Tylko moja (VI)
31 marca 2014
Tylko moja
17 min
Długo zwlekałam, ale komputer już został zakupiony więc jest przedostatnia część.
Następnie pojawi się Współlokator, a po zakończeniu "Tylko moja" mam nadzieję, że wejdzie "Szansa".
Mam nadzieję, że spodoba wam się.
Nabrałam dużego dystansu do pisania.
Niech zaleje mnie lawina krytyki (oby nie tylko).
Podszkolę swój warsztat :)
PS. Nadal go szkolę. Więc to wszystko zależy też od was. Chcielibyście zobaczyć "Szansę" z wątkiem fantasy?
Kiedy zobaczyłam wyraz twarzy Feliksa moje ciało przeszedł zimny dreszcz. Nienawidzę takich sytuacji, a oni dają mi kolejny powód do podnoszenia ciśnienia w dzisiejszym dniu. Czy ta farsa się kiedyś skończy?
- Miło, że nas uraczyłaś swoją obecnością. Była miłość chciała z tobą porozmawiać w sprawie ślubu. - syknął groźnym tonem w moja stronę Feliks.
- Możesz przestać na nią naskakiwać? - ryknął blondyn w mojej obronie.
Szybko zatrzasnęłam drzwi i odrzuciłam torbę na bok, po czym zaczęłam rozmasowywać moje skronie. Popatrzyłam w ich stronę i obdarzyłam morderczym spojrzeniem.
- Nie będziemy tak rozmawiać. - Wyprostowałam się, a potem wzięłam głęboki wdech. - Feliksie chciałabym abyś zagotował wodę na herbatę, mają odwiedzić nas goście. Ciebie Igorze proszę o opuszczenie tego mieszkania.
Widok mojego lubego na Igora był bezcenny. Jak zdobywca trofeum z wielkim uśmiechem pomaszerował do kuchni nucąc coś pod nosem.
Wiedziałam,że spodobało mu się to jak potraktowałam mojego przyjaciela, ale zależało mi tylko na tym, aby uspokoić ich obydwoje i zmusić Feliksa do zostawienia nas samych.
- Spotkajmy się jutro w kawiarni na rogu około siedemnastej, a teraz wyjdź - szepnęłam do Igora zatrzaskując za, nim drzwi.
Przed wykonaniem czynności zobaczyłam tylko równie wielki uśmiech i kiwnięcie głową w geście zrozumienia mojego polecenia.
Boże, zachowują się, jak rozpieszczeni gówniarze.
Pośpiesznie zdjęłam płaszcz i udałam się do kuchni, gdzie Feliks stał oparty o blat z rozgniewaną miną. Myślałam, że mu przeszło?
Nie. To byłoby za proste w naszej relacji.
- Możesz mi łaskawie powiedzieć, po co tutaj przyszedł?- zapytał z założonymi rękami na piersiach. Wyglądał przy tym cholernie seksownie i jednocześnie komicznie.
- Myślałam, że ty odpowiesz mi na to pytanie. Nie było mnie cały dzień. - syknęłam i powoli zaczęłam rozstawiać zastawę na dzisiejszą kolacje dla Elizy i Karola.
- Hm właściwie, to, gdzie byłaś? Ostatnio nie ma z tobą jakiegokolwiek kontaktu partnerskiego - powiedział i podszedł do mnie zaciskając dłonie w pięści. Nie umknęło, to mojej uwadze. Był zły i to bardzo, a atmosfera z kolejnymi dniami robiła się coraz gęstsza.
- Kontaktu partnerskiego? Bawisz się w psychologa? - syknęłam tucząc się sztućcami.
- Nie rób sobie ze mnie jaj. Gdzie byłaś? - podszedł jeszcze bliżej i złapał za ramię obracając mnie w jego stronę.
- Na spotkaniu. - wiedziałam, że prowokuje, ale w tamtym momencie jakby chciałam zrobić mu na złość.
- Tak? Ciekawe. - Jego usta zacisnęły się w linie, a dłonią przeczesał swoje włosy. - I?
