Ilustracja: Ivan Akimenko

Święty Mikołaj (nie) istnieje. Opowieść grudniowa (I)

11 grudnia 2024

Opowiadanie z serii:
Opowieść grudniowa

15 min

Udzielił mi się już świąteczny nastrój, więc mam dla Was mały prezent. Nic wielkiego, ale może komuś spodoba się ta opowiastka, choć nie nadaje się raczej do rodzinnego czytania przy wigilijnym stole. Jeżeli nie dostanę za nią olbrzymiej rózgi, niebawem pomyślę nad dalszym ciągiem.

“Boże, dziękuję Ci za wszystko”.

Od kilku lat była to zawsze pierwsza myśl Anieli po przebudzeniu. Bez niej nie dożyłaby chyba do wieczora. Świadomość, że są ludzie, którzy mają znacznie gorzej, dodawała jej sił do walki. Szklanka była w połowie pełna, może nawet w trzech czwartych. Owszem, na śniadanie znowu będą najtańsze płatki kukurydziane, woda pod prysznicem jest zaledwie letnia, z ostatniej szminki chyba nie uda się już nic wycisnąć. Ale to przecież żadna życiowa tragedia, jak ma się dach nad głową, względnie znośną szkołę i cudownego chłopaka.

Właśnie o nim zaczęła myśleć, kiedy znalazła się w zapuszczonej łazience, a woda z natrysku zaczęła spływać po jej ciele. Przypomniała sobie dotyk jego rąk, gdy przedwczoraj, już po wszystkim, brali prysznic razem. Poczuła, jak jej piersi reagują na te miłe wspomnienia. Nie tylko piersi zresztą. Chciała znowu być tak pieszczona i uśmiechnęła się na myśl o tym, że dziś znowu spędzą popołudnie sami. Rodzice Arka pracują do późna, a brat wyjeżdża zaraz po szkole na zawody, będą mieli wiele godzin tylko dla siebie. Może powtórzą to, co zrobili po raz pierwszy właśnie przed dwoma dniami. Podrażnienia już się zagoiły i czuła się gotowa; chciała poczuć, jak to jest kochać się z kimś bez tremy związanej z utratą dziewictwa. Tylko, cholera, jej najporządniejszy biustonosz wyglądał już tak, jakby miał lada chwila puścić w szwach. A tym razem może nie będzie ciemno. Trzeba by wreszcie kupić nowy…

 „Czeka cię dziś super dzień. Jeszcze lepszy, niż się spodziewasz!”. Ten miły SMS od ukochanego, który odczytała, wciągając na siebie nieco ciasnawe dżinsy, sprawił, że od razu zapomniała o drobnych problemach. Arek najwyraźniej też miał jakieś plany na popołudnie, zapewne dające się pogodzić z jej pragnieniami. Postanowiła, że dziś będzie odważniejsza i postara się przejąć inicjatywę.

Zegarek wskazywał kwadrans po siódmej. Aniela przypomniała sobie, że musi się pospieszyć ze śniadaniem, bo trzeba będzie pokonać na piechotę cztery przystanki dzielące ją od szkoły. Miała wprawdzie na koncie jeszcze zawrotną kwotę siedmiu złotych i trzynastu groszy, ale nie chciała wydawać prawie połowy swoich oszczędności na bilet tramwajowy. Poza tym spacer jest przecież bardzo zdrowy.

Niestety, pozytywne nastawienie dziewczyny zostało bardzo szybko wystawione na ciężką próbę. Do kuchni weszła, a właściwie wtoczyła się matka. Od razu widać było, że miała za sobą tak zwaną „ciężką noc”.

– Kurwa, znowu zżarłaś cały chleb, Aniela! – stwierdziła, zaglądając do pustej szafki.

Wypiła duszkiem szklankę wody; pozwoliło jej to odzyskać nieco trzeźwości myślenia, bo najwyraźniej o czymś sobie przypomniała.

– Byłaś grzeczna? – spytała córkę, nie zdając sobie chyba sprawy z poziomu hipokryzji, jakiego właśnie sięgnęła.

– Ja? Grzeczna? – Aniela jak zwykle w takich chwilach próbowała obrócić wszystko w żart. – Czy ja kiedykolwiek byłam grzeczna, mamo?

Starsza z kobiet uśmiechnęła się nieco cieplej i wyciągnęła z szafy ozdobną papierową torbę.

– To od świętego Mikołaja? – zapytała dziewczyna, przypominając sobie, że przecież jest szósty grudnia.

– Ile razy mam ci mówić, że święty Mikołaj nie istnieje! – Starsza z kobiet uśmiechnęła się z politowaniem. – Babcia ci to przysłała.

Licealistka zerknęła do swojej paczuszki i aż podskoczyła z radości. Cała masa jednorazowych szamponów, miniaturowych flakoników perfum i innych kosmetyków. Darmowe próbki, ale staruszka musiała schodzić pół miasta, aby zdobyć ich aż tyle. Na dnie torebki było coś jeszcze: trzy duże, pachnące, ręcznie dekorowane pierniki w kształcie serca, zawinięte w lśniący celofan. Świąteczna specjalność babci. Obdarowana nastolatka postanowiła, że jedno będzie dla Arka, jedno odda na losowanie mikołajkowych prezentów w szkole, a jedno zje sama.


Tuż po przekroczeniu obrotowych drzwi do galerii handlowej Anielę zaatakowała dusząca mieszanina zapachów świeżo palonej kawy, rozpylonych perfum oraz świerkowej żywicy. Atmosfera jak w ulu: setki podekscytowanych klientów, biegających od sklepu do sklepu niczym pszczoły, hałas dzwonków, świdrująca mózg melodia „Jingle Bells” nieudolnie przerobiona na techno oraz rubaszne nawoływanie co najmniej pięciu świętych Mikołajów.

Aniela nie lubiła galerii handlowych. Nie tylko dlatego, że prawie nigdy nie miała pieniędzy, aby coś kupić, ale po prostu nie potrafiła odnaleźć potrzebnych rzeczy w labiryncie butików, marketów i outletów. Kompletna strata czasu. Tym razem miała go w nadmiarze, bo Arek kończył lekcje znacznie później. Po cichu liczyła, że może w tym chaosie znajdzie się coś, co można kupić chłopakowi w prezencie za kilka złotych.

Zanim jeszcze zdążyła dobrze wejść do środka, zaczepił ja młody mężczyzna w pobrudzonej, szaroburej kurtce.

– Kupisz mi coś do jedzenia?

Mógł być od niej starszy o najwyżej trzy, może cztery lata, a już najwyraźniej mieszkał na ulicy. Westchnęła i sięgnęła do plecaka po ten z pierników, który przeznaczony był dla niej samej. Trochę żałowała, bo na pewno były przepyszne, jak co roku. Babcia zawsze wkładała w nie całe serce. Może chociaż Arek podzieli się tym trzecim.

– Masz, to od świętego Mikołaja – powiedziała, wciskając żebrakowi do ręki celofanowe zawiniątko.

– Święty Mikołaj przecież nie istnieje – odparł obdarowany, wzruszając ramionami, ale prezent przyjął, a nawet lekko się przy tym uśmiechnął.

Spacerowała dalej handlowymi pasażami, co chwila potrącana przez pogrążonych w zakupowym amoku przechodniów z naręczami papierowych toreb, torebek i pudeł. Nie czuła zazdrości. Parę lat temu, gdy była młodą, głupią siksą, dostała na święta sto dolarów w kopercie od ciotki z Ameryki. Pobiegła do kantoru, a potem w dwie godziny wydała prawie całą kwotę na ciuchy, kosmetyki i słodycze. Ze zdumieniem odkryła, że najedzona, umalowana i lepiej ubrana wcale nie czuje się bardziej szczęśliwa. Za ostatnie kilkadziesiąt złotych wykupiła więc mamie lekarstwa.

Za kolejnym zakrętem stała Śnieżynka w kusym białym wdzianku z logo znanego producenta bielizny. Uśmiechała się ponętnie do przechodzących mężczyzn, niektórym nawet pozowała do zdjęć na tle wysokiej na dwa metry świątecznej paczki z absurdalnie wielką czerwoną kokardą.

Aniela, obserwując tę scenę, nagle wpadła na szalony pomysł. Kilka minut później odnalazła niewielką pasmanterię.

– Potrzebuję wstążkę, szerokość tak co najmniej ze dwadzieścia centymetrów.

Sprzedawczyni położyła przed nią pokaźnych rozmiarów szpulę.

– Proszę bardzo. Siedem pięćdziesiąt za metr.

Dziewczyna chwyciła za krawiecką miarkę, leżącą na ladzie, i opasała się nią w biuście, nie zważając na to, że większość osób stojących w kolejce patrzy na nią jak na wariatkę. Odczytała wynik i błyskawicznie przeliczyła w głowie; po dodaniu trzydziestu centymetrów na wiązanie wyjdzie trochę więcej niż pełny metr. Na tyle nie starczy jej pieniędzy.

– A ile potrzebujesz? – zapytała sprzedawczyni, widząc zafrasowaną winę młodej klientki. – Zrobię ci promocję, pięćdziesiąt procent zniżki. Powiedziałabym, że to prezent od świętego Mikołaja, ale jesteś za stara, aby w niego wciąż wierzyć.


 Wow… Ale okazja! – szepnęła Aniela, zatrzymując się przed witryną jednego ze sklepów odzieżowych.

Właściwie miała opuścić już galerię, ale w ostatniej chwili jej uwagę przykuł manekin ubrany w czarną, elegancką, ale skromną sukienkę. Do lekko połyskującego materiału przypięta była duża kartka: „SALE – 75%”. Kreacja idealnie nadawałaby się na studniówkę, a dziewczyna od wielu tygodni zastanawiała się, w co ubierze się na ten bal. Jej szafa świeciła pustkami i rozważała już wycofanie się z imprezy.

Weszła do środka i szybko odnalazła obiekt swojego pożądania. Wprawdzie na wieszaku zostało kilka ostatnich sztuk z końcówki serii, ale o dziwo znalazł się wśród nich jej rozmiar. Cena faktycznie powalała z nóg; po przecenie czterdzieści dziewięć złotych. Taniej niż używane kreacje wystawiane na portalach aukcyjnych.

– Przepraszam, czy ta wyprzedaż będzie jeszcze trwała kilka dni? – zapytała z nadzieją w głosie, pokazując suknię w kasie. Matka miała dostać niebawem trzynastkę i może nie zdąży wszystkiego od razu wydać na alkohol.

– Oj, niestety już tylko dzisiaj – odpowiedziała kasjerka. – Jutro przyjeżdża nowa dostawa i co się nie sprzeda, wraca do centralnego magazynu.

Aniela chciała obrócić się na pięcie, ale w tym momencie na ladzie przed nią wylądowała karta kredytowa. Złota.

– Mogę pożyczyć ci te pięć dych.

Właściciel tego kawałka plastiku był niskim, lekko łysiejącym mężczyzną po czterdziestce, ubranym w elegancką sportową marynarkę, markowe jeansy i błyszczące skórzane mokasyny. Nastolatka oddała mu kartę i odciągnęła nieco na bok.

