Wakacje (II)
22 maja 2024
1 godz 3 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Nikt jej nigdy tak nie zerżnął. Tak, zerżnął. Ciągle miała to słowo w głowie. Zerżnąć. I pieprzyć. I suczka. Nikt jej nigdy tak nie wypieprzył. Nikt się nawet nie zbliżył. Nikt jej tak nie podniecił. Nikt jej tak nie „czytał”. Nikt jej tak nie nazywał.
Był sobotni wieczór. Iza stała pod prysznicem, pod lejącą się na nią wodą, i masowała łechtaczkę. Nie mogła się powstrzymać. Przez ostatnie godziny swędziała ją jak nigdy. Jej cipka! Przecież ona nigdy nie swędziała. Ona przecież nigdy się nie masturbowała. To znaczy: masturbowała się, no przecież, jako nastolatka, i kilka razy później, ale nigdy nie miała takiej chcicy. Nigdy nie czuła, że musi. A teraz? Jej cipka była obolała, a mimo to swędziała. Wczoraj, po dwóch godzinach spędzonych z wujkiem Czarkiem, jej muszelka była tak wrażliwa, że nie mogła jej dotknąć. A teraz? Nie mogła się powstrzymać. Wyobrażała sobie jak Czarek wchodzi teraz do łazienki i pieprzy ją tu, pod prysznicem, nie zważając na to, że wszyscy są w domu. Nie zważając na jej słabe protesty. Sama ta myśl powodowała skurcze w jej wnętrzu. Bo przecież protestowałaby, prawda? Prawda?
Jeśli dodać do tego wspomnienie jego głosu, szorstkiej skóry jego twarzy, jego grubych palców, jego kutasa… Tak, jeszcze to słowo ciągle powtarzała. Kutas. Jego wielki, gruby kutas. Jego władczość. Jego siła. Nie tylko ta fizyczna, której było w nim nadzwyczaj dużo, ale taka wewnętrzna, którą emanował. Charyzma, która od niego biła, ją przytłaczała.
A przecież on ją odrzucał. Był brzydki, taki… grubawy, choć nie gruby, jakiś taki brudny, obleśny, chamski, bezczelny, arogancki. Był uosobieniem cech, których nienawidziła u mężczyzn. Był totalnym przeciwieństwem Adama, który był jej ideałem. A mimo to, ten miks najgorszych, najbardziej pogardzanych przez nią cech tak ją przyciągał. Jego natarczywość przełamywała jej opory. Jego bezczelność powodowała, że czuła ucisk w brzuchu. A jego arogancja – że czuła się od niego mniejsza, gorsza, słabsza.
A to wszystko, w połączeniu z faktem, że robi takie rzeczy z wujkiem Adama, za jego plecami, a nawet obok, podniecało ją do granic. Że pieprzy się z nim bez prezerwatywy! Przecież ona nigdy nie uprawiała seksu bez! Adam kochał się z nią zawsze w zabezpieczeniu, głównie dlatego że nie chcieli, by brała tabletki. Może to dlatego tak dochodzi, może to tego w jej życiu brakowało. W każdym razie nie mogła dłużej na to pozwalać, przecież mogła zajść w ciąże.
„O Boże… ciąża… tylko nie to… nie z nim… jestem nienormalna. O czym ty myślisz, dziewczyno… Nie ma takiej opcji w ogóle. Nie. Nie. Nie. To był ostatni raz. Na pewno. Na 100%. Nie pójdę. Wiem, że mi kazał. Ale nie pójdę. Nie mogę. Nie powinnam. Nie mogę tego zrobić Adamowi. Nie, nie, nie. Wiem, że kazał! Wiem, co powiedział! Nie pozwolę na to… nie pozwolę mu znowu schlać Adama, a potem… nie oddam mu się… Co, kurwa, z tego, że się nie dowie? Ale ja będę wiedzieć. Tak, i będzie mnie to męczyć do końca życia! Że uległam! Nie pójdę tam… nie pójdę… nie chcę… będę go pilnować… Boże, jaka jestem gorąca… jaka… mięciutka...”
- Boże kochany, odczepisz się w końcu?! – prawie krzyknął w odpowiedzi na kolejną uwagę swojej dziewczyny i zrobiło mu się trochę głupio. Spojrzał na resztę graczy przy stole, przeprosił ich i poszedł za nią na górę.
Była wkurzona, to jasne, ale ile można?! Nie dość, że nie odstępuje go na krok, nie dość, że się nie kochają, bo ją „brzuszek boli”, to jeszcze teraz, jak zebrali się w męskim gronie na wieczór pokerka, marudzi. „Nie pij więcej”, „nie przesadź”, „wiesz, że nie masz mocnej głowy”, „pamiętaj, jak to się ostatnio skończyło”. No kurwa, a jak ma zapomnieć? Zrzygał się na środek trawnika, przy wszystkich gościach – pewnie, że tego nie zapomni. Ale nie zostanie teraz abstynentem, będzie to lepiej kontrolował. Poza tym, kurczę, był wtedy po całym dniu: rano spacer po lesie i fotografowanie ptaków, kościół, potem „plażing”, obiad, spacer z Izą. Był wykończony. A dzisiaj? Wyspał się, dobrze jadł, cały dzień relaks na plaży. Więc teraz, o 20, kiedy grają dopiero niecałą godzinę, nie chciał słyszeć jej jęków.
- Iza! – spojrzała na Martę, której głowa właśnie pojawiła się w salonie – Chłopaki ciągną twojego księcia na górę, pomożesz im? W sensie, przygotujesz łóżko?
Zauważyła niezręczny uśmiech na jej twarzy i poczuła zażenowanie. I wkurzenie. Gniew. Taki gniew, jakiego jeszcze na niego nigdy nie czuła.
„I on miał czelność mnie skrzyczeć?!”
Nigdy go nie strofowała, nigdy nie pouczała, nie marudziła, a ten jeden raz, kiedy prosiła go by nie przesadził z alkoholem, on nie tylko przesadził, ale jeszcze ją skrzyczał.
„Krzyczy na mnie przy ludziach, obiecuje, że będzie nad sobą panował, podnosi na mnie głos, a potem znowu puszcza lejce?! Co za… Impertynent!”
Zobaczyła jak Krzysiek z Romanem, koledzy Czarka od pokera, których z resztą niespecjalnie lubiła, prowadzą go pod ręce. Spał. Zerwała się od stołu i ruszyła przed nimi na górę.
Patrzyła na śpiącego Adama przez chwilę, zastanawiając się co robić. Spać nie chciała. A nie za bardzo miała wybór. Jej jedyną opcją było wrócić do salonu, usiąść koło Barbary, sączyć drinka, lub drinki, i oglądać jakiś durny program. Na dół, do pokoju w piwnicy, gdzie byli wszyscy oprócz mamy Adama, iść nie chciała. Z Adamem nie czuła się wśród nich jakoś szczególnie pewnie, a co dopiero bez niego. Co dopiero chwilę po tym jak go stamtąd wynieśli. Co dopiero chwilę po tym jak zwymiotował pod stół.
Poza tym: był tam Czarek. Był tam Czarek, który kilka godzin temu powiedział jej, że schleje jej faceta. I że będzie czekał na nią u siebie w domu.
Był tam Czarek, o którym nie mogła przestać myśleć. O ich pierwszym stosunku, kiedy była podpita. O podnieceniu, które temu towarzyszyło, podnieceniu tak wielkim, że czuła spływające jej po udach soki. O ich pierwszym stosunku, kiedy doprowadził ja do orgazmu samą penetracją, do czegoś, co wydawało jej się nieosiągalne. Do kilkukrotnego takiego orgazmu. Do wytrysku!
I o ich drugim razie, kiedy zerżnął ją tak, że do teraz nie doszła do siebie. Do teraz jej cipka ją swędziała, do teraz jej łechtaczka była nadwrażliwa, do teraz przechodziły ją dreszcze jak o nim pomyślała. Do teraz kręciło jej się w głowie jak o nim myślała.
Nawet jak udawało jej się nie myśleć o Czarku, o seksie, o orgazmach, które przeżyła, jej mózg zaczynał rozmyślać nad złożonością tej sytuacji, nad jej „pojebanością”. Nad swoją przyszłością.
„Przecież nie mogę do końca naszego pobytu tutaj pieprzyć się z jego wujkiem! Pfu!! W ogóle nie mogę się z nim pieprzyć!”
Przeszły ją dreszcze. „Pieprzyć”, „pieprzyć”, „pieprzyć”. To słowo od dwóch dni nie opuszczało jej głowy. Chciała się pieprzyć. Chciała być pieprzona. Niczego tak bardzo nie chciała, jak się pieprzyć.
Uderzyło ją uczucie wilgotności. Dotknęła dłonią wierzchu majtek: były mokre. Dotknęła ich wewnętrznej strony: były całe w śluzie.
„Muszę się przejść. Muszę odetchnąć. Póki wszyscy są na dole, póki on tam jest. Nie mogę się z nim pieprzyć.”
Po domu chodziła w klapkach, jak reszta, więc zrzuciła je szybko i chwyciła w rękę trampki. Zawahała się.
„… nie przychodź w niczym innym, suczko, niż ta czerwona sukienka, która wisi w waszej szafie. I załóż te czerwone szpilki, które stoją pod waszym łóżkiem.”
„O czym ty myślisz, dziewczyno! Nie założę tego! Przecież ona… ledwo zakrywa mi pupę! Ale jest w sumie tak ciepło… a ja przecież nie idę do niego… przejdę się tylko… trochę ochłonę? A buty? Przecież w tych szpilkach nie będę dała rady chodzić… no tak, przecież nie idę do lasu, tylko kawałek po drodze… może rzeczywiście dałabym radę… po coś je w końcu wzięłam… mogłabym chociaż raz je założyć...”
Spojrzała na komodę i pomyślała o leżących tam prezerwatywach. „Powinnam je wziąć? Ale ja przecież… nie idę do niego… idę się przejść… po co mi one… on jest przecież na dole...”
Przemknęła na dół. Schody wychodziły prawie bezpośrednio do korytarza między salonem, a „wiatrołapem”, więc uniknęła Barbary. Odetchnęła z ulgą, nie spotkawszy też nikogo innego, i wyszła na zewnątrz.
Ruszyła wybrukowaną ścieżką do furtki wejściowej na posesję. Stawiała kroki powoli, rozkoszując się lekkim, chłodnym wiatrem na jej gołych udach. I na jej pośladkach. Czuła, jak podwiewa jej sukienkę i czuła się z tym wspaniale. Czuła ulgę, kiedy chłodne podmuchy wiatru otulały jej rozgrzane ciało. Pogratulowała sobie decyzji o wyjściu, cudownie było się schłodzić na zimnym podwórku. Ruszyła w stronę lasu, w stronę jeziora. Przyszła jej do głowy myśl: „Może powinnam iść gdzie indziej? Nie przechodzić koło jego domu? Ale gdzie indziej? Mam iść po drodze? Niby gdzie? Już ciemno… Niebezpiecznie… Nie, na pewno jest na dole, wszyscy są na dole...”
Jej oddech przyspieszył, kiedy zobaczyła jego dom.
„Boże… po co ja to robię… nie ma go tu… a jeśli jest, to tym bardziej...”
Zrobiła krok do przodu. Czuła jak dygocą jej nogi, jak pojawia się na nich gęsia skórka, fizycznie czuła jak słabe są jej kroki, jak drżące i niepewne są jej ruchy. Dom Czarka stał tyłem do rzędu tuj, więc mogła jeszcze zawrócić. Ale nie chciała. „Idę. Jak będzie na mnie czekać, to… przejdę obok… niech zobaczy, niech pożąda...”. Znowu przeszły ją ciarki. Podeszła powoli, nie schodząc z chodnika, do werandy.
Z ukłuciem ulgi, ale i rozczarowania, zobaczyła, że nie pali się żadne światło. „Mówiłam, nie ma się czego bać… jest na dole… ufff...”. Odetchnęła głęboko. Sama nie wiedziała jak się czuje. Stanęła na jednym z trzech schodków prowadzących na werandę i oddychała głęboko, patrząc na księżyc.
I wtedy usłyszała skrzypienie. Zrobiło jej się gorąco, otworzyła szeroko oczy, a jej serce zwolniło. Ogarnęło ją podniecenie, mimo że nie od razu zrozumiała skąd ten dźwięk. Ale po chwili usłyszała krok. I drugi. Za swoimi plecami. Całe jej ciało zadrżało, jej plecy pokryły się gęsią skórką. Momentalnie zwilgotniała. Momentalnie osłabła.
