Trzy dziewczyny. Martyna (IV)
25 kwietnia 2024
Trzy dziewczyny
19 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych postaci nie jest przypadkowe a wszystkie wydarzenia opisane w tekście wydarzyły się naprawdę.
Jakaś niedziela w marcu 2019. Urlopu ciąg dalszy.
Sobotą nie będę was zanudzał. Po wyczerpującym piątkowym wieczorze sobota upłynęła na błogiej regeneracji i tzw. aktywnym wypoczynku. Udało mi się wyciągnąć Martynę na dłuższy spacer jednym z dostępnych o tej porze roku szlaków, wjechaliśmy na Gubałówkę, obskoczyliśmy góralskie stragany, żeby złapać jakieś pamiątki. Na jednym ze stoisk z „góralskimi” ciuchami znalazłem góralskie stringi. Oczywiście nie mogłem się powstrzymać i drogą kupna nabyłem jedną sztukę. Do stylu Martyny pasowały jak pięść do nosa, ale co się pośmialiśmy to nasze. Wieczorem, zmęczeni, po wspólnym prysznicu grzecznie poszliśmy spać.
No ale nastała niedziela, a ja przyjechałem tu odpocząć. Martyna co prawda też, ale wszyscy są przecież świadomi, w jakim charakterze ją zabrałem. Dzień więc zaczął się dość sztampowo, od solidnego lodzika, który po chwili zamienił się w rozkoszne 69. Kiedy już ta dwugłosowa opera domknęła swój ostatni akt a głowni bohaterowie łapali oddech, gdzieś zakiełkowała myśl, żeby może pozostać w klimacie wypoczynku aktywnego, ale jednocześnie zaznać odrobinę typowego relaksu. Co więc wymyśliłem? Termy Zakopiańskie. Można popływać, można saunować, można odpocząć w wannie z bąbelkami. Pojawił się jednak pewien problem. Otóż ani Martyna, ani ja nie byliśmy przygotowani na basen. Nie mieliśmy strojów kąpielowych, ręczników basenowych i całego tego osprzętu. A więc cóż, zakupy.
No i jak powiedziałem, tak też zrobiłem. Po śniadaniu hotelowym (wspominałem, że ich nienawidzę?) wsiedliśmy do auta i pojechaliśmy na polowanie na sklep sportowy. I nawet nie zdajecie sobie sprawy jak trudno jest kupić w miarę normalnie wyglądające spodenki kąpielowe w Zakopanem w marcu. Jeszcze trudniej jest znaleźć bikini. Dołóżmy do tego specyficzne wymagania Martyny, bikini musi być wiązane, czarne i ze stringami (to jej wymóg, ja tym razem umywam ręce). No i w stolicy Tatr ta sztuczka się nie udała. Czy pomysł upadł? W żadnym wypadku. W rozmowach w sklepach sportowych polecono nam wycieczkę do AquaCity w miejscowości Poprad na Słowacji. Postanowiliśmy zaryzykować, pojechać i na miejscu coś znaleźć. Martyna stwierdziła, że jak nie będzie to nie będzie, weźmie cokolwiek. Więc jedziemy.
Trochę ponad godzinna podróż zleciała szybko i w dobrych nastrojach. Wszystko, co potrzebowaliśmy mieliśmy już ze sobą, z wyjątkiem tego bikini, więc od razu podjechaliśmy pod centrum handlowe i poszliśmy na poszukiwania. Poszukiwania, które skończyły się baaardzo szybko, bo te wymagania są bardzo specyficzne. To, co znaleźliśmy było albo czarne, ale bez stringów, albo ze stringami, ale różowe i niewiązane. I już miała brać te czarne, ale dziewczyna w sklepie zasugerowała jeszcze wizytę w sex-shopie. Ten sex-shop, a właściwie Erotic City znajduje się w tym samym centrum handlowym i szukając bikini minęliśmy go przynajmniej kilka razy, ale żadne z nas nie wpadło na pomysł, żeby tam właśnie szukać akcesoriów basenowym. A okazało się to strzałem w dziesiątkę! No, może w dziewiątkę, bo bikini było czarne, wiązane, ze stringami, ale miseczki stanika były…małe. Zdecydowanie więcej odkrywały, niż zakrywały. Martyna się chwile wahała, ale jak sama stwierdziła, skoro przyjechała tu w roli dziwki, to może wyglądać jak dziwka. Nie podobała mi się ta narracja, ale no cóż. To nie był jedyny zakup, kupiliśmy jeszcze trochę ‘pamiątek ze Słowacji’.