– Dziękuję za propozycję, ale skąd pan wie, czy oddam? Ja sama nie mam pojęcia, kiedy zdobędę jakąś kasę.

– Nie szkodzi. – Mężczyzna machnął ręką tak, jakby chodziło o pięćdziesiąt groszy. – Tak naprawdę nie musisz wcale oddawać.

Anieli coś nie podobało się w tym facecie. Nie wyglądał na kolejnego świętego Mikołaja. Mówił pewnym siebie tonem, zachowywał się nonszalancko, a do tego lustrował ją od stóp do głów swoimi błękitnymi oczkami, jakby była jakimś towarem na świątecznej promocji.

– A czego oczekuje pan w zamian? – zapytała wprost.

– Na pewno wiesz, jak to działa – stwierdził, a na jego twarzy pojawił się dziwny uśmieszek. – Pięć dych to nie jest majątek, wystarczy więc, że pójdziemy razem do przymierzalni i pokażesz mi się w tej kiecce. Chyba że chciałabyś kupić coś jeszcze, to się na pewno jakoś dogadamy.

Aniela w jednej chwili zrozumiała, o jakie „dogadanie się” chodzi.

– Sam się w niej pokaż! – warknęła, ciskając w niego wciąż trzymaną sukienką i ze łzami w oczach ruszyła w stronę wyjścia z galerii.

Po drodze zdążyła jeszcze usłyszeć, jak chłopak w szaroburej kurtce próbuje przehandlować z zielonowłosą nastolatką w glanach piernikowe serce w zamian za dwa piwa.


Koniec końców, wyprawa do galerii jednak się opłacała. Prezent dla Arka zrobił piorunujące wrażenie.

– Wiesz, że święty Mikołaj nie roznosi wszystkich paczek osobiście? – zapytała Aniela, wchodząc do pokoju w pożyczonym od chłopaka białym szlafroku. – Ma do pomocy urocze asystentki Śnieżynki.

– Czyżbyś była jedną z nich?

– Przekonaj się sam!

Podeszła do niego i pozwoliła, aby rozwiązał pasek. Frotowy materiał opadł na podłogę. Wypięła zalotnie biust; nie był zbyt pokaźnych rozmiarów, ale bardzo kształtny. Opasany tylko czerwoną wstążką prezentował się zdecydowanie korzystniej niż w sfatygowanym staniku. W oczach przyjaciela pojawił się błysk pożądania.

– Wiesz, od rana wszyscy próbują mnie przekonać, że święty Mikołaj nie istnieje – wyznała samozwańcza asystentka świętego. – Ale każdy chciałby dostać od niego prezent.

– Uhmmm… – przytakną energicznie chłopak. – Zwłaszcza taki – wskazał na Anielę ruchem głowy. A ona właśnie przypomniała sobie, że miała być tego dnia bardziej odważna.

– Chcesz rozpakować? – zapytała, patrząc mu śmiało prosto w oczy. – Czy może wolisz, abym zrobiła to sama?

Wybrał to pierwsze rozwiązanie. Niemal rzucił się na nią z niecierpliwością dziecka rozrywającego papierowe opakowanie od dawna wyczekiwanego prezentu, znalezionego pod choinką. Męskie palce szybko uporały się z kokardą, a chwilę później wsunęły się pod majteczki. Silne ramiona chwyciły ją mocno i przeniosły na łóżko. Delektując się przyjemnym chłodem satynowej pościeli, otulającej jej całkiem nagie ciało, obserwowała, jak kochanek błyskawicznie pozbywa się ubrania.

Aniela nie myślała już o chłodnym prysznicu, cuchnącym alkoholem domu, zmęczonych nogach, nie do końca udanych zakupach i niemoralnej propozycji. Może nie miała kasy, wypasionej komórki i wielu przyjaciół, ale miała Arka, który właśnie całował każdy centymetr jej ciała, dostarczając więcej rozkoszy, niż dać może jakakolwiek rzecz, nawet bardzo droga. Nie czuła się super laską, ale pękała z dumy, widząc, jak szybko jest w stanie doprowadzić swojego chłopaka do pełnej gotowości do działania. Zawsze przyjmowała z radością to, co dostawała od losu; teraz przyjęła więc ochoczo w siebie męskość młodego mężczyzny, wychodząc naprzeciwko każdego jego pchnięcia. A gdy nadszedł orgazm, pierwszy raz przeżywany równocześnie z najdroższym, pomyślała, że oboje zasłużyli przecież na taki podarunek od losu.

Po wszystkim nie była w stanie nawet mu podziękować. Wtuliła plecy w lepiącą się od potu klatkę piersiową i zasnęła. Śnił jej się świat, w którym święty Mikołaj rozdawał prezenty codziennie, a nie tylko szóstego grudnia, w dodatku sklonowany w jakichś ośmiu miliardach egzemplarzy.


– Czyżby ten święty jednak istniał? – zapytała Aniela, gdy po przebudzeniu spostrzegła niewielką paczuszkę leżącą koło poduszki.

– Otwórz, to się przekonamy – zaśmiał się Arek. – Obawiam się, że nie jest taki święty, jak myślisz. Może nawet czasami miewa grzeszne myśli.

– Coś mi tu nie gra – przekomarzała się dalej dziewczyna. – Przecież właśnie byliśmy bardzo, ale to bardzo niegrzeczni.

Rozpakowała prezent. W większym tekturowym pudełku z logo znanej marki znalazła koszulkę nocną. Bardzo seksowną koszulkę nocną z półprzeźroczystej koronki. W mniejszym kartoniku spoczywał pęk kluczy. Był jeszcze list w zaklejonej kopercie.

– To od rodziców. Przeczytasz na spokojnie w domu.

– Ale co to ma wszystko znaczyć? – Licealistka siedziała na łóżku owinięta prześcieradłem. Oczy miała szeroko otwarte, po niedawnej błogiej senności nie został już najmniejszy ślad.

– No jak to co, Aniela, to przecież proste. Od dzisiaj jesteś w tym domu mile widziana o każdej porze dnia i nocy. – Arek mrugnął porozumiewawczo. – Szczególnie nocy!

Nastolatka poczuła, że rumieniec wstępuje jej na policzki. Owszem, od kilku miesięcy chodzili ze sobą, a od niedawna także uprawiali seks. Nie mogła sobie jednak jakoś wyobrazić, że w obecności jego rodziców paraduje po domu w skąpym przyodziewku albo śpi w jego łóżku. Choć z drugiej strony, jeżeli sytuacja z jej matką będzie się dalej pogarszać, któregoś dnia być może stanie przed wyborem: skorzystać z kluczy, czy spędzić noc na ulicy, jak ten chłopak z galerii?

– Arek, wiesz, że cię kocham – szepnęła. – Ale to… dla mnie za wiele.

– Zasługujesz na więcej, moja Śnieżynko – odpowiedział, podchodząc do niej i rozsupłując prześcieradło. – Przedyskutowałem to z rodzicami. Zależy im na tym, abym nie zadawał się z byle kim. Ustaliliśmy więc, że tak długo, jak będziesz ze mną, nie powinno brakować ci niczego.

Aniela zanotowała, że było to zdanie warunkowe. Nie bardzo się to jej spodobało, ale w tej chwili nie miała siły protestować. Zresztą Arek nie mógłby tego wytłumaczyć, bo usta miał już zajęte całowaniem jej błyskawicznie twardniejących sutków. Nie zamierzała mu przerywać.

– A nie boisz się, że w nocy wkradnę się do waszego ślicznego domku i cię napadnę? – zażartowała, gdy na chwilę oderwał się od jej biustu, aby całkiem odrzucić prześcieradło.

– Ty? Napadniesz mnie? – parsknął śmiechem.

Nie docenił jej. Aniela w jednym mgnieniu oka przewróciła zaskoczonego Arka na plecy i przycisnęła jego dłonie do materaca. Siadając na chłopaku okrakiem poczuła, że jest już gotowy na to, co zamierzała zrobić.

– Może nie jestem taka silna, jak ty – stwierdziła, bardzo powoli opuszczając biodra i delektując się poczuciem, że ma teraz pełną kontrolę nad sytuacją. – Ale i tak potrafię cię wykończyć.


Gdy oderwali się od siebie i pożegnali, był już późny wieczór i to Aniela była całkiem wykończona. Jej ciało, a szczególne pewne kobiece części, sygnalizowało, że nie jest jeszcze przyzwyczajone do takiej dozy intymnych doznań. Gdy więc spostrzegła nadjeżdżający autobus, bez wahania wskoczyła do ciepłego wnętrza.

Bardzo nie lubiła jeździć na gapę, więc odpaliła aplikację bankową, aby upewnić się, czy po zakupie wstążki jednak nie starczy jej na bilet. Spojrzała na saldo i zamarła. Miała na koncie trzy tysiące jeden złotych i sześćdziesiąt trzy grosze.

Puls podskoczył do jakiś stu dwudziestu uderzeń na minutę, a świat zawirował za oknem. To nie mogło być prawdą. To musi być jakaś pomyłka. Przecież święty Mikołaj naprawdę nie istnieje!

Popatrzyła na przelew i natychmiast otrzeźwiała. Nadawcą była Kancelaria Prawna Nowakowski & Nowakowska. Ta sama nazwa – nazwisko Arka i jego rodziców – znajdował się na kopercie, która wciąż spoczywała w jej plecaku. Sięgnęła po nią, przeczytała i poczuła, że ziemia ucieka jej spod nóg.

Dwa fragmenty utkwiły jej szczególnie w pamięci.

„Na mocy niniejszej umowy Pani Aniela Wieczorek otrzymywać będzie od sponsora stypendium prywatne w wysokości 3000 zł (słownie: trzy tysiące złotych 00/100).”

„Stypendystka zobowiązana jest stawić się każdorazowo pod wskazanym adresem na życzenie sponsora i wykonywać ustalone zadania, pod rygorem utraty części lub całości stypendium. Szczegóły zadań stanowić będą tajemnicę, której ujawnienie może narazić stypendystkę na odpowiedzialność karną”.

Ale to nie był jeszcze ostatni cios, który otrzymała szóstego dnia grudnia.


– Gdzie byłaś?!

Matka powitała Anielę w drzwiach z gniewem w oczach. Wódką śmierdziało od niej mocniej niż zwykle.

– Pogadamy, jak wytrzeźwiejesz – odpyskowała córka.

Niespodziewane uderzenie w twarz niemal powaliło ją na ziemię.

– Myślisz, że nie wiem? – wycedziła starsza z kobiet przez zęby. – Zapomniałaś, że mam wgląd w twoje konto?

– O co ci chodzi, mamo? – zapytała dziewczyna. Była przyzwyczajona do napadów agresji matki, ale nigdy jeszcze nie została uderzona.

– Jeszcze pytasz, zdziro jedna! Wracasz późną nocą, umalowana jak ladacznica, cała cuchnąca spermą, z pokaźną sumką na koncie. Powiedz mi chociaż, za ile się oddajesz?

