W końcu weekend (IV) – Gość w dom…
6 września 2022
W końcu weekend
21 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
„Kogo ten mój Paweł przyprowadził” zżerała mnie ciekawość. Po głosach dochodzących z garażu nie byłam w stanie poznać, czy Marek i Zbyszek, to znani mi, z widzenia, mężczyźni znad jeziora. Poza tym, poznałabym ich po innych atrybutach dużo szybciej niż po głosie.
Pod pretekstem bycia dobrą gospodynią, wzięłam dzbanek z wodą, trzy szklanki i poszłam do garażu, poczęstować chłopaków piciem. Zastałam ich pochylonych nad wielkim pudłem z napisem „CZĘŚCI DO PRZERZUTEK”, przebierających elementy znajdujące się w zbiorze i porównujących z zepsutą przerzutką roweru jednego z gości.
– A ta? – zapytał Paweł, który zwrócony był w moim kierunku.
– Ta jest chyba na 10 zębatek, a nie na 11, tak jak u mnie w rowerze – odparł jeden ze stojących do mnie tyłem rowerzystów.
– No dobra, ale to może kasetę zmienimy na 10 i na dojazd do domu będzie OK? A potem sobie wymienisz? O, tutaj mam – Paweł wyjął coś z pudła – jeszcze dobra, a ja jej nie używam.
– A zmieści się na piastę? No i łańcuch inny… – drugi z gości miał wątpliwości.
– Hmm – chrząknęłam, by zasygnalizować moje przybycie – macie panowie ochotę na coś do picia?
Paweł podniósł na mnie wzrok, a dwaj przybyli jednocześnie wyprostowali się i odwrócili w moim kierunku. Tak. To byli oni. Uśmiechnęli się ciepło na mój widok. Mieli na sobie obcisłe, rowerowe ubrania. Zbyszek, w całym czarnym ubraniu, wyglądał wyjątkowo smukle, był wysoki, z wąskimi biodrami i szerszą klatką piersiową. Marek był ubrany na granatowo, z dużym napisem „GRENADIER” na klatce. Był bardziej umięśniony od Zbyszka i obcisłe spodenki podkreślały wielkość jego penisa.
– Alu – Paweł zwrócił się do mnie – to jest Zbyszek i Marek. Kilka kilometrów od miasta mieli awarię, a w niedzielę popołudniu ciężko było im kupić części, więc im pomagam. Zbyszku, Marku, to jest moja żona Alicja.
– Dzień dobry pani – powiedzieli razem przybyli.
– Przepraszamy za najście – zaczął się tłumaczyć Zbyszek – ale pani mąż zaoferował nam pomoc. Jedziemy nad morze rowerami, zatrzymujemy się na parę dni w różnych miejscach i ruszamy dalej. Dziś mieliśmy pokonać prawie 80 kilometrów, ale przerzutka u mnie w rowerze się urwała…
– Szybko wymienimy na to, co Paweł nam oferuje i uciekamy – kontynuował przeprosiny Marek – nie chcemy psuć weekendu
– Nie ma sprawy – starałam się pilnować, by moje oczy nie kierowały się w dół, w kierunku korcza Marka – zostawiam wam wodę i naprawiajcie sobie w spokoju.
– Dziękujemy. Zaraz przyjadą nasze koleżanki, które pojechały znaleźć nocleg na dziś i nas zabiorą.
„Koleżanki… ładnie się obchodzicie ze swoimi koleżankami” pomyślałam, przypominając sobie Kasię całą umazaną nasieniem kochanków. Aby ukryć fakt, że wspomnienia sobotniego popołudnia powodują u mnie rumieńce, pomachałam im ręką i wróciłam do kuchni doglądać obiadu. Przez okno widziałam, jak pod nasz dom podjechał mały samochód, z którego wysiadły Kasia i Ania. Marek wyszedł do nich, a Zbyszek ewidentnie mocował się jeszcze ze swoim rowerem. Dobiegały do mnie skrawki rozmowy Marka z dziewczynami.
