Ilustracja: nrd

W drodze do igrzysk (III)

2 października 2021

Opowiadanie z serii:
W drodze do igrzysk

39 min

To nie było coś niespotykanego. Wręcz przeciwnie. Od lat jeżdżąc na obozy sportowe, doświadczyła tego wielokrotnie (choć w różnych postaciach, a najczęściej słyszała), sama też dołożyła kilka cegiełek. Ale dziś zaskakujące było na pewno, a tylko dlatego, że związane z Ulką. Kiedy tylko Daria uchyliła drzwi, usłyszała regularne wzdychanie i cichutkie plaski. Kurwa!, Ulka się rucha!!! - krzyknęła w myślach oburzona i niedowierzając. Ale jak? Z kim? No jak!? - pytała sama siebie wkurzona. Z pokoju dochodziły odgłosy regularnego dyszenia dwóch osób. Jedną na pewno była Ula, druga na pewno była płci męskiej. Zderzenia ciał nie pozostawiały pola do domysłów i interpretacji. Łóżko też charakterystycznie trzeszczało, czasem przez moment stukało, ale kochankowie momentalnie wprowadzali poprawki, gdy robiło się głośno. Daria musiała przyznać, że para chociaż starała się to robić cicho i jakby dyskretnie, ale tempo było iście sportowe, co nie pozwalało zmienić schadzki w bezgłośne spotkanie. Jej ucho wyłapywało wszystko. Rzadkie ciche, i przerywające je powtarzalne szarpane westchnięcia, jęki przyjaciółki brzmiały niezwykle erotycznie, nawet po tak upojnej nocy, jaką spędziła Daria, gdzie była już na wszelkie bodźce obojętna. Poczuła ukłucie pewnego zawodu i zazdrość zarazem.      

   

Daria otworzyła drzwi. Weszła po cichu do środka, usłyszała poruszenie i szelest pościeli, a po chwili słowa zaspanej koleżanki:

- Kto tam?

- To tylko ja, Daria - uspokajała szepcząc. - Mogę przenocować u ciebie? Późno już, a... nie chcę budzić Ulki - skłamała co do prawdziwego powodu nocnego najścia.

- Budzić, czy przeszkadzać? - zapytała ironicznie Roksana. - Słyszę, że się mocno uspokoili, ale niedawno miałam tu niezły koncert - oznajmiła z lekkim uśmiechem i niby wesołym głosem. - Facet już ponad godzinę tam siedzi.

- Siedzi? - zapytała rozbawiona Daria.

- No tak, nie siedzi - przyznała rację. - Wszystko masz na łóżku. Jest poduszka i koc, dobranoc - pożegnała się, wciskając głowę w poduszkę.

Daria leżała w ciemnym pokoju, Roxy momentalnie zasnęła, a ona wsłuchiwał się odgłosy niby dyskretnego uprawiania seksu, przełamywane lakonicznymi instrukcjami i zdawkowymi wymianami nie zdań, a słów. Głos Uli brzmiał tak obco i tak sztucznie, towarzyszącego jej mężczyzny zresztą również. Dało się wyczuć, że nie są ze sobą blisko, że to tylko przygodna rozrywka.

Znowu poczuła wyrzuty sumienia, czuła, że trochę zdradza przyjaciółkę, że to ona trochę wepchnęła ją na kutasa pewnie jakiegoś atlety, bo Ula czasem zwierzała się, że kręcą ją silni faceci. Ale przecież to nie w stylu Ulki! - wypominała sobie, jej, nikomu.

Zastana przed drzwiami swojego pokoju sytuacja, nie pozwoliła Darii cieszyć się swoją upojną nocą z blond koleżanką. Zaczęło się romantycznie, skończyło perwersyjnie, a w trakcie spotkania przeszły chyba przez wszystkie odcienie pożądania, aż do znudzenia cielesnymi zabawami. Czuła jednak dumę z faktu, że kiedy zdawało się już, że kolejne pieszczoty nie przyniosą skutku i nie rozbudzą już zmysłów kochanki, wyciągnęła asa z rękawa. Ale skoro u niej się to sprawdzało...

 

 

Ula leżała pod jakimś Julkiem - długodystansowcem. Długodystansowcem patrząc na jego sportową profesję. Jak zdążyła później zauważyć - nie tylko. Męczył ją i męczył pchnięciami, a ona już po pierwszym dość szybkim numerku, miała ochotę zakończyć tę niepotrzebną nikomu przygodę. No, potrzebną jedynie Julianowi, bo czuła, że jest niezmiernie wyposzczony. Kiedy tylko w nią wszedł, ona już nie czuła się z tym dobrze, a kiedy po kilku minutach zbryzgał jej brzuch nasieniem, czuła się okropnie. Już wcześniej - idąc do pokoju, nie była przekonana do niewypowiedzianych oczekiwań kolegi. Siadając na łóżku, już miała się wykręcić, coś wymyślić. Wtedy usiadł obok i zaczął ją całować po szyi, rękę wcisnął miedzy uda i masował ich wewnętrzne części, unikając okolic sromu. Udawała więc uprzejmą, choć chciała go już odprawić. Czuła się dziwnie, na pewno nie komfortowo. Nie chciała jednak wyjść na marudę, kiedy się na niej położył i próbował zdjąć z niej majtki. Znowu nie protestowała, alkohol zrobił swoje, nawet poczuła pożądanie. Pomogła mu zrzucić z niej majtki, ale tylko po to, by sobie po prostu ulżył i zniknął. Czasem brakowało jej asertywności. Poszło nad wyraz szybko. Kiedy skończył, ona tylko starła koszulką spermę, a on (jakby wykorzystując sytuację) od razu zabrał się za jej cipkę ustami, po chwili klęczał już przy jej głowie i podawał jej penisa do ust ze śmiałością wieloletniego kochanka. Zaczęła mu obciągać z czystej powinności, znowu tylko dlatego, by źle o niej nie myślał, bo robienie loda w takiej sytuacji to raczej zwyczajna i oczywista sprawa. Cała ta głupota wyszła przypadkiem, ale za obopólną zgodą, a ona nie chciała nikogo do siebie zrażać, po prostu teraz to już jej nie wypadało gościa spławić. No to tak długo ciągnęła laskę (nie starała się jakoś szczególnie), aż Julkowi się znudziło. Po chwili lekkoatleta wtykał kutasa (musiała przyznać, że całkiem niezłego, bo był długi, żylasty i mocno napęczniały krwią) w przygotowaną palcówką pochwę, a ona leżała na plecach i czuła jak materac oddaje energię i wynosi ją ku górze ku kolejnemu pchnięciu. W ogromnym podnieceniu, mężczyzna dłonią i palcami robił jej w kroczu wszystko, jakby był na placu zabaw, nie między udami dorosłej kobiety - masował, nawet poklepywał srom, wtykał palce na przeróżne sposoby i w różnej ilości, czasem przejeżdżał przez krocze całą dłonią, jakby rozgniatając wilgotną brzoskwinię na miazgę. Zdawało się, że partnerce się to podobało, bo jej cipka szukała mocniejszych bodźców. No... co jej zostało? Zamiast znosić psychiczne cierpienie i czekać na koniec spotkania, poddała się chwili i udawała zafascynowaną. Zerkała czasem na łóżko pod ścianą po drugiej stronie pokoju, wciąż zastanawiała się, gdzie teraz jest Daria (była przekonana, że robi to co ona, tyle że w jakimś innym pokoju i chyba to przeważyło, że jednak rozchyliła uda przed Julkiem - trochę na złość Darii, takie: "A masz!". Już po minucie regularnego pompowania klasycznie, zaczęła jęczeć z powtarzalnością zegarowej kukułki, które zlewały się czasem z zamaszystymi ruchami bioder kolegi, który prawie że nadziewał ją na lancę. Naprawdę jej dogadzał, mięśnie pochwy trzeszczały, a ona chyba była za głośno.

