Tango w pałacu
25 kwietnia 2009
16 min
To opowiadanie będzie zdecydowanie inne, niż te, które do tej pory napisałam. Ale to jest właśnie dowód na to, że "kobieta zmienną jest".
Jeden z czerwcowych weekendów spędziłam w "Pałacu". Jest to wspomnienie pobytu sprzed roku, była to klasyczna "pościelówa", bez specjalnych atrakcji, ale za to pobyt rok wcześniej był na pewno specjalny, a jaki, za chwilę. Ale również jest to wspomnienie następnego pobytu w tym samym miejscu opisanym przeze mnie jako "Nauka tańca".
Zacznę w ten sposób. Inne walory seksu poznałam będąc już dojrzałą kobietą. Nie oznacza to, że wcześniej nie miałam kontaktów damsko - męskich. Jak zdecydowana większość z nas cnotę straciłam w średniej szkole, miałam kilku chłopaków na studiach i zupełnie udany seks z moim mężem, dopóki nie wyjechał. Po jego wyjeździe zajęłam się dodatkową nauką i pracą, co teraz procentuje. Przełom nastąpił w 1990 roku, o czym piszę w opowiadaniu "Lekcja seksu". Rzeczywiście, podczas tych lekcji poznałam smak seksu i być może chcąc sobie wziąć odwet za lata osiemdziesiąte poszłam w seks z kilkoma partnerami, zaczynając od trójkąta z dwoma zaprzyjaźnionymi mężczyznami, co opisałam w opowiadaniu "Pierwszy trójkąt".
Te spotkania z kilkoma partnerami były kontynuowane, chociażby opowiadania "Masażyści" czy podczas swoich spotkań w Hamburgu. Myślę, że w najbliższym czasie opiszę serię "Hamburg", aczkolwiek nie wiem, czy odważę się opisać wszystkie spotkania, bo tam czasami, zupełnie świadomie, idę na bardzo ostry seks.
Ale to są, można powiedzieć wybryki, bo tak jak zdecydowana większość kobiet w moim wieku, tęsknię za "pościelówą". Klasyczne łóżko, miły partner i rano kawa podana na "Dzień Dobry", albo łóżko po jakimś wspaniałym wieczorze.
I takie właśnie zdarzenie miało miejsce również w czerwcu ubiegłego roku. W jednym z tygodni czerwca, w czwartek i piątek odbywało się w jednym z wojewódzkich miast spotkanie dotyczące promocji branży w krajach Unii Europejskiej. Organizator przewidział wspólną kolację poza terenem miasta, w bardzo ładnym "Pałacu".
O godzinie 19-tej podjechały autokary i pojechaliśmy na umówione miejsce. Okazało się, że jest to Pałac wybudowany na przełomie XIX i XX wieku, wspaniale odrestaurowany w latach 1994- 1998, przy czym miejscem naszej kolacji nie był sam Pałac, ale taras za pałacem zadaszony specjalnym namiotem (patrz załączone zdjęcie). Zasiedliśmy do kolacji, ale mnie fascynował zarówno sam Pałac, jak i jego wnętrze. Więc poszłam do recepcji i spytałam, czy można by było, chociaż pobieżnie zobaczyć wnętrza tego Pałacu.
Okazało się, że można i personel oprowadził mnie po jego wnętrzach, które są naprawdę wspaniałe. Jeżdżąc po świecie widziałam wiele obiektów pałacowych, ten naprawdę jest wspaniały. Z pomieszczeń, na które w szczególny sposób zwróciłam uwagę, to były sypialnie. Jedna z nich na załączonym zdjęciu.
Wróciłam na salę, gdzie trwała konsumpcja, grała muzyczka i widać było na parkiecie kilka tańczących par. Usiadłam przy długim stole, od którego odeszłam, ale przy którym dosiadło się jeszcze kilka osób, siedząc naprzeciwko siebie.
W pewnym momencie z głośników popłynęła melodia sławnego tanga Budki Suflera i jednocześnie w tej samej chwili, siedzący o cztery osoby w prawo ode mnie po przeciwległej stronie stołu Janusz dał mi znak, że prosi mnie do tańca. Ja skinęłam głową i po chwili był przy mnie.
