Świat według Emilii (II)
24 października 2014
Świat według Emilii
18 min
Ostatnio opowiadałam o moim spacerze nad morzem. Poza super pogodą, czekoladowymi lodami to nic więcej się nie wydarzyło. Grzecznie do domku i lulu w objęciach Harrego Hole. Możecie nie wierzyć, ale czasami miewam takie wieczory.
Trochę może opowiem o sobie. Brunetka, włosy krótkie, lat dwadzieścia osiem, wzrost 170 cm, waga – wiecznie za dużo. Rozmiar butów – 38. Lubię siebie i nie mam do swojego wyglądu większych zastrzeżeń. No może poza cyckami, ale jak je umiejętnie ułożę, to jeszcze coś na nie łowię. Moja Dorotka mówi, że im mniejsze cycki tym częściej je trzeba pokazywać. Ona ma olbrzymie, ale też je chętnie pokazuje, więc nie widzę związku miedzy wielkością a pokazywaniem. Figurę mam niezłą, może biodra mogłyby być ciut większe. Wtedy miałabym sylwetkę jak Monika Belucci. A tak raczej jestem Winona Ryder. Taki chłopięcy tyłeczek. Ale przynajmniej nie mam dużych problemów z wagą. Oczywiście zawsze ważę za dużo, ale to już jest chyba taki nawyk i samobiczowanie. Brzuch mam płaski, codzienne brzuszki zrobiły z niego blachę. No i częsty seks. Generalnie jak się odstrzelę to faceci się ślinią. W szerokim spektrum wiekowym faceci. Czyli nie jest źle. Lubię włoską kuchnię i włoskie wino, które piję w nadmiarze. Nie lubię specjalnie dyskotek, ale chodzę tam, bo tam najłatwiej mi złowić jakiś smaczny kąsek do łóżka. No i Dorotka lubi tam chodzić. Nigdy natomiast się na nich nie upijam. Zresztą nie lubię tracić kontroli nad swoim życiem.
Pracuję w takiej małej firmie, nazwy wam nie podam, bo nie chcę żeby wiedzieli za dużo o moim życiu prywatnym. Mam jedną zasadę. Nigdy nie zabieram pracy do domu i domu do pracy.
Co jeszcze ciekawego mogę powiedzieć. Mój stosunek do samców i seksu zaczynacie powoli poznawać. Dalej mam nadzieję będzie równie ciekawie. Mam taką nadzieję, bo sama nie wiem, co się w najbliższych miesiącach wydarzy. Na razie jest lato, a to okres wzmożonej pracy hormonów. Będzie zabawa.
Jeżdżę czerwoną Toyotą Raw. Lubię to autko. Małe, ale poręczne na wypady za miasto na okoliczne łąki, lasy i jeziora. No i oczywiście na plażę. Zawsze zastanawiałam się, czy da się w niej bzyknąć, ale postanowiłam nie sprawdzać. Nie zniosłabym chyba, gdyby moja piękna i czysta welurowa tapicerka została pobrudzona jakąś wydzieliną. Brrr. Poza tym nie bardzo widzę jak mogłabym w niej wygodnie udostępnić swoją cipkę. A wygodę lubię. Przecież tu nie mogłabym nawet rozprostować nóg. Oczywiście wiem, że pieprzyć się da w każdym miejscu, ale „każde miejsce za wszelką cenę" pozostawiam tym kobietom, którym takie okazje zdarzają się od wielkiego dzwonu. Ja na brak kandydatów do ruchanka nie narzekam i mogę sobie pozwolić na rezygnację z takich, co nie potrafią zaoferować minimum komfortu podczas dymania. My Toyota is my castle – tak sobie to wytłumaczyłam.