Może się przy tym zabawnie uśmiechał, ale spojrzenie miał przestraszone, jakby się bał, "że rodzice usłyszą", zakrył jej więc usta szczelnym kagańcem swojej dłoni i pracował biodrami dalej. Wtedy jęki przeszły w trwające wieczność rozproszone pomruki, jakby była zakneblowaną ofiarą wołającą o pomoc. Stan rozkoszy w jaką wprowadził ją znajomy, zmienił jej wcześniejszy punkt widzenia, ale jednocześnie ceniła go za próby utrzymywania jako takiej dyskrecji, nikomu nie były potrzebne problemy i plotki.

Zanim on znowu, wciąż pocierając główką prącia o jej wzgórek łonowy i wąski pasek owłosienia,  wypluł salwy nasienia, ona szczytowała już dwukrotnie. I co gorsze, miała ochotę na jeszcze, bo czuła bliskość trzeciego orgazmu. Już się stało, zdrady nie cofnie, należało sytuację wykorzystać do oporu, martwić będzie się później.

Teraz wiało nudą, bo od kilku minut leżał na niej i wciskał leniwie, na szczęście wciąż sztywny (choć już nie tak bardzo) członek, ale wciąż do jej centrum zarządzania rozkoszą docierały przyjemne bodźce. Samo prześlizgiwanie się w pochwie takiego tłoka, było już satysfakcjonujące i wyjątkowe, nawet nie musiał tego robić szybko, ważne, że nie był bierny. Miała gdzieś, że był już spełniony, a nawet znudzony. Kiedy ją penetrował, ona myślała ironicznie, że teraz musi jej odpłacić za możliwości, które u niej się przed nim ponad godzinę temu otworzyły. Musi już teraz odpracować dylematy, które się dopiero u niej pojawią. Mimo że dymał ją bez emocji, bez polotu i entuzjazmu, zlitowała się.

Siadając na nim kolejny raz tej nocy, nie zdawał się być tak olbrzymi jak za pierwszym ujeżdżaniem, ale nadal miała wrażenie, że narządy wewnętrzne muszą zrobić w jamie brzusznej więcej miejsca, by jej czasem nie przebił. Kompletnie wypełnił pochwę, bo zjechała po samą nasadę i przez chwilę cieszyła się tym stanem nawet na centymetr nie unosząc tyłeczka. Musiała w takich chwilach dokonywać porównań do jej Pawła, który ze swoją średnią europejską wypadał, delikatnie mówiąc, nieco gorzej. Wykonała kilka spokojnych ruchów i przeszła do rzeczy. Sportowcy nie lubią nudy. Nie szalała z tempem, ochów, achów też było już mniej, co najwyżej regularne sapanie i czasem pomruki, a jej pośladki regularnie odbijały się od ud lekkoatlety, który w tym czasie z wyraźną obojętnością bawił się jej niedużymi cackami, czasem chwytał ją za łuk biodrowy i do siebie dociskał. Dosiadała go chyba z dziesięć minut (w międzyczasie zdobyła średniointensywny orgazm), kiedy ją silnym wierzgnięciem bioder prawie z siebie zrzucił, nerwowo i z nadzieją powiedział: "Teraz od tylca cię wezmę. Chyba się jednak uda". Miał na myśli uciekający mu wciąż wytrysk (widziała już wcześniej jak się męczył) i kiedy tylko za nią klęknął, wbił się w nadwyrężoną cipkę z mocą tarana. Wykonał kilkanaście szybkich wsadów, w czasie których dłońmi prawie zgniótł jej pośladki,  po czym energicznie pchnął jej tyłek do dołu, co dla niej znaczyło - "kładź się!". Położył się i on na niej, złapał kolanami w kleszcze jej uda i po odnalezieniu czerwonym kapeluszem szczeliny mającej dopełnić rozkosz, wcisnął pałę jednym płynnym ruchem. Aż mruknął z przyjemności, już wiedział, że akcja przyniesie skutek. Po chwili czuła już nie tylko rozpychającą się w waginie maczugę, ale też klapnięcia jąder o jej ciało. Pośladki wycofywały się na sporą odległość, by moment później wbić w nią kutasa jak gwoździa, po sam łepek, a po chwili kilkanaście bombardujących pchnięć. Taka szarża trwała prawie minutę, a kiedy nagle zrobiło się cicho i nieruchomo, usłyszała serię stęknięć i poczuła ciepły płyń w rowku pomiędzy pośladkami, na tylnych częściach ud, jedną strugę nawet na dolnym odcinku pleców wzdłuż kręgosłupa.

Nie zdobył się na żadną czułość, tylko usiadł obok niej na łóżku. "To ja... już spadam. Super było" - powiedziała cicho i bez emocji. Zebrał ciuchy, wskoczył tylko w spodnie i wyszedł, rzucając na odchodne szeptane: "To... cześć".

Ula leżała na brzuchu i dochodziła do siebie. Nie liczyła na nic więcej - na żadne zachwyty, żadne czułe słówka, żadne deklaracje przygodnego kochanka. Zresztą, co po wszystkim miał powiedzieć taki gość? I tak dobrze, że się pożegnał. Jego milczenie, albo tylko zwykłe: "Cześć", by ją emocjonalnie dobiło, na pewno poniżyło. Uśmiech na jego twarzy też wiele jej powiedział - noc była udana i to najważniejsze, przecież o to chodziło. Czyli nie była jakaś zła w te klocki. Sama przyznała, że on też. Jednak najlepiej by było, jakby teraz Julian zniknął z jej życia na dobre, albo nagle, już teraz, doznał amnezji. Ona też chciała już o tym skoku w bok zapomnieć, wymazać z sumienia, które z każdą upływającą teraz w samotności sekundą, dawało o sobie znać co raz mocniej.

Znowu spojrzała na puste łóżko współlokatorki. Gdzie jest, i co, do cholery, robi, Daria?

Mimo kompletnego wyczerpania wstała i pod prysznicem zmyła z siebie ejakulat i zapach zdrady, który jednak czuła nawet pachnąc żelem do mycia ciała.

 

Poranek zaczął się od treningu na jeziorze. Osada szykowała niezbędny sprzęt, kiedy nagle i bez słowa Daria spiesznie odeszła od łódki, oddalając się po pomoście w stronę lądu.

- Wiedziałam, że cię tu znajdę - przywitała się sekretna przyjaciółka Darii. - Masz jeszcze siły na trening? - zażartowała.  - Sorry, że cię tak nachodzę - zaśmiała się - ale muszę ci to powiedzieć - spojrzała poważnie i rozejrzała się dookoła, czy nikogo nie ma w pobliżu. Dostrzegła w dalszej części pomostu dwie rozmawiające ze sobą wioślarki, przygotowujące łódkę i sprzęt do wypłynięcia.

Daria obawiała się najgorszego. Nie pogadały wczoraj o dylematach, nie rozwiała wątpliwości koleżanki, nie odpowiedziała na trudne pytania. Czuła, że dziewczyna chce tą krótką wspaniałą przygodę skończyć, bo zachodziło to za daleko. W innym wypadku, tak oficjalnie,  by tu nie przyszła, zawsze ceniła sobie dyskrecję. Tu miała pewność, że nie dojdzie do żadnych scen.

- Nie powiedziałam ci tego wczoraj - mówiła, wciąż robiąc oczami rekonesans po otoczeniu - ale... Bo zaskoczyłaś mnie wiesz czym... Dziś muszę to... - gubiła płynność myśli i słów - Dziś chcę ci to powiedzieć. To było... - spojrzała na koniec pomostu, czy sytuacja nie uległa zmianie -  ...cudowne, niesamowite. Podobało mi się - zarumieniła się, bo o poranku zwierzenia takiego kalibru zdawały się być jakby niestosowne. - Po prostu chciałam, żebyś... wiedziała - zakończyła zmieszana, ale dało się wyczuć, że chciała powiedzieć o wiele więcej.