- Nie podejrzewałam Cię o zmysł detektywistyczny. Teraz robisz mi przesłuchanie? No nieźle. - zagryzłam wargę i popatrzyłam w jego oczy z niechęcią zakładając ręce na piersi.
- Nie lubię dzielić się tym co moje - warknął.
- Nie lubię kontroli Feliksie. Byłam na spotkaniu, jeżeli, to nie wystarcza Ci na potwierdzenie mojej wierności, bo masz jakieś obawy, to możesz stąd wyjść.
- Chcesz tego? - zapytał lekko rozbawiony i zaskoczony.
- Przecież w tym jesteś najlepszy. Nie byłaby, to żadna nowość. Pamiętasz? Przywykłam do twoich zmiennych nastrojów i rozstań w najgorszych możliwych momentach.
- To cios poniżej pasa Nela - ton był ostrzejszy niż zwykle.
- Taki miał być. - odwróciłam się i kiedy chciałam odejść przed najgorszym on znowu obrócił mnie w swoją stronę i uwięził ramionami w niedźwiedzim uścisku, a na usta złożył ognisty, porywczy pocałunek. Był cholernie napalony. Moja kobiecość odczuwała jego wielkość, kiedy przylgnął do mnie cały ciałem. Dłonie powędrowały do jego włosów, którymi teraz bawiłam się, a językiem wirowałam w jego podniebieniu. Boże, tak dobrze smakujesz do jasnej cholery - syczała moja głowa. Czułam słodki smak porannej kawy i tytoniu. Kojarzony zawsze tylko z jego osobą. Jego palce zacisnęły się na moich biodrach i z lekką siłą docisnęły do ściany tak abym mogła do niej przylgnąć. Głęboki oddech i przerwa w rozkosznym złączeniu ust, jego ręce przesuwają się teraz do koszuli odpinając z osobna każdy guzik tak powolnymi i mozolnymi ruchami. Chcę wzbudzić we mnie złość i niemożność doczekania się na jego ciało tuż obok mojego.
Przyglądam się całemu procesowi. Jego usta w końcu uwalniają moje piersi odziane w koronkowy stanik. Całuje skórę po czym językiem kreśli kółka jednocześnie ugniatając je. Po chwili, jednak patrzy mi prosto w oczy. Podzielność uwagi w tym przypadku jest jego cholerną zaletą. Oblizuję dolną wargę i czuje chłód na moim biuście. Delikatnie, dmucha na moje piersi wciąż mi się przyglądając. Dobry jest skubaniec - myślę i wydaję z siebie dźwięk zachwytu, cichutki jęk.
Jego postać po kilku sekundach oddala się nieznacznie. Staje i przygląda mi się ilustrując każdy szczegół mojego "poturbowanego" od emocji ciała.
- Coś się stało? - moje dłonie zaciskają się w pięści i bezwiednie kołyszą się obok ud. Patrze na niego zdezorientowana. Głośno przełykam ślinę i ciężko oddycham.
Jest podniecony, to widać, ale w oczach dostrzegam coś więcej. Jakby nutka złości? Wygląda jak półbóg z swoimi kruczoczarnymi włosami i zamglonymi oczami oraz wysportowaną sylwetką. Ilustruje go od stóp do głów. Klatka piersiowa unosi się coraz szybciej.
- Czy musisz... - zagryza dolną wargę i ucieka wzrokiem patrząc na podłogę. Czuję się niezręcznie. Krzywdzę go? Zrobiłam coś nie tak?
To ostatnie pytanie, jednak nie odbija się tylko w myślach,a wychodzi na powierzchnie.
- Ty? Popatrz na siebie. - Uśmiecha się ironicznie i znów widzę jak denerwuje się.
Pięknie. Rozczochrana, pół przytomna w całym tym zgiełku wydarzeń, napęczniała jak beczka od podniecenia muszę odbywać rozmowę z Feliksem i dodatkowo być przez niego karcona za pytania, które wydają się być dla mnie na miejscu. Wiedziałam, że nie jestem ideałem, ale takiego upokorzenia nigdy w życiu nie spodziewałam się z jego strony.