Gdy byłam młodsza to zaliczyłam wiele samochodów. To było w czasach, kiedy jeszcze mieszkałam z rodzicami a moi partnerzy, z przyczyn wieku również nie dysponowali garsonierami. Sporo można było zrobić przed południem, kiedy rodzice byli w pracy, ale wymagało to zerwania się z lekcji, a poza tym bzykanie ze świadomością, że któryś z rodziców może niespodziewanie wcześniej wrócić do domu nie ułatwiało procederu wkładania penisa do waginy, że tak wulgarnie się wyrażę. Samochody były jedyną dostępną alternatywą. Oczywiście w dni chłodne i dżdżyste. Latem były wydmy, plaże nad jeziorem i zwyczajne leśne krzaki.
Dzień zakupów. Staję na parkingu przed Galerią Handlową. Czas zrobić zapasy na tydzień. Przechadzam się między półkami, wrzucając do koszyka produkty różnorakie. Dział serów i nabiału okupuje tak długo, aż chłód bijący z lodówek wywołuje na moim ciele gęsią skórkę a cycki pod cienką koszulką stawiają swoje sutki na baczność. Co widać doskonale, bo w dziale pojawia się od razu mnóstwo samców z koszykami, w roztargnieniu pakujących do koszyków co popadnie.
Kochałam się raz na śniegu. Doświadczenie było dziwne. Nie lubię zimna i zawszę wybiorę ruchanko w saunie przed ruchankiem na stoku narciarskim. Ale wtedy nie miałam wyboru. I było tak jak mówiłam, dziwnie. W środku gorąco a na zewnątrz na początku zimno tak, że czułam jak mi drętwieją pośladki. Ale po chwili śnieg zaczął mnie parzyć. Nawet te śnieżynki wzbijane naszymi ruchami, które dostawały się czasem nawet do mojego środka dawały uczucie gorąca a nie zimna. Zminimalizowaliśmy na początku odsłanianie naszych ciał z obawy przed zimnem ale wiecie jak to jest? Słabo się bzyka w spodniach od kombinezonu, grubych rajstopach i ciepłych majtkach zrolowanych na kostkach i kurtką zadartą wraz ze swetrem prawie na głowę. I było cudownie. Sutki mi twardniały a ciała nasze wytopiły w sypkim śniegu spora jamkę. Śnieg miałam wszędzie, ale nie było to nieprzyjemne. Już po wszystkim sporo czasu leżeliśmy nie wciągając na siebie niczego. Podniecało mnie że te majestatyczne góry zaglądają w moje niczym nieosłonięte krocze. Jego przyrząd nie wyglądał już niestety tak majestatycznie jak wcześniej, natomiast moja wagina była ciągle otwarta na Człowieka z Gór. Niestety, po jakichś pięciu minutach minus siedem stopni zagoniło bezwzględnie moją waginę i jego członka w objęcia ciepłych gaci. Ale było fajnie. Kim on był? Jakimś instruktorem narciarstwa, czy coś takiego? Nie pamiętam. Ale pamiętam ten gorący śnieg.
W kolejce do kasy czuję, jak facet stojący za mną przysuwa się trochę bliżej niż tego wymaga konieczność. Widziałam go wcześniej przy stoisku z mrożonkami. Ma obrączkę. Pewnie jego stara buszuje gdzieś po sklepach w galerii a on został oddelegowany z kartką aby dokonał tych potrzebnych lecz zupełnie nieatrakcyjnych zakupów spożywczych. I pewnie jest jednym z tych sfrustrowanych samców, którzy ożenili się bo musieli, ale teraz są głęboko nieszczęśliwi i niezadowoleni ze swojego wyboru. Żona go nie rozumie i w związku z tym musi poszukiwać dalej swojej drugiej połowy. Oczywiście tylko i wyłącznie po to aby móc porozmawiać o sensie życia. Żadne wkładanie łap w majtki nie wchodzi w grę. Chyba że osiągniemy już takie porozumienie, że seks będzie jakby naturalnym dopełnieniem tego sensu. Srata tata. Upuszczam na podłogę, niby przypadkowo, torebkę z chipsami i schylam się po nią nie zginając kolan. Wiem, co widzi przed sobą. Niech się spuści w spodnie. Będzie miał o czym myśleć w domu przed komputerem ze świńskimi zdjęciami.
