W poszukiwaniu siebie
26 lutego 2016
31 min
Zwariowałem. Tak po prostu postradałem zmysły, nie odróżniałem rzeczywistości od fikcji i to z powodu, który nie mógł być bardziej trywialny - nie uprawiałem seksu od kilku miesięcy. Dla trzydziestopięciolatka w pełni sił i solidnie zakotwiczonego w życiu jest to dramat wręcz epicki. A przynajmniej dla mnie był.
Wyobraź sobie, że idziesz ulicą i spoglądasz na mijające cię kobiety. Co myślisz? Co widzisz? Stajesz przy bankomacie za dojrzałą panną w obcisłych szarych spodniach i czarnych kozakach na szpilkach, dopasowanych do równie czarnej, pikowanej kurtki i nie widzisz czyjeś żony czy matki, ale wyobrażasz sobie, jak dociskasz ją do tego bankomatu, zsuwasz spodnie i zatapiasz się w pomarszczonej dupci, wysłuchując dzikiego jęku szczęścia. Mijasz na ulicy uczennicę, która sięga ci zaledwie do piersi w tej swojej brązowej, ciepłej kurteczce, nudnych dżinsach i kolorowych adidasach i nie zastanawiasz się ile ma lat, czym się interesuje i o czym marzy, tylko widzisz królową sukubów, która robi ci piekielne fellatio, za które jesteś gotowy nie jeść i nie spać, byle tylko nigdy nie dobiegło końca. Stoisz w witrynie sklepu i obserwujesz dwie dziewczyny przed trzydziestką, ubrane w białe koszule i czarne eleganckie spodnie, oferujące klientom usługi sieci telefonicznej. Nie dumasz nad tym czy szeroki uśmiech nie skrywa frustracji i chęci zamknięcia się na zapleczu z pełną torbą trawki pierwszej klasy. Oczami wyobraźni przyglądasz się wyuzdanym pieszczotom dwóch koleżanek, które nagle znudziły się sobą, gdy ty pojawiłeś się w pobliżu i są gotowe zrobić wszystko byś się do nich przyłączył. Smakujesz cycków, cipek i odbytów, myśląc, że jesteś królem świata.
A teraz wyobraź sobie, że masz tak codziennie, dosłownie z każdą kobietą bez względu na wiek, wygląd czy status społeczny. Moja wyobraźnia okazała się niezwykle liberalna, dręcząc mnie niechcianymi wizjami bez przerwy. O to co się dzieje z mężczyzną, którego pozbawiono seksu na kilka miesięcy. W zasadzie sam jestem sobie winny, nikt nie kazał mi przywdziewać mnisich szat i przyjmować celibat po tym, jak dziewczyna mnie zostawiła. Owszem, uważałem ją za tę jedyną, z którą założę rodzinę, ale to nie zmieniało faktu, że powinienem już się pogodzić z rozstaniem. Zamiast jednak zakończyć żałobę, zamykałem się w pokoju z komputerem z szybkim łączem, wychodząc później z garścią chusteczek i wstydem w sercu.
Otrzeźwienie przyszło niedawno. Czekałem w mięsnym na moją kolej, unikając kontaktu wzrokowego z jakąkolwiek kobietą, byle tylko umysł pozostał niewzburzony. Jednak gdy nadeszła moja kolej, popatrzyłem na otyłą sprzedawczynię po pięćdziesiątce, która zafarbowała włosy na jaskrawy blond i poczułem podniecenie na myśl, jak siada na mnie, ujeżdżając niczym niesfornego konia. Wyszedłem z tego sklepu z niezachwianą pewnością, że muszę zaliczyć. Wybaczcie mi wulgarny język, ale ta historia mija się z jakąkolwiek delikatnością, zmysłowością, nie wspominając o miłości. Diagnoza była oczywista, teraz należało rozpocząć terapię.
Wróciwszy do domu, przeanalizowałem listę kontaktów w telefonie i z przykrością zrozumiałem, że tutaj nic nie zdziałam. Wszystkie znajome albo zbyt dobrze znały się z moją byłą, albo były już w związkach, a ja nie osiągnąłem jeszcze poziomu desperacji, by rozbijać małżeństwa. Zdecydowałem się więc na koleżanki z pracy, z którymi nieraz się piło podczas firmowych imprez, nie wspominając o tych ośmiu godzinach każdego dnia, podczas długich miesięcy czy lat. Zagadać nie było problemem, zaprosić na randkę też nie, ale przełknąć odmowę było upokarzające. Przecież wciąż byłem dość młody, a przynajmniej niewiele starszy od nich, całkiem przystojny (z takim przekonaniem żyłem od lat, potwierdzonym niegdysiejszym, szerokim zainteresowaniem płci przeciwnej) i osiągnąłem pewną, twardą pozycję w życiu, w którym nie trzeba było martwić się o dzień jutrzejszy. A jednak reagowały z rozbawieniem, czasem politowaniem, uświadamiając mi, że jestem nudny.
Nieprzyjemne spostrzeżenie, ale nie miałem ani czasu, ani ochoty rozwodzić się nad problemem, więc zdecydowałem się na kolejny krok. To była pierwsza dyskoteka od lat, chociaż kiedyś odwiedzałem je regularnie. Średnia wieku, sądząc po ostrych makijażach i strojach, które były tym droższe, im mniej materiału do ich uszycia użyto, oscylowała wokół dwudziestu kilku lat. Ale gdy patrzyłem po twarzach dziewcząt, miałem wrażenie, że większość z nich nie ma jeszcze nawet dowodu. Zagłuszyłem sumienie solidną porcją piwa i postanowiłem uwieść jakąś małolatę swym urokiem czyli gotówką. Plan klubowego podrywu również spalił na panewce, kiedy widziałem obrzydzenie w oczach dziewcząt. Pytały mnie oburzonymi oczami i przekrzywionymi ustami, co taki oblech robi w klubie, zamiast zajmować się zgrają własnych dzieciaków. Wyszedłem upokorzony, obiecując sobie, że moja noga więcej w jakimkolwiek klubie nie postanie.
Zdesperowany i napalony sięgnąłem po ostateczne rozwiązanie. Gdy wykręcałem numer, ręce mi się trzęsły, a serce waliło jak oszalałe. Niesprecyzowane obawy męczyły swoją irracjonalnością, kiedy czekałem na połączenie. Po skończonej rozmowie śmiałem się z siebie, że zachowałem się jak szczeniak, kiedy wszystko było takie proste. Godzinę później zadzwonił dzwonek do mieszkania, a ja zaprosiłem zgrabną blondyneczkę do środka. Najpierw odbyła się mniej przyjemna część spotkania czyli rozmowa z masywnym jegomościem, który jasno określił zasady i pobrał ustaloną sumę. Potem było na szczęście łatwiej.
