Spowiedź
6 listopada 2015
17 min
Wpatrywał się w ścianę przed sobą, uśpiony monotonnym śpiewem wiernych. Myśli płynęły leniwie w sobie znanym kierunku, szukając kształtu i przeznaczenia. Z odrętwienia wyrwało go skrzypienie starego jak kościół drewna. Popatrzył w bok, ale przez siatkę konfesjonału, mógł zobaczyć jedynie sylwetkę młodej kobiety, prawdopodobnie blondynki.
- Niech będzie pochwalony na wieki wieków.
- Amen. - Słyszane setki tysiące razy słowa zelektryzowały go tak samo, jak przy jego pierwszej udzielonej spowiedzi. Rozpoznał ją.
- Wybacz mi, Ojcze, bo zgrzeszyłam. - Dźwięczny, kobiecy głos przebijał się przez śpiew zgromadzonych na mszy ludzi.
- Jak zgrzeszyłaś? - Starał się zachować profesjonalnie, ale wspomnienia poprzednich spowiedzi przebijały się do świadomości. Twarde siedzisko zmusiło go do zmiany pozycji. Poluzował koloratkę.
- To było dwa dni temu. Miałam ostatnią przymiarkę sukni i wyglądałam zachwycająco. Zauważył mnie mężczyzna, który przechodził koło sklepu. Udawał, że rozmawia przez telefon, ale cały czas mi się przypatrywał.
- A ty zamiast ostudzić jego myśli, tylko go podjudzałaś - stwierdził, nie zapytał.
- Nie mogłam się powstrzymać! - Głos kobiety lekko się załamał. - Był przystojny i obdarzał mnie takim zainteresowaniem, że musiałam mu się odwdzięczyć.
- Kiedy zrozumiesz, dziecko, że nie musisz iść z każdym do łóżka, tylko dlatego, że jest tobą zainteresowany. Jak chcesz wkrótce wstąpić w związek małżeński, skoro nie wytrzymasz w wierności? Pomyślałaś o przyszłym mężu?
- Wiem. - Prawie szlochała. - Mam problem, ale nie potrafię go zwalczyć. Uwielbiam, jak mężczyźni otaczają mnie uwielbieniem. Pragnę ich podziwu i oddania. To jest silniejsze ode mnie.
- Opisz dokładnie, co zrobiłaś. - Ksiądz zniecierpliwił się usprawiedliwieniami. Sprawdził czy ma przy sobie chusteczki.
- On cały czas stał pod sklepem i zerkał w moją stronę, więc czym prędzej zakończyłam przymiarkę i udając, że czekam aż wszystko zapakują, wyszłam na zewnątrz. Rzuciłam mu ukradkowe spojrzenie, które szybko podłapał. Zaczęliśmy niewinnie, zapytał, kiedy wychodzę za mąż. Potem skomplementował moją urodę, wyraził podziw dla efektu, który na nim wywarłam. Wtedy byłam już jego, cała wilgotna i podniecona. - Westchnęła głośno, a smutek gdzieś uleciał. - Pociągnęłam go za język i zmusiłam do większej otwartości. Powiedziałam, że przyłapałam go na podglądaniu, a on przyznał się, że go podnieciłam. Zwierzył się, że od dawna marzył, by przelecieć pannę młodą, ale nie znalazł jeszcze odpowiedniej kobiety, z którą chciałby się ożenić. Od słowa do słowa zasugerowałam, że mogę mu pomóc zrealizować fantazję.
- I zapewne uległ. - W głosie księdza nie było krytyki, tylko zaangażowanie w opowiadaną historię. Ręka zjechała niżej, wygładzając powierzchnię sutanny.
- Pojechaliśmy do niego. Ubrałam się w suknię, założyłam wszystko włącznie z butami i welonem. Pozwoliłam mu patrzeć, kiedy to robiłam, a na koniec podszedł do mnie i zasypał komplementami. Powtarzał, jaka piękna jestem i jak go podniecam. Sama się już strasznie narajałam, więc chwyciłam go delikatnie za krocze. Myślałam, że głowa mi eksploduje od napięcia, kiedy poczułam sztywniejącego kutasa. Chwycił mnie za biust i zaczął masować, kiedy ja robiłam to z jego spodniami. Wreszcie pocałowaliśmy się, a ja nie mogłam oderwać się od jego ust. Podnosił mi ciśnienie, chwytając za pupę i masując ją dziko.