Szybkim ruchem z łzami w oczach patrzę na swoją koszule i usilnie zaczynam zapinać jej guziki. Feliks, jednak szybko podbiega do mnie, unieruchamia moje dłonie swoimi obok mojej głowy po obydwóch stronach tak, że jestem uwięziona i znów przylega do mnie całym sobą.
Kurwa ja już nic nie rozumiem - dudni we mnie echo sumienia.
Nasze twarze dzielą milimetry, a wzrok utkwiony jest w naszych osobach naprzemiennie.
- Czego chcesz? - szepczę z łzami w oczach nie wiedząc jakiej odpowiedzi oczekuje.
Jego głowa powoli unieruchamia się tak, że czuje oddech obok mojego ucha.
- Boję się, że nie wystarczam Ci na dłuższą metę. Jednak nie zdajesz sobie sprawy jak bardzo żałuje tego, że zostawiłem Cię zamiast pieprzyć dwadzieścia cztery na godzinę. Nie można się tobą nasycić... działasz trochę jak heroina.
- Nie wierzę – szepczę, a echo mieszkania odbija dźwięk mojego głosu. Powtórnie słyszę szept Feliksa.
- Widziałaś się? Taką bez makijażu, spragnioną, z tymi nadmuchanymi ustami od pocałunków? Widziałaś swoje oczy i ciało?
Smakujesz mi najlepiej jak tylko potrafisz, a ja nie będę się dzielił tym z palantem, który nie rozumie, że jesteś moja.
Zrozumiałaś?
- Nie jestem warta zachodu - teraz i ja szepczę.
- Przysięgam Ci, że za te słowa nie będziesz mogła wygodnie usiąść przez następny miesiąc.
- Dobry w gębie - syknęłam z ironią. Jego oczy znów pojawiły się na wprost moich, a wargi uderzyły w moje z taką siłą jakiej nigdy w, nim nie czułam, dłonie szalały po całym ciele. Uda, brzuch, biust, szyja, włosy. Zabierał z każdym dotykiem
dodatkowe części dla samego siebie. Moje ręce powędrowały do paska jego spodni. Pragnęłam, aby zrobił, to dzisiaj najszybciej jak potrafi.
Temperament Feliksa, bowiem odznaczał się w łóżku pewnymi charakterystycznymi szczegółami.
W życiu był spokojny, ułożony, ale łóżko? To już inna historia. Całkowicie odrębna część jego charakteru. Wyładowywał się oczywiście nie w sposób brutalny, ale drapieżny. Pochłaniał ciało, z którym się kochał (tak przynajmniej było ze mną trzeba zaznaczyć) i zabawiał się, nim na wszelkie sposoby, prowokując mnie do błagania o więcej.
Po parunastu sekundach dręczenia się z paskiem w momencie odpinania go usłyszałam dźwięk dzwonka. Oboje popatrzyliśmy stronę drzwi, a potem na siebie. Feliks uśmiechnął się złośliwie i zaczął ponownie oblepiać moje ciało swoimi dłońmi, a wiedziałam, że moi przyjaciele nie będą czekać w nieskończoność. Niesprawiedliwość boża! Ostatnio przydarza mi się to coraz częściej. Ten sam cholerny pech.
- Feliks! - szepnęłam nie mogąc powstrzymać go od dalszej zabawy moim ciałem, na co reagowało ono bardzo pozytywnie rzecz jasna. - To Eliza i Karol!
- Może listonosz - trzymając mnie za pośladki i ugniatając je wychrypiał swoim cichym tonem w moje ucho i zaczął całować każdy kawałek szyi.
- Karol jest listonoszem! - zaśmiałam się i jęknęłam, gdy ugryzł płatek mojego ucha. - Przestań! - odepchnęłam go lekko i skarciłam palcem wskazującym jak pieska, potem wskazałam mu kuchnie, aby mógł ochłonąć i przy okazji zrobić herbatę naszym gościom.