– … nie mogłyśmy znaleźć… to co teraz…
– … zostawić rowery… coś znajdziemy…
Marek wrócił do garażu i słyszałam, jak pyta Pawła, czy mogą zostawić tu rowery i przyjechać po nie jutro. Nie dotarła do mnie odpowiedź męża. Wyglądałam przez okno i starałam się coś jeszcze dostrzec. Podskoczyłam, gdy poczułam rękę Pawła na ramieniu.
– Co ty taka płochliwa? – zdziwił się
– A, nie… nic… – plątałam się.
– Słuchaj – zaczął mi tłumaczyć – sytuacja jest taka, że nie mogli znaleźć żadnego miejsca do spania, więc poprosili, czy mogliby tu zostawić rowery, a sami pojadą na biwak i prześpią się w namiotach. Rano by po te rowery przyjechali. Powiedziałem, że jasne, że mogą tu zostawić rowery… Potem pomyślałem, że przecież mogliby przespać się u nas. Mamy duży pokój gościnny na dole i ten duży dmuchany materac. Tylko nim im to zaoferuję, to chciałem z tobą ustalić, bo wiem, że miałaś inne plany.
Gdy o tym mówił, wiedziałam, że moje plany właśnie się zmieniły. Od rana nie mogłam się odczekać, by poczuć Pawła w sobie i kochać się z nim cały wieczór. Ale wizja spędzenia popołudnia z ludźmi, o których wiedziałam i widziałam wiele, bardzo mnie intrygowała. Byłam ciekawa, czy uda się coś z nich wyciągną, sprawić, by podzielili się swoimi przeżyciami. A może po prostu liczyłam, że coś jeszcze się wydarzy, że coś jeszcze zobaczę i moja ekscytacja będzie trwała? Był koło mnie Paweł, wiedziałam, że jestem bezpieczna. I to poczucie bezpieczeństwa wzmagało ciekawość.
– Jasne – odpowiedziałam chyba zbyt entuzjastycznie – nakryję dla sześciu osób. Może na tarasie? – Paweł patrzył na mnie podejrzliwie, ale nic nie powiedział. Zszedł na dół, zaprosić ekipę z „Mewy” do domu. Ekipa z „Mewy” – tak ich zaczęłam nazywać w myślach.
– Bardzo dziękujemy, ale… – znów dochodziły do mnie skrawki rozmowy dobiegające z podjazdu.
– Nie chcemy robić… – „kłopotu” dodałam sobie w myślach, gdy wyjmowałam z szafki talerze i niosłam je na taras.
–… chociaż wino… – ewidentnie opór, który wypadało stawiać, by zadość uczynić konwenansom, malał. Widziałam, jak Marek wskoczył na rower i pojechał w kierunku, który wskazał mu Paweł. Reszta ruszyła do drzwi wejściowych.
– Dzień dobry – powiedziała Kasia, gdy zastała mnie wychodzącą z kuchni. – Jestem Kasia – wyciągnęła rękę na powitanie. Pani mąż zaoferował nam nocleg u państwa. Bardzo dziękujemy, ale boimy się, że będziemy przeszkadzać.
– Dzień dobry, Alicja – uścisnęłam jej wyciągniętą rękę. – Naprawdę nie ma problemu, lubimy gości – uśmiechnęłam się do niej ciepło. Jej blond włosy zebrane w kucyk, odsłaniały ładną, kształtną twarz. Była średniego wzrostu, spod skąpego topiku przebijał się ładny stanik, okrywający duży biust. Na biodrach miała zwiewną spódniczkę, która podkreślała jej długie nogi.
– Cześć, Alicja – przywitałam się z Anią.
– Anna – odparła brunetka – bardzo dziękujemy za gościnę. Czy możemy jakoś pani pomóc?
– Mówcie mi po imieniu. Wszystko już praktycznie gotowe. Tu jest łazienka, możecie się odświeżyć, a jak tylko Marek wróci, siadamy do obiadu. Weźcie swoje rzeczy i Paweł pokaże wam, gdzie będziecie spać.
Takie dyrygowanie i zarządzanie dawało mi poczucie kontroli, które traciłam, gdy siedziałam cicho ze swoimi myślami i żądzami. Bliskość „ekipy z Mewy” powodowała, że moja wyobraźnia szalała, rozpalała moje podbrzusze i chciałam próbować rzeczy, o których wcześniej mi się nawet nie śniło.
