Sissi – kosmitka (II) – Marina oceaniczna
16 lipca 2018
Sissi – kosmitka
24 min
Quintas of Madeira
Ruszyliśmy spod hotelu. Autobus zawiózł nas do dzielnicy Funchal „Zone Velha”, gdzie wsiedliśmy do wagonika kolejki linowej wwożącej turystów na wzgórze do Monte, na którym znajduje się kościół Nossa Senhora do Monte i budynki Quintas of Madeira, oraz tak zwany Pałac – pozostałości po rezydencjach najbogatszych mieszkańców Madery, którzy mieszkali tu dawniej ze względu na klimat znacznie łagodniejszy niż na wybrzeżu.
Już w wagoniku kolejki linowej, który we mgle piął się na wysokość kilkuset metrów, Vivian kontynuowała swój wywód. Rozwodziła się nad pobytem Sissi na Maderze.
Była to jej pierwsza podróż. Skwapliwie wykorzystała ona poradę lekarzy, którzy zalecili zmianę klimatu. W swoją pierwszą podróż zabrała nieliczną świtę. Osoby z jej otoczenia nudziły się tu na tej wyspie potwornie. Ona natomiast czuła się tu dobrze. Godzinami patrzała w ocean.
Wagonik dotarł na szczyt. Zwiedziliśmy wpierw kościół. Odwiedzenie sąsiedniej kaplicy – miejsca pochówku Karola I skłoniło Vivian do opowieści o I wojnie światowej, ostatecznym rozpadzie Cesarstwa w roku 1918 i nagłym utworzeniu kilku państw narodowych, wśród nich Polski, Czech, Węgier, Serbii.
Tim jak zwykle odezwał się cynicznie, iż uwielbia opowieści o chwilach upadku tutejszych imperiów. Vivian jedynie uśmiechnęła się – i mruknęła – wybaczcie mu, bo on jest tutaj pierwszy raz. Dodała przy tym, że jeśli już mówić o cesarzu Karolu I, to warto opowiedzieć o toczącym się od roku 1949 procesie beatyfikacji i sporze czy wydał on w czasie wojny rozkaz użycia gazów bojowych, czy też nie. Dodała, iż jego żona Zyta, była przebojową kobietą, oraz że w roku 2009 ordynariusz Le Mans, biskup Yves Le Saux otworzył jej proces beatyfikacyjny. Tim nie omieszkał natychmiast zauważyć, że na tutejszej planecie zapanowała moda na beatyfikowanie cesarzy, jakkolwiek dodał, że według tego, co już usłyszał, to cesarzowej Sissi to nie grozi.
Rozpoczęliśmy następnie wędrówkę po przedziwnym ogrodzie, zwanym „Monte Palace Tropical Garden”. Nie dosyć, iż bogaci mieszczanie zasadzili tu dawniej kilkaset tropikalnych roślin, tak iż ścieżki wiodą tu, jak przez dżunglę, to jeszcze poustawiali rzeźby i rozmaite figury przedstawiające samurajów, Buddę i inne legendarne postacie. Wszystko to poustawiali wzdłuż strumyków i wodospadów. Przy dzisiejszej pogodzie, kiedy to owe posągi wyłaniały się z mgły za każdym zakrętem ścieżki, robiło to wrażenie spaceru wśród duchów. W końcu dotarliśmy do budynku zwanego pałacem, mimo iż jest to budowla dość niepozorna. Niesamowite wrażenie robi jednak stojące przed nim rzeźba wykonana z brązu. Przedstawia ona zgrabną, szczupłą baletnicę w krótkiej sukience, która używa skakanki tak, iż uchwycone w ruchu włosy i sukienka emanują erotyzmem.
Przewodnik naszej wycieczki, zatrzymując się przy owej rzeźbie, opowiedział nam mało znany epizod ze współczesnej historii wyspy. Jak twierdził, w czasie II Wojny Światowej w roku 1943 Brytyjczycy ewakuowali z Gibraltaru ludność cywilną. Przywieźli wtedy na Maderę około 5000 kobiet. Były to głównie żony wojskowych. Owe kobiety przemieniły podobno atmosferę i nastrój w Funchal i na całej Maderze.
Tim od razu dodał, że była to zapewne bardzo pozytywna przemiana i że chciałby być wtedy na Maderze. Podobno niektóre z tych kobiet mieszkały wówczas w owym Palace do Monte.
W dół z owego Monte zjeżdżaliśmy autobusem. Rose w zamyśleniu powiedziała do Vivian.
– Miałaś mi opowiedzieć o niejakiej Katarzynie Schratt.
– Owszem, można to skwitować krótko albo przypatrzeć się szczegółowo fenomenom, które się za tym kryły. Wspomniałam już, że jest mi znana witryna pewnej fanki Sissi.
