Taka sobie zwyczajność
7 listopada 2013
8 min
Siedzę na fotelu przed komputerem, przygotowuję się do egzaminu.
Że też mnie na stare lata na edukację wzięło.
To tylko powtórka, na szczęście. Inaczej słabe byłyby efekty nauki.
Ciężko się skupić gdy z głośników leci Iron Maiden, a zza pleców dobiega głęboki, wysilony oddech i dźwięk rytmicznie powtarzanych ruchów.
Za moimi plecami, na dywanie, mój kochanek wykonuje rytualną serię wieczornych ćwiczeń.
W szarych spodniach od dresu i czyściutkim, białym podkoszulku, wysila się i poci. I tak co wieczór. Dla lepszej formy, dla kondycji. Dla zdrowia.
Ja wolę trenować w ładnych salach klubu fitness, w ładnych kolorowych obcisłych ciuszkach, i firmowych butach. Też dla zdrowia.
Cóż. Mamy różne gusta.
W ogóle bardzo się różnimy, pod wieloma względami. Choćby wygląd.
On jest wysoki i szczupły, a ja malutka i raczej okrągła, mam figurę w kształcie klepsydry, z szerokimi biodrami, okrągłą pupą i wąską talią, oraz całkiem pokaźnym biustem. On ma długie, splątane w lokach włosy, a ja króciutką i wygodną, troszkę chłopięca fryzurkę ufarbowaną na wściekle rudy kolor. On wiecznie chodzi w dżinsach i swetrach, a ja uwielbiam obcisłe, podkreślające figurę spódniczki, wydekoltowane bluzeczki, koronki i biżuterię.
Można by, patrząc na nas, powiedzieć że kompletnie do siebie nie pasujemy.
Jednak w łóżku pasujemy do siebie. I– de – al – nie.
Słyszę że już dociera do końca, więc odwracam się, i podchodzę do niego z butelką wody mineralnej i ręcznikiem. Jedną ręką ściera pot z twarzy, drugą już podnosi butelkę do ust.
Pachnie płynem do prania, w którym pewnie niedawno wyprał swoje ciuchy, i potem. Podkoszulek przylega do jego ciała, na klatce i na plecach widać wyraźnie plamy potu.
Wiem, jestem prymitywna i atawistyczna, ale właśnie taki najbardziej mnie podnieca. Spocony, zgrzany, rozczochrany. Sto procent samca w samcu.
- Prysznic? - pyta.
- A nie lepiej potem? - mówię, i staję tuż przy nim, tak, żeby poczuł moje piersi, opierające się o jego tors. Oczywiście, sutki już sterczą mi na baczność, a że nie mam dzisiaj stanika, on wyraźnie to czuje.
Pochyla głowę, jego włosy, lekko wilgotne od potu łaskoczą mnie w policzki.
- Potem - mówi.
I jakby nigdy nic odwraca się i idzie do łazienki, a ja idę do drugiej.
Wiem co robi – pewnie opróżnia pęcherz, a potem obmywa penisa żelem do higieny intymnej. Oboje zwracamy dużą uwagę na higienę.
Ja w drugiej łazience robię to samo – siusiu, a potem dokładnie obmywam swoją cipkę żelem i ciepłą wodą. Ma być czyściutka i pachnąca.
Kiedy wracam do pokoju, on już jest. Nadal ubrany, leży na łóżku. Cóż, ja większość rzeczy już zdjęłam, mam na sobie tylko cieniutką podkoszulkę, wykończoną koronką.
Gaszę światło, jakoś mam ochotę na półmrok. Siadam koło niego, nieoczekiwanie skrępowana, chociaż przecież to już prawie trzy lata.
- Popatrz - mówi do mnie - co dzisiaj zrobiłem.
Chwyta za gumkę spodni, i razem ze slipkami odchyla je w dół, tak że moim oczom ukazuje się jego penis w pełnej krasie.
No tak – chce mi pokazać gładko wygolone podbrzusze i jądra.
Drań. Wie co na mnie działa, wie że jeśli jestem chociaż lekko pobudzona to wystarczy że pokaże mi swojego penisa, a zaraz płonę żywym ogniem i dobieram się mu do spodni.
Wstyd przyznać, ale dla tego faceta jestem łatwa jak zupa w proszku.
Teraz też go nie zawodzę – pochylam się nad nim, ujmuję penisa w rękę i zaczynam go lizać na całej długości, nie zapominając tez o jądrach.