- Dz... dzięki. - Tylko tyle była w stanie wydusić Daria. Była tak zaskoczona wyznaniem, że ją zamurowało. Nie wiedziała, jak się zachować, bo we wnętrzu skakała z radości, a na zewnątrz musiała udawać opanowaną, by kumpele z osady nic nie podejrzewały. Ale kochanka musiała widzieć jej niewypowiedzianą radość w oczach.

- To lecę dalej. Też mam zaraz trening. Nie wiem, jak dam radę, ale co tam - uśmiechnęła się blondynka.

 

Ula, szynkując sprzęt i sprawdzając zamocowania wioseł spoglądała z ukosa na zgrabną blondynkę. Dlaczego czuła zazdrość? Przecież Daria tylko rozmawiała. Dziewczyna była ładna, ale sporo młodsza, chyba nawet młodsza od Roxy. Nie przypominała sobie, by kiedykolwiek wcześniej ją widziała. Może jest nowa? Może tylko o coś pyta? Może kogoś szuka? Ale nie! To spojrzenie, które teraz pojawiło się w oczach małolaty, mówiło zbyt wiele.

 

To nie było w jej stylu. Zazdrosna? O Darię? O kobietę? Jak!? - dziwiła się. To pewnie wyrzuty sumienia po wczorajszym wybryku. A Roksana na bank wszystko słyszała - stwierdziła. Co te dwa drinki z biegaczami z nią zrobiły? - miała sobie za złe, że nie wróciła razem z Roxy do pokoju, kiedy jeszcze była w pełni świadoma. Zdradzając męża, czuła, że równocześnie zdradziła przyjaciółkę i nie wiedziała, kto był teraz większym powodem do wyrzutów sumienia - Paweł, czy Daria. Przecież na obozach to ona była jakby życiową towarzyszką, a teraz na nią patrzyła, była tu i teraz. Nic nie cementuje relacji, jak sprawy intymne, nawet w takim jak ich osobliwym wydaniu. I tak sprawdzając prawidłowe osadzenie wioseł, doszła do pewnego życiowego wniosku - Daria jest dla niej niezwykle ważna. Poczuła ukłucie w piersi, kiedy żegnająca się blondynka, położyła dłoń na przedramieniu Darii, a ta odpowiedziała uśmiechem. A do tego dodała  jeszcze ten skromny czarujący gest - puszczone oczko, jakby zdarzenie było zabawne i wręcz neutralne, a o an już wiedziała, że było inaczej, że to tylko przykrywka. Dla Ulki miało to znamiona uwodzicielskiego i zaczepnego zarazem działania, w dodatku świadomego. Nie wierzę! Ta młoda dupa startuje do Darki!? Chyba - dodała po chwili, nie będąc już niczego pewną.

 

- Kto to był? - rzuciła zaciekawiona Roxy, do idącej w stronę łódki Darii. Nieświadomie wybawiła od zadania nurtującego pytania Ulę, która nie chciała wyjść na wścibską, a już na pewno nie na zazdrosną.

- No właśnie - dołączyła się udająca obojętną w tej sprawie Ula, dla niepoznaki poprawiając but.

- Mogłabym - tu Daria spojrzała jakby z pretensją na współlokatorkę - zadać ci podobne pytanie.

Wszystkie zrozumiały, co Daria miała na myśli, że chodzi o wyjaśnienia nocnej wizyty gościa płci męskiej, czego Ulka nie chciała zrobić. Stąd od samego rana  wisielczy humor jednej i drugiej.

Roxy już nie wiedziała, co ma myśleć. Przecież Daria nie była przez pół nocy tylko oglądać gwiazd, więc o co się Ulki czepia? Chyba że to ją zawodziła intuicja i Daria rzeczywiście była grzeczna. Tyle że wchodząc do niej w nocy do pokoju, dałaby sobie rękę uciąć, emanowała erotyczną energią - taką pojawiającą się po upojnej nocy. Roksana już chyba wiedziała, gdzie była koleżanka, a bardziej z kim, bo co robiła, było już prawie oczywiste.

 

Dziś osada nie współgrała jak należało. Trenerka wciąż zdalnie dopytywała, co się dzieje, bo międzyczasy dawały wiele do życzenia, tak samo jak rytm pociągnięć wody. Zawodniczki milczały. W trakcie wiosłowania Daria i Ula zdawały się być dla siebie obce, jakby z przyjaciółek zmieniły się w rywalki. Roksana była zdezorientowana, znalazła się między młotem a kowadłem, nie miała pojęcia, jak zareagować. Zwykłe: "Dziewczyny, dajcie spokój!", na pewno, by nie pomogło. Znosiła więc gubienie rytmu, spadki intensywności pracy, słabsze wyniki pomiarów kontrolnych, a sama dawała z siebie wszystko. Jak to dobrze być normalną - powtarzała sobie, widząc w koleżankach zmiany wynikłe z ich pozasportowych gierek.

 

Kurwa! Jeszcze tego mi trzeba! - spojrzała na wyświetlacz telefonu Ulka. Dopiero co wyszła z łódki, zebrała zasłużoną burę od trenerki, wymieniła się pretensjami z koleżankami, a tu jeszcze dzwoni Paweł. Lawina trosk ją pochłaniała i dezorientowała.

Rozmowa przebiegała niezbyt przyjemnie.

- Co jest? Dlaczego jesteś... taka? - zapytał w pewnym momencie Paweł. Nie mógł już znieść kolejnych uszczypliwości i obojętnego tonu głosu żony. Czuł się jak intruz.

- Jaka? - zdziwiła się.

- Taka - Nie musiał tłumaczyć, dobrze wiedział, że żona rozumie.

- Dopiero co z łódki wyszłam. Ciężko było. Coś nam dziś nie grało. Nie wyspałam się... - dawała do wyboru racjonalnie brzmiące powody.

- Czyli okres ci idzie. - Tym razem  stwierdził, nie pytał. Słyszała w głośniku, jak mąż się śmieje.

- Nie wiem, chyba - burknęła. Dobrze, że podsunął jej ten argument. W sumie był najlepszy i tłumaczył wszystko. Kobiece wahania hormonalne zawsze ratują trudne sytuacje.

- Dobra, to nie przeszkadzam, bo jak "Little Girl" - poczynił pewną analogię do bomby atomowej - tam u was wybuchnie, falę uderzeniową pewnie poczuję aż tutaj. Jeszcze nie wybuchła, a ja już czuję - zaznaczył wesoło.

- Nie żartuj sobie, bo... - zastanowiła się chwilę nad ultimatum, uznała  że skorzysta z pomysłu męża - bo jak wrócę, twój "Little Boy" długo nie wybuchnie.

- Jak będzie trzeba, sam go zdetonuję. Przywykłem - odgryzł się. - Też nie jest taki little - dodała po chwili sztucznie oburzony, ale musiał zareagować, bo tu chodziło o najważniejszy męski atrybut i jego dumę, a nie chwilowy stan emocji  jak w przypadku żony.

Żart, pretensja, wyrzut? Nie wiedziała, co Paweł chciał przez to powiedzieć. Zdziwiłbyś się, że jednak little - pozwoliła sobie na uszczypliwość, ale tylko w myślach. Nie mogła nie przypomnieć sobie naprężeń mięśni pochwy, kiedy był w niej Julian i jak zawzięcie ją w pewnych momentach dymał. Oj, bardzo little - podsumowała myśl i będąc przez moment rozmarzoną, zaśmiała się do siebie.