Dziewczyna, która przedstawiła się jako Roksana, uśmiechała się szeroko spod mięsistych, krwistoczerwonych ust, obiecując niezłą zabawę. Gdyby tylko wiedziała, jak szybko ze mną skończy! Zaprowadziłem ją do sypialni, obserwowałem jak się rozbiera, ukazując swe wdzięki. Opalona skóra nęciła, by jej dotknąć, ale prawdziwym cudem były małe acz jędrne cycki. Stanął mi na sam widok, chociaż codziennie oglądałem w Internecie sceny, które niejednego przyprawiłyby o zawrót głowy. Zrobiła piruet, pozwalając mi nacieszyć się widokiem pięknej, chociaż trochę płaskiej dupci. Wyjęła z ust gumę do żucia, która dotychczas dodawała jej drażliwej wulgarności. Wreszcie ja sam zrzuciłem ubrania.
Nie wątpiłem, że zaskoczona mina i głośne westchnienie były świetnie odegranym przedstawieniem, ale mimo to poczułem miłe łaskotanie mojego ego. Podszedłem do niej, pozwalając, by zajęła się sterczącym kutasem. Miała wprawę, po minucie musiałem przerwać, gdyż niemal doszedłem. Kazałem jej się położyć i spróbowałem cipki. Przypominała nierozwinięty kwiat z tymi wszystkimi fałdkami i nierównościami. Poczułem dezodorant, a gorzki smak skóry nie pozwolił nacieszyć się oralną przygodą. Zniesmaczony dosłownie i w przenośni, zanurzyłem się w ciasnej cipce, wcześniej zakładając kondoma.
Dziewczyna znów odegrała swoją rolę, jęcząc jak opętana, powtarzając bez przerwy, jaki jestem wielki i doświadczony, i że nie miała nikogo lepszego. Byłem aż tak podatny na komplementy? Potrzebowałem kilkunastu pchnięć, by pozbyć się niechcianego ciężaru wyposzczenia. O to, na powrót straciłem swoje dziewictwo i byłem gotowy wejść w świat seksu. Dziewczyna zbyt wcześnie się ucieszyła moim wytryskiem, bowiem zapłaciłem za całą godzinę i miałem jeszcze chęci. Przestała udawać, tylko oddawała swe ciało na me usługi. Więc korzystałem.
Znów mnie ssała, chociaż nie ukrywam trochę ją przygwoździłem, jeśli rozumiecie, o co mi chodzi. Pobawiłem się chwilę jej piersiami, wracając do czasów dzieciństwa, kiedy wymachiwałem patykiem niczym mieczem. Przeszkadzała mi jej obojętna mina, ale nie zrażałem się. Znów zanurzyłem się w cipce, pozwalając sobie na ostrzejsze harce niż poprzednio. Tym razem już nie udawała, tylko wzdychała, kiedy rozciągałem jej pochwę. Pośladki zaczerwieniły się od klapsów, a ja z rozkoszą odbierałem zaciskające się mięśnie. Jednak to nie wystarczyło.
Magiczna chwila się ulotniła, kiedy przyłożyłem penis do kakałka. Oczywiście zaprotestowała, przypominając mi o zasadach, ale wszyscy wiedzą, że na tym świecie można kupić wszystko. Po krótkich pertraktacjach podałem jej ustaloną sumę i wróciłem do planu. Zadowolony z siebie, najpierw trochę podrażniłem Roksanę, ale w końcu sam zniecierpliwiony wsunąłem się powolutku do środka. Ach, jak przyjemnie! Miałem ochotę krzyczeć na cudowną ciasnotę tyłeczka, szczególnie że należącego do młodej i seksownej dziewczyny. Zacząłem powoli, ale gdzieś mignął mi zegar, uświadamiając, że nie mogę się bawić z dupą prostytutki w nieskończoność. Oddychałem ciężko, czułem jak pot spływa po moim ciele, kiedy rżnąłem Roksanę. Pokrzykiwała, szukając ukojenia w zaciskanej pod palcami kołdrze i pieszczocie cipki. Dociskałem jej głowę do poduszki, nie zważając na delikatność, pragnąc tylko jednego. Intymność i zmysłowość gdzieś się ulotniły, pozostawiając niewyżytą bestię. Cichy głosik w głowie milczał, spoglądając z trwogą na moją bezwzględność. Miałem ochotę rozerwać nieszczęsną dziewczynę na pół. Może nawet by mi się udało, ale doszedłem. Orgazm był tak intensywny, że nie utrzymałem równowagi i zwaliłem się obok słodkiej blondyneczki.
W tym samym momencie oddaliła się, może za potrzebą, a może upokorzona. Wsłuchiwałem się w bicie serca i przyśpieszony oddech, gdy rozdźwięczał się obcy telefon. Usłyszawszy głos Roksany, zaciekawiony nasłuchiwałem.
- Jestem u Kasi, mamo. Będę za kilka godzin. O Jezu! Uczymy się do sprawdzianu z matmy. To pa.
Zaniemówiłem. Właśnie z całą siłą przekazu uderzyła mnie świadomość, że przeleciałem jakąś uczennicę. Może nawet nie była pełnoletnia. Nie pamiętam tak ciężkich wyrzutów sumienia, jak w tamtej chwili. Co miałem zrobić? Przeprosić ją, błagać o wybaczenie? Co jej po tym, skoro została już upokorzona. Mogłem dać jej więcej pieniędzy. Tak, to był najlepszy pomysł, jaki wpadł mi do głowy i właśnie przystąpiłem do jego realizacji, gdy rozległ się domofon. Roksana odebrała i po chwili weszła do sypialni.
Uśmiechała się i to nie w ten wyuczony, marketingowy sposób. Z jakiegoś powodu była zadowolona, co zaraz werbalnie wyraziła:
- Jesteś spoko. Jakbyś chciał kiedyś to powtórzyć, tu jest mój numer. - Wzięła mój telefon i coś na nim wystukała. - Możemy dogadać się co do pieniędzy. Tak między nami, to wolę wziąć mniej od ciebie, ale bez pośredników. Nawet nie wiesz, ile z nas zdzierają.
- Ok. - Tylko tyle potrafiłem wydukać zbaraniały.
Nawet jej nie odprowadziłem, tylko leżałem w stroju Adama i trawiłem krótką acz treściwą rozmowę. Przekonany o niebywałym upokorzeniu, jakie zrzuciłem na dziewczynę, nie mogłem uwierzyć, że oferuje mi spotkanie bez swojego alfonsa. Czyż nie skrzywdziłem jej dostatecznie mocno, by wybiegła z mojego mieszkania z płaczem? Nigdy tak ostro nie potraktowałem żadnej kobiety, nawet mojej byłej dziewczyny, chociaż nie była purytanką w łóżku. Leżałem tak i zastanawiałem się czy świat oszalał, czy ja rojąc sobie spotkanie i rozmowę, których tak naprawdę nie było.