Poczuła jak ktoś podchodzi do jej pleców, delikatnie wsuwa rękę na jej prawe biodro i dociska lekko jej ciało do swojego. Usłyszała oddech po lewej stronie szyi i usłyszała szept:
- Wiedziałem, że przyjdziesz, suczko.
Wzdrygnęła się. Całe jej ciało zadrżało. Odetchnęła. Jej nozdrza wypełnił zapach męskiego płynu do kąpieli. Szamponu do włosów. Poczuła gęsią skórkę na wnętrzu ud.
- Wyglądasz jakbyś przyszła na rżnięcie.
„O Boże”. Znowu zadrżała.
Poczuła jak jego ręka zsuwa się z jej biodra, zjeżdża niżej, podwijając jej sukienkę i wsuwa się w majteczki.
„Boże kochany, nie tutaj… a co jak ktoś nas zobaczy… co jak ktoś wyjdzie odetchnąć…?”. Jakaś część niej chciała zareagować, odepchnąć jego dłoń. Ale zdecydowana większość jej jestestwa nie chciała jej odpychać, nie chciała reagować. Chciała ją poczuć. Więc rozsunęła lekko nogi, dając mu dostęp do swojej świętości, od razu czując jak jego palce wślizgują się do środka.
„O Jezuuu… kochany… zaraz dojdę...”
- Tak, nie powstrzymuj się, jęcz, suczko. Już nie muszę ci mówić, żebyś rozstawiła nóżki, co nie? Nie możesz się już doczekać rżnięcia, hmm? Nie możesz się doczekać, aż poczujesz w sobie mojego kutasa, co, księżniczko? Od wczoraj nie myślisz o niczym innym, niż mój wielki, twardy kutas, prawda, suczko? Nie musisz odpowiadać, twoje mokre cipsko odpowiada za ciebie.
Każde jego pytanie traktowała cichym jęknięciem, każde kolejne powodowało coraz większe podniecenie, każde wywoływało falę rozkoszy w jej wnętrzu. Jego dwa palce ruszały się w niej w jednym, spokojnym tempie, chlupocząc, budując w niej tę ogromną, rozrastającą się na wszystkie strony pustkę, która miała zaprowadzić ją na szczyt.
- Po co tu przyszłaś, kurewko? Powiedz mi, księżniczko, po co tu przyszłaś?
Wiedziała, że on wie. Ona też od początku wiedziała po co tu idzie. Nie na spacer, nie, by się przewietrzyć. By się…
- Pieprzyć… – powiedziała cicho, zachrypniętym od podniecenia i emocji głosem – przyszłam tu się pieprzyć… – dodała już trochę głośniej.
Poczuła jak jego palce przyspieszają, a druga ręka puszcza jej szyję, wślizguje się pod jej sukienkę i łapie ją za lewą pierś. Agresywnie, mocno, stanowczo. I zaczyna ugniatać. Ściskać. Zobaczyła gwiazdy przed oczami. Znowu usłyszała jego szept:
- Kim jesteś? Nie jęcz, tylko odpowiedz.
- Su...suczką… – wyjęczała.
- Wiesz czyją?
- Twoją…
- Chcesz mojego kutasa?
- Tak…
Jego palce coraz szybciej i coraz mocniej posuwały jej muszelkę. Nie mogła oddychać, jej sutki sterczały, jej ciało drżało, jej cipka zaciskała się słodko, a mięśnie brzucha to kurczyły, to rozkurczały. Nie mogła skupić się na pytaniach, a co dopiero odpowiedziach, czując zbliżający się wielkimi krokami orgazm.
- Jak bardzo?
- Bardzo…
- Jak bardzo?
Rozstawiła szerzej nogi, gotowa na wybuch.
- Aaahh… Tak bardzo chcę się z tobą pieprzyć… aaahh… przyszłam tu tylko po to… żeby się z tobą pieprzyć…
Puścił ją. Złapała się filaru, bo niechybnie upadłaby. Oddychała głęboko, wtulając się w filar. Spojrzała w dół, na swoje trzęsące się nogi i zobaczyła potarganą sukienkę. „Czemu...”
Nie zdążyła zadać sobie tego pytania, kiedy poczuła, że wsuwa ręce pod jej kolana i łopatki, i podnosi do góry. Spojrzała w jego oczy i, jak zwykle, zadrżała. Nie przerywając ich spojrzenia, podniósł ją i zaniósł do domu, zamykając za sobą drzwi. Spodziewała się, że zabierze ją prosto na łózko, ale z jakiegoś powodu postawił ją na środku salonu, a sam usiadł na kanapie, dwa metry od niej. Zobaczyła, jak siedząc, zdjął koszulkę i został w samych dresach. Mimo całego podniecenia jakie ją ogarniało, poczuła się zakłopotana. Nie wiedziała co ze sobą zrobić. Cisza trwała już kilka sekund, aż w końcu usłyszała:
- Obróć się… Wypnij dupkę… Podwiń sukienkę… Opuść sukienkę…
Każde jego polecenie jeszcze bardziej ją podniecało.
- Oprzyj się o fotel… Tak… Pokręć biodrami… Przestań.
Stała chwilę, podniecona jak diabli, ale i skonsternowana.
- Obróć się przodem do mnie… Uklęknij.
Zobaczyła jak nachyla się w jej stronę, patrząc jej głęboko w oczy.
- Kim jesteś?
Starała się oddychać głęboko, a i tak czując wzbierający w niej ból brzucha.
- Twoją suczką.
- Będziesz posłuszną suczką?
- Tak.
Uśmiechnął się. Ten zły, złośliwy uśmiech podniecał ją do granic.
- Chcesz się pieprzyć?
- ...Tak.
- To powoli zdejmij sukienkę.
Jej dłonie drżały z nadmiaru emocji. Nie czuła wstydu, nie czuła krępacji, nie czuła zawahania. Chciała się pieprzyć. Chciała go znowu poczuć w sobie. Drżącymi dłońmi chwyciła dół sukienki i powoli, sunąc dłońmi po nagim ciele, ściągnęła ją przez głowę. Zobaczyła jak Czarek wstaje z kanapy i rusza w jej stronę. „Boże, nareszcie” pomyślała.
Ale Czarek obszedł ją dookoła i zatrzymał się za nią. Poczuła metal na szyi i wzdrygnęła się.
- Spokojnie, suczko. Jak chcesz się pieprzyć, to muszę ci to założyć. Co to za suczka, bez obroży?
Spłonęła rumieńcem zakłopotania i wstydu. Nie wiedziała gdzie ma patrzeć, jak się zachować. Czuła jak się czerwieni, jak mięśnie jej brzucha spinają się, jak przed najważniejszym w życiu egzaminem. Jak ciarki przechodzą jej po plecach. Poczuła jak łapie ją za obrożę na karku i odwraca ją przodem do siebie. Obróciła się na kolanach.
- Otwórz usta, suczko.
Nie wiedziała, czy tego chce. Nie wiedziała, jak powinna zareagować po tej obroży. To było upokorzenie, jakiego nigdy nie przeżyła. To jej uwłaczało, pokazywało kto jest ważniejszy, to… redukowało ją do roli… suczki. Ale mimo to, a może właśnie dzięki temu, była to jedna z najbardziej podniecających rzeczy jakie mogła sobie wyobrazić. Ona, piękna, zgrabna, mogąca mieć każdego faceta kobieta, klęcząca przed trzydzieści lat starszym, nieatrakcyjnym rolnikiem. Z obrożą na szyi. Jak jego suczka.
Otworzyła usta i wysunęła język. Jak suczka.
Zobaczyła jak pochyla się nad nią i jak liże jej język. Przez jej kręgosłup przebiegł chyba najsilniejszy dreszcz jaki kiedykolwiek poczuła. Wysunęła głowę do przodu, spodziewając się pocałunku, ale on pociągnął do tyłu jej obrożę, nie przestając lizać jej języka. Zrobiło jej się jeszcze goręcej.
- Wsuń w siebie palce – powiedział, kontynuując lizanie jej wysuniętego języka.
Zaczęła posuwać się swoimi palcami. Zaczęła jęczeć.
- Głośniej!
Posuwała się dwoma palcami, głęboko, najgłębiej jak tylko sięgała, ale nie tak głęboko jak on ją posuwał. Jęczała głośniej z każdym ruchem, czując, a raczej rozkoszując się tym, że Czarek liże jej język. Było w tej scenie coś tak perwersyjnego, że jej podniecenie jeszcze rosło, tak jak dziura w jej brzuchu. Zamknęła oczy.
Czarek czuł jak jego suczka drży. Przerwał lizanie jej języka i szarpnął do tyłu jej obrożą. Musiała wyciągnąć z siebie paluszki, żeby utrzymać równowagę. Otworzyła oczy. Zobaczył jej nieobecne oczy, czerwone wypieki na twarzy i półotwarte usta. Była bardzo bliska orgazmu.
- Po co tu przyszłaś?
Ledwo ją usłyszał.
- Pieprzyć się…
- Wstań.
Wstała. Zobaczyła jak obchodzi ją i siada na kanapie. Jak król. On nie usiadł, on legł.
- Podejdź do mnie. Nie wstawaj. Na kolanach. Ściągnij mi spodnie.
Podpełzła do niego. Ściągnęła mu bokserki. Jego penis… jego kutas leżał na boku, już twardy. Nie mogła oderwać od niego wzroku. Pierwszy kutas od którego nie mogła oderwać wzroku. Do tej pory na żadnego nie chciała patrzeć.
- Podoba ci się?
Skinęła głową.
- Tak…
- Poca…
- To najpiękniejszy… kutas… jakiego widziałam… – wyszeptała dysząc ciężko.
Uśmiechnął się.
- Pocałuj go.
Iza wyciągnęła rękę, ale powstrzymał ją głos Czarka.
- Nie dotykaj go rękoma. Pocałuj go.
Prąd przeszedł po jej kręgosłupie. Nachyliła się i pocałowała go delikatnie w połowie długości. Był gorący. Odetchnęła głęboko, wdychając jego zapach, wymieszany z płynem do mycia. Zakręciło jej się w głowie. Nigdy nie czuła takiej chęci, by całować jakiegokolwiek penisa. Kutasa.
Pocałowała go wyżej. I kolejny raz, wyżej, w stronę główki. Którą też pocałowała. Wysunęła język i polizała. Nie wzdrygnęła się z obrzydzenia, jak zawsze gdy lizała inne kutasy. Nie czuła obrzydliwego, oślizgłego smaku czy nawet odrobiny smrodu. Zaczęła lizać całą jego długość, od główki, w dół, do okolonej długimi włosami nasady, i z powrotem.
- Ooohh… cudownie, maleńka. Pomóż sobie ręką. Ssij.
Czekała na to. Chwyciła jego kutasa i podniosła go. Wydawał jej się olbrzymi. Długi, gruby, był przynajmniej dwa razy większy od Adama. Nie tylko był dłuższy, ale też grubszy, „pełniejszy”. I lśnił od jej śliny. Był piękny. Objęła jego główkę ustami i zaczęła ją ssać. Zaczęła ruszać głową w dół i w górę, z każdą chwilą czując narastające podniecenie. Czuła jak jej cipka znów puszcza soki.
Poczuła jak lekko wysuwa biodra do przodu, i pomyślała, że chce żeby wzięła więcej jego kutasa do ust. Spróbowała, ale od razu się zakrztusiła.
- Popatrz na mnie suczko. – podniosła oczy, lekko zakłopotana, trzymając główkę jego kutasa w ustach, ruszając głową lekko w górę i dół. Ich oczy spotkały się, a ona zobaczyła jak wyciąga do niej rękę i wyciąga mokrego kutasa z jej ust. Zobaczyła jak podnosi go do góry i mówi:
- Liż mi jaja.
