Walentynki 2005
25 kwietnia 2009
13 min
Tak, jak się spodziewałam w końcowych dniach stycznia zadzwonił Andrzej, proponując mi Walentynkowe spotkanie. Ponieważ w tym roku Walentynki przypadały w poniedziałek, umówiliśmy się, że przyjedzie w piątek.
I tak też było, piątkowy późny wieczór, podjeżdża samochód, wysiada Andrzej i z bagażnika wyjmuje bukiet pięknych pąsowych róż. Namiętne pocałunki powitania, przejście nie wiadomo kiedy do sypialni i już jest przy mnie. Już jego ręce pieszczą mnie, a ja już robię się mokra. Aż przychodzi ten moment, kiedy już go pragnę, już chcę, aby był we mnie. I za moment to następuje, delikatnie, ale systematycznie wchodzi we mnie, już jest cały, już dobija się do mojego wnętrza. Narasta szybko podniecenie, u niego też, po chwili czuję, jak tężeje, ja dostaję pierwszych skurczów, on strzela we mnie, ja odlatuje w pełnym orgazmie. Przywieramy do siebie i tak leżymy dłuższą chwilę, delektując się sobą.
Ale jak to u nas bywa, wstajemy, idziemy pod prysznic, tutaj i mycie i pieszczoty. Ręce jego przesuwają się po moich plecach, ja cała drżę, obracam się, obejmuje moje Piersi. Brodawki już stoją na baczność, ręka jego zsuwa się w dół, już wsuwa się w szparkę, już jego palec dotyka mojej Łechtaczki, robi się wyrazista, a mnie robi się błogo, po chwili wsuwa palec w gniazdko, sięgając szyjki, a ja jęczę z podniecenia. Delikatnie wysuwa się, ale nie do końca i ponownie wsuwa się, ale tym razem są to dwa palce. Czuję je niesamowicie mocno, zaczynam jęczeć i wić się na tych jego palcach, aż znowu przychodzą skurcze, piszczę w ekstazie, wisząc na jego ramionach. Nie mam już siły i opieram się o ścianę, po chwili wychodzimy, siadam na fotelu i dłuższą chwilę odpoczywam.
Zebrałam na tyle siły, aby pójść do pokoju, założyłam szlafrok, usiadłam na kanapie, prosząc o szklankę picia. Poszedł, przyniósł nam szklanki z drinkiem, wypiłam ją prawie jednym duszkiem, zrobiło mi się lepiej. Usiadł, zaczęliśmy rozmawiać o wszystkim i o niczym, przyszłam nareszcie do siebie po tym "wejściu smoka". Za oknem szaruga, a my siedzimy w pokoju na kanapie, na ławie paląca się pachnąca świeca, przed nami palący się kominek, zrobił się wspaniały nastrój.
Widząc już, że mam bystry wzrok, poprosił mnie, abym poszła do szafy w garderobie i założyła czarne szpilki. Przez chwilę patrzyłam na niego, ale kiwnął głową, abym to zrobiła. Po chwili wróciłam do pokoju w bardzo ładnych 12-ach. Gdy ja poszłam po szpilki, on poszedł do małego pokoiku, gdzie zawsze kładzie swoje rzeczy i przyniósł dosyć duże pudełko, które mi podał. Rozwinęłam szeroką kokardę, zdjęłam wieko, a tam trzy pudełeczka.
Za nim wzięłam pierwsze Andrzej poprosił mnie, abym zdjęła szlafrok, nie mam się czego wstydzić, więc zdjęłam, po czym otworzyłam pierwsze pudełko. Był w nim dosyć gruby i dosyć długi łańcuszek. Na jednym końcu zamek do zamykania, na drugim, jak później zmierzyłam 2,5 cm owalny, gładko szlifowany bursztyn.
Gdy to zobaczyłam, skoczyłam do góry, jestem zodiakalną Panną i jednym z przysługujących mi kamieni jest Bursztyn. Andrzej wziął go ode mnie i przepasał mi nim biodra, tak, że na prawym biodrze zwisał mi elegancko ten wisiorek. Otworzyłam drugie pudełko i zaniemówiłam. był w niej piękny naszyjnik, na środku duża łezka ok. 1 cm z bursztynu, łańcuszek, który miał taką samą szerokość przy łezce, zwężający się do tyłu do grubości około pół cm.
