Słodkich snów
2 września 2012
4 min
Odłożyli długopisy i zeszyty, godzina była późna, a jutrzejsze zajęcia zaczynały się bardzo wcześnie.
- Koniec, koniec fizyki na dziś... - szepnął zmęczony, opadając na poduszkę.
- Zgaszę – odpowiedziała mu równie cicho, wstała, zgasiła światło i szybko podbiegła do łóżka, rzucając się na nie. Zawsze bała się ciemności. Wiedział o tym, więc od razu szybko ją przytulił, czując, jak kurczowo wtula się w niego. Lubił to, czuł się wtedy taki silny i potrzebny. Leżał z zamkniętymi oczami, oddychał spokojnie i głaskał ją po głowie. Po kliku chwilach przyzwyczaiła się do ciemności i oderwała głowę od jego klatki. Uśmiechnęli się do siebie w mroku i czule pocałowali.
- Śpimy, maleńka, jutro ciężki dzień – powiedział. Wiedziała, że ma rację, a na dodatek egzamin o siódmej piętnaście, więc bez zbędnego przedłużania ułożyła wygodnie głowę na jego klatce, wciągając zapach, który tak uwielbiała i czując jego dłoń, głaszczącą ją jeszcze przez chwilę, odpłynęła w niebyt.
- Chodź już... - mruknął zniecierpliwiony – pewnie zmarzłaś – dodał. Stała na balkonie, wpatrując się w kota spacerującego po gzymsie budynku stojącego naprzeciwko. Weszła do środka, zamykając drzwi i przysiadła na brzegu łóżka, ściągając szlafrok. Jeszcze zanim skończyła poczuła silne męskie ramiona przyciągające ją. Poddała się im i pozwoliła przytulić. Natychmiast poczuł jej lodowate stopy i dłonie, cała była zimna, jak powietrze na zewnątrz. Czułymi ruchami zaczął ją rozgrzewać, pocierając chłodne ramiona. Przeszedł go lekki dreszcz, kiedy wsunęła rączki pod koszulkę, żeby szybciej się rozgrzać. Po chwili jego starań była już cieplutka. Uwielbiała, kiedy zajmował się nią jak małą dziewczynką, zawsze też potrafiła się odwdzięczać. Po chwili jej dłonie wciąż spoczywające pod jego koszulką zaczęły powoli się poruszać. Gładziła go i lekko drapała koniuszkami paznokci. Następnie wplotła palce w jego włosy, bawiąc się nimi powoli, co szybko go uśpiło.
Leżał wycieńczony, niewygodnym półśnie. Zanotował, że zgasło światło, a łóżko się ugięło. Poczuł jej zapach oraz usta delikatnie ocierające się o jego. Wiedziała, że nie ma siły nawet odwzajemnić pocałunku, więc przeszła dalej. Wodziła noskiem po jego twarzy, wpuszczając dłonie we włosy i masując skórę głowy. Uwielbiał, kiedy usypiała go w ten sposób. Oparta na kolanach i łokciach zajmowała się nim z charakterystyczną jej delikatnością. Położył dłonie na jej talii i obrócił głowę na bok. Zrozumiała sugestię i zajęła się jego uchem. Całowała je powoli, ledwo muskając, kiedy do gry wkroczył język, jego dłonie zacisnęły się mocniej i powędrowały w dół. Kiedy tylko poczuł pod palcami miękkość jej pośladków szybko przesunął ręce wyżej, nie miał siły się z nią kochać dziś wieczorem. Z powrotem obrócił się twarzą do niej, wyczekując ulubionej dobranocnej pieszczoty, która właśnie się zbliżała. Odgarnęła włosy na bok, żeby nie łaskotać go po twarzy i uśmiechając się do jego zmęczonego oblicza, które powoli, dzięki niej, wygładzało się, pochyliła się, by zająć się jego zamkniętymi powiekami. Muskała je wargami i delikatnie całowała. Duże dłonie zjechały z jej talii i opadły bezwładnie na łóżko, dając dowód rozbrajającej błogości. Położyła się obok i zdjęła koszulkę, spała bez stanika. Zobaczył to spod półprzymkniętych powiek i resztkami sił, z pomrukiem zadowolenia, wtulił twarz między miękkie piersi. Objęła go i z filuternym uśmiechem powiedziała
- Rozumiemy się bez słów, kochanie. – Odpowiedziało jej głębokie westchnienie.
Ściągnął buty i kurtkę i siląc się na jak najcichsze stąpanie, poszedł do łazienki wziąć prysznic. Następnie, ubrany w same bokserki, zmierzył do kuchni zgasić światło, bo dziwnym trafem było zaświecone. Tego się nie spodziewał – spała z głową w ramionach na blacie stołu. Opadł na krzesło obok niej i patrzył na nią z uśmiechem przez chwilę. Wstał, chwilę zastanawiając się, jak by ją wziąć. Jedną rękę wsunął pod jej kolana, a drugą pod łopatki, podnosząc ją z krzesła. Przebudziła się, ale kiedy tylko zobaczył jego, wymamrotała coś niezrozumiale i z błogim uśmiechem z powrotem zamknęła oczy. Położył ją do ich łóżka, kładąc się przy niej. Objęła jego głowę rękami i przyciągnęła do siebie. Nic nie mówili, zasnęli w błogiej świadomości, że jutro sobota.
Sobotnia noc była bardzo ciepła, więc postanowili spędzić ją na balkonie. Z koców i poduszek zrobili twierdzę, która z zewnątrz do niczego nie była podobna, więc nie byli narażeni na ciekawskie spojrzenia przechodniów. Chociaż, kto tam zerka na ósme piętro. Zmęczeni dniem, który spędzili razem nad jeziorem leżeli w identycznych pozach. Na brzuchu, z głową w bok. Jedyny punkt, w którym ich ciała łączyły się, były leżące pomiędzy nimi splecione dłonie – jego lewa i jej prawa.
- Opowiedz mi bajkę – powiedział.
- Bajkę? – zapytała lekko zdziwiona – Bajkę – potwierdził. Westchnęła, namyśliła się przez chwilę i zaczęła
- Nie tak dawno temu w pewnym mieście żyła sobie dziewczyna, której często było zimno... - Podczas gdy opowiadała mu bajkę, o którą poprosił, całował po kolei każdy szczupły palec, przepleciony przez jego palce. Kiedy skończyła przysunęła się i oparła swoje czoło o jego.
- Słodkich snów, Kochanie.
Jak Ci się podobało?