Znowu fala wstydu i zakłopotania uderzyła jej do głowy, przez plecy przeszedł dreszcz, a mięśnie brzucha skurczyły się. Ale nie wahając się ani chwili wysunęła język i polizała. Jego moszna też była ogromna, przynajmniej dwa razy większa niż Adama. Miękka, obwisła, owłosiona. Polizała drugi raz, trzeci. Zaczęła lizać. Czuła na języku długie włoski. Powinna czuć obrzydzenie, ale nie czuła. Czuła tylko niepohamowaną chęć by go całować. Lizać. Wdychać. „O Boże… jakie to jest podniecające...”. Z każdą sekundą jej cipka puszczała więcej soków, jej brzuch mocniej się zaciskał, a dziura w jej wnętrznościach powiększała się. Czuła się cudownie. Zobaczyła jak podnosi ręką swój worek, jakby zachęcając ją do wsunięcia tam języka. Po sekundzie zawahania zrobiła to. Zaczęła lizać jego jaja od spodu, mrucząc przy tym podświadomie. Nigdy nie przypuszczała, że będzie komuś lizać mosznę, a co dopiero, że będzie jej to sprawiać taką przyjemność.
Czarek nie wierzył, że bez żadnego namawiania Iza liże i ssie mu jaja. Że wsunęła język pod nie i liże mu prostatę. I to jak liże! Mocno, powoli, jak gdyby rozkoszując się jego smakiem. Że jęczy i mruczy przy tym jak kotka. Że nie może się powstrzymać. W pewnym momencie poczuł, że jak chce ją wyruchać, to musi to przerwać. Wstał i, chwyciwszy ją wcześniej za tył głowy, podniósł ja ze sobą. Stanęli ciało w ciało, patrząc sobie w oczy. Obrócił ich o 180 stopni i pchnął ją na kanapę. Upadła delikatnie na plecy.
- Dotknij dłonią majtek.
Iza dotknęła i od razu, odruchowo cofnęła rękę. Były lepkie i mokre.
- Zdejmij je… Powąchaj… Tak pachnie suka w rui… Daj mi je.
Przyłożył je do nosa i wciągnął powietrze. Uwielbiał ten zapach. Był specyficzny, ale on go szczerze kochał.
Na ten widok przeszedł ją dreszcz. Jej cipka wręcz krzyczała już o rżnięcie. Patrzyła jak Czarek, patrzy jej w oczy, jak wącha jej majtki, jak masuje swojego lśniącego kutasa, jak przestępuje z nogi na nogę i zrozumiała. Zrozumiała czego on chce. Chciała powiedzieć to seksownym głosem, ale udało jej się tylko wychrypieć:
- Pieprz mnie, wujku. Chcę w końcu poczuć cię w sobie.
Wiedziała, że miała rację – tylko na to czekał. Rzucił jej majtki w bok i podszedł do jej drżącego ciała.
- Mów do mnie jeszcze, suczko.
Jedną ręką wciąż masując swój sprzęt, drugą zaczął ją dotykać. Jej podbródek, szyję, piersi, brzuch, podbrzusze, uda, ich wnętrze, łydki, kostki. Jego dotyk powodował drżenie, powodował dreszcze, powodował jeszcze większą ilość śluzu, który wydalała z siebie jej cipeczka.
- Proszę, wujku, wypieprz mnie… aahh… Zerżnij swoją suczkę… uuhh… Proszę… proszę… wyruchaj mnie… tak jak ostatnio…
Zobaczyła, spod półprzymkniętych już powiek, jak podchodzi do niej i klęka między jej nogami. Jęknęła przeciągle, dając mu znać jak bardzo tego pragnie. Poczuła jak nachyla się nad nią i jak jego kutas wsuwa się odrobinę w jej kobiecość.
- O Boże… – poczuła jak zaczyna się delikatnie ruszać, sam czubek – o Jezu… – jak wsuwa się odrobinę głębiej – ja pierdolę…
Czuła, że posuwa ją samym czubkiem swego kutasa, a mimo to jej ciało było w ekstazie, jak gdyby rozpoznając kształt jego kutasa. Tego kutasa. Czuła jak dziura w jej wnętrzu jeszcze się powiększa, jak każda komórka jej ciała krzyczy z rozkoszy.
Czarek się nie spieszył. Opierał się jedną ręką o część leżącą kanapy, obok twarzy swojej kochanki, a drugą o jej oparcie. Chciał, żeby go błagała. Chciał, żeby krzyczała. Chciał, żeby straciła rozum. Żeby oszalała.
- Za wolno? Chcesz szybciej?
- O tak… pieprz mnie szybciej. Mocniej… proszę… pieprz mnie… pieprz mnie…
- Chcesz żebym cię wyruchał?
- Wyruchaj mnie… wyruchaj… wyruchaj…
Wypowiadanie tak niecenzuralnych słów powodowało jeszcze mocniejsze doznania, jeszcze silniejsze skurcze.
- Żebym cię wypierdolił?
- Tak… tak… wypierdol mnie… proszę…
- Wyjebał?
- Aaahh… wyjeb mnie, wujku, proszę… wyjeb mnie…
Podniecenie, jakie powtarzanie tych słów jej sprawiało, było nie do opisania.
- Czyją suką jesteś?
- Twoją… twoją… jestem… twoja…
- Czyją jesteś kobietą?
- Twoją… jestem twoją kobietą… pieprz mnie…
Zaczął się wsuwać na tyle, na ile jej cipka mu pozwalała. Od razu głęboko, szybko. Zobaczył jak zadziera głowę do góry, jak wypycha cycki w górę, jak chwyta się brzegu i oparcia kanapy dłońmi i wbija w nią palce. Z każdym kolejnym ruchem napotykał większy opór, wiedząc, że rozciąga ją coraz bardziej, dając jej coraz więcej przyjemności pomieszanej z bólem. Widział jak na jej ciele pojawiają się coraz to nowe fale gęsiej skórki, jak pojawia się ona wokół sutków.
I w tym momencie przyspieszył ruchy. Zaczął młócić ją najsilniej, najmocniej jak dał radę, zachowując stałe, szybkie tempo. Wystarczyło pół minuty.
Zobaczył jak Iza otwiera usta, jak wybałusza oczy, jak wychodzą jej żyły na czole, na szyi, jak ściska kanapę. I wybucha. Krzyczy. Kopie. Jęczy. Płacze. Jak jej cipka trysnęła sokami, które zaczęły wypływać pod ciśnieniem za każdym razem gdy się wycofywał. Jak jej brzuch faluje pod naciskiem skurczy. Jak całe jej ciało faluje, jakby w środku przechodziła przez nią burza.
Pieprzył ją mimo tego. Drżała, dygotała, zsuwała się z niego, podskakiwała na łóżku. A on ją pierdolił bez ustanku. Patrzył na jej spoconą, rozanieloną twarz i ruchał ile miał sił. Widział, jak po dobrych kilku minutach ciągłego orgazmu, jej ciało lekko się uspokaja, a ona przykłada sobie ręce do ust, przygryzając je. Jak znowu zaczyna jęczeć, jak znowu zaczynają ją przechodzić ciarki, jak buduje się w niej nowy orgazm. I jak znowu dochodzi. A potem, gdy obrócił ją do siebie tyłem, i brał ją od tyłu, ściskając, klepiąc jej pośladki, dochodzi jeszcze raz. I wtedy doszedł on. Nie mógł wytrzymać dłużej. Wystrzelił całe swe nasienie prosto w jej rozanieloną, porozciąganą cipkę najgłębiej jak się dało.
Jak doszedł do siebie, spojrzał na Izę i zobaczył, że spełnił swoją obietnicę: zerżnął ją tak, że straciła rozum. Leżała na brzuchu, z twarzą zwisającą z kanapy, z plecami lśniącymi od potu, z rozmemłanymi włosami, z zamkniętymi oczami, z otwartymi szeroko ustami, z czerwonymi policzkami, z rozrzuconymi nogami. Jedna stopa stała oparta palcami na ziemi, druga leżała luźno na kanapie. Słyszał jak szybko i płytko oddychała, widział pojawiające się na jej ciele dreszcze. Nie mógł oderwać od niej wzroku.
Poszedł po wodę.
Nigdy nie pieprzył takiej dupy. Były zajebiste laski, ta kurwa z Białegostoku, do której pojechał kilka razy, była przecież mega zajebista, zdecydowanie warta swoich pieniędzy. Ale to była kurwa. Zajebiście go kręciła, ale miała zrobione cycki i plastikową twarz. Kurwa, wszystko miała plastikowe. Może dlatego go kręciła.
A Iza? Co za ciało… To dupsko było nieziemskie, idealne. Cycki mogłaby mieć większe, ale i tak nie mógł się od nich oderwać. Ten płaski brzuch… jak on dawno nie miał kobiety z płaskim, idealnym brzuchem. I nogami bez rozstępów. Kurwa, te nogi mógłby obfotografować, tasowałby się do nich codziennie.
Napił się wody, nalał do szklanki i zabrał ją do pokoju. Zobaczył, że przekręciła się na bok. Zwinęła nogi, a między nimi schowała dłoń. Jej ciało ciągle drżało, chociaż już ledwo zauważalnie. Poczuł ciarki na kutasie.
Nie pamiętał, czy kiedykolwiek widział tak szczytującą dupę. Czy jakakolwiek z jego zdobyczy dochodziła tak mocno i tak regularnie. Jego była żona dochodziła mocno, ale po jednym orgazmie miała dość. Karolina, żona jednego z jego kolegów z wioski, potrafiła ruchać się z nim całą noc i wracać na kolejną, ale jej orgazmów w ogóle nie widział, potrafiła godzinami jęczeć w jeden sposób. A Anka, ta nauczycielka z miasteczka obok? Ona też pięknie dochodziła… i też była zaskoczona tym jak potrafi szczytować na jego drągu. No, szkoda tej Anki, gdyby była trochę ładniejsza…
Ale ta samica tutaj… Top. Widział plamę na materiale, akurat pod jej zwiniętymi nogami. Co za wytrysk! Czuł jak jej soki wypływają wokoło jego fiuta, gdy ją posuwał, jak próbowała go odepchnąć, pewnie przerażona tym jak reaguje jej cipsko. Żałował trochę, że nie przerwał posuwania i nie wysunął się z jej cipy. Mógłby z bliska oglądać jak tryska.
Co jeszcze go uderzyło, to że zupełnie nie dbała o gumki. Kiedyś kobiety nie wiedziały co to jest, miały wyprane mózgi, nie używały tego. Dziś nie mógł wydymać nikogo bez gumy, nawet jak były na tabletkach. Nawet kurwy, których miał już dziesiątki, zawsze brały w gumie. A ta mała kotka w ogóle o nich nie myślała. Może była na tabletkach, ale i tak kurewsko go to kręciło. Zapyta ją o to, ale nie teraz. Jak będzie się w niej spuszczał! Tak, wtedy wysyczy jej to do ucha. Poczuł, jak znowu mu staje.
Wyciągnął do niej szklankę i trącił jej rękę. Drgnęła lekko i otworzyła oczy. Wzięła od niego naczynie, podniosła się na łokciu i łapczywie wypiła.
- Jak się czujesz, suczko?
Oddychała głęboko, patrząc na niego i milcząc. Sama nie wiedziała jak się czuje. Nie wiedziała ile razy doszła, nie wiedziała jak to policzyć. Mięśnie jej brzucha ją paliły i nie miała siły w rękach. W ogóle nie miała siły. Jej głowa ważyła chyba ze sto kilo.
- Szczęśliwa?
Uśmiechnęła się i skinęła głową. Miło, że pytał. Chyba tak się czuła. Szczęśliwa. Na pewno czuła ciągłe mrowienie. W cipce. W nogach. Na sutkach. Na szyi. Nie rozumiała tego. Wydawało jej się, że wraz z orgazmem powinno uciec z niej to olbrzymie podniecenie, które go wywołało. Ale ono zostało. Czuła je wewnątrz siebie. Czuła je w każdej komórce swego ciała. Uświadomiła sobie, że mimo braku sił, by się ruszyć, chciała jeszcze.
- Wiesz, że to nie koniec?
Uderzyło ją to pytanie, wypowiedziane z typową dla niego siłą w głosie. Poczuła ucisk w brzuchu. Zrozumiała, że ona też tego chce. „O Boże, tak… zerżnij mnie jeszcze, ty stary, obleśny zboku”
Zobaczyła jak siada na starym, zniszczonym fotelu, stojącym obok wersalki. Jak zaczyna masować swojego, powoli wracającego do żywych, kutasa. Obserwowała go przez chwilę, zbierając siły, pozwalając, by powoli ogarniało ją podniecenie, które już czuła zbierające się głęboko w jej trzewiach. Widziała wyraźnie pot na jego starej, pomarszczonej skórze, na całym jego ciele: na czole, na mięśniach klatki piersiowej, na jego brzuchu. Widziała jak napięte są masywne mięśnie nóg, te wielkie uda, których nie objęłaby nawet czterema dłońmi. I obserwowała jak jego wielka ręka powoli sunie w górę i w dół na jego błyszczącym, wielkim kutasie.
