Sylwia (II)
29 kwietnia 2009
17 min
- Mamo - rzekłem do swej przybranej matki i opiekunki - Chciałbym żeby mama się dzisiaj ładnie ubrała...
- Tak... A dlaczego? - Stanęła obok mnie w kusej czarnej spódniczce i białej bluzce. Siedziałem za biurkiem i udawałem, że jestem bardzo zajęty.
- Tak może być...- Spojrzałem na nią - Tylko niech mama założy nowe cieliste pończoszki i biały pas, proszę.
- Ale o co chodzi? - zdziwiła się - przecież wiesz rozbójniku, że noszę pończoszki.- Uniosła lekko spódniczkę do góry obnażając uda opięte ciemnymi nylonami.
- To dla ciebie je noszę... - usiadła mi na kolanach jak zwykle słodka i milutka - Chcesz żebym założyła inne czy wolisz sam mi założyć? - Patrzyłem i gładziłem jej uda tam gdzie pończochy były podpięte do pasa. Poczułem się podniecony tym widokiem. Zauważyłem, że i Sylwia jest podminowana wilgotniejącą łechtaczką.
- Jak tam mój rozbójnik i gwałciciel... - uśmiechnęła się i położyła dłoń na pęczniejącym rozporku - Chcesz mnie znowu ogłuszyć czy chcesz mnie nakarmić soczkiem?
- Mój kolega nakarmi mamę soczkiem - wypaliłem - Poćwiczymy mamę razem. - Aż podskoczyła i wstała.
- Co ty mówisz? Jaki kolega? - opuściła spódnice - Co ty chcesz zrobić?
- Niech mama słucha! Tu S¡ nowe paryskie nylony - to mówiąc wyjąłem z szuflady kolorową paczkę - Te nylony są od niego. Mama je założy i odda... odda mu się... za te nylony...
- Komu? Jakiemu koledze?
- Dyzio tu przyjdzie zaraz - podałem jej paczkę - Mama go zna. On też ma taką mamusie i ją regularnie ćwiczy...
- Och Dyzio - westchnęła cichutko - Ale ja nie chcę... ja się wstydzę tak przy tobie...żeby on mnie...
- Ale przecież on mamę już... tam w szopie... a potem z innymi w piwnicy... - przypominałem jej i sobie podniecając się wspomnieniami.
- On mnie zgwałcił... tak naprawdę - szeptała cichutko - wtedy tam w szopie... Przecież wiesz - spuściła głowę, ale była podniecona.
- Wiem.. ale teraz mama mu się odda to on już mamy nie zgwałci - przytuliłem ją do siebie - Niech mama będzie grzeczna i posłuszna dla Dyzia, dobrze?
- D..dobrze - szepnęła niezbyt przekonana - Ale co on będzie chciał ze mną robić?
- Pobawi się mamą... rozbierze... pomaca tu i tam... da do buzi soczku albo porucha sobie mamę troszkę za te pończoszki... - czułem się wyraźnie podniecony - pobawi się mamą ...uległą i grzeczną...
- Och nie, proszę - szepnęła - Ja się wstydzę tak przy tobie... nie mogę...
- Potem ja pójdę do Dyzia i pobawię się jego mamą... Dyzio mówi, że ona jest codziennie przez niego ćwiczona...
- Chcesz mnie zamienić - szepnęła - A ja tak się staram... Przecież oddaje ci się na każde żądanie.
- Niech mama idzie się przebrać i zaraz tu przyjdzie - przytuliłem ją znów do siebie - Ja mamy nigdy nie oddam nikomu... tylko tak troszkę do zabawy...będę mamę oddawał innym...
- Och.. - szepnęła - co ja z tobą mam. Co ty znowu wymyślisz...
- Pamięta mama jak Dyzio mamę pierwszy raz... - pocałowałem ją w usta - Potem mama poszła na skargę do dzielnicowego i on też mamę zgwałcił na komendzie...
- Tak, pamiętam - dyszała podniecona - Nie wiedziałam, że ojciec Dyzia to pan Dzielnicowy. Kazał mi opowiedzieć co się stało. Potem kazał mi się rozebrać i pokazać co Dyzio ze mną robił.... I zrobił to samo, tylko mocniej i dłużej...
- Będzie mama grzeczna dla Dyzia, prawda? - spytałem - I zrobi to o co Dyzio poprosi...