Paweł zaprowadził dziewczyny do pokoju gościnnego. Patrzyłam za Anią, która była trochę niższa od Kasi, drobniejsza. Miała na sobie szorty, a pod obcisły top nie założyła stanika. Z zazdrością patrzyłam jak jej piersi zachowują kształt, mimo braku wsparcia. W tym czasie Zbyszek poszedł pod prysznic, by spłukać z siebie trudy jazdy na rowerze i późniejszej naprawy zepsutego sprzętu. Przechodząc obok drzwi łazienkowych myślałam, jak to by było, gdybym znów mogła go podglądać. Chciałam widzieć, jak się namydla, jak piana spływa po jego ciele, jak dotyka się, myjąc dokładnie. Ewidentnie, podglądaczem można się stać, nie trzeba się nim urodzić.
Wrócił Marek, postawił wino na blacie w kuchni i też poszedł się wykąpać. Dołączył do nas na tarasie i usiedliśmy do zastawionego stołu. Paweł napełnił kieliszki winem.
– Dla mnie to tylko troszeczkę – powiedział Zbyszek – wczoraj zabalowaliśmy i nie mam siły więcej pić – „czyli Ania miała rację, popili u Jarka” dopowiedziałam sobie w myślach. – Mój dobry kolega z podstawówki był tu niedaleko, w okolicy i wczoraj ich odwiedziliśmy, by wypić kilka drinków. Dlatego tak nam się marnie dziś rano jechało i wpadłem do rowu, łamiąc przerzutkę. – wytłumaczył się.
– A gdzie byliście? – zapytał Paweł.
– W takim pensjonacie, w lesie, nazywał się „Mewa” – odpowiedziała Kasia.
– O! – ucieszył się mój mąż – Ala właśnie stamtąd wraca. Widzieliście się?
Wszystkie oczy zwróciły się na mnie. Ja ich widziałam. Wszystkich. Całych nago. Podnieconych, realizujących swoje fantazje. Sądząc jednak po ich minach, oni mnie nie poznali.
– Naprawdę? – zainteresował się Marek – długo tam byłaś?
– Yyyy – zawahałam się – od piątku wieczorem. Ale cały czas spędzałam sama, na wycieczkach rowerowych, z książką, nad jezio… – urwałam w pół słowa. „Cholera, za dużo powiedziałam” zbeształam się w myślach. – Ale was nie widziałam – starałam się zamazać poprzednie zdanie. – Byliście cały weekend?
– Tak – Kasia spojrzała na chłopaków – przyjechaliśmy we troje, w piątek w nocy i czekaliśmy aż Ania do nas dojedzie. Nie mogła z nami ruszyć od razu i dołączyła dopiero w „Mewie”.
Czyli Kasia już parę dni wcześniej zabawiała się sama ze Zbyszkiem i Markiem. A Ania dotarła później, napalona, ale przez złe samopoczucie i nocną imprezę chłopaków, nie dane jej było skosztować uroków zabaw z dwoma napalonymi penisami. Chyba, że rano, przed wyjazdem, rzuciła się na nich.
– A dokąd jedziecie? Dawno ruszyliście? – zapytał Paweł, który uważnie mnie obserwował.
– Ruszyliśmy zaraz po końcu sesji egzaminacyjnej – powiedział Zbyszek popijając łyk wina. Jedziemy nad morze, do Ustki. Po kilkadziesiąt kilometrów dziennie. Plan jest taki, że my ruszamy rano, dziewczyny później, ale samochodem, więc po drodze nas wyprzedzają, dojeżdżają do następnego noclegu i popołudnie spędzamy już razem.
– Tylko w „Mewie” zatrzymaliśmy się na dwie noce, by odpocząć po tygodniu jazdy. Okolica jest piękna i aż miło pobyć trochę na łonie natury.
Znów wspomnienie ich na łonie natury spowodowało, że poprawiłam się na swoim miejscu, z całej siły panując nad emocjami. Paweł znów zerknął na mnie, a Kasia przyglądała się uważnie. Musiałam przejąć rozmowę, by odzyskać kontrolę.