- Podoba ci się?
Poczuła suchość w ustach. „Pewnie, że się podoba”. Skinęła głową i wyszeptała:
- Tak.
- Co ci się w nim podoba?
- Że jest taki wielki… taki… gruby… przepraszam… szeroki…
- Oj, maleńka, nie przepraszaj, dobrze go nazwałaś, on jest gruby. Lubisz grube kutasy?
„Boże, jak mnie taka gadka kręci… robię się momentalnie mokra… każde jego pytanie mnie rozbraja...”. Podniosła się, siadając na kocu, rozrzucając nogi, pokazując rękę leżącą na guziczku.
- Mhmm… nie wiem… ten lubię…
- Jak bardzo go lubisz?
Jej wargi były obolałe – ledwo mogła ich dotknąć.
- Bardzo… coraz bardziej… jest… – brakowało jej słowa – wspaniały…
Zjechała ręką niżej i poczuła jego nasienie, po zmianie pozycji cieknące z jej muszelki. Poczuła jak gorący, rzadki płyn cieknie jej między palcami. Zdała sobie sprawę co to oznaczało, do czego mogło to prowadzić. A mimo to przymknęła oczy z podniecenia. I wzdrygnęła się z przyjemności, gdy wysunęła palce oblepione jego spermą i gdy rozprowadziła ją powoli po swojej łechtaczce.
- Lepszy niż Adama?
Na dźwięk jego imienia poczuła wyrzuty sumienia, ale jeszcze silniej czuła rosnące podniecenie. I to jak jej brzuch się kurczy i zaciska. Wsunęła znowu dwa palce do swojego środka.
- O Boże… tak… lepszy… niż Adama… większy… grubszy…
- Lubisz pieprzyć się za jego plecami?
- O Jezu… nigdy dotąd… ohh… tego nie robiłam… uwielbiam… uwielbiam się pieprzyć… z tobą…
Zaczęła ruszać ręką szybciej, otwierając oczy i nawiązując kontakt wzrokowy z Czarkiem. Jego spojrzenie podniecało ją jak diabli.
- Kręci cię kurwienie się za jego plecami?
Patrzyła mu prosto w te na
- Ohhh… kurwienie… tak… uwielbiam to uczucie… uwielbiam… tę świadomość… kurwienie…
Podniecał ją sam ton jego głosu, jego dźwięk, jego bas. Jak tylko go słyszała, to coraz bardziej miękła. Mogłaby się do niego masturbować. Jego zboczone, wulgarne pytania, jego wyzwiska, bluzgi, podniecały ją bezgranicznie.
- Lubisz gdy tak do ciebie mówię?
Jej odpowiedzi poprzedzone były pauzami, lekkim namysłem, co powiedzieć, jak powiedzieć. Na to pytanie odpowiedziała od razu:
- Uwielbiam… Kurwa uwielbiam…
- Lubisz gdy nazywam cię suczką?
Już nie szeptała, tylko odpowiadała głośno i wyraźnie, prawie krzycząc:
- Tak! Tak!
- Lubisz gdy mówię, że cię zerżnę?
- Taak! Taaak!
Iza poczuła jak w jej cipce zbiera się ogień i przyspieszyła ruchy.
- Zwolnij suko! Nie spiesz się!
Jęknęła żałośnie, zwalniając ruchy.
- Wyciągnij palce z cipy. O tak. Strząśnij rękę. O żesz kurwa. Aleś ty mokra. Chodź tutaj. Usiądź tutaj.
Zobaczyła jak klepnął się po kolanach. Wstała i ruszyła w jego stronę. Z każdym krokiem, a musiała postawić ich tylko kilka, słabła.
„Boże… kurwa… jak on się oblizuje… jak on na mnie patrzy… jak on kurwa wygląda… i ja… zaraz… na jego kolanach… przecież… to nie będzie pieprzenie… będziemy się kochać… Boże… to niedorzeczne… niemożliwe… ja… z takim oblechem… z takim starym… wujkiem… pieprzyć… kochać”
Czas się zatrzymał. Patrzyli sobie prosto w oczy, nie wydając żadnych dźwięków oprócz jej bosych stóp na dywanie. Zobaczyła jak poklepał miejsca między sobą, a podłokietnikami, każąc jej postawić tam nogi. Podała mu dłonie i postawiła tam stopy, stając nad nim okrakiem.
Patrzyła w dół, prosto w jego hipnotyzujące oczy i poczuła jak jej cipka drętwieje z rozkoszy. Poczuła przypływ ekscytacji. Poczuła jak w jej brzuchu budzą się znowu do życia motyle i traci siły w nogach.
„Chryste panie, jak ja tego pragnę...”
Poczuła jego dłonie na swoich udach, ciągnące ją powoli w dół. Poddała im się. Jęknęła rozkosznie, gdy poczuła jak ciągnie ją w dół po swojej klatce piersiowej, po brzuchu, drażniąc jej srom.
Usiadła na jego udach i położyła dłonie na jego karku. Zobaczyła jak otwiera usta i wyszła mu na spotkanie. Zaczęli się całować, a motyle w jej brzuchu rozbijały się o jego ściany. Myślała, że eksploduje z wrażenia. Poczuła jak odciąga jej głowę do tyłu i zaczyna lizać jej szyję. Zaczęła ruszać głową na boki, dając mu dostęp do każdego centymetra kwadratowego jej skóry. Ciarki, jakie przechodziły po jej ciele, ją zniewalały.
Po chwili poczuła, że przestaje i opuściła głowę. Ich spojrzenia znowu się spotkały. Usłyszała jego szept:
- Weź go w rękę.
Chwyciła go u nasady.
- Nakieruj go. O tak. Nie siadaj! Nie siadaj, maleńka. O tak, lekko, tylko główka…
- Zaraz oszaleję… proszę…
Patrzyli sobie w oczy z odległości kilku centymetrów. Z każdym przysiadem opuszczała się niżej. Po kilku powolnych ruchach, a może kilkudziesięciu, gdy patrząc mu prosto w oczy opuszczała się i wznosiła nabita na jego kutasa, gdy poczuła swoje pośladki na jego podbrzuszu, gdy poczuła jego kutasa gdzieś między żołądkiem, a serduszkiem, gdy każdy jej ruch powodował ten cichy, charakterystyczny dźwięk pośladków uderzających o skórę, zaczęła go znowu całować. Zaczął do niej mówić, nie przestając jej całować, co podniecało ją coraz bardziej i bardziej.
- Ja pierdolę… maleńka… ale jesteś… gorąca… nie mogę… się opanować…
- Ja też… jesteś tak głęboko… cudownie… rozkosznie… czuję cię… tak głęboko… Boże… kurwa… aahhhh…
Poczuła jak chwyta ją za włosy i odsuwa od siebie. Znowu skrzyżowali spojrzenia. Była tak podniecona, było jej tak dobrze, że nawet ból mieszków włosowych, spowodowany ciągnięciem jej za włosy, powodował rozkosz. Przyspieszyła ruchy biodrami.
- Mocniej – wyjęczała – Pieprz mnie… proszę… pieprz mnie… mocniej… sama… nie dam rady…
Czarek poprawił pozycję, prostując się w fotelu, puścił jej włosy, złapał ją obiema dłońmi za pośladki i zaczął ruszać biodrami. Lizał jej sutki, całował jej cycki, jej szyję, jej usta, słuchając jej słodkich pojękiwań i pieprząc ja bez ustanku. Czuł jej ręce na swoim ciele: to na klatce, delikatnie go masujące, to na karku, to na twarzy. W pewnym momencie poczuł jak jej ręce obejmują jego szyję i zaciskają się na karku, a ona wciska jego głowę mocno w swoje cycki i zaczyna krzyczeć.
- O kurwa…! O Boże…! Tak…! Pieprz mnie…! Co to jest… za uczucie… pojebane…! Tak! Tak! Tak!
Poczuł gęsią skórkę na jej pośladkach, poczuł jak jej cipka zaczyna pulsować, a całe jej ciało trząść. Po chwili poczuł jak po podbrzuszu, udach, dupie, cieknie mu płyn i zrozumiał, że znowu tryska. Puścił jej drżący, ruszający się w przód i tył, nabity po samą nasadę jego kutasa tyłek i złapał obiema rękoma za okalającą jej szyję obrożę. Pociągnął do tyłu i zaczął szeptać, patrząc jej w oczy.:
- Suko… uwielbiam cię ruchać… rozumiesz…? Pierdolić cię… rżnąć… jebać… będziesz tu przychodzić… codziennie… będziesz go brać w swoją słodką cipeczkę… codziennie… rozumiesz? A na koniec… jak będziecie się zbierać… wyrucham cię przy nim… będę cię ruchał… aż stracisz rozum… będziesz dochodzić… codziennie… ja pierdolę… zaraz dojdę… tak… będę się w tobie spuszczał… codziennie… ooohhh… oooohhh… oooohh… oooooooohhh…
Zlał się w jej najgłębsze czeluście, w miejsca do których do tej pory nigdy nie docierała sperma. Puścił jej obrożę i znowu zaczęli się całować. Czuł jak oplata go rękoma i nogami, krzyżując je na tyle jego głowy i lędźwiach, jak wtula swoje gorące, drżące ciało, w jego. Jego kutas, który przed paroma chwilami się spuścił, drgnął w jej wnętrzu. Chciał jeszcze.
Szła po schodach na drżących nogach. Po pierwsze: mogła się na kogoś natknąć, była w końcu 4:50 rano, słońce powoli wstawało. Po drugie: nikt nie musiał przecież wstawać z łóżka, żeby zobaczyć jak przemyka w czerwonej, kusej sukience, na bosaka, z czerwonymi szpilkami w ręce, od strony lasu, od strony tuj, od strony domu Czarka. Po trzecie: bo spędziła noc w łóżku wujka Czarka, i nie wiedziała, czy Adam to zauważył. I po czwarte w końcu: bo pieprzyła się całą noc i po prostu nie miała sił.
Schody nie skrzypiały pod jej nogami, drzwi od pokoju na szczęście też nie. Wślizgnęła się do pokoju z zamkniętymi oczami i zamknęła drzwi. Adam na szczęście spał. Ubrany w te same ciuchy, co wieczorem, więc była szansa, że się nie obudził i nie zauważył jej nieobecności. Wrzuciła buty pod łóżko, ściągnęła sukienkę, rzuciła ją do szafy, i zamarła. Była oczywiście naga. Prawie. Zostawiła majtki u Czarka. Po przebudzenia była tak przerażona, że nocowała poza ich łóżkiem, że Adam zauważy jej nieobecność, że ktoś się czegoś domyśli, że zerwała się z łóżka, zarzuciła na siebie sukienkę, umyła twarz, poprawiła włosy i wybiegła z domu. Ale nie brak majtek był najgorszy. Miała na szyi obrożę.
Na samą myśl o tym, że ciągle ma ją na sobie, że pozwoliła ją sobie nałożyć, że rżnęła się w niej, że wygląda w niej jak prawdziwa, rasowa suka, że ktoś mógłby ją w niej zobaczyć, jej cipka „zamruczała” z zadowoleniem. Mięśnie jej brzucha zacisnęły się. „Boże, jakby mnie ktoś zobaczył… w obroży na szyi… ja pierdolę...”
Pobiegła do łazienki, gdzie zdjęła „naszyjnik”. Przy okazji postanowiła wziąć prysznic – musiała wypłukać z siebie to co zdeponował w niej Czarek. A było co wypłukiwać…
Trzy razy. Trzy razy doszedł w środku. Trzy razy wtłoczył w nią swoje życiodajne nasienie. Ugięły się pod nią nogi. Właśnie zaczynały się „te” dni. Miała dać mu gumki. Miała nie pozwolić wydymać się bez. Mogła chociaż wspomnieć, żeby je założył. Mogła ja chociaż wziąć! Mogłaby mieć wtedy pretensje do niego. A ona nawet o nich nie wspomniała. Dlaczego?
„Bo byłaś tak podniecona, że nie myślałaś o niczym poza jego twardym, grubym kutasem...”
To nie było śmieszne. Nie dość, że pieprzyła się za plecami swojego chłopaka, to jeszcze miałaby zajść w ciążę z jego wujkiem?!