Aniela chciała uciec do łazienki, ale nie zdążyła. Drugi cios spowodował, że straciła równowagę i runęła wprost na szafkę w przedpokoju.

– Może to cię otrzeźwi! – Pani Wieczorek w swoim amoku nie dostrzegła nawet, że z rozbitej głowy Anieli kapała krew. – Twój ojciec też mi płacił, aż któregoś dnia znalazł sobie młodszą. Nie pozwolę, aby też cię to spotkało.

W tym momencie do mieszkania wtargnął zaalarmowany hałasem sąsiad. Aniela zdążyła jeszcze podziękować Bogu za to, że matka nie zdążyła zasunąć zamka w drzwiach, po czym straciła przytomność.


Ocknęła się w szpitalnym łóżku. Strasznie bolała ją głowa. Minęło trochę czasu, zanim przypomniała sobie, że w ciągu ostatnich kilkunastu godzin poznała gorzką prawdę o swoim ojcu, straciła chłopaka, dach nad głową, ostatnie oszczędności, a nawet piernikowe serca od babci. Pierwszy raz w życiu zrozumiała, że szklanka jest jednak w połowie pusta. Może nawet w dziewięciu dziesiątych.

– O, widzę, że doszłaś już do siebie – przywitała ją chwilę później młoda kobieta w białym fartuchu, zaglądając przez uchylone drzwi sali. – Czeka na ciebie jakiś Mikołaj, mogę go wpuścić?

– Tylko nie to! – zaprotestowała młoda pacjentka. – Nie chcę już żadnych prezentów. Ja naprawdę nie wierzę w świętego Mikołaja.

– Ale ten nie wygląda na świętego – zaśmiała się pielęgniarka. – Nie ma brody, jest młody i całkiem przystojny – dodała teatralnym szeptem.

– I ma na imię Mikołaj? Chyba nie znam żadnego Mikołaja.

– To jakiś straszny romantyk, bo prosił, abym ci przekazała, że ma twoje serce. Piernikowe serce. Cokolwiek to znaczy…

Wtedy Aniela coś sobie przypomniała. Jej prawdziwe serce zaczęło bić mocniej.

(c.d.n.)

10,719
8.81/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.81/10 (26 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Z tej serii

Kawaii Kiwi · 11 grudnia 2024 ·

+2
-1
Cześć Mike,

Za dołożenie cegiełki do budowania świątecznego klimatu na Pokatne.pl należy ci się duży plus, ale tekst niestety nie przekonał mnie do uwierzenia w Świętego 🙁. Już tłumaczę dlaczego.

Najpierw o kreacji świata, bo tutaj rzecz wydaje się ciekawa. Uważam, że twoim błędem jest to, że stoi ona pod znakiem przesady. Wziąłeś realne patologie z naszego świata i podkręciłeś je do dziesiątej potęgi. Jeśli bohaterka jest biedna, musi biedna tak, że kościelne myszy będą przy niej uchodzić za krezusów. Jedynym sposobem, żeby babcia dała wnuczce prezent, było spędzenie połowy dnia na chodzeniu po hotelach? Naprawdę? Przecież obecnie te najbardziej podstawowe kosmetyki to koszt kilkunastu złotych. Owszem, wierzę w biedę, ale nie tak przesadzoną.

Podobnie rzecz ma się z matką, która została sprowadzona do jednej cechy: pije. A skoro już pije musi za tym iść cała plejada kojarzących się z piciem patologii: Śmierdzi alkoholem. Jest złośliwa. Zawistna. Po prostu najgorsze zło tego świata. Rozumiem, że zapewne są osoby, dla których choroba alkoholowa tak zniszczyła obraz innego członka rodziny, że nie są w stanie zobaczyć w nim absolutnie żadnych pozytywów, ale czy nie ciekawiej by było, gdyby matka, niszcząc siebie, niszczyła również relację ona-córka, co sprawiałoby ból również córce?

Tutaj przechodzimy płynnie do czegoś, co określiłbym jako pewna TVNowość świata. Już tłumaczę, o co chodzi. Mimo że wydaje się teraz mamy tego mniej, był taki etap, gdy na niemal każde walentynki wychodziła ich komedia romantyczna. Cech charakterystycznych było kilka. Po pierwsze plakat filmu obowiązkowo musiał być biały z uśmiechającą obsadą, obecność Tomasza Karolaka oraz poczucie, że scenarzyści kontakt z ludźmi i ich problemami mają wyłącznie, spoglądając na nich ze szczytu wieżowca. Przykładem może być początkująca nauczycielka bez grosza przy duszy, która wynajmuje w centrum Warszawy apartamentowiec, który powinien zeżreć trzy jej wypłaty. Tutaj może nie jest aż tak źle, ale...

Naprawdę matka, która sekundę po rozpoczęciu kłótni rzuciła się na córkę z pięściami, nie zrobiła tego wcześniej? Odpowiesz, że być może zrobiła, ale po pierwsze córka regularnie bita za byle jakie przewinienia powinna znajdować się w znacznie gorszym stanie psychicznym, a po drugie skoro tym razem do reakcji sąsiadów wystarczyła jakaś sekunda, to jeśli były jakieś poprzednie razy, matka dawno, dawno temu powinna skończyć w więzieniu.

Teraz o fabule. Wydaje mi się, że składa się ona z dwóch części, które niestety wydają się w jakiś sposób pęknięte. Najpierw nasza bohaterka przemierza galerię handlową, napotykając raz po raz kolejne osoby, które próbują przekonać ją, że Święty Mikołaj nie istnieje, co w gruncie rzeczy nie zostaje w żaden sposób spuentowane, potem dostajemy tysiąc różnych nieprawdopodobnych perypetii, które zwalają się na naszą bohaterkę w jednym momencie. W gruncie rzeczy pierwsza część wydaje się zupełnie zbędna, a druga otrzyma być może puentę w drugiej części, kiedy to poznamy tajemniczą osobę, która ją odwiedzi.

Skądinąd... kto to może być? Z cytatu:

Obdarowana nastolatka postanowiła, że jedno będzie dla Arka, jedno odda na losowanie mikołajkowych prezentów w szkole, a jedno zje sama.



...wiemy, że jedno przekazała na losowanie mikołajkowe, a drugie najpierw chciała zjeść sama, a drugie ostatecznie przekazała bezdomnemu. Zakładam, że to raczej nie on, więc wychodziłoby, że pozostaje Arek. Problem w tym, że według cytatu:

Minęło trochę czasu, zanim przypomniała sobie, że w ciągu ostatnich kilkunastu godzin poznała gorzką prawdę o swoim ojcu, straciła chłopaka, dach nad głową, ostatnie oszczędności, a nawet piernikowe serca od babci.



...uważa ona relację z chłopakiem za zakończoną. Nie do końca rozumiem co prawa, kiedy ta relacja się zakończyła, bo jeszcze w autobusie bohaterka rozważała, czy nie zgodzić się na propozycję mieszkania w zamian za paradowanie po mieszkaniu w skąpych strojach, ale raczej nie zareagowałaby tak na perspektywę spotkania z kimś, kogo uważa już za element własnej przeszłości.

Wychodzi, że tym razem to ja nie rozumiem twojego zakończenia 🙂.

Zakończę przyjemnym akcentem. Bardzo podobała mi się warstwa językowa, która przez swoją elegancję kojarzyła mi się z nieco starszymi pozycjami książkowymi (cytat z Jacka Londona na twoim profilu nie jest chyba przypadkowy, a stanowi wyraz szczerej fascynacji) oraz próba skonkludowanie mimochodem wątku bezdomnego. Bardzo ciekawy pomysł.

Przyuważone błędy:

a nawet lekko się przy tym uśmiechną.



Dziewczyna chwyciła za krawiecką miarkę, leżącą na ladzie i opasała się nią w biuście, nie zważając na to, że większość osób stojących w kolejce patrzy na nią jak na wariatkę.

Brak przecinka pomiędzy „ladzie” oraz „i”.

Siadając na chłopaku okrakiem poczuła, że jest już gotowy na to, co zamierzała zrobić.



Brak przecinka pomiędzy „okrakiem” oraz „i”.

To musi być jakaś pomyłka.



Wydaje mi się, że albo przerobić na czas przeszły, albo trzeba dodać „pomyślała”.

skrzywiła się młoda pacjentka.



Młoda pacjentka skrzywiła się.

chłopak przytaknął energicznie.



Chłopak wielką literą.

I jeszcze tytuł. Jako że „nie” z czasownikami piszemy rozłącznie, nie powinno być aby „Święty Mikołaj (nie) istnieje”?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MikeEcho · Autor · 11 grudnia 2024 ·

+1
0
Cześć,

Literówki i pomyłeczki za chwilę znikną, dzięki, że zawsze można na Was liczyć.

@SenseiH, dzięki za zwrócenie uwagi za niuanse. Bałem się, że przejdą niezauważone. Jest ich jeszcze kilka, łatawiej będzie je wyłowić, jak powstanie druga cześć. Jeżeli powstanie.

@Kawaii Kiwi - bardzo celna opinia, dobrze uargumentowana, biorę ją na klatę. To znaczy szczególnie tą część o przerysowaniu mojego świata. Z perspektywy czasu muszę przyznać, że może przesadziłem. Poszczególne "plagi egipskie", które spotkały biedną Anielę rozbudowywałem i dorzucałem w trakcie pisania i się w tym zatraciłem, jak jakiś sadysta, aczkolwiek... opowiadanie miało być trochę z przymrużeniem oka. W komediach romantycznych też na bohaterkę często spada kataklizm za kataklizmem. Tu miało być dużo cieprkiej kawy i na wierzchu ociupinę spienionego słodkiego mleka, ale w warstwach, nie zmieszane.

Opowiadanie powstało (jak na mnie) bardzo szybko (kilka dni), pod wpływem chwili, emocji. Wizyta w zatłoczonej galerii handlowej, problemy z prezentami na św. Mikołaja, spotkanie z nieciekawą sytuacją materialną - i już spontaniczna decyzja, że trzeba to przelać na ekran w postaci opowiadania. Tylko że taka już moja cecha: wydaje mi się, że jak nie zrobię z tego esencji, nie dorzucę węgla łopatą do pieca emocji po sam czubek, to czytelnik się nie rozpali.

Natomiast już dwie osoby (jeszcze @Unstable na privie) zwróciły mi uwagę, że wątek zakończenia związku Anieli i Arka jest niezrozumiały, więc muszę go dopracować. Paradoksalnie, właśnie w tym miejscu nie chciałem przesadzić z "łopatologią stosowaną" i wyszło, jak wyszło.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MikeEcho · Autor · 11 grudnia 2024

+1
0
@Kawaii Kiwi

I jeszcze tytuł. Jako że „nie” z czasownikami piszemy rozłącznie, nie powinno być aby „Święty Mikołaj (nie) istnieje”?



MASZ RACJĘ. Ale jaja, to chyba pierwszy w historii na Pokątnych byk ortograficzny w tytule! Jednak duża rózga mi się należy.