To nie znaczy, że mam coś przeciwko żonatym mężczyznom. Jestem pragmatyczna i nie widzę powodu, żeby ograniczać populację zwierzyny łownej o ponad pięćdziesiąt procent. A może i więcej. Poza tym nie chcę się tylko i wyłącznie obracać w kręgu młokosów, dla których bzykanie jest miłym urozmaiceniem przerw między pobytami w siłowni i piciem piwa. Nie lubię tylko tych, co to niby grają rolę macho co żadnej dupie nie przepuści, a tak naprawdę, jak co do czego przyjdzie, to zaczynają wycofywać się, bo żona, bo dzieci, bo co na to teściowa, a co powiedzą w pracy. Prawdziwy facet nie dyszy stojąc za tobą w kolejce. Prawdziwy facet bierze cię pod ramie i prowadzi od razu tam gdzie może cię zerżnąć. I ty o tym wiesz od początku i nie protestujesz. Przynajmniej ja nie protestuję. Rozmowy o sensie czy bezsensie życia zostawiamy na później.
Przysiadł się do mnie kiedyś w kawiarni taki starszy pan. Myślę, że miał sporo po pięćdziesiątce. Podszedł do stolika i po prostu powiedział, że jeszcze tak pięknej kobiety nie widział. Nie czekał, co na to odpowiem tylko od razu usiadł na wolnym krześle. Trochę mnie zatkało, więc przez moment panowała cisza. Od słowa do słowa sama nie wiem kiedy znalazłam się u niego w mieszkaniu. Żony nie było. Bo był żonaty. O tym mi powiedział, natomiast w ogóle się z tego nie tłumaczył. W domu wziął mnie za rękę i od razu zaprowadził do małżeńskiej sypialni. Tam powoli mnie rozebrał, a ja na to przyzwoliłam. Właściwie nawet nie przyzwoliłam, tylko było to dla mnie wtedy takie naturalne. Sam bardzo zgrabnie się rozebrał, co jak wiecie nie jest proste.
Facet skaczący na jednej nodze usiłujący zdjąć spodnie i zostający później w czarnych skarpetach naciągniętych na maksa i porozciąganych gaciach może być widokiem, który zasuszy najbardziej nawilżona waginę. Wiecie o czym mówię. Ja zawsze wolę, żeby ten moment rozdziewania facet przeprowadzał poza moimi oczami, najlepiej w łazience, ale niektórym się wydaje, że tak jest bardziej namiętniej.
Ten rozebrał się z gracją striptizera, najpierw zdejmując skarpetki a dopiero później spodnie. Padliśmy na to łoże małżeńskie. Preferował seks „na leniucha", zresztą nic dziwnego. W tym wieku to już zawały i te sprawy. Ale co bym nie wyprawiała na tym jego sterczącym cały czas końcu on cały czas sterczał tak jak na początku. Dużo tych końców i początków w tym zdaniu, ale tak naprawdę było. Wypompowałam z niego chyba wiadro nasienia, lecz to nie zmieniło jego twardości ani na moment. On tylko leżał i uśmiechał się do mnie takim ciepłym uśmiechem, jakbym była jakąś królewną z bajki, która odwiedza królewicza na łożu boleści. Od czasu do czasu łapał mnie delikatnie swoimi rękami za brzuch albo, też delikatnie, ugniatał pośladki. Spędziłam u niego prawie dwie godziny, bo po pierwszym orgazmie zafascynowana byłam jego sprawnością i byłam ciekawa jak długo to potrwa. Było cały czas tak samo. Ja się uwijałam, on się uśmiechał a penis sterczał cały czas jak jakiś kamienny obelisk. Jak szłam do autobusu to wydawało mi się, że wszyscy ludzie wiedzą co robiłam, bo chód miałam tak szeroki jak marynarz po rocznym rejsie bez zawijania do portu. Nie prosił o telefon. Miał ochotę pokochać się z ładną laską więc zrobił to i koniec. Ciekawe, czy jego żona też go tak ujeżdżała?