Rano wstałem odmieniony. Niestety zmiana nie przebiegła, tak jak planowałem. Zamiast odzyskać równowagę i spokój ducha, pierwszą myślą po otworzeniu oczu była paląca potrzeba. Pragnąłem mieć przy boku jakąś dupencję do wyruchania. Brzmi obrzydliwie i chamsko, ale moje pragnienia dalekie były od czułości i wzajemnej adoracji. Chciałem rżnąć bez litości i skrupułów. Gdyby obok leżał świeży trup jakieś dziewczyny, pewnie bym się nie powstrzymał.
Przerażało mnie pragnienie, którego nigdy wcześniej nie odczuwałem. Nieraz pożądałem, ale nigdy z taką intensywnością, że byłem gotów łamać prawo i własne sumienie, by zdobyć kobietę. Na ulicy niewiele się zmieniło. Znów fantazjowałem o każdej napotkanej przedstawicielce płci pięknej, tylko tym razem nie zachowywałem myśli dla siebie. Uśmiechałem się, mrugałem, cmokałem, czasem skomentowałem. O dziwo nie spotkałem się z takim potępieniem, jakiego się spodziewałem. Zaskakująca liczba zaczepionych reagowała pozytywnie. Uśmiechały się, odwzajemniały przydługie spojrzenie, a czasem same rzuciły coś na rozgrzanie atmosfery. Gdy zbliżałem się do biura, zacząłem składać bardzo jednoznaczne propozycje napotkanym osobom. Byłem zaskoczony, że nie robię sobie nic z niepowodzeń, oburzenia czy wyzwisk na temat mojej nowo odkrytej natury. Powtarzałem sobie „jak nie ta to inna” i nagabywałem kolejną. Do firmy wszedłem z trzema numerami telefonów, chociaż nie byłem w stanie powiedzieć, do kogo należały.
Koleżanki w pracy nie miały ze mną łatwego dnia. Z trudem przychodziły mi opanowanie i subtelne sugestie na temat możliwości spędzenia wspólnego wieczoru. Tym razem jednak nie było drwiny czy litości, ale zakłopotane odmawianie zaskoczonych moją zmianą pań. Nie chodziło o to, że nie chcą, bo widziałem, że mnie pragną, ale o to, że nie spodziewały się własnej przemiany na mój widok. Musiałem im dać czas, by oswoiły się z nową wersją mnie. Chociaż dzień zakończyłem bez upragnionego wytrysku, mogłem uznać go za udany. Moje ego rozrosło się do niewyobrażalnych rozmiarów, a z nim zwierzęcy apetyt.
Kolejny dzień zacząłem od spuszczenia ciśnienia nad muszlą klozetową. Ego może i było duże, ale potrzeb nie zaspokajało, a wręcz je podsycało. Znów idąc do pracy, zaczepiałem przechodniów. I wiecie co? Spóźniłem się. Stałem przed bankomatem, niecierpliwie czekając na swoją kolej, ale kiedy kobieta przede mną odsłoniła swe oblicze, bestia zbudziła się z letargu. Po prostu nie mogłem pozwolić, żeby mi uciekła zanim nie spróbowałem ponętnego ciała. Nie była jedną z tych anorektyczek, które na widok swoich żeber, rozpaczają nad własną, jakże wyimaginowaną otyłością. Widać było, że ma ciałko i się go nie wstydzi. Ponętna dupa wzywała mnie poprzez obcisłe dżinsy, kiedy opierała się na lewej nodze. Poczułem jak cała krew odpływa z głowy, więc zbliżyłem się, przekraczając umowną granicę pomiędzy dwoma klientami elektronicznej skrzynki z banknotami.
Poczuła mnie, czy raczej moją obecność, bo chociaż obficie używam perfum, wiatr nie sprzyjał zapachowym doznaniom. Odwróciła się zaniepokojona, że może spróbuję ją okraść i w pokręcony sposób miała rację. Otóż polowałem, ale nie na pieniądze, a na jej ciało. Spojrzałem w ciemne oczy, zasłonięte przez kosmyk miedzianych włosów, wkładając w spojrzenie całą zwierzęcą energię. Podziałało. Uśmiechnęła się niepewna co powinno nastąpić teraz, więc z całą stanowczością wyjaśniłem.
- Niedaleko stąd jest moje mieszkanie.
W pierwszej chwili chciała walczyć. Powiedzieć coś o swojej godności i mojej bezczelności, ale oblizałem spierzchnięte usta, wyschnięte od przyśpieszonego oddechu i skapitulowała. Pokiwała głową i bardzo szybko wróciliśmy do mnie. Z trudem dostałem się do mieszkania, wtulony w ponętne i pachnące ciało rudej. Miała przyjemny smak słodkości, wydawało mi się, że próbuję drożdżówki, a nie gorących ust. Droga od drzwi do salonu, chociaż krótka, zajęła nam trochę czasu, gdy próbowaliśmy wysupłać się z ubrań.
Ścisnąłem dorodny biust i kręciłem młynki w jej ustach. Zdenerwowane dłonie krążyły po penisie, kiedy dobierałem się do wilgotnej szparki. Mimo swej obfitej postury, okazała się wystarczająco wygimnastykowana, żeby wygiąć nogi i pozwolić mi na wejście z pełnego rozpędu. Charczałem i wyłem, grzmocąc zaczerwienioną cipkę, kiedy nieznajoma (nie było czasu na imiona) zagryzała usta, tłumiąc jęki. Ściskałem piersi, nie zważając na jej komfort, a wyłącznie na własną przyjemność. Nasze ciała mlaskały zabawnie przy licznych zderzeniach, jakie serwowałem z pełnym oddaniem. Lekko znudzony monotonią przewróciłem ją na brzuch i kontynuowałem pościg. Szarpałem za miękkie włosy, wyginając jej głowę do tyłu. Krzyczała z bólu, ale nie rzekła ani słowa. Przez chwilę nawet pomyślałem, że poderwałem na ulicy niemowę, ale chwilę później wyrwało jej się głośne:
- O tak!
Wszystkie mięśnie, które dotychczas napinała, zwiotczały od organicznego prądu, który szarpnął dorodnym ciałem. Problem był taki, że jeszcze nie skończyłem. Nie pytając o zdanie, obróciłem ją i wykorzystałem mięsiste cycki, by skończyć. Zacisnąłem mocno, zbyt mocno, co zobaczyłem w grymasie bólu, ale przecież byłem nowym sobą, więc sumienie nawet nie drgnęło. Ruchałem blady biust jak szalony, spijając kącikami ust krople potu, spływające po twarzy. Ruda odzyskała animusz i przyłączyła się do pieszczoty, by na końcu wziąć mnie do ust. Ani się obejrzałem, jak zalałem jej twarz mlecznym płynem, wyjąc jak dzikie zwierzę. Byłem spóźniony do pracy już dwie minuty.