W przebieralni w AquaCity okazało się, że te małe miseczki w połączeniu z niezbyt obfitym biustem Martyny komponuje się całkiem dobrze i w żadnym calu nie można ich nazwać ‘za małymi’. Po początkowym poznaniu obiektu dość szybko się rozdzieliliśmy, bo każdy miał swoje plany. Za jakiś czas mieliśmy się spotkać w określonym miejscu, ale na razie korzystamy z tego, co jest. Ja poszedłem na basen sportowy, potem poleżałem sobie w solance termalnej, pozjeżdżałem na zjeżdżalniach, takie tam. Martyna od razu zaginęła w sekcji wellness i wyszła po bez mała trzech godzinach. Co ona tam robiła? Chyba tylko ona wie, aczkolwiek jak tylko mnie złapała, od razu zaciągnęła mnie do baru.
– Marek, ja tam wracam, a ty idziesz ze mną.
– Po co?
– Bo… bo tak.
– Ale po co? Byłem w spa w piątek, mi wystarczy na kilka lat.
– Mareczek, ze mną nie pójdziesz?
– Ale po co?
– No zobaczysz, zaufaj mi.
Okazało się, że w sekcji wellness jest zatoka zakochanych. Nie, nie jest to pomieszczenie przystosowane do bzykania, to mały prywatny basen z podwodnymi fotelami do hydromasażu, jednak atmostera, jaka tam panuje bardzo sprzyja zbliżeniom.
W całym aquaparku nie było jakoś bardzo dużo ludzi, a w spa było raptem kilka osób. Martyna bardzo chciała ten fakt wykorzystać, jednak nie chcieliśmy być wyrzuceni z obiektu za zachowania nieobyczajne, więc ograniczyła się tylko to zabawy ręką i to przez materiał spodenek. To jednak był o wiele większy obiekt a przez to solidnie okamerowany. Z zatoki zakochanych przeszliśmy do pobliskiego jakuzzi. Albo raczej chcieliśmy wejść, ale siedziało w nim już 6 dziewczyn i ani nie było miejsca, ani ja za bardzo nie chciałem im przeszkadzać. Tego problemu oczywiście nie miała Martyna, która bez zbędnych ceregieli weszła pomiędzy dziewczyny, które widząc moje zakłopotanie zaczęły tym bardziej zapraszać mnie do środka. No i uległem, co miałem zrobić. Dziewczyny okazały się grupą koleżanek z Polski na wieczorze „przedpanieńskim”, bo właściwy wieczór panieński miał się tu odbyć za tydzień. Rozmowa powoli zaczęła się kleić i rozchodzić na przeróżne tematy. Martyna szybko złapała dobry kontakt z Anią, blondynką o całkiem normalnej budowie ciała, widać było swojego rodzaju chemię między dziewczynami. Jakby się znały od lat. Po dłuższej chwili część dziewczyn opuściło nasze towarzystwo, przez co w wodzie zostałyśmy my, Ania i jeszcze jedna dziewczyna, której imienia nie pamiętam, nazwijmy ją roboczo Iza. Temat zszedł nam trochę na kwestie zawodowe i dziewczyny zaczęły mnie wypytywać o pracę. Wiecie, o czymś trzeba rozmawiać. Rozmowa chyba pochłonęła mnie odrobinę za mocno, bo w ogóle nie zauważyłem tego, co dzieje się pod wodą. A tu się okazuje, że Ania niby przypadkiem, ale jednocześnie bardzo świadomie ociera się stópką o nogę Martyny, a ta po chwili to odwzajemnia. Dziewczyny ewidentnie są sobą pochłonięte a mnie słucha już chyba tylko Iza. Postanowiłem nie reagować i zobaczyć jak się ten temat rozwinie. Próbowałem co jakiś czas zagadać jedną czy drugą, ale dla uproszczenia przyjmijmy, że odpowiedzi nie uzyskałem.