Wieczór mijał dość spokojnie. Feliks mogłabym skromnie powiedzieć spodobał się moim przyjaciołom i, kiedy tylko temat naszej znajomości zaczął się rozwijać, Eliza urządziła mu spore przesłuchanie. Jednak pomimo super zabawy nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że mój konkubent posmutniał i z zaintrygowaniem przyglądał mi się co jakiś czas próbując wgryźć się w moje myśli. Czułam się nieswojo, ale postanowiłam nie pytać go o jego nurtujące zachowanie podczas spotkania.
Po około dwóch godzinach rozmowa zakończyła się, goście zabrali się do wyjścia, a ja odprowadziłam ich, podczas gdy Feliks poszedł pozmywać. Karol zdążył wyjść na klatkę, natomiast Eliza stanęła przy drzwiach, aby mi coś powiedzieć. W ciele zaczęły podskakiwać mi małe dreszcze, bowiem ona jak to szczera osoba zawsze waliła prosto z mostu w sprawach sercowych i była przy tym świetną obserwatorką. To jakby czekać na sąd ostateczny.
Eliza przymknęła lekko uchylone drzwi i szepnęła w moją stronę.
- Nie chciałam mówić przy Feliksie o sprawach oczywistych takich jak Igor, ale muszę zapytać.
- Proszę. - Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową w jej stronę.
- Jesteś pewna? Wiesz..., czy chcesz być z Feliksem? Igor bardzo pożarł się z tą pustą lalką o Ciebie i sądzę, że to nie z przyczyn przyjacielskich pomiędzy wami.
- Co masz na myśli? - lekko zaintrygowana założyłam swoje ręce na piersi i popatrzyłam na nią zdekoncentrowanym wzrokiem.
- Wiesz dobrze, że martwię się o Ciebie, ale wydaje mi się, że ty i Feliks... nie do końca razem "działacie" jako para. - Przy nacisku na słowo "działacie" lekko prychnęła i włożyła ręce do kieszeni. - A ty i Igor. Wydaję mi się, że to sprawa nie zakończona. Poza tym co zamierzasz zrobić z Feliksem po tym krótkim terminie bycia razem? Narzeczeństwo, małżeństwo? Nie jesteś chyba na, to przygotowana, a boję się, że Feliks ma co do Ciebie poważne plany. Obserwując go dzisiaj mogłam co nie co zauważyć.
- Twierdzisz, że muszę z nim porozmawiać? - szepnęłam i z lekkim żalem w głosie spuściłam głowę na dół.
- Twierdzę, że on chce żebyś była tylko dla niego, ale nie jest pewien Twoich uczuć. Igor na pewno dokucza mu w myślach.
- A, komu nie. - Lekko dodałam i podniosłam głowę jednocześnie zagryzając wargę. - Dobra, masz racje.
- Po prostu porozmawiaj z nim na spokojnie. - Jej serdeczny uśmiech znów mnie roztopił. Po kilku sekundach przytuliła mnie i puszczając oczko zniknęła za futryną drzwi zamykając je.
Kiedy weszłam do salonu oparty o ścianę Feliks spoglądał na mnie i uśmiechnął się.
- Niezłą masz kontrolę - wskazał palcem na drzwi i wyciągnął po chwili swoją dłoń abym mogła złapać ją i przylgnąć do jego męskiego torsu. Przytulił mnie i pocałował w głowę. Mój podbródek oparł się o jego klatkę piersiową, a ja w końcu mogłam przefiltrować jego wzrok. Był tak cholernie podniecający. Dwudniowy zarost dodawał mu uroku, a te cholerne błyszczące w świetle lamp oczy były jak otchłań, w którą pomimo strachu chciałam wskoczyć.
- Co się tak gapisz? - popatrzył na mnie i uśmiechnął się.
- Obserwuję - syknęłam i oblizałam górną wargę z premedytacją.