Ruda nie protestowała, gdy poganiałem ją; nawet nie zaproponowała kolejnego spotkania czy chociaż wymiany telefonów. Może wiedziała, że taki oszalały pies jak ja nie da się uwięzić ponownie, a może była podobna do mnie i sama nie zamierzała kontynuować nowej znajomości. Nie obchodziło mnie to. Zaliczyłem, nie widziałem potrzeby drążenia tematu.
Byłem jednak w błędzie, licząc, że numerek z nieznajomą zaspokoi mnie na długo. Kiedy zobaczyłem radosne koleżanki w tych swoich pozornie aseksualnych miniówach i żakietach, pozbawionych kolorystycznego pazura, moje lędźwie znów zapłonęły. Czarowałem, hipnotyzowałem, a pod koniec dnia składałem propozycje dalekie od wszelkiej moralności. Zwykle odpowiedzią był głęboki rumieniec i odmowny uśmiech. Myślałem „spoko, mogę na ciebie jeszcze poczekać, jeśli znajdę inną na ten wieczór” i przechodziłem do kolejnej. Nie zrażałem się, a wręcz przeciwnie: każda odmowa sprawiała, że do kolejnej dziewczyny podchodziłem jeszcze bardziej napalony i zaangażowany.
Tak się stało, że musiałem zostać w pracy dłużej. Początkowy zawód szybko zmienił się w triumfalny chór archaniołów, kiedy okazało się, że towarzyszyć będzie mi Monika - śliczna, drobna brunetka. Była niewiele młodsza ode mnie, chociaż emocjonalnie zatrzymała się na etapie szkoły średniej. Chichotała za każdym razem, gdy powiedziałem coś zabawnego, a że miała ograniczony umysł, moje żarty nie były wybredne. Za to okazywały się skuteczne. Gdy przyszła pora na przerwę, w zasadzie była już moja. Siedzieliśmy w pokoju gospodarczym i flirtowaliśmy w najlepsze. Uśmiechałem się za każdym razem, gdy zagryzała usta i to nie z powodu jedzenia. Gdy oboje przełknęliśmy ostatni kęs, postanowiłem przejść do deseru.
- Chcę żebyś usiadła mi na kolanach.
Przysięgam, że tak właśnie powiedziałem. To nie było przemyślane, ot pojawiło się dziwne pragnienie w głowie, które wypowiedziałem na głos. Monika tylko przez chwilę była zaskoczona, potem usłuchała. Kiedy poczułem na nogach drobną kobietkę, którą mogłem jedną ręką objąć w pasie, poczułem zew pożądania. Objęła mnie za szyję i pocałowała, chociaż w moim przypadku, odkąd się przeobraziłem, nic nie było tak niewinne, jak brzmiało. Wymienialiśmy ślinę, jak zagubieni turyści na pustyni, oddając się fali przyjemności rozbudzonych ciał. Drobna brunetka uwodziła mnie swą kruchością i nieśmiałością, chociaż to ostatnie brzmi dość naiwnie, biorąc pod uwagę, z jaką łatwością nakłaniałem ją do kolejnych aktów oddania. Szybko wsunąłem rękę pod czarną miniówę, ukontentowany plamą wilgoci na majteczkach. Pomacałem, ponaciągałem i wsunąłem palce głębiej w gorącą i wilgotną szparkę. Szarpała moje włosy, nie radząc sobie z popędem. W końcu zniecierpliwiony (przysięgam, że kiedyś byłem ostoją spokoju i opanowania) posadziłem ją na stole, na którym przed chwilą jadłem sałatkę. Naciągnąłem spódnicę i białe majteczki, wsuwając się bardzo szybko i bardzo gładko. Jęknęła przez palce, którymi w ostatniej chwili zakryła usta. Jeszcze wierzyła, że dyskrecja jest wskazana.
Popatrzyłem w jej rozmarzone oczy, które musiała wznieść dość wysoko, by spojrzeć w moje. Była naprawdę drobna, a biorąc pod uwagę trochę infantylny charakter, przez umysł przebiegła myśl, że mam do czynienia z dzieckiem. Bynajmniej nie poczułem wyrzutów sumienia, gdyż w pościg za pierwszą myślą posłałem drugą, a dokładniej, wspomnienie lekcji historii dotyczącej antycznego Rzymu i seksualnych zwyczajów ówczesnej arystokracji. Ja przynajmniej nie miałem do czynienia z prawdziwym dzieckiem i z tą świadomością poruszyłem biodrami.
Zrobiła minę zbitego psa, chociaż zamiast prosić o koniec, błagała o więcej. Zachowałem się jak wzorowy dżentelmen i dałem jej więcej, może nawet za dużo. Grymas bólu przecinał uroczą twarz, kiedy wchodziłem po same jądra, żałując, że natura nie obdarzyła mnie jeszcze większym przyrodzeniem, chociaż nigdy nie miałem się czego wstydzić. Przyjmowała wszystko, samej obdarzając mnie czułymi słówkami i uwielbieniem wypisanym w każdym drgającym mięśniu. Jednak włochaty zwierzak zwany dzikim pożądaniem nie był usatysfakcjonowany. Wykorzystałem więc swój wzrost i siłę, unosząc Monikę w powietrze. Zaplotła nogi pomiędzy siebie, a mój tors, a ja z radością przyjąłem większą swobodę penetracji. Waliłem o cipkę z taką zawziętością, że z miejsca powinienem zostać skazany za wyjątkową brutalność przed każdym sądem. Zobaczyłem łzy Moniki, chociaż ich powód rozważałem raczej w ramach ciekawostki niż autentycznej troski. Chodziło o zaspokojenie moich potrzeb, a nie jej.
Wiem, że jawię się teraz jako ktoś wyjątkowo podły i niezasługujący na wyrozumiałość, ale każdy, kto tak uważa jest najpospolitszym hipokrytą. Kiedy Ewa zerwała zakazany owoc, w każdym z nas zrodziła się ciemna strona, czego nie wstydziłem się pokazać. Możecie mieć mnie za bezdusznego potwora, ale sami miewaliście podobne fantazje, a może nawet prawdziwe doświadczenia. Tacy już jesteśmy - zwierzęta obdarzone ciężarem myślenia. Budujemy mury z praw i norm społecznych, kiedy tak naprawdę pragniemy gonić nago przez pola i lasy, nieskrępowani żadnymi łańcuchami.