- Tak, będę dla niego grzeczna - szepnęła i wzięła pończochy - I będę mówić do niego, panie Dyziu...
Po kwadransie przyszła do mnie do pokoju, wykąpana, wystrojona, umalowana i w czarnych szpileczkach. Spod kusej czarnej spódniczki wystawały końcówki cielistych pończoch. Rozpięta biała bluzka ukazywała piersi opięte białym staniczkiem.
- Teraz dobrze? - spytała unosząc spódnice do góry - Założyłam majteczki na pas, żeby można łatwo było mnie rozebrać...
- Tak... jest OK - rzekłem wstając - Lubię mamę taką. Niech mama nie opuszcza spódnicy. - Stała na środku pokoju z uniesioną spódnicą i opuszczoną głową.
- Jak Dyzio wejdzie to mama ma tak stać na środku pokoju.. - rozkazałem.
- Dobrze...
- Oto prezencik dla ciebie - wprowadziłem Dyzia do pokoju. Sylwia stała tak jak jej kazałem. - Poćwicz ją sobie dzisiaj.
- Jaka ładna - ucieszył się Dyzio - I nylonki założyła moje... no to trzeba ciebie dokładnie obejrzeć...
- Weź ją sobie do sypialni - zaproponowałem.
- Nie, wole tutaj u ciebie - to mówiąc zdjął marynarkę - Masz tu taki wielki biały dywan. - Podszedł do Sylwii i chwycił ją za cipkę wypiętrzająca się pod mokrymi majteczkami.
- Tak... jestem grzeczna... - szepnęła nie podnosząc głowy.
- ćwiczysz mamusie, co.. - zaśmiał się Dyzio - regularnie ją tresujesz?
- Tak - odparłem - dwa razy w tygodniu.
- Tylko? - zdziwił się - ja swoją ćwiczę codziennie. Zresztą zobaczysz jak do mnie przyjdziesz.
Podszedł do Sylwii i ściągnął jej majteczki z pupy aż do kolan.
- Zawołaj mnie później... będę obok - szepnąłem wycofując się w kierunku drzwi. Tam też przez wizjer w ścianie mogłem obserwować co dzieje się w moim pokoju.
- Jak chcesz to zostań - i zwrócił się do Sylwii - Rozbieraj się malutka, zobaczymy jak dajesz.
- Nie... poczekam obok w sypialni. Sylwia się jeszcze trochę wstydzi.
- Wstydzisz się! - zwrócił się do niej - Na kolanka, no już - to mówiąc rozpiął rozporek.
- Przyprowadź ją tam później - to mówiąc wyszedłem do sypialni.
- No co ślicznotko... - Dyzio zamachał jej pęczniejącym chujem przed ustami - Będziesz dzisiaj grzeczna czy polecisz na skargę do ojca?
- Będę grzeczna panie Dyziu - szepnęła - Będę bardzo grzeczna.
- A lubisz mnie? - spytał znienacka, wkładając pałę w jej usta - Czy boisz się mnie tylko...
- Lubię pana ale też i troszeczkę boję.. - wyszeptała - Ja panu dziękuje za te paryskie nylony...są bardzo ładne - i zaczęła ssać główkę.
Resztę obserwowałem przez wizjer w ścianie. Dyzio rżnął ją chwilę w usta. Potem wstała i zdjęła bluzkę oraz spódniczkę i mokre majteczki. Położyła się na dywanie, a Dyzio na niej. Jebał ja mocno, a ona najpewniej pojękiwała, z nogami uniesionymi w górze. Szkoda, że nie słyszałem o czym mówią. Dyzio jakoś jej nie ćwiczył, tylko po prostu ruchał. Położyłem się na tapczanie Sylwii. Pachniało mokrą cipką i ruchaniem. jak wszędzie zresztą w sypialni. Na tapczanie porozrzucana bielizna i pończochy różne, cieliste głównie. Postanowiłem posłuchać, o czym mówią. Podszedłem pod uchylone drzwi i nadstawiłem ucha.
- Będziesz mi się od teraz regularnie oddawać...
- Będę, proszę pana...
- Tak lepiej, teraz... jeszcze raz dam ci do buzi.
- Dobrze, proszę pana...
- Będziesz przychodzić do mnie raz w tygodniu na ćwiczenia... Będę się tobą bawił, a ty będziesz mi się grzecznie oddawać tak jak teraz...