Mogę powiedzieć, że w tym momencie to myśmy się prawie nie znali, owszem widzieliśmy się kilkakrotnie na różnych spotkaniach, ale jakoś do tej pory nie zawarliśmy bliższej znajomości. Janusz jest mężczyzną starszym ode mnie, prawie o głowę wyższy, ale bardzo dobrze zbudowany, przystojny i bez brzucha. Wyszliśmy na parkiet, chwycił mnie w pół i zaczął się taniec.
Ja, jak to kiedyś ktoś powiedział, mam duże poczucie rytmu, z tego względu bardzo zawsze lubiłam tańczyć i sprawiało mi to przyjemność.
Przekonałam się, że Janusz również jest bardzo dobrym tancerzem, świetnie się wyczuwamy i świetnie prowadził. I zaczęło się wirowanie po parkiecie. Oczywiście, na parkiecie były jeszcze inne pary, ale myśmy sobie znajdowali takie wolne miejsca, gdzie można było poszaleć. Akurat to tango jest na tyle rytmiczne, że można było zaprezentować pięknie figury tego tańca, łącznie z przechyłami do tyłu. Ja mam dosyć długie włosy, noszone luźno, więc one jeszcze bardziej potęgowały efekt wirowania. Prowadzący tego wieczoru muzykę widocznie coś wyczuł, bo następny był walc. I znowu można powiedzieć parkiet był nasz. Zorientowaliśmy się, że taniec sprawia nam niesamowitą radość i już do końca kolacji praktycznie nie schodziliśmy z parkietu. Przyszła godzina 23 i trzeba było wracać do hotelu.
Wracając autobusem, Janusz zapraszając do swojego pokoju, wyraził chęć podziękowania mi za wieczór. Ponieważ nie mam zwyczaju chodzić do innych pokoi, poprosiłam, aby Janusz przyszedł do mnie, nie koniecznie w garniturze. Okazało się, że mieszkamy na różnych piętrach, więc chwilę to trwało, zanim Janusz wrócił, ja w tym czasie zdjęłam z siebie wszystko i weszłam pod prysznic, licząc, że zdążę się przed jego przyjściem umyć. Niestety, Janusz okazał się być szybki i wszedł do pokoju, gdy jeszcze byłam w łazience, pod prysznicem.
Nie znajdując mnie w pokoju zajrzał do łazienki, ja spojrzałam na niego, po czym spokojnie powiedziałam - zamknij drzwi wejściowe i chodź umyj mi plecy. Ruchy Janusza w tym momencie były błyskawiczne i za chwilę już poczułam jego ręce na swoich plecach. Przesuwał je bardzo powoli, aż doszedł do poziomu bioder, po czym przesunął je do przodu i idąc od brzucha doszedł do piersi, a one czując jego dotyk można powiedzieć, stanęły na baczność. Nie uszło to jego uwadze, ale ponownie zsunął je na dół, zaglądając do Cipki. Nie był w stanie wyczuć, że już jest cała mokra, bo staliśmy w strugach wody. Ja mocno przyciskając go do siebie wyczułam, jak pięknie naprężyła się jego pałka.
Nie przeciągając dalej sytuacji stwierdziłam - trzeba się wytrzeć, jednocześnie wyłączając dopływ wody. Janusz wyszedł pierwszy, podał mi ręcznik i wycierając mocno przytulał się do mnie, ja wytarłam jego i szybko znaleźliśmy się w łóżku. Przytuliliśmy się, usta przykleiły się do siebie, a języczki buszowały chcąc jak najwięcej powiedzieć. Po chwili, ręka Janusza zaczęła opuszczać się wzdłuż biodra, wsuwając się za moment między nogi.
Nie broniłam mu dostępu i je rozsunęłam, a on, wyjątkowo delikatne zaczął przesuwać swoją dłoń po Cipce. Długo pieścił samo gniazdko, podciągnął palec i z bardzo dużym wyczuciem zaczął dotykać łechtaczkę. Ja już w tym momencie cała gotowałam się, aż przyszedł moment, kiedy wyprężyłam się na plecach, dając mu znać, że chcę go w sobie. Mocno rozsunęłam na boki nogi a on, nie spiesząc się, jakby delektując się, systematycznie we mnie wchodził. Wzrostu to może on jest średniego, ale to co ja miałam teraz w sobie na pewno nie było "średniego wzrostu". Czułam go doskonale, każde jego pchnięcie, to jakby niesamowite uderzenie, a on nadal, nie spiesząc się, precyzyjnie i coraz mocniej wbijał się we mnie.