Opiera dłonie na mojej głowie, wzdycha głęboko, kiedy zanurzam jego penisa w swoich ustach.
Uwielbiam jego smak. Pieszczę go dłońmi, ustami, językiem, i z każdą chwilą jestem coraz bardziej podniecona.
Odrywam się od niego, podnoszę głowę i przez chwilę wpatruję się w jego twarz. O rany, jak ja uwielbiam widzieć, że rozkładam go na łopatki. Że sprawiam mu przyjemność.
Popycha mnie na łóżko, tak że leżę na wznak, i klęka między moimi nogami. Nie zawraca sobie głowy rozbieraniem, opuszcza tylko spodnie i bieliznę niżej, i opada na mnie. Jego penis znajduje się teraz tuż przy samym wejściu do mojej cipki, napiera.
Mój kochanek pochyla nade mną głowę, i nieśpiesznie zaczyna mnie całować. Pojękuję z niecierpliwości, on jednak porusza się delikatnie, powolutku, zagłębiając się we mnie z każdym ruchem tylko odrobinę.
- Czujesz to? - mówi mi prosto do ucha, jego oddech łaskocze mi szyję – Czujesz jak się dla mnie otwierasz?
Gwałtownym ruchem wypycham biodra do góry, i nabijam się na niego do końca. O tak.
Wypełnia mnie całą, calutką, nieruchomiejemy oboje, a ja chłonę ta chwilę.
Obejmuję go całą sobą – moje nogi oplatają jego biodra, zaplecione stopy opierają się o jego pośladki, ramionami ciasno obejmuję jego ramiona i plecy, i - nade wszystko – wilgotne i napięte ścianki mojej pochwy ciaśniutko obejmują jego penisa.
Jestem o krok od szczytu.
- Niecierpliwa... - mruczy mi do ucha. Podnieca mnie w nim wszystko, smak, zapach, głos... dźwięk jego oddechu.
Chwile jeszcze tkwimy w bezruchu, w oczekiwaniu. A potem zaczyna się poruszać. Jego biodra wykonują szybkie, rytmiczne pchnięcia, a ja mogę tylko trzymać się go, jak najmocniej, jakby był ostatnią pewną rzeczą na calutkiej ziemi, jakbym bez niego miała spaść w przepaść i rozpaść się na milion kawałeczków. Istnieje tylko on, jego oddech w moich uszach, jego dłonie zaciśnięte na moich ramionach, jego kutas rozpychający i drążący moją cipkę...
Spadam, i rozpadam się, krzyczę, płaczę i klnę. Pierwszy szczyt jest już za mną, ale wiem że to nie koniec na dzisiaj.
Nie zwalnia - jednak te ćwiczenia naprawdę się przydają, kondycję ma żelazną.
Może to w modzie, zmieniać pozycje, urozmaicać sobie seks pieszczotami, jednak teraz doceniam prostą, niewyszukaną przyjemność zwyczajnego, rytmicznego ruchania, leżenia pod mężczyzną w oczekiwaniu na kolejne pchnięcia.
Nagle - zupełnie niespodziewanie – odrywa się ode mnie, i zdziera z siebie ubranie. Z równym pośpiechem zrzucam swoja przepoconą koszulkę, i znów mnie dopada – tym razem wchodzi od razu głęboko, bez ceregieli, i natychmiast podejmuje przerwany rytm.
Znów zaczynam się zaciskać wokół niego, czuję zapowiedź kolejnego orgazmu.
- Wiesz, że to uwielbiam - szepcze mi do ucha. - Jak tak wibrujesz, jak tak ściskasz mojego fiuta.
Drżę. Lubię kiedy do mnie mówi, lubię kiedy jest wulgarny.
- Lubisz mi sprawiać przyjemność? - pytam zadyszanym głosem.
- Lubię – mruczy. - Zwłaszcza że sprawiam tez przyjemność sobie.
I wtedy przyśpiesza.
Wie, że zaraz ogarnie mnie kolejny szczyt, i chce żeby był jeszcze intensywniejszy.
Wariuje pod nim, gryzę i całuję każdy kawałek skóry do którego mam dostęp, wplatam palce w jego włosy, dyszę ciężko, zaciągam się głęboko jego zapachem.