Spowiednik przełknął ślinę i odkaszlał. Chwycił za chusteczki i poluzował kilka guzików. Proboszcz właśnie czytał monotonnym głosem fragment pisma.
- Napięcie było tak wielkie, że zniecierpliwiona kazałam mu mnie zerżnąć. Wypięłam się, zadanie było proste, gdyż mam krótką sukienkę. Wie ksiądz, mamy lato, nie chciałabym się przegrzać...
- Tak, tak... - rzucił zniecierpliwiony, koncentrując uwagę na dostaniu się do własnego krocza.
- Wszedł we mnie gwałtownie, nie zakładając nawet gumki. Cholernie ryzykowałam, ale musiałam go poczuć w sobie. Zachęcałam go wulgarnymi słowami, błagałam o więcej, chciałam, żeby mnie również obrażał. Co jest ze mną nie tak?!
- Na razie skup się na opowieści. - Ksiądz upewnił się, że nikogo nie ma w pobliżu i wsadził rękę pod sutannę. Odprężył się, ignorując wewnętrznego krytyka, który chciał go naprostować.
- To w zasadzie już koniec. Chwilę później spuścił się we mnie, a ja go wyczyściłam. Odwiózł mnie z powrotem pod sklep, a ja wróciłam do domu.
Marek wciąż nie zdecydował, czy kobieta jest tak naiwna, czy z premedytacją posłusznie opisuje całe zajście.
- Spotkasz się z nim jeszcze?
- Nie, to był jednorazowy wyskok. Tak jak poprzednie... co ksiądz robi?
Mężczyzna w habicie znieruchomiał z ręką w majtkach i odwrócił głowę w stronę kratki. Czyżby wszystko było widać?
- Czy ksiądz się masturbuje?
- Wybacz, córko, nie powinienem. To jest straszne...
- Proszę nie przerywać. - Wydała krótką komendę, wpatrzona w poszatkowany kratką obraz.
Ksiądz nie zaprotestował, tylko ponowił czynność. Wiedział, że nie powinien, ale nie mógł się powstrzymać.
- Chcę go zobaczyć.
- Nie mogę, jest msza, ktoś nas przyłapie...
- Błagam, proszę mi go pokazać. Jestem podniecona. - Wyszeptała z całą mocą rozbudzonego pożądania. - Mam mokre majtki, chciałabym, żeby ksiądz mógł to poczuć.
- To, co robimy, jest złe. - Powtarzał oklepane słowa, ale nie przerwał masturbacji, wyciągając przyrodzenie na wierzch.
- Chciałabym go spróbować. Wygląda tak smakowicie...
Wpatrywali się w kratkę, zapamiętując każde drgnięcie drugiej osoby. Kobieta pochłaniała widok naprężonego kutasa w męskich dłoniach; mężczyzna dostrzegł ruchy ramion, gdy ręce kobiety zniknęły gdzieś w dole. Wsłuchiwał się w przyśpieszony oddech pobudzonej kobiety, spijając kolejne słowa.
- Uwielbiam ten widok. Pragnę chwycić go w swoje ręce. Chcę żeby ksiądz wszedł we mnie i zostawił swój ślad. Moja cipka jest rozgrzana i taka wilgotna, że potrzebuje porządnego grzmocenia.
Magiczny szept zmienił się w spazmy uwolnienia. Ksiądz poruszył się niespokojnie, zasłaniając potężny ładunek. Szybko chwycił za chusteczki, by zetrzeć dowody ciężkiego grzechu. Kiedy drzwiczki konfesjonału uchyliły się, sparaliżował go nieprawdopodobny lęk. Szybko jednak zmienił się w zdziwienie, gdy rozpoznał kobietę. W dźwięku kolejnego psalmu, klęknęła pomiędzy jego nogami, wciskając się w wąską przestrzeń konfesjonału. Odrzuciła dłonie księdza i włożyła napęczniałego kutasa do ust.
Poczuł przyjemne pieszczoty, oczyszczające z nasienia, kiedy do ucha doleciał znany tekst.
- Niech będzie pochwalony...
- Na wieki, wieków.
