To nie jest kolejne opowiadanie o Kate
16 marca 2016
39 min
Dedykuję Joannie K. w ramach przeprosin za odmówienie wysłania fragmentu opowiadania.
Główna bohaterka istnieje naprawdę i ma się dobrze.
Do Łodzi przeprowadziłam się by pożegnać przeszłość, jaką była ciągle pijąca matka i chłopak, który okazał się zwykłym frajerem gardzącym kobietami (coś na kształt charakteru pewnego starego polityka z wąsem). Miałam dwadzieścia trzy lata, we Wrocławiu zarobiłam wystarczająco dużo pieniędzy, by się stamtąd wynieść, rozpocząć własne życie. Zaskakująco dobra cena mieszkania niedaleko centrum tylko potwierdziła, że dobrze zrobiłam. Siódme piętro nie było aż takie złe. Po trzy mieszkania na każdej kondygnacji, miałam nadzieję, że sąsiedzi nie będą zbyt dociekliwi. Lubiłam mieć pewną dozę prywatności. Z uśmiechem na twarzy przypomniał mi się dzień, w którym Michał – ex – prowadząc mnie do rodziców, natrafił na sąsiadkę, a ona pomyliła mnie z Agnieszką Włodarczyk. OK, może byłam trochę do niej podobna, ale zajęło nam dobrych parę minut na wytłumaczeniu, że nią nie jestem. W ten sam dzień dostałam od Michała złoty naszyjnik, który z kolei zgubiłam podczas dwudniowego wypadu w góry. Dobra, tak naprawdę byłam pewna, że zerwał się, gdy szaleliśmy pod śpiworem w namiocie. To znaczy, on szalał. Do wytrysku. Czyli przez dwie minuty. Mało tego, zasnął na mnie.
Znaliśmy się jeszcze z liceum, wtedy był porządnym chłopakiem. Żyliśmy sobie spokojnie jak wszystkie inne pary na świecie, aż pewnego dnia, ni stąd, ni zowąd zaczął gadać o dzieciach. Ani mi się śniło babrać w pieluchach! Nie w takim wieku!
Do tamtego czasu używaliśmy gumek, ale gdy ta śpiewka powtarzała się prawie codziennie, zwątpiłam, zainwestowałam w pigułki. Tak na wszelki wypadek. Coraz częściej na mnie krzyczał, czasem jak miał dobry dzień, to nawet się śmialiśmy.
Cieszył się wręcz jak idiota, gdy wygrał piętnaście tysięcy w jakichś zdrapkach. Wstąpił w niego demon, mówił, że zostawi pieniądze na dzieci. Doił matkę z pieniędzy, choć sam je miał. Miał też romans na boku. Tłumaczył się, że skoro ja nie chcę mieć z nim dzieci, to będzie chciała inna. Była lekka kłótnia, troszkę mnie pobił, napluł w twarz i wyszedł, krzycząc, że jestem bezbożnicą.
- Pismo Święte mówi, że to mąż rządzi w małżeństwie.
Tak gadał. Byłam wtedy przerażona, stał się zupełnie inną osobą przez te parę lat.
Świeża na osiedlu, nikogo nie znałam, przez parę tygodni prowadziłam niepewnie życie, poznawałam otoczenie, zamieniłam słowo z sąsiadką z drugiego piętra. Usłyszałam, że ktoś obok mnie ma się wprowadzić. Fajnie, druga zagubiona dusza, pomyślałam.
Zatrudniłam się jako kasjerka w pobliskim markecie, trzeba było od czegoś zacząć. W duchu liczyłam, że może będzie to przystojny kawaler, lub ktokolwiek spełniający choć połowę moich wymagań – inteligentny, romantyczny, ateista, nie nadużywający alkoholu ani papierosów, ambitny, wysoki, najlepiej blondyn, z biednej rodziny... Bo z takich rodzin ludzie są najlepsi.
Uwierzcie, wielu klientów sklepu było dosyć dobrymi materiałami na coś więcej. Jedyna przeszkoda – towarzyszące im kobiety, ewentualnie dziecko na rękach.
Po pracy na popołudniową zmianę lubiłam zanurzyć się po samą brodę w wodzie i zapomnieć o otaczającym mnie świecie. Taka forma relaksu zawsze mi odpowiadała, gdy miałam ze sobą ulubiony żel do kąpieli.
Powędrowałam do sypialni, gdzie stała masywna, dębowa szafa, z której wyjęłam górę od piżamy. Zastygłam, wpatrując się w swoje odbicie w lustrze.
Czy to ciało zazna jeszcze przyjemności płynącej spod czyichś palców, dłoni?
Z tym pytaniem utkwiłam wzrok w brzuchu, ewidentnie przytyłam parę kilo. Nie byłam w ciąży, to niemożliwe. Kiedyś ćwiczyłam, przerwałam, a waga wzrosła. Trzeba będzie pozbyć się tego tłuszczu. Praktycznie w ogóle o siebie nie dbałam, a przecież sport poprawia humor, kondycję i... można kogoś spotkać na siłowni! Dbający o siebie facet nie przejdzie obojętnie obok obiektu sportowego. A sport równa się siła, wytrzymałość... Plan idealny. Nie, miejsce idealne.
Poszłam spać z uśmiechem na twarzy.
Już od rana nic mi się nie układało, budzik z telefonu nie zadzwonił, bo zapomniałam go podłączyć do ładowarki. Spóźniłam się na autobus, po drodze potykając się o własne nogi. Przez to, że zaspałam, nie miałam czasu na śniadanie i przez parę godzin chodziłam głodna jak stado wilków. A przez głód stajemy się bardziej skłonni do agresji, przez co nakrzyczałam na pewną emerytkę, która nie mogła doliczyć się pieniędzy w portfelu, grzebała tam, wyciągała po jednej monecie, co chwilę się myląc. Gdyby jeszcze kupowała coś sensownego o tej ósmej rano. Ale nie, ona akurat teraz musiała kupić dwa opakowania papieru toaletowego, Domestos, paczkę gąbek do mycia naczyń...
Wkurzona do granic możliwości, poprosiłam uprzejmie:
- Może pani wysypać te pieniądze i dać mi je przeliczyć? – Zerknęłam na długość kolejki. Cztery osoby, nie musiałam jeszcze nikogo wzywać. I wszystko byłoby w porządku gdyby nie blond piękność z krótszą damską fryzurą do karku, grzywka zaczesana na bok, szczupła sylwetka, dwie krągłości pod bluzką... Oderwać wzrok pomógł mi odgłos wysypywanych monet. Uwinęłam się szybko. Następny klient, następny, i ona. Spojrzałyśmy na siebie, posłała mi uśmiech. W natłoku pracy szybko o niej zapomniałam.
Po pracy byłam zbyt głodna by myśleć o siłowni, zjadłam obiad na mieście, a później poczułam zmęczenie. Stanowczo za dużo zjadłam. Przejedzona, wróciłam do domu, walnęłam się na kanapę i tak zasnęłam.
Obudziłam się, gdy za oknem było ciemno, i zaspana, potykając się o próg łazienki, dotarłam pod prysznic. Rozebrałam się, a hormony przypomniały o sobie. Masturbowałam się marząc o gorącym kawałku mięcha między nogami lub głęboko wewnątrz mnie, który rozpychałby się w środku niemal do bólu. Fala przyjemności podczas orgazmu przypomniała mi o tamtej dziewczynie w kolejce. Ładna była, i tyle.
Chciałabym prężyć się przed mężczyzną mojego życia. Chciałabym, by ten okres samotności już minął. Podniecać kogoś, być pożądana. By ktoś odkrył we mnie kobietę, a nie maszynkę do robienia dzieci, jak ten pieprzony Michał!
Westchnęłam, wytarłam się i wyszłam przed brodzik, robiąc w głowie plan na spędzenie tego wieczoru. Jedzenie i TV, dla urozmaicenia może laptop. Czyli jak codziennie, odkąd tu mieszkam. Ile to już? Dwa, trzy miesiące... Wystarczająco dużo, by wziąć się w garść. Zacznę dbać o siebie, schudnę, co zwiększy moje szanse na głębsze relacje damsko- męskie. Wykupię karnet na siłownię, poczekam, aż faceci zaczną bić się o mnie. Z mocnym postanowieniem poprawy poszłam do salonu.
