakże ten wtorek był inny. Na żadnym przedmiocie nie mogłam się skupić, potrafiłam wpatrywać się tylko tępo przed siebie. Nie docierało do mnie żadne słowo, czy to znajomych, czy prowadzących zajęcia. Nie przejęłam się, gdy dwukrotnie nie zdołałam odpowiedzieć na zadane mi pytania. Za tydzień się lepiej zaprezentuję, pomyślałam. Moje zachowanie było spowodowane Oskarkiem oczywiście. Cały czas myślałam o wczorajszym popołudniu. Trochę to głupie, bo chociaż miejsce, w które mnie zabrał było ładne i tak dalej, to przecież nie było to nic zaskakującego czy wielce szczególnego. Nawet niewiele się między nami wydarzyło... Ale mimo to nie mogłam przestać o tym myśleć, a za każdym razem gdy odtworzyłam w pamięci tamten pocałunek na ławce, przeszywał mnie dreszcz. Pewnie spowodowane było to tym, że rzadko, by nie powiedzieć nigdy wcześniej, dane mi było zakosztować czegoś takiego. Albo... czy to możliwe, że zaczynałam się zakochiwać? Jakkolwiek dziwnie to nie brzmi. To chyba niemożliwe tak szybko, i to w człowieku, o którym wiedziałam tak niewiele. Gdzie tam, po prostu mi odbija! Zaczynam mieć jakąś obsesję, paranoję, czy co tam jeszcze.
Gdy Aneta silnie mnie uderzyła łokciem, a powodem tego było, że miałam otwarte usta, co musiało strasznie głupio wyglądać, powiedziałam sobie: koniec. Trzeba się opamiętać, a nie zachowywać jak kretynka, która po jednej randce myśli sobie Bóg wie co. Więcej opanowania i mniej myślenia, o.
Tak więc przeżyłam te godziny jako tako, a po powrocie do mieszkania zabrałam się za książkę, którą już dawno chciałam przeczytać. W momencie, gdy zaczynała mnie naprawdę wciągać, zadzwonił telefon.
- Słucham? – Mój głos nie zachęcał do rozmowy. Nie lubię, jak mi się przeszkadza podczas czytania.
- Cześć. Dzwonię nie w porę? – Wystarczyło, że usłyszałam ten miły dla ucha, niski głos i od razu się ożywiłam.
- Cześć. Nie, skądże, fajnie, że dzwonisz. – Nie spodziewałam się tego.
- Hm, bo widzisz, tak sobie pomyślałem, że może chciałabyś spędzić ze mną przyszły weekend?
- Eee, zaskoczyłeś mnie trochę, sama nie wiem. – To chyba za dużo jak na początek znajomości, pomyślałam.
- Rozumiem, ale obiecuję, że nie będziesz żałowała. Na ten weekend wracam do domu, a że wczorajsze miejsce ci się spodobało, to myślę, że będziesz zadowolona, bo tam jest jeszcze piękniej – mówił z przekonaniem.
Co w takim razie miałam zrobić? Pogadaliśmy jeszcze chwilę i w końcu się zgodziłam. Chciałam się przekonać, czy rzeczywiście jest tam tak ładnie jak mówił. No i na gwałciciela też nie wygląda... Zresztą pewnie bym się nie opierała. Ta myśl samą mnie wprawiła w osłupienie. No nie, jestem jakaś nienormalna, czy co? Zresztą teraz głupio było by się wycofać.
Dopiero gdy opowiedziałam o tym Anecie, zaczęły się budzić we mnie wątpliwości.
- Nie, nigdzie nie jadę – powiedziałam po raz setny.
- Pojedziesz i przestań już – odparła przyjaciółka z głośnym westchnieniem.
- A jak będzie nachalny? I coś mi zrobi? Albo zostawi gdzieś w lesie.... – Mój mózg podsuwał mi coraz to nowe obrazy zdarzeń, a każde gorsze i mniej prawdopodobne od poprzedniego.
- Jakby chciał to już by to zrobił – zauważyła logicznie. – Przecież byliście w tym parku sami.
- No niby tak... - Zaczęłam się coraz bardziej przekonywać do tego pomysłu.
- Zawsze dla bezpieczeństwa możesz mi wysyłać sms co godzinę. Jak przestaniesz pisać, to wsiadam w samochód i jestem – mówiła to żartobliwym tonem, ale wiedziałam, że by to dla mnie zrobiła.
- Okej, przekonałaś mnie, jadę – powiedziałam rozradowana.
- No nareszcie – skwitowała i na tym się skończyło.