Nie da się w nieskończoność siedzieć w wodzie, pęcherz wzywa więc przeprosiłem towarzystwo i postanowiłem wyjść. Iza chyba też widziała co się dzieje, więc wyszła tuż po mnie, tym samym Ania i Martyna zostały same i od razu usiadły obok siebie. Iza pożegnała się i poszła szukać pozostałej czwórki towarzyszek, ja poszedłem tam, gdzie pójść musiałem, a potem poszedłem szukać Martyny, bo mój żołądek domagał się dostawy. Obszedłem cały obiekt a jej ani widu, ani słychu. Nie wiem czemu, ale założyłem, że też już wyszła na ląd. I to był mój błąd, bo kiedy poszedłem sprawdzić jak bardzo moje założenia rozminęły się ze stanem faktycznym, Martyna siedziała na kolanach Ani a ich usta były złączone w namiętnym pocałunku. Niestety, dziewczyny zorientowały się że ktoś idzie i jak oparzone odskoczyły od siebie. Wydawało mi się, że Ania jeszcze szybko poprawiała stanik, ale szok sytuacyjny nie pozwolił mi tego dobrze ocenić.
– Martyna, jakby co, to znajdziesz mnie przy restauracji.
– O… ok…
Obróciłem się i wyszedłem. Czy poczułem zazdrość? Trochę tak. Czy poczułem złość? Absolutnie nie. Czy poczułem podniecenie? Zdecydowanie tak. Mały przyjaciel zesztywniał praktycznie od razu, ale niestety, nie było gdzie rozładować napięcia. Zresztą chyba nawet nie chciałem rozładowywać. Kiedy już „kurz” opadł na tyle, że mogłem bezpiecznie wyjść z niecki, swoje kroki skierowałem właśnie do najbliższej przybasenowej restauracji. Zamówiony posiłek dostałem bardzo szybko i bardzo szybko zniknął on z talerza. Martyna pojawiła się w momencie, kiedy ja już praktycznie zapomniałem, że cokolwiek jadłem. Przyszła wesoła, z wypiekami na twarzy i usiadła obok jakby nigdy nic.
– Zamówiłeś coś dla mnie? – zapytała.
– Gdybym zamówił, wtedy kiedy zamawiałem dla siebie, zdążyłoby już spleśnieć.
– Ha, ha, ha, nie przesadzaj, przecież aż tyle nie czekałeś.
– Ja skończyłem jeść co najmniej trzydzieści minut temu.
– Niemożliwe.
– Możliwe, myślałem, że szybciej dochodzisz.
– Marek! Ja przecież nie…
– Widać po tobie.
– Mocno…?
– Trochę.
– Jesteś zły?
– Nie. Zazdrosny.
– Czemu?
– Bo mnie nie zaprosiłyście.
– A chciałbyś?
– Może.
– A zostaniemy tutaj na noc?
– Po co?
– No bo dziewczyny tu nocują.
– I co? Ania do nas wpadnie?
– Może. Może ją namówię, chociaż woli dziewczyny.
– To najpierw ją namów, a potem pogadamy o noclegu.
Martyna chyba poczuła wyzwanie, bo momentalnie wstała od stolika i gdzieś poszła. Pewnie szukać Ani. A ja wiedząc jak to się skończy, z czystym sumieniem zamówiłem sobie drinka. Ja już nie będę tego dnia kierowcą.
Czy Martyna namówi Anię na trójkąt? Jeśli była lesbijką to wątpię. Nie robiłem sobie większych nadziei. Było już późne popołudnie, Martyna zniknęła i nie wracała więc żeby nie stać jak penis po viagrze, poszedłem sprawdzić, czy jest jeszcze szansa na jakiś masaż. I była, więc kolejną godzinkę spędziłem z przemiłą słowaczką, z którą pomimo bariery językowej fantastycznie się rozmawiało a jej ręce robiły cuda z moimi zbitymi mięśniami. Ten piątkowy masaż nawet nie miał tu startu.
Każdy masaż ma taki moment, gdzie robi się za miło i za przyjemnie. Taki punkt pomiędzy snem a jawą. Niby jeszcze nie śpimy, ale już jesteśmy nieobecni. Dla nikogo nie powinno być zaskoczeniem, że ja cały ten moment poświęciłem na wyobrażaniu sobie tego, co się wieczorem wydarzy, a także na przypominaniu sobie wszystkich trójkątnych pornosów, jakie w życiu widziałem. A co jeśli ją namówi, a ja zaliczę naprawdę szybki wytrysk? Może jednak samemu sobie zrobić dobrze? Nie, bo potem mi nie stanie. Co będzie większym wstydem? Jak za szybko dojdę, czy jak wcale nie dojdę? Marek, ogarnij się, przecież nic się nie wydarzy.