Następny dzień był bardziej udany, większość rzeczy układała mi się. O podobnej porze, co wczoraj, spotkałam tą dziewczynę. Miała w sobie coś, co przykuwało moją uwagę.
Starałam się zachować siły w pracy, by później przejść się na siłownię. Jeszcze siedząc przy kasie podjęłam decyzję o wykupieniu karnetu. Mi też przyda się trochę ruchu.
Jak pomyślałam, tak zrobiłam. Wpadłam do domu spakować koszulkę i legginsy, po czym pognałam w stronę siłowni. Oczywiście mogłam przejechać autobusem te trzy przystanki, ale postanowiłam się przejść, częściowo rozgrzać się.
Karnet nie był specjalnie drogi, siedemdziesiąt pięć złotych to nie majątek. Zostałam oprowadzona po obiekcie, wskazano mi szatnię, gdzie w głębi usytuowane były prysznice i toalety. Kobieta, która mnie oprowadzała była trenerką, toteż doradziła mi, jakie ćwiczenia są najlepsze na zrzucenie parę kilo. Przebrałam się i z butelką wody w ręce dołączyłam do parunastu osób wypacających swoje siódme poty. Parę dziewczyn i dwóch facetów na bieżni, wszystkie rowerki wolne.
To urządzenie chyba spodobało mi się najbardziej, miałam stamtąd dobry widok na większość osób. Kiedy po dwóch godzinach i ochrzczenia potem paru urządzeń poczułam się wystarczająco fit, resztę energii postanowiłam poświęcić na powrót do domu. Ruszyłam w stronę szatni, zerknęłam za okno. Zbierało się na deszcz. Westchnęłam, odrywając wzrok od ostatnich płatów niebieskiej przestrzeni, skupiłam się na slalomie między sztangami i hantlami porozrzucanymi na wzmocnionej części podłogi przeznaczonego do dźwigania setek kilogramów. I wtedy weszła Ona.
Wiecie, kto. Blond piękność ubrana była w kobiecą koszulkę, która odsłaniała jej wysportowany brzuszek, ramiona prawie w całości odkryte pokrywały tatuaże. Prawie, bo resztę zasłaniał ręcznik na jej karku. Jego końcówki opadały na dwie krągłe wypukłości pod materiałem, jakby chciały zakryć jej walory przed wręcz natrętnymi spojrzeniami mężczyzn... i moim. Cóż ta koszulka może kryć...
Pochłaniałam ten widok oczami by zapamiętać jak najwięcej. Poruszała się z gracją, jak modelka na wybiegu. Niby zdecydowanie, ale jednak uwodzicielsko. Nogi, ach jej nogi... Sprężystość kroku pewnie zapewniały jej adidasy. Wyłaniające się z nich delikatne łuki, które kreśliły jej smukłe, ale silne łydki aż prosiły się, by spojrzeć wyżej, na uda. Do połowy. Resztę zasłaniały spodenki. Można by powiedzieć, że męskie, ale jak bardzo jest to ważne w tym momencie? Jakże piękną tajemnicę kryją...
Rzuciła krótkie „hej” do chłopaków, przywitali ją. Ja w tym czasie zdążyłam pokonać dystans dzielący mnie od wyjścia. Spojrzałam jeszcze raz, ten ostatni, zerknęła na mnie. Z rumieńcem powędrowałam do szatni. Biorąc prysznic uświadomiłam sobie, że patrzyłam na nią jak facet. Pierwszy raz w życiu mi się to zdarzyło, kobiety nigdy mnie nie pociągały, zawsze patrzyłam na nie jak na koleżanki. Z wyjątkiem imprezy, na której jedna z nich pocałowała mnie. Wtedy uciekłam speszona. A teraz... było mi to obojętne.
Następnego ranka obudziłam się nie przez alarm na telefonie, ale przez ból. Zakwasy po wczorajszej siłowni. Po ćwiczeniach miałam się rozciągnąć, ale przybycie tamtej kobiety zbiło mnie z tropu. Praca czekała, musiałam jakoś dotrzeć do marketu. Oczekiwałam nieznajomej zarówno tam, jak i później na siłowni, jednak się nie zjawiła. Specjalnie przyszłam o tej godzinie, co ona dzień wcześniej, na próżno. Może się domyśliła? Koncentrowałam swoją uwagę wokół jej osoby niemal zapominając o rozciągnięciu po ćwiczeniach. Byłam stanowczo bardziej zmęczona niż wczoraj, lekko obolała i śpiąca.
Po drodze wskoczyłam jeszcze do sklepu po zakupy na kolację i od tamtej pory czułam się śledzona, ktoś za mną szedł. Skręciłam raz, drugi, trzeci, a kroki nie cichły. Poczułam się bezpiecznie dopiero gdy wpisywałam kod w domofonie. Z ulgą w sercu poszłam do windy, akurat była na parterze. Ciśnienie mi skoczyło ponownie, gdy ktoś jednak wszedł za mną. Drzwi windy prawie się zasunęły, gdy zatrzymały je drobna dłoń. Ustąpiły, a ja oczom nie wierzyłam. Blondynka. Co ona tu, u licha, robi?!
Posłała mi lekki uśmiech i stanęła obok mnie.
- Które piętro? – zapytała, gdy ruszyłyśmy.
- Siódme.
Skinęła tylko głową.
Z każdą sekundą atmosfera robiła się, coraz bardziej gęsta, skupiałam się na kontrolowaniu ruchów by nie zrobić czegoś głupiego. A umysł podsuwał mi wyłącznie głupie wizje. Ona nawet na mnie nie spojrzała.
Wysiadłyśmy na tym samym piętrze. Wtedy mnie olśniło. To ONA będzie nową sąsiadką. Jak lustrzane odbicia stanęłyśmy przed drzwiami do swoich mieszkań i otwarłyśmy, jednocześnie znikając za progiem.
Może będzie fajnie, poznamy się, będziemy koleżankami. Tak, to miłe spojrzenie na przyszłość. Trzeba się tylko przełamać.
Kolejne dni wyglądały podobnie, raz ponownie byłyśmy w windzie. Tylko my.
- Będziemy tak się mijać bez słowa? – Zagadałam w końcu. Uśmiechnęła się.
- Wybacz, jestem tu nowa. Mów mi Nina – podała mi rękę.
- Anka. – Uścisnęłam jej dłoń. Winda w międzyczasie dowiozła nas na piętro. – Wpadnij kiedyś pogadać.
- Na pewno skorzystam z zaproszenia. – Odparła, mierząc mnie swymi orzechowymi oczami.
Nie mogłam uwierzyć, że nawiązałam z nią aż taki kontakt. Parę dni temu to by było nie do pomyślenia... Chciałam śpiewać ze szczęścia. Lekka depresja po przeprowadzce minęła i nie byłam już zdesperowaną dwudziestoparolatką, nie ganiałam za facetami jakby mieli być ósmym cudem świata. Wrzuciłam na luz. Byłam młoda, pewnie jeszcze niejednego poznam.
Nina skorzystała z mojego zaproszenia, kilka dni później po siłowni poszłyśmy do mnie. Jej mieszkanie należało do zmarłej niedawno ciotki, dlatego się przeprowadziła. To ona ją wychowywała, miała smutne dzieciństwo. Nie chciała mówić nic więcej, nie naciskałam. Na siłownie chodziła od pół roku, przedtem mieszkała z współlokatorką w innej dzielnicy. Pracowała w banku jako doradca klienta biznesowego. Czyli zarabiała coś w granicach czterech tysięcy złotych miesięcznie.
Widać po jej wyglądzie, pomyślałam. Jednak nie posiedziała u mnie zbyt długo, jedynie dziesięć, piętnaście minut. Domyślałam się, że musi być zmęczona takim trybem życia, więc pożegnałyśmy się i wyszła. Nieznana radość wypełniła mnie, a słodki zapach jej perfum unosił się jeszcze długo po jej wyjściu, skutecznie przypominając mi o jej uśmiechu czy głosie. Był taki charakterystyczny, jak głos wokalisty zespołu Feel. Jakby ona też miała wypadek z przegrodą nosową.