Aż przyszedł ten jeden, jedyny moment, kiedy ja już odpływałam, poczułam, że pęcznieje w swoim końcowym akcie, strzelił i oboje osiągnęliśmy odlotowy orgazm. Przez dłuższą chwilę leżeliśmy na sobie, ale w którymś momencie trzeba było wstać i umyć się. Znowu zrobiliśmy to razem i po chwili, gdy ja już byłam w pościeli, Janusz nalał do przyniesionych z sobą kieliszków po koniaku. Wypiliśmy toast za wspólne spotkanie i wspólne tańce.
Tuląc się dalej do siebie i dalej sącząc z kieliszków Janusz zapytał mnie, czy nie miała bym ochoty na powtórkę z tańcami. Spojrzałam, a on spokojnie wyjaśnił, że możemy przecież po zakończonej konferencji przyjechać tam, gdzie byliśmy i zrobić sobie wieczór tańca. Słysząc to, można powiedzieć, rzuciłam się mu w ramiona, wyrażając tym swoją akceptację, ale on mnie z tych ramion już nie wypuścił. Ponownie usta nasze zwarły się w bardzo mocnym pocałunku, języki szalały, a ręce jego zaczęły najpierw pieścić piersi, aż zsunęły się w dół, sięgając Cipki. I znowu przyszedł ten moment, kiedy z otwartością ramion pozwoliłam mu wejść we mnie, a on zrobił to nie tylko z chęcią, ale z bardzo dużą elegancją, najpierw składając na Cipce swój pocałunek.
Oboje pobudzeni następnym spotkaniem szybko osiągnęliśmy stan odlotu, po którym dopijając z kieliszków koniak, pożegnaliśmy się do następnego dnia.
Rano obudziłam się wyspana, ale również niezmiernie podniecona, poszłam na śniadanie, Janusz już siedział przy stoliku, ja również nałożyłam sobie na talerzyk, okazało się, że po tej nocy jestem niezwykle głodna. Piątkowa część spotkania zaczynała się o 9-tej, o 11-tej była przerwa na kawę. Podczas tej przerwy Janusz dyskretnie podszedł do mnie, informując, że wszystko jest załatwione i po zakończonym spotkaniu mam jechać do "Pałacu". Tak też było, spotkanie skończyło się o 14-tej, nastąpił moment oficjalnego pożegnania, po czym wszyscy zostali zaproszeni na obiad i w zależności od tego, jak się komu spieszyło, tak szybko wychodził z sali. Mnie się specjalnie nie spieszyło. Janusz skończył obiad, oficjalnie się pożegnał, a ja zostałam dogadując jeszcze jakieś sprawy.
Po około piętnastu minutach ja też poszłam do pokoju, dopakowałam rzeczy, zeszłam na parking do samochodu. Za wycieraczkę wsunięta była kartka z trasą dojazdu. Bardzo się ucieszyłam, bo nie bardzo miałam pojęcie, gdzie mam jechać. Tym sposobem dojechałam bez większych problemów, Janusz czekał przy wejściu, widząc mnie wziął moje bagaże i poszliśmy razem do pokoju.
Pokojem okazał się być mini apartament z przepięknym, olbrzymim łóżkiem, co widać na zdjęciu. Radość moja była niesamowita. Postawiłam swoje rzeczy i rzuciłam się Januszowi w objęcia. Usta nasze zwarły się w namiętnym pocałunku, w trakcie którego zaczęło z nas spadać ubranie, przy czym ja zdejmowałam ubranie z niego, a on ze mnie. Okazało się, że skończyliśmy jednocześnie. Teraz był tylko moment zdjęcia narzuty na łóżko i już na nim leżeliśmy, oboje pieszcząc się. Tym razem ja też nie byłam wyczekującą i sięgnęłam po jego pałeczkę.