„Kurwa, ogarnij się, dziewczyno! Nigdy więcej! Nie chcesz chyba przeżywać takiego strachu jak przed chwilą, gdy na palcach przemykałaś po schodach? Nie chcesz chyba czuć się jak sprzedajna dziwka, pieprząc się po kątach z wujkiem swojego faceta? To nie może się powtórzyć...”
Zdała sobie sprawę, że nakierowała strumień z słuchawki prysznicowej na łechtaczkę, oparła się o ścianę i, tak naprawdę, masturbuje się. Jak ona ma się oprzeć kolejnemu razowi ze starym zbokiem, skoro każdy kolejny raz był lepszy od poprzedniego. A przecież już pierwszy wystrzelił ją w kosmos. Już za pierwszym razem doszła kilkukrotnie, dostała wytrysku i z nadmiaru emocji go pocałowała. A potem było jeszcze lepiej! To ile orgazmów przeżyła dzisiejszej nocy… nie dało się tego policzyć. Brał ją mocno, gwałtownie, pieprząc, ba, gwałcąc ją na kanapie, potem ona go przecież ujeżdżała, delikatnie, powoli, romantycznie wręcz, czując motylki w brzuchu, czując jego kutasa tak głęboko jak nigdy wcześniej. Potem, jak już przeniósł ją na górę, do sypialni, kochali się przecież jak najczulsi kochankowie. Nie pamiętała ile to trwało, pamiętała jak zmieniali pozycje: najpierw leżała na plecach, potem obrócił ją na bok, potem na brzuch, potem podniósł na kolana, a na koniec znowu na plecy.
„Boże, ile to musiało trwać… jak tak można się zatracić… tak… napalić… i co on do mnie mówił… brrr...” – znowu przeszły ją ciarki, od stóp do głów, przez całe ciało. Przypomniały jej się jego słowa, o tym, że będzie ją codziennie brał, codziennie pieprzył. Wyobraziła to sobie: jak wymykają się do lasu, jak idą do stajni, jak pieprzy ją na sianie, jak przemykają do piwnicy, jak stara się być cicho, podczas gdy on posuwa ją od tyłu, a ona stoi w rozkroku z dłońmi na ustach.
„Jezus, co ja robię… miałam się podmyć… miałam wypłukać z siebie jego płyny… a masturbuję się… i nie mogę, kurwa, przestać...”
Nie mogła przestać myśleć o kolejnych miejscach, do których zakradałaby się z Czarkiem, o kolejnych scenariuszach, o pozycjach w jakich by ją posiadł. Albo w jakich ona by mu się oddała.
„I jak to niby miałoby wyglądać, ty tępa cipo?!”
Skierowała strumień w inna stronę i powoli wróciła po rozum.
„Nie. Nigdy więcej na to nie pozwolę. Nigdy więcej tu nie przyjadę. Nawet jeśli mam się rozstać z Adamem, to nie tutaj, nie teraz i nie dla tego starego, obleśnego, bezczelnego zboka. Nie. Nie. Nie. Nie będę oszukiwać Adasia. Nie będę się chować po kątach. Mam, kurwa, mózg. To był ostatni raz! Nie poświęcę swojego związku dla seksu! Nie poświęcę swojego życia dla kilku orgazmów! Kurwa nie!”
- Jeszcze raz przepraszam słoneczko. Miałaś, kurwa, rację, jak zawsze. A ja, jak zwykle, zachowałem się jak kretyn. Wybaczysz?
Wiedział, że wybaczy. Był świetnym chłopakiem. Mówiła mu to wiele razy, a on sam miał tego świadomość. Wiedział, że nawalił, chlejąc znowu do nieprzytomności, i to mimo jej ostrzeżeń, które przecież wyśmiał, i musiał jej to wynagrodzić.
W ramach przeprosin zabrał ją do kina i do restauracji. Jechali 50 km w jedną stronę, ale nie żałował. Iza była trochę nieobecna, pewnie ciągle obrażona za jego wpadkę wieczór wcześniej, ale wiedział, że jej przejdzie. Poza tym wyglądała spektakularnie, więc ten wieczór musiał być udany: założyła te czerwone szpilki, wiązane do połowy łydki, czerwoną sukienkę do połowy ud, sięgającą tylko za dekolt, na ramiączkach. Do tego kopertówka, naszyjnik i majteczki. Wyglądała obłędnie. A on nie mógł się napatrzeć. Czuł dumę, gdy faceci oglądali się za nią. „Tak, to moja kobieta, a wy możecie sobie tylko popatrzeć!”
Wieczorem, przed snem, kochali się. Seks z nią był jak zwykle super, szczególnie po kilkugodzinnym oglądaniu jej w tym stroju, ale uznał, że jest chyba ciągle obrażona, bo było jakoś tak… nieromantycznie. On się starał, próbował ją całować, dotykać, rozpalać, ale jakoś tak bez efektu. Nie widział w jej oczach tego czegoś, jej jęki też były jakieś takie… nijakie. Cóż… Dał dupy dzień wcześniej, więc ma prawo nie być w humorze.
- Poważnie wujek, chcesz iść z nami? I co ty będziesz tam robił? Pływać nie lubisz, opalać się też…
- Będę pił piwo i oglądał dupeczki. Co cię to interesuje? Idę z wami, mi też się coś od życia należy.
Drgnęła gdy to usłyszała, ale nie dała nic po sobie poznać. Nie chciała, żeby z nimi szedł, bo wiedziała, że będzie cały dzień próbował swoich szans, ale z drugiej strony nie chciała iść tylko z Adamem. Od tamtej przedwczorajszej nocy strasznie ją irytował. Nie mogła pozbyć się myśli, że to wszystko jego wina: żeby się nie schlał za pierwszym razem, żeby się nie schlał za drugim. I jeszcze te jego ciągłe przeprosiny, te prośby o wybaczenie, to przepraszające spojrzenie. Dobrze, że był świadomy, że nawalił. Dobrze, że było mu przykro. Ale to spojrzenie zbitego psa, takie robienie z siebie ofiary było żenujące. Ta gadatliwość, którą starał się przykryć swoją winę, żarty, ton głosu, niezdecydowanie w restauracji, głupawy uśmieszek, gdy na nią patrzył. Czuła niesmak. Nie tak powinien zachowywać się jej facet.
„On jest walnięty, przysięgam Bogu, kurwa, walnięty… ja rozumiem… kurwa seks… że się… kurwa, z nim przespałam… ale ja tego nie chcę! Jak mówię nie, to znaczy nie! Mamy tu być do niedzieli! Ile to jest kurwa jeszcze dni…? A on się w ogóle nie powstrzymuje! Przecież to się wyda! Wszyscy się dowiedzą! Przecież Adaś tego nie wytrzyma! Ja tego upokorzenia nie wytrzymam! Czy on w ogóle o tym myśli?!”
Znowu chwilę dla siebie miała pod prysznicem. Właśnie wrócili z plaży, na której została „zgwałcona” palcami przez Czarka, który wykorzystał fakt, że leżała na brzuchu, opalając się, kiedy Adam poszedł pływać.
Zdawała sobie sprawę, że idąc z nimi liczy na jakąś „akcję” i wiedziała, że skradnie kilka dotknięć jej prawie nagiego ciała, może nawet nie miałaby nic przeciwko, ale nie brała w ogóle pod uwagę, że będzie miał na tyle bezczelności, żeby usiąść na jej ręczniku, obok jej nóg, zasłonić ją lekko od reszty plażowiczów, i zrobić jej palcówkę.
Całe szczęście, że leżeli lekko na uboczu, że byli na dzikiej plaży, znanej tylko okolicznym mieszkańcom, przez co nie było na niej dużo ludzi, raptem dwie rodziny z dziećmi i jakaś para w średnim wieku oraz że Adam przyszedł po przepłynięciu dwóch szerokości jeziora, a nie więcej, jak zwykł robić. Bo jakby przyszedł trochę później, to jej już chlupocząca cipka byłaby po spełnieniu. A tak udało się uniknąć tej, jakby nie patrzeć, katastrofy.
Przez dobrych kilka, a może nawet kilkanaście minut odpychała jego ręce z pupy, próbowała przemówić mu do rozumu, odwracała jego uwagę. Ale w końcu, jak na chwilę odpuściła walkę z jego wszędobylskimi rękoma, i pozwoliła mu masować sobie łechtaczkę, myśląc, że to go zadowoli, on wsunął w nią kciuka. I już nie dała rady walczyć. I mimo, że nie sięgał głęboko, że jej pozycja na brzuchu utrudniała mu ruchy, że ciągle gubił rytm, a jego palec stale się z niej wysuwał, jej podniecenie rosło i rosło.
Kciuk w jej muszelce to jeden faktor, drugim, o wiele bardziej podniecającym była lokacja i sąsiedztwo. Nie mogła przestać myśleć o ludziach plażujących tuż obok, którzy, gdyby wstali i zrobili kilka kroków w ich stronę, widzieliby jej lekko rozłożone nogi i jego rękę wsuniętą pod jej łono. O ścieżce, nieopodal której położyli ręczniki, o potencjalnych kolejnych ludziach, którzy tamtędy przechodząc widzieliby ich idealnie z boku. I o Adamie, który nawet z wody mógłby coś zauważyć, choćby fakt, że jego wujek nie siedzi na swoim ręczniku, tylko na jej.
Ale nic z tych rzeczy się nie wydarzyło. Nikt do nich nie podszedł, nikt nie przechodził ścieżką, Adam niczego się nie domyślał. Czarek musiał obserwować otoczenie, bo gdy Adam wyszedł z wody wyciągnął spod niej rękę, klepnął ją w pośladek i kazał jej się „ogarnąć”.
Usłyszała szybkie, energiczne, ale ciche pukanie w drzwi. Krzyknęła „zajęte” i zaczęła się namydlać. Usłyszała je znowu i powtórzyła krzyk. I kolejne pukanie, tym razem trochę głośniej. Myśląc, że może to coś pilnego, zakręciła wodę, wyszła spod prysznica, podeszła do drzwi i spytała:
- Tak?
Przeszły ją dreszcze gdy usłyszała głos Czarka.
- Otwórz drzwi.
„Kurwa, on oszalał, zaraz cały dom będzie o nas wiedział!”. Wysyczała w odpowiedzi:
- Odejdź stąd zanim ktoś cię zobaczy!
- Otwórz drzwi to nikt mnie nie zobaczy!
- Nie!
„Krzyczeli” na siebie szepcząc.
- Będę tu stał aż otworzysz.
- Czarek, odejdź, błagam cię…
- Otwórz drzwi i mnie wpuść.
- Czarek, proszę, zostaw mnie…
- Otwieraj, kurwa te drzwi!
Powiedział to głośno i wyraźnie, aż przeszły ją dreszcze. „Boże, co on robi…?”. Nie wiedziała co robić, w każdej chwili ktoś mógł ich usłyszeć i zainteresować się hałasem.
Uchyliła lekko drzwi, chcąc zablokować je własnym ciałem, ale sekundę później poczuła jak gwałtownie się otwierają. Odsunęła się.
Czarek wpadł do środka i zamknął za sobą drzwi. Podszedł do niej i złapał ją za włosy. Jęknęła z bólu i strachu.
- Co ty sobie wyobrażasz, suniu? Jak mówię „otwórz te drzwi” to je kurwa otwierasz, rozumiesz?
Skinęła lekko głową, na tyle na ile pozwalał jego uścisk. Bała się.
- Jak ci mówię, żebyś odwróciła się na plecy jak leżymy na plaży, to się kurwa odwracasz, rozumiesz?
Znowu skinęła głową. Obok strachu pojawiło się podniecenie. „Ja pierdolę… nie mogę oddychać… co się dzieje...”
- Jak ci mówię, że masz possać mojego kutasa, to go kurwa ssiesz, rozumiesz?
Jego zdecydowanie, władczość, siła przytłaczały ją. To, że trzymał ja za włosy i ten agresywny ton, powodowały, że czuła się malutka. Wiedziała, że to nienormalne, ale znowu poczuła jak mięśnie jej brzucha zaciskają się, nogi wiotczeją, a jej podbrzusze ogarnia podniecenie, które budowało się na plaży. „Kurwa mać… tylko nie to… opanuj się… zaraz cię puści...”
- Tak… rozumiem…
Poczuła jak zrywa z niej ręcznik i wolną ręką ściska jej piersi, najpierw jedną, potem drugą.