Andrzej wziął go z moich rąk i zapiął na szyi. Spojrzałam, wyglądał cudownie. W paczce było jeszcze małe pudełeczko, otworzyłam, a tam dwa klipsy, łezki też z bursztynu. Chciałam je zapiąć na uszy, ale tu małe zaskoczenie, Andrzej wziął je ode mnie i zapiął na stojących na baczność Brodawkach. Ta cała ceremonia dekorowania tak mnie podnieciła, że Brodawki stały i Andrzej nie miał najmniejszych problemów, aby je zapiąć. Ale dla mnie była to nowość, bo Brodawek nikt tak mi nie ściskał, w pierwszej chwili poczułam ból, ale kiedy Andrzej poprosił, abym przeszła przed lustro, jakoś ten ból złagodniał, ale cały czas je czułam.
On wie, że ja praktycznie nie noszę żadnej biżuterii, jeżeli już, to srebrną. Stałam przed lustrem i podziwiałam siebie, ale w tym momencie poczułam, jak jego ręce opuszczają się z moich ramion coraz niżej, a kiedy były na wysokości bioder, chwycił je i zaczął odciągać do tyłu.
Zrozumiałam jego intencję, przed lustrem stał mały stolik, oparłam o niego ręce, mocno odsuwając nogi szeroko je rozstawiłam. Po chwili poczułam jego pałkę, jak sadowi się w moim gniazdku, a za moment, jak już we mnie wchodzi. Wygięłam się tak, aby mógł jak najgłębiej we mnie wejść. Sytuacja była niesamowita, oboje byliśmy przed lustrem, widziałam jego, jak wbija się we mnie raz po raz, widziałam siebie i widziałam, jak zwisa z mojej szyi piękny wisiorek, jak bujają się na moich piersiach klipsy, jak z boku buja się wisiorek od łańcuszka biodrowego.
Przymknęła oczy i już się wyobrażałam w swojej wizytowej, czarnej sukieneczce z tymi ozdobami. Mając tak przymknięta oczy po chwili zaczęłam jęczeć z podniecenia, aż przyszedł moment ekstazy, krzyku i spełnienia. Andrzej obrócił mnie przodem do siebie, ja przywarłam do jego ust, a po chwili poczułam, jak sączy mi się nadmiar "soków namiętności" po udach, ale tak tkwiłam, bo było mi wspaniale.
Tym nie mniej trzeba było coś z tym zrobić, więc ponownie do łazienki i pod prysznic. Ale już teraz szybko umyliśmy się, ubraliśmy się w szlafroki, zeszliśmy do kuchni, zjeść jakąś kolację. Na stole wylądowała butelka wina i tak gaworząc nie bardzo wiadomo kiedy minęła północ i postanowiliśmy iść spać.
Andrzej rozebrał mnie z tej biżuterii, ja nie pytałam, ale sam powiedział, że był w Moskwie i tam udało mu się znaleźć taki sklep, w którym mógł kupić taki komplet. Ale jakby mimochodem stwierdził, że to jest nie koniec, jeśli chodzi o srebrna biżuterię i ciąg dalszy nastąpi. Oczywiście, jak to Kobieta, chciałam już wiedzieć co, musiałam czekać. O dziwo, nawet szybko usnęliśmy, ale sypialnia była nagrzana, więc gdzieś nad ranem, mocno spoceni, obudziliśmy się. Ja poszłam do kuchni, zrobić herbatę, poprosiłam Andrzeja, aby nalał wody do wanny, to się wykąpiemy. Mam dużą, narożną wannę z hydromasażem, więc oboje się w niej spokojnie mieścimy. Andrzej nalał wodę, dodał płynu, było sporo piany, oprócz tego na stoliku przy oknie i szafce przy drugiej ścianie zapalił dwie duże, pachnące świece.
