Szmaragdowa Mścicielka: Początek
3 września 2015
Szmaragdowa mścicielka
12 min
Jenna Arguson/Szmaragdowa Mścicielka jest postacią wymyśloną przeze mnie. Jeśli chcecie ją wykorzystać w swoich opowiadaniach/grafikach/fantazjach to nie mam z tym problemu, choć jeśli zostaną opublikowane, prosiłbym o link.
Jenna Arguson wróciła z pracy zmęczona, ale kiedy tylko zamknęła za sobą drzwi od mieszkania, szybko rzuciła na fotel torebkę i kopnęła obcasy pod szafę. Codzienna rutyna pracy nużyła ją. Zawsze marzyła o tym, żeby być dziennikarką, ale teraz, kiedy nią już została, odkryła, że to wcale nie jest taki ekscytujący zawód, jak jej się kiedyś zdawało. Na dodatek, im dłużej pracowała, tym bardziej odkrywała, że to, czego pragnęła, było iluzją. Chciała, żeby dzięki swojej pracy pomagać ludziom, pokazywać zło i pomagać w jego pokonaniu. Niestety, nic z tego. Nawet gdy udawało jej się znaleźć skorumpowanego polityka albo nieuczciwego urzędnika, niewiele z tego wynikało, bo zawsze jakoś udawało się takiej kanalii z tego wyjść.
Wszystko zmieniło się, od kiedy znalazła ten zielony, błyszczący kamień. Zdarzyło się to podczas jednego śledztwa dziennikarskiego. Początkowo wydawało jej się, że to po prostu jakiś szmaragd, ale kiedy go trzymała w ręce, wypełniło ją nagle coś dziwnego, jakby jakaś energia, przywodząca na myśl prąd, która przeniknęła jej ciało i przeszła przez nie, by równie szybko się rozpłynąć. Momentalnie poczuła się dużo silniejsza. Złapała leżącą obok metalową rurkę i bez trudu ją złamała.Uderzyła pięścią w stół, a ten pękł. Zrozumiała, że to dzięki temu kamieniowi. Wtedy zaczęła się zastanawiać, czy nie mogłaby tego wykorzystać...
Miesiąc później po raz pierwszy w mieście usłyszano o Szmaragdowej Mścicielce. Ubrana w zielone spodnie i czarny top zamaskowana kobieta o ciemnych włosach pojawiała się znikąd i likwidowała przestępców. Jej ofiarą padali zarówno zwykli, uliczni bandyci jak i ci z pierwszych stron gazet, o których wiadomo było, że kradną, ale nie było na to dowodów oraz chętnych, by się tym zajmować. Gazety dużo o niej pisały. Niektóre ją chwaliły, inne twierdziły, że jej obecność to dowód na to, jaka słaba jest policja. Jenna czytała te artykuły, sama nawet od czasu do czasu je pisała. Czuła się wreszcie spełniona. Jako dziennikarka wyszukiwała przestępców, a jako Szmaragdowa Mścicielka likwidowała ich. Co wieczór zakładała swój strój i ruszała na miasto. Wiedziała, gdzie uderzać, chociaż czasem po prostu podróżowała po dachach, obserwując ulice i broniąc zwykłych ludzi przed bandziorami.
Kamień, który teraz nosiła przymocowany do pasa, dał jej nie tylko wielką siłę, ale także dużą zręczność i wytrzymałość. Mogła swobodnie skakać z dachu na dach, nawet na kilka metrów. Uderzenie pałki czy kija było jak dotknięcie piórkiem. Upadek nawet z dużej wysokości nic jej nie mógł zrobić. Czuła się wszechmocna. Uwielbiała to. Cieszyła się nawet, że nie wyszła za mąż, bo dzięki temu miała wolną rękę i pełną swobodę w działaniu. A przestępcy w mieście poczuli nareszcie lęk.