– A do Ustki po co jedziecie? Macie tam kogoś? Bo my z Pawłem często tam jeździmy odwiedzić jego siostrę, która na wylocie z Ustki na Modlinek zbudowała mały pensjonat… – słowotok powodował, że odsuwałam wspomnienia soboty. Tylko ile można było opowiadać o Ustce? Gdy tylko przerwałam na moment, Paweł wrócił do poprzedniego tematu.
– A czy w okolicy pensjonatu były jakieś ciekawe trasy rowerowe?
– Tak, ale raczej na MTB, nie szosę. Szutry, leśnie dukty, więc szersza opona się przyda – odpowiedział rzeczowo Marek.
– To się kiedyś wybierzemy – mój mąż podjął decyzję. – Czekaj, czekaj… – zastanowił się i zwrócił do mnie – czy jak Monika z Arturem byli u nas ostatnio, to Monia nie opowiadała ci o jakimś jeziorku, w sercu lasu?
– Tam jest chyba kilka jeziorek – odparłam niepewnie, unikając kontaktu wzrokowego i modląc się w duszy, byśmy zmienili temat.
– Ona mówiła o jakimś niedużym, na polance, z pięknym zagajnikiem. Kazała ci się tam koniecznie wybrać, nawet na mapie ci to zaznaczyła.
– Hmm – zastanowiłam się kupując czas – no zaznaczyłam, ale nie wiem, czy na nie trafiłam.
– Tak, tam jest kilka jeziorek – przyszła mi z pomocą Kasia. – My byliśmy nad jednym, właśnie takim. Cudowne!
Z uśmiechem opowiadała o drodze przez las, jagodach, które znaleźli, kąpieli w wodzie. Pominęła tylko najważniejsze – to, że dwóch obecnych tu chłopaków wyruchało ją wtedy za „wszystkie czasy”, jak to sama podsumowała, zwierzając się Ani przed ich gorącym, lesbijskim seksem. Przelecieli ją tak, że nie mogła siąść na siodełku.
Obserwowałam Marka i Zbyszka. Też poprawiali się na krześle, pewnie walcząc ze wspomnieniami, powodującymi rosnące wzwody. Ania nie wydawała się zainteresowana tym tematem, więc, gdy tylko Kasia przestała mówić, wróciła do tematu podróży i Ustki.
Musiałam ochłonąć. Nie miałam pomysłu o czym rozmawiać, bo moje myśli kręciły się wokół jednego tematu. Przeprosiłam towarzystwo i poszłam do łazienki obmyć wodą twarz. Moje majtki były mokre, sutki twarde i czułam, że twarz mam rozpaloną. Stałam oparta o umywalkę, gdy rozległo się pukanie do drzwi.
– Wszystko w porządku? – zapytał przez drzwi mój mąż – dziwnie się zachowujesz.
Otworzyłam drzwi, złapałam go za koszulę i wciągnęłam do środka. Nie panowałam nad sobą.
– Ja ich widziałam – szepnęłam mu do ucha.
– Kogo? Tych na dole? – zapytał zdziwiony. – Przecież byliście w jednym pensjonacie… – dodał logicznie.
– Widziałam ich nad jeziorem. Widziałam jak Zbyszek z Markiem dobrali się do Kasi.
– We dwóch? – zainteresował się Paweł.
– Tak, we dwóch. Widziałam, jak ją liżą, jak ona im obciąga… dotknij – pokierowałam jego dłoń pod pasek szortów, pod majtki. Dotknął palcem wskazującym ociekającej wilgocią cipki.
– Boże, jaka jesteś nagrzana… podobało ci się? – Paweł dał się wciągnąć w zabawę i jednocześnie zaczął drażnić moją łechtaczkę.
– O tak! – jęknęłam. – Podobało mi się – uściśliłam, dalej szepcząc mu do ucha. Napierałam całym ciałem na męża, moje biodra poruszały się, zwiększając zakres ruchów palca na mojej szparce.
– Co ci się tak podobało?
– Jak ją brali we dwóch. I jak ona dostawała, to, czego tylko chciała. Jak jeden ją rżnął, gdy ona, na czworakach, ssała kutasa drugiego. Jak ujeżdżała ich w galopie, jak spuścili się na nią – mój szept przeszedł w jęk, gdy pierwsza fala orgazmu zaczęła rozlewać się po moim ciele.