Niestety nie da się tego samemu poprawić. Napisałem maila do redakcji.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 11 grudnia 2024

0
0
Trochę to nierzeczywiste. Czyżby zawieszenie w jakiejś złej bajce, w której matka-pijaczka robi za Babę Jagę, Aniela (imię dawno nienadawane) za Kopciuszka i tylko nie do końca wiadomo, kto jest wilkiem, kto niedźwiedziem, a kto gajowym (pozdrawiam @unstableimagination 😉 ) było zamierzone? Jeśli tak, to jest to bajka z tysiąca i jednej nocy. Małgosia przerwała opowiadanie w takim miejscu, że Baba Jaga, chcąc poznać zakończenie, jeszcze tej nocy ani jej, ani Jasia nie zje.
Szkoda, bo nie lubię przerwanych opowieści. Małgosia (to jest, chciałem powiedzieć, Aniela) w sosie kurkowym podana z głupim jasiem (fasolą) byłaby lepsza. 😉 Zjadłoby się ją i wiadomo byłoby, czy smaczna, czy nie. Można by coś zrecenzować. A tak, to nic nie wiadomo.
Zupełnie nic.

PS Błędy w tytułach były i to nieraz. Chyba niektóre nawet zostały na wieczną rzeczy pamiątkę.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

unstableimagination · 12 grudnia 2024

+1
0
Ja wierzę Mike'owi. Piszę bajki, to może mam więcej wiary? Albo łatwiej mi odwiesić niewiarę?
Widzę to tak:
Patologiczna matka wpadła w taką furię po raz pierwszy, bo po raz pierwszy miała tak poważny powód (domniemany).
Wcześniej córa nie dorabiała w TAKI sposób, a często rodzic, widząc własne błędy u dzieci, reaguje mocniej.
Szybka reakcja sąsiadów to… zwykłe szczęście w nieszczęściu.
Czy bieda Anieli jest przesadzona? Dla mnie nie. To może być ten moment w miesiącu, kiedy jest najtrudniej.
Kosmetyki - darmowe próbki od babci. IMHO to nie jest tak, że Anieli nie stać na mydło i szampon. Po prostu zostanie jej w portfelu kilka złotych więcej. Poza tym próbki są na ogół lepsze niż najtańsze produkty.
Miałem przez chwilę problem ze zrozumieniem końcówki, ale w końcu doczytałem, że list był od rodziców (byłego) chłopaka. Relacja z nim skończyła się, kiedy Aniela przeczytała umowę sponsoringu.
Być może dodatkowe zdanie wyjaśnienia o tym akurat by się przydało.
Czekam na ciąg dalszy 🙂
@Tomp już wyjaśniam:
Aniela to Kopciuszek, jej chłopak to Hugo, gajowy-myśliwy (który jest lub będzie grubym alkoholikiem). Matka to zły niedźwiedź, a nieznajomy z sercem z piernika to książę, który w dzień zmienia się w żula.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Vee · 25 grudnia 2024

+1
0
Opowiadanie jest irytujące tak, jak potrafią tylko dobre teksty, które osobiście napisałoby się lepiej (czyli po swojemu!). Bardzo podobało mi się podążanie za życiem Anieli, ale wiele elementów historii powodowało u mnie grymas. Podepnę się pod zarzuty Kiwiego o przesadyzm. Nie będę ukrywać, że uwielbiam we własnych tekstach balansować na granicy przesady i być może mógłbyś odbić piłeczkę, ale po prostu uważam, że mocno wyjechałeś za czerwoną linię. Kreujesz biedę Anieli i zło jej matki naprawdę ciekawymi elementami, ale brniesz w to o wiele za daleko. Poszczególne sceny w galerii (może poza ciułaniem grosza na wstążeczkę) z osobna uważam za naprawdę fajne, ale czy nie za wiele tych skrajności jak na krótki pobyt w centrum handlowym?

Mam mieszane uczucia co do tych sklepowych przygód. Zabieg łączenia ze sobą poszczególnych wątków jest świetny. Gdyby ktoś pozwolił mi pogmerać w tym opowiadaniu, zachowałby się wątek piernika dla bezdomnego (bo ten wątek fajnie odżywa w końcówce tekstu), a wyleciałby wątek sponsoringu, bo ten zarówno przez obcego mężczyznę, jak i potem rodzinę chłopaka, jest moim zdaniem poprowadzony słabo. Zresztą szczerze mówiąc nie bardzo rozumiem tego, co się dzieje między nią, a chłopakiem. Żałuję, że nie poznajemy chociaż zarysu ich znajomości, np. jak to się stało, że ta bidulka chodzi z synem bogatych prawników? I właściwie dlaczego ze sobą zerwali? Przecież ta dziewczyna pochodzi ze skrajnego ubóstwa, pewnie nawet robale po niej chodzą, a tu dostaje ofertę dobrej wypłaty, życia z ludźmi, którzy ją szanują (a przynajmniej są dla niej mili/dobrzy) i partnerem, którego kocha. Jeśli z jakiegoś powodu tak jej uwłacza ta umowa, to czy nie może po ludzku porozmawiać z zainteresowanymi? Przecież jak na dłoni widać, że u Nowakowskich nie jest po prostu dziwką.

Wg mnie opowiadanie mogłoby i dychę dostać, ale tym razem zejdę trochę niżej. Ładnie piszesz, potrafisz wyszukać ciekawe sposoby na przedstawienie świata, tylko ta historia sprawia zawód. Mam przez to obawy czy uda Ci się (o ile w ogóle byś chciał) odkręcić co gorsze elementy układanki w drugiej części. Jednocześnie muszę przyznać, że będę z niecierpliwością wypatrywać kolejnego piętnastominutowego formatu od Ciebie :-)

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Indragor · 25 grudnia 2024

+1
0
Uważam, że nie ma tu żadnego przerysowania, „plag egipskich” spadających na dziewczynę, bo tak w życiu bywa. Mamy za to nieco baśniową konwencję Kopciuszka. Całość, uwzględniając ową konwencję, jest harmonijna i płynna, bez sprzeczności. Podoba mi się ciepły nastrój opowiadania, a równocześnie z dość mocną nutą goryczy, co wychodzi tekstowi na plus, bo nie jest odbierany jak kolejna głupiutka opowieść o Kopciuszku.
Zakończenie jest dla mnie całkowicie zrozumiałe. Anieli wydaje się, że odrzucając ofertę rodziców chłopaka, straciła go. Można tak sądzić, bo wcześniej:

Ale to nie był jeszcze ostatni cios, który otrzymała szóstego dnia grudnia


Czyli ta umowa finansowa była dla niej nie do przyjęcia. A skoro chłopak jest częścią tej umowy, to… No właśnie.

A co się stanie dalej, mam nadzieję, że dowiemy się, bo opowiadanie nie jest jeszcze zamknięte.

A teraz parę uwag.

chłopak przytaknął energicznie


Nie ma potrzeby użycia dużej litery.

Miała wprawdzie na koncie jeszcze zawrotną kwotę siedem złotych i trzynaście groszy.


„Miała wprawdzie na koncie jeszcze zawrotną kwotę siedmiu złotych i trzynastu groszy”.

“Boże, dziękuję Ci za wszystko.”


Popraw cudzysłów i najpierw zamyka się cudzysłów, a potem stawia kropkę.

To be continued…


A po polsku już nie można?! Dla kogo piszesz to powiadanie?

8 gwiazdek (ale ja zwykle zniżam średnią).

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kawaii Kiwi · 25 grudnia 2024 ·

0
0
Ponieważ swego czasu do portalu przyciągnęły mnie właśnie dyskusje językowe, pozwolę sobie pociągnąć jeden wątek. Jeśli ktoś, a zwłaszcza autor @MikeEcho, stwierdzi, że temat wychodzi poza zakres dyskusji o opowiadaniu, proszę poinformować i kulturalnie się zamknę.

Chodzi mi o jedną z uwag @Indragor...

chłopak przytaknął energicznie


Nie ma potrzeby użycia dużej litery.



...która, jeśli dobrze rozumiem, polemizuje z jedną z zaproponowanych przeze mnie poprawek. Wydaje mi się, że zapis zastosowany przez @MikeEcho jest błędny, z tym że moja odpowiedź faktycznie nie była kompletna, ponieważ można poprawić go w dwójnasób, z czego wyłącznie jedna z opcji będzie wymagała zastosowania wielkiej litery.

„Przytaknąć” jest bowiem faktycznie czasownikiem dosyć specyficznym, ponieważ według definicji z WSJP:

gestem lub słowem wyrazić aprobatę albo zgodę z tym, co ktoś powiedział



...może oznaczać on zarówno mówienie, jak i czynność. Jeśli intencją autora jest więc pierwsza z możliwości i bohater potakiwał, na przykład kiwając głową, niezbędne będzie uczynienie chłopaka wielkim chłopem. Z kolei do potakiwania, mówiąc, w zupełności wystarczy mały chłopiec, ale w tym wypadku potrzebna będzie zmiana szyku zdania, ponieważ zgodnie z poradnikiem zapisu dialogów Fantazmatów:

wypowiedzi nie należy kończyć kropką, a didaskalia rozpocząć małą literą i koniecznie zapisać wg wzoru „orzeczenie + podmiot”.



...potrzebna będzie zmiana szyku zdania na „przytaknął energicznie chłopak”.

Nie ręczę, że to, co piszę, jest poprawne, ale jestem zdania, że właśnie moja interpretacja jest zgodna z polecanymi na portalu poradnikami. Jeśli ktoś wie lepiej i zechce się ową wiedzą podzielić, bardzo chętnie przeczytam — w komentarzach albo na privie.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Indragor · 26 grudnia 2024

0
0

– Uhmmm… – chłopak przytaknął energicznie.


Masz rację, @Kawaii_Kiwi. Za bardzo skupiłem się na treści i ta duża litera mi zazgrzytała. Bo raczej naturalne jest, że gdy mrukniemy „uhm”, równocześnie potakujemy, a nie najpierw jedno, potem drugie, co sugerowałaby duża litera. Dlatego Twoja propozycja zmiany na: „przytaknął energicznie chłopak” (lub przytaknął chłopak energicznie) jest najlepszym rozwiązaniem. Jednakże, jeśli intencją autora było stwierdzenie, że przytaknął mruknięciem „uhm”, nie poruszając głową, to jak najbardziej, dużą literą. Tylko wdaje mi się, że gdyby była taka intencja autora, to raczej by ujął to bardziej jednoznacznie.
I tak to się trochę pokomplikowało 🙂 Aczkolwiek ostateczna decyzja zawsze należy do autora.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 26 grudnia 2024

0
0
Przykłady 28 do 31 (błędne) z Fantazmatów, stronki zalecanej w Indragorowym poradniku dla autorów ( 🙂 ), oraz 32 do 34 (poprawne) nie zostawiają pola dla różnych interpretacji. Nic nie zmienia charakter przytaknięcia, tzn. czy było werbalne, mruczane, wzbogacone gestem, czy nie – komentarz odnoszący się do wypowiedzi czy mruknięcia (w zasadzie każdego dźwięku), który zostaje dookreślony/wyjaśniony/opisany czasownikiem go otwierającym MUSI być pisany od małej litery. Więc jedyny poprawny zapis, to:

– Uhmmm… – przytaknął energicznie chłopak .