Za oknem było jeszcze ciemno, więc w łazience panował bardzo miły nastrój. Oprócz herbaty przyniosłam butelkę zimnego oryginalnego szampana i kieliszki. Gdy już byliśmy w wannie Andrzej otworzył, polał no i wzniósł toast - za nasze dalsze wspaniałe pieszczoty. Nie podejrzewałam w tym momencie niczego, ale niedługo się wszystko wyjaśniło. Najpierw siedzieliśmy na przeciwko siebie, niby myjąc, pieściliśmy się. Po paru minutach Andrzej poprosił, abym usiadła tyłem do niego. W tej pozycji mógł sięgnąć swobodnie do Cipki i ją pieścić, głównie masując palcem Łechtaczkę.
Zrobiło mi się bardzo dobrze, zaczynałam być coraz mocniej podniecona. Poczułam, że on też jest już dobrze podniecony, więc kiedy poprosił mnie, abym obróciła się na kolana, specjalnie mnie to nie zdziwiło. Oparłam ręce o brzegi wanny, lekko rozsuwając nogi, bo już czułam, jak jego ręka zaczyna pieścić Cipkę. Palec jego najpierw dobrą chwilę głaskał Łechtaczkę, Cipka już puszczała soki, po chwili przesunął się do gniazdka i wszedł.
Wsuwając i wysuwając doprowadził mnie do bardzo dużego już stanu podniecenia, wiedział o tym, bo oparłam się już całkiem o brzeg wanny głośno pojękując. Poczułam, że wysuwa go, myślałam, że zastąpi swoją pałką, ale on przesunął go na drugą dziurkę, zaczął delikatnie ją gładzić, zaczęłam już wirować, bo to miejsce jest dla mnie też bardzo czułe, a on dalej się pieścił, aż nacisnął i wsunął. Jęknęłam głośno, kiedy przepychał się przez samo wejście, jeszcze bardziej zaczęłam jęczeć, kiedy zakrzywiając go do góry, mocno mnie ściskał.
Gdy już jęczałam całkiem głośno wysunął się, wystawił rękę poza wannę i wziął coś spod ręcznika. Ja wchodząc do łazienki, przy tych zapalonych świecach nie zauważyłam, że obok wanny coś leży. Spojrzałam, a on spokojnym głosem oznajmił mi, że przypisanym do mojego znaku drzewem jest sosna, a ponieważ poprzednim razem sprawdzałam pojemność Pupy ogórkiem, więc mam teraz szyszkę sosnową i obracając ją w palcach pokazał mi lśniącą, srebrną szyszkę, po czym po chwili zaczął wsuwać ją w Pupę. A więc to był ten ciąg dalszy "srebrnej biżuterii".
W pierwszej chwili jęknęłam, bo ją tylko namoczył w wodzie, ale po chwili już na dobre jęczałam, kiedy mi ją wpychał. Nie wiem, jak długo to trwało, ale w pewnym momencie czułam się już całkiem wypełniona, czułam, że gdzieś głęboko coś zaczyna stawiać opór, praktycznie w tym sam momencie poczułam, że już się zamykam i mam ja całą w sobie, na zewnątrz czułam wystający łańcuszek.
Andrzej przesunął rękę pod brzuch, przyciskając ją, jakby chciał ją wyczuć, ale po chwili wysunął i lekko podtrzymując swoją pałkę zaczął we mnie wchodzić. Teraz już nie tylko jęczałam, ale krzyczałam, kiedy we mnie wchodził. Doskonale wiedział, że część przestrzeni brzucha jest wypełniona szyszką. Tym nie mnie napierając coraz mocniej po pewnym czasie już był cały we mnie. No i zaczęło się, na szczęście Cipka puściła soki, ale każde pchnięcie czułam, jakby mnie ktoś przeszywał na wylot, za każdym razem chciałam wyskoczyć z wanny, ale jego ręce mocno trzymały mnie za biodra do momentu, kiedy się sprężył i wyrzucił z siebie wszystkie swoje soki. Ja w tym momencie miałam tak obłędne skurcze, że byłam w stanie tylko krzyczeć.