Wziął głęboki oddech i złożył na moich ustach niesamowity mocny pocałunek. Pełen pożądania, siły i zdecydowania. Języki tańczyły w jednym rytmie i poczułam jak cholernie dobrze mi w jego wnętrzu w każdym aspekcie tego słowa. Bo taki właśnie był Feliks. Wiedział czego chce. Mnie. Lecz, czy ja wiedziałam kogo pragnę? Wiem w co się pakuje? Odsunął się i znów powróciłam do oglądania jego idealnych rysów twarzy.
- To bardzo denerwujące - syknął z rozbawieniem w głosie.
- Zawstydzam Cię? - udałam wzrok pełen oburzenia i również prychnęłam.
- Ależ skąd, ale jak wiesz mam dość pełnej infiltracji mojej osoby jak na jeden wieczór.
- Eliza? - zapytałam z lekką troską.
- Taa. - musnął ustami mój nos i wypuścił z objęć, a kiedy, to zrobił poczułam pustkę i dużą przestrzeń w moim ciele. Jakby obojętności, coś na podobieństwo straty.
Obrócił się i usiadł na kanapie masując skronie. Usiadłam naprzeciw niego. Czemu? Dlaczego nie na kolanach próbując wkraść się z powrotem w jego uścisk i pocałunki? Kompletnie nie wiedziałam czemu. Uniósł swój wzrok na mojej wysokości i w zadumie zapatrzył się pocierając wierzchem palca o brodę. Niczym myśliciel.
- Jak zamierzamy, to rozwiązać?
- Nie wiem - chrząknęłam i wstałam zakładając kosmyki włosów za ucho. - Nie mam obmyślonego planu.
- Ja też, ale wiem, że jesteś moja i chcę być z tobą. Jednocześnie pogrąża mnie fakt, że ty... nie wiesz czego chcesz – syknął. - Kogo chcesz - dodał jeszcze zimniej już bardziej opanowany.
- Nie rozumiem.
- Za parę dni ślub. Chcę abyś w spokoju zastanowiła się nad tym czego chcesz - dodał i zatarł dłonie na koniec uśmiechając się. - No, to..., komu w drogę temu czas. - Po tych słowach pomaszerował w stronę pokoju, a ja nadal skamieniała stałam wryta w tym samym miejscu. Nie wierzę. Kolejny raz mnie zostawia i dodatkowo jest przy tym tak pozytywnie zakręcony? W płucach zabrakło mi powietrza, szybkimi krokami skierowałam się na balkon. Nerwy puściły dopiero przy dziesiątym głębszym wdechu. Kurwa - syknęłam w myślach. Co ja wyprawiam? Zamiast zatrzymywać Feliksa, stoję tutaj i próbuje opanować sytuacje tylko platonicznie.
Po paru minutach usłyszałam lekki hałas i zauważyłam, że stoi za moimi plecami opierając się o ramę drzwi balkonowych.
Szybkimi ruchami z małej szafki, która stała na balkonie zwinęłam papierosa i zapalniczkę. Parę zaciągnięć i chłód, który poczułam nie tylko na zewnątrz siebie.
- Miałaś rzucić - syknął. - Starasz się uspokoić? W taki sposób? Dobrze wiesz, że to dobre i jedyne rozwiązanie. Jeden telefon i jestem z powrotem.
- O wiele, jeżeli go wykonam. - Odwróciłam się w jego stronę z obojętnym wzrokiem biorąc kolejny łyk tytoniu do ust.
Zabolało. Zobaczyłam jak jego twarz pochmurnieje, a usta zaciska w cienką linie.
- No tak. W sumie, na co mogłem liczyć.
- To nie przez fakt, że wybiorę jego - syknęłam zaciskając dłoń o moją talie. Dodatkowo ten ból w ciele. Jakby wszystko we mnie naprężało się. - To przez fakt, że w ogóle każesz mi wybierać Feliks. Nie masz do mnie zaufania, plus chcesz odejść, bo tak Ci wygodniej. Jesteś taki pewien swojego, ale ty też nie przemyślałeś wszystkiego i próbujesz wszystko wymazać. No, bo szczerze? Na co my kurwa w ogóle byliśmy gotowi? Na wielką miłość z happy endem? To nie bajka.