Czułam, jak rośnie w moich rękach, a gdy już była odpowiednio sztywna znowu wyprężyłam się na plecach dając mu możliwość swobodnego wejścia we mnie. Ja byłam bardzo podniecona i chciałam go jak najszybciej, ale on się mną delektował, wchodził wolniutko, systematycznie powiększając swój stan posiadana. Aż osiągnął pełny stan posiadania i kontroli nade mną. Ja już płynęłam rzeką rozkoszy, a on jeszcze wysuwał i wbijał się we mnie, ja już jęczę w stanie maksymalnego podniecenia, a on dopiero nabiera rozpędu. Ale się rozpędził, dogonił mój poziom namiętności i oboje odpłynęliśmy w ekstazie rozkoszy.
Chwila odpoczynku, toaleta i wyjęłam pozostawioną przez Janusza butelkę koniaku. Nie mieliśmy kieliszków, ale były szklaneczki do napojów, Janusz rozlał i wznieśliśmy toast za nasz wieczór. A zapowiadał się wspaniale, bo po wypiciu toastu Janusz zaczął zwiedzać moje ciało swoimi ustami. Poczułam, jak delikatnie, a jednocześnie mocno liże brodawki moich piersi, które zaraz zrobiły się sztywne, następnie zajrzał w dołeczek pępkowy, aż zsunął się między nogi rozchylając językiem płatki i zanurzając go w samej jamce. Wysączywszy z niej wszystek sok przeniósł się na łechtaczkę, którą również postawił na baczność, lekko ją ząbkami podgryzając.
Ja już nie wytrzymywałam, rzucając się po tym łóżku raz na jedną, raz na drugą stronę, aż w pewnym momencie obróciłam się na brzuch. Taka sytuacja w ogóle go nie zdeprymowała, ułożył mnie równo, po czym delikatnie usiadł na mnie okrakiem, zsuwając wzdłuż kręgosłupa swoją pałeczkę. To wrażenie było niesamowite, toteż gdy tylko doszedł do pośladków i lekko się z nich zsunął, natychmiast je uniosłam, dając mu do zrozumienia, że ma tam wejść. Lekko się odsunął, ja rozsunęłam nogi, a on już swoją pałką badał moje gniazdko, po czym tym razem, zdecydowanym ruchem wszedł we mnie. Jęknęłam, czując go wspaniale, a on trzymając moje biodra, systematycznie się we mnie wbijał.
Poczułam jak pęcznieje i nastąpił moment kulminacji, ale jaki. Trzymał lewą rękę na moim biodrze, a prawą ręką sięgnął po moje włosy, chwycił je i może niezbyt mocno, ale stanowczo odgiął mi głowę do tyłu. Tym sposobem sama się mocno wyprężyłam dociskając się do jego bioder i można powiedzieć, tak trzymając mnie za grzywę, dojechaliśmy do końca, ja przy tym mocno krzycząc w euforii podniecenia.
Oboje padliśmy obok siebie i przez dłuższą chwilę tylko na siebie patrzyliśmy oczami pełnego szczęścia. Janusz oprzytomniał pierwszy, umył się, napełnił szklaneczki, po czym podając mi moją mocno pocałował i wygonił do łazienki, bo mieliśmy zejść na kolację.
Rzeczywiście dłuższą chwilę to trwało, ale doprowadziłam się do jakiegoś tam ładu, widząc, że Janusz zakłada elegancką koszulę ja też wyjęłam, można powiedzieć pół wizytową czarną sukienkę, doprowadziłam swoje włosy do porządku, poprawiłam makijaż i zeszliśmy w to samo miejsce, gdzie byliśmy poprzedniego dnia. Przy stołach było widać sporo osób, przeważało młode pokolenie. Powitał nas ten sam pan, który poprzedniego dnia puszczał płyty, nasze miejsce było zarezerwowane, zamówiliśmy sobie po drinku i poszliśmy do stołu wybrać sobie coś na przekąskę.
Zdążyliśmy usiąść, puknąć się szklaneczkami wznosząc toast za nasz wieczór, po czym z głośników popłynęło to samo TANGO, co wczoraj. W oczach błysk i już byliśmy na parkiecie. Szanowna młodzież nie zdążyła się jeszcze zorientować o co chodzi, kiedy my już płynęliśmy po sali. Nie wiem, czy ich zamurowało, ale przez dłuższą chwilę nikt nie wszedł na parkiet. Po tangu "Bo do tanga trzeba dwojga" Budki Suflera, pan puścił tango argentyńskie La Comparsita (nie wiem, czy to się tak pisze, nie znam hiszpańskiego). No to już był sam szał. Parkiet był tylko nasz, a młodzież patrzyła jak się tańczy tango mając partnerkę, która dolega całym ciałem do partnera.