Z biegiem czasu zaczęło się – wspólne zakupy, wypady do kina, na obiad po pracy, do pubu w poszukiwaniu przeznaczonych nam mężczyzn. Jej żaden nie przypadł do gustu, ja natomiast miałam szczęście do gejów, wdowców, żonatych, dzieciatych, nie znających kultury. Był taki jeden, Bartek miał na imię. Chłop jak dąb, wysoki, zadbany, ale nie znał higieny. Przez całe dwa dni utrzymywaliśmy kontakt. Wszystkie dwa spotkania. Jednak nie mogłabym z nim żyć. Tyle o facetach.
Czasem człowiek dostaje tak zwanej „głupawki”. Myśli, że wszystko pójdzie według planu. Widzi same pozytywy, śmieje się ze wszystkiego. Prawie, jak na haju. Ale co mi strzeliło do głowy, by TO zrobić?!
Umówiłam się z Niną o dwudziestej u mnie, miałyśmy spędzić babski wieczór z komedią i winem w tle. Ewentualnie jakieś przekąski. Nie było to pierwsze takie nasze spotkanie, bo znałyśmy się już trochę. Do tego wieczoru podeszłam zbyt luzacko.
No ale co mi strzeliło, do cholery, do głowy?!
Nietrudno było wyszukać w Internecie film porno, jednak wyzwaniem było znalezienie DOBREGO filmu porno. Najlepiej z lesbijkami. W końcu to babski wieczór. Weszła do mnie, przywitałyśmy się, zaczęła opowiadać o chłopaku, który nie miał ze sobą ważnego biletu w autobusie i nie chciał go opuścić. To był jeden z tych dni, gdy kończyłyśmy pracę o zbyt odległych godzinach, by umówić się na mieście.
- Znalazłam coś wyjątkowego, innego. – Powiedziałam lekko podekscytowana, gdy skończyła opowieść. Spojrzała mi prosto w oczy, jakby chciała odczytać moje zamiary. – Chodź za mną, siostro, albowiem jesteśmy stworzone przez jednego ojca.
Wybuchnęłyśmy śmiechem. Na szczęście obie podchodziłyśmy sceptycznie do wszelkich religii.
Usiadłyśmy na kanapie, ona zajęła się otwieraniem wina, ja grzebaniem w laptopie w poszukiwaniu odpowiedniej zakładki z filmem. Zerknęłam na jej palce siłujące się z nieszczęsną butelką. Lubiłam patrzeć na jej dłonie, być może było to spowodowane wiecznie zadbanymi, pięknymi paznokciami. Nie za długie, niby skromnie pomalowane, ale zawsze były inne, coś ciekawego się na nich działo.
Udało jej się, nalała wino do lampek. Powróciłam wzrokiem do ekranu laptopa i kliknęłam. Spojrzałam na nią z uśmiechem, jednak Nina jakby zastygła w pół ruchu. Patrzyła na ekran, trzymając lampkę w dłoni. Po chwili jakby nagle się ocknęła, odstawiła ją i wstała.
- Nie, wybacz. – Powiedziała. Dobry humor minął mi praktycznie w chwili, gdy skierowała się w stronę wyjścia.
- Zaczekaj, ja ci to wszystko wytłumaczę!
- Nie tłumacz się, zostaw to sobie. Po prostu nie.
- Znajdę coś innego... - Chciałam jakoś wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji.
- Nie. Cześć. – Od momentu, w którym się odezwała, będąc w salonie, ani razu na mnie nie spojrzała. Później było słychać lekkie trzaśnięcie drzwiami. Poczułam się fatalnie. Jakby... Zraniona.
Skąd mogłam wiedzieć, że nie akceptowała takich rzeczy? W rozmowach, w których podsumowywałyśmy facetów, bez trudu przechodziło jej przez gardło słowo „gej”, czy inne. Nie sprawiała wrażenia homofobki. Może za szybko. Może za krótko się znamy, by razem oglądać TAKIE filmy. A jeśli zinterpretowała to zupełnie inaczej, niż ja to sobie wyobrażałam? Byłam stałą czytelniczką pikantnych opowiadań, w których czasem przy oglądaniu filmów porno dochodziło do zbliżeń.
Jeśli tak to odebrała?
Jeśli wzięła mnie za lesbijkę?
Jeśli to zniszczy naszą przyjaźń?
Zależało mi na tej znajomości.
Na dwa dni jakby zapadła się pod ziemię. Nawet nie słyszałam odgłosów krzątaniny zza ściany. Nic. Domyśliłam się, że może pojechała odwiedzić starszą siostrę. To były bardzo długie dwa dni. Z nikim zamienić słowa, pośmiać się... Na dwa dni skazana na swoje myśli.
Drugiego dnia wieczorem, gdy siedziałam w kuchni i jadłam kolację, słyszałam ją. Zrobiło mi się jakoś lżej na sercu. Jednak do jej drzwi zapukałam następnego dnia po pracy. Widziałam, że się mnie nie spodziewała.
- Cześć. – Powiedziałam.
- Hej.
- Pogadajmy.
- Chodź. – Cofnęła się robiąc mi przejście, w głowie miałam kompletną pustkę, nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę. Poprowadziła mnie do kuchni, coś gotowała. Znałam ten zapach, kojarzył mi się z dzieciństwem. Chyba budyń. Nie będę owijać w bawełnę. – Domyślam się, dlaczego przyszłaś. – Powiedziała, mieszając coś łyżeczką w garnku.
- Chciałam ci to wszystko wytłumaczyć, że to nie jest tak jak myślisz... - Oparła się o blat kredensu i splotła ręce na klatce piersiowej, obserwując mnie uważnie. Poczułam się jak przy odpowiedzi przed klasą. – I... i ja naprawdę wolę facetów... - Co ja miałam mówić? U siebie ułożyłam sobie taką ładną przemowę. – To miał być zwykły babski wieczór, nie chciałam cię wcale zaciągnąć do łóżka... - Uniosła brew pytająco, wybuchła śmiechem, zasłaniając dłonią oczy.
- Wybacz, rozbawiłaś mnie... Ale zrozum, nie przestraszyłam się ciebie i tego, że w opowiadaniach jest to dobry motyw do seksu. Sama mi o jednym opowiadałaś. Jednak ja... - westchnęła – ja po prostu nie chciałam tego oglądać. To wszystko. Dobra, może jednak przesadziłam wtedy z tym wyjściem, ale miałam nerwowy dzień. To również było powodem mojego nagłego wyjazdu. – Podeszła do mnie, położyła dłonie na moich ramionach. – I to ja powinnam przeprosić.
Zapadła cisza, nie myślałam o niczym. Zupełnie, jakbym się wyłączyła. Patrzyła na mnie czekając, aż coś powiem, jednak nie mogłam wydusić z siebie słowa przez dłuższą chwilę.
- O...OK. Wszystko się wyjaśniło. – Wybąkałam, uśmiechnęła się.
- Zjesz ze mną budyń? – Zgadłam, co gotowała. Uśmiechnęłam się do siebie.
- Pewnie. - Żeby jej jakość dogryźć, zapytałam – Nie boisz się przytyć?
- Ćwiczę dla siebie. – Odpowiedziała z uśmiechem. Lubiłam go.
Można by rzec, że ją odzyskałam, ale przecież jej nie straciłam. Byłam już spokojniejsza. Po prostu wszystko było na swoim miejscu. Przez kolejne miesiące znów razem biegałyśmy po sklepach, pubach, restauracjach i po bieżni. Schudłam parę kilo, nastrój mi się poprawił. Nina dbała o swoją sylwetkę, nawet jej trochę zazdrościłam tarki na brzuchu. Mięśnie były widocznie zarysowane, ale nie tak bardzo widocznie i głęboko, jak u facetów. Wyrzeźbione ramiona i plecy, ale gdy ubierała się w białą kobiecą koszulę do pracy, wydawała się delikatną postacią. Nie była napakowana. Była tylko wyrzeźbiona.