Wrzucam do samochodu siatki z zakupami spożywczymi i wracam do Galerii. Teraz krótki shopping. A może coś uda mi się dziś upolować? Specjalnie szukać nie będę. Dziś może być wieczór z wibratorem. Żartuję. Mam oczywiście w domu kilka, ale mięśnie Kegla wolę ćwiczyć na naturalnych przyrządach. Jakoś w tej dziedzinie elektronika nie wydaje mi się konieczna. Ale rozumiem, że czasem jest to jedyne wyjście. Nie śmierdzi piwskiem, potem i nie zostawia po sobie dzieci. I nie chrapie jak mu się baterie skończą.
Widzę tego z kolejki. Wita się z żoną objuczoną torebkami z nazwami popularnych sieciówek. Nie jest taka zła. Oczywiście mogę ocenić wygląd, a nie charakterek. Trochę go powkurwiam. Kupuję lody, czekoladowe, bo jak wiecie, takie lubię najbardziej i idę w jego kierunku. Przystając obok nich, pochylam się, udając że przyglądam się butom na wystawie w Venezii. Gdy już zaprezentowałam mu to, co przy kasie, odwracam się i przechodzę obok nich oblizując dość niecenzuralnie mój smakołyk. Widzę, że traci rezon. Żona zaniepokojona patrzy na mnie i chwyta go pod mankiet. W domu albo będzie miał burę, że ogląda się za siusiumajtkami w spódniczkach odsłaniających migdałki, albo, jeżeli jest mądrzejsza, dobry, ostry seks. Stawiam jednak na burę.
Wałęsam się po Galerii bez celu. Nawet nie spotkałam nikogo znajomego. Wchodzę do Empiku. Nurkuję w dziale ze skandynawskimi kryminałami. Ostatnio odkryłam Jo Nesbo. Zakochałam się w Harrym Hole. Dokupuję kolejną część serii. Dziś wieczór oddam się Harremu. Przy kasie wpadam na Jacka. To jeden z „marzycieli". Kiedyś spotykaliśmy się przez prawie miesiąc. Fajny gość. Malował piękne obrazki. Akwarelki. Studiuje, a przynajmniej studiował wzornictwo przemysłowe na politechnice, czy jakoś tak, ale marzył o studiach na jakiejś prawdziwej uczelni artystycznej. Uśmiecham się do niego i wymieniamy parę zdawkowych uprzejmości. Chce mnie zaprosić na kawę, ale wymawiam się spotkaniem z przyjaciółką. Nie mam ochoty na flirt, zresztą nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Zgodnie z moją zasadą teraz czas na jeszcze jednego „jebakę", a nie na odgrzewanego „marzyciela". Nie miałabym siły doprowadzić go do wzwodu. Boże. Wszystkie myśli dzisiaj kręcą mi się wokół męskich członków. I ja sama siebie chcę przekonać, że spędzę wieczór z Harrym Hole? Spadam stąd.
Żegnam się z Jackiem i wracam do samochodu. Po drodze dzwonię do Dorotki. Idzie dzisiaj na bankiet z okazji rozpoczęcia sezonu teatralnego. Mówi że wkręci mnie tam. Czyżby jednak dzisiaj „marzyciel"? Nieważne. Pędzę do domu założyć zbroję do polowań.
Miałyśmy z Dorotką niezłe wejście. Oczywiście, spóźniłyśmy się ponad pół godziny, ale jak wiadomo lepsze to niż przyjście za wcześnie. Panowie byli już troszkę podlani, a panie już troszkę znieczulone wypitym alkoholem. Zdjęłam żakiet i podałam pierwszemu mężczyźnie stojącemu przy wejściu. Nie wiem kto to był, lekko zbaraniał, ale potulnie wziął go ode mnie. Na ten wieczór założyłam bardzo małą czarną z głębokim dekoltem na plecach. Był tak głęboki, że nie mogłam założyć majtek, bo by wystawały. Cóż. Jedna przeszkoda mniej ale też i jeden oręż więcej. Pończochy i wiśniowe szpilki dopełniały całości. Dorotka była bardziej na biało. Białe szpilki, błyszcząca sukienka w kolorze écru. Nie wiem czy zakładała majtki, ale pewnie tak, bo pewnie jak zwykle miała w planie striptease na barze. Panowie otoczyli nas od razu ofiarując rozmaite drinki. Wdałyśmy się w dyskusję o ostatniej premierze, oczywiście nic o niej nie wiedząc. Wiem z doświadczenia, że mężczyźni opowiadając coś pięknej kobiecie nie oczekują, że będzie mówić, tylko że będzie słuchać. Więc słuchałam o metodach Stanisławskiego i innych takich bzdetach. I tak wiedziałam, że generalnie chodzi o to żeby mnie i Dorotkę bzyknąć. Pomyślałam nawet, że byłoby ciekawie, bo dawno razem z Dorotką nie byłyśmy w łóżku.