Umówieni byliśmy na piątek w południe. Kolejny raz nie pójdę na ten jeden jedyny tego dnia wykład, ale tym razem nie czułam jakichkolwiek wyrzutów sumienia. W środę, na przerwie między zajęciami, opowiedziałam wszystko mojej przyjaciółce Dominice. Tym razem nie miała potępieńczej miny na wieść o mojej przyszłej nieobecności, wręcz przeciwnie, uśmiechnęła się łobuzersko i z błyskiem w oku powiedziała:
- No to dziś po zajęciach wybierzemy się na małe zakupy. – Spojrzałam nieco zdziwiona.
- A po co konkretnie?
- Musimy ci coś kupić. Ładnego, koronkowego, seksownego...
- O nie, co to, to nie. – Zdenerwowałam się trochę. – Co ty myślisz, że ja tam jadę tylko po to, żeby uprawiać seks?
- Wiesz, różnie to bywa. Sytuacja się rozwinie, a tobie będzie wstyd, bo masz na sobie okropne bawełniane gacie. – Gdy zobaczyła moją minę, zaczęła się szaleńczo śmiać.
- Jakieś tam pieniądze mam – powiedziałam. Ma rację dziewczyna. Przezorny zawsze ubezpieczony, jak to mówią.
Pojechałyśmy więc po tę bieliznę. I szczerzę muszę powiedzieć, że przy pomocy przyjaciółki, wybrałam dwa śliczne komplety. Jeden czerwony, drugi czarny. Musiałam zdać się na nią, bo sama nie miałam zbytniego doświadczenia. Na koniec skwitowała to słowami:
- Jak cię w tym zobaczy, to padnie z wrażenia. – Co sprawiło, że moje policzki nabrały ogniście czerwonej barwy.
Piątek nadszedł niespodziewanie szybko. Rano musiałam wzmocnić się porządną kawą, bo pół nocy nie mogłam spać przez podekscytowanie. Wreszcie jednak nadeszła ta godzina, w moje uszy wdarł się głośny dźwięk domofonu.
Chłopak wszedł do góry, przywitał mnie delikatnym pocałunkiem i chwycił za niewielką, sportową torbę, stojącą przy drzwiach. Wychodząc, spojrzałam na Anetę, która szeptem życzyła mi powodzenia.
- Daleko mieszkasz? – Rozpoczęłam rozmowę nieco nieśmiało, gdy uruchamiał silnik.
- Nie mówiłem ci wcześniej? Sto kilometrów stąd. Półtorej godziny i będziemy na miejscu.
Dalej poszło już gładko. Mimo tego, że bałam się, że zapanuje między nami cisza, nie znajdziemy tematów do rozmów. Dystans opadł zupełnie, gdy po wyjechaniu z miasta, położył dłoń na moim kolanie i zaczął delikatną pieszczotę opuszkami palców. A we mnie pojawiło się irracjonalne pragnienie, by powędrował tą dłonią dużo wyżej. Oj, będzie ciężko, pomyślałam z rozbawieniem, ale i oczekiwaniem na to, co się wydarzy.
Niecałe dwie godziny później byliśmy na miejscu. Z głównej drogi zjechaliśmy w dość szeroką, prowadzącą w głąb lasu. Jechaliśmy może dwa kilometry i przed naszymi oczami pojawiły się pierwsze zabudowania. Były to okazałe domy, świadczące o zamożności mieszkańców. Minęliśmy je, a po kilku minutach, dojrzałam przed sobą duży, ale nie tak jak te poprzednie, zgrabny budynek. Wątpliwości co do tego, kto go zamieszkuje rozwiały się, gdy Oskar skręcił w żwirowany podjazd i zatrzymał się tuż przy domu. Cóż, nie sądziłam, że chłopak może być na tyle bogaty, a niewątpliwie musiał patrząc na to, gdzie mieszka. Zmylił mnie jego samochód. Zwykły, niemiecki, drugiej klasy. Ale cóż, pozory mylą.
- Masz rodzeństwo? – zapytałam, przeniósłszy na niego wzrok.
- Mam, młodszego brata. Ale nie ma go tu. Tak jak i moich rodziców. – powiedział, patrząc na mnie uważnie.
- Jak to nie ma? Będziemy sami? – Powoli zaczynałam odczuwać strach.
- Będziemy. Ale nie bój się. Z mojej strony nic ci nie grozi – odparł, widocznie zauważając wyraz mojej twarzy. Przysunął się do mnie i zaczął delikatnie całować. Z moich ust wydobyło się ciche westchnienie.
- A na pewno nie zrobię nic, na co nie będziesz miała ochoty – rzekł z łobuzerskim uśmiechem i wysiadł z samochodu, by za chwilę otworzyć drzwi po mojej stronie.
Szykuje się niezły weekend, przemknęło przez moją głowę, gdy wysiadałam.