– Koniec!
Z tego półsnu wyrywa mnie głos masażystki. Wstałem, ogarnąłem się, podziękowałem jej za fantastyczną robotę i wróciłem na baseny. W restauracji siedziała Martyna z a jakże, Anią. Były żywo zajęte pochłanianiem jedzenia i tym razem mnie nie widziały. Usiadłem sobie troszkę dalej i przyglądałem się tym niedzielnym kochankom. Jak się śmieją, jak podają sobie jedzenie, jak popijają nawzajem swoje drinki. I jak miziają się nóżkami pod stołem. Czyżby jednak Martyna ją namówiła? Dochodziła godzina zamknięcia lokalu, Martyna bez problemu odnalazła mnie i zaciągnęła do przebieralni.
– Namówiłam ją!
– Na co?
– Na wizytę u nas!
– Ale na trójkąt?
– Nie… znaczy nie wiem.
– To, na co ją namówiłaś?
– Powiedziała, że jak zostaniemy, to wpadnie do nas, jak się ogarnie.
– Ale wie, że ja tam będę?
– No wie, wie.
No to skoro wie, to nie pozostało mi nic innego jak faktycznie wynająć pokój w tym samym ośrodku co dziewczyny. Recepcja była nieco w szoku, że ktoś o tej porze jednak zdecydował się na nocleg, ja byłem w nie mniejszym szoku jak usłyszałem, że normalne pokoje są niedostępne i są tylko te większe. O ile większe? O ponad sto euro za noc. Patrzę na Martynę, Martyna patrzy w podłogę. Mało tego, w cenie jest oczywiście jedzenie, ale jest już za późno na kolacje, więc i tak będzie trzeba iść coś zjeść na miasto. Zapłaciłem…
Całkiem zaskakujący był fakt, że pokój był wart ceny, jaką przyszło mi wydać. Większy niż ten, który stał pusty w Zakopanem, z większym łóżkiem, z kanapą, stolikiem kawowym, dwoma fotelami. Z dużą łazienką z wanną. Nie dane było mi nacieszyć się tym luksusem, bo wychodziliśmy. W czasie kolacji u chińczyka Martyna mocno unikała tematu tego, co się działo jak mnie nie było w pobliżu. Do niczego się nie przyznawała poza jednym orgazmem, ale nawet nie chciała powiedzieć jak doszła. Niech nie mówi, kiedyś i tak mi powie.
Punktualnie o 22:00 ktoś zaczął pukać do naszego pokoju. Dźwięki zza drzwi wskazywały, że jest tam raczej więcej niż jedna osoba i nie myliłem się, bo po otwarciu do pokoju wpadła cała szóstka rozchichotanych i wyraźnie podpitych dziewczyn z butelkami przeróżnego alkoholu w dłoniach. Najwyraźniej postanowiły przenieść imprezę do naszego pokoju. Eh Marek, ty to głupi jesteś. Pół dnia się nakręcasz na trójkąt a zaraz będziesz słuchać żali pijanych dziewczyn albo dostaniesz wykład jak dobrze zrobić manicure hybrydowy. Prawie od razu dowiedziałem się, która to przyszła panna młoda, usłyszałem od jej koleżanek, dlaczego do tego ślubu nie powinno dojść. Dowiedziałem się, że przyszły pan młody jest „z odzysku” (hej, to tak jak ja!) i że wciąż utrzymuje kontakt z byłą żoną, prawdopodobnie intymny także. Zgodnie z oczekiwaniem dziewczyny się upiły, mnie też upiły, do 1 w nocy graliśmy w butelkę na wyzwania, w wyniku czego większość dziewczyn straciła bieliznę, połowa się ze sobą całowała, szkoda, że sukienki pozostały na miejscach. Martyna padła na łóżko w stanie mocno wskazującym, więc, jako że ja trzymałem się i tak najlepiej zacząłem odprowadzać dziewczyny do pokoi. Najpierw pannę młodą, potem Izę, potem jeszcze dwie dziewczyny. Zostały mi jeszcze dwie dziewczyny do wyniesienia, ale po powrocie przywitał mnie obrazek, którego długo nie zapomnę i zawsze będę go miło wspominał. Otóż na łóżku leżała Martyna, a między jej nogami swoim językiem intensywnie pracowała Ania. Ta dodatkowa koleżanka zasnęła na kanapie. Cóż, dobrze byłoby jej nie obudzić. Usiadłem więc na fotelu i oglądałem tego pijanego pornosa na żywo.