Może właśnie to przyciągało do mnie kobiety w ostatnich dniach. Może poczuły tę wolność i chciały jej zakosztować. Nie byłem delikatny, uprzejmy czy czuły, ale nie oceniałem. Brałem, co chciałem, ale nie budowałem wokół tego mitologii i nie broniłem się, jeśli one chciały coś wziąć ode mnie. Monika na pewno odczuwała ból, ale z drugiej strony, kto ostatnio, a może w ogóle zapewnił jej takie rżnięcie, nieskrępowane żadnym konwenansami i normami powierzchownie religijnego społeczeństwa? Braliśmy od drugiej strony, co potrzebowaliśmy i nie robiliśmy z tego powodu nikomu wyrzutów.
Dyszałem ciężko, zagłębiając się w cieknącej z podniecenia cipce. Jeszcze nigdy nie widziałem tak wilgotnej kobiety. Ale wciąż było mi mało. Po raz pierwszy od momentu, gdy usiadła mi na kolanach, mój umysł zaczął pracować intensywniej, rozważając, w jaki sposób mogę jeszcze bardziej podkręcić atmosferę, ale z pomocą przyszła Monika.
- Zróbmy to w biurze szefowej.
Przytaknąłem i postawiłem ją na ziemi. Pobiegliśmy do biura, zrzucając resztę ubrań. Kobieta, która żelazną ręką zarządzała firmą, miała przestronny pokój w mahoniu i skórze. Za fotelem, na które pewnie musiałbym wydać dwie wypłaty, rozciągała się rozświetlona panorama miasta. Nic z Moniką nie ustalaliśmy, tylko podeszliśmy do lodowatej tafli szkła całkiem nadzy. Przycisnąłem ją do szyby, chwytając za piersi i łechtaczkę. Wsłuchiwałem się w jęk, spoglądając ukradkiem przez okno. Brakowało tylko, żeby jeszcze ktoś nas zobaczył, a najlepiej jakby zaczął nagrywać. Jednak nie zauważyłem dogodnego świadka, więc zadowoliłem się fantazją, że jakiś czai się w mroku nocy.
Uniosłem Monikę wciąż zwróconą tyłem do mnie, przygniatając do ogromnego okna. Zacisnęła nogi całkiem niepotrzebnie, ale widocznie nawet w stanie maksymalnego uniesienia, pierwotny lęk przed upadkiem kazał jej się zabezpieczyć. Wszedłem w szparkę mocno i już nie wyszedłem aż do wielkiego finału. Szyba drgała od moich uderzeń, a świadomość, że mogłaby pęknąć, sprowadzając na nas efektowny koniec, tylko zwiększyła popęd. Monika zadrżała, piszcząc na całe gardło, a ja tuż po niej. Wrzasnąłem, lżejszy o kilka gramów, opuszczając dziewczynę na ziemię.
Rano znów wstałem z niezaspokojoną potrzebą, chociaż już nie tak radosny, jak wcześniej. Czułem coś, czego jeszcze nie potrafiłem nazwać, a co nie osiągnęło wystarczająco dużych rozmiarów, żeby myśl o kolejnym polowaniu nie była w stanie go zagłuszyć. Kolejny raz odbębniłem swój zwierzęcy rytuał, jednak tym razem bezskutecznie. W pracy było jeszcze gorzej. Wieść jakimś cudem się rozniosła o wczorajszej przygodzie. Poprzedni ja wpadł w panikę, rozważając setki wytłumaczeń, które ocalą dupę, jednak kiedy zostałem wezwany do biura szefowej, pogodziłem się z nieuchronnym, a nawet się ucieszyłem.
Gdy wszedłem do środka, zrozumiałem, że nawet bez świadków czy nagrań ochrony, o której poprzedniego wieczoru zupełnie zapomniałem, i tak by się wydało. Chociaż niebo spowijały chmury, ślad nagiego ciała wyraźnie odciskał się na wypolerowanym oknie. Wiadomo, kto został do późna, więc matematyka była banalna. Wysłuchałem wrzasków i gróźb wysuszonej kobiety przed pięćdziesiątką, rozmyślając, w jaki sposób mógłbym odkręcić sytuację, kończąc z nią w łóżku. Nie obchodziło mnie czy zachowam pracę, ale czy zamoczę. Tylko o tym myślałem.
Moniki, tak jak swojego biura, więcej już nie zobaczyłem. Nie próbowałem nawet się dowiedzieć, co się z nią stało. W głowie pobrzmiewała tylko jedna myśl, zdradziecka i jasna jak nigdy. Wyszedłem na ulicę z małym kartonem osobistych przedmiotów i odetchnąłem głęboko. Roztaczały się przede mną nowe możliwości. Odzyskałem cenne godziny, które mogłem spożytkować na zaliczenie kolejnych dziewczyn. Te mijały mnie na ulicy, nieświadome co z nimi wyprawiam w pokręconym umyśle. Byłem na haju, który dobiegał do niechcianego końca i potrzebowałem kolejnego bodźca.
Padło na dwie dziewczyny, które z dość dużymi torbami przewieszonymi przez szyję zmierzały w sobie znanym kierunku. Były młodziutkie, ale nie wyglądały na uczennice gimnazjum czy nawet liceum. Studentki, pomyślałem i podążyłem za nimi. Mimo chłodu styczniowego dnia, obie nosiły luźne spódnice na grubych, czarnych rajstopach i zmyślne kozaczki, wieńczące zgrabne nogi. Szerokie płaszcze, ciężkie szale i czapki skrywały na tyle dużo, że moja wyobraźnia musiała się nagimnastykować, by dopełnić obrazu dwóch bogiń. Wsłuchiwałem się w niezrozumiałe urywki rozmów i śmiechy, które wywoływały dziwną radość we mnie.
W pewnym momencie, zupełnie nieświadomy tego faktu, zaśmiałem się razem z dziewczynami, zdobywając niezamierzenie ich uwagę. Ręce w tym czasie miałem już wolne, gdyż uznałem, że niesienie kilku pamiątkowych dyplomów czy zdjęć nie jest warte dwóch suczek w pożądliwych ramionach. Popatrzyły na mnie jak na wariata, więc postanowiłem ich nie zawieść.
- Witam piękne panie.
Kłamać nie musiałem, gdyż dwie okularnice, może nawet całkiem nieświadomie, emanowały silnym seksapilem.
- My się znamy? - spytała ta wyższa.
- Nie, ale bardzo chętnie was poznam.
- Może nie chcemy cię poznać - odbiła piłeczkę ta bardziej zadziorna.
- Nie da rady, bo mój kutas nie da mi spokoju.
Zrobiły oburzone miny, prychając ostentacyjnie. To znaczy ta niższa prychnęła, natomiast bardziej nieśmiała tylko zawtórowała koleżance. Dostrzegłem dziurę w feministycznym murze.
- Spieprzaj, zanim zadzwonimy po policję. - Zadziorna okazała się wypłowiałą brunetką, kiedy kosmyk włosów wychylił się ciekawie spod bawełnianej czapki.