- Dobrze... panie Dyziu...Ojej... pończoszka nowa.. oczko.
- Podarły się? Gdzie?
- O tu... nie... bardziej tutaj... tak... ojej...
- Nic nie szkodzi. Dam ci nowe. Nie martw się...
- Takie ładne były...
- Mam kolegę. On jeździ do Paryża i ciągle przywozi... wyżej nóżki... o tak... Jak przyjdziesz do mnie to cię poznam z nim... Pan Perwo ma dużo pończoszek dla ciebie...
- Ojej... lepiej nie. Pewnie będzie chciał mnie... tego... zgwałcić, albo żebym mu się oddawała za te pończoszki...i jeszcze będzie mnie wiązał i gwałcił w usta... ja go znam. Ja nie chcę. Ja się boję.
- Nic się nie bój. Masz mnie słuchać i wszystko będzie dobrze...Będziesz pod moją opieką. Mój tata też chciałby cię od czasu do czasu poruchać... a mamy jeszcze dziadziusia...
- Ooochhh nieee!
- Tak, dziadziuś lubi pomacać taką młodą, malutką, ciaśniutką cipkę w pończoszkach. A ojciec też ciebie bardzo lubi... Już nie może się doczekać... Och jak będziemy cię młócić, moja ciaśniutka...
- Ja się będę wstydzić i krępować...Ja nie mogę tak przy obcych.
- Będziesz grzeczna i posłuszna i wszystko będzie dobrze, rozumiesz?
- Taakkk...
- Teraz otwórz buzie... chce ci dać do buzi... ale połknij wszystko...
- Ooooch... ajjj... nie... tak.... dobrze...
- Czasem będę cię jakiemuś koledze oddawać, ale tak na chwileczkę, do zabawy... Ouugghhhh!!!
- Aaauuuu!!!
- Ooooo taaak, połknij...ooohh, wszystko... dobrze... tak...
Przez chwile panowała cisza. Słychać było tylko ciężkie oddechy.
Po chwili odezwał się Dyzio.
- No, weź ciuszki... ubierz się ładnie w sypialni i poproś tu Aparta. Aha, masz się u mnie zameldować za tydzień w mundurku i haleczce też. Będziesz u nas pracować jako pomoc domowa raz w tygodniu. Masz być...
Wróciłem do Sypialni i rzuciłem się na tapczan. Po chwili weszła Sylwia. Prawie naga w podartych nylonach.
- Chodź tu - rzuciłem i wstałem. Podeszła do mnie. Usta jej pachniały spermą. Na policzkach i we włosach miała resztki nasienia. - Spuszczał ci się do buzi...
- Tak... - szepnęła - Pan Dyzio cię prosi... Zaproponował żebym u niego raz w tygodniu pracowała jako pomoc do... domowa..
- Będą cię ruchać raz w tygodniu...
- Chyba tak.. musze się iść umyć i ubrać...
- Jak było? - spytałem - Streść.
- Pan Dyzio brał mnie dwa razy. Za drugim razem...
- Wiem - odrzekłem niecierpliwiąc się - Idź się przygotować. Ja idę do Dyzia. Pogadamy później.
To mówiąc wyszedłem ze sypialni.
Dyzio siedział w fotelu i palił cygaro.
- Twoja mamusia będzie u nas pracować - zaśmiał się - Tak ją wyćwiczymy, że nie będzie mogła żyć bez pałowania...
- Będziecie ją ćwi...ćwiczyć raz w tygodniu... - spytałem - Ale ona łatwo się peszy...
- Nie martw się.. przyzwyczaimy ją - poklepał mnie po ramieniu - W tym czasie moja będzie sprzątać u ciebie. Jest grzeczna i posłuszna. Gdyby nie chciała cię słuchać to ją zwiążesz i zlejesz w dupę.
- W dupę - powtórzyłem - Ale lubi jak się jej rozkazuje...
- A która nie lubi...
Tak sobie gawędziliśmy aż nie weszła Sylwia. Znów w szpileczkach, umalowana ale bez spódnicy w samych tylko czarnych rajstopkach i białej haleczce.
- Tak ją lubię jak biega po domu - wyjaśniałem - Zrób nam proszę kawy - zwróciłem się do Sylwii...
- Dobrze wygląda w rajstopkach - stwierdził Dyzio - Weź je do pracy też... kilka par. Może nawet założysz pończoszki na rajstopy... - zastanowił się.