Pisze ona na ten temat mniej więcej tak: „… Być może ciągłe podróże wywoływały u niej wyrzuty sumienia wobec męża, bo szukała dla niego towarzyszki. To ona zainicjowała znajomość pomiędzy cesarzem a aktorką Teatru Dworskiego Katarzyną Schratt. W miarę możliwości doprowadzała też do wspólnych spotkań tych dwojga. Z pewnością nie miała wtedy pojęcia o tym, że Franciszek Józef miał wówczas kilkuletni romans z Anną Nahowski. Przyjaźń cesarza z Anną trwała jeszcze przez cztery lata znajomości z Katarzyną Schratt. Cesarz był bardzo zakochany w młodszej od niego o 23 lata aktorce. Jak daleko ten romans się rozwinął, pozostanie tajemnicą…”.
No tak, ale ja tę sprawę zbadałam dokładniej. Okazuje się, że Sissi była, nie tylko prekursorką feministek, ale i prekursorką pojęcia tak zwanej „kompersji”. Jeśli cię to interesuje, to będę o tym opowiadać. Będę przynosić, wypisane z jej biografii, najbardziej zastanawiające zdania. Jeden taki fragment już mam ze sobą. Przeczytaj tę kartkę:
„… Kilka razy doszło do nieporozumień między Franciszkiem Józefem i Katarzyną Schratt.
I zawsze cesarzowa łagodziła sytuację i starała się udobruchać nadąsaną Schratt. Nieporozumienia te miały tak niekorzystny wpływ na cesarza, że otoczenie marzyło o tym, aby z Schratt wszystko się naprawiło – trudno było z nim bowiem wytrzymać. Franciszek Józef zachowywał się dokładnie tak samo, jak w stosunku do Elżbiety: był tym proszącym, stale uległym i potulnym.
Dyplomata, książę Eulenburg na bieżąco informował cesarza Wilhelma II o kulisach sytuacji: „Brakowało mu wesołej paplaniny pani Kati na temat dużych i małych problemów zakulisowego światka, na temat piesków i ptaszków oraz wydarzeń w domu jego przyjaciółki… Potrzebuje on także atrakcji w postaci pięknej kobiecości pani Kati, która nim zawładnęła. Mówiąc krótko: nie może dłużej bez niej wytrzymać. Tak samo zdaje się sądzić cesarzowa, która już dwukrotnie łagodziła podobne do obecnego konflikty…”
– No! – jest to mowa o kilku fenomenach.
– Tak, ale nie wszystko na raz. Myślę, że powinniśmy rozpocząć od tego, aby umieć wytłumaczyć, dlaczego o cesarzu napisano, iż był „proszącym, stale uległym i potulnym”. Mam prośbę. To będzie rodzaj „zadania domowego”. Postaraj się skonstruować teorię, wyjaśniającą jak to jest możliwe. Jeśli nie dasz rady albo będziesz chciała się zapoznać z wyjaśnieniem kogoś innego, to zaglądnij do mojej witryny o której wspomniałam. Jest ona dostępna pod adresem: http://basiclearning.angelfire.com/psychologia.htm
Rozmowie przysłuchiwał się Tim. Teraz się wtrącił:
– Ja też buduję witrynę Internetową. Ponieważ słabo znam język angielski i realia tej planety, próbuję przemawiać jedynie obrazami. Umieszczam w swojej witrynie nasze zdjęcia. Wkrótce podam wam jej adres.
Autokar podwiózł nas właśnie pod nasz hotel Don Pedro – Garajau.
Co oni chcą od Vivian?
Nazajutrz przechodziliśmy obok recepcji, podążając do restauracji. Zwróciłem uwagę na dwóch dziwnie ubranych mężczyzn. Był upał, a oni byli w garniturach. Pokazywali jakieś zdjęcia recepcjoniście. Przystanąłem w odległości kilku metrów i zacząłem nadsłuchiwać. Rose nie zwracając uwagi na tę scenę, przeszła do sali restauracyjnej. Nie wiem, jak wyglądają tajniacy policji portugalskiej. Chyba tak właśnie, jak ci dwaj mężczyźni. Nawet z odległości dostrzegłem, że na zdjęciach rozłożonych na blacie recepcjonisty widnieje Vivian, Tim i jeszcze dwie inne pary młodych ludzi. Były to jednak zdjęcia sylwetek zrobionych ze znacznej odległości. Nie mieli zdjęć twarzy. Recepcjonista nie wiele mówił, ale jak mi się wydaje, potwierdzał, że zna te osoby ze zdjęć. Szybko odnalazłem Rose i opowiedziałem jej, co widziałem.
– Ojej, pamiętasz, Vivian wspomniała, że ktoś drepcze im po piętach. Gdyby mieli jakieś znaczne kłopoty, to chyba nie dokończyłaby nam swojej opowieści. Zadzwoń do niej. Dała Ci przecież nr telefonu komórkowego. Gdy się dodzwoniłem już przy słowach – tu Tedeus usłyszałem:
– Nie mogę rozmawiać przez ten telefon, wyjdź szybko do ogrodu, z drugiej strony, od oceanu.
Pobiegłem tam. Vivian stała na trawniku, była przestraszona. Pokazała na nasze balkony na pierwszym piętrze, widoczne stąd bardzo dobrze. Popatrz u nas drzwi na balkon, są otwarte. Przejdziesz z balkonu waszego pokoju do naszego… niejako „po ścianie”. Szybko pozbierasz nasze rzeczy do naszych dwóch plecaków i wyrzucisz je przez okno. Laptopy i inny sprzęt elektroniczny owiń szmatami, tzn. naszymi strojami. Jak to spadnie na tę murawę to nic im się nie stanie. Ja natychmiast to stąd zabiorę i znikamy.