- Masz rację - szepnął. - Ale zakończenie wybierasz ty. - dodał i zniknął we wnętrzu mieszkania. Po chwili usłyszałam tylko trzask drzwi wyjściowych, a moje ciało rozsypało się na kawałki. Kucnęłam na zimnej powierzchni balkonu i najzwyczajniej w świecie zaczęłam ryczeć. Musiałam wypłakać każde złamane słowo oraz przywrócić swoją równowagę do porządku na czas spotkania z Igorem. To musi się wreszcie skończyć.
Rano nie miałam siły nawet oddychać. Otoczona stertą chusteczek będących jedynym obserwatorem moich wczorajszych jęków, wstałam i skierowałam swoje kroki do łazienki. No pięknie. Moja twarz wyglądała jakby przeszło po niej tornado wydarzeń. I w sumie jeden powód tłumaczył wiele. Feliks. Na sam wydźwięk tych słów moje serce zdychało w męczarniach.
Zdejmując gruby materiał swetra z mojego ciała pośpiesznie wskoczyłam pod zimny prysznic. Ukojenie, to mało powiedziane. Trochę życia zaczęło przywracać. Kiedy skończyłam poranną toaletę postanowiłam dodatkowo zasilić swoje akumulatory lekką dawką kofeiny. Kuchnia. Przechodząc przez salon na chwilę przystanęłam obserwując miejsce wczorajszej akcji seksualnej z moim niedoszłym "facetem". Zamknęłam oczy i zacisnęłam pięści kierując się dalej. Przestań się zabijać - krzyczała moja głowa. Poranna kawa, gazeta i piękna pogoda zwiastowała w sobie coś innego. Dwa dni z rzędu szalała burza, a tu nagle wszystko wróciło do normy, a ulewy ustały. Trochę rozśmieszył mnie fakt, że przypominało to widmo ostatnich tygodni. Ciągła walka, kłótnie, żal, rozstanie i spokój. Pan Bóg widocznie daje mi znaki.
Do godziny czternastej zajmowałam się, byle jakimi błahymi sprawami. Pracowałam nad plikiem dokumentacji na moje studia, potem porozmawiałam przez telefon z ojcem, który stanowczo nalegał abym go odwiedziła, bo jak to określił "mój stan jest mocno niestabilny emocjonalnie". Dobrze dobrane słowa, tatuśku - pomyślałam podczas konwersacji. Jednak nie chciałam zamartwiać go sobą. To nie był odpowiedni moment na tego typu rozmowy rodzinne w relacji ojciec-córka.
Kiedy wybiła godzina przed spotkaniem postanowiłam się wyszykować. Lekka biała koronkowa sukienka, jeansowa kurtka, beżowe balerinki i torebka w tym samym kolorze. Włosy upięłam w kucyk, a mój makijaż opierał się wyłącznie na wytuszowaniu rzęs i podkreśleniu ust brzoskwiniową szminką. Delikatne perfumy. Nie miałam zamiaru prowokować bynajmniej nie Igora. Wiem, że powinnam się postarać, ale co poradzę, że było mi obojętne co ma mi do powiedzenia. Szłam na, to spotkanie tylko ze względu na prośbę Feliksa o wyprostowanie tej całej sytuacji.
Kilkanaście kroków i byłam we wnętrzu kawiarenki. Przy jednym ze stolików siedział Igor. Złote włosy wystylizowane, tak jak zawsze, dopasowane jeansy i biała koszula. Wyglądał jak demon seksu. Tylko, że w tamtym momencie posłałabym tego diabła tam skąd przylazł, do piekła. Usiadłam na przeciw niego i obojętnym wzrokiem popatrzyłam w jego stronę.