W naszym życiu nic się nie zmieniło – ani ja ani Nina nie poznałyśmy przeznaczonych nam mężczyzn, nadal pracowałyśmy na tych samych stanowiskach. Jednak ten porządek został zburzony pod koniec maja.
- Może polecimy gdzieś na wakacje? – Zaproponowała, gdy spędzałyśmy popołudnie w siłowni na rowerkach.
- Gdzie?
- No na przykład... do Chorwacji. Nad morze. – Zamurowało mnie. Przecież nie było mnie stać! Miałam trochę grosza ale to nie wystarczyło. Najwyraźniej zapomniała, że pracuje w banku a ja na kasie.
- Wiesz... Sądzę, że w Polsce też można się świetnie bawić. Zna się język, walutę... - Zerknęła na mnie.
- Na tydzień... Pomogę ci finansowo.
- Ale...
- Żadne „ale”. Proszę cię. Wyobraź sobie palmy, słońce, piękne... widoki, ciepłą wodę...
- Nina... Ja naprawdę nie mogę.
- Przemyśl to. Może być fajnie.
Oczywiście, że chciałam z nią jechać. Wstydziłam się jednak trochę tego, że zarabiam mało. Następnego dnia dałam jej odpowiedź – popierającą ten pomysł. Bardzo się ucieszyła, gdy jej to powiedziałam. Byłam podekscytowana. Za granicą sama jeszcze nie byłam. Choć nie będę sama – w pewnym sensie.
W połowie czerwca już siedziałyśmy w samolocie. Zdecydowałyśmy się na Hiszpanię, ona znalazła fajną ofertę domku do wynajęcia niedaleko plaży. Przed sezonem taniej. Czas się pokłonić całemu tygodniowi wypoczynku. Cieszyłam się, że będę leniuchować trochę dłużej, niż trzydzieści sześć godzin pomiędzy zmianami w pracy. Byłam pewna, że razem z Niną będę się świetnie bawić.
Nie rozpisywałabym się dla was tak bardzo, gdyby nie to, że w Hiszpanii wydarzyły się dwie rzeczy, które zmieniły mój pogląd na świat. I na przyjaciółkę. Na dzień przed wylotem opowiadała mi, że była tu rok temu i ma koleżankę. Skoro już spędzała czas w tym mieście, to mniej więcej wie, co i jak. Tak też było w praktyce. Jej koleżanka odebrała nas z lotniska i zawiozła pod adres domku. Później zorientowałam się, że pochłonięta podziwianiem widoków, nawet nie zapytałam o imię tej młodej, opalonej brunetki.
Oferta domku była prawdziwa, nikt nas nie zrobił w konia. Był mały, ale wystarczający, sypialnia, kuchnia, łazienka, salon. Właścicielką była kobieta w średnim wieku z lekką nadwagą, gdzieniegdzie we włosach przeplatały się siwe kosmyki. Wspólnie dogadaliśmy się po angielski, umiałam go w stopniu średnim. Mimo to, patrzyła na nas podejrzliwie.
Do plaży miałyśmy sto metrów, na drodze stały nam tylko wydmy. Gdyby domek miał jedno piętro, zapewne byłoby widać brzeg morza. Upał nie dał o sobie zapomnieć, po wszystkim przebrałyśmy się i poszłyśmy na plażę.
Pod wieczór poszłyśmy kupić coś do jedzenia i w domku przygotowałyśmy wspólnie kolację. Noc spędziłam w sypialni, ona w salonie na wygodnej, rozkładanej kanapie.
Następny dzień do południa spędzałyśmy czas na plaży, ja w bikini, ona miała na sobie skąpy opalacz i szorty.
- Ściągnij je, inaczej się nie opalisz - powiedziałam.
- Kto powiedział, że ja się opalam? Ja się wygrzewam. - Odpowiedziała z uśmiechem, a ja nie mogłam oderwać oczu od jej ciała.
Na obiad poszłyśmy do miasta, chodziłyśmy i robiłyśmy zdjęcia, później natrafiłyśmy na tą dziewczynę - Agatę - i nawet się z nią zakolegowałam. Pracowała z hiszpanką w schronisku dla zwierząt, ulicę dalej od naszego domku. Rozgadały się na dobre, więc wróciłam sama. Na Ninę czekałam do dwudziestej. Przyprowadziła ją Agata. Obie pod wpływem, jednak moja przyjaciółka bardziej, choć starała się to ukryć.
- Dzięki, że ją przyprowadziłaś. – Powiedziałam.
- Drobiazg, zawsze miała słabą głowę do alkoholu – puściła mi oczko i pożegnałyśmy się.
- Przepraszam, trochę się przeciągnęło... - Powiedziała Nina.
- Przestań, to w końcu twoja koleżanka. Długo się nie widziałyście... Chodź, zajmę się tobą.
Ona naprawdę była wstawiona! Z wyrzutami sumienia i uśmiechem obserwowałam ją, po czym ruszyłam do sypialni. W jednej, dużej szafie była zawartość naszych toreb podróżnych. Koszulkę od spania poplamiła rano keczupem, więc poszła do prania. Usiadła na brzegu łóżka i oparła głowę o ręce.
- Dam ci tą czerwoną, OK? – Zapytałam, grzebiąc w jej półce.
- Jakąkolwiek... Dzięki za wszystko.
Znalazłam ją i usiadłam obok Niny, która właśnie ocierała twarz dłońmi. Z nią nawet cisza była fajna. Nie wiedziałam, co mówić, po prostu siedziałam w milczeniu z pustką w głowie i koszulką w ręce. Gdzieś niedaleko przelatywały mewy wydobywając z siebie charakterystyczne odgłosy. Oparła głowę o moje ramię, jakby w zmęczeniu czy zmartwieniu.
- Ja chyba zasnę u ciebie, nie mam sił...
- To śpij, zazdroszczę ci tej kanapy.
- Muszę się wykąpać. – Powiedziała, jakby chcąc samą siebie zmotywować.
- Olać kąpanie, jesteśmy na urlopie, a prysznic nie zając – zaśmiała się i osunęła się z mojego ramienia na łóżko. Poszłam w jej ślady i ponownie zapadła cisza.
- Wiesz, ja też nie mam sił, ukradłaś mi je. Złodziej. Niby ładuje baterie a wysysa z ciebie energię... Pamiętasz ten artykuł o wampirach energetycznych? – Znów się zaśmiała.
- Taa... Ja tam wolę klasyczne wampiry, Edwarda, Bellę, Alice... One są takie zwyczajne, kąsają w szyję. – Po alkoholu zawsze jest gadatliwa. W mgnieniu oka usiadła na mnie okrakiem.
- Bo najbliżej do żył.
- Przy nadgarstkach też jest blisko – złapała mnie za nadgarstki opierając się o nie i przygważdżając je do pościeli – a teraz jestem wampirem energetycznym w wyssę z ciebie wszelkie siły...
I zrobiła to. Pozbawiła mnie tchu. Nina mnie pocałowała. Zrobiła coś, o czym bardzo skrycie marzyłam, sama przed sobą wstydząc się myśli. To nie smak alkoholu przyprawił mnie o szybsze bicie serca. Trzymała swoje usta prawie natarczywie na moich, nie dając mi zaprzeczyć. Ale nie w głowie mi było zaprzeczanie. Tam była zupełna pustka, jeszcze większa, niż parę chwil temu. Przerwała, spojrzała na mnie orzechowymi oczami. Przesunęła nosem po moim policzku i ponownie pocałowała. Delikatnie, by mnie nie spłoszyć, wiedziałam, że tak myśli. Odważyłam się odwzajemnić. Wolną ręką objęłam ją za kark by przypadkiem za wcześnie się nie wycofała. Wtedy jej pocałunki przybrały na namiętności a ja nie pozostawałam jej dłużna. Poczułam jej dłoń na policzku, nabrałam pewności siebie. Krótka przerwa na oddech – i powróciłyśmy do pocałunku.