Sylwia skinęła głowa i wyszła do kuchni.
Następnego tygodnia odprowadziłem Sylwie do pracy. Bała się ale pocieszałem ją, że pod opieką pana Dyzia będzie bezpieczna. Nic nie wiedziała, że będę ją sobie podglądać zza parawanu u Dyzia i jego ojca w salonie. Chuj mi stał na samą myśl co się tam będzie działo. Sylwia miała tam nocować, bo skończy późno pracę i bałaby się wracać po ciemku do domu.
- A co ty będziesz z tą panią Ewą robił? - Spytała.
- Pobawię się nią troszeczkę - ścisnąłem uperfumowaną Sylwię - Może zaprowadzę ją do pana Mietka... zobaczymy... No idź już bo czekają.
Sylwia ścisnęła torebkę, poprawiła spódniczkę i żakiet. Zadzwoniła do drzwi a ja schowałem się za filar. Chwile później wślizgnąłem się do domu Dyzia i zająłem miejsce za parawanem.
- Oto nasza zabaweczka... - Dyzio wprowadził moją przybraną matkę i opiekunkę na środek pokoju. Oto nasza pomoc domowa chciałem powiedzieć. Sylwia dygnęła, a Dyzio pchnął ją w stronę ojca.
Stary Dyzia, dzielnicowy Knor siedział na krześle a obok niego w fotelu siedział dziadziuś. Sylwia stanęła przed nimi i nie bardzo wiedziała co zrobić. Spuściła więc głowę.
- Chyba nie będziesz tak pracować - Knor uniósł jej spódniczkę do góry - U nas w domu pracuje się w pończochach, staniku i szpilkach.
- Tak, proszę pana - powoli zaczęła się rozbierać z wdzianka i haleczki.
- Majteczki możesz na razie zostawić - dorzucił - A resztę połóż tam na stoliku.
Znowu stanęła przed nimi ze spuszczoną głowa.
- Teraz lepiej... - pokiwał głową Knor - No nie dziadziuś?
- Oj... tak, tak - zatarł ręce dziadziuś Knodzio - Teraz bardzo dobrze... panienka jest prima...Niech no panienka usiądzie mi na kolankach...
Sylwia usiadła na jego silnych jeszcze udach i poczuła jak wężowe dłonie dziadziusia obmacują ją wszędzie.
- Och.. moje pończoszki - Sylwia poprawiła pas - oczka mi puszczą...
- Dziadziuś ma u siebie pończoszki... amerykańskie... - ślinił się - jak skończysz sprzątać to przyjdziesz do dziadziusia do sypialni... Dziadziuś da ci nowe w prezencie...
- Dobrze dziadziusiu - odparła Sylwia - przyjdę...
- No Sylwio - dzielnicowy wstał - ochrzcimy cię teraz Dyziem. Będziesz nasza...
Sylwia przyglądała się jak Knor postawił na środku pokoju niski stolik a na nim włochaty, wełniany, biały koc.
- Zdejmij majteczki - powiedział łagodnie Knor - i połóż się na stoliku na wznak...
- Oddasz się nam teraz ładnie na tym stoliczku... - powiedział Dyzio rozpinając spodnie.
- Ale ja... - jąkała się Sylwia zdejmując majteczki - ja się wstydzę tak... przy panach...razem...
- Cicho... - uciszył ją Knor - Staniczek też zdejmij - Przyglądali się jak sterczą jej zadarte piersi.
- Pas też zdejmij... - ciągnął Knor już prawie z chujem na wierzchu - tylko pończochy i szpileczki...
Sylwia posłusznie odpięła pończochy i zdjęła pas. Położyła się na wznak a pończoszki zsunęły się jej z ud. Rozchyliła uda i uniosła kolana. Stali nad nią we dwójkę z chujami w dłoniach obmacując jej młode ciałko. Dziadziuś też macał jej mokrą cipkę i drapał się po pale przez spodnie. Oszczędzał sobie starczy wytrysk na później.
- No... - szturchnął ją Dyzio. Sylwia chwyciła w dłonie twarde członki Knora i Dyzia.
- Chciałabym się... się oddać panom..- szeptała - Lubię się oddawać...
- Taką cię lubię - Knor położył się na niej i zaczął ją ruchać silnymi pchnięciami. - Moja mała zabaweczka...