Na twarzy Martyny malował się cały wachlarz emocji, które wywoływał zręczny język Anny. Nie była typem cichej kochanki, ale ilość alkoholu we krwi skutecznie wyłączała jej wszelkie pozostałe hamulce. Te emocje co chwilę rozlewały się na ciało co było manifestowane kolejnymi targnięciami. Przyznam, że uwielbiałem patrzeć jak jej dłonie niezdarnie próbowały dostać się do własnych piersi, jednak koszulka stawiała zbyt duży opór. Ania w końcu odkleiła się od jej cipki i przykleiła się do jej ust. Dłonią drażniła swoją cipkę co miałem okazje wyraźnie widzieć, gdyż nie panowała nad położeniem sukienki a jej majtki leżały na stosie majtek pozostałych dziewczyn na stoliku. Mokrymi od swoich soków palcami przeciągnęła po ustach Martyny, która zaczęła ssać palca i lekko przygryzać.
– Rozbierz się. – powiedziałem do Ani która chyba dopiero teraz zauważyła, że ktoś tu jest poza nimi.
– Rozbierz się – powtórzyłem – ta sukienka tylko ci przeszkadza.
– A ty będziesz siedział w spodniach?
– Mogę zdjąć, jeśli ci to nie będzie przeszkadzać.
– Nie będzie. – odpowiedziała, zdejmując sukienkę.
Nie pozostałem dłużny i też pozbyłem się garderoby. Martyna potrzebowała pomocy, ale ostatecznie jedyną ubraną osobą w pokoju była śpiąca koleżanka Ani.
Siedziałem tak na fotelu ze stojącym kutasem i obserwowałem jak dwie dziewczyny na łóżku zabawiają się sobą. Ania była wyraźnie zakochana w cyckach Martyny, Martyna wbijała palce w jej włosy i prowadziła jej język po swoim ciele. Oddychała ciężko, jej piersi podnosiły się i opadały w rytm oddechu. Jęknęła, gdy Ania dotknęła językiem jej łechtaczkę. Jęknęła jeszcze raz, gdy dwa palce zaczęły zwiedzać jej wnętrze. Jęknęła po raz trzeci, gdy te palce zaczęły się szybko przemieszczać w środku. Nie pozwoliła jej dojść. Dokładnie wyczuła moment i zaprzestała wszelkich czynności. Opadła ciałem obok i mokrymi palcami zaczęła kręcić kółka wokół twardych sutków. Oddech zaczął zwalniać a świadomość wracać. Martyna podniosła się na łokciach i wpiła usta w szyję Ani, niczym wampir chcący wyssać całą jej krew. Zostawiła jej całkiem pokaźną malinkę, weszła na nią i powtórzyła to z drugiej strony szyi. Zmiana ról, teraz to ona całowała całe ciało nowej koleżanki. Szyja, sutki, szyja, usta. Nie zapuszczała się niżej. Bała się? Wstydziła? Kątem oka zerkała na mnie, patrzyła jak przesuwam dłonią po nabrzmiałym penisie. Czekała na moją zgodę? Możliwe, bo kiedy skinąłem potakująco głową zaczęła przesuwać się coraz niżej i niżej. Całowała jej pachwiny, wzgórek łonowy, jakby chciała zostawić sobie słodką wisienkę na koniec.
– Marek, nagraj mnie.
– Co?
– Nagraj mnie. Chce to później zobaczyć.
Bez słowa wyciągnąłem telefon i włączyłem nagrywanie. Podszedłem do łóżka łapiąc Martynę w kadr. Wyciągnęła język i delikatnie dotknęła jej łechtaczki. Bardzo ostrożnie, jakby nie wiedziała czego się spodziewać. Ania delikatnie mruczała trzymając dłonie pod głową, przyjmowała tę rozkosz całą sobą. Dotknęła jej łechtaczkę jeszcze raz, trochę śmielej, a potem przeciągnęła językiem od dołu jakby chciała zlizać wszystko, co z niej wycieka. Wyczuła jej dziurkę i zaczęła wsuwać ją język, jakby chciała ją tym językiem przelecieć. Oderwała się od niej i obróciła ją na brzuch. Podniosła jej biodra jakby szykowała ją na pieska, wypięła jej tyłek i strzeliła solidnego klapsa. Ania krzyknęła a śpiąca koleżanka obróciła się na 2 bok. Znów zanurkowała do jej skarbu, jednocześnie wypinając swój tyłek. Nie mogłem nie skorzystać z tej okazji. Cały czas nagrywając podszedłem do Martyny od tyłu i powoli, jakbym pytał o zgodę, zacząłem wchodzić w jej mokrą cipkę. Wobec braku sprzeciwu zacząłem sobie coraz śmielej poczynać.