Trochę uwag na temat seksu grupowego. Może raczej wieloosobowego. Nie to, żebym była jakąś zwolenniczką orgii, ale czasem tak się sytuacja zapętla, że żal kogoś wyrzucić z łóżka. Z mojego doświadczenia wiem, że gdyby wziąć dowolnego faceta i położyć go w łóżku z kilkoma nagimi paniami, to byłby wniebowzięty i uważałby, że jest to bardzo miłe a przede wszystkim naturalne. Gdyby jednak zobaczył swoją partnerkę z kilkoma facetami w łóżku to byłoby to już kurewstwo. A przecież my też marzymy czasami o kilku członkach wpychających się w nasze wszystkie szczeliny na raz. Nie żeby zawsze, ale czasami. Czemu nie.
Brałam udział w kilku orgietkach i muszę powiedzieć, że jest to takie „niezobowiązujące". Trudno szeptać czułe słówka, albo wymieniać się numerami telefonów w czasie gdy nie wiadomo kto jest w tobie z przodu, kto z tyłu albo kogo masz w ustach. Zresztą, z pełnymi ustami trudno rozmawiać. Możesz jeszcze uruchomić ręce i złapać za coś co wystaje z plątaniny rąk i nóg a nie do końca wiedząc do kogo należy. Masz wokół siebie nie tylko nienasycone penisy ale też nienasycone waginy i możesz wybierać. A w zasadzie nie wybierać, tylko miksować. Jak dobry DJ. Trochę penisów i trochę wagin, tak aby wszystko pulsowało jednostajnym rytmem.
Fajne były chwile, gdy cały ten tłumek zaczynał pojękiwać i podrzucać się w skurczach nadchodzącego orgazmu. To chyba tak, jak z kobietami. Jak często ze sobą przebywają to zaczynają dostawać okres w tym samym terminie. Tak i wszyscy spółkujący ze sobą w tej wielkiej masie dostawali orgazmu w tym samym czasie. Przecież pojedynczo jesteśmy bardzo różni pod tym względem. A w grupie? Proszę bardzo. Jeden mega wytrysk wielopenisowy i jeden mega skurcz wielowaginalny. Ciekawostka taka. Podobało mi się, bo to wzmacnia doznania. W ogóle efekty dźwiękowe i akustyczne oraz doznania zapachowe zawsze powodowały, że mój odlot był gigantyczny.
Podnieca mnie widok spermy na ciele. Nie wiem dlaczego, ale tak jest. A tam było dużo spermy. I dużo poplamionych kobiet. Ja też dawałam się plamić. Od środka i od zewnątrz. Muszę wam się do czegoś przyznać. Często nie biorę po numerku prysznica. Lubię wychodzić na ulicę i czuć, jak wycieka ze mnie resztka spermy albo czuć jak klei się na mojej skórze. Mam wtedy wrażenie że wiem coś, czego inni ludzie na ulicy nie wiedzą. I wciąż czuję ten zapach. Zapach, który lubię.