Przestawienie czasownika z pozycji otwierającej taki komentarz gdzieś w głąb tekstu opisującego jest błędne (vide Fantazmaty jw.
Druga część tego akapitu może być zapisywana dwojako:
1.

– Zwłaszcza taki. – Ruchem głowy wskazał na Anielę. A ona właśnie przypomniała sobie, że miała być tego dnia bardziej odważna.


Z tego zapisu czytelnik dowiaduje się, że NAJPIERW powiedział "Zwłaszcza taki", a POTEM wykonał wskazujący ruch głowy. Dla mnie wygląda to nienaturalnie. Wyobrażając sobie taką scenę, widziałbym równoczesność wypowiedzenia ze wskazującym Anielę ruchem głowy. Wtedy zapis powinien wyglądać tak:
2.
[

– Zwłaszcza taki – wskazał na Anielę ruchem głowy. A ona właśnie przypomniała sobie, że miała być tego dnia bardziej odważna.


W rozważaniach na temat edycji komentarza jedynie istotne jest to, czy odnosi się on do zapisu wypowiedzi/dźwięku z poprzedzającą kreską dialogową, czy nie. Jeśli nie, piszemy go od dużej litery po kropce (wykrzykniku/pytajniku/wielokropku). Jeśli tak – od małej bez kropki. Wg Wolańskiego komentarz wcale nie musi opisywać dźwięku, a mimo to, gdy się do niego odnosi, jest zapisywany od małej litery. Oto przykład takiego czegoś przysłany mi przez Wolańskiego:

– Tu Iksiński – usłyszał w słuchawce. – [A tu może nastąpić kontynuacja telefonicznej wypowiedzi Iksińskiego].


Pewną (pozorną) trudność może sprawić takie coś:

Bzdęk!...
Spadający talerzyk wyrwał go z marazmu .


Tu przestają obowiązywać reguły edycji dialogów (bo to nie dialog 😉 ), więc to temat na inne opowiadanie. 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 26 grudnia 2024

0
0
"– Tu Iksiński – usłyszał w słuchawce." Wolański Wolańskim, a mnie się taka wielopodmiotowość nie podoba. Wolałbym (to mój wolański): "Usłyszał w słuchawce: — Tu Iksiński." 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Indragor · 26 grudnia 2024

0
0
I Tomp pozamiatał 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 26 grudnia 2024

0
0
@MrHyde

Usłyszał w słuchawce: — Tu Iksiński.


Powyższy zapis jest błędny, bo udaje zapis dialogu, a jest niezgodny z jego zasadami. Jeżeli redagujemy wypowiedź dialogową, to zaczynamy ją kreską dialogową od nowej linii. Jeśli przytaczamy czyjąś wypowiedź jako cytat (a tak chyba założył MrHyde) to, myślnik po dwukropku (plus tu spacji) jest błędny, a samą cytowaną wypowiedź umieszczamy w cudzysłowie (jak wszystkie inne cytaty). Więc ew. możliwy byłby zapis:

Usłyszał w słuchawce: "Tu Iksiński".


Mnie się to nie podoba, bo zbliżamy się do reguł obowiązujących w świecie anglosaskim, a przy tym nie będzie już możliwości, by w tym samym tekście umieścić wypowiedź dialogową redagowaną w standardowy sposób (Fantazmaty, bo zajdzie niespójność edycyjna.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 26 grudnia 2024 ·

0
0
Tompie, myślnik po dwukropku i od nowej linii. Zapis może błędny, ale funkcjonalny; pozwala podać informację o podmiocie mówiącym przed treścią wypowiedzi i uniknąć niezręcznego stłoczenia różnych podmiotów tego samego rodzaju gramatycznego w jednym zdaniu.
A skoro taka funkcjonalność nie mieści się w systemie myślnikowym, to może system "anglosaski", ten z cudzymi słowami jest zwyczajnie lepszy. Swoją drogą zachodzę w głowę, kto i kiedy przeforsował ten styl myślnikowy (polsko-rosyjski) i wyniósł do rangi normy. Masz jakąś wiedzę insajderską (filololo-polonistyczną) w tym zakresie? 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 26 grudnia 2024

0
0
Wiadomości z historii edycji nie mam.
Co do lopszości to chyba rzecz gustu albo przyzwyczajenia. 🙂
Ja jestem przyzwyczajony do stylu, który znam od dziecka, i ten mi odpowiada.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MrHyde · 26 grudnia 2024 ·

0
0
Tompie, zajrzałem na chybił trafił do klasyka (Bolesław Prus "Katarynka"). Pierwsza kwestia dialogowa jest wprowadzona tak:
"...jedna z młodych pań rozejrzawszy się po salonach zawołała:
— Co za obrazy…"
Czyli wypisz, wymaluj moja nieprawidłowa propozycja: "Usłyszał w słuchawce: — Tu Iksiński." 😉 To może ten styl myślnikowy wcale nie jest taki niefunkcjonalny, jak go Tompowie malują? 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kaliban · 26 grudnia 2024

0
0
Dobry wieczór.
Pozwolę sobie opinie o utworze zostawić na jutro (i mam nadzieję, że autor się za ten offtop na mnie nie pogniewa), a dzisiaj dorzucić kamyk do dyskusji o głosach z telefonu w oparciu o moją dłuższą, świąteczna lekturę z portalu w związku z wieloma poleceniami mi jej autorki:

Wyjąłem z szafki nad pralką odplamiacz i polałem nim plamę. Usłyszałem zza pleców:
– Nic nie mów. Słowo, a zdzielę cię po łbie. Pójdę teraz do twojego pokoju, usiądę na swoim miejscu i chcę tylko obejrzeć film. Zrozumiano? Nadal jestem przyrzeczona Bogu i…



Przy okazji też, Vee radziłbym uważać z takiej treści negatywnymi komentarzami. Przecież takie drażnią Huberta i potem musi on biedny bronić autorów, a także wyjaśniać ludzi, a w dodatku tworzą straszne żmijowisko na portalu.

Jak zawsze, (nie) pozdrawiam,
Kaliban

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 26 grudnia 2024 ·

0
0
@MrHyde.
Nie wypisz wymaluj, bo u Ciebie było w jednej linii. W cytowanej "Katarynce" mamy klasykę komentarza wprowadzającego, który kończy się dwukropkiem, a wypowiedź klasycznie startuje od nowej linii kreską dialogową. 🙂
A jak to się stało, że w pierwszym zdaniu zabrakło dwóch przecinków? Z którego roku to wydanie?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 26 grudnia 2024 ·

0
0
@Kaliban Nareszcie się zalogowałeś!!! 🙂
Vee ze strony portalowego trolla nic nie grozi. Żyją w symbiozie. 😉
Twój cytat z @Rascal jest wg reguły opisanej w odpowiedzi @MrHyde'owi ws. "Katarynki".

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Vee · 27 grudnia 2024

+2
-1
Kalibanie, jeśli dobrze kojarzę (Twój nick przewinął się w trakcie rzadko spotykanej aktywności anonimów) i to Ty narzekałeś, że sekcje komentarzy nie dotyczą opowiadań, to notujesz dość rozczarowujący falstart 😀

Co do mojej opinii nt. tekstu, to choć jest ona krytyczna, podkreśla wysoki poziom autora. Mike raczej nie czuje się obrażony. O przytyk Senseiha nie martwię się jednak głównie dlatego, że nie prowokuję ani nie jątrzę. No, ale że nic w przyrodzie nie ginie, mi przykrość sprawi czasem ktoś inny ;-)

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 27 grudnia 2024

0
0
@Turnau.
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Wielkie brawa!!! Marnujesz się! Chyba że to Rascal wróciła z orbity i pracuje pod przykryciem.
Niecierpliwie czekam na jakąś Twoją pełną formę w postaci opowiadania. Nie chowaj talentu pod korcem!
🙂 🙂 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kaliban · 27 grudnia 2024 ·

+3
-3
Zgodnie z obietnicą, przybywam z opinią. Przy okazji dam szansę łączy kropkom i tym, co mają tablice z czerwoną włóczką "Kim jest ten Kaliban w naszym wąskim wszechświecie" do myślenia.

Zacząć muszę od faktu, że po takim czasie pobieżnego czytania Pokątnych zauważam, że zawierzanie liczbom (wyświetleń, ocen lub ich średniej) nie ma większego sensu. Odnoszę wrażenie, że co drugie opowiadanie tutaj posiada średnią 9+, a przynajmniej 8+ gdzie w najlepszym razie zasługuje na coś oscylującego w granicach szóstki. Czyżby istniała jakaś obawa przed wystawianiem ocen niższej skali? O jedynkach to wiadomo, jak się je daje to jest się męskim narządem rozrodczym i mają dziwną tendencje do znikania, a ostatnio widziałem również zarzut o "8 zaniżających średnią".
Dlatego właśnie jedyne na co można liczyć to komentarze zawierające coś więcej "fajne, napisz więcej".
I takie dostałem, bardzo polaryzujące i dlatego zachęcające mnie do lektury.

Uderzenie w tematy alkoholizmu rodzica, sponsoringu i otoczka "magicznych świąt" dały mi nadzieję, że te oceny nie są zawyżone, ale nieco zmartwiła długość treści – słucham albumów muzycznych dłuższych niż treść tego opowiadania.
Pomiędzy Bogiem a prawdą, mogłem zostać w pewien sposób rozpieszczony przez cytowany przez mnie "Mechanizm…" Rascal (Rascali? Odmienia się to?) jako polecany od początku grudnia na dole strony i to też może wpłynąć jakoś na mój osąd względem treści, a moja inna opinia została uznana za coś wygenerowanego przez ChatGTP i w dodatku usunięta – jednak całość będzie miała wymiar subiektywny.
Po pierwsze, mogę się mocno podpisać pod opinią KawaiiKiwi o przesadnym przejaskrawieniu wszystkiego. Od biedy bohaterki, choroby alkoholowej matki po wreszcie "brudną" rzeczywistość z jaką przyszło się jej mierzyć. Chyba tylko zabrakło, by Aniela była chłopcem, aby dodatkowo powiększyć skalę jej cierpienia.
W parze z tym idzie płycizna spowodowana mocnymi skrótami i pobieżnościami tematu – jakby autor nie chciał zagłębić się rzeczywiście pobrudzić tymi trudnymi tematami, a jednak włącza je w treść. Rzeczy się nie zagłębiają, one są łapane i rzucane w czytelnika z pewną nadzieją, że się przykleją.
Można wręcz stwierdzić, że to uwłaszczające dla osób, które mogły się znaleźć w podobnej sytuacji na nie własne życzenie.
Z drugiej strony, mógłbym też się zgodzić z argumentem Indragora i kilku innych osób o pewnej bajkowości całego doznania, ale w inny sposób.
Wymagane jest od nas wyłączenie wiary, że to prawdziwy świat, a postacie są choćby prawdopodobne i możliwe do minięcia na ulicy jako takie. Bo nie potrafię sobie wyobrazić jak wielką miss piękności byłaby Aniela, że ot tak starszy facet proponuje jej opłacenie zakupów, albo rodzice Arka decydują się ją "kupić" dla syna. Zrozumiałbym, jakby to chłopak podjął taką decyzję i miał przez to kosę z nimi, ale w innych warunkach? Wedle treści przecież mówimy o raczej prostej i pochodzącej z patologicznej rodziny dziewczynie koło 18-19 lat – w jakim wymiarze dwoje prawników chciałoby takiej partii dla swojego syna. Szybciej to uwierzyłbym w jej desperację, ewentualne bycie swoistą pijawką w takiej sytuacji.
I przez to więcej prawdy widzę w oglądanych ironicznie paradokumentach.