Zsunęła się do szyi sprawiając mi tym wiele przyjemności. Zawsze uwielbiałam pocałunki w szyję. Jej dłoń wylądowała na piersi, ale wewnętrzna blokada nie pozwoliła mi się tym dłużej cieszyć.
- Nie...
Nie chciałam posunąć się za daleko, skoro ona jest pod wpływem. Och, nie mogła mnie pocałować na trzeźwo?! Cudem będzie, jeśli w ogóle zapamięta tą chwilę... Zsunęła się, kładąc się przy mnie na tyle blisko, że jej oddech przyjemnie mnie łaskotał w szyję.
- Ja cię naprawdę bardzo lubię. – Powiedziała.
Objęłam ją ręką, położyła głowę na moim ramieniu. Po części czułam się spełniona, choć do niczego nie doszło.
Co ja mam teraz zrobić? Przecież nie jestem lesbijką, zawsze pociągali mnie chłopcy... Nina to coś innego. Przecież wiele przyjaciółek się całuje, czy dla żartu, czy zakładu. Ale nie tak...
W przeciwieństwie do niej, długo nie mogłam zasnąć. Uświadomiłam sobie, że czuję coś więcej niż przyjaźń. Kiedy to się stało? Podczas cudownej fali uniesienia przy pocałunku? Jeśli nie, jeśli wcześniej...
Obudził mnie przyjemny zapach czegoś. Znałam go skądś, ale nie pamiętałam dokładnie, skąd i co tak pachnie. Wiedziałam, że jest jasno, ale nie otwierałam oczu. Lubiłam ten moment przy rozbudzaniu się, gdy ogarniało mnie chwilowe słodkie lenistwo a mózg kreował ciekawe fantazje. Tym razem był to pocałunek. Rozejrzałam się, Niny nie było przy mnie. Pogrążyłam się z powrotem w myślach, gdy usłyszałam jakiś ruch z kuchni. I wszystko jasne. Jednak wolałabym, by była przy mnie, bym mogła się przytulić. Cholera, namieszała mi w głowie.
Chwilę jeszcze przeznaczyłam na zebranie sił i wstałam. Poszłam do kuchni za cudownym zapachem. Weszłam, na stole stał stos naleśników. Uświadomiłam sobie, jak bardzo byłam głodna. Nina już jadła, przywitała mnie uśmiechem.
- Właśnie miałam cię budzić, śpiochu.
Pamięta czy nie?
- Mogę ci ukraść jednego? – Wskazałam na naleśniki.
- Pewnie. Zrobiłam, bo obie je lubimy i zawsze jest nam mało. – Usiadłam naprzeciw niej, talerzyk już na mnie czekał. Westchnęła. – Słuchaj... Ja wczoraj trochę za dużo wypiłam... - Żołądek mi się skurczył - ... I jeśli zrobiłam coś głupiego... Ja prawie nic nie pamiętam, ale powiedz mi, zrobiłam coś?
Oprócz tego, że odmieniłaś moje życie, to nie.
Ale pominęłam pierwsze siedem słów i odpowiedziałam:
- Nie.
Taka odpowiedź była najlepsza, może wcale nie chciała tego robić.
Nie liczyłam na jakiś nieoczekiwany obrót sprawy po pamiętnym wieczorze. Ale w ostatni wieczór, a raczej już noc, odkryłam jej małą wielką tajemnicę.
Całe popołudnie spędziłyśmy na nurkowaniu, pod wodą było cudownie. W drodze powrotnej zahaczyłyśmy o schronisko Agaty, opiekowała się pięknymi psami. Chciała nas wyciągnąć na dyskotekę, ale odmówiłyśmy, przypominając jej, że jutro wylatujemy. Długo się żegnałyśmy, lot miałyśmy przed południem. Większość rzeczy spakowałyśmy jeszcze wieczorem, po tym zasiadłyśmy przed TV, znalazła polski kanał z wiadomościami. Ze złością komentowałyśmy brutalne morderstwo i wypadek z winy pijanego kierowcy. Po długim dniu poczułam znużenie, wzięłam prysznic i położyłam się spać, życząc Ninie dobrej nocy. Ona jeszcze siedziała przed telewizorem.
Czasem tak miałam, że budziłam się w nocy, tym razem z powodu gorąca. Suszyło mnie, musiałam wstać po szklankę wody, bo chyba bym się udusiła. Widziałam, że przyjaciółka jeszcze nie śpi, na ścianach salonu odbijało się światło, co było widoczne też w sypialni. Był środek nocy, zegarek elektryczny wskazywał na chwilę przed pierwszą. Zamurowało mnie, gdy stanęłam w przejściu.
Nina robiła sobie dobrze. Ale nie tak zwyczajnie, jak dziewczyny. Ona miała ptaszka. Wierzchnia strona dłoni przytknięta do ust by nie wydawać z siebie ewentualnych odgłosów. Waliła sobie oglądając coś, nie mając pojęcia o publiczności. Nie słyszała mnie. Cofnęłam się o krok do sypialni i oparłam plecami o ścianę. Nie wiem, co mnie bardziej zaskoczyło - to, że się masturbowała, czy to, że miała członka. Trawiąc obraz, czułam motyle w podbrzuszu. Pokusa by ją jeszcze przez chwilę poobserwować była silniejsza.
Z ciekawością i nutką podniecenia, wychyliłam głowę z sypialni. Światło ekranu padało na jej roznegliżowane ciało, nogi od kolan miała pod kocem. Piersi, odsłonięte piersi unosiły się i opadały w rytm oddechu. Piękne, krągłe, idealne. Wyrzeźbiony kaloryfer, który przyprawiał mnie o miły dreszcz. Dłoń ślizgająca się po członku. Umięśnione uda, których nie było mi zbyt często dane oglądać. Jak by zareagowała, gdybym podeszła i zajęła się nią?
Patrzyłam jak zahipnotyzowana, w pewnym momencie przerwała. Członek opadł na podbrzusze, niewiele mu brakowało do pępka. Strząsnęła ręką, pewnie jej zdrętwiała, po czym powróciła do zajęcia. Nie byłam aż tak odważna, by podjąć jakieś działania. Poczułam, jak kropla potu spływa między moimi piersiami. Jej dłoń przyspieszyła, oddech zrobił się szybszy. Uniosła lekko biodra i wystrzeliła spermą na brzuch. Oddychała głęboko, wchodziła w stadium zrelaksowania. Znałam ten stan, był bardzo ważny i nie lubiłam, gdy ktoś mi go przerywał. Powolnymi ruchami pieściła swojego członka, dwa ruchy szybsze, jeden wolniejszy, wyciskając resztki nasienia. Postanowiłam jej nie przeszkadzać, wróciłam po cichu do łóżka i nasłuchiwałam. Przez dłuższą chwilę nic się nie działo, ale usłyszałam ruch i odgłos otwieranych drzwi do łazienki. Cichy szum wody. Znów cisza. Jak ja mogłam nic nie zauważyć?
Mogłam. To by wyjaśniało wszelkie skrywanie się. Jak jej się to przytrafiło? Była wcześniej mężczyzną? To nie zmienia faktu, że jest mega pociągająca... Trzeci raz w życiu solidnie się przez nią podnieciłam. Odgłos przymykanych drzwi, usiadła na kanapie. Mi naprawdę bardzo się chciało pić, ale tym razem wstałam tak, by mnie słyszała, na wszelki wypadek jeszcze kaszlnęłam. Już leżała pod kocem, w podkoszulce.
- Jeszcze nie śpisz? – Zapytałam.
- Jakoś mi się nie chce. Jutro wracamy, lenistwo się skończy.
Czułam charakterystyczny korzenny zapach spermy i to, że płoną mi policzki. Szczęście, że światło było zgaszone. Powędrowałam do kuchni i nalałam do szklanki wodę z kranu, myśląc o tym wszystkim. Wracając, życzyłyśmy sobie dobrej nocy. Za jej prośbą jeszcze zgasiłam telewizor.