- Dobra, naprawdę muszę kończyć, pa! - zbyła męża, nie chciała tego ciągnąć. W odpowiedzi usłyszała tylko wesoły śmiech.

 

Idąc do hotelu sporo myślała. Emocje kłębiły się w niej, jak w gotującej się wielowarzywnej zupie. Tyle było problemów, ile składników w jarzynówce. Myślała nawet nad sprawami, które chciała odesłać w niebyt.  Musiała przyznać, że Julek dogodził jej ponad oczekiwania. W tym momencie uważała, że dobrze zrobiła, nie odsyłając go z kwitkiem. Jednak po kilku minutach - wchodząc do pokoju, żałowała słabości i tego, że na początku zmierzającego do oczywistego spotkania, nie zareagowała jednak asertywnie. Tak, zabawiłaby się swoją zabawką, grzecznie położyła spać i byłoby OK.. Tak należało postąpić - przyznała. I ciągnęła dalej. Daria nie maiłaby focha, normalnie pogadałaby z Pawłem i pewnie dzisiejszy trening wyszedłby o niebo lepiej. Wszystko byłoby wtedy prostsze. Przez chwilę chciało jej się płakać.

 


 

Roksana z narzeczonym wyglądali jakby byli na początkach swojej znajomości, a nie w sformalizowanym już trochę związku, bo pierścionek zaręczynowy miał już swoje znaczenie i zdążył pozostawić biały ślad na palcu. Ciągle gdzieś wybywali, dużo spacerowali, a koleżanki z osady to rozumiały - para po prostu chciała pobyć sam na sam i mieć spokój. Musieli być stęsknieni. Przecież one do doskonale znały z autopsji.

Fabian był przystojny, wysoki, choć szczupły, ale przyciągał oczy zawodniczek z hotelu sportowego, może dlatego Roxy wybrała się na półdniową wycieczkę z narzeczonym, by jej facet zniknął z oczu samicom alfa, bo prawie każda trenująca zawodowo kobieta mogła za taką uchodzić.

 

- Nie, nie chcę tak - wzbraniała się Roksana, kiedy będąc na leśnej ścieżce, Fabian nagle przylgnął do niej i szepcząc, jak bardzo za nią tęsknił i jej pragnie, wsunął dłoń pod majtki na jej pośladkach.

- Jak? - bagatelizował. - Tu nikogo nie ma - rozejrzał się dla efektu po okolicy. Las był gęsty, krzewy osłaniały całe to dziewicze miejsce, już oddalili się od ośrodka sportowego prawie o godzinę marszu. Do tej pory nikogo nie spotkali na swojej drodze i się nie zapowiadało inaczej.

- Ale zawsze... ktoś może... nas... - próbowała znaleźć rozsądnie brzmiące wytłumaczenie. - Ne wiem, po prostu dziwnie tak... - udawała rozbawioną jego naporem.

- Nie chcesz? Ponad miesiąc tego nie robiliśmy - zaznaczył. - Mogliśmy to zrobić w pokoju, ale też nie chciałaś - poczynił wyrzut, ale brzmiący łagodnie, jakby tłumaczył swój punkt widzenia, a nie był oburzony. Kąsał ją ukrytymi pretensjami delikatnie.

- Przestań! - zaśmiała się, dla rozładowania napięcia. - Cierpliwości - spojrzała zagadkowo, dając partnerowi nadzieję na oczekiwany prezent.

- Cierpliwości? - dziwił się. - Wiesz jakie mam ciśnienie? Tam - spojrzał na wyraźną wypukłość pod brzuchem.

Minęli kilka zakątków, jak dla Fabiana, idealnie nadających się na miejsce na szybki numerek, a nawet długie zabawy na łonie natury. Nawet koc byłby im niepotrzebny. Jedyne czego brakowało, to dobra wola Roksany. Ale dalej nic się nie działo. Narzeczona opowiadała tylko o przygotowaniach do mistrzostw, przeplatając to anegdotami z życia sportowców, wciąż wracała do swoich aspiracji odnośnie najbliższych igrzysk. Mężczyzna już rozumiał, że "outdoor sex" nie dojdzie do skutku.

 

W oczach Fabiana, Daria i Ula, były niezwykle atrakcyjnymi kobietami. Nie tylko z racji wyglądu, bo pływając w wadze lekkiej, musiały być szczupłe, ale też ze sposobu bycia. Otwarte, wesołe, rozmowne. Kiedy po powrocie z długiego spaceru po okolicy, kobiety odwiedziły ich w pokoju Roksany, miło spędzili czas, było wesoło. "To... zostawimy was samych. Wiemy, jak to jest, kiedy przyjeżdża stęskniony facet" - zapowiedziała dziwnie akcentując słowa Ula. Doskonale wszyscy wiedzieli, co miała na myśli. "Stęskniony, czy wyposzczony?" - dodała Daria, po czym obie się roześmiały, pożyczyły dobrej zabawy i wyszły. Nie omieszkały zaznaczyć pewnej ważnej rzeczy, mówiąc że: "My wybieramy się na przejażdżkę rowerową, która potrwa nie krócej niż dwie godziny, także... za ścianą nikogo nie będzie".

 

- Coś nie tak? - zapytał zdezorientowany Fabian i przestał się poruszać.

- Nie, wszystko OK. - szepnęła.

- Przecież widzę - nie dał się zbyć. Od samego początku czuł, że coś jest nie tak. Kiedy jej koleżanki wyszły, dobrał się do narzeczonej i wykorzystał sytuację pozostania sam na sam, bez świadków za ścianą. Rozumiał, że ten szybki numerek nie mógł opływać w oznaki namiętność, ale on był tak napalony, że marzył tylko o wetknięciu prężącej się pały w ciasną i wilgotną otulinę cipki, za którą tak tęsknił. Nie wykazał się czułością, ale to jej wina. Mogła mu dać w lesie, rozładowałby napięcie, teraz byłoby inaczej, namiętnie na pewno. A tak, nie potrafił się opanować i... parł do przodu.

- Po prostu dziwnie mi tak... jakoś, że tu... jesteś - wyznała, patrząc z kamuflowanym dystansem, którego nie zniwelowała intymna scena.

- Czyli nietrafiona niespodzianka? Sorry, że nie uprzedziłem, ale chciałem cię... zaskoczyć. Myślałem, że ci się spodoba, że... - tłumaczył trochę zdziwiony reakcją narzeczonej.

Miał sobie za złe, że zaczął ten temat drążyć właśnie teraz, kiedy mógł korzystać z wdzięków narzeczonej i robiło się ciekawie. Co prawda głupio mu było zadziałać odważniej, bo rzeczywiście dawno się nie widzieli i nie wytworzyła się jeszcze ta specyficzna ciepła nić, ale... na upust pewnym męskim żądzą mógł już sobie pozwolić, a ona powinna to rozumieć, dziećmi przecież nie byli. Właśnie zmazywał słabe wrażenie pierwszego szybkiego stosunku i teraz w czasie drugiego czuł, że długo wytrwa, nawet mając przed oczami w pełni nagą partnerkę. Był dzień, zasłonięcie rolet nadawało charakter intymności, choć nie była to naturalna pora dnia na uprawianie seksu. Ale też pozwalało oczom chłonąć wszelkie szczegóły złączonych ze sobą ciał. I było przenikliwie cicho, jakby nic dookoła się nie działo, tylko wszyscy czekali, aż oni skończą - taka poobiednia cisza w ośrodku. Patrzył więc, jak członek znikał w ciasnej cipce, jak pokryty śluzem wyłaniał się i połyskiwał, nie mógł przestać, skupiać się oczami na tym obrazie. Mógł nie pytać, o co chodzi. Teraz wręcz głupio mu było kontynuować, tym bardziej dać znać, by się obróciła i wypięła, a właśnie o tym myślał.  Tak bardzo chciał nacieszyć się jej tyłeczkiem, zobaczyć go, tak za tym tęsknił, by go ściskać i z tej perspektywy podziwiać, jak go w sobie przyjmuje. Ale nie reagując na nastrój narzeczonej, zachowa się jakby obojętnie. Okaże się nieczuły, a tego nie chciał, to mogłoby źle wyglądać. Nie było mu psychicznie przyjemnie, kiedy partnerka cicho dyszała, a jej mina mówiła, że nie ma na to ochoty. Ale fizyczne względy przeważyły. Był zdecydowany - kontynuował.