Jak co wieczór, Jenna wyskoczyła na balkon, a z niego szybko na dach. Miała na sobie swój strój. Wysokie buty na obcasie, zielone, obcisłe spodnie i czarną górę z dużym dekoltem. Wydawało jej się to na początku głupie i tak bardzo komiksowe, ale szybko odkryła, że to doskonale dekoncentruje mężczyzn, a głównie z nimi w końcu walczyła. Zielony kamień nosiła starannie ukryty, wszyty w pas spodni. Na twarzy miała czarną maskę – była w końcu dziennikarką, więc lepiej, żeby nikt jej nie rozpoznał. Tym razem miała jasny cel – fabrykę kokainy na drugim końcu miasta. Pracowała nad tym długo. Wiedziała, że skorumpowani policjanci osłaniają to miejsce i legalnie nie dało się go zamknąć. Ale jako Szmaragdowa Mścicielka nie musiała się martwić o to, co jest legalne. Dla niej ważna była tylko skuteczność.
Poruszała się szybko i cicho jak kot, błyskawicznie docierając na miejsce. Z dachu wysokiego budynku obserwowała, jak przy niewielkim magazynie mężczyźni pakują skrzynie do ciężarówek. Uśmiechnęła się. Wiedziała, że to było tu. Błyskawicznie znalazła się na dole i, ukrywając za ścianami, zbliżyła do celu. Wdrapała się na dach magazynu. Wiedziała, że nie może dać odjechać tym ciężarówkom. Musiała zaatakować.
Wylądowała między zaskoczonymi przestępcami i zanim zdążyli zrozumieć, co się dzieje, połowa z nich leżała już na ziemi. Jej uderzenia były dość mocne, żeby połamać kości i pozbawić przytomności nawet dorosłego, silnego mężczyznę. Złapała jednego z leżących, zakręciła nim w powietrzu i rzuciła w kierunku kilku kolejnych, którzy biegi w jej stronę. Tamci upadli i to jej wystarczyło. Zaraz potem była przy nich. Zobaczyła, że jeden ma w ręce pistolet. Złapała go za nadgarstek i przekręciła. Usłyszała pęknięcie kości i wrzask bólu. Wbiła obcas w pachwinę kolejnego. Czuła się wspaniale. Nie bardzo chciała tego przyznawać, nawet przed sobą samą, ale walka sprawiała jej przyjemność. Przerzuciła nad swoją głową kolejnego przestępcę, ciskając nim o ścianę magazynu. Po chwili wszyscy już leżeli na ziemi, połamani i nieprzytomni. Nie miała dla nich litości.
Kopnięciem wyważyła drzwi do magazynu i wpadła do środka. Zaskoczeni jej obecnością bandyci stali przez chwilę nieruchomo, patrząc na nią. Nie dała im czasu na ocknięcie się. Zaatakowała wściekle, powalając kilku najbliższych na ziemię. Rozdawała ciosy na lewo i prawo, wzrokiem szukając kolejnych celów. Szybko położyła wszystkich, ale nie poprzestała na tym. Podeszła do stołów, na których znajdował się sprzęt do produkcji narkotyków i zaczęła go powoli, metodycznie rozwalać. Nie zauważyła nawet, kiedy chemikalia, które wypływały i wysypywały się z naczyń i fiolek, zaczęły unosić się w powietrzu. Po kilku minutach Jenna poczuła się dziwnie... jakby lekko i słabo. Przed oczami zaczęło jej się kręcić, widziała kolory... Wszystko dookoła wirowało, jakby była na karuzeli. Zrozumiała, co się z nią dzieje. Przeklęła własną głupotę i to, że dała się ponieść furii, zamiast działać chłodno i logicznie.
Resztkami się, Jenna wybiegła z magazynu. Potykając się o ciała przestępców, skręciła w boczną alejkę. Ledwie coś widziała. Oparła się o kubeł na śmieci, ale ten przewrócił się na ziemię. Jenna upadła obok niego. I wtedy usłyszała kroki. Powoli spojrzała w tamtą stronę. Widziała tyko dwie niewyraźne sylwetki.
- Hej, widzisz to co ja, Lisa?