Zanim weszliśmy do środka, Oskar oprowadził mnie wokół domu. Całość przedstawiała się całkiem imponująco. Bryła budynku zbliżona była do sześcianu. Zewnętrzne ściany były żółte a dach czerwony. Od frontu i po bokach nie było nic poza trawą, jednak tył prezentował się dużo lepiej. Można się było tam dostać przez wielkie oszklone drzwi w salonie. Część była wybrukowana, tam znajdował się spory stół, krzesła i miejsce na grilla. Obok było wydzielone miejsce na niewielki ogródek, który z racji na porę roku nie był zagospodarowany. A dalej, moim oczom ukazało się oczko wodne. Nie było duże, ale za to niezwykle przejrzyste. Przez sam środek prowadził mostek. Gdy na nim ustałam, dostrzegłam w wodzie małe rybki.
Wywarło to na mnie duże wrażenie, tym bardziej przy porównaniu z moim miejscem zamieszkania.
Obrazu jak z bajki dopełnił szeroki ganek przed wejściem do samego domu. I stojąca tam drewniana ławeczka, jakby stworzona do tego, by w lecie siedzieć na niej i czytać książki.
Gdy to wszystko zobaczyłam, Oskar wziął moją torbę i weszliśmy do środka.
Odwróciłam się, chcąc zamknąć drzwi. Poczułam jego dłonie na biodrach i oddech na karku. Wywołało to przyjemne mrowienie.
- Nie miałem jeszcze okazji powiedzieć ci, jak pięknie wyglądasz. – No tak, specjalnie założyłam dziś spódniczkę zamiast zwykłych dżinsów.
- Miło mi, że tak uważasz. – Próbowałam oswobodzić się z jego uścisku, ale nie pozwolił mi na to. Odwrócił przodem do siebie i pocałował. Najpierw delikatnie muskając tylko wargami moje usta, potem coraz pewniej wdzierając się językiem do środka. Nogi się pode mną ugięły. Objęłam go rękoma za szyję i całowałam zachłannie, nie pozostając dłużna. Poczułam jego męskie dłonie na pośladkach. Byłam bardzo podniecona. Pragnęłam tego chłopaka, przyznałam w duchu. Po chwili jednak w głowie pojawiła się myśl, że muszę przystopować, bo inaczej stracę dziewictwo przyparta do drzwi wejściowych. Gdy poczułam jego twardą męskość na podbrzuszu, otrzeźwiałam. Odepchnęłam go. Oboje dyszeliśmy ciężko, moje policzki płonęły. A on przyglądał mi się z rozbawieniem, nie kryjąc erekcji, dobrze widocznej nawet w dżinsach. Gdy moje serce powoli się uspokajało, rzekł:
- Chodź, obejrzysz dom.
Na parterze znajdowała się kuchnia, łazienka, salon, jedna sypialna i kotłownia. Na piętrze zaś trzy sypialnie i łazienka. Wszystko urządzone elegancko i nowocześnie, ale także przytulnie. U góry otworzył i pokazał mi swoją sypialnię oraz pokój dla gości.
- Tu będziesz spać. No chyba, że wolisz ze mną, to bez wahania możesz przyjść. Nie będę niezadowolony – powiedział i uśmiechnął się, a w oczach błyskały złośliwe iskierki.
- Raczej tutaj, ale dzięki. – Rozejrzałam się jeszcze i zeszliśmy do kuchni.
Nie przypuszczałam, że Oskar potrafi gotować, ale miło mnie zaskoczył. I choć przygotowane przez niego jedzenie, nie było super skomplikowaną potrawą, to smakowało wyśmienicie. Gdy napełniliśmy swoje żołądki, odezwał się:
- Chcesz się przejść po okolicy? Chcę ci pokazać pewne miejsce, ale jest ono nieco oddalone.
- Jeśli obiecasz, że żadne dziki czy inne zwierzęta nie napadną na nas, jak tylko zrobi się ciemno, to mogę iść – powiedziałam wesoło. Dobrze mi było tu z nim.
- Nie masz się czego obawiać, przy mnie jesteś bezpieczna. – Wypiął dumnie pierś, co wyglądało raczej komicznie.
- No to przebiorę się i możemy iść.
Żeby było wygodniej i cieplej, założyłam dżinsy. Ale nie byle jakie. Najlepsze i najbardziej obcisłe, jakie posiadałam. To było nieco pokręcone z mojej strony, bo choć uparcie powtarzałam, że nie chcę, by na razie coś więcej się między nami wydarzyło, to jednak ubierałam się tak, by go troszkę prowokować. Czy to nie dziwne?
Na zewnątrz było całkiem przyjemnie, więc z chęcią ruszyliśmy przed siebie. Prowadził mnie drogą w głąb lasu, a ja nie czułam się nieswojo. Zachowywałam się swobodnie, dużo się śmiałam, nawet się z nim droczyłam. Jakbyśmy się znali dużo dłużej niż tydzień.
Gdy po długim czasie zobaczyłam w oddali, że las się kończy i zaczyna się wolna przestrzeń, Oskar skręcił w prawo, w dużo węższą ścieżkę między drzewami.