– Gdzie się spuścili – Paweł potrzebował więcej szczegółów.
– W nią… i na cycki… widziałam wszystko – uwiesiłam się bezwładnie na jego ramieniu, opierając się udem o penisa w pełnym wzwodzie. Paweł nie czekał, obrócił mnie tyłem, oparł o pralkę i jednym ruchem zerwał szorty i przesiąknięte majtki.
– Nie pamiętam, kiedy ostatnio byłaś taka mokra – wysapał mi do ucha, wsuwając we mnie swojego gorącego fiuta. Tego mi było trzeba. Cały weekend marzyłam o jego twardym drągu, rozdzierającym moje wnętrze. O mocnych pchnięciach, wypełniających pustkę w moim wnętrzu, o biodrach uderzających w moje wypięte pośladki, o jądrach, które zatrzymują się z impetem na moim łonie, o jego silnych dłoniach stabilizujących mój tyłek, by mógł mnie posuwać w tempie i intensywności, których pragnęłam. Pierwszy orgazm, który się jeszcze nie skończył, przeszedł od razu w drugi. Drapałam palcami pralkę, zrzuciłam na ziemię kosz na brudne ubrania. Nic nie miało znaczenia, tylko rozkosz. Moja i mojego kochanka. Z tłumionym jękiem uderzył ostatni raz głęboko i wylał we mnie strumienie nasienia. Pocałował mnie w szyję, odsunął się zaspokojony i oparł plecami o ścianę. Jego penis powoli wiotczał.
– Nigdy nie przestaniesz mnie zaskakiwać – powiedział. – To było niesamowite. Naprawdę to widziałaś?
– Naprawdę – podeszłam do męża, pocałowałam go w usta i dotknęłam zmniejszającego się penisa. – Dziękuję, tego nam było potrzeba – pogłaskałam się po gładkiej cipce. – Jak mi obiecasz powtórkę wieczorem, to opowiem ci, co jeszcze widziałam… – zawiesiłam głos, dając mu do zrozumienia, że nie chce pominąć tej opowieści.
– Coś jeszcze się tam wydarzyło? – nie dowierzał.
– Oj tak… i tobie to by się wyjątkowo podobało. A teraz wracaj do gości, ja się musze ogarnąć – pokazałam mu mieszankę spermy i moich soków płynących powoli po wewnętrznej stronie uda.
Zostałam sama. Potrzebowałam tego szybkiego i mocnego, spontanicznego numerka. Łatwiej mi było pozbierać myśli i zapanować nad sobą.
Gdy wróciłam na taras stół był już posprzątany, paliły się lampiony rozświetlające zapadający zmrok, a wszyscy siedzieli na niskich meblach ogrodowych, popijali wino i rozmawiali o dalszych planach na wakacje. Przywitały mnie ciepłe uśmiechy, które wydawały się mówić „wiemy, co robiliście”. Czułam się wtedy tak dobrze, że było mi wszystko jedno.
Usiadłam koło Pawła, który objął mnie ramieniem.
– Napijesz się czegoś? Wino? – zapytał.
– Wina nie, ale może są jeszcze te bąbelki, które przywieźliśmy z Włoch?
– Nie wiem, zobaczę – podniósł się – a wy? – zapytał resztę zgromadzonych.
– Ja dziękuję – Zbyszek nie dał się skusić.
– A ja chętnie bąbelków – powiedział Marek, który albo miał mocniejszą głowę od kolegi, albo nie popił aż tyle poprzedniego wieczoru.
– My też – dodały zgodnie dziewczyny. Paweł zniknął w domu, w poszukiwania butelki prosecco.
– Znacie się ze studiów? – zagadnęłam, by przerwać ciszę.
– Tak. – zaczął odpowiadać Marek. – Znaczy, ja z Kasią znam się jeszcze z naszego rodzinnego miasta, ale teraz razem studiujemy. No i na studiach, przez AZS, poznaliśmy się ze Zbyszkiem i Anią.
– A jaki sport uprawiacie? – kontynuowałam poznawanie gości. – Pewnie rowery – zgadywałam.