- Chyba jakaś suczka za ostro dziś tankowała.
Lisa i Ronnie wracały właśnie z dyskoteki, kiedy zauważyli zataczającą się kobietę. Zaciekawieni ruszyli za nią i patrzyli, jak Jenny upada na ziemię. Byli kochankami od dłuższego czasu. Ojciec Lisy był biznesmenem, do niedawna bardzo znanym i wpływowym biznesmenem. Jednak po tym, jak Szmaragdowa Mścicielka udowodniła, że fałszuje dochody i prowadzi nielegalne interesy, mężczyzna trafił do więzienia. Lisa szybko poznała kobietę, która leżała na ziemi.
- O kurwa, to przecież ta cała Szmaragdowa zdzira...
- To ta, co posadziła twojego starego za kratkami?
- Ta sama...
- Chyba jest mocno napruta, sądzisz że to na pewno ona?
- Nie, zobacz, nie czuć jej wódą.
- Cholera, szkoda by było zmarnować okazję.
- Zabieramy ją? Mam wolną chatę.
- Jasne.
Gdy Jenna się obudziła, z przerażeniem stwierdziła, że jest tylko w bieliźnie, na dodatek leży na stole z kończynami przywiązanymi do jego nóg. W ustach miała plastikowy pierścień, który trzymał je otwarte. Próbowała się rozejrzeć, ale ciężko jej było poruszać nawet głową, która bardzo ją bolała. Czuła, że ciągle ma na twarzy swoją maskę.
- Ghmmmmhmmm!!! – próbowała coś powiedzieć, ale knebel uniemożliwiał to.
- O, nasza zabaweczka obudziła się – usłyszała głos. Do pokoju weszła wysoka dziewczyna o błyszczących platynowych włosach. Na sobie miała na sobie błyszczący, czarny komplecik z wysokimi szpilkami. Zaraz obok wszedł wysoki, umięśniony mężczyzna o sylwetce boksera.
- Pewnie już nawet nie pamiętasz, suko, ale przez ciebie mój papa jest w więzieniu – Lisa podeszła do związanej i zerwała jej jednym, szybkim ruchem stanik. – Nie myślałam, że trafi mi się taka piękna okazja do zemsty.
- Aighmmm!!!! – Jenna jęknęła, bo palce dziewczyny zacisnęły się na jej sutkach, szczypiąc i gniotąc je mocno.
- To prawdziwa sprawiedliwość losu, że mogę cię tu mieć – powiedziała Lisa, naciskając palcami mocniej, widząc, jak ból wykrzywia twarz Jenny. W tym samym czasie mężczyzna sięgnął między jej nogi i zdarł jej majtki. Jenna przeraziła się, domyślała się bowiem, czego mogą chcieć ci dwoje. I na dodatek, po trochu sama była sobie winna, rozpieprzając gołymi rękami tamte urządzenia, zamiast je po prostu podpalić...
- Poczekaj Ronnie, zabawa to zabawa – dziewczyna podeszła do szafki i wyjęła z niej butelkę alkoholu. Odkorkowała ją i przyłożyła do otwartych kneblem ust Jenny.
- Blughehhemmhhohhmmm!!! – Szmaragdowa Mścicielka krztusiła się, kiedy do jej ust wlewano ciemne, gęste wino. Jednak pozycja, w jakiej leżała, zmuszała ją do picia wszystkiego.
- Tata zawsze mówił, że nie należy mieszać alkoholi... Ciekawe, czy miał rację – Lisa sięgnęła po butelkę Whisky i zaczęła wlewać ją do ust Jenny. Ostry, mocny alkohol dławił ją. Czuła, jak uderza jej do głowy. Po chwili dziewczyna przestała.
- Mghhmmmmm... - Jenna jęknęła, kiedy palce Ronniego dotknęły jej kobiecości. Wszystko kręciło się wokół, w głowie narastał szum.
- Czyżby jej się to podobało? – spytała Lisa, widząc jak jej chłopak rozchyla wargi sromowe Szmaragdowej Mścicielki.