Sceny intymne w założeniu mające być urocze i stanowiące kontrę wobec tego całego brudu są w porządku, ale mają wyraźny vibe wstawek w serialach teendrama niż rzeczywistym oddaniem bliskości. Brak tu miejsca na pewnego rodzaju bezdech, który by porwał czytelnika w pełni – nawet bohaterowie zdają się niezainteresowani, a mają się cieszyć sobą.

Całość obcowania z utworem oceniam więc na pięć i raczej z czystej ciekawości, czy nastąpił jakiś progres w wolnym czasie sięgnę po część drugą.


Tomp, ano założyłem konto, bo stwierdziłem, że czekanie na to czy moje komentarze przejdą przez moderacyjną cenzurę (skoro je posiadając mogę pisać co mi się podoba) już mnie znudziła. W te zażyłości wnikać nie będę, zaś co do cytatu to pozwolę sobie zauważyć, że MrHyde pisze tak:

Tompie, myślnik po dwukropku i od nowej linii. Zapis może błędny, ale funkcjonalny; pozwala podać informację o podmiocie mówiącym przed treścią wypowiedzi i uniknąć niezręcznego stłoczenia różnych podmiotów tego samego rodzaju gramatycznego w jednym zdaniu.


Czyli, jeśli dobrze rozumiem, po prostu nie wstawił odpowiednio entera przy przykładzie z telefonem (dziw, że nie edytował po prostu komentarza) i właśnie (wyraźnie hołubiona, ale być może nawet słusznie jako że wciąż sobie układam w głowie specyficzność doznań jakie przyniósł mi jej tekst) Rascal(a?) często korzysta z takich form zapisów. Co bardziej zaskakujące, nawet takie antytalencie literackie jest w stanie je dostrzec.

Vee, najpierw krótko:
Jak się wchodzi między wrony, trzeba krakać jak one.
Długo (i miejmy nadzieje, że Hubertowi starczy czerwonej włóczki i zdrowia – komentarz dłuższy niż pięć linijek powodują u niego problemy natury fizjologicznej i prawdopodobnie już posunął się w domysłach, że jestem klonem słynnego austriackiego akwarelisty jaki zbiegł do Argentyny): to trochę tak jak z różnych powodów wraz ze swoim partnerem życiowym oglądamy różne, międzynarodowe edycje MasterChefa lub na wycieczkach odwiedzamy różne restauracje. Dla mnie to sposób na odpoczynek i osłuchanie się z różnymi językami, dla niego (jako szefa kuchni) odkrywanie nowych smaków i poszerzanie swojej sztuki kulinarnej.
Stąd, jeśli na portalu literackim aspirującym do czegoś więcej pojawiają się dyskusje na temat technik i procesów tworzenia nie traktuje tego jako coś negatywnego, a przeciwnie – pozwalającego się rozwijać twórcom, jacy mogą przecież nie tylko poprzestać na zapewnianiu darmowej pornografii, ale traktować to jako swoisty poligon doświadczalny. Uznaje to za rzecz nie tyle przydatną, a ważną. Dlatego też pozwoliłem sobie dołożyć swój kamyk do ogródka, chociaż daleko mi do jakiejś szerokiej wiedzy.
To jakby gniewać się na to, że pod dyskusją o jakiś dziele dostrzega jakieś inne elementy lub wskazuje błędy, aby inny twórca potrafił ich uniknąć.

Oczywiście, że Mike raczej nie powinien poczuć się urażony. Z tego co czytałem, to właśnie "dla takich opinii jest na portalu".
Takie nie podobają się natomiast naszemu drogiemu Hubertowi, dlatego w ramach bycia zbrojnym agentem administracji musi on ingerować i bronić biednych, jakże "hejtowanych" takimi słowami, autorów. Może jednak tobie przypada to szczęście, że nie jesteś mężczyzną, aby biedny Hubert musiał sięgać po najniższej klasy zachowania patologiczne jak odgrażanie się kontaktami w służbach, zaproszenie do siebie w celu zastosowania przemocy fizycznej lub nakłanianie do samobójstwa. Ani też zdajesz się nie być kobietą, stąd nie diagnozuje cię i nie składa publicznych propozycji seksualnych (a przez ciągłe zapewnienia o swej miłości do kobiet nie jestem pewien, czy nie spotkał jeszcze odpowiedniego mężczyzny, na przykład imieniem Wojtek), bo nie lubi być ignorowany. Dlatego poświęcam mu tyle atencji, by czuł się odpowiednio dowartościowany w swych działaniach. Kto wie, może skorzystał z okresu świątecznego i przez przypadek spojrzał w lustro, a potem wykorzystując swoje zawrotne zdolności psychologiczne przez przypadek dostrzegł w nim kogoś z manią prześladowczą? Bo już ustaliśmy wedle skasowanych komentarzy, honoru on nie ma – w nich klął się o mojej rzekomej tożsamości jako Antoniego Macierewicza, potem jakiegoś Kowala a nawet oskarżał mnie o bycie kimś już zarejestrowanym.

Jeśli chodzi o sprawianie przykrości przez inne/inną osoby/bę, to mi przykro.
W ramach pocieszenia podpowiem, bo pewnie nie dysponujesz kobiecą intuicją jak Dajrim, że już obok mam otwarte wszystkie twoje 23 opowiadania i każdemu bez czytania będę dawał dychę. W końcu tylko na takie oceny one zasługują jako że to ty jesteś ich autorem/autorką, tak głosi Historyczka i Lenka0904. I tylko takie stanowisko odpowiada Hubertowi.
Mam nadzieję, że te słowa nie zabolały?
W końcu Hubert nauczył, żeby pisać bez filtra, nawet jeśli tak można kogoś rozjebać.
I całość zakończę ważnymi słowami:

(…)"dostały kopa w pokątnej" hierarchii i autourojonej opinii i z potulnych adeptek czekających kiedyś na wykop na "poczekalni" nagle stają się... No właśnie kim?


No właśnie, a kim ty jesteś Vee by się tak mądrzyć?

Mam nadzieję, że wkrótce będziemy dostrzegali awatary z odpowiednimi oznaczeniami w tej wojnie domowej na Pokątne lub ten komentarz stanie się gwoździem względem potencjalnych dalszych sporów – aby każdy mógł wyrażać się o treści jak mu się podoba, oceniać ją wedle sumienia i dostawał pomoc jakiej potrzebuje.

Jak zawsze (nie)pozdrawiam z Monachium w piątek,
życzę powodzenia z rozplataniem czerwonych nitek na tablicy w próbie przypisania mi bycia kimkolwiek innym niż mną,

Kaliban

PS: Polecam zrobić sobie screenshot tego komentarza. Jeśli zostanie on jakoś zminusowany (a jak uczy Hubert, to piewcy prawdy są tak traktowani) lub usunięty, to albo nasz drogi Hubert sam się obsrał i mnie zgłosił, albo tylko on jest pod rzeczywistą ochroną.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

MikeEcho · Autor · 27 grudnia 2024 ·

0
0
Cześć,

Dziękuję wszystkim za komentarze. Tak, @Kaliban, te krytyczne też, może szczególnie właśnie za te, bo "co mnie nie zabije, to mnie wzmocni". A za długo żyję, aby mnie jakaś wystawiona piąteczka, czy zarzut o przesadę wpędziły do grobu. Wolę też zirytować @Vee, czy innego czytelnika, niż pozostawić obojętnym.

Dyskusja dotycząca formatowania dialogów też arcy ciekawa, ja jestem słaby w te klocki, pół roku temu nie odróżniałem dywizu od półpauzy czy pauzy. Więc pochylam głowę z pokorą i zaraz poprawię zgodnie z zaleceniami.

Co do wymiany ciosów w wojnie domowej, pozwolę sobie pozostać na neutralnym gruncie, gdyż albo jestem za głupi, albo za krótko odwiedzam Pokątne, aby zrozumieć dokładnie, o co komu chodzi.

A jeżeli można w tym miejscu jeszcze odnieść się do samego opowiadania 🙂 to zrobię wyjątkowo coś, czego nie lubię robić, a mianowicie wypowiem się, co autor (znany mi trochę) miał na myśli.

W sprawie przerysowania świata i plag egipskich spadających na Anielę: zabieg celowy (co nie znaczy, że trafiony). Doskonale zdawałem sobie sprawę, że dziewczyna mogłaby swoimi problemami obdzielić pół miasta. Jak się wkrótce przekonacie [uwaga, spoiler] także zadziwiającymi zbiegami okoliczności[/quote]. Taka konwencja. To opowiadanie (w przeciwieństwie do innych moich tekstów) NIE sili się na jakąkolwiek realność, jak słusznie niektórzy zauważyli, bliżej mu do bajki.

W sprawie relacji Aniela-Arek (+ jego rodzicie), to rzucę tylko pewnymi cytatami, które są wskazówką do jej rozszyfrowania:

Ustaliliśmy więc, że tak długo, jak będziesz ze mną, nie powinno brakować ci niczego.

Aniela zanotowała, że było to zdanie warunkowe. Nie bardzo się to jej spodobało



Stypendystka zobowiązana jest stawić się każdorazowo pod wskazanym adresem na życzenie sponsora i wykonywać ustalone zadania, pod rygorem utraty części lub całości stypendium. Szczegóły zadań stanowić będą tajemnicę, której ujawnienie może narazić stypendystkę na odpowiedzialność karną”.