- Jakbyśmy dalej szli tamtą drogą to dotarlibyśmy do niewielkiego miasteczka. Jest całkiem ładne, ale wybierzemy się tam innym razem.
Dróżka, którą podążaliśmy wiła się między drzewami w nieskończoność. Już miałam pytać, jak daleko jeszcze, ale na szczęście moja cierpliwość została wynagrodzona.
Staliśmy na skraju dużej łąki, której kształt był bardzo zbliżony do okręgu. Jakby to człowiek maczał w tym palce, choć zważywszy na piękno tego miejsca, wiedziałam, że to niemożliwe.
Przestrzeń gęsto okolona drzewami, była usiana licznymi, różnokolorowymi kwiatami. I mimo, że z pewnością nie wyglądały one tak okazale, jak w pełni lata, to i tak miejsce zapierało dech w piersiach. Pożałowałam, że nie zabrałam ze sobą aparatu.
- Na pewno jeszcze tu przyjdziemy – powiedział Oskar, jakby czytając w moich myślach i jednocześnie idąc na sam środek.
Usiedliśmy w tym morzu roślin, podziwiając ich piękno.
Chłopak przesunął się za mnie tak, że mogłam wygodnie oprzeć głowę o jego ramię. Poczułam jak jego usta delikatnie błądzą po mojej szyi. Było mi cudownie, chciałam, by ta chwila trwała jak najdłużej.
Odwróciłam głowę, a nasze usta zetknęły się w delikatnym i czułym pocałunku. Języki zaczęły powolny, ale i namiętny taniec. Oddech mi przyspieszył, a jego ręce stały się bardziej niecierpliwe. Rozpiął moją kurtkę i zaczął gładzić brzuch przez materiał bluzki. Byłam zniecierpliwiona, chciałam jeszcze. To tylko pieszczoty, powtarzałam sobie w duchu, nic złego przecież.
Odwróciłam się przodem do niego i usiadłam mu na kolanach. Pocałunki stały się bardziej intensywne, poczułam dłonie na pośladkach, westchnęłam. Gdy zaczął pieścić rękoma moje piersi, nie wytrzymałam i jęknęłam. Zaczęłam się ocierać o dobrze wyczuwalną pode mną męskość. Nie kontrolowałam swojego zachowania, moje myśli przyćmiła mgła pożądania. Czułam jak wilgoć obficie moczy bieliznę...
Tym razem to on przerwał. Oderwał się ode mnie ciężko dysząc. Spojrzałam zaskoczona.
- Jeszcze chwila i wezmę cię tu, na trawie. To chyba nie najlepsze miejsce na pierwszy raz, nie sądzisz? – zapytał, z łobuzerskim uśmiechem. Dopiero teraz zauważyłam, z jakim trudem się kontrolował, oczy płonęły, a dłonie zaciskały się w pięści.
Oczywiście się zarumieniłam.
- Skąd wiesz, że ja...
- Domyślałem się, a ty teraz dałaś mi potwierdzenie. – Nie dał mi dokończyć. – Widzę jak na mnie reagujesz. Przeżywasz to wszystko tak silnie, widać, że to coś nowego dla ciebie.
Spąsowiałam jeszcze bardziej i z jakiegoś powodu poczułam się głupio. Opuściłam głowę wpatrując się w dłonie.
- Co jest, Tynka? To nic złego przecież. Wręcz przeciwnie, działasz na mnie przez to jeszcze mocniej.
Spojrzałam na niego zdziwiona określeniem, które wobec mnie użył. A on pochylił się, pocałował mnie delikatnie, po czym wstał i wyciągnął do mnie rękę.
- Chodź, pora na nas, już się ciemno zaczyna robić.
Wieczór na szczęście minął spokojnie. Po kolacji usiedliśmy w salonie by obejrzeć film. Jedynym źródłem światła był ogień z kominka, co nadało romantyczny nastrój. Wtuliłam się w Oskara, a on objąwszy mnie, przez długi czas pieścił moje ramię opuszkami palców. Chciałam się skupić na filmie, ale bliskość jego ciała uniemożliwiła mi to. Przez całe półtorej godziny myślałam o tym, jak przyjemnie by było z nim w łóżku. Nakręciłam się na tyle mocno, że jak tylko zobaczyłam na ekranie napisy końcowe, uciekłam do łazienki by wziąć prysznic. Nie chciałam by zobaczył mój roziskrzony wzrok, zarumienione policzki. Chłodna woda przywróciła mnie do normalności. Nie wiedziałam, co mam na siebie założyć, jednak nie chcąc przeginać, stanęło na zwykłych, krótkich spodenkach i koszulce na ramiączka.