Sylwia oddawała się najlepiej jak potrafiła z rozłożonymi rękami i rozwarta. Dyzio z chujem w dłoni przyglądał się. Onanizował się i od czasu do czasu wpychał główkę w jej usta.
- Possij sobie lizaczka Dyzia.. - charczał nad nią Knor i dźgał ciaśniutką pizdeczke. - lubisz jak cię rucham...
- Tak... bardzo lubię... - szeptała
- A lubisz jak Dyzio cię rucha... - cisnął jej piersi i pocałował w usta.
- Tak... też lubię jak pan Dyzio... - Knor znowu zatkał jej usta pocałunkiem.
- A dziadziusia? - spytał starzec obmacując jej twarz i włosy - weźmiesz dziadziusiowi do buzi?
- Tak... wezmę... - szeptała i poczuła jak Knor ścisnął ją mocniej. Po kilku pchnięciach wstał i dał poruchać chwilę Dyziowi.
- No... Chrzcimy... - ojciec chwycił ją za włosy. Dyzio niechętnie podniósł się z niej i obaj zaczęli onanizować się przed jej twarzą. Wybuchnęli prawie razem. Pryskali w usta, na włosy i piersi. Dziadek trzymał ją za ręce. Strużki spermy spływały kącikami ust i po policzkach. Więdniejące pały wpychali na przemian w jej ospermione usta.
- No malutka... jesteś ochrzczona... - uśmiechnął się Knor - Idź teraz do łazienki i umyj się...
Sylwia zdjęła szpilki i pończochy, zebrała swoje rzeczy i wyszła. Dziadziuś podreptał do siebie. Knor i Dyzio zapalili cygara.
Wróciła po kilkunastu minutach znów w pończoszkach idealnie podpiętych do białego pasa, szpileczkach i staniczku.
- Idź teraz do dziadziusia - zwrócił się do niej Knor - Potem damy ci wolne. Wystarczy jak na pierwszy raz. Będziesz spać tu na kanapie w salonie.
- Dobrze prośże pana - odparła
- Jak skończysz u dziadziusia, zameldujesz się u mnie w sypialni - rzucił jej Knor - A teraz idź...
Poszła do starego. Stary siedział na łóżku w samej tylko koszuli.
- No chodź tu dziecko moje... dziadziuś da ci soczku... ale najpierw połóż się tu na tapczaniku.
Położyła się obok niego na wznak a on jął ją obmacywać powoli i z namaszczeniem. Oglądał ją przy tym dokładnie. Potem położył się obok niej i zaczął całować ją w usta. Machinalnie wzięła w dłoń jego pałeczkę. Sztywniała powoli.
- No napij się soczku...
- A da mi pan pończoszki? - Szepnęła
- Nie drocz się ze mną - uderzył ją lekko w twarz potem ścisnął za nabrzmiały sutek aż jęknęła. Posłusznie rozchyliła usta i wzięła do buzi dziadkowego chuja. Ssała powoli i delikatnie.
- Teraz lepiej... - rozmarzył się dziadziuś - ssij sobie tak... pomalutku... ssij...
Ssała nie chcąc zbyt szybko wywołać wytrysku by nie rozzłościć starucha.
- O tak... - sapał dziadziuś - Podoba mi się panienka - To mówiąc strzelił jej w ustach. Ssała dalej połykając wszystko. Gdy zwiądł, trzymała dalej w buzi. Leżeli tak z pół godziny. W końcu dziadziuś się uniósł.
- No panienko.. zasłużyłaś na prezencik - wstał i podszedł do szafy. Sylwia siadła na brzegu łóżka i poprawiła pończoszki oraz założyła biały staniczek. Stary dał jej parę ciemnych nylonów. Pocałowała go w usta i wyszła. W salonie nie było nikogo, paliła się tylko nocna lampka obok kanapy. Położyła nylony na poduszce i rozejrzała się po domu. Drzwi od sypialni Knora były uchylone. Zapukała cichutko. Knor siedział przy biurku i coś pisał na komputerze.
- Wejdź, wejdź - skinął na nią - Siądź sobie tu obok mnie...
Usiadła posłusznie.
- Te pończoszki rzeczywiście już się wysłużyły - wyjął z szuflady parę paryskich nylonów - Załóż te do snu...
Przyglądał się jak zmienia nylony i podpina do białych pasków.