Ania zorientowała się co jest na rzeczy, bo Martyna znów zaczęła jęczeć. Obróciła się i chwilę patrzyła jak pieprzę Martynę jednocześnie to nagrywając. Położyła się przed nią, splotła z nią palce dłoni i spojrzała jej głęboko w oczy.
– Damy jej dziś dojść? – zapytała mnie, nie zrywając kontaktu wzrokowego.
– Nie sądzę – odpowiedziałem
– Pobawimy się czarną suczką?
– Nie jestem suczką! – wyjęczała Martyna
– Jesteś! – usłyszała jednoczesną odpowiedź moją i Ani
– Obróć ją. – poleciła no Ania, co postanowiłem spełnić. A skoro już musiałem z niej wyjść, odłożyłem telefon, tak by wciąż nagrywał całą scenę.
I tak bawiliśmy się naprawdę długi czas. Martyna po obróceniu zaczęła mi obciągać jednocześnie goszcząc palce Ani w swojej cipce. Kiedy była już blisko, znów ją obróciliśmy, i teraz ja posuwałem jej cipkę a Ania patrzyła jej w oczy lub całowała. Kolejny obrót i Martyna znów ma zajęte usta moim przyrodzeniem a Ania z tyłu intensywnie pracuje językiem. Kiedy czarna suczka zmęczyła się już na, tyle że nie mogła utrzymać się w pozycji na pieska, położyła się na plecy i albo zwieszałem jej głowę z łóżka co pozwalało mi solidnie wyruchać jej gardło, albo miałem do dyspozycji jej cipkę, co też dawało mi pole do dobrej zabawy. Czasami obracaliśmy ją tylko po to, żeby lizać jej cipkę, czasami bawiliśmy się palcami. Martyna była już niemal nieprzytomna.
– Gdzie chcesz skończyć? – zapytała mnie Ania, kiedy posuwałem gardło Martyny
– Kończyć? Już? To nie miał być trójkąt? – odpowiedziałem wyraźnie zaskoczony.
– Ja jestem lesbijką, suka jest bi, a ty jesteś hetero. To chyba dobry układ nie?
– Bardzo dobry…
– Glglglg… – Martyna daje znać, że chce zmiany, więc nasza rozmowa została przerwana, bo usta Ani miały ciekawsze zajęcie. Jednak po kolejnej zmianie temat wrócił.
– Więc gdzie się spuszczasz?
– Na twoją twarz.
– Na moją?! – była mocno zaskoczona.
– Tak, a Martyna to zliże. – Ania spojrzała mi w oczy i przygryzła wargę. Chyba trochę podnieciła ją ta wizja.
– Glglgl…
– To jak?
Ania powoli wyjęła palce z cipki Martyny i tak samo powoli obeszła łóżko, żeby przyklęknąć tuż obok zwieszonej głowy Martyny. Wyjąłem z niej kutasa, Ania zaczęła jeszcze raz całować jej usta. Podniosła głowę i wzięła mnie za dłoń.
– Pokaż mi jak to robić.
Nakierowałem jej rękę tak, żeby go dobrze złapała. Pokazałem jej powoli jak poruszać tą dłonią. Później robiła to już sama. Martyna obok starała się dojść do siebie, patrząc jak Ania właśnie próbuje doprowadzić mnie do orgazmu. Nie musiała długo czekać, bo ciepły i mocny wytrysk już po kilku ruchach dłonią przyozdobił jej twarz, szyję i dekolt. Martyna biernie czekała na swoją kolej, kiedy ostatnia kropla białego płynu skapnie na twarz Anny. Ta będąc jeszcze na kolanach wzięła penisa do ust i wykonała kilka ruchów.
– Chciałeś trójkąt to masz trójkąt. Dwie laski robiły Ci loda, to chyba się liczy nie?