Podczas gdy on się mył, ja czekałam w moim, tymczasowym pokoju. Obudziło się we mnie podekscytowanie i jakieś dziwne napięcie. Nie mogłam usiedzieć w miejscu, z trudem opanowałam chęć chodzenia w te i z powrotem. Po chwili do moich uszu dobiegł dźwięk otwieranych drzwi. Stanął w nich Oskar, w bokserkach i koszulce. I dziwnie na mnie spojrzał. Zerknęłam w dół, sprawdzając czy przypadkiem nie ubrudziłam czymś ciuchów. I już wiedziałam, o co mu chodzi. Przez materiał bluzki bardzo wyraźnie widać było moje sterczące sutki. Przezwyciężyłam zawstydzenie i podeszłam do niego, przytulając się. Objął mnie w pasie i pocałował w czoło.
- To co, dobranoc? – zapytał, choć w głosie wyczuwałam nadzieję.
- Hm, no tak. Tylko pomyślałam sobie, że... Dobrze mi w twoich ramionach. Mogłabym spać dziś z tobą, pod warunkiem, że będziesz grzeczny – spojrzałam na niego uważnie. Jego twarz rozświetlił szeroki uśmiech.
- Spróbuję, ale niczego nie obiecuję – odparł z błyskiem w oku, po czym przepuścił mnie w drzwiach.
Gdy tylko zamknęłam oczy, wtulona w niego, zdałam sobie sprawę jak bardzo byłam tym dniem wyczerpana. Zasnęłam od razu.
Obudziłam się... bo coś mnie uwierało w plecy. Przez moment nie rozumiałam, co się dzieje, gdzie się znajduję. Po chwili wszystko zaczęło do mnie docierać. Leżałam na boku, w łóżku Oskara, a on obejmował mnie od tyłu. I choć domyślałam się, że jego członek jest nabrzmiały nie ze względu na pożądanie, to jednak dziwnie się poczułam. Wzmocniło się to, gdy mrucząc mi coś do ucha przez sen, przycisnął mnie do siebie jeszcze mocniej.
Delikatnie, by go nie zbudzić, przesunęłam rękę, wstałam i wyszłam z pokoju. Skierowałam się do kuchni, z zamiarem przygotowania śniadania. Kiedy kawa była zaparzona a jedzenie na stole, chłopak wszedł do pomieszczenia.
- O, jak miło – powiedział, podchodząc i całując mnie w usta na powitanie.
Wyglądał słodko, taki zaspany. W tamtym momencie naszła mnie myśl, że chciałabym go częściej takiego widywać. Hm... czyżbym się zakochała? To by było pierwszy raz w życiu, tak na poważnie. I ta myśl podobała mi się. Był takim chłopakiem, jakiego zawsze chciałam mieć.
Kolejny raz miałam wrażenie, że czyta mi w myślach. Uśmiechnął się do mnie szeroko, jego oczy błyszczały.
- Jesteś cudowna. – Więcej nie usłyszałam, bo umknęłam do łazienki.
Tego ranka zdecydowałam się na pewien krok, choć przed wyjazdem byłam pewna, że się nie odważę. A mianowicie, założyłam jeden z zakupionych z Dominiką kompletów. Czarny, bo ten drugi uznałam za zbyt kuszący, przynajmniej na początku.
Gdy poranną toaletę mieliśmy za sobą, postanowiliśmy się przejść. Nie było jednak tak ciepło jak dzień wcześniej, więc spacer nie trwał zbyt długo.
Oskar przygotował nam herbatę i po raz kolejny tego weekendu zasiedliśmy na kanapie. Jedyne, co znaleźliśmy, przerzucając kanał za kanałem, to jakiś nudny, kiepskiej produkcji film. Nie przeszkadzało nam to, bo w głowach mieliśmy coś zupełnie innego.
Pierwszy pocałunek był delikatny, ale każdy kolejny wnosił coraz więcej żaru. Z upływem czasu dłonie stawały się bardziej niecierpliwe, a pragnienie bardziej natarczywe. Popchnął mnie tak, że znalazłam się w pozycji leżącej. On z kolei ściągnął swoją koszulkę i zawisł nade mną, wpatrując się w moją twarz, jakby szukając zgody na dalsze poczynania. Przyciągnęłam go do siebie i zatopiłam się w namiętnym pocałunku. Opuszkami palców badałam fakturę jego skóry na plecach, brzuchu. Na sobie czułam jego słodki ciężar. To było doznanie, na które długo czekałam. Gdy jego usta i język rozpoczęły bardzo przyjemną wędrówkę wzdłuż szyi, odpłynęłam. I tak jak na łące, przestałam się kontrolować, chciałam jeszcze więcej. Nawet nie wiem kiedy pozbyłam się bluzki. Zobaczywszy moje niewielkie piersi uwięzione w delikatnym, koronkowym materiale, Oskar zamruczał i przywarł do nich ustami. To było tak intensywne doznanie! Myślałam, że eksploduję, gdy poczułam, jak jego wargi zaciskają się na moim sterczącym sutku. Jęknęłam przeciągle i odruchowo przycisnęłam jego głowę mocniej do mojego spragnionego ciała.