- Podobało? Ona jest już cała mokra.
- To na co czekasz?
Ronnie nie tracił czasu. Rozwiązał Jennę, która była w takim stanie, że nie mogła utrzymać się na nogach. Położył ją na podłodze i zdjął spodnie, prezentując swoją olbrzymią, sztywną męskość. Spojrzał na leżącą przed nim kobietę. Była piękna, jej kształty bardziej pasowały do modelki niż do bohaterki, a to kim była czynił cała sytuację jeszcze bardziej podniecającą. Czuł, że nie może już dłużej wytrzymać.
- Ohhhhhh... – jęknęła głęboko Jenna, gdy wszedł w nią.
- Taaak... - Ronnie westchnął. – Nie uwierzyłabyś, jaka ona jest ciasna.
Wchodził w nią powolnymi, mocnymi, głębokimi pchnięciami. Jej piczka zaciskała się na jego dużym członku. Wciskał się w nią, pchając tak głęboko, jak to możliwe.
- Ahhhhhh... ahhhh... - Jenna łapała powietrze jak ryba wyrzucona na brzeg. Przed oczami kolory i światła tańczyły, sprawiając, że nawet nie wiedziała dobrze, co się z nią dzieje.
Lisa patrzyła na to z przyjemnością, nie przeszkadzało jej, że chłopak robi to z tą kobietą. Widziała, że dla Szmaragdowej Mścicielki to upokorzenia i hańba. Oczy bohaterki niemal obróciły się, a głośne jęki wypełniały pokój. Duże piersi Jenny unosiły się i opadały z każdym mocniejszym pchnięciem.
- Dobra, mam już dość czekania – dziewczyna zdjęła majtki, ukazując starannie wygolone łono. Usiadła na twarzy ciężko oddychającej Jenny.
- Liż mnie, szmato – powiedziała głośno.
Oszołomiona alkoholem i seksem Jenna patrzyła nieprzytomnym wzrokiem na cipkę nad jej twarzą. Nie wiedziała, co się dzieje i o co chodzi. Powoli otworzyła usta i zaczęła spijać soczki nieznajomej dziewczyny, liżąc językiem wilgotną kobiecość. Czując, że Szmaragdowa Mścicielka robi to coraz lepiej, dziewczyna rozsunęła szerzej nogi.
- Mmmmm... - jęczała, liżąc cipkę. Ronnie nie przestawał jej posuwać, sprawiając, że całe ciało bohaterki płonęło od emocji. Było jej dobrze, niezależnie od okoliczności. Nie rozumiała, co się działo, była jakby poza tym. W głowie szumiał cały ocean Ale czuła, że jest przyjemnie i chce tego więcej. Ronnie przyspieszył, teraz penetrował ją szybkimi, ostrymi pchnięciami, które nie dawały Szmaragdowej Mścicielce nawet odrobiny czasu na wytchnienie. Nie potrafiła się już nawet skoncentrować na lizaniu tej dziewczyny.
- Ohhhh... o taaaak... - Ronnie doszedł. Wepchnięty w nią do końca, wystrzelił, wypełniając Jennę swoim nasieniem. W tej samej chwili pijana seksem i alkoholem bohaterka także osiągnęła szczyt.
- Ahhhh... Ahhhh!!!! – jęczała głośno, a jej cipka zaciskała się na członku Ronniego, wyciskając z niego nasienie. Zaraz potem drugi, niemal równie mocny orgazm wypełnił ją ponownie, unosząc na sam szczyt rozkoszy. Kilka chwil później dołączyła do nich Lisa, której sprawny język Jenny dał tyle przyjemności. Ronnie wstał z podłogi jako pierwszy.
- Co teraz? – spytał, patrząc na leżącą i łapiącą powietrze, zdezorientowaną bohaterkę. Po chwili wpadł na pomysł. Złapał ją za włosy, zmusił do klęknięcia przed nim i ciągle otwarte dzięki kneblowi usta wepchnął swojego członka.