Nie wiedział, co robić. Świadomy wykrycia, musiał zachować spokój i zrobić wszystko, by osoba spowiadana nie dostrzegła obrazoburczego widoku. Zachowując kamienną twarz, spowiadał starszego mężczyznę, który najwyraźniej nie dostrzegł nic dziwnego przez siatkę konfesjonału. Nie miał pojęcia, jakie grzechy padały z ust osoby po drugiej stronie, gdyż skupiał się wyłącznie na drobnej główce, która już skończyła czyszczenie, a przystąpiła do masażu. Zwinny język doprowadzał do szału, wyłączając świadomość. Niespotykanymi siłami, zapewne diabelskimi, był w stanie odpowiadać na słowa mężczyzny i odprawić z pokutą. Gdy zapukał w drewno, druga fala nasienia wystrzeliła do ust kobiety.
Spojrzała na niego spod brwi, delektując się spełnieniem, którego nie potrafił ukryć. Poddawał się delikatnemu dotykowi ciepłych dłoni, od czasu do czasu wspartych muśnięciem języka.
- Co ja mam ze sobą zrobić, proszę księdza? – W pytaniu nie było nawet odrobiny skruchy.
- Kochasz narzeczonego? - Próbował odzyskać świadomość.
- Całym sercem i nie chcę go zranić. Naprawdę chcę się zmienić.
- W takim razie musimy rozpocząć indywidualne spotkania, by zaszczepić w tobie świętego ducha. Od tej pory będziemy widywać się raz w tygodniu i rozmawiać o twoim problemie tak długo, aż znajdziemy rozwiązanie. To znaczy aż Bóg ześle na nas oświecenie.
Uśmiechnęła się w sposób, który nie powinien mieć miejsca w kościele. Ścisnęła mocno opadającego penisa, wyciskając ostatnie krople i zlizując je.
- Idź odmówić różaniec i nie grzesz więcej - powiedział bardziej do siebie niż kobiety.
Siedział jeszcze kilka minut po tym, jak spowiadana wyślizgnęła się z konfesjonału. Na szczęście nikt więcej nie szukał już zbawienia. Nikt oprócz księdza.
To był najgorszy ślub w jego życiu. Stojąc na podeście, myślał o tym jak nienawidzi proboszcza za to, że pochorował się w ostatniej chwili. Ksiądz Marek odprawił już setki sakramentów, ale nigdy wcześniej nie patrzył na pannę młodą, jak dzisiaj. Czuł ścisk w gardle na wspomnienie jej ust, a świadomość, że niespełna tydzień temu połknęła jego spermę w konfesjonale podczas mszy, działała dekoncentrująco.
Gdy zadzwonił pod wskazany przez proboszcza numer, odebrał młody chłopak o wysokim i wdzięcznym głosie. To miała być krótka rozmowa, w której zamierzał krótko wyjaśnić zaistniały problem i podać najlepsze rozwiązanie. Pan młody okazał się człowiekiem nader gadatliwym i zaczął się rozwodzić o wszystkim i o niczym. Z całej rozmowy zapamiętał opis narzeczonej i jej przeklęte imię.
Natalia. Piękna, szczupła blondyneczka, która uzależniła się od seksu. Mimo stresu, jaki zawsze towarzyszył państwu młodym, widział, jak na niego zerkała, przypominając mu o grzesznej chwili i obietnicy regularnych spotkań. Szczerze żałował pana młodego i pragnął wyznać mu prawdę, ustrzegając przed poważnym błędem. Strach przed konsekwencjami ujawnienia był jednak silniejszy.
Kazał powtarzać słowa przysięgi, wiedząc, że przynajmniej jedna strona wkrótce ją złamie. Nie oszukiwał się, wiedział, że prostowanie Natalii skończy się zwykłym pieprzeniem w ukryciu. Samo wymienianie złamanych zakazów, ślubów i przykazań pewnie zajęłoby całą mszę.
Słowa automatycznie powtarzały sprawdzoną formułę, a Marek rozważał, kiedy oddalił się od powołania. Już od jakiegoś czasu kapłańska posługa wydawała się jałowa, zmieniona w obowiązek pracy, a nie misję daną przez Boga. Nie raz łapał się na fantazjach o kobietach, które odwiedzały kościół, niektóre nawet bezczelnie z nim flirtowały, ale nigdy nie sądził, że ulegnie pokusie. Jednak gorsza od grzechu była świadomość, że nie czuł się winny.
