Tylko moja (III)
14 stycznia 2014
Tylko moja
9 min
IV część pójdzie w inne ślady. Będzie już troszkę zwięźlej, ale i równie sympatycznie i mniej miło w niektórych momentach.
Zapraszam! :)
Stałyśmy na polu pociągając co chwila kolejne wdechy nikotyny. Cisza trwała niespełna około 10 minut. Czułam się trochę niezręcznie, ale co mogłam poradzić na fakt, że sytuacja sprzed parunastu minut była definitywnie mniej skromna niż przypuszczałam. Eliza jednak odkąd pamiętam lubiła mnie i Igora i czułam, że po cichu na początku w liceum trzymała za nas kciuki. Niestety jej uścisk nie wytrzymał długo, bo jak wiecie skończyło się zanim się zaczęło. Kiedy właśnie brałyśmy ostatnie "buchy" papierosów weszła na dość drażniący mnie temat. Wiedziałam jak skończy się rozmowa, ale wieczór? Nie miałam bladego pojęcia, że da on popalić mojemu rozsądkowi i sercu.
- Wiesz Nela, słuchaj Olga nie zna Cię za długo, ale wie, że dla Igora ten ślub będzie wyjątkowy, a poprosiła mnie żebym tą rozmowę ja załatwiła, bo ona nie wie jak to zrobić. Igor powinien być w towarzystwie przyjaciół, a jako że Olga chce zrobić dla niego prezent to postanowiła, że musisz zostać jej druhną.
- Słucham? - zapytałam, delikatnie krztusząc się nikotyną w płucach.
- No tak, musisz się zgodzić. Zrób to dla Igora.
- Tym bardziej muszę to przemyśleć. Nie obraź się, ale chyba odmówię. Po prostu... - nie wiedziałam co powiedzieć i palnęłam kolejne kłamstwo - Feliks przyjeżdża do mnie w przyszłym tygodniu. Wiesz chce z nim spędzić trochę czasu i nie będę go miała dla niej.
Egoistka ze mnie, ale obiecałam mu. Plus teraz ja troszkę chcę pobyć szczęśliwa.
- Rozumiem - uśmiechnęła się i potarła dłonią o moje ramie w geście przyjaźni - Ale przedstawisz go nam? Prawda?
- Jak tylko się zgodzi. Nie lubi się mną dzielić - łgałam znów jak najęta.
- Oj ale my Cie nie zabierzemy, a Igorowi utrzesz nosa. Wiesz jakie on ma cholernie samolubne podejście w każdej sprawie. - i zaśmiałyśmy się obie. Czyli nie tylko ja to zauważyłam? Kolejny punkt dla mnie.
- No dobrze. Postaram się. - uśmiechnęłam się krzywo i odwróciłam wzrok, potem zaciągnęłam się ostatni raz, wyrzuciłam filter a następnie pokazałam na drzwi. Eliza również skończyła, ale nie poszłyśmy do środka. Miała inny pomysł. Zupełnie dziwaczny i jak dla mnie... nieco niekomfortowy.
- Musimy się zbierać, może podwiozę Ciebie i Igora? Mieszkacie w tym samym bloku, więc nie będzie problemu, a ty zaprowadzisz go grzecznie do domu? Niezła szwęda z niego, jak się nawali - powiedziała i mrugnęła do mnie.
- No dobra - szepnęłam, - przyprowadź ich i zbieramy się.
Eliza poszła po Karola i Igora. Pierwszy z nich podszedł do mnie i kiedy już miałam się od niego odsunąć bo wiem z doświadczenia jaki mój kumpel jest po większej dawce alkoholu zobaczyłam niebezpieczny błysk w oku Igora.
Cholerny pies ogrodnika! Czy on musi mieć szczęście na wyłączność? Czy może coś ominęłam i mam pas cnoty, który własnoręcznie mi założył i będzie go pilnował jak smok przez następne lata do mojej śmierci? Ta bajka coraz bardziej nie podobała mi się ze względu na jej zakończenie, które jak dobrze wiemy w moim i jego przypadku musi być tragiczne. No chyba, że mnie zje. Wtedy będę miała spokój na wieczność, a on nie będzie już nigdy więcej musiał mnie widzieć.
Karol podał mi swoją dłoń, a ja chwyciłam ją również z powodu utrzymania i jego i swojej równowagi. Było naprawdę ślisko. Jako, że Eliza szła z tyłu, a wraz z nią Igor mogli bacznie obserwować jak ja i Karol tańczymy na lodzie, śmiejemy się jak para gówniarzy i co chwila szepczemy coś na ucho. Pan Narzeczony jak zwykle chrząknął dając nam znak abyśmy przestali. Jednak ja nie miałam zamiaru.