I wtedy zabrzmiał dzwonek do drzwi. Chłopak jednak nic sobie z tego nie zrobił.
- Powinieneś otworzyć. – Spojrzał na mnie, widziałam, że się do tego nie kwapi. – To może być coś ważnego – dodałam, gdy usłyszeliśmy dźwięk po raz drugi.
Z głośnym westchnieniem wstał i poszedł do drzwi, zakładając jednocześnie koszulkę. Usłyszałam jak je otwiera, a potem nastała cisza.
Założyłam swoją bluzkę, z zamiarem poczekania tutaj na niego. Jednak po pięciu minutach, kiedy jego nadal nie było, a ja nie byłam w stanie nic usłyszeć, postanowiłam sprawdzić, co się dzieje.
Stali na dworzu, tuż przed drzwiami wejściowymi. On i uwieszona na jego ramieniu blondyna. Rozmawiali o czymś, ale nie słyszałam o czym. Przyjrzałam się dziewczynie. Biła od niej pewność siebie. Nie za wysoka, szczupła, ale zaokrąglona tam gdzie trzeba. A do tego szeroki uśmiech ukazujący nieskazitelnie białe zęby. Skojarzyła mi się z gwiazdkami Hollywood. Stałam spokojnie, obserwując ich. Oskar wyglądał na znudzonego rozmową, jego towarzyszka chyba to zauważyła, bo momentalnie, przerywając w pół zdania, wspięła się na palce i mocno go pocałowała. Patrząc przy tym wprost na mnie. Nie wytrzymałam, ubrałam się szybko i wybiegłam drugimi drzwiami. Skierowałam się do jedynego znanego sobie miejsca, powstrzymując się od płaczu. Co ja sobie myślałam? Że taki facet zainteresuje się taką szarą myszką jak ja? Nijaką i bez żadnego doświadczenia... A ta dziewczyna zdawała się być moim całkowitym przeciwieństwem. Ale po co on to robił? Żeby mnie wykorzystać? Więc może jednak dobrze, że blondyna nam przeszkodziła. Jak okropnie bym się czuła, gdyby to zaszło za daleko. Zostałabym ze złamanym sercem a on śmiałby się ze mnie. Nie, nie myśl o tym, wmawiałam sobie. Stało się, ale to nic nie znaczy. Wrócisz do domu, i wszystko będzie jak dawniej.
Siedziałam na łące, próbując przekonać się do tego. Bezskutecznie. Moje zranione serce i wartki strumień łez spływający po policzkach, zaprzeczały moim słowom. Po prostu się w nim zakochałam, taka była prawda. I tylko czas mógł mi w tej sytuacji pomóc. Wtuliłam głowę w ramiona, by się wypłakać, by choć na chwilę mi ulżyło. Bardzo dużo czasu tam spędziłam. Byłam wyczerpana przez te wszystkie przelewające się przeze mnie emocje. Nawet nie wiem kiedy dokładnie zasnęłam.
Obudziło mnie słońce świecące prosto w oczy. Otworzyłam je i gwałtownie usiadłam. Byłam w pokoju Oskara. I, jak się okazało w samej tylko bieliźnie. Co do cholery.... Już miałam wstać z łóżka, kiedy drzwi do pokoju się otworzyły i wszedł on. Podszedł do mnie i podał ciuchy na przebranie.
- Jak się tu znalazłam? – zapytałam głupio.
- Znalazłem cię śpiącą na łące i przyniosłem. Po drodze zaczął padać deszcz, więc zdjąłem z ciebie ubrania, żebyś nie przemarzła jeszcze bardziej.
- Dziękuję za fatygę – powiedziałam oschle, ubierając się. – Na szczęście już nie będę dla ciebie kłopotem. Spakuję się i zaraz mnie nie będzie.
Ominęłam go i ruszyłam do pokoju gościnnego.
- Nigdzie nie pójdziesz – powiedział ostro i chwycił mnie za ramię.
- Przykro mi, ale tym razem nie osiągniesz celu, dobrze, że w porę zrozumiałam, o co chodzi. – Próbowałam się wyrwać, co poskutkowało tylko tym, że wzmocnił uścisk.
- Jakiego celu, co ty bredzisz, dziewczyno?
- Chciałeś mnie tylko zaliczyć, nie wypieraj się! – wrzasnęłam, a do oczu napłynęły kolejne łzy. – tylko co na to twoja dziewczyna? A może ją też tylko przeleciałeś i zostawiłeś, co?