Ze smutkiem wróciłyśmy do Polski, nastawiając się na następny dzień do pracy. Udało nam się wpaść w tą rutynę, u mnie jeszcze dochodziła conocna masturbacja. Każdy wieczór taki sam, z tymi samymi fantazjami i wspomnieniami. Marzyłam o jej pocałunkach po całym ciele. O pieszczotach spod jej palców. A gdyby ją upić i jeszcze raz posmakować tych ust? Nie, miałabym wyrzuty sumienia. To by podchodziło pod wykorzystanie. Wolałam być z nią szczera. Jednak bywały dni, gdy cały czas chodziłam napalona. Do tego dochodziło jeszcze spotkanie z nią. Czasem miałam wrażenie, że jeszcze chwila i nie wytrzymam tego napięcia, gęstej atmosfery wokół nas. Na pewno nic nie zauważyła?
Kiedy po około miesiącu emocje opadły, uderzyła we mnie szara rzeczywistość – zostałam zwolniona. Chciałam wziąć dzień wolny, bo moja ciotka umarła i był pogrzeb. Szefowa się nie zgodziła. Pokłóciłam się z nią ostro. W sumie to ja się zwolniłam, ta praca i tak mnie wykańczała. Po osiem godzin na tyłku za najniższą krajową. Czas najwyższy było powiedzieć „stop”. Jest pełno miejsc pracy dookoła, wystarczy popytać. Jedna z koleżanek kasjerek też miała dosyć, powiedziała, że szukają kogoś w pizzerii. Inna, że potrzebna opiekunka do dzieci.
O zwolnieniu powiedziałam Ninie dopiero następnego dnia przy popołudniowej kawie na mieście.
- Przynajmniej będziesz mogła się wyspać - podsumowała z uśmiechem.
Zawsze mi poprawiała humor. Nawet, gdy nic mi się nie układało, miałam pechowy dzień lub był piątek trzynastego, ona zawsze była powodem uśmiechu. Na szczęście nastały bardzo gorące i słoneczne dni, więc nie brakowało mi witaminy D by stawić czoła wszelkim problemom.
Niecałe dwa tygodnie wystarczyły mi na odbudowanie psychiki i zebranie sił w celu poszukiwania pracy – w tym trochę wyręczyła mnie Nina. Dziś miałam wolne od siłowni i czekałam, aż koleżanka wróci z pracy i zajęć. Stało się to po siedemnastej, gdy dostałam od niej SMS- a: „Jestem już, mam coś dla ciebie”. Poszłam.
Otworzyła mi, jak zawsze ubrana w białą koszulę z rozpiętymi pierwszymi dwoma guzikami i damską marynarkę, do tego proste spodnie do kompletu. W tym stroju wydawała mi się najbardziej seksowna.
- Hej, chodź. – Poprowadziła mnie do kuchni. – Zrobić ci cappucino?
- Nie, piłam niedawno. – Zasiadłam przy stole i obserwowałam krzątającą się Ninę. – Jak w pracy? Zdarzyło się coś nadzwyczajnego?
- Nie, stara rutyna. Kupiłam jeszcze gazetę – przez ramię wskazała kciukiem na czasopismo na stole – z myślą o tobie. Na końcu są oferty pracy z naszego miasta i okolic. – Odwróciła się i oparła o blat kredensu. Wzięłam gazetę i otworzyłam na ostatniej stronie. – Jeśli nic ci się nie spodoba, nie łam się. Pracy jest pełno, tylko trzeba dobrze szukać.
Przeglądałam, w międzyczasie ona zalała sobie kawkę i spojrzała na mnie z góry. Tak władczo.
Nie słodziła. Praktycznie nic nie słodziła, a ja nie mogłabym się obejść bez cukru.
- I jak? – Zapytała, upijając łyk napoju.
- Poszukują barmanki, barmana do klubu „Kometa”... Gdzie to właściwie jest? – Uśmiechnęła się.
- To klub dla homo. Jeśli nie jesteś homo, nie masz tam wstępu. – Jakoś dziwnie kark mi zesztywniał. Może to przez jej świdrujący wzrok. – Jesteś homo?
Kurwa mać. Nina była mądra i dostrzegała wiele szczegółów, ale żeby tak bezuczuciowo zapędzić mnie w przysłowiowy kozi róg? Jeśli powiem, że tak, mogę ją stracić lub okaże się, że ona też jest... homo? I będziemy żyć długo i szczęśliwie. Może też nabrać do mnie dystansu i za kilka tygodni ta przyjaźń upadnie. Jeśli powiem, że nie – również mogę ją stracić. Choć moim zdaniem musiała mieć w sobie krztę tolerancji, skoro jest kobietą i ma ptaszka. Skoro jest transem.
- A ty? – Spróbowałam oddalić od siebie to niezręczne pytanie. Może połknie przynętę, co raczej jest mało prawdopodobne. W końcu skończyła studia.
- Ja? Ale co to w ogóle za pytanie? Można dodać dwa do dwóch. Jednak w każdym wypadku wynik teoretycznie wychodzi ujemny lub dodatni. Od treści zależy znak. Jesteś homo? – W zakłopotaniu nie wiedziałam, co odpowiedzieć, więc wstałam, odkładając gazetę. A ona nie spuszczała ze mnie wzroku. – Mi możesz powiedzieć – dodała ciszej.
Oficjalnie jest kobietą.
- Jestem. – Upiła kolejny łyk, po nim jeszcze jeden. – Znaczy się, tak trochę. – Uniosła brew pytająco. – Wiem o twoim ptaszku, do cholery! – To mi się raczej wymknęło. Jednak atmosfera była zbyt napięta przez jej milczenie. Teraz miała minę bezcenną, połączenie zdziwienia i strachu. Przygryzła wargę z zamyśleniu.
- Dlatego jesteś „trochę”?
- Nie umiem cię sklasyfikować.
- Więc to ja jestem powodem twojej orientacji?
Skoro już tak daleko się zabrnęło...
- Tak. A ty... Jesteś homo? – Nieśmiałość nie pozwoliła mi na nią spojrzeć.
- Nie wiem. Patrząc na dowód osobisty, tak. Gorzej z moim wyglądem. Jestem, jaka jestem.
- Dlaczego mi nic nie powiedziałaś?
- W tym kraju ledwo toleruje się lesbijki i gejów, transów prawie wcale. To istny kosmos. Skąd mogłam wiedzieć, jak zareagujesz? Nie znałam cię na tyle... A później zwątpiłam. Może poczułabyś się w jakiś sposób oszukana, bo w pewnym stopniu zwierzałaś się facetowi.
- Podchodzisz do życia dosyć kobieco. – Powoli nabierałam śmiałości.
- Połowiczna operacja nie zrobiła ze mnie stuprocentowej kobiety, nadal lubię patrzeć na piękne dziewczyny, ich biusty, wyobrażać je sobie nago. Z członkiem wolałam nic nie eksperymentować, nie marzyło mi się branie tabletek do końca życia i codziennego wkładania różnych rzeczy do pochwy by się nie zamknęła, choć nadal biorę hormony. Tak jest po prostu estetyczniej. No i łatwiej. Od czasu operacji nie znalazłam nikogo dla siebie, kto by mnie zaakceptował taką, jaka jestem. Można się przyzwyczaić do swojego rodzaju samotności. Czasem to boli, ale później przechodzi. To wszystko, co mogłam powiedzieć. Teraz znasz mnie całą. Wyśmiej, napluj i wyjdź, albo zadzwoń po jakichś goryli...
- Przestań, już dosyć. Nikomu nic nie powiem, słowo. – Nadeszły te czasy, kiedy ja mogłam być oparciem dla niej. – Jesteśmy przecież przyjaciółkami. – Chwila ciszy. – Ale... On jest w pełni sprawny? Możesz mieć dzieci?
- Teoretycznie mogę, ale nie wiem, czy hormony mi nie zablokowały produkcji plemników. Normalnie mam wytrysk i inne rzeczy. – Tak, widziałam to na własne oczy. Teraz to ona nie patrzyła na mnie.
- Jesteś cholernie ciekawym przypadkiem. – Nareszcie się uśmiechnęła.
- Dziękuję. – Podeszła i przytuliła mnie mocno. – Nikt jeszcze mnie tak nie traktował.