- Jak będę chciał, żebyś do mnie przyszła, to przyjdziesz, rozumiesz? – uderzył jej lewą pierś płaską dłonią, aż pisnęła – Jak będę chciał żebyś się rozebrała, to się rozbierzesz, rozumiesz? – uderzył jej drugą pierś – Jak będę chciał, żebyś mnie pocałowała, to mnie pocałujesz, rozumiesz? – obrócił ją tyłem do siebie i dał jej mocnego klapsa, aż podskoczyła z piskiem – Jak ci powiem, że masz mi wylizać jaja, to wyliżesz mi jaja, rozumiesz, suko? – chlasnął ją jeszcze raz, tym razem z drugiej strony.
Jej cipka płonęła. Bała się go, a strach ten podniecał ją. Czuła suchość w ustach, ucisk w brzuchu i dziurę w sercu. Czuła gęsią skórkę na plecach, ramionach i udach. Obrócił ją jeszcze raz, znowu stała przodem do niego. Wolną ręką uderzył ją lekko w cipkę. Prąd przeszedł jej ciało, podskoczyła.
- Patrz mi w oczy! O tak… szerzej nogi…
Poczuła jak wsuwa w nią dwa palce. Jęknęła z przyjemności. Od razu włożył je głęboko, musiała stanąć na palce, żeby zamortyzować ból.
- Myślisz, że możesz ot tak sobie dawać mi dupy, a potem się do mnie nie odzywać? Myślisz, że będę, kurwa, za tobą chodził i się prosił? Myślisz, suko, że możesz mnie tak nie szanować?
Iza traciła głowę. Jego szczery gniew, agresja w głosie i dwa palce, których z niej nie wysuwał, a którymi ruszał szybko i silnie do przodu i do tyłu podniecały ją nieziemsko. Jej cipka zaciskała się rytmicznie, a całe ciało co chwilę przechodziły dreszcze rozkoszy.
- Jak jeszcze raz powiesz mi „nie”… jak jeszcze raz mnie, suko, zignorujesz… to pożałujesz… Tak, zgaduj w tej swojej małej główce, jak pożałujesz…
Widział w jej szeroko otwartych oczach i szeroko otwartych, łapiących łapczywie powietrze, ustach jakie podniecenie spowodował. Zacisnął dłoń na jej włosach i przyspieszył ruchy palcami, wkładając w nie jeszcze więcej siły. Chlupot, jaki powodowały, stał się jeszcze wyraźniejszy.
- Rozumiesz, co do ciebie mówię? Jak myślisz, jak on zareaguje, gdy się dowie, jaką kurwę utrzymuje?
Ucisk w brzuchu stawał się nie do wytrzymania, zaczęła głośniej jęczeć.
- Jak się poczuje na wieść, że pieprzysz się z jego wujkiem?
Była o krok od wybuchu, czekała na ten moment, kiedy ta, kumulowana od kilku minut, rozkosz zacznie rozpływać się z jej brzucha we wszystkich kierunkach. Zdołała wyszeptać:
- Oooooo Boże… tak… pieprz mnie… nie przestawaj…
W tym momencie puścił jej włosy i wyciągnął z głośnym „chlup” palce z jej cipki. Zupełnie nieświadomie głośno jęknęła i gdy usłyszała swój jęk, zawstydziła się jak żałośnie brzmiał. Słychać w nim było to co w tym momencie czuła: pustkę, jaką poczuła w podbrzuszu, słabość w nogach, żal za tym uczuciem rozkoszy budującym się w niej, buzującym wręcz. Poczuła jak kręci jej się w głowie, jak całe jej ciało drży. Poczuła żal, smutek wręcz, gdy jej ciało zdało sobie sprawę, że nic go nie wypełnia.
- Spójrz na mnie. Mówię do ciebie, suko. Nigdzie dzisiaj z nim nie jedziesz, rozumiesz? Powiedz mu, że źle się czujesz i niech jedzie bez ciebie. Że poleżysz w łóżku, pogapisz się w telefon.
Nigdy się tak nie bała. Całe jej ciało drżało. Dygotała mocniej z każdą chwilą, która przybliżała Adama do wyjścia. Bała się tego co będzie jak już pojedzie, bała się tego, co planowała zrobić. Planowała? Była zmuszona! Była szantażowana, by to zrobić. Bała się tego, jak będzie wyglądać jej życie, jej następne dni tutaj, jej następne kilka godzin. Bała się tego, co Czarek jej zrobi. Bała się tego, że jej się to spodoba. Bała się, że ktoś się dowie, ktoś ich zauważy.
Ale nie drżała tylko z powodu strachu. Drżała również z podniecenia. Dwie godziny wcześniej była o krok od orgazmu, kiedy dwa pomieszczenia od ich pokoju Czarek robił jej najlepszą palcówkę jaką mogłaby sobie wymarzyć. Ile mu zajęło zaprowadzenie jej na szczyt, pięć minut? Trzy minuty? Drżała z podniecenia również dlatego, że, mimo całej niechęci, by dalej zdradzać Adama, jej ciało mimowolnie tego pragnęło. Jej cipka, ilekroć pomyślała o tym co ma zamiar zrobić, puszczała soki i zaciskała się, a mięśnie brzucha ogarniały lekkie skurcze. Więc pomimo strachu, a może właśnie dzięki niemu, jej podniecenie rosło z każdą mijającą minutą.
- Na pewno nie chcesz jechać? Ok, ok, nie patrz tak na mnie, rozumiem. Po prostu mi szkoda, wszyscy chcą cię poznać, tak wiele im o tobie opowiadałem…
„Jaki on jest kochany… Boże… w co ja się wpakowałam...” Jego opiekuńczość, delikatność, jego takt rozczulały ją nawet teraz. I powodowały, że czuła się jeszcze gorzej z tym co zrobiła. I zamierzała zrobić. Przecież jakby był złym partnerem, jakby ją zaniedbywał, krzywdził… jakby czuła się z nim nieszczęśliwa… to ta sytuacja miałaby sens… a tak? Może gdyby nie był tak… idealny, tak… wspaniały, może wtedy… może wtedy nie miałaby aż takich wyrzutów sumienia.
- Dzwoń, jakbyś się źle poczuła, ok? Dzwoń kiedy tylko chcesz, nie tylko jak źle się poczujesz, obiecuję, że odbiorę. I przysięgam, zero rzygania tym razem!
On naprawdę nie chciał jej zostawiać, musiała go namawiać, żeby jechał, przekonywać, że nic jej nie będzie, zapewniać, że sobie poradzi, a jak coś będzie nie tak to niezwłocznie do niego zadzwoni. Był na tyle wspaniałym partnerem, że chciał poświęcić wieczór z dawno nie widzianymi kumplami dla swojej ukochanej. A ona robiła to co robiła.
- Postaram się przyjechać w miarę wcześnie, może o dziewiątej? Może obejrzymy jakiś film na kompie?
Pocałował ją w czoło i wyszedł.
A ją oblał zimny pot. Wiedziała na co nadszedł czas.
- Obróć się tyłem i uklęknij na podłodze. O tak. Wypnij dupę. Spójrz na mnie, suczko. Chcesz tego? Chcesz się pieprzyć?
Usłyszał jej cichy, słodki, nieśmiały głosik.
- Tak…
Widział jak drżała z podniecenia, widział jak jej cipka pulsuje, jak wilgotne i „otwarte” są jej wargi sromowe, jak mokre jest wnętrze jej ud, jej pośladki. Miał ją przed sobą kompletnie poddaną, kompletnie podporządkowaną, nagą, w obroży, na czworakach. Nie mogła wytrzymać w jednej pozycji nawet tych kilku sekund – co chwilę jakiś mięsień jej ciała dostawał spazmów, co chwilę to opuszczała, to podnosiła głowę. Patrzył na nią i masował swojego twardego, mokrego od jej śliny fiuta i czekał. Brakowało mu tylko jednej rzeczy, by zacz…
- Proszę… zerżnij mnie… dłużej nie wytrzymam…
Uśmiechnął się do siebie i wstał. Płynnym ruchem uklęknął za nią i wjechał kutasem w jej gorącą cipkę. Gdy tylko poczuł jak jej cipka go przyjmuje, usłyszał głęboki, gardłowy jęk podnieconej do granic kobiety. Zaczął powoli ją posuwać, za każdym razem wchodząc głębiej, rozpychając ścianki jej pochwy. Każde kolejne pchnięcie powodowało te same głębokie, głośne jęki, które powodowały w nim wzbierającą krew. Nie pamiętał, żeby jakakolwiek kobieta tak jęczała, jakby każde jego pchnięcie powodowało orgazm, jakby każdy jego ruch w jej środku powodował ogromną rozkosz, nieziemską przyjemność.
- Patrz na mnie suko. Odwróć głowę. Tak. Co widzisz. Mów do mnie. Co czujesz. Chcę słyszeć twój suczy głosik.
- Oooh… oooh… oooh… wypełniasz mnie… tak rozkosznie… oooh… jak nigdy… zaraz… dojdę… oooh… pieprz mnie mocniej…
Ich ciała zaczęły o siebie klaskać.
- Nie będę pieprzył cię mocniej. Będę cię pieprzył tak jak chcę. Właśnie tak. Powoli. Głęboko. Do końca. A ty to lubisz… suczko… lubisz jak powoli cię rozpycham… lubisz to…
Chwycił ją za włosy i pociągnął do siebie, wyginając jej ciało w łuk.
- Aaahh…! O Boże tak… uuu… uwielbiam… ooo tak… pieprz mnie… uuu… jak tylko chcesz… dzisiaj… uuu… jestem twoja… i tylko twoja…
- Nie tylko dzisiaj. I jutro. I pojutrze. Będziemy się pieprzyć codziennie, wiesz o tym, prawda? Chcesz tego, prawda?
Poczuła ciarki przechodzące całe jej ciało.
- Tak… uuu… oooh… chcę się pieprzyć… codziennie… uuu… uuu… uwielbiam cię w sobie… jesteś taki… oooh… wielki… uuu… uuu… uwielbiam się z tobą pieprzyć… oooh… to jest… pojebane…
- Pracuj tą dupą! Nabijaj się na mnie, suko.
- O Boże, uuaaah, uuuaah, aaaah…
Czarek widział jak oparła dłonie o kanapę i zaczęła wypychać biodra na spotkanie jego pchnięć. Widział jakie wrażenie to zrobiło – krzyczała z przyjemności przy każdym pchnięciu, a on wyraźnie czuł jak wypełnił jej cipkę do końca, czując, jakby każdy kolejny ruch miał rozerwać ją na pół. Nie słyszał już żadnych słów, żadnych konkretnych dźwięków, po prostu festiwal jęków, krzyków i westchnień.
Ręką, którą do tej pory trzymał ją za biodro, zaczął wymierzać jej klapsy, za każdym razem mocniejsze, soczystsze, „pełniejsze”. Słyszał jak krzyczy, jak jęczy, jak rzęzi, a po chwili jak zaczyna rzucać się na podłodze w kolejnym orgazmie, próbując wyślizgnąć się z jego uścisku i jego kutasa. A on, rozpłaszczywszy ją na dywanie, twardo pierdolił, przedłużając jej przyjemność, wpychając ją w otchłań kolejnego niekończącego się orgazmu.
- Fajnie było, ale chyba dobrze, że jutro wracamy, co nie?
Adam, tak w głębi duszy, nie mógł doczekać się wyjazdu. Pierwsze dni wakacji były świetne, ale potem, chyba od momentu w którym drugi raz przesadził z alkoholem, coś się zmieniło. Popsuło. Ich rozmowy stały się krótkie, ona się trochę zdystansowała. Przestała zupełnie zabiegać o jego uwagę, wychodząc non stop na spacery, przewietrzyć się, nad wodę, do lasu, zostawiając go samego. Tak jak wczoraj, gdy po obiedzie poszli na plażę i po pół godzinie zakomunikowała mu krótko, że wraca do domu się zdrzemnąć. Ostatnie kilka dni w ogóle były dziwne, jak tak chwilę się zastanowił. Do tej pory niesamodzielna jak dziecko, nagle sama zaczęła wychodzić, sama spacerować, sama „ogarniać”, nie spędzać czasu z nimi w domu. I powinno go to cieszyć, ale zaczynało martwić. Czuł, że coś się między nimi zmieniło, że zawiódł jej zaufanie. Jego próby zbliżenia się do niej, pocałunki, zainicjowania seksu: wszystko kończyło się niczym. Pocałunki w policzki przyjmowała chłodno, czegokolwiek innego poza nimi odmawiała. Miał cichą nadzieję, że w przeddzień wyjazdu, w dzień jego urodzin, w dzień w którym wszyscy powinni być dla niego mili, w końcu mu wybaczy i będą się kochać.