A teraz zapraszam na lekturę drugiej części, która nieco spóźniona, ale już pojawiła się na tym portalu. I z niecierpliowością czekam na uwagi, jak zwykle także te krytyczne

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 27 grudnia 2024

0
-1
@Kaliban
Ufff... Przeczytałem, a przynajmniej tak mi się wydaje. 😉

po prostu nie wstawił odpowiednio entera przy przykładzie z telefonem


Niby tak. MrHyde napisał w teoretycznym omówieniu co innego, niż zapisał w ilustrującym przykładzie. I do czego mam się odnieść?
Odniosłem się do ilustracji edycji, a nie do teorii. Moim zdaniem przykład bardziej zapada w umysł i pamięć, więc napisałem, co napisałem.

mam otwarte wszystkie twoje 23 opowiadania


Nie mogę się doliczyć, o kim piszesz. darjim, Vee i ja mamy więcej opowiadań na koncie. troll mniej. Możesz podać otwartym tekstem, kogo nie będziesz czytał, ale będziesz oceniał?
Niezrozumianych zdań, poglądów i nawet nieodnalezionych cytatów w Twoim wpisie jest tak dużo, że po jego przeczytaniu, czuję się głupszy niż przed. 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Vee · 27 grudnia 2024

+3
-1
@Kaliban, o losie... zarzucasz nam offtop pod opowiadaniami, a sam przeznaczasz treści raptem pół komentarza, bo – choć krytykujesz konflikty na portalu – resztę posta poświęcasz na wbijanie szpil. Pytasz kim jestem, ale sam masz tutaj dwa posty. Wpis kogoś takiego miałby zaboleć? W Internecie niby wszyscy są równi, tylko Ty już się zdyskredytowałeś. Jeśli jesteś tu po coś więcej niż publiczna nawalanka, zastanów się nad sobą, bo póki co niczym nie różnisz się od niedawnych hejterów Tompa. Może poza dorobkiem na Pokątnych, który część z nich miała ogromny. Jak będziesz chciał kiedyś porozmawiać, zapraszam z innym tonem. Jeśli nie, podpowiedzi do wielkiej zagadki "kim jest Kaliban?" pozostaw reszcie. Na pewno wszystkich bardzo to interesuje.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Kaliban · 28 grudnia 2024

0
0
Dzień dobry,
MikeEcho, cieszy mnie twoje zdrowo rozsądkowe podejście wobec moich zarzutów, ale podtrzymuje swoje zdanie, że ocena środka skali (a więc 5) wciąż nie jest możliwie najgorszą a przeciwnie – najbardziej optymalną dla większości tekstów na portalu. Jeśli wszystkie będziemy traktowali jako 8+ to zabieramy prawdziwą siłę liczbom.
Jak zaznaczyłem w swojej krytyce, jest zbyt wiele problemów by ocenić treść wyżej. Powierzchowność dotknięcia tematu choroby alkoholowej rodzica i przedstawienia biedy jest po prostu przesadnie widoczna i właśnie głęboko uwłaszczająca dla osób jakie mogły takich zjawisk doświadczyć. A uwierz, nie bez powodu stwierdziłem, że Aniela mogłaby być jeszcze chłopcem, aby podkręcić teatr cierpienia. I rozumiem kwestie chęci napisania "baśni", ale jak się sięga po jakiegoś Kopciuszka, czy bardziej nawet Dziewczynkę z Zapałkami (lub Piernikami) to przydałaby się przestrzeń do budowy tego. Tu, przez długość, jej nie widzę. Ale ponownie, mógł mnie nieco rozpieścić tekst przytoczonej Rascal(i?) – długi, ale przez to mający odpowiednie pole manewru. Nie pozbawiony wad, ale jeszcze sobie to przetrawiam by odpowiednio wszystko ująć.
Z drugiej strony piszesz ładnie, więc może sięgnę po jakieś inne twoje teksty. Zresztą, KawaiiKiwi już dał mi pewnego rodzaju komentarz wabik do czytania części drugiej, ale jeśli nie uda mi się wyrobić przed końcem roku to pewnie dopiero na początku nowego po niego sięgnę i się wypowiem.

Co do wymiany ciosów w wojnie domowej, pozwolę sobie pozostać na neutralnym gruncie, gdyż albo jestem za głupi, albo za krótko odwiedzam Pokątne, aby zrozumieć dokładnie, o co komu chodzi.


Więc musisz mi wybaczyć, drogi MikeEcho za dalszą część tego komentarza, ale gwarantuje, że jak chciałem to po prostu skończyć już poprzednim tak zostałem dalej zmuszony.

Tompie, jakoże Vee napisała już:

na podobne zaczepki jak tamta, o której piszesz, odpisuję tylko raz


to pozwolę sobie odpisać tylko tobie, by nie marnować czasu.

Niby tak. MrHyde napisał w teoretycznym omówieniu co innego, niż zapisał w ilustrującym przykładzie. I do czego mam się odnieść?
Odniosłem się do ilustracji edycji, a nie do teorii. Moim zdaniem przykład bardziej zapada w umysł i pamięć, więc napisałem, co napisałem.


Dlatego dziwie się, że po prostu nie edytował komentarza lub lepiej to wyjaśnił. Zresztą, chyba też się machnął, bo dopiero później dostrzegłem, że jest tam napisane "enter po myślniku" zamiast "przed".

Nie mogę się doliczyć, o kim piszesz. darjim, Vee i ja mamy więcej opowiadań na koncie. troll mniej. Możesz podać otwartym tekstem, kogo nie będziesz czytał, ale będziesz oceniał?


Moje słowa były skierowane do autora/autorki, który uważa, że otrzymywanie skąd i nad rewelacyjnych "8" to uwłaszczenie dla jego talentu – albowiem pozwolę sobie na cytaty:

Za coś takiego... za taki pomysł stawiam bezapelacyjnie 10.


Coś innego, pomysł z ocenami wybitny. Grzeczna Julka robi się niegrzeczna i wsadza nos w nie swoje sprawy (w nie swój plecak 😁), więc może jeszcze będą z niej ludzie.🤣 Jestem z niej wręcz dumna. Dycha leci. 😜


Źródło: https://www.pokatne.pl/opowiadanie/oceny-szkolne
A ponieważ średnią 8/9 podbijają jedynie oceny opisane jako "Arcydzieło". A szkoda, bo choćby jej "Życie to gra" czy "Potężne artefakty" skłonny byłem właśnie ocenić dość wysoko, a nawet planowałem napisać o nich swoją opinie, tak widać, nie posiadam odpowiedniego dorobku. Najwyraźniej, jeśli nic nie napisałeś, nie powinieneś się odzywać. Może od razu przyjmijmy, że komentarze wszystkich niezalogowanych, tak jak ich negatywne oceny są nieważne?

Niezrozumianych zdań, poglądów i nawet nieodnalezionych cytatów w Twoim wpisie jest tak dużo, że po jego przeczytaniu, czuję się głupszy niż przed.


Zacznijmy od poglądów (bo zdań nie wiem które są zrozumiałe lub nie).
Napisałem, że jestem zwolennikiem prowadzenia dyskusji na temat poprawności językowej (nie traktuje ich jako "offtop" z tego względu, że to portal literacki a nie "lubimyczytać" i wyjaśniłem to faktem, że wraz z partnerem (bowiem nie uważam swojej orientacji seksualnej za powód do wstydu) lubimy oglądać w wolnym czasie programy "MasterChef" (coś w rodzaju teleturniejów kulinarnych) z różnych części świata, ale robimy to z różnych pobudek. Ja osłuchuje się z akcentami i miło spędzam z nim czas, on (jako szef kuchni) poznaje nowe przepisy, sposoby serwowania dań i może od jury (a więc uznanych kucharzy, często światowej klasy) uwagi na temat ewentualnych niedoróbek.
Daje mi to przekonanie, że jeśli są tutaj rzeczywiście pisarze to taka forma rozprawiania na tematy lingwistyczne umożliwia im zdobycie nowych talentów i poprawienia swojego warsztatu, co przyszłościowo może zaowocować dalszą literacką karierą, a dla mnie, jako czytelnika, zapewnić lepszej jakości produkt końcowy. To tak jak przy oglądaniu filmów z recenzjami – czasem pojawią się komentarze, które mogą się nie zgadzać z recenzentem i stanowić kontrapunkt w dyskusji "dzieło dobre, dzieło złe".

Na początku wskazałem, że moim zdaniem panuje jakiś strach przed dawaniem ocen średniej skali (czyli 4/5/6) i przez to niemal 95% tekstów ma średnią 9,0 bez względu na ewentualną ich jakość.
Teraz wyobraź sobie, że jedziesz na wakacje i szukasz noclegu. Wolisz wybrać miejsce, które ma wysokie noty ale niski standard i opinie mówią o niezmienionej pościeli, brudnych łazienkach, fatalnej obsłudze czy wolałbyś jakby rzeczywiście te noty oddawały to co zastaniesz na miejscu? Podobnie może być z wybieraniem miejsca na posiłek. Jeśli widzisz ocenę 6/10 to raczej spodziewasz się przyzwoitego jadła, które zaspokoi twój ewentualny głód, ale widząc 9/10 to bez wątpienia będziesz oczekiwał wszystkiego na poziomie gwiazdki Michelina i swoistego doznania za jakie pewnie się wykosztujesz. Jeśli poprosisz o określone danie mięsne, to następny podejdzie sommelier i doradzi ci odpowiednie wina do niego.
Z opowiadaniami na stronie jest zaś tak, że na każdym kroku natrafiam na takowe, którym bliżej do McDonalda i oceniane jako prawdziwe objawienie czytelnicze. Stąd jedynie właśnie komentarze dążące do przedstawienia mi jakiś elementów treści są kluczowe, by zrozumieć czemu może się to podobać, a czemu nie. Mogą być dyskusjami o wartości elementów, ale nie gniewam się też za takie zwykłe "bardzo fajne" czy po prostu wyrazy sympatii dla autora jaki w jakiś sposób zadowolił czytelnika – tego wymaga zwykła ludzka kultura.

Nie rozumiem natomiast postawy naszego drogiego Senseiha, która dodatkowo się właśnie uwidoczniła od wczoraj. Bo możesz tego nie pamiętać i nie znajdziesz nigdzie, bo zostało to już dla bezpieczeństwa skasowane, ale właśnie po tym jak wylał na ciebie wiadro pomyj pod "Metamorfozami" to po raz pierwszy się odezwałem, że po prostu takie rzeczy moim zdaniem nie powinny mieć miejsca. Następnie, w podobnym tonie co w komentarzu dla opowiadania MikeEcho wyraziłem się na temat kreacji bohaterki Enoli w tymże opowiadaniu.
To nie spodobało się Senseihowi, przez co zaczął przypisywać mi najróżniejsze tożsamości: Od jakiegoś niezalogowanego użytkownika Pokątnych (co ostatecznie skłoniło mnie do założenia konta), polityka Antoniego Macierewicza (wraz z masą wspaniałych obelg w moją stronę) i wreszcie jakiegoś "Wojtka" (w tym ostatnim też trwa nadal i powiedziałbym, że nie próżnował od mojego poprzedniego komentarza). Jako że mam złe doświadczenia z takimi osobami, postanowiłem zaingerować i przyjrzeć się bliżej jego postawie i, ojej. Ojej. Zdaje się, że otworzyłem prawdziwą Puszkę Pandory i o konsekwencjach przekonuje się dalej.
Bardziej mnie chyba tylko frapuje postawa Vee w tym wszystkim. Bo kiedy zaserwowałem jej gorzką pigułkę skompresowanych informacji i zachowań Senseiha wobec użytkowników, to zaraz dostałem coś takiego:

W Internecie niby wszyscy są równi, tylko Ty już się zdyskredytowałeś. Jeśli jesteś tu po coś więcej niż publiczna nawalanka, zastanów się nad sobą, bo póki co niczym nie różnisz się od niedawnych hejterów Tompa. Może poza dorobkiem na Pokątnych, który część z nich miała ogromny.