Czyżby silna i niezależna Nina się rozkleiła? Ze szczerego serca jej współczułam, miałam ochotę wybić te wszystkie gnidy, które ją skrzywdziły. Jej zaufanie było dla mnie najcenniejszym skarbem.
- Ale jednego ci zazdroszczę. – Powiedziałam, spojrzała na mnie.
- Czego można mi zazdrościć?
- Nie masz okresu. – Roześmiałyśmy się. Wszystko stało się nagle takie proste, łatwe do zrozumienia. Ten wylew szczerości dał mi wiele do myślenia. Ale jak mogłam myśleć, mając Ninę tak blisko?
Muśnięcie policzka o policzek, oddech na szyi, jej dłonie wokół mojej talii rozbudzały mnie w niebezpieczny sposób.
- Ty tak na serio z tą orientacją, czy się nabijasz? – Zapytała.
- Gdybym się nabijała, już dawno by mnie tu nie było. Działasz na mnie jak Bella na Edwarda. – Zaśmiała się cicho na wspomnienie o naszej ulubionej filmowej parze. – Już cię nie puszczę, za długo czekałam na taką chwilę.
- Czyli jaką? – Spojrzała na mnie.
- Lubię, gdy mnie tulisz. Lubię twój zapach.
- Lancome, sama mi je poleciłaś.
- Twój zapach, nie perfum. – Krótka chwila ciszy. – Pocałuj mnie, proszę. Tylko ten jeden raz. Potem dalej możemy być przyjaciółkami...
- Obawiam się, że to niemożliwe.
- Rozumiem... - Położyła mi palec na ustach, bym zamilkła.
- ...Traktuję cię jako kogoś więcej, niż przyjaciółkę.
Ujęła moją twarz w dłonie i musnęła ustami o moje. Niespiesznie, delikatnie, najpierw języki. Rozpoznałam smak cappuccino. Pocałowała mnie gwałtowniej i oderwała się.
- Nie masz pojęcia, jak wiele razy był przy tobie gotowy do akcji – wyszeptała i nie pozwoliła mi odpowiedzieć, ponownie wpiła się w moje usta. Przesunęłam palcami po jej ramionach, pogłaskałam po szyi i zdjęłam z Niny marynarkę. Tak cholernie jej pragnęłam, że już nic nie mogło mnie powstrzymać. Całowała raz niespiesznie, raz namiętnie, zupełnie jakby siedziały w niej dwie istoty – delikatna, nieśmiała kobieta i demon seksu.
Podciągnęłam koszulę do góry wyciągając ją ze spodni i rozpinałam powoli, by zdążyć nacieszyć się ustami koleżanki. Sam fakt, że od jej ciała dzieli mnie cienki materiał ubrań doprowadzał mnie do szaleństwa.
- Są jakieś granice? – Zapytałam cicho, muskając czubkiem nosa o jej szyję.
- Dla ciebie nie... - Wsunęłam dłonie pod jej koszulę. – Zaczekaj, nie mam kondomów...
- Biorę tabletki i mam władzę nad okresem, nie na odwrót – pocałowałam ją jeszcze raz rozpinając pozostałe guziki i oddając się pieszczotom jej dłoni, które błądziły po całym ciele, jeszcze nieśmiało omijając strefy intymne. – Mogę? – Zapytałam, patrząc na jej biust u ładnym białym staniku.
- Oczywiście, rób co chcesz...
Musnęłam je dłonią, w końcu doczekałam się upragnionej chwili. Odwróciła moją uwagę pocałunkiem, ja w tym czasie rozpięłam jej stanik i delikatnie objęłam dłońmi jej piersi. Cudowne, miękkie, podniecające. Chyba sztuczne, sądząc po bliznach przy brodawkach, ale to teraz bez znaczenia, Jej było dobrze i tylko to się liczyło. Jej pomruk zadowolenia wywołał przyjemne mrowienie w podbrzuszu. Przerwałam pocałunek i wzięłam jej sutka do ust. Kolejny niegrzeczny cichy pomruk. Cholera, jak ona na mnie działa!
Zapuszczałam się coraz niżej, ale do mojego zaspokojenia była jeszcze długa droga. Domyślałam się, czego pragnie najbardziej. Uklękłam przed nią i rozpięłam jej spodnie lekko naciągnięte przez „namiot”. One same jakby zsunęły się do kostek. Pogłaskała mnie po policzku. Zamruczałam na widok białych, męskich, wypełnionych bokserek. Pragnęłam zrobić jej tak bardzo dobrze, by wręcz mdlała z przyjemności. Potarłam delikatnie kilka razy wybrzuszenie.
- Rozpuść włosy. – Powiedziała.
- Zrób to...
Posłuchała, powoli zsunęła z moich włosów gumkę i rozczesała je palcami. Zsunęłam bokserki i zaczęłam obcałowywać obszar wokół klejnotów, głaszcząc ją po udach i pośladkach. Michał twierdził, że robię najlepszą laskę na świecie. Jej członek był już trochę zesztywniały, jakby niepewnie się unosił ku światu. Żołądź lekko wystawała spod skórki. Oprócz włosów na głowie, nie miała ich nigdzie indziej.
- Ile ma? – Zapytałam.
- Nie wiem, nie mierzyłam. Niepotrzebne mi są jakieś dodatkowe kompleksy, dla mnie jest wystarczający... - Zdanie zakończyła jękiem, bo wzięłam jej szablę do ręki i powoli zsunęłam skórkę. Zaczęłam jej trzepać, kciukiem pocierając wędzidełko. – Och kochanie, już uwielbiam twoje rączki...
Kilka kropel bezbarwnego płynu zostało rozprowadzone po jej członku. Objęłam ustami czubek, tylko czubek, a język rozpoczął pracę. Nie pozostawiłam bez opieki jąder, choć bardziej bawiłam się nimi niż pieściłam, drugą cały czas pracując nad szablą. Lubiłam to uczucie przemykających między palcami małych kuleczek. Członek stwardniał w pełni w moich ustach i sądząc po odgłosach Niny, była wniebowzięta. Zebrała moje włosy w kitkę i trzymała je dłonią. Delikatnie ssałam wpuszczając go coraz głębiej, pieściłam językiem wędzidełko. Jednak nie dała mi się długo nacieszyć tym stanem.
- Zaczekaj... Przestań... Nie chcę dojść w twoich ustach. Chodź do sypialni, pragnę cię...
Posłuchałam. Była starsza, wiedziała lepiej. Pomyślałam i uśmiechnęłam się. Nie dała mi za dużo czasu bym w pełni rozwinęła skrzydła nad lodzikiem. Zrobiła krok do przodu wychodząc ze zrolowanych nogawek. Cała naga.
Ledwie wstałam, Nina już przywarła do mnie. Wsunęła dłonie pod podkoszulkę i przytrzymała mnie, całując namiętnie. Położyła dłoń na moim policzku, ustami zsuwając się na szyję. Pożądana przez kobietę i mężczyznę, pożądać kobiety i mężczyzny.
Przerwała, złapała mnie za rękę, i z błyskiem w oku i szatańskim uśmiechem poprowadziła do sypialni. Na miejscu przed łóżkiem obróciła mnie przodem do siebie i zdjęła ze mnie podkoszulkę. W międzyczasie podziwiałam jej nagie, piękne ciało.
Wszystko działo się jeszcze raz, jakby od początku. Jej ruchy nabrały delikatności, łagodności, wydawało mi się, że poskromiła zwierzę, tego demona seksu.
- Mam ci tak wiele do opowiedzenia... - Powiedziała cicho, poddałam się dotykowi jej dłoni na odsłoniętym ciele.
- Opowiadaj, już nie musisz się krępować. – Poczułam jej palce na piersiach.