- Uspokój się i mnie posłuchaj! – W jego oczach zbierała się złość. Przycisnął mnie do ściany tak, że nie mogłam się ruszyć. Skupiłam wzrok na jego twarzy.
- To nie jest żadna moja dziewczyna. Ani była. Wprowadziła się niedawno i ubzdurała sobie, że jestem nią zainteresowany. Ale ja nie jestem. Ty mi się podobasz! A zaprosiłem cię tu, bo chciałem spędzić z tobą dużo czasu, lepiej cię poznać. A to, że jest między nami chemia, i że lubię bliskość twojego ciała, to nie znaczy, że zależy mi tylko na jednym.
- No cóż, jakoś ci nie przeszkadzało, gdy zaczęła cię całować – powiedziałam z rozżaleniem, a z oczu wydobyło się kilka łez.
- To nie tak. Zaskoczyła mnie. Odepchnąłem ją, ale gdy spojrzałem na jej wyraz twarzy, wiedziałem, że to widziałaś. Zaraz potem zacząłem cię szukać. Najpierw w domu i w okolicy. Dopiero później wpadło mi do głowy, gdzie mogłaś pójść.
Odsunął się ode mnie, więc wykorzystałam moment i pobiegłam po swoje rzeczy. Nie dopuszczałam do siebie jego słów, mimo, że całość brzmiała logicznie.
Nie udało mi się wiele zdziałać, bo zaraz potem przygarnął mnie mocno do siebie i zaczął szeptać do ucha, głaszcząc po głowie.
- Uwierz mi, to wszystko prawda. Nie wiem jak mam ci to udowodnić. Tylko ty się dla mnie liczysz, od samego początku coś się między nami wytworzyło. Złapał mnie za głowę i zmusił do spojrzenia prosto w oczy.
- Ja myślę, że się w tobie zakochałem. Daj mi trochę czasu a zobaczysz, że to wszystko prawda. – Spojrzał na mnie z nadzieją.
A ja wtuliłam głowę w jego ramię i rozbeczałam się na dobre.
W ciągu kilku godzin doszłam do siebie. Wykąpałam się, zjadłam i na parę godzin przysnęłam. Emocje opadły i zaczęłam na sucho wszystko analizować. Fakt, może i troszkę przesadziłam, ale nie znam Oskara na tyle dobrze, by od razu być pewną, że by się tak nie zachował. Uznałam, że wyrzucę to zdarzenie z pamięci i zaczniemy wszystko od nowa.
Przez większość niedzieli, jaka nam pozostała, chłopak nie był nachalny, wręcz trzymał między nami dystans. Godziny mijały leniwie, a ja miałam świadomość, że następnego dnia rano wracamy, i że to może się już więcej nie powtórzyć.
Razem przyszykowaliśmy kolację, rozmawiając na neutralne tematy. Po wieczornej toalecie Oskar przyszedł do mojego pokoju, pocałował w czoło, mówiąc dobranoc i wyszedł.
A ja poczułam pewien żal. Chciałam, by był taki jak wcześniej, beztroski i cały czas uśmiechnięty. Brakowało mi jego bliskości. Mimo to, położyłam się do łóżka sama, opatuliłam kołdrą, ale sen nie chciał przyjść. Gdy zegar wybił drugą, poddałam się, wstałam i po cichu przeszłam do jego pokoju. Sprawiał wrażenie pogrążonego w głębokim śnie. Delikatnie położyłam się obok niego, kładąc głowę na ramieniu. Cicho westchnęłam i zamknęłam oczy. Wtedy on objął mnie ręką.
- Co tu robisz? – wyszeptał. Serce zaczęło mi mocniej bić.
- Nie mogłam zasnąć. Brakowało mi tego. – Uniosłam się i spojrzałam w jego ciemne oczy. – Nie powiedziałam ci wcześniej, ale ja także się w tobie zakochałam. I chcę być blisko ciebie.
Pochyliłam się nad nim i pocałowałam. Nasze języki wykonywały szalony taniec, pobudzający całe ciała. Oddech stał się szybszy i bardziej płytki. Ruchy ust coraz gwałtowniejsze. Zapragnęłam go bardzo mocno.