Wysunął się, ja też się osunęłam, mocno przywierając do jego ust. Woda w wannie zrobiła się już trochę chłodna, więc trzeba było wychodzić. Popatrzyłam na niego pytając - wyjmiesz, kiwnął głową, ja wystawiłam Pupę do góry, pociągnął za łańcuszek i o dziwo, szyszka zupełnie bez problemów wysunęła się. Wsunął ją pod wodę, umył i pokazał. Na prawdę, była to wspaniale lśniąca, sosnowa szyszka. Gdzie ona się tam zmieściła, nie wiem, ale była. Wytarliśmy się i ponownie poszliśmy spać.
Było już dobrze widno, kiedy przebudziliśmy się i normalnie po ludzku zachciało nam się jeść. Poszliśmy do kuchni, ja robiłam herbatę, Andrzej naszykował kanapki. Zjedliśmy ale herbatę już dopijaliśmy w łóżku. Dobrą chwile poleżeliśmy odpoczywając wtuleni w siebie, aż usnęliśmy. Nie wiem, może tak przedrzemaliśmy godzinę, ale kiedy zaczęliśmy się ruszać, sięgając, stwierdziłam, że jeszcze nie byłam przez niego masowana, a zawsze to robił.
Andrzej się tylko uśmiechnął, ale wziął w ręce balsam do ciała i zaczął mnie masować. Poprosił, abym położyła się na brzuchu, a on wolniutko, miejsce koło miejsca nacierał. Skończył tył, przekręciłam się, aby mógł smarować przód. I znowu, miejsce, koło miejsca, dłuższa chwila smarowania Piersi, ale co to za smarowanie, jak one po chwili już były mocno podniecone, dalej brzuszek, dołek pępkowy no i doszedł do wzgórka. Mocno go rozsmarowywał, to w jedną stronę, to w drugą, aż w końcu ręka zsunęła mu się niżej i niby zaczął smarować Cipkę, ale jego palec mocno już dolegał do Łechtaczki. Zrobiła się mocna, to ją opuścił, wsuwając palec w dziurkę. Kilka razy wsunął i wysunął, ja już jęczałam, przerwał na chwilę, wsunął dwa palce i znowu kilka pchnięć, ja już w odlocie. Te pieszczoty spowodowały, że on też się podniecił, po chwili wysunął palce, przesunął się i poczułam, jak we mnie wchodzi.
Nie jestem w stanie w żaden sposób opisać tego stanu uniesienia, kiedy on jest we mnie, podciągnął mi nogi i oparł w swoje ramiona i mając mnie tak podkurczoną, wchodził we mnie i wychodził, a ja za każdym razem pokrzykiwałam coraz głośniej, aż czując, że się pręży do ostatnich pchnięć wyłam w ekstazie, odpływając w pełnym orgazmie.
Przez chwilę do mnie dolegał, po czym wstał, na mnie pokazując, powiedział, ty leż, po czym sięgnął po coś z boku łóżka. Po chwili ujrzałam, jak się coś świeci w jego rękach. Przykląkł przy moich rozłożonych na boki nogach i pokazując mi, powiedział, że są to pozdrowienia od Rasputina. W tym momencie ujrzałam długi, błyszczący przedmiot, który zmierzał do mojej dziurki.
Andrzej, jednym, zdecydowanym ruchem wsunął go we mnie, aż jęknęłam, byłam jeszcze podniecona po zbliżeniu z nim, więc to podniecenie narastało. Ale on chwycił go dwiema rękoma i systematycznie zaczął wysuwać i wsuwać. Po kilku takich ruchach poczułam, że robi się ciasno, a on patrząc mi prosto w oczy, dalej wysuwa i wsuwa. Teraz już czuję wyraźnie, że coś się dzieje, że za każdym razem on robi się grubszy.
Aż przyszedł moment, kiedy znowu zaczęłam głośno jęczeć, bo nie dość, że był głęboko we mnie, to jeszcze rozsadzał moją dziurkę na boki. Zrobił się niesamowicie gruby, więc każde pchnięcie czułam gdzieś bardzo głęboko, był bardzo duży napór na szyjkę. Wytrzymałam jeszcze jedno, albo dwa pchnięcia i odjechałam w obłędnym orgazmie. To było coś niesamowitego. Andrzej ostrożnie wysunął go ze mnie i mi pokazał, jak się go rozwija, jak się zwija. Po prostu wschodnia technika, ale skuteczna. Obracając w prawo powiększał swoją szerokość, w lewo się zwijał.