- To... dokończę i... może gdzieś pójdziemy, co? - zaproponował pojednawczo.

Skinęła głową.

Przypuścił szarżę, a po pierwszych kilkunastu pchnięciach zapomniał o konwenansach i prawie sam obróciła ją tyłem i szerzej rozstawił jej kolana, by on mógł klęknąć między jej nogami i gniotąc pośladki, wjeżdżać w pochwę i się temu przyglądać. Czasem zerkał od boku, jak piersi kochanki kołyszą się od zderzeń ciał - dla niego bardzo erotyczny obraz. Złapał za jednego dłonią i rozpoczął jeszcze szybsze ruchy bioder. Pac!, pac!, pac! - zaczęło rozbrzmiewać w pokoju, a Fabian nie patrzył już na nic, choć kątem oka widział, że Roksana już tylko czeka, aż on skończy nią potrząsać. Chwycił Roksanę za talię i czując jak jest szczupła, a pod gładką i elastyczną skórą pracują wytrenowane mięśnie, dosuwał ją do siebie po samą nasadę prącia. Nagle szarpnął ciałem, przyłożył żołądź do bladej skóry pośladka i chaotycznie strzelał nasieniem po tyłeczku partnerki, pozostawiając połyskujące ślady chyba wszędzie. Nawet rozmazywał główką powstałe zbiorniki spermy i dalej podziwiał powstały obraz, niczym koneser sztuki życia.

Kiedy tylko rytualnie strzepnął ostatki spermy z czubeczka prącia, Roksana bez słowa zwinnie wstała i udała się do łazienki, a on padł na materac w pełni zadowolony z zabawy. Dwadzieścia minut korzystania z wdzięków narzeczonej, pozwalało mu uważać ten akt za całkiem niezłe osiągnięcie.

Rozładował ciśnienie, teraz było mu trochę wstyd, że był taki... nieczuły i "sportowy". Posuwał Roksanę zbyt mechanicznie - przyznał sam przed sobą. Wędrujące po jej ciele dłonie, nie czyniły tego, by ją pieścić, a bardziej kierował nimi zwierzęcy instynkt. Tak, zazwyczaj przemieszczały się po drodze od cipki do cycków, lub od tyłka po ramiona. Ale nie po to kładł ręce na barkach Roxy, by je gładzić, masować, by sprawić jej przyjemność, a tylko po to, by stabilniej trzymać poruszającej się ciało partnerki, by ta z nim współgrała, by przyjemność dostarczyć sobie. Ale przecież na początku starał się ją całować, chciał tego, tu nie mogła mu niczego zarzucić, to ona jakby w tej materii go zbywała. Czasem prawie na siłę wciskał język w jej usta, a ona z większym, lub mniejszym, zapałem odwzajemniała te nasycone namiętnością starania, by nagle uciec ustami pod pretekstem wzięcia wdechu. Po długich rozmyślaniach, kiedy narzeczona  się odświeżała, doszedł do wniosku, że seks pozbawiony był emocji i magii, które może jemu na początku przyświecały, ale drugiej stronie chyba już nie. Pewnie ma zły dzień - podsumował i usiadł na łóżku, by odnaleźć oczami slipy i je założyć.

Roksana wyszła z łazienki już ubrana w bieliznę - stylowy czarny sportowy zestaw. Pięknie te szmatki opinały jej zgrabne ciało. Piersi (w jego ocenie) mogłaby mieć większe, ale pośladki miała wręcz cudowne. Chyba dlatego tak go kręciły, bo były masywniejsze i tak pięknie ukształtowane, że aż pragnął je wciąż klepać i gładzić, i tak w kółko na zmianę. Kobieta miała minę, którą on dobrze znał z chwil nieuzasadnionych fochów. Dlatego nic nie mówiła, tylko przybierała taki wyraz twarzy i długo szukała jakichś ciuchów. Mówiąc coś do Fabiana i szukając przy tym ubrań w szafie, ukrywała rozczarowanie, konsternację, a najbardziej pretensje do siebie, że dziś ma taki nastrój. Przecież powinna się cieszyć z przyjazdu partnera, który dla niej pokonał ponad trzysta kilometrów, by spędzić z nią weekend, tak naprawdę jeden dzień, bo jutro musi już wracać. Nawet bukiet kwiatów jej przywiózł. Ale nie potrafiła się rozluźnić. Nie tutaj, nie w miejscu, gdzie prowadziła jakby odrębna ścieżka jej życia, gdzie aspiracje, kariera, sportowe cele były najważniejsze. To była jej autonomiczna kraina.

Ten pokój widział wiele jej tęsknot, ściany wielokrotnie słyszały szeptane imię narzeczonego, szczególnie w momentach przeżywania ekstazy. Tylko ona wiedziała, że wołając w ten sposób do swojego kochanka, robiła to z czystej poprawności, próbowała zaklinać rzeczywistość, tak maskowała pragnienia, bo w głębi duszy myślała o kimś innym. I chyba to determinowało teraz jej zachowanie i nastrój. Bała się tej świadomości.

 

Szli deptakiem z szarej i czerwonej kostki betonowej w stronę stanicy wodnej, by zobaczył gdzie spędza sporą część czasu jego narzeczona, kiedy Roksana zauważyła w oddali koleżanki z ekipy. Objęła czule Fabiana. Z uśmiechem na ustach wsunęła rękę pod jego ramię i położyła ją na jego dalszym biodrze, głowę przechyliła i trąciła nią tors i bark. Szli tak przez chwilę, jakby byli wzorem romantycznie usposobionej pary z familijnych filmów. Zaczęła też mówić coś wesołego. Tak bardzo chciała, by w oczach  koleżanek, wyglądali z Fabianem na szczęśliwych i zadowolonych. Nie chciała później trudnych pytań i dzielenia się przez dziewczyny spostrzeżeniami. Co tam gorzki posmak spędzonego wcześniej czasu w łóżku, teraz powinni wyglądać na gruchające gołąbki. I to takie po boskim seksie.