Ze smakiem to bywa różnie. Generalnie nie jestem fascynatką. Mdłe, słonawe, konsystencja wymiotna. Pewnie wiecie, że każda sperma smakuje inaczej. U facetów palących papierosy smakuje tak jakby połknęło się popielniczkę. Fuj. Dlatego wolę niepalących. Chociaż czasami nie ma wyboru. Najlepiej faceta nakarmić wcześniej ananasami. Wtedy nabiera ananasowego smaku i jest całkiem przyjemna. Niezłe też są banany. Po dużym chlaniu, szczególnie trunków o wyrazistym zapachu i smaku ma się w ustach posmak tego co pito. Lubię dębowy posmak whisky, natomiast nie znoszę czerwonego wina. Wtedy naprawdę mi się cofa. Wymieniamy te spostrzeżenia z Dorotką. Ona mówi, że jej jest wszystko jedno. I tak niedobra i tak, więc nie ma o co kruszyć kopii. Ale „lodziarą" też jest znakomitą. Nie raz patrzyłam w oczy faceta siedzącego przede mną, gdy Dorotka harcowała pod stołem. Zobaczyć to – bezcenne. Ale możesz za to zapłacić kartą Visa. Przynajmniej w przypadku Dorotki karta jest niemal konieczna, bo ilości drinków, które musi wypić przed są dosyć spore.
Rozglądam się wokół. Widzę, że wszyscy już maja nieźle w czubie. Oprócz zespołu aktorskiego jest tu sporo prominentów, czy jak ich tam zwać. Niektóre twarze znam z gazet. Kalkuluję, czy nastawić się dzisiaj na osiągnięcie korzyści materialnych, nawet w dalekiej przyszłości, czy też na czystą przyjemność. Chyba jednak wybiorę korzyści, bo kandydatów na przyjemność nie widzę. Ci co mogliby nimi potencjalnie być są już tak zdojeni, że dobry seks byłby możliwy dopiero jutro w południe. A jak nie będzie dobrego seksu, to lepiej, żeby zostały chociaż korzyści.
Podchodzę do niewysokiego mężczyzny, którego spotkałam kilka razy na bankietach. Jest właścicielem fabryki okien czy szyb. Nie wiem dokładnie, ale na pewno ma niejedną kartę Visa Platinum. Widziałam go kiedyś z żoną. W jego wieku, co mówi chyba wszystko. Nie ma ze mną szans. Rozmawiamy. Sączę whisky z lodem, on wali raz za razem szoty czystej. Fascynująca jest technologia produkcji okien, bo tylko o tym mówi. Jeszcze chwila i sama otworzę taki biznes. Widzę jak gapi się prosto na moje cycki. Odwracam się, niby po rozglądając się za Dorotką, a tak naprawdę żeby pokazać mu moje plecy. Niech chłopina ma. Dorotka jest już bliska wskoczenia na stół. Obok niej trzech samców, więc jest w swoim żywiole.
- Mieszka pani sama? – No proszę. To podryw godny właściciela imperium okiennego.
- Teraz akurat tak. Narzeczony mnie niedawno rzucił – odpowiadam, robiąc jednocześnie płaczliwą minkę. Zawsze się dziwię, że faceci łykają takie teksty nie wyczuwając, że jest to ściema.
- Panią? – Chłopina jest zdziwiony ale zarazem ucieszony, co widać. Przysuwam się do niego.
– Nawet nie wie pan jak to przeżyłam. Do dzisiaj nie mogę dojść do siebie.
Opieram głowę na jego ramieniu. Teraz ma jeszcze lepszy widok na moje cycki. Czuję jego rękę na plecach. Dłoń zjeżdża w dół i zatrzymuje się na pośladkach. Ciekawe co na to powiedziałaby jego żona? Tak sobie tylko myślę, powodowana chyba jakąś resztką babskiej solidarności, bo przecież co mnie to obchodzi. Trochę kręci mi się w głowie. Muszę zbastować z piciem, bo zaraz zacznę rwać nie tylko jego.
- Faceci są obrzydliwi.
- Nie wszyscy, pani Emilio. Nie wszyscy. – Szepce mi do ucha.
Robię zbolałą minę.