Patrzył na uroczą pannę młodą, której naturalną urodę podkreślono w każdym aspekcie. Dekolt chociaż nie odważny, rozbudzał myśli o przyrodzeniu między wyrazistymi piersiami. Zgrabne nogi, odsłonięte od kolan, szybowały wysoko w niebo, kiedy wyobrażał sobie, jak wchodzi w Natalię. Delikatne dłonie podkreślał biały lakier paznokci, wyglądający jak sperma, której jeszcze nie zdążyła zlizać. Ale to różowe, pełne usta sprawiały, że zamiast o pokucie myślał o następnych grzechach, których niechybnie się dopuści.
Gdyby byli sami, wziąłby Natalię na ołtarzu. Walcząc z rosnącym podnieceniem, próbował skupić się na odległym punkcie, byle tylko nie patrzeć na pannę młodą. Z ulgą przyjął koniec uroczystości, chociaż do końca wyglądał za Natalią. Poczuł okrutną pustkę, gdy samochód z młodymi odjechał. Zdrowy rozsądek powoli wracał i resztę soboty spędził na modlitwach.
Wydawało się, że odzyskał zmysły. Fantazje odpłynęły, nie myślał o dziewczynie, a msze i modlitwy przyniosły ukojenie. Znów wyraźnie dostrzegał powołanie i z całą siłą pojął wagę popełnionych grzechów. Prosił Boga o przebaczenie, chociaż nie miał odwagi jeszcze na spowiedź przed kimś innym. Wstyd był zbyt silny i przygotowywał się na największe poświęcenia, by go z siebie zmyć. Krzepnący powoli spokój ducha zaburzyła poniedziałkowa wizyta.
Kiedy w kancelarii stanęła Natalia ze świeżo upieczonym mężem, myślał, że pęknie. Nie potrafił sobie przypomnieć nawet imienia mężczyzny, tylko zwalczał kolejne fale pożądania i dzikości. Kobieta uśmiechała się niewinnie i nawet tak wyglądała: proste dżinsy i elegancki sweter przykrywały wszystko, co grzeszne. Nawet włosy upięła w kok, który odbierał jej urody. Brak makijażu odkrywał niedoskonałości cery. Widział ją dwa razy, raz w konfesjonale, gdzie światło było znikome i drugi raz na ślubie, gdy przygotowywali ją profesjonaliści. Teraz, pozbawiona makijażu i w pełnym słońcu prezentowała tłustą cerę i bruzdy po intensywnym trądziku. Wciąż była piękna, chociaż robiła wszystko, by ukryć tę urodę.
Ksiądz Marek poczuł się zdradzony. Po tym, czego się dopuścili i z myślą o kolejnych spotkaniach, wydawało się, że Natalia doznała jakieś odmiany i postanowiła nie prowokować go. Rozmawiali swobodnie, pełni uśmiechów, jakby między tą dwójką nie wydarzyło się nic więcej, oprócz ślubu. Pan młody, chyba Darek, był nad wyraz gadatliwy i wdawał się w nudne szczegóły całej uroczystości. Ksiądz kiwał głową i rzucał krótkie komentarze, tylko by móc skupić się na Natalii.
Próbował schwycić jej spojrzenie i wyczytać, co planuje, lecz patrzyła tylko na męża, od czasu do czasu mu przytakując. Rozmowa dobiegała końca, a ksiądz powoli odczuwał ulgę, że sprawa została zamknięta, kiedy nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji.
- Gdzie znajdziemy organistę? Chcielibyśmy mu zapłacić - powiedział prawdopodobny Darek.
- Ma próbę w kościele, ale możecie z nim porozmawiać - odpowiedział spokojnie.
- Idź kochanie zapłacić, ja jeszcze chcę zamienić kilka słów z księdzem.
- W porządku. - Mężczyzna wstał i pocałował Natalię w usta, po czym zniknął. W kancelarii zapanowała krępująca cisza. Nie na długo.
- Nie mamy wiele czasu. - Kobieta wstała i rozpięła spodnie, odsłaniając beżowe majteczki. Te równie szybko jak spodnie wylądowały na wysokości kostek.