To było coś wspaniałego tak rozpływać się w tańcu, po tym tangu przyszły inne melodie i okazało się, że z nimi też dajemy sobie radę. Usiedliśmy odpocząć, coś zjedliśmy, mnie bardzo smakowało jajko w szynce, po czym znowu pan operujący płytami zrobił nam przyjemność, puszczając walca. Kto dzisiaj umie płynnie zatańczyć walca, a jeszcze w lewo, tylko starsze pokolenie. Płynęliśmy po sali, a wokół nas stali młodzi ludzie patrząc, jak my to robimy. Jeden walc przeszedł w drugi - "Nad pięknym modrym Dunajem". Sama klasyka, skończyliśmy, dostając od uczestników spotkania duże brawa.
Znowu z głośników płynęła muzyka, cały czas tańczyliśmy. Było już po północy, gdy przyszedł do nas pan operujący muzyką, pytając nas, czy interesuje nas Rock-and-Roll.
Nas pytać o takie rzeczy. Przecież to my jesteśmy pokoleniem wychowanym na tej muzyce. Pan powiedział, że ma kilka płyt, popatrzyliśmy po sobie, ale poprosiliśmy pana, aby poczekał, pójdziemy się przebrać. Tańczyć Rock-and-Rolla w wizytowej sukience się nie da. Poszliśmy do pokoju, ja założyłam obcisłą bluzeczkę bez rękawów i naprawdę mini spódniczkę, Janusz założył dżinsy i podkoszulkę i tak zeszliśmy na salę. Nie da się ukryć, zewnętrznie ubyło mam trochę lat. Po sali poszedł jeden jęk, usiedliśmy przy stoliku, stuknęliśmy się szklaneczkami, za pomyślność naszego tańca i gdy skończyła się trwająca melodia pan puścił klasykę rock-and-rollową.
Nie przypuszczałam, że po tylu latach będę tak fruwać. Przypominały mi się studenckie czasy i studenckie zabawy. Wtedy już panował Big-Beat, ale w szanujących się klubach jeszcze tańczono Rock-and-rolla. Tak, ale to było wiele lat temu, a tutaj wspaniale prowadzący Janusz i wirująca sala. Młodzież stanęła jak wryta, kiedy wyszedł nam pierwszy przerzut przez plecy, za następne dostaliśmy gromkie brawa. Nie wiem, jak długo to trwało, ale zmieniło się kilka melodii, zanim zeszliśmy z parkietu.
Siedzieliśmy przy stoliku cali szczęśliwi, nie wiem, czy ktoś jest dzisiaj w stanie zrozumieć, co znaczy być upojonym tańcem. Niestety, to nie był koniec naszych tańców. W pewnym momencie do naszego stolika podeszło kilka młodych osób, jeden z młodzieńców trzymał na tacy szampana i wręczając mi tę tacę powiedział, że to dla nas za pokaz tańca, jaki im zrobiliśmy, ale również prośba, abyśmy ponownie zatańczyli tango i walca, bo oni chcieli by się nauczyć. Popatrzyliśmy po sobie i zbaranieliśmy, po czym Janusz powiedział, że dobrze, ale za chwilę, musimy iść się przebrać.
W pokoju Janusz wyjął białą koszulę, no i garnitur, ja włożyłam na siebie, można powiedzieć, koktajlowa sukienkę, na cienkich ramiączkach, duży dekolt, z tyłu plecy gołe po lini stanika, mocno dopasowaną, ale z bardzo dużym rozcięciem z boku. Każdy mój ruch nogą powodował, że była ona widoczna aż po same biodro. Spojrzeliśmy po sobie, było ekstra i tacy zadowoleni z siebie wkroczyliśmy na parkiet.
Po sali przeszło jedno wielkie "Łoł", pan puścił muzykę i zaczęliśmy tańczyć klasyczne tango z figurami. Przebrzmiała pierwsza melodia, poprosiliśmy naszych sponsorów próbując im wytłumaczyć, że taniec klasyczny wymaga określonej oprawy, prezentując nasze stroje. Następnie zgodnie z ich prośbą pokazaliśmy kilka podstawowych kroków, po czym pan ponownie puścił muzykę i zaczęliśmy taniec.