Przejął kontrolę, obracając nas tak, że znalazłam się pod nim. Całował mnie zachłannie, najpierw po twarzy, później po szyi. A ja przyciskałam go do siebie coraz mocniej. Gdy uniósł się, by zdjąć koszulkę, ja bez wahania ściągnęłam swoją. Patrzył na mnie roziskrzonym wzrokiem pełnym pożądania, a ja topniałam pod tym spojrzeniem, przyciągając go z niecierpliwością. Zaczął delikatnie pieścić moje piersi, jednocześnie dotykając przez materiał spodenek miejsca najbardziej spragnionego pieszczot. Wiłam się pod nim, jęczałam a on nie przestawał. Po długim czasie, gdy czułam, że niemal całe spodenki są przemoczone, oderwał się ode mnie i ściągnął najpierw swoje bokserki, potem to, co ja miałam na sobie. Patrzyłam zafascynowana na jego sterczącego dumnie penisa. Ten widok bardzo mi się spodobał, obudził jeszcze większe pragnienie. Wysunęłam nieśmiało rękę i dotknęłam go delikatnie. Zaskoczyło mnie to, jaki był gładki. Widząc, że Oskarowi podoba się to co robię, złapałam go śmielej i powoli poruszyłam ręką w dół i w górę. Chłopak cicho jęknął, co wywołało na mojej twarzy wyraz zadowolenia. Chciałam dłużej go tak pieścić, ale nie pozwolił mi. Dzisiaj pozwól mi się skupić tylko na tobie, szepnął i rozpoczął powolną wędrówkę wzdłuż mojego ciała. Ogarnął mnie silny dreszcz. Kiedy jego język znalazł się na brzuchu, poczułam mocny skurcz w podbrzuszu, chciałam więcej. Dużo więcej. Nie musiałam czekać długo. Najpierw wodził wargami po wewnętrznej stronie ud, po moim ciele rozlało się gorąco. Nie sądziłam nigdy, że można czuć aż takie pożądanie. Jednak to pierwsze muśnięcie języka na łechtaczce sprawiło, że moje ciało zaczęło płonąć. Zatopiłam się w tym cudownym uczuciu, jęcząc coraz głośniej, zupełnie bez skrępowania. A on pieścił mój najczulszy punkt, raz po raz wędrując językiem do wewnątrz. Zaczęłam się trząść, zupełnie nie kontrolowałam tego, co się ze mną dzieje. Gdy już byłam prawie na samym szczycie, on przerwał, uniósł się i pocałował mnie namiętnie tak, że poczułam swój własny smak. A potem bez ostrzeżenia wbił się w moje gorące i mokre wnętrze. Zabolało, ale nie tak mocno jak przypuszczałam wcześniej. Uczucie ulgi, które poczułam w tamtym momencie było znacznie silniejsze. A potem została już tylko narastająca przyjemność. Z każdym kolejnym ruchem jego bioder byłam coraz bliżej. Z początku robił to powoli, by nie sprawić mi więcej bólu. Ale kiedy zorientował się, że sama ruszam biodrami, by czuć go bardziej, przyspieszył. Ja już nie jęczałam, tylko krzyczałam wprost do jego ucha, ogarnięta obezwładniającą rozkoszą. Chciałam więcej i mocniej. Wbijałam paznokcie w jego ramiona, to było nie do zniesienia. I nareszcie, w jednej chwili poczułam wszechogarniającą rozkosz. Krzyknęłam głośno a on znieruchomiał i również znalazł się na szczycie. Poczułam jak do mojego wnętrza wlewają się raz po raz strumienie gorącego płynu. Zaraz potem Oskar opadł na mnie i leżeliśmy tak długi czas, dopóki całkowicie się nie uspokoiliśmy.
Wtedy to, razem wzięliśmy szybki prysznic, by móc nareszcie zasnąć w swoich ramionach.
Gdy późnym rankiem się obudziłam, byłam w euforii, wszystko wydawało się dużo piękniejsze. Oskara zastałam w kuchni, podeszłam i pocałowałam go czule.
- To było cudowne – powiedziałam tylko, patrząc w jego błyszczące oczy.
- A to dopiero początek – odparł z szelmowskim uśmiechem i zamknął mnie w swoich ramionach.
Po śniadaniu posprzątaliśmy, zebraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Z żalem, ale i obietnicą mojego chłopaka, że to nie był ostatni raz.
Z powrotem czas mijał szybciej, ale i dużo przyjemniej. Ani się obejrzałam, a już żegnaliśmy się pod moimi drzwiami.
- Do jutra, kochanie – rzekł i pocałował mnie po raz ostatni tego dnia.
Weszłam do domu, ale Anety jeszcze nie było, w spokoju więc mogłam się rozpakować. Dopiero wieczorem zostałam zmuszona do podzielenia się każdym szczegółem.
Z kolei we wtorek, który aż taki zły już nie jest, Dominice nie musiałam mówić nic. Wystarczyło, że spojrzała na moją rozświetloną szczęściem twarz, a wszystko było dla niej jasne. To, że bielizna się przydała też...
I cóż mogę powiedzieć. Jestem z Oskarem już rok czasu, na razie jest nam dobrze, w łóżku wręcz nieziemsko. Kocham go i chciałabym z nim być najdłużej jak to tylko możliwe, ale różnie to w życiu bywa, więc się okaże, co przyniesie los. Wiem tylko, że cokolwiek to będzie, ja będę patrzyć na to z większym optymizmem i pewnością siebie. A to dzięki niemu.
KONIEC
Jak Ci się podobało?