W końcu razem (III)
15 grudnia 2012
W końcu razem
6 min
Gdy w końcu otworzyłem oczy, zobaczyłem jak leżysz na brzuchu obok mnie całkiem odkryta. Początkowo chciałem Cię przykryć, obawiając się, że zmarzniesz, ale zachwycił mnie ten widok. Podziwiałem płaszczyznę Twych pleców, krągłości bioder, gładkość pośladków i lekko rozchylonych ud. Nie mogłem się oprzeć, aby nie zacząć wodzić po nich palcami. Poczuć pod opuszkami palców ciepło i aksamit Twojej skóry. Po pierwszym dotyku przez Twoje plecy przebiegł dreszcz aprobaty. Do pieszczoty palców dołączyłem usta. Smakowałem Twoją skórę trochę słoną od potu przeżytych uniesień i pachnącą perfumami. Moje usta błądziły po Twoim karku, całych plecach, zwiedziły każdy centymetr pośladków. Gdy zacząłem pieścić językiem na całej długości rowek pomiędzy nimi, rozchyliłaś mocniej uda, dając mi możliwość pieszczenia ich wewnętrznej strony.
Klęknąłem pomiędzy nimi, najpierw pieszcząc je dłońmi na całej długości, potem całowałem Twoje pośladki ugniatając je delikatnie dłońmi i cały czas pieszcząc ustami zdążałem w kierunku karku.
Jednocześnie moje piersi ocierały się najpierw o Twoje uda, pośladki, aż, gdy dotarłem ustami do karku, przywarły do Twoich pleców. Poczułem jak moje biodra przylegają do krągłości pośladków, które czując mojego twardego penisa układającego się pomiędzy nimi, stwardniały w nagłym skurczu. Ale jednocześnie Twoje uda rozchyliły się jeszcze bardziej. Główka mojego fiuta trafiła prosto pomiędzy wilgotne i zapraszająco rozchylone wargi Twej szparki, które objęły ją z lubością. Pieszcząc ustami Twoją szyję pocierałem penisem pomiędzy nimi rozcierając ich wilgoć wzdłuż całej szparki. Zaczęłaś krążyć biodrami tak, aby główka trafiła do Twojej dziurki. Ruch bioder sprawił, że mój członek stwardniał jeszcze bardziej a jego główka nabrzmiała jakby miała za chwilę eksplodować. Znowu uklęknąłem pomiędzy Twoimi szeroko rozłożonymi udami. Ująłem Cię za biodra i uniosłem je do góry tak, że klęknęłaś opierając się na rękach i wypinając w moją stronę pośladki, pomiędzy którymi otworzyła się, jak zroszona deszczem, Twoja rozkwitła róża. Nie wiem, w jakiej temperaturze wrze krew, ale ja ją w tym momencie na pewno przekroczyłem.
Mój penis wystrzelił w kierunku tej róży i bezbłędnie trafił w jej zapraszająco otwarty kielich, ale się jedynie o niego oparł i zaczął niepokojąco pulsować. Przez całą jego długość od jąder do kręgosłupa przebiegł przeze mnie dreszcz rozkoszy. Ująłem mocno Twoje biodra i napierając członkiem na to wejście do Raju gwałtownie przyciągnąłem je do siebie. Poczułem jak główka przeszła przez to wąskie wejście i już bez żadnych oporów zagłębiła się w Twoim wilgotnym wnętrzu. Twoje pośladki uderzyły w moje podbrzusze i biodra z głośnym klaśnięciem.
Uczucie rozkoszy, jakie rozeszło się momentalnie po całym moim ciele spowodowało, że zacząłem coraz szybciej wsuwać i wysuwać mojego fiuta z Twojej dziurki, uderzając jednocześnie biodrami w Twoje pośladki. Nadal trzymałem Cię za biodra, ale nie musiałem już przyciągać ich do siebie, bo ty czując jak mój twardy penis penetruje każdy zakamarek Twego wnętrza, drażniąc jednocześnie obejmujące go ściśle wargi cipki, zaczęłaś wychodzić biodrami naprzeciw każdemu mojemu pchnięciu. Jednocześnie jedną sięgnęłaś pomiędzy swoje uda i pieściłaś swoją perełkę i moje jąderka. W tym naszym zapamiętaniu było coś z szaleństwa. Ugniatałem i delikatnie szczypałem Twoje pośladki, pieściłem dłońmi Twoje rozbujane piersi, całowałem kark. Aż nagle uderzyłaś pośladkami w moje biodra tak silnie jakbyś chciała, żeby mój penis Cię przebił. Poczułem serię skurczy na moim fiucie i wypełniająca Cię wilgoć. Twoje soki spływały po moich jądrach i Twoich udach... Twoje ciało opanowało drżenie, a nogi i ręce odmówiły posłuszeństwa. Opadłaś bezwładnie na brzuch dysząc ciężko i szukając rękami mojego ciała. Opadłem na Ciebie przytulając piersi do Twoich pleców, a biodra do pośladków. Splotłaś swoje dłonie z moimi i mocno ścisnęłaś, a ja pieściłem ustami Twój kark i ssałem płatki uszu, rozkoszując się chwilą, przy której wszelkie inne uniesienia tracą znaczenie.