- Połóż się, będzie ci wygodniej. – Musnęła ustami szyję, cofnęłam się i położyłam na łóżku na plecach. Uklękła na brzegu, uniosłam biodra, zdjęła ze mnie spodnie. Był chłodniejszy dzień, więc pozwoliłam sobie na dłuższe, dresowe. Po odłożeniu ich na bok, pozostała w klęku, pochyliła się nade mną i pocałowała w usta. – Nie zdajesz sobie sprawy, że rozbudziłaś moją wyobraźnię bardziej, niż inne kobiety, wszelkie modelki, sportsmenki... Gdyby zebrać wszystkie moje fantazje o tobie, o nas, i zgrać je na płytę, byłby z tego niezły biznes. – Obcałowała szyję, zsuwając się do piersi. – Zauroczyłaś mnie swoją osobą, może nawet się zakochałam... Nie wiem, po prostu chcę cię mieć na wyciągnięcie ręki. – Jej słowa sprawiały mi psychiczną i fizyczną przyjemność. Fizyczną, bo czułam jej oddech na skórze, słowa wręcz dosłownie mnie pieściły. Wodziła nosem po klatce piersiowej rozgrzewając mnie, to wszystko było takie podniecające. – Nie lubiłam twojej pracy. Faktu, że musisz tyle znosić. Znam twoją szefową i uwierz, że to dosyć skomplikowana kobieta. Ale nie o niej teraz. Teraz się zrelaksuj.
Do pieszczot ustami dołączyły jej dłonie. Ach, no i jej opadające włosy. Tak, to chyba one mnie tak przyjemnie łaskotały. Nie miałam zbyt dużego pola manewru, toteż niespiesznie głaskałam jej ramiona, barki i kark. Chwyciła zębami sutka, zassała go mocno. Jęknęłam cicho, niech wie, że to lubię. Powtórzyła, dotykając palcami mojego krocza. Rozdzieliła nimi wargi i wsunęła je do pochwy. Nareszcie, myślałam, że zaraz zwariuję. Dawno nie czułam się taka napalona.
- Lubisz tak? – Zapytała.
- Lubię... - Zsunęła się na wzgórek nie dając zapomnieć o palcach, pogłaskałam ją po policzku. Przymknęłam oczy, oddając się jej czynom. Skupiła się głównie na przedniej ściance, nie tylko na samym magicznym punkcie G. Jeśli to wynikało z jej niewiedzy, i tak było mi dobrze.
- Nie jestem jakimś mistrzem seksu...
- Ty myślisz, że jest to dla mnie ważne?
- Nie wiem, kobiety bywają różne. – Nie ma bardziej podniecającego obrazu od jej głowy między moimi nogami, pomyślałam. Wyciągnęła palce, zajęła się łechtaczką. Niepewność ruchów miała swój urok.
- Tak mi jest dobrze – między wierszami zrozumiałam, że mam ją prowadzić.
- Wyglądasz bardzo pięknie. – Otworzyłam oczy, zerknęłam na nią z uśmiechem. Złożyła parę szybkich pocałunków po moim ciele, docierając do ust.
- Chcę cię schrupać na kolację. – Powiedziałam, chwyciłam delikatnie zębami jej skórę na szyi.
- Oj tak, zostań u mnie na noc z piątku na niedzielę... - Zaśmiałyśmy się.
Wpuściłam ją między nogi, chwyciłam członka i jego główką masowałam sobie łechtaczkę. Dla obojga odlot. Ustawiłam szablę na ostateczne pchnięcie.
- Teraz – powiedziałam, byłam już zbyt napalona.
Weszła we mnie z cichym jękiem. Uklękła prostując plecy, i powoli mnie posuwając, zajęła się łechtaczką. Powolne, opanowane ruchy i masaż sprawiły, że parę chwil później sięgnęłam raju. Cieszyłam się, że to z nią, przy niej, dzięki jej zasługom przeżyłam orgazm. To ona była jego powodem, nie moja ręka. Nareszcie. A Nina w dalszym ciągu była spokojna, a jej żołądź przyjemnie obijała się o szyjkę macicy. Pochyliła się, zajęła się moimi piersiami. Relaksujący masaż długich palców.
- Zazdroszczę ci ich – szepnęła i złożyła czuły pocałunek na ustach. Swoimi słowami mile połechtała moje ego.
- Możesz sobie macać, ile chcesz. – Spojrzała na mnie, pogłaskałam ją po policzku, zsunęłam dłonie na szyję. Przyległa do mnie, obcałowywała ramię. Skorzystałam z większego pola manewru i delikatnie wodziłam palcami po jej żebrach, plecach i pośladkach. Brała mnie cała, nie tylko biodrami. Jednak płaskie wody oceanu przyjemności tworzyły coraz większe fale, które z coraz większym impetem rozbijały się o skalne wybrzeże. Znów szczytowałam, trzymając Ninę za pośladki i dociskając ją do siebie. Chciałam głębiej i głębiej, może nawet na wylot. Nic innego mnie nie obchodziło, wyłącznie ekstaza płynąca z miejsca naszego połączenia. Zwolniłyśmy, pocałowała mnie. Od jęków aż miałam sucho w gardle.
- Ja już dłużej nie wytrzymam... - Powiedziała, czułam jej oddech na żuchwie.
- Dojdź, zrób to dla mnie.
- Mam ci gdzieś wytrysnąć?
- A zliżesz?
- Zliżę.
To dziwne, że nie miałam dosyć seksu? Że nie chciałam, by ta atmosfera pożądania kiedyś znikła? Że chciałam już zawsze leżeć pod nią, w jej ramionach? Może jednak jestem troszkę zboczona...
Oparła dłoń o ścianę, pomagając sobie. Nasze usta się muskały, raczej nie było szans na pocałunek. Wszystko działo się w jednym rytmie: skrzypienie łóżka, nasze sapanie, jej pchnięcia. Jej biodra gwałtownie przyspieszyły, wyprostowała się jak na początku i z jękiem – pewnie niezadowolenia, może trudu – opuściła moje wnętrze. Jeden ruch ręką i wytrysnęła na mój brzuch. Oddychała głęboko patrząc na swoje dzieło, ruch jej dłoni był taki sam, jak w nocy, w Hiszpanii. Pochyliła się i zaczęła zlizywać ze mnie spermę. Przeczesałam palcami jej włosy. W miarę przesuwania się w górę, poczułam jej prącie opierające się na moim kroczu. Z uśmiechem dała mi całusa i położyła się obok, też na plecach.
Zostałyśmy parą. Większość czasu spędzałam u niej, po rozmowie z nią zadecydowałyśmy, że moje mieszkanie pójdzie na sprzedaż, a ja zamieszkam u niej.
Pewnego wieczora przyznałam się, skąd wiem o jej członku. Pozwoliła mi odegrać tą fantazję. Jedną z wielu. To chyba było naszym ulubionym zajęciem, jeśli chdzi o seks.
Zaliczyłyśmy wpadkę. Jednak z dniem, w którym się o tym dowiedziałam – poszłam do lekarza bo niepokoiły mnie ciągłe nudności – pokochałam tą małą fasolkę, która powoli we mnie rosła. Nina również była szczęśliwa. W ciągu paru miesięcy, nabierając pewności, że produkcja plemników jednak jest zablokowana, stopniowo odkładałam tabletki. Pewnie dlatego zaszłam w ciążę.
To szczęście nie trwało długo. Parę dni po tym, gdy oznajmiłam, że jestem w ciąży, ona wracając z siłowni, została pobita. Umarła w drodze do szpitala z powodu wewnętrznych obrażeń. Komuś ewidentnie przeszkadzała jej skryta inność.
Będę mówić córce – wkrótce po tym poznałam płeć – że jej ojciec Dariusz nie żyje. Dariusz, bo tak miała na imię Nina przed operacją. Jej imię będzie nosić moja córeczka. Kiedyś, gdy dorośnie, opowiem jej wszystko.
Planuję zimną zemstę za śmierć mojej ukochanej. Gdy urodzę, wynajmę opiekunkę. Będę prowadzić własne śledztwo i wytropię to bydło. Na nagraniu z kamery widać trzy postacie, choć złapano tylko jednego. Najwyraźniej Ktoś tam u góry pozwolił mi się zemścić. Tego w więzieniu nie dopadnę przez osiem najbliższych lat. Ale na niego też będę czekać.
Jak Ci się podobało?