– Akurat nie. Rowery to takie hobby – odpowiedział Zbyszek. – My z Markiem żeglujemy, a dziewczyny jeżdżą na nartach.
– Żagle? – zainteresował się Paweł, który wrócił, niosąc zwycięsko butelkę wina musującego – na czym pływacie?
– Ja pływałem na laserze – odpowiedział Marek – a Zbychu na czterysta dwudziestce. Natomiast teraz, jak to na studenckich zawodach, króluje omega. Ale zabawa jest dobra.
– Czyli niewiele się zmieniło – zaśmiał się Paweł.
– No chyba niewiele – dodał Zbyszek. – Ale jak widzicie, zgrana z nas paczka. My organizujemy lato, dziewczyny zimę.
– A dokąd na narty jeździcie? – zapytałam, bo od kilku lat rozmawiamy z Pawłem o tym, że trzeba zacząć uprawiać jakiś zimowy sport, bo przez pół roku gnuśniejemy.
– W tym roku pojechaliśmy do Włoch – ożywiła się Ania. – Było super, mimo, że pół wyjazdu padał śnieg. A poza tym, to jeździmy po zawodach w polskich kurortach – czuć było sarkazm przy wyrazie „kurortach” – i parę razy na treningi do Czech, Słowacji czy Austrii. Ale to tylko parę dni. Chłopaki wtedy nie jadą.
– Czyli zawsze razem jeździcie? Jesteście parami? – próbowałam sobie ułożyć w głowie, jak wygląda układ między nimi.
– Hmm… – Kasia wyrwała się do odpowiedzi – staramy się tego nie nazywać. Wszyscy byliśmy w pokręconych związkach i te przykre doświadczenia połączyły nas. Teraz czerpiemy z tego, co mamy, jak najwięcej i nie wikłamy się w niewygodne zobowiązania.
„Co to za stek bzdur?” pomyślałam. Poza tym, że uprawiają seks w dowolnych konstelacjach, nie wiedziałam, co to znaczy. Paweł też wydawał się zagubiony.
– Czyli podróżujecie razem, bawicie się razem, macie wspólne przeżycia, ale nie planujecie przyszłości? – starał się uściślić.
– Dobrze to ująłeś – potwierdziła Ania – żyjemy chwilą.
Kiedy my ostatnio „żyliśmy chwilą”? Od czasu narodzin córki wszystko jest zaplanowane, ułożone, każde odstępstwo od rutyny pociąga za sobą szeregi niedoczasów, nadganiania i frustracji. Na studiach? Tam liczyło się to, co się opłaca w perspektywie kariery, zarobków, przyszłości. Na wakacjach w czasie studiów? Może czasem, gdy jechaliśmy beztrosko, dużą ekipą, nocnym pociągiem pod namiot. Ale to nie był styl życia, tylko odskocznia od codzienności. Może w liceum. Pewnie tak. Ale to było tak dawno.
Widząc, jaki spokój i odprężenie emanują od naszych gości, też zapragnęłam pożyć trochę chwilą. Zerwać z rutyną, planem i jego realizacją i dać się ponieść, eksplorować. Spojrzałam na męża. Wyraz zadumania na jego twarzy dawał mi do zrozumienia, że jego myśli krążą wokół tego samego.
Kasia ukryła ziewnięcie. Podniosła się, przeciągnęła dłonią po ramieniu Ani.
– Późno już, czas na nas – powiedziała leniwie. – Idziesz? – zwróciła się bezpośrednio do Ani, która kiwnęła głową i wstała razem z koleżanką.
Widząc to Paweł podniósł brwi i spojrzał na mnie. Mrugnęłam oczami na znak, że tak, dobrze podejrzewa. Uśmiechnął się pod nosem na budującą się w wyobraźni wizję.
– Chłopaki – Ania zwróciła się do Zbyszka i Marka – też chodźcie. Nasi gospodarze muszą być już zmęczeni.