Doszliśmy pod auto po jakiś 10 minutach. Karol otworzył mi drzwi z tyłu i kiedy już miał zająć miejsce obok mnie jego rękę pochwycił Igor, wycofał go i popchnął delikatnie w stronę przednich drzwi od strony pasażera. O co mu chodzi?! Bawi się w przyzwoitkę?
Igor usiadł obok mnie na bezpieczny dystans, a ja przesunęłam się jeszcze dalej nic nie mówiąc w drugi róg siedzenia. Boże jaką ja miałam ochotę go wtedy ubić na kwaśne jabłko. Kiedy jednak zastanowiłam się w myślach to mogłoby mu się pewnie spodobać zważając na fakt iż Olga najprawdopodobniej nauczyła go paru komend łóżkowych. Urok blondynek z pejczem.
Kiedy wysiedliśmy za samochodu, złapałam Igora pod ramię i zaprowadziłam do klatki. Identyfikatorem otworzyłam drzwi i weszłam zaraz po nim do środka kierując się od razu w stronę schodów. Myślicie, że poszło tak gładko? Igor nie miał zamiaru się mnie słuchać. Natura wojownika - pomyślałam. Kiedy stanął przy ścianie, oparł się o nią i wyciągnął swojego epapierosa biorąc parę większych wdechów.
Ja jak durna siostrzyczka czekająca na to aby jej mały braciszek się uspokoił stałam z założonymi rękami na piersiach z miną zrzędliwej starej baby w połowie schodów na pierwsze piętro i obserwowałam go z nienawiścią w oczach.
On popatrzył się znacząco na mnie po czym odwrócił wzrok i zamknął oczy wypowiadając ledwo parę słów.
- Jesteś strasznie skomplikowana.
- Ja? - zapytała prawie rechocząc z śmiechu. - Szkoda chłopcze, że nie widziałeś dzisiaj siebie. Niezły popis. Masz jakieś problemy związane z moją przyjaźnią i Karola?
Oh po co ja się odzywam? Ojciec paręnaście razy w życiu tłumaczył mi "Nigdy nie rozmawiaj z nietrzeźwym mężczyzną. Powie Ci prawdę, która Cię zaboli, albo kłamstwo, które zgniecie Cię jeszcze gorzej niż prawda. Takie rozmowy są nie na miejscu". I ma całkowitą racje, no ale w tym przypadku nie mogło obyć się bez kontynuacji.
- Wiesz Nela zawszę zastanawiałem się czy dałaś tylko mi czy może paru innym naszym kumplom z klatki? W końcu trzeba zdobywać doświadczenie a u Ciebie... hmm ciągły postęp w tych sprawach. Flirt i inne.
O mało co nie spadłam ze schodów. Ten bezczelny drań chce mnie pouczać o przyzwoitości a ostanie 4 lata zaliczał panienki jak łatwe kolokwia na studiach. Ma tupet.
Po sekundach złości przyszło opanowanie. Nie miałam zamiaru rozmawiać z pijanym praktycznie żonatym mężczyzną, który zamierza wyciągać brudy z przeszłości.
- Możliwe - powiedziałam oschle z lekkim żalem - Ale to już nie jest twoja sprawa.
Odwróciłam się na pięcie i zaraz usłyszałam lekkie prawie wymajaczone w moją stronę słowa "Zaczekaj". Igor poszedł przodem a ja asekurowałam go w drodze na 3 piętro aż do samych drzwi. Wzięłam z kurtki jego kluczę i szybko otworzyłam drzwi. Wepchnęłam go do środka i weszłam za nim. Musiałam się upewnić, że ma aspirynę i wodę gazowaną. Nie chcę żeby Olga obwiniała mnie o pijanego narzeczonego tuż nad ranem.
W mieszkaniu zabrakło odtrutki na kaca więc wyciągnęłam ją z swojej torebki i położyłam na stoliku obok kanapy, na której już dość głośno kompletnie ubrany tak jak wszedł spał Igor.
Popatrzyłam tylko na niego z wyrzutem i smutkiem. Może też troską? Wydawał mi się cholernie pogubiony. Niestety zorientowałam się, że to już nie jest moja sprawa. Nigdy nie była.
I kiedy cichaczem miałam wyjść z mieszkania usłyszałam jak Igor krzyczy przez sen... moje imię. Moja podświadomość rozbiła się na kawałki. Musiałam się tym prędzej stamtąd ulotnić.
Po dwóch godzinach, piętro wyżej w moim mieszkaniu już wykąpana i wysmarowana balsamem oraz odprężona pierwszy raz w ciągu tego cholernego dnia położyłam się do łóżka.
Sen przyszedł szybko.
Widziałam siebie będącą jeszcze w Anglii w moim małym mieszkanku i pierwszy raz z Feliksem. Był taki władczy. Pamiętam, że odmówiłam mu wejścia, a o drugiej w nocy zostałam totalnie obezwładniona przez jego pocałunki. Wdarł się przez okno kiedy jeszcze leżałam na kanapie oglądając jakąś polską komedie zgraną przez Bartka na płytę DVD.