 

Daria patrzyła na uśmiechniętą parę i poczuła głęboką tęsknotę za mężem. Dawno takiej nie miała. Coś niepokojącego działo się w jej wnętrzu i nie mogła tego doprowadzić do jako takiego ładu. Roxy się uśmiechała, Fabian (to było widać na pierwszy rzut oka) był po męsku spełniony i też specyficznie się uśmiechał. Teraz Daria zazdrościła narzeczonym tych chwil spędzonych sam na sam w pokoju. Ona, w ich przypadku, z czterech ścian by nie wychodziła, tak samo jak nie pozwoliłaby mężowi z niej zejść. Ależ poczuła ochotę na seks! A po chwili na zwykłą bliskość Dawida, który zawsze traktował ją jak boginkę. Zawsze znajdował złoty środek. Czy potrzebowała mocniejszego seksu, czy pragnęła namiętności i czułości, on znał ją już tak dobrze, że znajdował odpowiedni klucz do jej szczęścia. Czasem po prostu wiedział, że ona chce się obok niego położyć, przytulić i tylko  tak poleżeć. Wtedy nawet miała mu za złe (bo w trakcie pieszczot często zmieniał jej się nastrój na bardziej szalony), że dłonie zbyt delikatnie masują jej skórę, że nie zapuszczają się w intymne rejony jej ciała, bo mąż skrzętnie omijał piersi, wnętrza ud, krocze. Nawet jeśli doświadczała na swoim ciele jego erekcji, on w takim dla niej romantycznym momencie, nie dobierał się do niej. Chyba że otwarcie prosiła. Starał się nie odwiedzać wyprofilowanych ćwiczeniami pośladków, ale nie był w stanie, zbyt go nęciły. Ale masował je wtedy spokojnie i powoli. Dotykał ją wtedy ostrożnie i z zachwytem jak mecenas dzieło sztuki. Wiedziała, że on je uwielbia i za nimi szaleje. Dlatego wiedziała, kiedy i jaką bieliznę założyć, by nie był w stanie się powstrzymać, a ona bez słowa mogła dać sygnał, że ma otwartą drogę do... jej ciała. Wiedziała jakich zabiegów użyć, by codzienność zamieniła się w erotyczne zabawy. Kochała tego... jej cierpliwego i wyrozumiałego osobistego "macho", choć żadnym twardzielem nie był.

Na wspomnienie ostatnio robionej mu laski na podziemnym parkingu galerii handlowej, przeszły ją przyjemne prądy i zapragnęła poczuć jego kutasa gdziekolwiek w sobie. Wiele by dała, by Dawid spędził z nią taki dzień jak Fabian z Roxy. No... nie wychodziliby z pokoju. Już chciała dzwonić do męża z zaproszeniem na przyszły weekend, ale właśnie Roksana zaczęła coś mówić z dźwięcznością rozśpiewanego skowronka.

 

- Słyszysz? - szepnęła Daria, będąc pewną,  że Ula jeszcze nie śpi.

- Tak, to raczej normalne - zaznaczyła wyraźnie zaspana, co znaczyło, że nie było to dla niej czymś ekscytującym.

Dźwięki były cichutkie, ledwo słyszalne, ale tony regularnych skrzypnięć łóżka jawnie świadczyły o tym, co działo się za ścianą.

- Jak dzieciaki, nie? - zaśmiała się. - Tak się pilnują, jak ja kiedyś przed rodzicami. Wiele razy robiłam to wtedy z Dawidem, kiedy za ścianą rodzice oglądali telewizję. A przecież wiesz, jakie mieliśmy w bloku ściany - zachichotała.

- Daj zasnąć. Niech się sobą nacieszą. Jakby twój tu był, też byście nie spali - odbąknęła zmęczonym głosem Ula.

- I na pewno nie siedziałabym cicho jak myszka.

- Bardziej leżała - poczyniła mały wtręt. - To akurat dobrze o Roxy świadczy. Fabian też wydaje się być spoko. Ty sobie słuchaj, ja tam idę spać - mruknęła.

- A jak mnie weźmie? Wiesz, że nie jestem obojętna na takie...

- To radź sobie sama, mnie nie ma, dobranoc.

Daria słuchała kilkuminutowej cenzurowanej kakofonii, w której w pewnym momencie prym wiodły głuche plaski, a niekiedy szarpane dyszenia. To wystarczyło, by dłoń nie powstrzymała się przed zjechaniem do kępki włosów łonowych, a po chwili zabawy (droczenia się samej ze sobą) niżej. Długo kotłowała wskazującym palcem wokół łechtaczki, niczym sęp nad niepewną jeszcze zdobyczą, by nagle zaatakować ją wzmożonymi muśnięciami opuszka. Pogrążony w mroku pokój niespodziewanie przeszył głuchy jęk, który ucichł tak nagle jak się pojawił.

 

Wciskała w siebie wibrator i nawet nie patrzyła, czy Ulka śpi, po prostu wsuwała i wysuwała dobroczyńcę, marząc, że to mąż ją obudził w nocy i wsuwał się nie pytając (jak to miał często w zwyczaju, kiedy wracała na jakiś czas do domu). Dla Darii szelest pościeli zdawał się być niesłyszalny, a uruchomiony mechanizm wibracyjny wytłumiony jej wilgotnym wnętrzem. Dziś nie wydziwiała. Leżała w ciemności na plecach, odrzuciła kołdrę na bok i powoli wpychała w siebie członka. Nie, to Dawid w niej był - tak wolała myśleć. Kilka minut zabawy i fantazjowania o mężu, wystarczyło, by przygryzając wargi, bezgłośnie szczytowała, dusząc w sobie nagromadzone pokłady powietrza. Jej oddech stał się słyszalny dopiero po chwili.

Nawet będąc usatysfakcjonowaną, marzyła o gorącym dalszym ciągu z mężem. Dziś robiliby to do rana. Ona zrobiła to tylko jeszcze jeden raz.

 

Nie chciało jej się, ale na wszelki wypadek poszła umyć wibrator. W takie noce jak ta, czasem tęsknota wyrywała ją ze snu i nie potrafiła zasnąć, dopóki jej nie przegoniła. Niestety nie znała innego sposobu, jak odrobina erotycznych pieszczot z "Zastępcą" Dawida. Przecież nie wyjdzie w środku nocy do... Na wspomnienie gorących chwil z sekretną przyjaciółką, poczuła dziwną energię przenikającą jej całe ciało.

Tej nocy jednak spała dobrze. Może dobry sen powodowała myśl, że już za kilka dni spotka się z mężem. Zasnęła, wyobrażając sobie codzienne sceny z życia. Nawet wspólne zakupy z Dawidem dostarczały jej tyle przyjemnych emocji, że myśląc o nich, czuła się jak na randce. Na pewno też pójdą do kina, widziała dziś w telewizji zapowiedź interesującej komedii. A jak nie będzie tak ciekawa jak trailer, z przyjemnością popieści na sali kinowej swojego faceta ręką, a jak warunki będą sprzyjające, nagrodzi jego cierpliwość konspiracyjnym lodem. Sama na wszelki wypadek wybierze miejsca w ostatnim rzędzie sali kinowej. Zawsze zostaje też parking i samochód.

Ale nie tylko o seksie myślała, choć ten dominował w wyobrażeniach wspólnie spędzanego czasu.  Kochała tego faceta. Spokojne usposobienie, inteligentny humor, nigdy jej nie nudził, zawsze jakby wiedział, czego ona oczekuje. Chciała pobyć sama - on znikał z pola widzenia. Chciała pójść między ludzi - umawiał spotkania ze znajomymi. Tylko on doskonale ją rozumiał - ją i jej profesjonalizm w dążeniu do sportowego sukcesu. Nie wypominał, nie marudził, nie biadolił, a ona wiedziała, że miał do tego prawo. Niewielu facetów na świecie miało do tego uzasadnione podstawy, ale on należał właśnie do tego grona. Czasem z bólem w sercu mówiła mu, że znowu wyjeżdża, a on wspierał ją i zapewniał, że w nią wierzy. Na zawodach był najlepszym kibicem. Nie najgłośniejszym,  nie najbardziej energicznym, najbardziej kolorowym, ale... takim, który naprawdę w nią wierzył. Wystarczyło, że na nią już po wszystkim spojrzał i czuła, że jest z niej dumny, że w jego oczach dała z siebie wszystko. Gdzieś kiedyś za nastolatki usłyszała złotą myśl przemyconą w jakiejś hiphopowej piosence, która utkwiła jej w głowie. Bardziej to było pytanie: "Kiedy ludzie są naprawdę silni? Kiedy wierzą w siebie, czy kiedy wierzą w nich inni?" Nie pamiętała, czyj to tekst, ale wiedziała, że dzięki Dawidowi ona miała podwójną moc, była podwójnie silna. Sama była zdeterminowana, ale mąż dawał jej kopa, jakiego mogły jej pozazdrościć chyba wszystkie sportsmenki w Polsce.