Jednak gdy zauważył jej minę znad książki którą czytała, taką typową minę „whatever”, od razu zrozumiał, że nawet tej ostatniej nocy nic z tego nie będzie.
- Naprawdę? Nie odpuścisz mi w moje urodziny? Przepraszam! Wiem, że nawaliłem, że się schlałem, że obiecywałem, że cię zawiodłem. Przepraszam. Co jeszcze mogę zrobić?
- Nic. Na razie nic nie możesz zrobić. Bawcie się, ja nie jestem w nastroju. Idę posiedzieć nad jeziorem, wrócę za godzinę.
Nie wiedział co ma robić. Głos mu drżał, serce mu waliło. Czuł, że to może być koniec ich związku, szczególnie po tym jak na niego patrzyła. Widział w jej wzroku pogardę. Po raz pierwszy w życiu widział w oczach kobiety pogardę do siebie. Nie wiedział czemu: aż tak spierdolił sobie życie tym, że się schlał jak świnia? Czy może jego późniejsze podejście, na zasadzie: jakoś to będzie, tak ją zabolało? A może nie powinien przepraszać?
Jak miał teraz świętować urodziny? Wszyscy powoli schodzili się do ogrodu, a on czuł ucisk w gardle, gdy patrzył jak Iza wychodzi z pokoju.
„Serio? Miała być godzinę temu, a teraz, gdy w końcu raczyła wrócić z plaży, przemknęła gdzieś bokiem, z nikim się nie witając? I czemu wróciła w samym stroju kąpielowym? Wychodziła w sukience w kwiatki, tej fajnej, przewiewnej, a wraca prawie naga, trzymając sukienkę w dłoni? Co z nią jest nie tak? Chce mi dowalić? Jeszcze bardziej? Chce mnie upokorzyć? Przecież przeprosiłem… co jeszcze mogę zrobić? Dotknąć jej nie mogę, powiedzieć nic też.
Dobra jebać to… Nie to nie. Dobrze, że jesteśmy u mojej rodzinki, a nie jej, przynajmniej mam z kim pić”
„Ja pierdolę, ona naprawdę chce mnie upokorzyć… ja wiem, że to luźne garden party, że wszyscy są na swobodnie, ale kurwa… naprawdę? TE buty? Wszyscy w klapkach, sandałach, mama tylko na obcasie, a ona w czerwonych, odkrytych szpilkach? Wszystkie dziewczyny w sukienkach, spódnicach, ale tak skromnie, a ona w tej czerwonej miniówce? Boże… jaka ona jest seksowna… przez dwa tygodnie tylko raz ją założyła… specjalnie to robi, żebym wiedział co tracę? I czemu ona na mnie w ogóle nie patrzy? To też część jakiegoś specjalnego planu? Jak tylko tu przyszła, ze trzydzieści minut temu, nie mogę oderwać od niej wzroku… no dobra, z tą chwilą, gdzie gdzieś mi zniknęła… a ona chyba ani razu na mnie nie spojrzała… to na pewno kara… specjalnie mnie ignoruje… eh… a potem będzie jęczeć, że piję...”
„No gdzie ona znowu jest… to nasza piosenka… w końcu się zebrałem, żeby podejść, a jej nie ma… może poszła siknąć… kurwa… tak chcę jej dotknąć… przytulić… potańczyć… Boże, jak ja ją kocham...”
„O Boże, stanął mi… jak to zakryć… ależ ona jest gorąca… i ten pocałunek… z języczkiem… Boże, jaki intensywny… chyba za dużo wypiłem… nie pamiętam żadnych życzeń, tylko ten jej pocałunek… jak się we mnie wtuliła… nawet nic nie powiedziała… po prostu podeszła… gdzieś w środku kolejki… zarzuciła mi ręce na szyje… i tak pocałowała… z takim uczuciem… kurwa, chyba przesadzam… tak mnie całowała… dobrze, że siedzę, bo stoi mi na sztorc… gdzie ona znowu się podziała… pewnie znowu w toalecie… pójdę sprawdzę… może po takim pocałunku… w łazience… szybki numerek...”
Iza, po raz kolejny w ciągu ostatnich dni, przekraczała kolejne „rekordy podniecenia”. Jeszcze nigdy się tak nie czuła, nigdy nie była tak podniecona, tak napalona, tak „nagrzana”. Każda komórka jej ciała ją paliła, każdy mięsień drżał. Ssała największego, najgrubszego, najwspanialszego kutasa jakiego w życiu spotkała, w wejściu do domu Czarka, 20 metrów od imprezy urodzinowej organizowanej na cześć jej chłopaka. Przez ostatnie dni pieprzyła się z nim codziennie, nawet po dwa razy, ale dzisiaj przeszli samych siebie. Od rana, od kiedy wyszła „pobiegać” miała go w sobie już pięć razy: rano, w kurniku, gdy brał ją od tyłu, opartą o drzwiczki, które kiedyś pomagała naprawić; po południu, gdy wracając z plaży, zaszła do jego domu, uklękła przed swoim nowym kochankiem i przyssała się na kilka minut do jego kutasa; i kolejne trzy razy już w czasie imprezy, gdy wychodzili na parę minut z ogrodu – raz na szybki, dosłownie trzyminutowy seks za altaną, kilka metrów od przyjęcia, dwa, gdy Czarek nie mógł już wytrzymać, więc poszli do piwnicy, gdzie mu obciągnęła, a on po kilku chwilach spuścił się jej na twarz, dochodząc dopiero pierwszy raz tego dnia. I trzy, teraz, gdy znowu mu obciągała. Ten piąty raz był znowu zainicjowany przez nią, kiedy to pokazała mu żeby szedł za nią, rzuciła się na kolana, ściągnęła mu spodnie i zaczęła łapczywie ssać jego wspaniałego fiuta, a sama od razu wsunęła w siebie paluszki. Musiała to zrobić. Całowanie Adama kilka minut po tym, jak miała spermę Czarka na całej twarzy, jak zbierała ją palcami i zlizywała z nich językiem, jak ją połykała, to była jedna z najbardziej chorych, ale i podniecających akcji jakie kiedykolwiek zrobiła. Ba! O jakich kiedykolwiek myślała! Jej podniecenie było tak wielkie, że myślała, że jej mózg eksploduje. Była tak napalona, że nie mogła myśleć o niczym innym niż seks. Drżała i dyszała z podniecenia.
I była to całkowita improwizacja, decyzję podjęła w sekundę. Albo inaczej: decyzję podjął za nią Czarek, który wepchnął ją w kolejkę przed siebie i, stojąc za nią, gdy nadchodziła jej kolej na złożenie Adamowi życzeń, wyszeptał jej do ucha „pocałuj go”. Poczuła jak robi jej się gorąco, jak mózg przestaje pracować, jak przechodzą ją ciarki. Musiała to zrobić. I zrobiła. Podeszła do swojego, jeszcze, faceta, założyła mu ręce na barki, wtuliła się w niego i zaczęła go całować. Całowała go namiętnie, seksownie, tańcząc językiem w jego ustach, czując na nim jeszcze smak spermy Czarka, co rozsadzało jej mózg. A fakt, że Adam wręcz jęczał w jej usta, tylko to potęgował.
A teraz znowu ssała tego wspaniałego kutasa, który pół godziny temu spuścił jej się na twarz. Znowu był twardy, mimo że przecież niedawno wystrzelił cały nagromadzony tego dnia ładunek. To też ją nakręcało: on był pewien, że nie ma szans dojść więcej niż raz dziennie, a ona regularnie udowadniała mu, że może. Podniecało ją to, jak na niego działa, podniecało ją gdy czuła jak jego kutas rośnie w jej ustach, jak jęczy z przyjemności pod nosem, jak zatapia palce w jej włosach i dociska do swojego krocza. Podniecało ją to, że mimo bycia uległą, bycia nazywaną suką, miała nad nim taką władzę.
Nie wiedziała jak ten wieczór się skończy, ale była pewna, że to nie ostatni raz, kiedy ma go w sobie.
„Ależ ona się rusza… i ta króciutka sukienka… te nogi… ta pupcia… czy on położył rękę na jej tyłku?! Skurwysyn! Znowu?! Czy oni wszyscy tacy są? Jaki ojciec tacy synowie? Nie mają swoich żon?! Skurwysyny! Obracają moją kobietę na parkiecie jak chcą, a ja nie mogę nic zrobić! O co tu, kurwa chodzi?! Jak tylko podejdę, to ona schodzi z „parkietu”! No kurwa! Rozumiem, że jest obrażona, ale kurwa! Przecież to nie jest kara, to jest tortura! No i chuj, Michał i Marcin to jedno, ale żeby tak tańczyć z panem Romanem? Z panem Markiem? Ocierać się o nich? Przecież wszyscy to widzą… wszyscy się przyglądają… kurwa, znowu ją złapał! Czemu ona nie protestuje? Marta na to pozwala? Czemu nie reaguje? No kurwa, no nie. Nie. Nie. Nie. Z dwoma braćmi? To jest jakieś soft porno. Znowu mi staje. Ależ to jest podniecające, jak rusza się między nimi, jak ją dotykają, jak podwijają jej sukienkę… Ja pierdolę, dzisiaj ją zerżnę, na bank… nie ma opcji, że mi odmówi… po takim wieczorze będzie jeszcze bardziej podniecona ode mnie…
Czarek też ją obserwował. Też był twardy. Też nie mógł oderwać wzroku od jej ruchów. I zastanawiał się, czy gdyby go tu nie było, przerżnęłaby jego synów. Była tak napalona, tak nakręcona całym dniem, tak nakręcona tym, co razem robią, że nie zdziwiłby się, gdyby to zrobiła. On sam był znowu tak nagrzany, że dziwił się, że nikt tego nie widzi.
Pieprzył ją codziennie od kilku dni i nie miał dosyć. Tak seksownej kobiety nie miał nigdy w życiu. Tak uległej, posłusznej, chętnej nie podejrzewał nawet o istnienie. Pozwalała mu na wszystko – brał ją kilka metrów od rodziny, w ich pokoju, w swoim domu, w piwnicy, w lesie, w stajni. Obciągała mu tak chętnie, jakby jej za to płacił, przychodziła do niego tak mokra, jakby wysmarowana żelem. Zakładała „psią” obrożę, ubierała to co jej kazał, przychodziła kiedy i gdzie tylko chciał, pozwoliła mu nawet, a może tylko nie przeszkodziła, wsunąć sobie palec w tyłek, gdy ją posuwał. I, niespodziewanie dla nich obojga, po kilku minutach doszła analnie. Tempo w jakim ją deprawował było niesamowite i kręciło go to nieziemsko. Bo jedna rzecz zerżnąć pijaną, zostawioną samą sobie suczkę, a drugie to spuścić jej się na twarz, w czasie urodzin jej faceta, a potem oglądać, jak, jeszcze pewnie ze spermą na języku, całuje tego faceta przy tylu ludziach. Czuł się jak w jakimś pełnometrażowym filmie porno. Czuł się… młodo. Energicznie. Czuł, że żyje. Chciał, żeby to trwało.
Spojrzał na Izę, która właśnie skończyła tańczyć i ruszyła w stronę swojego faceta. Widział jej podniecenie: od kiedy tu była nie widział jej tak kręcącej biodrami, tak zalotnie idącej, tak… otwarcie wyzywającej. Jej cudowne, odstające pośladki przyciągały każdą parę oczu. Jej tyłek to było dzieło sztuki: tak pełnych, mięsistych, odstających pośladków nie widział nigdy, a teraz, w szpilkach, wyglądały po prostu obłędnie. Poczuł jak swędzi go krocze. Nadszedł czas – wyciągnął telefon i napisał jej smsa:
„Nie mogę się doczekać, aż znowu cię przerżnę, suczko...”.
Obserwował, jak staje obok Adama, cmoka go w policzek i wyciąga telefon, jak szybko odczytuje jego wiadomość, jak zapalają jej się oczy, jak rozgląda się wokoło, szukając go wzrokiem. I jak szybko odpisuje.