- Nie mogę was powstrzymać, ale mogę przekonać.
- Niby czym?
- No właśnie. - Blondyneczka, która przewyższała wzrostem nawet mnie, zawtórowała, ale raczej dla zachowania pozorów, że jest równie oburzona.
- Seksem, którego nigdy nie przeżyłyście.
- Ha! Gdybym dostawała grosza...
- Nie miałabyś ich wiele, co? - przerwałem, powoli tracąc cierpliwość. Zbiłem ją z pantałyku, jednocześnie zyskując pełnię uwagi. - Ubierasz się tak, by ukryć swą kobiecość. Mogę się założyć, że każdemu dajesz kosza, choćby za samo spojrzenie na ciebie. Próbujesz stawiać opór, chociaż pragniesz mnie.
- Ciebie? Jeszcze takiej bezczelności i ślepoty nie widziałam.
- Nie wierzysz? Zapytaj koleżanki.
Popatrzyła na wyższą, która nagle poczuła się skrępowana. Z jednej strony próbowała solidaryzować się, ale wizja seksualnego zniewolenia przeze mnie rozbiła jej spójność. Brunetka zignorowała wątpliwości i rzekła zimno:
- Jesteśmy lesbijkami, więc możesz się odwalić, bo nie masz szans.
- Jestem bardzo tolerancyjny i nie mam nic przeciwko kobiecej miłości. - Zbliżyłem się powoli, jak lew podchodzący do gazeli. - Pytanie czy wy macie coś przeciwko twardej, wielkiej, rozgrzanej pale.
- Posłuchaj...
- Nie. - Homoseksualna koalicja rozpadła się.
- Pati!
- No co? Nie jestem lesbijką.
- Przecież, no wiesz... - Moja obecność bardzo krępowała język tej niższej.
- Lubię eksperymentować. Było miło, ale nigdy nie przysięgałam, że jestem wyłącznie miłośniczką cipek. Gdzie idziemy? - Pytanie skierowała do mnie.
- Mieszkam niedaleko.
Uśmiechnęła się i dała wziąć pod ramię. Nie uszliśmy dziesięciu kroków, kiedy usłyszeliśmy krzyk:
- Zaczekajcie!
Druga z dziewczyn, Weronika, jak zdradziła mi Patrycja, nie miała odwagi zrównać z nami kroku. A może to było zacietrzewienie? Nie ważne. Istotne było to, że właśnie straciłem pracę i w nagrodę prowadziłem do siebie dwie cudowne suczki.
Pewnie stukacie się po głowach, prychając, że to wszystko nieprawda, że poniosła mnie fantazja. Może takie myśli pojawiły się już dużo wcześniej, nawet na początku tej historii. Macie prawo tak myśleć, jak ja mam prawo się wami nie przejmować. Nawet jeśli wszystko zmyślam, nie jest przyjemnie pomyśleć, że to jest możliwe? Co więcej, że jest to coś, czego pragniecie? Któż by nie chciał mieć władzy nad drugim człowiekiem i naginać jego woli do własnej. Przypomnijcie sobie wszystkich królów i dyktatorów, którzy jednym skinieniem posyłali ludzi na szafot i odmieniali losy całych narodów. Powiedzcie mi teraz czy moja historia dalej jest nieprawdopodobna.
Żyjemy w czasach, gdzie od duszy cenniejsze jest ciało. Nad rozumem góruje uśmiech i poza. Przyszło nam się urodzić w wieku, w którym wszystkim rządzi zmysł wzroku. Nie ważne co usłyszymy czy poczujemy, liczy się tylko to, co widzimy. Chociaż nasz gatunek rozwinął się dzięki gałkom ocznym, nie jesteśmy świadomi, jak łatwy do oszukania jest ten organ. Patrzę na z pozoru kobietę, chociaż dopiero niedawno zaczęła miesiączkować. Widzę papierosa w ustach chłopaka, który z trudem skleca litery na paczce fajek. Obserwuję w telewizji wyprostowanego i gustownie ubranego polityka i wierzę, że to jest człowiek, który powinien mną rządzić. Przyznajcie sami (przynajmniej męska i lesbijska część z was) czy podczas ostatniej debaty prezydenckiej wsłuchiwaliście się w to, co ma do powiedzenia pani Ogórek? Większość z nas oddałaby na nią głos, gdyby obiecała, że prześpi się z każdym wyborcą. Masturbujemy naszą wyobraźnię w niekończącej się ferii barwnych strojów, które balansują na granicy rozpusty i religijnego konserwatyzmu.
Tak więc, moi drodzy, prowadziłem dwie młode siksy do swojej chawiry, jakby to powiedzieli młodsi ode mnie przedstawiciele brzydszej z płci. Może miałem szczęście, ale przede wszystkim byłem bestią - prostą istotą o jasnych potrzebach. Byłem jak pies - któż podejrzewa psa o podwójną grę i spiski? Nikt, gdyż psy to zwierzęta, które zawsze okazują swój stan i jasno wyrażają potrzeby. Jakże świat wyglądałby inaczej, gdybyśmy byli tacy sami, zamiast tonąć w morzu kłamstw, półsłówek i niedopowiedzeń. Patrycja i Weronika, mimo dość młodego wieku, dobrze już poznały ten świat i nawet jeśli nie były tego świadome, miały go dość. Ja byłem powiewem świeżości, ukrytej głęboko potrzeby usłyszenia prawdy. Mogła być ona włochata, groźna i nieprzyjemna w obejściu, ale wciąż lepsza od smolistej i nudnej sieci kłamstw. To, że Weronika stawiała z początku opór, wynikał z mocno wpojonych zasad społecznych, które u koleżanki okazały się stać na zdecydowanie słabszym fundamencie.
Gdy drzwi mieszkania zamknęły się za nami, opadły wszelkie wątpliwości. Zwyczajnie nie było komu grać i udawać. Patrycja uprzedziła nawet mą zwierzęcą naturę, przyklejając się do mnie, zanim sam zdążyłem o tym pomyśleć. Zwinny języczek gmerał przyjemnie, kiedy zaciskałem dłonie na pośladkach. Jednak nie podjąłem gry, odtrącając dziewczynę tymi słowy:
- Chcę popatrzeć, jak się ze sobą zabawiacie.
Poszło z górki. Patrycja, w przeciwieństwie do swej postawy na ulicy, przejęła inicjatywę i dobierała się do Weroniki, jeszcze trochę zdezorientowanej obrotem spraw i złą na mnie za wprowadzenie zamętu w uporządkowany dzień. Oparłem się o ścianę i przyglądałem czułym pieszczotom, które powoli uwalniały studentki z krępujących ich przekonań. Moja jakże oczywista obecność podziała ożywczo i nie miałem wątpliwości, że seks między nimi wpłynął na nowe, emocjonujące wody. Obserwowałem wężowe ręce, które wiły się po rozgrzanych ciałach, próbując wcisnąć się w ciemną i wilgotną dziurę. Wsłuchiwałem się w odgłosy rozkoszy, które były tak naprawdę echem samej natury. Splecione ciała pragnące rozkoszy, ale tak naprawdę poszukujące życia.