 


 

- Kocham męża, ale mi... z tobą też dobrze. To... - próbowała coś tłumaczyć Daria, kiedy po namiętnym seksie, jej głową leżała na piersiach sekretnej kochanki. - Z żadnym facetem bym na takie coś nie poszła - wyznała poważnie.

- Przestań, miało nie być takich ckliwości - odpowiedziała, wchodząc w słowo, wpatrzona w sufit towarzyszka, przeczesując przy tym łagodnie włosy Darii. - Przecież wiemy, jak to działa.

- Chciałam tylko cię zapewnić o... bo... w łóżku, kiedy mi tak dobrze, mówię różne...

- Głupoty? Jak dziś? - zaśmiała się młodziutka blondynka, nawiązując do niedawnej sytuacji, kiedy wijąca się pod nią Daria, już nie tylko mruczała, jak jej dobrze, ale że ją za to kocha. Dobrze wiedziała, co doprowadza kobietę do takiego momentu, kiedy w niej wrze i spontanicznie wyrzuca z siebie najwznioślejsze słowa.

- Nie głupoty, a... - szukała odpowiednich słów - a... określenia. Te były jak najbardziej prawdziwe. Odzwierciedlały mój stan - uśmiechnęła się. - Sama wiesz, jak to jest.

Kiedy chwile wcześniej kochanka siedziała na niej i patrzyła z góry, jak ich zakleszczone między splecionymi udami cipki ocierały się o siebie, jak ich włosy łonowe, o które szorowały wargami sromowymi, dostarczały niewyobrażalnych bodźców i wyzwalały najczystszą prymitywną chuć, Daria sypała komplementami i zachwytami jak dobra bogata ciocia prezentami. To ją napędzało, to jej dawało ulgę, to ją wyzwalało. Pierwszy raz zdecydowały się na takie ocieranie, oczywiście po licznych oralnych pieszczotach i było lepiej niż bosko, tym bardziej, że prawie jednocześnie szczytowały, patrząc sobie przy tym w pełne ekstazy oczy. Daria nie spotkała się wcześniej z tak zajadłą determinacją kochanki przy finalizowaniu wspólnej zabawy. Czysta perwersja rozumiejących się kobiet. Kiedy ona była już w kolorowym świecie ekstazy, partnerka jeździła na jej kroczu, jak kowbojka na rodeo. Wciąż miała zaciśnięte usta i spoglądała z takim ogniem, że żądza wręcz z jej oczu kipiała i rozlewała się na dyszącym ciele partnerki. Kiedy w końcu zaczęły nią powodować intensywne drgawki i torsje, a ciche jęki zastąpiły głośne wydechy spełnienia, przyjaciółka opadła na nią i wtuliła się w jej szyję. Leżała tak dłuższą chwilę, zanim zsunęła się i położyła obok.

 


 

Życie faceta - słomianego wdowca było specyficzne. Przyzwyczaił się. Niejedni marzyli o takim życiu wiecznego kawalera, ale tylko dlatego, że mieli już dość dzielenia go z żonami, partnerkami. A on od wielu lat nie miał możliwości poczuć, jak to jest. Czasem już rzygał tą samotnością, kiedy po pracy wchodził do domu i ironicznie krzyczał do pustych ścian: "Cześć wszystkim!". Później zaczynała się domowa rutyna i chociaż biegał, jeździł na rowerze, pływał, by zadbać o zdrowie i kondycję, spotykał się z kumplami, odwiedzał rodziców, rzadziej teściów, to kiedy siadał do kolejnego samotnego posiłku, a nawet otwierał tylko dla siebie piwo, czuł ten specyficzny brak kogoś. Miał świadomość, że w jego życiu jest ta najważniejsza osoba, wciąż przekonywał się, że jej szczęście, będzie również jego, ale czasem wręcz wkurwiał się na wieczną rozłąkę i czuł się jak migawka w życiu partnerki. Śmiał się, że Daria jest w jego życiu jak blok reklamowy w telewizyjnym filmie - pojawia się i znika. I tak co pewien czas. Marzył już o końcu sezonu. Czasem marzył też o jakimś czarnym scenariuszu i rozpadzie osady. Wtedy może by to wszystko rzuciła. Wiele razy wyobrażał sobie, że sponsorzy się wycofują, że związek, klub, wycofują środki, ale to były tylko chwile egoistycznych marzeń. Zawsze chciał dla niej jak najlepiej i jak zawsze, nie pozwoliłby jej się wycofać z tej jej, w konsekwencji dokuczliwej dla niego, pasji. Nigdy nie obciążał jej swoimi tęsknotami i osobistymi dylematami związanymi z jej sportowym zawodowstwem. Ukrywał to. Wiadomo, że czasem padała jakaś uszczypliwa uwaga, ale to bardziej chodziło o typowo damsko-męskie sprawy, kiedy na kilka dni przyjeżdżała, a on chciał nadrabiać stracone dni. Kiedy znowu wyruszała na zgrupowanie, sam wiedział, że czasem przesadzał, że za bardzo naciskał, że chciał za dużo, za często, ale on tak czuł i tak rozumiał okazanie mu prawdziwej bliskości przez żonę po dniach powtarzających się cyklicznie nieobecności. Tak, był wtedy trochę samolubny, ale ona też, bo powinna mu się odwdzięczać za rozwiane wiatrem minione dni - bez niej.      

Tęsknota napadał go niekiedy niespodziewanie. W pracy, na szybkich zakupach w markecie, w czasie biegania. Jakoś musiał sobie z tym radzić, bo chociaż wciąż się przekonywał, że przywykł, wcale nie odczuwał braku Darii lżej. Tym bardziej w chwilach męskiej słabości, tej ważnej potrzeby.

A co miał niby robić? Żona wiecznie w rozjazdach, niekiedy przyjeżdżała, by się tylko przepakować i ruszyć dalej. Dwa, trzy dni, niekiedy najwyżej tydzień, w domu - co to za małżeńskie życie? Dzieci nie mieli, bo kariera zawsze wiodła prym, ale to rozumiał i wiedział o tym od samego początku, nie o to tu chodziło. Samotne dni  i tygodnie, jakby tylko z przerwami na pobyt żony w domu, dawały mu się we znaki. Czasem pasował mu taki układ, ale tylko czasem. Bycie słomianym wdowcem miało swoje plusy. Przyzwyczaił się, a kiedy przychodziły gorsze dni, nie miał serca zwierzać się z tych trudów Darii. Szczególnie teraz, kiedy wyniki rywalizacji sportowej dawały powody sądzić, że ten sezon będzie przełomowy. Tak się cieszyła z ostatnich postępów, pałała entuzjazmem i energią, które zastąpiły wcześniejszy marazm i sportową stagnację. Kiedy w zeszłym roku chciała już wszystko rzucić, odejść na zawodniczą emeryturę, nie pozwolił jej - w sensie rozmową przekonał. Długo rozmawiali i chociaż pragnął mieć ją na co dzień przy sobie, motywował żonę, bo wiedział, że to był jej żywioł, jej życie, jej pasja. Bez tego, w tym kryzysowym momencie, żałowałaby zakończenia kariery. Nie robi się tak, kiedy było się już na wyciągnięcie ręki do poziomu zawodowego - światowego. A teraz jego Daria promienieje i tryska młodzieńczą energią, jak kiedyś. Ostatnio była taka... inna, szczęśliwa i pogodna, chociaż zamyślona. Ależ on tęsknił za taką żoną. Łóżko łóżkiem, ale za jej obecnością, wspólnym śniadaniem, włoskim obiadem, bo w kuchni śródziemnomorskiej na pewno była mistrzynią świata. Tęsknił nawet za sprzeczkami, bo wcale nie było im łatwo po jej przyjazdach, przestawić się na tryb wspólnego normalnego życia. Ale chciał ją widzieć krzątającą się po domu, pielęgnującą ogród, wracającą z zakupów, że leżącą pod nim nago na łóżku, podłodze, czy stole już nie mówiąc.