Marek chciał protestować, ale podeszła i wypięła się w jego stronę. Zobaczył jędrne pośladki i wargi sromowe, czekające na niego.
- Weź mnie szybko. Chcę cię poczuć w sobie. - Spojrzała na niego błagalnie i to wystarczyło.
Poderwał się ze skórzanego fotela i podwinął niezgrabnie sutannę. Nie tracił czasu na opuszczanie spodni, tylko wystawił kutasa i podrażnił nim krocze Natalii. Kilka ruchów wystarczyło, żeby zesztywniał. Wszedł bez najmniejszego oporu, dziwiąc się jak wilgotna była kobieta. Nie dała mu najmniejszego sygnału, a przez całą rozmowę, tylko czekała na ten moment!
Zajęczała cicho, gdy wszedł calutki. Objął pośladki i grzmotnął z całej siły. Biurko zatrzeszczało, ale nie poruszyło się. Odwrotnie do Natalii, która wygięła ciało, połykając gardłowy jęk, chcący wyrwać się z trzewi. Pchnął jeszcze raz i jeszcze raz, nabierając mocy i szybkości.
- Boże, jak cudownie - zaciśnięte usta zniekształcały słowa - błagam, nie przerywaj. Rżnij mnie, jestem tylko twoja. O tak!
Marek był cały czerwony, kiedy bez opamiętania rozszarpywał ciasną szparkę. Przed oczami stawały sceny z konfesjonału i grzeszne myśli ze ślubu. Wyobrażał sobie, że to on jest szczęśliwcem, który zaliczył Natalię tuż przed ślubem w jej kreacji. Zapragnął, by została jego żoną. Wierną, oddaną i uległą.
Niespodziewane myśli targnęły wyobraźnią Marka. Zobaczył kobietę nagą i skrępowaną, chłostaną z jego ręki. Po chwili obraz się rozmył, a cielesne rozkosze urozmaicała im druga kobieta. Gdy przed oczami zobaczył spragnioną twarz Natalii, przyjmującą z lubością jego mocz, doszedł.
Potężny orgazm przeniósł się na ciało kochanki, która z trudem ustała na nogach. Po wszystkim nie mógł się nadziwić, jakim cudem powstrzymała krzyki, które chciały uwolnić się z piersi i oznajmić światu, jak cudownie zarżnął ją ksiądz. Opadł na fotel, z trudem i w ślimaczym tempie maskując wciąż świeży grzech. Natalia, cała rozdygotana, ubrała się, ignorując spermę skapującą z pochwy.
- Zadzwonię do ciebie - rzuciła przez ramię i wyszła. Marek chciał się rozpłakać.
To był piekielny tydzień. Od stosunku targały nim okrutne myśli i rosnąca nienawiść do samego siebie i Natalii. Pokutował, modlił się, odmawiał sobie jedzenia i wygody, ale nic nie przynosiło ulgi. Kiedy biczował się, wyobrażał sobie, jak rozcina skórę kochanki. Kiedy oblewał się lodowatą wodą, sztywniał na myśl, że spuszcza się na twarz kobiety. Zamiast myśleć o odkupieniu podczas wielogodzinnych modlitw, pragnął, żeby to Natalia przed nim klęczała i ssała jego jądra.
Nie mógł spać. Koszmary o konsekwencjach przeplatały się z erotycznymi wizjami, których nie powstydziliby się piewcy erotyzmu. Nie znajdując ukojenia, sięgnął po pornografię. Zamykał się przed komputerem i puszczał kolejne filmy, za każdym razem pragnąć czegoś mocniejszego i bardziej perwersyjnego. Nie myślał trzeźwo, tylko wydawał pieniądze na odblokowanie coraz bardziej kontrowersyjnych treści. Orgie, BDSM, geje, lesbijki, gwałty – wszystko wydawało się kroplami, które nie potrafiły zapełnić studni rozpusty.
W coraz rzadszych chwilach odzyskanej świadomości, błagał, żeby Bóg się nad nim zlitował. Pragnął, by ktoś go wykastrował, gdyż nie wiedział, jak inaczej może pozbyć się skazy z duszy. Modlił się, żeby nigdy już nie spotkać Natalii, każdy dzień bez jej telefonu był zarazem błogosławieństwem i przekleństwem. Coraz czarniejsze myśli nawiedzały zdemolowany umysł Marka. Wreszcie siódmego dnia zadzwonił telefon.