- Mghmmm... - Jenna od razu i bez protestu zaczęła go ssać, sprawiając, że znowu stał się sztywny i twardy.
- Patrz, robi mi loda jak nic – powiedział do Lisy, która wstała z ziemi i podeszła do Jenny. Klęknęła za nią i położyła ręce na jej piersiach. Nacisnęła mocno, zamykając swoje palce na jej twardych, ciemnych sutkach. Długie paznokcie wbijały się w miękkie ciało Jenny. Jedna z rąk zsunęła się niżej, między nogi Szmaragdowej Mścicielki. Chwilę szukała i znalazła w końcu to miejsce. Kiedy je nacisnęła, ciało Jenny zaczęło drgać, czując jak bardzo szybko rodzi się w niej nowa fala rozkoszy.
- Co za zdzira – dziewczyna przyspieszyła ruch ręką, jednocześnie lekko gryząc i całując ucho Jenny. Ronnie, widząc to wszystko, czuł się jeszcze bardziej podniecony. Jenna ssała go intensywnie, jakby sama chciała, żeby jak najszybciej doszedł. Wszystko kręciło się w jej głowie, widziała tylko zamazane kontury. Palce i usta nieznajomej dziewczyny rozpalały ją znowu i Jenna wiedziała, że już niedługo znowu dojdzie. Pragnęła tego.
- Uhhmmm... – Ronnie złapał ją mocno dłońmi za głowę, kiedy doszedł. Jego nasienie wypełniało jej usta. Jenna połykała je łapczywie, ale ledwie była w stanie to zrobić, bo było tego bardzo dużo. I wtedy doszła znowu. Odchyliła się, a nasienie Ronniego wystrzeliło w jej twarz, spływając po jej policzkach i wargach.
- Dobra, chyba wystarczy – powiedziała Lisa, wstając. – Wypieprzyliśmy ją solidnie, ale teraz czas wypieprzyć ją na dobre.
- O co ci chodzi?
- Przytrzymaj ją i przyprowadź tu – powiedziała, otwierając balkon. Chłodne, nocne powietrze wpadło do pokoju.
- Czy ty chcesz...? - spytał z lekkim niedowierzaniem.
- Pewnie. Tata wyjdzie z pierdla dopiero za kilka lat i to też nie jest pewne. Nie ma mowy, żebym tej szmacie do darowała. Dawaj ją tu.
Ronnie podniósł półprzytomną Jennę i podprowadził ją do balkonu. Lisa pomogła mu ubrać chwiejącą się bohaterkę w jej strój.
- Pomyślą, że spadła z dachu czy coś – powiedziała, chwytając ją za włosy i wypychając, przerzuciła przez barierkę balkonu. Szmaragdowa Mścicielka poszybowała z wysokości kilkunastu pięter na spotkanie ziemi....
- Uhhhhmmm... - Jenna czuła, że wszystko ją boli. Rozejrzała się. Leżała na stercie worków pełnych śmieci w jakimś zaułku. Czuła się strasznie. Nie tylko bolała ją potwornie głowa, ale w ustach miała jakiś paskudny niesmak, a między nogami czuł coś dziwnego. Mogła wyczuć, że pod strojem nie ma bielizny, to dziwne, bo była pewna, że ją miała. Powoli podniosła się, czując smród śmieci, na których leżała. Do jej nogi przykleił się kawałek starej pizzy, jakaś maź kapała z jej ramienia, a lewa ręką też była w czymś umazana. Przeklinając, wstała. Wiedziała, że musi wrócić do domu. Starała się pozbierać wspomnienia, ale nie bardzo pamiętała, co się stało, poza faktem, że miała rozwalić fabrykę narkotyków. Czy jej się udało? Cokolwiek się stało, i tak żyła. Wiedziała, że już niedługo powróci, a miasto znowu usłyszy o Szmaragdowej Mścicielce. Ale najpierw potrzebowała długiej kąpieli...
Jak Ci się podobało?