Wymagająca praca pozwalała mu nie myśleć o tęsknocie, do domu też brał jej ile się dało, zastępował współpracowników, ale przychodziły noce jak ta, kiedy musiał jakiś sobie radzić. Czy było to moralnie naganne? W jego mniemaniu - nie. Jakie warunki, takie działania. Mówił sobie, że Daria na pewno nie miałby nic przeciw.

 

- Ale jesteś ciasna  mmm. Takiej małolaty jeszcze nie miałem. Rozłóż te nogi szerzej. Ale one szczupłe. Nie boli cię?- mówił cicho, jakby bał się mocy wypowiadanych słów, które wypowiedziane szeptem, nawet w jego ocenie, brzmiały dziwnie. Ale niezwykle podniecająco. - Pewnie chciałabyś wiedzieć, gdzie moja żona, co? Wstydzisz się pytać, czy nie pozwala ci na to dobre wychowanie,  hę? - mówił do siebie w głowie, jakby czytając w myślach nastolatki.

Dziś odwiedziła go córka sąsiada - Magda. Zawsze mówi mu pierwsza: "Dzień dobry" i  się przy tym sympatycznie uśmiecha. Mieszka dwa domy dalej. Tegoroczna maturzystka. Atrakcyjna fizycznie i nienachalna stylem noszenia się - ładna i skromna zarazem. Wiele razy zagadywał ją na chodniku, zawsze chętnie z nim rozmawiała. Nigdy nie wyglądała jak te dziewuchy na zdjęciach z Instagrama. Tym go urzekła i zwróciła na siebie uwagę, dlatego zapadła mu w głowie jako wzorzec do... wiadomo. Dziś bardzo szybko się zgodziła, nie miał ochoty wydłużać tego momentu flirtem, choć czasem lubił to robić.

Teraz wpychał członka w ciasną waginę, zachwycając się wdziękami szczuplutkiej nastolatki o niebieskich jak lazur tęczówkach. Sam nie chciał otwierać oczu, by nie zburzyć erotycznej atmosfery, by nie urealniać całej akcji, a może tego realizmu się pozbawiać. "Niech pan mnie posuwa mocniej! Nie, niech pan to robi szybciej! Rodzice nie wiedzą,  że tu jestem, mamy czas. Już mnie nie boli, wytrzymam... " - mówiła młoda kochanka, chętnie rozchylając szerzej uda i wciąż cicho jęcząc.

- Tak ci dobrze? - zapytał głośno i odważnie, przyspieszając pchnięcia i nadal czując rozkoszną ciasność dziewczęcej waginy. - Nie mam gumki, zapomniałem kupić - dodał po chwili cicho dysząc, bo opierając się nad kochanką na przedramionach i spinając pośladki już dobrych kilka minut, oddech wyraźnie przyspieszył. "Może pan do końca. Nie ma problemu, dziś mogę. Ale mi pan dobrze robi! Już w ogóle mnie nie boli..." - dyszała beztrosko, a jej szeroko rozwarte i ugięte w kolanach szczupłe nogi, pozwalały przyglądać się intymnej przełęczy i zatapiającemu się w niej palowi.

Podobało mu się jej podejście. No to ruszył. Kutas wpychała się w pochwę szybko, płytko i w stałym rytmie. To były już typowe ruchy frykcyjne, zwiastujące orgazm, już nic nie powstrzymałoby go przed zaprzestaniem energicznych pchnięć, ale on zwolnił, by cieszyć się dziewczyną jeszcze te kilkanaście pchnięć dłużej. I ona zaczęła jęczeć, prosić, dyszeć, aż musiał zakryć jej usta dłonią i mocno ściskać. Już częściej mówiła mu, że ją boli, że wytrzyma jeszcze trochę, ale prosiła, by już kończył, może też, by jednak nie spuścił się do środka. Mocno go to podniecało, tak powinna zachowywać się młoda kochanka. Po chwili słyszał już tylko skrzypienie ramy łóżka, swoje dyszenie i głuche stęknięcia energicznie pompowanej Magdy.

Leżał spełniony i głośno wzdychał. Spojrzał obok siebie i się uśmiechnął. Niestety nie do Magdy, choć chwilami bardzo by chciał, bo dziewczyna bardzo mu się podobała. On uśmiechnął się do poduszki, na której fantazjując, jeszcze chwilę temu zaciskał niczym na ustach małolaty swoją dłoń. Jakieś pół metra poniżej poduszki leżał masturbator - sztuczna wagina, w której wcześniej przepychał się jego penis, kiedy on marzył, że to ciasna (jednym razem dziewicza, innym razem dopiero niedawno pozbawiona błony) szparka córki sąsiadów.

A dziś ją widział, kiedy wracał z pracy. Nawet w jeansach i bluzie z kapturem dla niego wyglądała atrakcyjnie i ponętnie. Tyle razy rozbierał ją wzrokiem i przyglądał się jej ciału, szczególnie kiedy nosiła więcej odkrywające kilka tajemnic ciuchy, że w głowie miał już całą topografię jej szczupłego ciała.

Przywykł już do tego. Myjąc gadżet pod bieżącą wodą z mydłem z obfitej ilości spermy, nie czuła się szczególnie przejęty tym, że w trakcie imitowania stosunku, myślał o niewinnej Magdzie. Zresztą dziewczyna nie była jedynym obiektem, o którym  fantazjował.

 

Przebudził się. Zerknął na telefon, była noc, przed pierwszą, ciemno za oknami. Zaśmiał się, bo miał erekcję. Wyobraził sobie, że obok śpi Magda, która skłamała rodzicom, że będzie spała u koleżanki. Naiwnie proste i bagatelne, ale jemu to w fantazjach wystarczało. Chciał to sam usłyszeć, więc powiedział to dość głośno:

- Magda? - szepnął dość głośno. - Masz ochotę? - W ciemnym i wyciszonym nocną porą pomieszczeniu jego głos zabrzmiał aksamitnie i ciepło, ale zarazem jak anomalia. Jednak słyszeć swój głos i takie słowa, było dla niego jak urzeczywistnienie wyobrażenia, które już w jego głowie tworzyło dalszy scenariusz. Jasne, że dziewczyna się zgodziła.

Po chwili leżąc na boku, brał słodką Madzię na łyżeczkę. Co tam, że dłoń zamiast szczupły tyłeczek małolaty, ściskała przypominający kolbę kukurydzy masturbator. Ważne, że dzięki wyściółce było miękko, lubrykant powodował niebiańską wilgoć. Doznania miał niezwykle realne, bo w wyobraźni obok niego leżała prawdziwa nastolatka, a teraz jeszcze cichutko dyszała. Celowo kiedyś, kiedy decydował się na zakup sztucznej waginy, wybrał cipkę o rozmiarze "dziewica". Żonie kupił zabawkę dla kobiet, wiec sam dyskretnie pozwolił sobie na bonus dla siebie. Przecież jakaś równowaga musiała w przyrodzie zaistnieć. Wpychał się z przyjemnością, panujące cisza i ciemność wzmacniały doznania. Resztę zdziałały tęsknota za kobiecym ciałem i wyobraźnia.

Kilka minut później w pokoju słychać było szelest wyciąganych z pudełka chusteczek higienicznych. 

13,639
9.67/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.67/10 (21 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Komentarze (1)

forg · 8 października 2021

+2
0
Popraw błędy. Zbyt często facet "zrobiła", "wzięła".

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.