Szaleństwo we mnie narasta aż do całkowitej utraty kontroli, piszczę z zachwytu, powtarzam w kółko jak bardzo kocham jego kutasa, jak bardzo lubię, kiedy mnie tak pieprzy, błagam żeby nie przestawał. Aż nie jestem w stanie wymówić jednego składnego słowa i tylko płaczę, zaciskając dłonie na jego pośladkach, a cały świat wokół mnie wiruje.
Leżę pod nim, z roztrzepotanym sercem, cała rozedrgana. Wymęczona, spocona, czuję, że jemu jeszcze daleko do końca. Wpatruje się we mnie intensywnie, w bezruchu.
A potem zaczyna pomalutku krążyć biodrami, rozpychając mnie i naciągając wokół swojego penisa.
Wzdycham z przyjemności.
- Niesamowity jesteś, wiesz? - mówię, a on się uśmiecha.
W tym konkretnym momencie kocham go jak nikogo na świecie, każdy malutki kawałeczek, każdy centymetr jego skóry. Nie powiem mu tego, za Chiny Ludowe! Zwłaszcza że gdy on ze mnie wyjdzie, a ja całkiem ochłonę, z mojego zakochania zostanie całkiem niewiele.
Unosi się lekko na łokciach i przygląda się moim piersiom. Wykonuje teraz powolne, głębokie pchnięcia, i obserwuje, jak moje piersi falują przy tym ruchu.
Żeby sprawić mu jeszcze więcej przyjemności – a przy okazji i sobie – biorę obie piersi w dłonie i zaczynam się nimi bawić. Pochyla głowę, i usiłuje chwycić zębami sutek. Gdy czuję pieszczotę jego zębów i języka znów zaczynam się zbliżać do szczytu. Ciężko dysząc błagam o więcej, używając słów których w normalnym życiu nie byłabym w stanie wymówić. Ale teraz nic nie jest normalne, teraz liczy się tylko on, jego ciało, jego kutas w mojej cipce, i moja rozkosz...
Tym razem orgazm trwa wydawałoby się w nieskończoność.
Trzęsę się cała, wszystkie mięśnie mam roztrzęsione jak galaretka.
Zsuwa się ze mnie i kładzie obok, jedna ręką łagodnie przeczesuje moje włosy.
- Jak się pani czuje? - pyta.
- Jak po trzęsieniu ziemi – odpowiadam.
Śmieje się cicho.
- Czy miałaby pani siłę posmyrać piersiami mojego penisa? - pyta, a ja jakimś cudem odnajduję w sobie nowe pokłady energii, klękam nad nim, i delikatnie przesuwam piersiami po jego podbrzuszu.
Sięga po oliwkę do masażu, stojąca na stoliku koło łóżka, i rozciera ją na moich piersiach.
Naprawdę, nie wiem, któremu z nas sprawia tym większą frajdę. Siadam okrakiem na jego złączonych nogach, głęboko pochylona do przodu, a on ujmuje moje piersi w ręce, i przesuwa nimi po swoim penisie.
Moje sutki ocierają się o jego podbrzusze, zaczynam znowu dyszeć z podniecenia.
W końcu już dłużej nie mogę znieść tej zabawy, odsuwam się od jego dłoni, siadam na łóżku obok niego, pochylona nad nim głęboko, i biorę jego penisa w usta.
Przyciąga mnie bliżej do siebie, tak żeby móc złapać za jedną pierś. Moja głowa porusza się coraz szybciej, mój język wiruje wokół jego penisa. Czuję jego palce drażniące mój sutek, gorąco rozlewa się po moim podbrzuszu.
Słyszę gardłowe warknięcie, wydobywające się z jego ust, i w tej samej chwili jego dłoń błyskawicznie przenosi się z mojej piersi na moją rozgrzaną, ociekająca sokami cipkę.
Czuję drżenie, przebiegające przez jego ciało, i zaczynam gorączkowo przełykać wypełniającą mi usta spermę. Czuję jego palce brutalnie wdzierające się do wnętrza mojej cipki, i po raz kolejny cały świat wokół mnie gaśnie.
Leżymy obok siebie, całkowicie bez energii.
Wiem co będzie dalej.
Wstanie, ubierze się. Powie że prysznic weźmie u siebie.
Szybko pocałuje mnie na pożegnanie w drzwiach.
Ale teraz jeszcze przez chwilę mogę leżeć, z uchem przyciśniętym do jego piersi, nasłuchując bicia jego serca. Jeszcze przez chwile mogę sobie być w nim zakochana, zanim znowu ogarnie nas codzienność.
Jak Ci się podobało?