- Mam w tej chwili wstręt do rodzaju męskiego. Najchętniej pojechałabym do domu wypłakiwać się w poduszkę. – Gram dalej a jego ręka sprawdza, czy rzeczywiście nie mam na sobie majtek. Słyszę sapniecie.
- Proponuję, żebyśmy się stąd urwali. Zabieram panią do mnie do domu. Mam szampana. Nie wszyscy mężczyźni są tacy źli. Przekona się pani.
- No nie wiem. – Trochę certolenia, aby nie było za łatwo.
Mężczyźni tak naprawdę nie lubią łatwych zdobyczy. Trzeba im zawsze dać szansę, żeby mogli w swoim przynajmniej mniemaniu poczuć się dumni ze zdobycia tak atrakcyjnej zwierzyny. To jest dziwne. Chyba jakieś atawizmy. Gdy wsadzić im od razu ręce w spodnie zazwyczaj reagują pewną rezerwą. A czasami wręcz uciekają. Wiem, bo kiedyś popełniłam taki błąd. Złapałam za to, co po prostu było wyraźnie widać, nie zamieniwszy wcześniej ani słowa. I co. Facet się zaczerwienił, zmiękł od razu i wycofał się, mówiąc że musi wrócić do kolegów. A może to był po prostu któryś z „marzycieli". Nie wiem i nie dowiedziałam się. Zresztą nigdy więcej takiego błędu nie popełniłam.
Jego ręka zaraz dotrze do mojej cipki. I podrze mi sukienkę. Strategicznie idę po następnego drinka zostawiając go ze sporym wybrzuszeniem w spodniach. Po drodze do barku mijam Dorotkę tańczącą w rytm muzyki, dobiegającej z małego radyjka stojącego na parapecie, z trzema facetami. Sukienka jej się podwinęła, niby tak niechcący, ale ja wiem, że „chcący". Pokazuje pończochy, no i od czasu do czasu błyśnie majtkami. Jak ja to dobrze znam. Obok niej tańczy jedna z aktorek. Nawet niezła dupa, tylko twarz ma zniszczoną przez te teatralne makijaże. Tańczy sama, ale chyba chciałaby to zmienić, bo bluzkę ma rozpięta, a z pod niej wylewają się olbrzymie cycki zdając się krzyczeć – Hello! Tu jesteśmy! Ssijcie mnie i głaskajcie! Podchodzę do niej i całuję ją namiętnie, z języczkiem. Zaskoczona, ale odpowiada na moją językową penetrację. Wzbudzamy aplauz, a mój od okien kręci się nieswojo. Pewnie myśli, że okazja do dymanka może mu uciec.
Dorotka odrywa się od swoich adoratorów, łapie za wystające cycki aktorki i wciąga ich właścicielkę na stół. Wiedziałam, że tak będzie. Wszyscy panowie i panie, którzy jeszcze mogą robić coś innego oprócz zalegania na fotelach, a czasem wprost na podłodze, gromadzą się wokół stołu klaszcząc w rytm muzyki. Nalewam sobie whisky. Dorotka już rozebrała do połowy aktorkę, która kołysze się na stole powiewając olbrzymim biustem nad głowami klaszczących. Teraz sama ściąga przez głowę sukienkę i tańczy ubrana tylko w stringi, pończochy i szpilki. Aktorka zrzuca spódnicę. Majtki ma bawełniane, różowe. Co za niefart. Pewnie żałuje, że nie założyła czegoś bardziej seksownego. Cienką bawełnę wypycha z przodu kłąb włosów. No, niezłe ma chaszcze. Dobrze że nie wystają na zewnątrz. Wracam do mojego okiennego imperatora. Biorę go za rękę i wychodzimy. Jeszcze chwila i nie mielibyśmy po co jechać, bo ciągnie te gorzałę jak wodę. Ja jednak nie zamierzam jechać do czyjegoś domu tylko po to, aby spać obok chrapiącego faceta.
Na dziś kończę. Zobaczę jak się sytuacja rozwinie. Jak będzie miło to na pewno o tym napiszę. Na razie cześć.
Emilia
Jak Ci się podobało?