Zgasiliśmy światło i zamknęliśmy taras. Goście poszli na dół, do pokoju gościnnego, my na górę, do swojej sypialni. Przygotowując ubrania na rano, do pracy, obserwowałam Pawła ukradkiem pod prysznicem. Jak namydlał swoje ciało, nakładał szampon na włosy, odchylając się do tyłu, by mydło nie dostało się do oczu. W tej pozycji biodra wysuwały się do przodu, a jego półtwardy członek prezentował się dumnie. Widziałam, jak spłukuje się, a potem wyciera dokładnie i nagi wskakuje do łózka.
Nie przedłużałam swojej kąpieli, bo szybko chciałam dołączyć do męża. Ubrałam się w bardzo prześwitującą koszulkę nocną i nie założyłam majteczek. Wyszłam z łazienki i poczułam wzrok Pawła na moim ciele. W pokoju panował romantyczny półmrok, łóżko było ładnie pościelone, a mąż leżał przykryty gładką kołdrą. Na przykryciu wyraźnie odznaczał się jego wzwód. Obserwował mnie bacznie, gdy weszłam na łóżko i na czworakach podeszłam do niego. Odsunęłam kołdrę, uwalniając ukrwioną i twardą męskość. Klęknęłam między nogami męża, złapałam penisa dłonią, zbliżyłam do niego twarz i nie zrywając kontaktu wzrokowego z Pawłem, polizałam go od jąder po samą purpurową żołądź.
– Tak, widziałam je razem – zaczęłam opowiadanie, które musiało mu chodzić po głowie już jakiś czas. – Były w pokoju we dwie – znów polizałam penisa i dwa razy poruszyłam dłonią góra-dół. – Kasia dobrała się do Ani. Widziałam, jak się całują, jak ją rozbiera, jak pieści jej piersi – teraz polizałam jedynie jądra i delikatnie zassałam jedno jajeczko. Westchnął.
– Potem widziałam, jak Kasia wyszła do łazienki, a Ania się rozebrała. Pokazała mi dokładnie swoją cipkę, gdy zdejmowała stringi. Bardzo ładna – oblizałam lubieżnie usta i zacisnęłam je na żołędzi.
– Powoli pieściła się w oczekiwaniu na Kasię – kontynuowałam, całując delikatnie pulsującego kutasa. Zdjęłam koszulkę i wsadziłam go między piersi. – Kasia przyszła ubrana w skórzaną bieliznę, która była wszędzie otwarta, a między nogami wisiał duży, czerwony strap-on… – Paweł zamknął na chwilę oczy – pchnęła Anię na łóżko i zaczęła lizać jej cipkę. Od góry do dołu, ssała łechtaczkę i pomagała sobie palcem – kontynuowałam szeptem.
Znów przerwałam, by possać męża. Tym razem wzięłam go głębiej, objęłam szczelnie ustami i lizałam całą powierzchnią języka. Obserwował mnie zamglonymi oczami. Zerkał również w kierunku lustra, w którym widział mój wypięty tyłek i coraz bardziej ukrwioną piczkę. Sprawdziłam, jak głęboko mogę go połknąć. Wydawało mi się, że wszedł głębiej niż zwykle. Spróbowałam jeszcze raz. Rozanielony wzrok Pawła potwierdził, że wszedł głębiej, niż zwykle.
– Ja pierdolę, co w ciebie wstąpiło? – jęknął. – Rób tak dalej, ssij go maleńka. Samymi ustami – poprosił, gdy poczuł zbliżającą się dłoń.
Jeszcze raz głębokie gardło. Już głębiej nie dałam rady. Wyciągnęłam go poprzez mocno zaciśnięte usta. I znów do końca, powoli, namiętnie. Złapałam rytm, czułam, że jeszcze twardnieje, powiększa się. Nogi zaczynały drżeć, a biodra wychodziły do góry, na spotkanie ust. Złapał mnie za włosy, przytrzymał, po czym wystrzelił salwę nasienia w moje gardło. Połknęłam wszystko, co mi dał. Podniosłam się i znów oblizałam wagi. Paweł patrzył na mnie rozanielony.
– To było niesamowite – szepnął.
Odchyliłam się do tyłu. Podparłam jedną ręką za plecami, nogi rozłożyłam szeroko i odkryłam przed nim cipkę. Palcami rozszerzyłam ją pokazując mu wszystkie tajemnice. Dotykałam się dla niego, pieściłam łechtaczkę, zanurzałam palce w swoim wnętrzu i rozprowadzałam wilgoć po kroczu. Obserwował moje ruchy uważnie, spoglądał w oczy, podziwiał piersi i szybko wracał wzrokiem między nogi.