- Halo? - mówił pogrążony w kojącej obojętności.
- Ksiądz Marek?
Głos po drugiej stronie momentalnie przywrócił do życia zmartwiałe kończyny. Pomnik ożył, krew toczyła pragnienia i nieprzyzwoite myśli. Mężczyzna chciał krzyczeć na kochankę, wypomnieć jej że zadzwoniła. Miał zamiar wygłosić najpłomienniejsze kazanie w jego życiu na temat czystości i ustrzegania się od grzechu, lecz zamiast tego, odpowiedział krótko, z trudem wstrzymując falę emocji:
- To ja.
- Możemy się dzisiaj spotkać? Może wieczorem?
- Czekaj na mnie po mszy wieczornej.
Odłożył słuchawkę gwałtownie, bojąc się, że powie coś więcej, że zdradzi swe zamiary. Kiedy usłyszał głos Natalii, w końcu wiedział, co musi zrobić.
Paradoksalnie, spłynął na niego spokój. Z radością przyjął fakt, że okrutne i nieczyste myśli odpłynęły, a powróciła utęskniona pewność siebie i własnych decyzji. Doszukiwał się w tym stanie potwierdzenia, że podjął słuszną decyzję. Kiedy prowadził mszę, niemal śmiał się radośnie, myśląc o tym, co się wkrótce wydarzy.
Odczekał cierpliwie, aż wszyscy opuszczą kościół. Odesłał nawet kościelnego, by mógł w spokoju zamknąć świątynię. Na zewnątrz czekała Natalia, wyraźnie zdenerwowana. Trzymała jakiś podłużny worek w rękach. Uśmiechnęła się, jakby zobaczyła wybawiciela i szybko zniknęła w środku kościoła.
- Pomyślałam, że dzisiaj trochę poszalejemy. Pamiętam, jak się nakręciłeś na opowieści o seksie w sukni, więc ją przyniosłam. Podoba ci się ten pomysł?
- Bardzo. - Gdyby znała go lepiej, rozpoznałaby smutek za szerokim uśmiechem. Zamiast tego ucieszyła się jak dziecko.
- Gdzie to zrobimy? - spytała konspiracyjnie.
- Co powiesz na wieżę kościoła?
- Jesteś szalony. Podoba mi się. - Zagryzła usta i mrugnęła do Marka.
Pognali na sam szczyt. Zdyszani od schodów i obietnicy spełnienia, szybko zmienili odzież. Marek, rozglądając się po okolicy skąpanej w zachodzącym słońcu, wdychał powietrze przesycone rozgrzanymi dachówkami i okolicznymi grillami. Stał nagi, obserwując jak Natalia przebiera się w suknię ślubną. Gdy skończyła, klęknęła przed nim i złożyła ręce do modlitwy. Modulując głos, zapytała z fałszywą niewinnością.
- Proszę księdza, czy mogę possać panu chuja?
- Nie krępuj się, dziecko. Wszystko dla Boga.
Bawiła się przyrodzeniem Marka z ciekawością godną nastolatki, podczas pierwszego razu. Lizała, pieściła i smakowała każdy cal nabrzmiałego organu. Trzymał ją za głowę, powoli poruszając biodrami. Ciepło rozlewało się w podbrzuszu, gdy drażniła go językiem i czułymi słowami.
- Twoje jądra smakują lepiej od mojego męża. Uwielbiam cię ssać. Lubisz jak ci robię dobrze?
- Tak, Natalko, uwielbiam to.
Wstała, pieszcząc go dłonią i pocałowała namiętnie. Objął ją w pasie, szukając upragnionego ciała.
- Chcę żebyś mnie spróbował.
Pchnął ją w róg, karząc unieść nogę. Wsunął się między uda i pocałował szparkę. Soki płynęły obficie, spijane przez spragnione usta. Czuł smak spoconego ciała i feromonów uwalnianych z każdą pieszczotą. Zatracał się w grzesznym dotyku, pozwalając łzom spływać po policzkach. krople mieszały się z sokami, nadając im słony smak grzechu.
