Tylko moja (I)
12 stycznia 2014
Tylko moja
5 min
Chłód na polu był nie do zniesienia. Szłam ulicą starając się nie poślizgnąć, ale moje stopy odziane w wysoki obcas co rusz odmawiały posłuszeństwa. Chwiejnym krokiem po 10 minutach drogi znalazłam się tuż obok baru, w którym umówiłam się z Igorem. Mój przyjaciel wymyślił sobie wieczór kawalerski w towarzystwie dwóch koleżanek ze studiów w tym jedną z nich byłam ja. Dodatkowo w grudniu. No, ale zawsze taki był.
Znam się z nim od czasów podstawówki i to z nim poznawałam tajniki seksu. Tak dobrze usłyszeliście. Jako para gówniarzy interesujących się tym i owym w aspektach seksualnych byliśmy strasznie dociekliwi i to z nim miałam swój pierwszy raz.
Mała kawalerka na Krakowie, tapczan na środku pokoju, parę świec aby stworzyć romantyczny nastrój, dwie godziny przyjemnej męki i finisz. Tak to właśnie wyglądało. Ale od czasów pierwszej liceum minęło 5 lat.
21-letnia dziewczyna z dobrym bagażem doświadczenia poradziła sobie zaraz po tamtym wyskoku i wróciła do realności. Igor i ja nie pasowaliśmy do siebie. Zwyczajnie byliśmy ciekawi, chcieliśmy to zrobić z kimś komu moglibyśmy ufać i tak to się stało.
Jednak planowany pierwszy raz nie był taki idealny, szczególnie nacisk na słowa "planowany". Nienawidzę takich rzeczy, krępowanie się mojego ciała, presja wywołana tym wszystkim sprawiła, że źle odczuwaliśmy siebie nawzajem przez kolejne dwa lata liceum.
A teraz się żeni. No tak. Chłopak w końcu znalazł miłość, i choć w jego przypadku zawsze kończyło się fiaskiem to tym razem zadurzył się na serio. Olga, bo tak ma na imię jego wybranka, jest córką wojskowego i wszystkie triki dominacji jak mniemam ma opanowane, nie tylko w aspekcie życia oczywiście. Ale to Igorowi co najmniej odpowiadało w niej. Są parą od trzech lat i dogadują się świetnie, jednak nadal nie mogę oprzeć się wrażeniu, że nie jest ona tą jedyną. A może to tylko zazdrość przemawia w moim sercu? Oczywiście nie o Igora, ale o to, że nam się nie udało, że okazałam się gorsza? A powodu do kompleksów nie mam. Jestem wysoką, brunetką o zielonych kocich oczach i krągłych kształtach tam gdzie potrzeba. Nigdy nie narzekałam na swoje ciało, bowiem było wykorzystywane przez mężczyzn różnie i jakoś nie złożono mi żadnej skargi.
No cóż widocznie nie jestem "typem" Igora. I możliwe, że to bardzo dobrze. Byłoby bardzo ciężko. Więc skąd zazdrość? Może chodzi o moje niespełnienia miłosne? O to, że nigdy nie starałam się zakochać i nie czułam w brzuchu motyli?
Nie jestem marzycielką, bardziej realistką z optymistycznym akcentem, jednak nigdy ten optymizm nie dawał na tyle siły by przy kimś wytrwać. I to również różniło mnie od Igora. On był sangwinikiem polegającym na losie i szczęściu, a dla miłości
i swoich przekonań zabiłby. Kompletne przeciwieństwo.
Kiedy na chodniku przygaszałam papierosa obcasem, od progu zobaczyłam postawę Igora, który szedł w moim kierunku. Przystojny jak cholera. Młody mężczyzna o muskularnej budowie, szarych oczach i blond włosach budził podziw nawet we mnie.
Bowiem bardzo zmienił się od czasów szkoły. Wyrósł, wydoroślał i na pewno tak jak ja zdobył wiele doświadczenia jeżeli wiecie o czym mówię.