– Masz jeszcze siłę?
Paweł dotknął swojego ciągle twardego drąga. Złapał go i poruszał na nim ręką.
– Chyba tak… – stwierdził z niedowierzaniem.
– To teraz odegramy małą scenkę. Będziesz Kasią, a ja Anią.
– Co mam robić?
– Nic, leżeć na plecach i pilnować, żeby nie zmiękł – odwróciłam się do niego tyłem i siadłam okrakiem na jego biodrach. Pochyliłam się do przodu i potarłam cipką o prężącą się męskość. Ręką pomogłam nakierować go na moją szparkę. Wszedł do połowy. Z drugim ruchem zagłębił się cały. Wypełnił mnie i otarł się mocno o tylną ściankę pochwy. Uwielbiałam to. Wydziałam w lustrze jak się zagłębiał, jak trzymał mnie za pośladki i stabilizował. Nie przejął kontroli, oddał się w pełni prędkości i głębokości ruchów, które narzuciłam.
Położyłam się plecami na nim, pozwalając mu wejść głębiej. Przejął inicjatywę i zaczął przyspieszać, podrzucając mnie do góry.
– Poczekaj – powstrzymałam go – Kasia miała do dyspozycji nie tylko twardego kutasa.
Sięgnęłam do szafki nocnej po wibrator. Przystawiłam go do łechtaczki i oddałam w ręce męża.
– Tu go trzymaj – poprosiłam. Jego biodra pracowały mocno, jedną ręką pilnował, żeby zabawka nie straciła kontaktu z clitoris, a drugą bawił się moją twardą i wrażliwą piersią. Nasze usta złączyły się w pocałunku.
– To też widziałam… – szepnęłam mu do ucha – widziałam, jak Kasia rżnie tak Anię, swoim czerwonym dildo.
Podziałało. Na niego i na mnie. Paweł przyspieszył jeszcze bardziej, a ja poczułam zbliżający się orgazm. Teraz budował się inaczej, wolniej, ale głębiej w środku. Ciepło, które rozchodziło się po moim ciele, nie sięgało tak daleko, jak ostatnio, ale było bardzo skoncentrowane w moim podbrzuszu. Skurcze cipki wzmogłam ruchami nóg, by pomóc Pawłowi skończyć. Ścisnął mnie za pierś, odrzucił zabawkę i złapał całą dłonią za pulsującą szparkę. I tak trwaliśmy, bez ruchu, rozkoszując się swoją bliskością.
– Nie wiedziałem, że to jest możliwe – powiedział Paweł, gdy sturlałam się z niego i położyłam na jego ramieniu.
– Co?
– Wielokrotny orgazm u faceta… dobrze wam – powiedział z zazdrością w głosie.
– Wiem – uśmiechnęłam się – ale do tego potrzeba odpowiednich przyborów – pogłaskałam go po penisie, który był ciągle zaskakująco pobudzony.
– Już pytałem – Paweł zabrał moją dłoń z przyrodzenia – ale nie odpowiedziałaś. Co w ciebie dziś wstąpiło?
– Ten weekend na mnie tak zadziałał. To, że znalazłam się w nowych sytuacjach, z nowymi doznaniami. I że nagle byłam naocznym świadkiem tego, jak ktoś realizował fantazje, które my poruszaliśmy tylko w żartach. No i to, że mam ciebie obok.
– A seksualna komuna, w której żyją ci na dole?
– Nie mam jeszcze na ten temat opinii. Nie przeszkadza mi, że tak żyją, ale nie wiem, czy ja bym tak chciała. Ale zazdroszczę im życia chwilą i pełnego luzu.
– Tak, to by się nam czasem przydało – zgodził się Paweł, obejmując mnie ramieniem i przyciągając bliżej do siebie.
Nastała cisza. Przeładowanie emocjami i obejmująca mnie umięśniona ręka spowodowały, że zasnęłam twardo i głęboko.
Jak Ci się podobało?