Nie odpowiedziałem. Opadłem na fotel. Martyna złapała ją za twarz i odwróciła w swoją stronę. Zlizała wszystko. Do ostatniej kropli.
– A może teraz czas na mój orgazm? – zapytała, przełykając ślinę.
– Kładź się! – poleciła jej Ania.
Położyła się i szeroko rozłożyła nogi. Chwila zabawy językiem i przeciągły jęk wypełnił hotelowy pokój. Była na tyle głośna, że śpiąca królewna przestała być śpiąca. Usiadła na kanapie i po szybkim ogarnięciu sceny, jaką ma przed sobą, wstała i chwiejnym krokiem wyszła z pokoju. Bez słowa.
Jako że dziewczyny były na łóżku, a zwolniła się kanapa, to właśnie tam zamierzałem spędzić resztę nocy. Wciągnąłem na siebie bokserki i przemaszerowałem do miejsca spoczynku. Dziewczyny też zrozumiały, bo zaczęły się układać pod kołdrą. Szybki rzut oka na telefon, Wciąż nagrywał. Była godzina 4:47.
Obudziły mnie hałasy dobiegające z łazienki. Dziewczyny brały, a jakże, wspólną kąpiel. Tak jak pisałem wcześniej, czuć było między nimi chemię. Chwilę pogadaliśmy, posiedzieliśmy i każdy poszedł w swoją stronę. My wciąż jeszcze mocno zaspani zeszliśmy na kawę. Potem wymeldowanie z hotelu i na parkingu wpadliśmy na pakujące się dziewczyny. Cała grupa, poza oczywiście Anią, unikała kontaktu wzrokowego z nami, szybko przemykały, żeby tylko nie zacząć rozmowy. Nie wiem dlaczego, ale mam przeczucie, że ten stos majtek i staników w naszym pokoju może mieć z tym coś wspólnego.
Powrót do Zakopanego to znów nieco ponad godzinka jazdy. Po drodze okazało się, że Martyna ma numer do Ani, a Ania stwierdziła ponoć, że chętnie powtórzyłaby ten wieczór. Kto wie, może kiedyś jeszcze się zdzwonimy.
Do hotelu wróciliśmy w poniedziałek przed południem, co oznaczało, że przed nami szybkie pakowanie i zdanie pokoju. Całe szczęście, że niewiele do pakowania było, bo ani Martyna, ani ja nie mieliśmy na to specjalnej ochoty. Wymeldowaliśmy się z drugiego hotelu tego dnia i po obiedzie ruszyliśmy do Poznania. Auto zjadało kolejne kilometry, ilość kofeiny we krwi spadała szybciej niż poziom benzyny w baku, ale że i tu, i tu poziom był już niski, zajechaliśmy na stację. Tankowanie, kawa, hot dog i znów w drogę. Zanim jednak ruszyliśmy…
– Marek, ty to nagrywałeś prawda?
– Tak, sama chciałaś.
– Wyślesz mi ten film?
– No pewnie.
Film się przesłał, a my finalnie ruszyliśmy. Martyna nie od razu zaczęła go oglądać. Zaczynała, ale wyłączała. Nie mogła się zebrać. Patrzyła na pierwsze sekundy i znów wyłączała. Przewijała i znów patrzyła, i znów wyłączała.
– Coś nie tak? – zapytałem, bo jej zachowanie było co najmniej dziwne.
– N… nie. Wszystko ok.
– To, co jest?
– Nic… Po prostu pierwszy raz miałam trójkąt. I to z nieznajomą. I to jest nagrane.
– No i w czym rzecz? Wstydzisz się samej siebie?
– Chyba trochę tak… Nie byłam sobą wczoraj.
– A kim?
– Czarną Suczką?
Znów miała wypieki na twarzy. W końcu się przełamała i zaczęła oglądać. Widziała jak się nią zabawialiśmy i miałem wrażenie, że z każdą minutą filmu ma coraz większe oczy. W połowie nie dała rady, zarzuciła nogę na deskę rozdzielczą auta, podwinęła spódniczkę i w ogóle nie zważając na to, że jesteśmy na trasie S5 zaczęła się zabawiać, wciąż patrząc na film z nią w roli głównej. Doszła mniej więcej na scenie, w której zlizywała moją spermę z twarzy Anny. Mijaliśmy wtedy Leszno.
Jak Ci się podobało?