Nie widzieliśmy się od roku. Ja pochłonięta zajęciami na uczelni, wyjazdem na wymianę w połowie roku ulotniłam się z Polski i pojechałam studiować do Anglii, a na moje miejsce przysłali jakiegoś Brytyjczyka. Wróciłam raptem tydzień temu, a przedwczoraj dostałam e-mail od Olgi i Igora, że zapraszają mnie na wspólny wieczór kawalersko-panieński, raczej zaręczynowy i pomimo niechęci zgodziłam się.
Z ciekawości lub tęsknoty za starymi śmieciami? Nie wiem. Wiem,że nie chciałam omijać ich i dawać im powodów, które wskazywałyby na to, że unikam ich towarzystwa. Jeden wieczór bólu wokoło miziających się ze sobą się par, potem ślub i mam fajrant. Na kawę jakoś nie mam ochoty przychodzić do ich nowego gniazdka. Nie pasuje do schematu przyjaciółki rodziny. Po pierwsze nie odpowiada mi ta opcja, dwa nie mam czasu na takie rzeczy, robię magistra, pomagam ojcu w kancelarii adwokackiej i mam złamane serce. Tak. Owszem, Anglia pokazała mi uroki i wady swojej aury. Poznałam tam na innej wymianie Feliksa. Piękny brunet o zniewalającej bezczelności zawrócił w mojej głowie i sercu na tyle, ile mu pozwoliłam, przywiązałam się do jego obecności, skonsumowałam z nim wiele uczuć, a na koniec dostałam talon z napisem "To był tylko okazjonalny romans". Dokładnie te słowa usłyszałam. Zostawiłam swoje serce w Anglii, ale nie czułam potrzeby wracania po nie. Jakoś zima określała dokładnie moją wewnętrzną naturę o czym przekonałam się później. Pani niezłomnej.
- Hej - szepnął Igor i idąc w moją stronę, poślizgnął się na tyle, że musiałam go "wyhamować" lądując w jego ramionach. Popatrzyliśmy się na siebie przez chwile, a potem wyrwał się z moich rąk jak porażony piorunem. Aż takie czuł obrzydzenie od tamtego feralnego wieczoru w kawalerce? Widocznie tak.
- Niezłe powitanie - uśmiechnęłam się w geście rozluźnienia atmosfery, co nieznacznie przyuważył i do razu poprawił mu się humor.
- Wiem, jestem w tym dobry - zaśmiał się i włożył swoje ręce w kieszenie kurtki.
- Owszem, nie musiałeś wychodzić, właśnie zgasiłam fajkę i miałam wejść - szepnęłam kryjąc latającą od zimna szczękę w szaliku.
- Palisz? - zapytał z zaskoczeniem. No tak nie widział mnie od pół roku. Nie mógł tego zauważyć. To też taki dodatek, który odziedziczyłam w nerwach po Feliksie.
- Od pół roku. Sporo czasu minęło.
- No tak. Ale nie będzie ci to służyć.
- Wiesz, że takie argumenty mnie nie przekonują - powiedziałam z lekkim krzywym uśmiechem.
- Jak zawsze nieugięta - dodał z ironiczną miną - Dzięki za przyjście, Olga liczyła, że porozmawiacie.
- Na jaki temat? - zapytałam zaskoczona.
- Nie wiem, ale bardzo jej zależało.
- Dobrze. Pogadam z nią. A co tam u Ciebie? - starałam się zmienić temat. Olga nie była przyjemnym, a i tak wiedziałam, że zmusi mnie do rozmowy więc im mniej jej, tym mniej zachodu w naszych konwersacjach.
- Żenię się - roześmiał się i jego ciepły uśmiech rozlał się na moje ciało jak eliksir szczęścia. Był taki energiczny i zabawny jednocześnie. Cały Igor.
Jak Ci się podobało?