Obie różniły się od siebie, a jednocześnie stanowiły cudowną jedność. Nie mogłem dłużej przyglądać się temu bezczynnie, więc zrzuciłem ubranie, tam gdzie stałem. Krążyłem jak lew, który nie wie, jak dobrać się do bawołu. Porównanie nie jest zbyt fortunne, ale niedawno oglądałem film dokumentalny na Animal Planet, więc lepsze nie przyszło mi do głowy. Chuchałem i dmuchałem, rozgrzewając mięśnie przed prawdziwym wyzwaniem. Splecione jak nożyczki, ocierały się o siebie, patrząc głęboko w oczy. Przyjemne westchnienia kazały mi nie wtrącać się, ale przecież nie zabrałem dziewczyn dla duchowej strawy artystycznego w swym wykonaniu aktu, ale dla pieprzenia, tego całkiem brudnego i lepkiego. Podszedłem do Patrycji i wsunąłem kutasa do rozwartych ust. Przyjęła go z lubością, obdarzając równie intensywnymi pieszczotami co przyjaciółkę. Chwyciłem za małą pierś, wyglądając za tą większą, należącą do Weroniki. Zauważyłem, że butność zniknęła z twarzy dziewczyny, zastąpiona ekstazą i popędem. Mimo deklarowanej orientacji poczułem, że ma na mnie ochotę. Czyż nie ma słodszego zwycięstwa niż pożądanie w oczach lesbijki?
Oderwałem się od rozbudzonej blondynki i zbliżyłem do brunetki. Zapał, z jakim mnie smakowała, podbudował mnie, czyniąc zdobycz jeszcze bardziej satysfakcjonującą. Byłem dla niej smakiem dzieciństwa, wspomnieniem radosnych chwil, które chciała wyssać razem ze spermą. Musiała poczekać.
Przerwałem miłosny chwyt i obróciłem Weronikę do ściany. Zapierając się o kanapę, wierciła dupą, oczekując mojego przyjaciela. Pobawiłem się chwilę szparką, drażniąc i szturchając. Śmiałem się w duchu, kiedy wyobrażałem sobie zaskoczenie na jej twarzy, gdy zrozumie moje prawdziwe intencje. Bo widzicie, jak ten dziki kot na ostępach sawanny, mogę nie pytać o sens życia, nie dywagować nad losem mojej kociej rasy, ale nie jestem bezmyślny i kiedy coś chcę osiągnąć, planuję kilka kroków do przodu. Gdy zobaczyłem obie, doskonale wiedziałem, czego chcę. Od początku pragnąłem jedynie odbytu brunetki.
Spodziewając się oporu, wtargnąłem gwałtownie i niespodziewanie. Krzyknęła i zesztywniała, próbując się wyrwać, ale trzymałem ją mocno nabitą na sztywny pal. Na ratunek pośpieszyła Patrycja - pomogła mi uspokoić przyjaciółkę. Przytuliła ją, pocałowała i masowała po piersiach, szepcząc... Właściwie nie wiem, co szeptała, ważne, że poskutkowało. Powoli przesuwałem się w tę i wew tę, jęcząc od niesamowitego ścisku. Ugniatałem pośladki, pragnąć wejść jeszcze głębiej i przeklinając się za posiadanie jąder, które ograniczały mnie o te kilka centymetrów.
Blondynka widząc, że druga pogodziła się ze swoim losem, przytuliła się do mnie, obdarzając czułymi pocałunkami, a później pieszczotami mojego odbytu. Nie sądziłem, że czyjś język w dupie może tak stymulować. Ten dzień nie mógł wyglądać lepiej. Nieśpiesznie przesuwałem się wewnątrz Weroniki, dochodząc do nieprzyjemnie znajomego momentu znużenia. Zapragnąłem zmiany i ją dostałem. Wysuwając się z dziewczyny, zdążyłem tylko usiąść, kiedy Patrycja zlizała wszystko z kutasa i sama na nim usiadła. Najwyraźniej pozazdrościła koleżance, gdyż od razu dopuściła mnie do swojego najcenniejszego otworu. Poczułem niegasnące pożądanie, zatapiając twarz w falujących cyckach, przypominających wyrośnięte bułki, a kutasa w prążkowanej jaskini, spływającej żarem podniecenia. Gładko wznosiła się i opadała, zamykając oczy i oblizując usta. Bawiła się swoimi włosami, kręcąc głową jak w transie. Do zabawy włączyła się zapomniana przez Boga brunetka.
Cóż mogła uczynić w obecnej sytuacji? Okazało się, że całkiem sporo. Stanęła nade mną, dając do zrozumienia, że jej cipka sama się nie wyliże, a tym czasem jej własny organ smakowy próbował ust i biustu Patrycji. Mogłem trwać w erotycznej pozie całą wieczność. Zagłębiając się w obu cipkach naraz czułem się połączony ze światem wszystkimi zmysłami. Ostateczna nirwana, więź z planetą Ziemią, smak i zapach rozpalonych chętnych cipek. Czego więcej potrzeba mężczyźnie?
Odpowiedź przyszła nad ranem. Zapomniałem wyłączyć budzik, który po wieczornych harcach był niczym kat znęcający się nad zmęczonym organizmem. Przetarłem twarz i uświadomiwszy sobie, że po obu stronach leżą piękne i chętne dziewczyny, zapragnąłem wyć ze szczęścia. Wreszcie miałem jak spuścić ciśnienie z samego rana! Ale wtem zdradziecka myśl uderzyła we mnie jak obuchem. Doskonale pamiętałem, co wyczynialiśmy we trójkę, mijające godziny spędzone na pieszczotach i przytulaniach, które były jak plastry na głębokie rany rżnięcia i rozpusty. Nigdy nie nazwałbym się bogiem seksu, ale moja wiedza i umiejętności wskoczyły na zupełnie nowy poziom. A jednak mimo, że potrafiłem przywołać w głowie kształt ich ust, smak skóry i rozmarzone głosy, w tamtej chwili nie potrafiłem przypomnieć sobie ich imion.
Dotychczas nie stanowiło to żadnego problemu, ale właśnie wtedy miałem wrażenie, że to nie kochanki leżą u mojego boku, ale jakieś okrutne włamywaczki, zabójczynie, które chcą mnie okraść z dobrobytu, z samego życia, które przecież dopiero niedawno odsłoniło przede mną swe najcenniejsze skarby. Wierciłem się niespokojnie, patrząc to na jedną, to na drugą, budząc je z głębokiego snu. Przeciągnęły się, a potem zaczęły mnie dotykać, ale dreszcz, który przebiegł po plecach, nie miał nic wspólnego z radością. Zesztywniałem ze strachu.