- Humor nie dopisuje? - uśmiechnął się, ale można było zauważyć tą nutkę ironii.
- Ależ skąd - rzuciłam pośpiesznie - Po prostu ciekawa jestem po jaką cholerę starasz się zniszczyć moje prywatne życie.
- Staram się je naprawić.
- Wtargnięcie do mojego mieszkania, kłócenie się z moim narzeczonym - sama nie wiem o czym ja do cholery mówiłam. - Oraz zaciągnięcie mnie tutaj, to jest element twojej misji zbawczej dla mojej osoby. Powiedz mi tylko z czego?
- Z kłamstw. Dotarło do mnie - chrząknął i spuścił wzrok, po czym znów popatrzył w moje oczy. O cholera. To ten wzrok. Ten dobrze znany mi wzrok szczerości, który mówił o jego czystych i prawdziwych intencjach. Igor w takich momentach nie kłamał i to przerażało najbardziej. - Kocham Cię.
- Słucham - pochyliłam się z wzgardzoną miną i potrząsałam głową w geście nie dowierzania. - Brałeś coś? Może jakaś trawka albo obiad Ci zaszkodził?
- Mówię realistycznie. Kurwa, to dla mnie też nie zrozumiałe. Ale jak się tylko pojawiłeś, to znów się zaczęło. Naprawdę, to... sam nie wiem, co czuję i chciałem się przekonać.
- Co się zaczęło? Jakie przekonać? - syknęłam z pytającym wzrokiem.
- W liceum..., wtedy po twojej zmianie. - Zmierzył mnie wzorkiem od doły do góry, a ja znów poczułam się niezręcznie. - Cholernie żałowałem, że nie jesteś moja. Zmieniłaś się, a ja myślałem, że nie mam już u Ciebie żadnych szans, bo to spieprzyłem... doszczętnie wtedy, kiedy wykorzystałem Cię do zaspokojenia moich chorych pomysłów. Pojawiła się Olga, zauroczyłem się i stwierdziłem, że to pewnie stan przejściowy..., to uczucie do Ciebie. Pomyślałem, że przejdzie mi i Olga w końcu została moją narzeczoną. Czas się strasznie wydłużył. Tygodnie, miesiące i lata. I tak zostało. Po pierwszym razie..., po prostu poszło.
- Ja myślałam,że to... był niewypał. Twoje reakcje na moją osobę... - szepnęłam z żalem w głosie.
- A jak miałem się zachować? Albo mogłem Cię unikać i traktować na "zimno" albo być przy tobie i ogłupieć do końca w tym popieprzonym zauroczeniu. Zobaczyłem jak znikasz na studia zagraniczne..., twierdziłem, że będzie mi łatwiej. A tu zamiast czar prysnąć, kiedy wróciłaś, okazało się, że obecność twoja i tego palanta... wzbudza we mnie jeszcze większe ataki.
- Świetnie - dodałam i wyprostowałam się na krześle biorąc głęboki oddech po nie małym szoku. - Rozumiem, ale do czego chciałeś mnie przekonać? Do tego abym zerwała z, nim i była twoją kochanką? Żebym nagle usługiwała Ci po tym wszystkim i padała do stóp?
- Nie. Chcę abyś... poszła ze mną do łóżka. Jeszcze raz - powiedział patrząc mi prosto w oczy i zagryzł dolną wargę. Moja głowa zaczęła huczeć od nadmiaru emocji. Nie ma mowy! - krytykowałam samą siebie w głowie.
- Że co? Ale w jakim celu? - znów posłałam mu zdziwione spojrzenie.
- To będzie test. Czy... czujemy jeszcze coś do siebie nawzajem.
Kiedy wypowiedział ostatnie słowa poczułam jak całe moje ciało zamienia się w watę. Szum, mętlik i jego wzrok. Kurwa, on mówi poważnie? Nie mogę dopuścić do siebie tej informacji. Boję się jednak, że, to będzie znów kolejne "jedyne" wyjście z sytuacji.
Jak Ci się podobało?