- Za tydzień Dyzio urządza prywatkę...Potańczysz sobie z chłopcami...
- Och... - jęknęła - znowu obcy... nieznajomi...
- Nie marudź - skarcił ją Knor - Jak będziesz nieposłuszna to wywiozę cię za miasto...
- Och.. jęknęła, nie... - tymczasem Knor związał jej dłonie z tyłu starą pończochą.
- Na łóżko - rzucił - czy wiesz kto mieszka za miastem...
Położyła się na łóżku a on związał jej nogi w kostkach drugą pończochą.
- Ja się boję... - szeptała - za miastem mieszkają chłopaki z Zarzecza.
- No właśnie - ciągnął - Wystarczy żebym cię taką tam zostawił... Nie wiedziałabyś gdzie masz piczkę, a gdzie usta... A oni lubią w dupcie gwałcić aż do bólu i krwi...
Sylwia była przerażona i trzęsła się. Knor usiadł obok niej.
- No widzisz dziecino... Teraz wiesz, że musisz być grzeczna i posłuszna... W końcu jestem twoim dzielnicowym...
- Tak... - szeptała drżąc - Będę zawsze panu posłuszna...
- To dobrze... - uśmiechnął się - Możesz iść teraz spać... ale śpij w pończochach i staniku... zawsze... - To mówiąc rozwiązał ją. - Być może w nocy ktoś się jeszcze przyjdzie tobą pobawić, ale ty śpij i nie zwracaj na nic uwagi...
- Dobrze prośże pana
- Śpij albo udawaj, że śpisz... bo jak nie to będziemy musieli cię uśpić - Zabrzmiało to jak groźba czegoś niedobrego.
Sylwia spojrzała na Knora. Ten uśmiechnął się.
- Ty masz spać i koniec... rozumiesz..
- Tak rozumiem... jacyś inni panowie przyjdą w nocy, prawda? - spytała
- Pojętne dziecko - pogładził ją dzielnicowy - ale ja będę z tobą. Nie martw się. No idź już -
Wyszła i położyła się spać zdejmując tylko szpilki. Zmęczona zasnęła.
Obudził ja ciężar czyjegoś ciała. Nie otwierała oczu. Miała je zresztą czymś przewiązane. Ktoś leżał na niej i ruchał ją. W ustach czuła smak spermy. A więc ktoś też spuścił się jej jak spała. Słyszała jakieś głosy.
- Czy ona na pewno śpi?
- Tak, śpi... - usłyszała głos dzielnicowego
- To można ją sobie pożyczyć?
- Nie dzisiaj.... - zawahał się
- Tylko na chwilkę, tu obok...
- No dobrze... ale na 10 minut tylko - Knor ustąpił - Za 10 minut z powrotem...
- Tak jest panie komendancie...
Ktoś wziął ją na ręce i gdzieś poniósł. Nie miała innego wyjścia jak tylko udawać, że śpi. To chyba jakiś milicjant ją niósł. Wprowadził ją do mieszkanie i położył na jakimś tapczanie. Natychmiast poczuła twardego chuja w zmęczonej już cipce. Ktoś ją całował macał i szybko spuścił się do środka. czuła nadal pocałunki i ciężar ciała. Szybki chuj znowu stanął i domniemany milicjant znów zaczął ją ruchać. Po kilku minutach zlał się do środka mocnym wytryskiem...
Słyszała jak szeptał do niej...
- Ślicznotko... szkoda, że muszę cię oddać... ruchałbym cię tak całą noc... Zabrałbym cię do leśniczówki i tam bym cię miał tydzień cały... - Marzył...
W końcu silne ręce znów ją uniosły i wróciła do salonu Knora.
Ktoś jeszcze ją macał, wkładał do buzi. Miała mokre od spermy pończochy i stanik. Zmęczona zasnęła.
Minął tydzień i Sylwia znów zameldowała się u Dyzia. Knor wyjechał gdzieś z Dziadziusiem. Byli więc sami nie licząc trzech kolegów Dyzia. W salonie panował półmrok. Cicha muzyka, zapach cygar i alkoholu.
- To jest moja zabaweczka... Sylwia - przedstawił ją Dyzio - Używam jej albo śpi sobie u mnie w łóżeczku...
Trzech dryblasów wierciło ją spojrzeniami. Siedzieli w fotelach i palili cygara.
Jak Ci się podobało?