„Ja też. Moja cipka płonie...”
„Będę cię pieprzył w dzień urodzin twojego faceta, wiesz o tym?”
Zobaczył jak mówi coś do jego siostrzeńca i rusza w stronę stolików z jedzeniem i piciem.
„Wiem. Cały wieczór o tym myślę. Podnieca mnie to...”
„Nie możesz przestać myśleć o moim kutasie?”
„Tak… O twoim kutasie… O twoim wielkim, grubym, wspaniałym kutasie… Nawet sobie nie wyobrażasz jak jestem teraz mokra!”
„Pokaż mi”
Zobaczył jak staje przy stole i nalewa sobie soku. Jak ogląda się za siebie i spogląda na niego, jakby pytając: „Jak?”
„Chodź ze mną.”
„Za dokładnie 15 minut u mnie w domu. Drzwi będą otwarte. Nie hałasuj. Nie krzycz. Powoli idź do mojego pokoju. Jeszcze raz: nie krzycz! Oglądaj. Obserwuj. Ucz się.”
Adam przeczytał smsa od wujka Czarka i zastanawiał się czy wujek nie pomylił adresatów. Po cholerę miałby iść do niego do domu? I co to za głupie zagadki? Dramatyzowanie? Znowu sporo wypił (to w końcu jego urodziny!), był zmęczony i zły.
Po pocałunku z Izą, myślał, że wszystko jest już ok. I może inni też tak myśleli, bo regularnie podchodziła i dawała mu całusy w policzek, ale prawda była taka, że nie zamienili ze sobą ani słowa. Pochodziła, dawała mu buziaka, i zaraz odchodziła. I zawsze podchodziła akurat, jak z kimś rozmawiał. I zanim zdążył przerwać rozmowę, już jej nie było. „O co jej, kurwa, chodzi?!”
Nie chciała z nim tańczyć – widział, że jak tylko ruszał do niej z zamiarem porwania jej właśnie do tańca, jak tylko go zauważała: uciekała. Wiedział, że nie jest dobrym tancerzem, nie dorastał do pięt choćby Marcinowi, który ruszał się jak kot, ale… „kurwa, tańczyć ze wszystkimi, tylko ze mną nie? Tańczyła nawet z każdym z tych starych zboków, kolegów Czarka, a ze mną nie!”
Liczył na to, że wynagrodzi mu to w łóżku, ale był już tak zły, tak zniechęcony, w tak złym humorze, że wiedział, że nic z tego nie będzie. Poza tym znowu zniknęła mu z oczu: nie widział nawet kiedy zniknęła z widoku. „Kurwa, poszła z Marcinem! Jebany sku… aaa nie, Marcin tańczy, Michał też… znowu kibel? Czy poszła spać? Nie widzę mamy, może poszły gdzieś razem, przecież wcześniej gadały...”
Po paru minutach zdecydował, że pójdzie do wujka. Nie miał już tu czego szukać: wszyscy dobrze się bawią, a on chodzi struty. Pójdzie do Czarka, a potem idzie spać. „Jebać takie urodziny. Jebać taką dziewczynę.”
Nalał sobie drinka i wyszedł poza światło, w stronę domu Czarka. Idąc, oddalając się od ludzi, pogrążając się w ciemności, czuł jak ogarnia go coraz większy smutek. Nie mógł ogarnąć, dlaczego Iza, jego wspaniała, idealna dziewczyna, zachowuje się jakby go nie cierpiała.
Dochodząc do tarasu wujka, mimo otaczającego go mroku, dostrzegł, że drzwi wejściowe nie są zamknięte, tylko uchylone. Pchnął je więc lekko i wszedł powoli do środka.
„Po co ja tu w ogóle idę? Jestem zmęczony, wkurwiony i jeszcze będę musiał słuchać tych chujowych, wiejskich żartów”
Na dole panowały mrok i cisza, ale widział poświatę światła na schodach. Ruszył więc na górę, w stronę piętra, na którym, jak wiedział, były dwie sypialnie i łazienka. Będąc już na pierwszych schodach usłyszał pierwsze jęki i przystanął na chwilę, zastanawiając się, czy uszy go nie mylą.
„Kurwa, po chuj on mnie tu zapraszał? Żebym patrzył jak posuwa jakąś starą prostytutkę?! To jakiś żart?!”
Stojąc w ciszy, wstrzymując oddech, dość wyraźnie słyszał kobiece jęki, przytłumione słowa i inne, trudne do wychwycenia, ale regularne dźwięki.
„Tam naprawdę ktoś się rypie! Jak to jest jakiś żart, to go uduszę!”
Zrobił kilka kroków w górę i znowu się zatrzymał.
„Czy naprawdę chcę to zobaczyć? Jak mój stary wujek wali jakąś starą wieśniaczkę? Czy naprawdę tylko po to tu przyszedłem?”
„Dobra, a co jak to naprawdę jakiś żart, a dźwięki są z głośnika? Dobra, idę.”
Będąc już przy samych przymkniętych drzwiach usłyszał cichy, ale typowo dla niego agresywny głos wujka: „Pocałuj mnie suczko!”.
Słysząc ten silny, nie znoszący sprzeciwu ton głosu wujka Czarka, przeszły go dreszcze. Pchnął lekko drzwi, uważając, by go nie zauważyli.
„O kurwa, to chyba młoda laska!” było jego pierwszą myślą.
Widział parę, leżącą na łóżku, całującą się, uprawiającą seks. Widział włosy wujka Czarka spływające na boki jego głowy, jego potężne plecy i wielki, biały tyłek. Widział mlecznobiałe nogi dziewczyny leżącej pod nim, jej kształtne stopy, czerwone paznokcie. Widział jej dłonie na tyle jego głowy, też z czerwonymi paznokciami, delikatnie przyciągające go do siebie. Spodziewał się zobaczyć dwoje brzydkich, starych ludzi, pijacko kopulujących, a patrzył na romantyczny stosunek swojego wielkiego wujka z młodą, zgrabną dziewczyną. Po chwili zauważył dłonie wujka: jedną wsuniętą pod pupę dziewczyny, ugniatającą jej lewy pośladek i drugą, trzymającą chyba tył jej głowy. Nie widział tego dokładnie, bo widział ich z dołu i z prawego profilu wujka. Kolejne, co rzuciło mu się w oczy, to jak powoli wujek pracował biodrami: on jej nie posuwał, on się z nią kochał. Nie wiedział, że wujek ma dziewczynę, w dodatku taką młodą! Zobaczył jak przestali się całować, jak wujek odsunął lekko głowę, poprawił włosy i usłyszał jego cichy głos:
- Nie mogłaś się doczekać, aż znowu cię zerżnę, co nie, suczko? Nie mogłaś dłużej czekać, co nie? Słyszę ten chlupot z twojej cipki, widzę, jak stoją ci sutki, jak nie możesz otworzyć oczu… chcesz żebym przyspieszył? Chcesz, żebym cię wyruchał? Chcesz, żebym cię porządnie wypierdolił suczko?
- Taaak… taaak… pieprz mnie… o Boże… pieprz mnie… uuuu…
Adam usłyszał odpowiedź, ale był tak zafascynowany tym co słyszał, i tym co widział, że nie rozpoznał tego słodkiego mruknięcia rozkoszy.
- To musisz na to zapracować, ty mała, nienasycona kurewko! Musisz o to poprosić… rozumiesz? Musisz mnie prosić żebym cię zerżnął tak jak lubisz, musisz mnie błagać, bym dał ci to czego chcesz, bym wyruchał cię tak jak tego chcesz… rozumiesz suczko? Mów do mnie… błagaj mnie… błagaj…
Zobaczył, a może bardziej wyobraził, bo ciało wujka mu to zasłaniało, jak dziewczyna podnosi głowę, wychylając się do przodu, całuje Czarka, znowu opuszcza głowę na poduszkę i, ciągle ruszając powoli biodrami, zaczyna szeptać. Nie słyszał wszystkiego, a może słyszał, tylko nie rozumiał, i z każdym jej słowem jego własny penis rósł. Co potęgowało jego podniecenie to to, że co parę słów całowali się łapczywie.
- Pieprz mnie… pieprz swoją suczkę… pieprz swoją kurewkę… tak… jestem kurewką… twoją kurewką… o Boże… uuu… twoją suczką… uuu… zerżnij mnie… wyruchaj mnie… uuu… tak jak wczoraj… i przedwczoraj… uuu… mocniej… uuu… o tak… jak tylko ty potrafisz…
Adama serce zatrzymało się, gdy w pewnym momencie uświadomił sobie czyj głos słyszy. W pierwszej chwili jego mózg zupełnie pominął do kogo może ten głos należeć, skupił się tylko na treści, ale z każdym kolejnym ich pocałunkiem, który służył za pauzę, jego mózg zaczynał uświadamiać mu, że on zna ten głos. Że zna ten seksowny, mruczący, słodki głos i że zna go bardzo dobrze. Że ten głos mówił do niego przez ostatnie półtora roku.
„To… niemożliwe… nie...”. Dziewczyna przed jego oczami przestała mówić, a on zdał sobie sprawę, że zaczęła namiętnie całować jego wujka. Nie wiedział co robić. „Czy to naprawdę…?”. Zauważył pieprzyki na jej nogach: dwa na lewym udzie, dwa na lewej łydce, jeden na prawej. Zobaczył jej idealne, kształtne stopy. Zauważył jej czerwone paznokcie. Zwrócił uwagę na jej ciemnobrązowe włosy, rozrzucone pod ich głowami.
Czarek naprawdę miał nadzieję, że młody już jest w domu i tego słucha. I że to ogląda. Najprawdopodobniej nigdy nie widział swojej dziewczyny w takim stanie. Trzęsącej się, nie mogącej otworzyć oczu z podniecenia, nie mogącej oddychać. Nigdy też pewnie nie słyszał z jej ust takich słów, pewnie nawet nie podejrzewał, że mogłaby coś takiego powiedzieć. Przecież ona nie klęła! Ale wiedział, że musi to zrobić. Nie dlatego, że chciał zachować się „porządnie” i pokazać młodemu z jaką dziwką się związał, ale dlatego, że uznał, że to jedyna możliwość, by nie wyjeżdżała. Musiała zrozumieć, że nie ma do kogo wracać. I że nie chce stąd wyjeżdżać.
- Chcesz żebym przyspieszył, suczko?
Usłyszał w odpowiedzi jej jęk.
- Uuuhh…
- Chcesz, żeby zerżnął cię wujek twojego faceta?
- O Boże… taaak… uuuhh… O niczym innym… uuuhh… nie myślę…
Wsunął ręce pod jej kolana, zawinął jej biodra, oparł się dłońmi o materac na wysokości jej pępka i, podnosząc się z niej, zaczął z coraz większą siłą ją posuwać.
- O tak? Tak mam cię pieprzyć?
- Uuu…! Mhhhmm…! Taak… jeszcze szybciej…
- O tak? – po czym lekko przyspieszył ruchy.
- Oooo… ooo… Boże… tak… uuu… tak… właśnie tak…
- Jesteś moja suczko… wiesz o tym… jesteś moja…
- Uu… uu… uu… to jest… chore… ale tak wspaniałe…
- Powiedz to… powiedz to suczko… wyszepcz to…
- Jestem twoja… jestem twoja… twoja…
Na to czekał. Przesunął dłonie w górę materaca, podnosząc jej tyłek do góry i przyspieszył.
Iza, od kilku minut na skraju orgazmu, czując jak jej partner przyspiesza, jak wchodzi w nią coraz mocniej, poczuła zbliżający się orgazm. Zaczęła głośno jęczeć – nie musiała się powstrzymywać, nikt by jej tu nie usłyszał, a w ciągu ostatnich dni przekonała się o ile mocniej dochodziła krzycząc głośno.
- O Boże… o tak… wreszcie… taaak… uuu…
Czując nadchodzący orgazm podniosła do góry głowę, by spojrzeć na swojego kochanka i kątem oka zobaczyła ruch przy drzwiach. Spojrzała w tamtą stronę. Gdy jej oczy spotkały się z najsmutniejszymi oczami, jakie kiedykolwiek widziała, gdy zdała sobie sprawę, kto ją ogląda, w jakiej pozycji, w jakim momencie, poczuła jak jej serce zapada się w jej ciele. A chwilę później każdy mięsień jej ciała zaczął drżeć, a ona, mimowolnie, wybuchła.
Jak Ci się podobało?