- Wynoście się.
- Co? - zapytała brunetka, która wczoraj tak chętnie wypięła w moją stronę pupę, oddając odbyt we władanie mężczyzny. Jak jej było? Iza, Wiesia, Kunegunda?
- Powiedziałem: wynoście się!
Mój krzyk pełen strachu i gniewu podziałał na nie niczym kąpiel w kawie. Resztki snu zniknęły zastąpione konsternacją i lękiem o własne bezpieczeństwo. Dziewczyny pojęły w końcu, że chociaż poznały moc mojego kutasa, mnie nie znają w ogóle. Może to jest jakiś psychopata? Recydywista, który planuje powrócić do przytulnego więzienia? Zdawały się pytać ich spojrzenia. Bez słowa zabrały ciuchy, kończąc ubieranie już na korytarzu. Wstałem i krążyłem po sypialni, zmagając się z zupełnie nowym stanem.
Serce waliło jak dzwon, miałem trudności z oddychaniem, które przypominało wciąganie rozpalonego powietrza. Ściany poruszały się i napierały na mnie, zamykając drzwi na kłódkę, kratując okna. Chwyciłem za telefon i odszukałem numer jedynej osoby, która mogła mi pomóc. Sygnał desperacko próbował pochwycić moją byłą. Nie udało mu się.
Płaczący mężczyzna to widok, który budzi mieszane uczucia. Są sytuacje, gdzie przystoi popuścić trochę słonych kropel, ale w innych widok zapłakanego faceta to temat tabu. Smarkałem cały zaczerwieniony i spanikowany, wpisując się zdecydowanie w tę drugą grupę. Zdesperowany wybiegłem całkiem goły na balkon, zaciągając się mroźnym styczniowym powietrzem, wypełnionym rzadkimi płatkami śniegu. Wyciągnąłem język, by schwytać kilka z nich. Poczułem się jak nawrócony grzesznik, który przyjął świętą komunię. Świat rozgrzeszył mnie za wczorajsze bezwstydne i grzeszne nawiązanie z nim kontaktu. Zwaliłem się na lodowatą posadzkę, oczyszczając organizm z nadmiaru emocji i wyrzutów sumienia.
Żyłem w kłamstwie, które zmyślnie obudowałem półprawdami. Pisałem wcześniej o szczerości, bezpośredniości. Twierdziłem, że jak natchniony ksiądz otwierałem kobietom oczy, ukazując sieć kłamstw, oplatających ich świat. Prawda była taka, że wypełniałem tylko własną pustkę. Chciałem zasypać dziurę w sercu, którą zrobiła moja wielka miłość, kiedy oznajmiła mi, że nasz związek jej nie satysfakcjonuje.
Pytałem się tygodniami, co to znaczyło. Jak w ogóle można użyć takiego słowa w odniesieniu do głębokiego związku dwóch ludzi? Miłość, przyjaźń, wierność, oddanie, poświęcenie – to były odpowiednie słowa, ale nie satysfakcja. Taki mógł być seks, sukces w pracy, wygrana zakładu, wyprzedzenie samochodu na sąsiednim pasie. Ale relacja między dwoma osobami? Wmawiałem sobie, że nie potrafiła znaleźć lepszego wytłumaczenia na chęć zmiany swojego życia. Powtarzałem, że nie dojrzała do stałego związku, woląc skakać z kwiatka na kwiatek. Byłem tak zaślepiony swoim bólem, że wieść o związku z innym, który trwa do dziś, uznałem za powtarzanie historii. Z przedwczesnym wybuchem radości i mściwego zadowolenia czekałem tylko na wieść o rozpadzie tego związku. Lecz koniec nie nadchodził.
Leżąc na zimnych płytkach, trzęsąc się jak galareta, pojąłem, że mówiła prawdę. Spojrzałem wstecz na wspólnie spędzone lata i zrozumiałem, że nie rozwijała się przy mnie. Narzuciłem naszemu związkowi reguły, które ograniczały go, zamykały w wąskich perspektywach. Nie dałem jej żadnego wyboru. Bałem się zmian, przerażała mnie myśl, że po jakimś czasie może się zmienić i to w sposób, jakiego nie będę w stanie zaakceptować. Nie wziąłem pod uwagę, że ja też mogę się przeobrazić, tak jak zrobiłem to kilka dni temu. Przez wiele miesięcy zamykałem się w pokoju z pornosami, a wczoraj wyrwałem na ulicy dwie nieznajome, odstawiając w mieszkaniu sceny godne filmików, które cieszyły się największą oglądalnością na erotycznych serwisach.
Zmiana była możliwa i ona to pojęła na długo przede mną. Nie potrafiłem zaakceptować wiecznie płynącego świata i do dzisiaj trzymałem te kilka przedmiotów, które po niej zostały. Odszukałem wszystkie, wyłożyłem na stoliku w salonie i uważnie obserwowałem. Każdy z nich wywoływał wspomnienia, które pchały mnie z powrotem na balkon, lecz dzielnie znosiłem ataki paniki. Przyniosłem kosz i po kolei, najpierw dokładnie obejrzawszy każdą rzecz, wrzucałem do błękitnego worka. Czynność, którą każdy z nas wykonuje codziennie, miała dla mnie w tej chwili zbawienne działanie. Wspomnienia nie znikały, ale blakły, zsuwały się w głąb umysłu, tracąc swoją moc nade mną. Kiedy niepozorna spinka cicho uderzyła o stertę śmieci, roześmiałem się. Przecież to było tak proste!
Ubrałem się i wyszedłem na ulicę. Stałem przez chwilę pod latarnią i obserwowałem mijających mnie ludzi. Bestia gdzieś uciekła, schowała się przerażona, a może tylko zapadła w sen zimowy. Tak, musiałem założyć, że jej nieobecność wcale nie oznaczała, że nigdy już nie wróci. Lecz teraz delektowałem się mijającym czasem, w którym w mojej głowie nie przewijały się wizje wyuzdanych scen z kobietami, mijających mnie obojętnie na chodniku. Nie widziałem już mistrzyń Kamasutry, nieokrzesanych uczennic z piekła rodem, czy cnotek niewydymek, które pragnęły być ujeżdżane przeze mnie i tylko mnie. Patrzyłem na zatroskane i zamyślone twarze dziewczyn, kochanek, żon i matek, które nie pragnęły być wychłostane moim przyrodzeniem.
Delektowałem się pustką w głowie i poszedłem do urzędu pracy. Rozpocząłem nowy rozdział w moim życiu.
Jak Ci się podobało?