Czułem jak Twoje rozluźnione i nasycone pieszczotami ciało zmysłowo wiotczeje wpasowując się w me ramiona. Wyszedłem z Ciebie z kaskadą soków Twej przeżytej rozkoszy. Nie mogłem się oprzeć aby dłonią nie sprawdzić tego zdroju obfitości, ale dotyk mojej dłoni spowodował, że nagle drgnęłaś, zacisnęłaś uda broniąc dostępu do Twojej myszki i odwróciłaś się na bok dając mi do zrozumienia, że potrzebujesz chwili odpoczynku i żebym przytulił się do Twoich pleców. Zrozumiałem Twoje potrzeby i czule przytuliłem się do Ciebie samemu delektując się owocami przeżytych uniesień. Nie mogłem jednak opanować swych ust i po pewnej, niezbyt długiej chwili, zacząłem całować Twoje alabastrowe plecy skupiając się na karku i miejscu między łopatkami. Poczułem jak przebiegł Cię lekki dreszcz. Gdy nasyciłaś się już tą pieszczotą, zrobiłaś coś, co początkowo uznałem za odruch niechęci, ale już za chwilę uświadomiło mi jak bardzo się myliłem.
Odsunęłaś się ode mnie i usiadłaś obok na podkurczonych nogach. Jakże ślicznie wtedy wyglądałaś z tą zarumienioną twarzą, trójkątem podbrzusza pomiędzy zaciśniętymi udami, błyszczącymi kropelkami potu pomiędzy nabrzmiałymi i dumnie sterczącymi piersiami. Przez chwilę przyglądałaś mi się w milczeniu spod przymrużonych powiek. Zauważyłem, że Twój wzrok przykuł mój lśniący jeszcze od Twoich soków i też już trochę zmęczony penis. Wzięłaś go w dłoń i zaczęłaś delikatnie pieścić przesuwając napletek to w górę, to znów w dół. Po kilku takich ruchach znacznie się ożywił i zaczynał przypominać tego rozbójnika, który jaszcze przed chwilą tak brutalnie rozpychał się w Twojej szparce. Myślałem, że za chwilę dosiądziesz mnie jak Amazonka swego rumaka, ale Ty zrobiłaś coś innego i nie mniej cudownego.
Uklęknęłaś nad moją głową, pochyliłaś się i objęłaś go gorącymi ustami. Wrażenie było tak niesamowite, że przebiegł mnie nagły dreszcz a ręce same objęły wypięte nade mną pośladki. Nad moją twarzą otwierała się Twoja przepiękna róża, jakże ponętna z tymi nabrzmiałymi i wilgotnymi płatkami odsłaniającymi jej otwarty kielich. U jej zwieńczenia dumnie prężyła się nabrzmiała i jakby nie potrzebująca już ukrycia, przypominająca najcudowniejszą z naturalnych pereł, łechtaczka. Przyciągnąłem Twoje biodra do moich ust i poczułem smak i delikatność Twej kobiecości na moich wargach. Wrażenie jakiego doznałem w połączeniu z rozkoszą jaką dawały Twoje usta, delikatnie masujące moją męskość, spowodowało moje zupełne zatracenie się w rozkoszy. Twoja przyjemność musiała być nie mniejsza bo gdy tylko dotknąłem językiem warg Twojej szparki i objąłem wargami tą dumną perełkę poczułem drżenie Twego ciała i usłyszałem jęk, który pomimo nabrzmiałego penisa wypełniającego Twe usta nie był wcale cichy. Zacząłem ssać Twoją perełkę i wargi myszki, drążyć językiem wejście do tej groty miłości. Poczułem jak zaczyna ono pulsować i próbuje zacisnąć się na moim języku. Zaczęłaś krążyć biodrami ocierając się swoją szparką o moje usta i brodę. W jednej chwili całą twarz miałem wilgotną od jej nektaru. Jednocześnie coraz intensywniej pieściłaś mojego fiuta. To krążyłaś ustami wokół jego kapelusika pieszcząc jednocześnie języczkiem jego krawędź, to znów zaciskając na nim wargi pochłaniałaś go od główki aż po nasadę przesuwając jednocześnie po jego trzonie zaciśniętą dłonią lub masując wiszący pod nim woreczek. Tak jak twoje ruchy stawały się coraz szybsze i gwałtowniejsze tak i moje usta pieściły Twoją szparkę coraz intensywniej. Pieściłem ją raz czubkiem języka ledwie dotykając, to znów lizałem mocno całą jego szerokością i na całej długości szparki. Ssałem zachłannie jej wargi i wysysałem obficie toczone przez nią soki, które były jak boska ambrozja i niczym nie zastąpiony afrodyzjak. Czułem twarde sutki Twoich piersi ocierające się za każdym ruchem o mój brzuch. Te nasze zmagania nie mogły trwać wiecznie przy takim skumulowaniu doznań.
W pewnym momencie ścisnęłaś mocno udami moją głowę, wygięłaś plecy w pałąk, a Twoje biodra opadły na moje usta w szaleńczych konwulsjach pozbawiając mnie oddechu. Czułem drżenie Twoich ud, bioder i pośladków, a usta wypełniła mi kaskada Twej wilgoci. Jednocześnie mój penis eksplodował gejzerem nasienia tuż przed Twoimi rozchylonymi w okrzyku rozkoszy ustami, zalewając ich wargi i część twarzy. Opadłaś twarzą na moje podbrzusze, objęłaś moją męskość ustami i wyssałaś z niej resztki moich soków, które w jej skurczach próbowały opuścić nabrzmiałe do bólu jądra. Dyszeliśmy ciężko leżąc tak przytuleni do siebie w pozycji bardzo przypominającej magiczną liczbę 69 całując te fragmenty naszych ciał, które mieliśmy w zasięgu ust. W nastającej ciszy myśleliśmy o tym ile rozkoszy może dać sobie dwoje ludzi jeśli nic ich nie ogranicza...
Jak Ci się podobało?