Zapierała się o krawędzie murów, przez które codziennie wzbijały się w przestworza tubalne dźwięki starego dzwona. Teraz wisiał nieruchomo, wysłuchując odgłosów kochającej się pary. Biały welon falował od wieczornych podmuchów, wywołując dreszcze podniecenia i strachu przed odkryciem. Natalia wyginała się, przyjmując język księdza z całą otwartością. Wreszcie pozwoliła mu wstać.
- Pragnę cię we mnie, ale nie w cipce. Staramy się o dziecko, wolałabym uniknąć problemów. - Uśmiechnęła się przepraszająco, ale Marek nie był zły.
- Cokolwiek sobie zażyczysz.
Była niezwykle lekka nawet w tej sukni. Rozłożone nogi wystawały z wieży niczym drogowskazy, kiedy ocierał się o jej krocze. Smarował penis jej sokami, a ona jęczała w oczekiwaniu na przyjemność. Zaparta o róg wieży, pomogła wsunąć się księdzu w odbyt. Zapiszczała z bólu, kiedy wszedł odrobinę i znieruchomiał. Obserwował jak się wierci i opada coraz niżej, przyjmując go całego. Z każdym skurczem utwierdzał się w przekonaniu.
Powoli wychodził z niej i wchodził, z lubością wysłuchując podnieconych komentarzy.
- Jak cudownie... Uwielbiam twojego kutasa. Chcę, żeby to się nigdy nie skończyło.
Zapierała się rękami o jego nagi tors, pogłębiając otrzymywane doznania. Głaskała cipkę i mruczała zmysłowo z każdym pchnięciem. Mięśnie przyjemnie zaciskały się na Marku, wprawiając go w drżenie.
- Spuść się we mnie. Wypełnij moją dupę spermą. Po wszystkim chcę zlizać kał i nasienie z twojego kutasa.
Wstrząs był nie do opisania. Gorąco jego lędźwi wypełniło Natalię, wprawiając oba ciała w harmonijne drgania. Jeszcze długo po ich ustaniu, trzymał ją przypartą do fragmentu muru. Jej nogi wciąż wystawały poza otwory, a gdyby ktoś wtedy spojrzał na wieżę, zobaczyłby kłęby sukni, skąpane w krwawym słońcu.
- Przepraszam - powiedział, unikając jej wzroku.
- Za co?
- Wiele myślałem o tym i nie znalazłem lepszego rozwiązania.
- O czym ty mówisz? - Fizyczne upojenie zastąpiła ciekawość.
- Modliłem się o oświecenie, prosiłem świętych, by pokazali mi, jak rozwiązać naszą sytuację. Jednak otrzymałem jedynie milczenie.
- Nie rozumiem. - Niepokój powoli ogarniał Natalię. Zaczęła się wiercić w powietrzu.
- To, co robimy, jest straszne, a ja nie wiem, jak przerwać. Wciąż o tobie myślę i ogarnia mnie wstyd. Wiem, że ty również byś nie przestała i nawet jeśli bym miał siły ci odmówić, dalej zdradzałabyś męża.
- Ale tylko z tobą, kotku. - Spróbowała go pogłaskać po policzku, ale odsunął twarz.
- Nie musisz kłamać. Wiem, że nie jestem jedynym. Masz poważny problem, oboje mamy. Jest tylko jedno rozwiązanie.
- Co ty robisz?!
Przeraźliwy pisk rozniósł się po okolicy, uderzył w dzwon i wrócił do uszu Marka ze zdwojoną siłą. Płakał, kiedy wychylił się za krawędź i zobaczył nieruchomą Natalię. Leżała powykręcana z przekrzywioną głową, jakby nie mogła patrzeć na niego, zaskoczona i oburzona zbrodnią. Biel sukni kontrastowała z rosnącą plamą krwi.
Płakał jak dziecko, które usłyszało, że jego rodzice nie żyją. Łzy skapywały na plamy nasienia, które pozostawiał za sobą, zbliżając się do sznura dzwonu. Nie było już odwrotu, kroki zostały podjęte, czasu nie można było cofnąć.
Modląc się i błagając o wybawienie dla duszy Natalii, obwiązał gruby sznur wokół szyi i wykonując znak krzyża, zrobił krok do przodu.
Po okolicy poniósł się załamany głos wzburzonego dzwonu.
Jak Ci się podobało?