Niestety, zbliżał się czas i Andrzej musiał się zbierać. Ot normalność Kochanków. Żegnając się ze mną poprosił, abym go wspominała za każdym razem, kiedy będę używała tej "Biżuterii". Zapewniłam go, że na pewno tak będzie, bo każda część tego zestawu ma swoją wymowę. Duży, namiętny Buziak i pojechał. Kiedy znowu przyjedzie, nie wiem.
Przyszedł sobotni wieczór, tęskniłam za Andrzejem, postanowiłam nacieszyć się otrzymaną od niego biżuterią. Wyjęłam wszystko z pudełek i zaczęłam oglądać. Zaintrygowała mnie przede wszystkim lśniąca srebrem wspaniała szyszka. Zaczęłam się jej przyglądać, nie ma co mówić, piękna, świerkowa szyszka. Z ciekawości wzięłam linijkę i zmierzyłam - 15 cm długości, 3,5 cm szerokości w końcowej nasadzie. W stopce zamontowane kółeczko, do którego przyczepiony był 20 cm srebrny łańcuszek. Wzięłam do ręki "Rasputina". Był to klasyczny penis z główką, ale poniżej jakby w miejscu, w którym normalnie kończy się żołądź zaczynały się łuski i podłużne płaty. Zaczęłam nim kręcić i rzeczywiście, rozszerzał się.
Zwinęłam go z powrotem i postanowiłam się ubrać. Założyłam te same szpilki, stanęłam przed lustrem i zaczęłam ubierać się od góry, najpierw klipsy, ale tym razem już na uszach, naszyjnik, łańcuszek biodrowy. Popatrzyłam, wyglądało to pięknie. Cipka już się trochę podnieciła, więc postanowiłam ją zaspokoić, ale pięknie mieniącą się w świetle szyszką.
No i tutaj wyszło szydło z worka, wsunęłam ją, czuję, że dochodzi już do szyjki, ale widzę, że jeszcze nie weszła cała. Próbuję mocniej, trochę puściła, ale nie wiele. Przytrzymałam palcem miejsce wsunięcia i zmierzyłam, 10 cm. No i to jest ten mój problem małej Cipki. Każdy większy mężczyzna jest już dla mnie zbyt dużym, stąd te moje odczucia podczas takich spotkań. Ale w tym momencie zastanowiłam się, jak to, do Cipki nie wchodzi, a do Pupy weszła. Wzięłam z łazienki trochę kremu, nasmarowałam czubek szyszki i zaczęłam ją wkładać.
O dziwo, co prawda też z pewnymi oporami, ale weszła. Prosty wniosek, Pupę mam bardziej pojemną niż Cipkę, trzeba to kiedyś wykorzystać. Ale jak już mięłam ją w sobie, to poszłam na łóżko, wzięłam wcześniej otrzymanego "Mikołaja" i zaczęłam się podniecać. Cipka była już dobrze mokra, więc chciałam go wsunąć. Nie było to takie proste, ale w końcu wsunęłam i po kilku ruchach doszłam do normalnego orgazmu. Trochę to mnie zdziwiło, takich doświadczeń jeszcze nie miałam, ale zawsze musi się zdarzyć coś po raz pierwszy.
W poniedziałek, właśnie w Walentynki miałam ważną naradę, więc założyłam czarną wizytową sukienkę, z dużym dekoltem, założyłam naszyjnik i klipsy oraz łańcuszek na biodra i tak weszłam na salę. Widziałam, że moje wejście zrobiło duże wrażenie, a koleżanki szybko zainteresowały się gdzie można kupić taki zestaw. Odpowiedziałam - nigdzie, bo on był robiony na indywidualne zamówienie. Dodałam, że to nie wszystko, są do tego jeszcze dwie części, ale mają charakter wyłącznie osobisty. Mam nadzieję, że długo będę pamiętała te Walentynki.
No i co. Jeszcze sakramentalne moje stwierdzenie. Opowiadanie moje jest prawdziwą relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona.
Jak Ci się podobało?