Kiedy zapytałam co do jasnej cholery robi w moim mieszkaniu o tej porze, zamknął mnie pocałunkiem. Wsunął swój giętki język i dotykał nim mojego podniebienia w taki sposób, że kompletnie straciłam możliwość oddychania na parę sekund. Zwinnie podwinął mi sukienkę i wsadził swoją sprawną dłoń w moją już wilgotną kobiecość. Manewr jego palców doprowadził moje ciało do drgawek, a ja swoimi dłońmi zaczęłam szybko odpinać pasek spodni aby uwolnić i jego pożądanie na wierzch.
Popchnął mnie na ścianę i roztargał górę mojej sukienki na strzępy łapiąc następnie obydwie moje piersi w dłonie i łapczywie ssał ich sutki do czerwoności. Ja zdjęłam jego koszulkę przez głowę w przeciwieństwie do niego aby jej nie uszkodzić i masowałam jego męskość w moich dłoniach. Był olbrzymi. Jego twarz znów przybliżyła się do mojej a dłonie powędrowały tym razem na pośladki. Ściskał je z taką mocą, że odczuwałam cholernie przyjemny ból. Boże, to było cudowne. Usta przenikały się wzajemnie, gryząc, ssąc wargi na przemian.
Po dwóch minutach wskoczyłam na niego i oplotłam nogami nadal nie ustając w pocałunkach i dociskałam jego kark moją dłonią by odczuć coraz to większy żar podniecenia.
Kiedy przytrzymywał mnie i przeniósł do kuchni, sprzątnął z blatu wszystkie przedmioty i posadził mnie na nim. Uwolniłam z bokserek jego penisa, a on nabił się nim bez zastanowienia w moją wilgoć u samego dołu.
Przenikliwy jęk, szybkie poruszanie biodrami, wszystko złączyło się w jedność. On nie był dłużny. Jego chrapliwy oddech mówił jak dobrze czuje się w moim wnętrzu. Poruszał się teraz gwałtowniej, drapieżniej, dłońmi dociskając moją pupę abym i ja mogła poczuć tą radość z większą dawką emocji. Pocałunki ustały, patrzyliśmy się na siebie wykonując taniec ciał i w jego oczach widziałam taką niepohamowaną energię. Uśmiechał się kradnąc całą moją uwagę na jego twarz. Był taki gorący i rozpalony. Kilkanaście ostatnich mocniejszych pchnięć, mój jęk zagłuszony jego ostatnim kiedykolwiek mokrym i zdecydowanym pocałunkiem, a następnie meta.
Konkretny orgazm. Drgający, poruszający każdą komórkę naszych ciał.
Mistrzostwo, a potem cisza i jego głowa wtulona w moją szyje i kilka jeszcze wspólnych sekund w sobie nawzajem i delikatne ukąszenie jego szyi przez moje usta.
Ranek tamtego dnia był okropny. Obudziłam się sama na kanapie, na której później zmęczeni oboje regenerowaliśmy się.
Jego sylwetka siedzącego obok stołu w kuchni, ubranego, gotowego do wyjścia jakby czekającego tylko na mnie aby... zabić we mnie jakiekolwiek nadzieje.
- Idziesz już? - zapytałam z lekkim szokiem i obojętnością. Nie wiedziałam co czułam na prawdę.
- To był tylko... moment słabości. - szepnął jakby nie dowierzając temu co sam mówił.
- Rozumiem... - powiedziałam i otuliłam się swoimi rękami.
- Nie, nie, nie! Ty nic nie rozumiesz Nela. To był TYLKO ROMANS! - praktycznie wykrzyczał w moją stronę.
Cisza. Mały zastój moich myśli, powolny krok do drzwi, które otworzyłam i przy których momentalnie się pojawił.
- Myślę, że wystarczy nam już... wszystkiego - dodałam, a on wyszedł nic nie mówiąc.
Zatrzasnęłam drzwi. Drzwi do mojego serca, domu, myśli i obiecałam sobie, że nigdy więcej ich nie otworzę.
Tak wyglądało nasze ostatnie spotkanie.
Sen znów był realistyczny. Znów? Ten koszmar śni mi się od czterech tygodni. Od momentu rozstania z tym przeklętym brunetem o czarnych oczach, który wyrzucił mnie na bruk swoich przekonań.
Rano obudziłam się cała roztrzęsiona jak zawsze i... mokra. Uczucia i ciało nadal reagowały na każdy dotyk, nawet najmniejszy. Nawet w snach. Nawet teraz.
Walczę, bo tylko to potrafię. Całe życie walczyłam. Dlatego i tą bitwę z wiatrakami dawnych wspomnień o Igorze wygram. Oni będą szczęśliwi, a ja wolna. Już na zawsze.
Jak Ci się podobało?