Podobnie, następnie pokazaliśmy podstawowe kroki walca i zaczęła grać muzyka, na przemian tango i walca. Wirowaliśmy w środku, a wokół nas kilka par młodych ludzi. I ten nieprzerwany taniec trwał aż do końca, to znaczy do godziny drugiej, kiedy już kończono pracę.
Ostatnie tango było dla wszystkich, po czym po dopiciu ostatniej lampki szampana i otrzymując brawa, odpłynęliśmy do pokoju. Tutaj, będąc w doskonałych humorach, ale potwornie zmęczeni, zrzuciliśmy z siebie ubrania i upojeni tym tańcem położyliśmy się spać.
Czy doszło między nami w tym momencie do zbliżenia - NIE, bo ono nie było w tym momencie potrzebne. Szczęśliwi, przytuliliśmy się do siebie i tacy zasnęliśmy.
Natomiast ranek był już zupełnie inny. Obudziliśmy się chyba jednocześnie, poprosiliśmy śniadanie do pokoju, sami robiąc w tym czasie toaletę. Wypiliśmy po kilka łyków kawy, po czym przywarliśmy do siebie niesamowicie mocno. Usta nasze nie mogły się rozłączyć, języki mówiły i mówiły i nie mogły się nagadać. Ręce zaczęły szukać miejsc, które dają tyle satysfakcji. Chyba ja pierwsza dotknęłam jego pałki, moment później on już pieścił moją Cipkę, aż przyszedł ten moment, kiedy ja się wyprostowałam, rozsunęłam nogi na boki, a on już był we mnie.
I podobnie jak poprzednim razem, widać było to perfekcyjne opanowanie ruchów, bo każdy czułam niesamowicie mocno, każdy dawał to narastające podniecenie, aż do całkowitego obłędnego spełnienia. Jeszcze chwilę na sobie leżeliśmy, ale przypomnieliśmy sobie, że mamy do zjedzenia śniadanie. Znowu kilka łyków kawy, zjedliśmy, to co nam dali, bo przed każdym z nas droga powrotna do domu i jakby kończąc śniadanie, stuknęliśmy się szklaneczkami z sokiem.
Ten gest spowodował, że ponownie nasze usta zwarły się, nasze ręce szukały naszych miejsc namiętności, ale tym razem to ja przejęłam inicjatywę, położyłam go na plecach, po czym sama najpierw swobodnie na nim usiadłam, a poczuwszy odpowiednio jego pałkę pod moją Cipką uniosłam się, wsuwając ją sobie do środka. Janusz wyprostował ręce, pieszcząc moje piersi, po czym chwycił mnie mocno za biodra, powodując, że czułam go wspaniale.
Ale tego było nam mało. Ostrożnie wyprostowałam nogi, Janusz się uniósł i przywarliśmy do siebie całymi ciałami. Trzymając mocno moje biodra systematycznie zaczął prężyć swoje, usta nasze zwarte do bólu, w efekcie czego przyszedł wspaniały efekt spełnienia.
Jeszcze chwila bardzo namiętnego odpoczynku i trzeba było się zbierać. Zapakowane do samochodu bagaże, ostatnie objęcie, uścisk ramion i w drogę.
Czy ta droga była trudna - nie, bo wracałam do domu mając w pamięci fantastyczny wieczór i poranek z kawą w łóżku. I to jest to, co mnie daje wyjątkowe zadowolenie i satysfakcję.
Kończąc to opowiadanie chciałabym zwrócić Waszą uwagę na element przypadkowości. Już wiele razy w życiu przekonywałam się, że nie jedno zdarzenie było konsekwencją całkowitego przypadku. Tak samo było i tym razem, przecież to absolutny przypadek, że usiadłam przy tym stole, przy którym siedział Janusz, absolutny przypadek, że poprosił mnie do tańca i absolutny przypadek, że on tak dobrze tańczył.
W efekcie zdarzeń przypadkowych spędziłam wspaniały, niezapomniany wieczór.
I w tym momencie przypomina mi się takie powiedzonko mojej wspaniałej Babci, która zawsze powiadała "Planowanie - czas stracony, los i tak da to, co ma być".
Jak Ci się podobało?