Jak powiedziałem, wszelkie te rzeczy wziąłem tylko z jego zachowań. Jeśli Vee się one nie spodobały ze strony randomowgo Kalibana, czemu podobają się ze strony Senseiha? Czemu wówczas nie ingeruje, nie mówi "dość", aby takie randomowe Kalibany się nie pojawiały?
Bo ostatni cytat, jakiego użyłem z swoim retorycznym pytaniem wygląda w pełnej wersji tak:

@unstableimagination, nie szkodż zainteresowanej tematem. Ona orbituje na własne życzenie. To się nazywa autoterapią. Ona tego potrzebuje po kuble wody wylanej na głowę (vide poprzedni jej opis profilu).
Czekam z utęsknieniem na jej powrót. I na jej zmianę w nastawieniu do uników w dyskusji ewentualnej. Bo na razie chowała się za Kociewiem i barokiem, Oraz za hydrauliką (autowodolejstwem) jakkolwiek by to zrozumieć. Odważy się wreszcie Lady Rascal na werbalne tete a tete (o seksie nie wspominam)?
Czekam.
Jak pająk w sieci 😉
P,S, Jeszcze coś dopowiem. Kocham kobiety, które są kobietami. Natomiast niekoniecznie podniecają te, które "dostały kopa w pokątnej" hierarchii i autourojonej opinii i z potulnych adeptek czekających kiedyś na wykop na "poczekalni" nagle stają się... No właśnie kim?
@Rascal. miej odwagę przestać tu włazić amonimowo. Napisz do mnie na PW. Wyrzygaj swoje niestrawności. Miej kobiece jaja 😉 Jajniki i ich burze też zrozumiem. Pozdrów kota.
I jeszcze jedna rada - nie idź drogą Tompa - nie traktuj ludzi "z Giewontu".
Bo zapominacie o Himalajach... O stratosferze nie wspominając 😉 W dowolnym momencie Wam to urealnię. Zakład? 😉


Źródło: https://www.pokatne.pl/opowiadanie/11-tysiecy

I ponownie, pragnę zwrócić uwagę na ten fragment:

które "dostały kopa w pokątnej" hierarchii i autourojonej opinii i z potulnych adeptek czekających kiedyś na wykop na "poczekalni" nagle stają się... No właśnie kim?


Jak rozumiem, Vee nigdy nie była w poczekalni czekając na wykop, nie dostała "kopa w pokątnej" hierarchii by zostać CLA. Bo można to odczytać tak, że takimi słowami Senseih wyraźnie niweczy dorobek jakichkolwiek autorek, które postanowiły robić coś więcej niż wrzucać kolejne opowiadania i wyrażać się krytycznie o jakichkolwiek treściach. Również Vee to zrobiła, pisząc MikeEcho swoją opinie o jego opowiadaniu, podobnie jak Dajrimowi. Zadałem więc retoryczne pytanie z końca "Kim ona/on jest?". Skoro jedną osobę można znieważać, a inną już nie i nikt na to nie zareagował? Zwłaszcza Vee, której najwyraźniej również takie zachowania przeszkadzają, skoro mogła na mnie naskoczyć i napisać aż dwa komentarze skierowane w moją stronę?
A może to ja się mylę, bo w niespełna 24 godziny Senseih napisał aż 3 komentarze, gdzie co najwyżej jakaś część jednego z nich dotyczy rzeczywistej kwestii opowiadania.

Jeśli zaś chodzi o meta kwestię mojego komentarza, to prawdopodobnie się one objawiły w takich słowach:

BTW on też niedługo umrze. Ten reżyser. To stwierdzam jako jasnowidz, a także licealista z czasów, w których uczono o pewnych objawach. Zaś Kaliban ma nowotwór. Ktoś nie wierzy? To go nie do końca usprawiedliwia. Kiedyś miałem przyjemność uczestniczenia w prywatnej imprezie, na którą gospodyni zaprosiła inwalidę. I ten inwalida, po spożyciu, zaczął próbować bić laską uczestników, a nikt go nie zaczepiał. Został wypierdolony razem z laską za drzwi, bo wtedy nie było komisarzy unijnych, tylko zdrowy rozsądek 😉

I dodam tak i po swojemu (bo mogę i mam odwagę, a Marc z tym nic nie ma wspólnego):
"Gówno mnie mnie obchodzi, czy ja żyję według chorych teorii spiskowych, z Vee w symbiozie. Może raczej w "Symbianie" (ciekawe, czy bez Google ktoś wie, o co chodzi). Podoba mi się jej "Dziki Zachód", ergo wolność w literaturze. I w tworzeniu neologizmów. Na tym zbudowano potęgę USA, Tak mniej więcej.

No i jeszcze dołączę dla prawdziwych trolli, którzy szukają trolli wyimaginowanych, żeby przykryć swoją trollowość:
Kto dał "jedynkę" temu opowiadaniu - jest chujem. Mam nadzieję, że tym razem nie jest to Rascal, choć pewności nie mam. Bo że tu się czai zza węgła, to pewność mam.
Cześć, Rascal, wyjdź zza kaktusa,
Ino tym razem czytaj dokładnie, bo czasem warto - napisałem "zza kaktusa", a nie zza kutasa 😉
I mam pomysła. Od dziś traktuję "łapki w dół" jako symboliczne zsunięcie dłoni w majtki. W wiadomym celu. To jest dla autora 'łapkowanego" wpisu wręcz ekscytujące...

P.S. Nawiązując do wpisu "Kalibana", przyznam że uległem światowi jego ADHD - ergo chaosu. Bo skoro on m,yli opowiadania, które onże komentuje - uznałem, że to jakaś nowa moda. I ja się dostosowuję. Tyl;ko niech mnie ktoś pilnuje, żebym nie pomylił komentarzy z "Pokątnych" z inną działalnością. Bo mi sekretarka (lesbijka z Monachium) ze śmiechu posoli kawę) 😉


@Marc, nalegam na ponowne zmapowanie świeżo i na potrzeby psychiatrii zarejestrowanego Kailbana. Z ciekawości 😉 Tym bardziej, że obraża @Vee na swój i nie tylko swój typowy sposób, który demonstrował mnożąc swoje profile na FB i nie tylko tamże. Mnie osobiście nie przeszkadza obserwacja jego zachowań. Wręcz przeciwnie. Ubogaca. Ale... jak wspomniałem - admin powinien pewne rzeczy wiedzieć. Szczegółowe logi dają taką wiedzę.


Źródło: https://www.pokatne.pl/opowiadanie/miedzy-ogniem-a-woda
Swoją drogą, osoby jakich bliscy rzeczywiście polegli w walce z chorobą nowotworową z pewnością cieszą się. Podobnie jak administracja, w końcu Senseih zawsze dumnie głosi, że on robi to w jej imieniu.

Ponownie też, skasowane komentarze sugerowały moje rzekome używanie ChatuGTP do tworzenia opinii i zarzekanie się na honor Senseiha, że jestem "Wojtkiem". Nadal niestety, brak jakichkolwiek dowodów poza sugestiami, aby administracja sprawdziła mój adres IP (nie wiem co to da, bo takie dane powinny być tylko do jej względu, więc w jaki sposób rzekomo ma mnie połączyć to z jego "domniemanym stalkerem" prawdopodobnie się nie dowiemy).
Czyżbym więc musiał Senseihowi na PW wysłać skan aktu urodzenia, dowody swojego obywatelstwa zarówno Polskiego, jak i Niemieckiego (co kosztowało mnie wiele wysiłku), albo najlepiej w ogóle udać się do niego na Warmię, aby mógł mi obić mordę za niepochlebne wyrażanie się o jego postawię jaka godzi się w kulturę osobistą i ogólne relacje międzyludzkie?

Zakończę to więc czymś bardzo prostym. Skoro on może domagać się "zmapowania mnie", tak ja napiszę tak:

Publicznie i oficjalnie wzywam administrację portalu pokatne.pl do potępienia szkodliwej działalności komentatorskiej i wyciągnięcia dalszych konsekwencji wobec użytkownika Senseih większych niż usuwanie stworzonych przez niego i obraźliwych wypowiedzi na temat mój lub innych użytkowników do dnia 28 stycznia 2025 roku, a także uniemożliwienie dalszej eskalacji takich działań w trybie nagłym.
W przypadku zaniechania tego działania lub ewentualnej dalszej kasacji niewygodnych komentarzy podejmę kroki informujące instytucje i ośrodki przeciwdziałające takim wypowiedziom, a także będę sprawę nagłaśniał w każdy możliwy sposób.
Będę też zachęcał inne osoby jakie mogły się poczuć w jakiś sposób dotknięte bądź urażone słowami jakie zostały napisane z jego konta zarówno do dnia 28 grudnia 2024, jak i po ustalonym na reakcję czasie.
Jeśli pojawią się jakiekolwiek przesłanki do wejścia na drogę sądową, będę do nich dążyć i wówczas właściciel portalu/jego ewentualni przedstawiciele zostaną powołani jako jedna ze stron.

Tym samym całą dyskusję uznaję za zamkniętą do czasu przedstawiania stanowiska administracji w tej kwestii.
Jeśli ktoś ma zamiar ją w jakikolwiek sposób ją kontynuować to z szacunku do autorów i czytelników, może to zrobić w zakładce Forum, jeśli potrzebuje ku temu publicznej widoczności lub na wiadomości prywatnej, jeśli chce po prostu porozmawiać.


I jeszcze raz z tego miejsca przepraszam MikeEcho, jak i innych czytelników portalu literackiego Pokątne.pl. Jak mogłem długo znosić urojone i bezpodstawne stwierdzenia użytkownika Senseiha, tak są rzeczy jakich po prostu się nie rusza.

Kamil "Kaliban" D. (pełne dane będą zapisane w oficjalnym zawiadomieniu).

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Tomp · 28 grudnia 2024

+1
0
@Kaliban
Proponuję, byś przeniósł ten (i podobne) swój wpis do Forum. Możesz utworzyć własny wątek, bądź umieścić go (je) w Pokątni. Komentarze pod opowiadaniami niech odnoszą się do DANEGO opowiadania, a nie do wad portalu, osób komentujących, komentarzy pod innymi opowiadaniami bądź zapowiedzi przyszłych czynności.
Z tego względu nie odniosę się do Twoich uwag.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

darjim · 28 grudnia 2024 ·

+4
0
Kolejne mało seksowne opowiadanie, ale powoli staję się ich fanem. Chciałbym także zabrać głos w dyskusji, ale całkiem innej niż ta, która płonie powyżej. Otóż, chciałbym z pełną stanowczością stwierdzić iż Święty Mikołaj ISTNIEJE.
Pozdrawiam wszystkich. Nawet tych, który w istnienie Mikołaja nie wierzą.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.