– Nie wiem, czy dam radę? Nie jestem Spider-manem.
– Popatrz na konstrukcję budynku – to nie wymaga umiejętności alpinistycznych, to jest dziecinnie proste.
Gdy wchodziłem do naszego pokoju, dostrzegłem jednego z tajniaków na korytarzu budynku hotelowego. Bez trudu udało mi się jednak przejść z naszego balkonu na balkon sąsiedni. Pakowanie nie zajęło mi wiele czasu, jakkolwiek owego sprzętu elektronicznego było dość sporo. Mieli tam jakieś dziwne telefony. Gdy tylko wyrzuciłem dwa pakunki na trawę, natychmiast podbiegła do nich Vivian i po kilkunastu minutach była już w zaroślach skarpy schodzącej stromo do oceanu.
Wróciłem do restauracji. Rose stała na tarasie i obserwowała moją akcję. Gdy wróciłem do restauracji, powiedziała:
– Nie ma pewności, że oni się jeszcze kiedyś do nas odezwą. Byłaby to wielka szkoda.
Dolina Zakonnic
Znowu jechaliśmy autobusem na wycieczkę. Pogoda była paskudna. Autobus wspinał się ostro w górę. Podążaliśmy do tak zwanej Doliny Zakonnic, po portugalsku Curral das Freiras. Przewodnik, trzymając w ręku mikrofon, wyjaśniał nam w drodze, że jest to niezwykła wieś, położona w kraterze wygasłego wulkanu w pobliżu Camara de Lobos. Wieś jest więc ukryta w dolinie otoczonej wysokimi górami. Płaski teren to jedynie dwadzieścia pięć kilometrów kwadratowych. W pobliżu znajduje się najwyższy szczyt Madery – Pico Ruivo. Madera nie jest wielkim terytorium. Toteż jest niezwykłe, że znajduje się tu położona wysoko w górach osada, którą zamieszkuje około 2000 osób, skąd nie widać oceanu. Podobno w czasach najazdów piratów chronili się tu ludzie, których najeźdźcy nie odnajdywali. Od wieków jest tu klasztor „Santa Klara”, znany z ukrywania uciekinierów i między innymi z podejmowania produkcji mocnych trunków, wytwarzanych z winogron.
Rose trzymała w ręku kartkę z wydrukowanym fragmentem biografii Sissi, którą dostała przedwczoraj od Vivian. Zapytała mnie:
– No i jak? – Potrafisz Tedeus wytłumaczyć, dlaczego są mężczyźni, którzy zdradzają swoje żony?
– Spróbuję sformułować wytłumaczenie, natomiast ty Rose skup się na intelektualnym wyzwaniu, docierającym szczególnie w tej dolinie – Valey of nuns– jak wyjaśnić, dlaczego tak wiele kobiet chce być zakonnicami.
– No ale zacznijmy od faktów elementarnych. Zaglądnąłem do witryny Vivian. Cytuje ona tam psychologów, którzy twierdzą, iż bardzo rzadko relacja między partnerami jest zdrowa. Większość par, nieświadomie realizuję jakąś grę pozorów. Wylicza ona sześć typów podświadomych manipulacji, stosowanych przez pary partnerskie. Istota tych podświadomych gier skłoniła owych psychologów, aby nazywać najczęstsze rodzaje relacji pomiędzy partnerami poprzez hasła: związek typu Matka – Syn, typu Ojciec i Lalka, typu Czarujący Mężczyzna i Wiedźma, typu Pan i Służąca, typu Jastrzębie lub typu Gołębie.
Jastrzębie stale walczą ze sobą. Gołębie nigdy nie mówią do siebie nieprzyjemnie, co jest ponoć największą patologią. Cesarz Franciszek Józef i ja w relacjach z ważnymi kobietami realizowali grę nazwaną więc jako „Czarujący Mężczyzna i Wiedźma”. Vivian zamieściła objaśnienie tej gry w swojej witrynie http://basiclearning.angelfire.com/psychologia.htm
Nie chcę cię dzisiaj zanudzać. Przeczytaj na twoim smartfonie. Bez trudu wejdziesz na tę stronę.
– Nie całkiem pasuje. Zastanawia mnie jednak, dlaczego ów „Czarujący mężczyzna” jest taki potulny? Dlaczego się nie postawi?
– Jeśli powiedzieć szczerze to dlatego, że on całkowicie inaczej pojmuje cele związku. Dla niego zapewne jest ważne utrzymywanie „nietykalnego obszaru osobistego” lub inaczej „pewnego marginesu wolności”, co wynika z chęci utrzymywania kontaktów z wieloma kobietami. Jednocześnie chciałby on, aby życie toczyło się pogodnie, bez niesnasek i stresów. Wartością jest dla niego pogodna atmosfera i przyjazne, gładko układające się rozmowy. Próbuje on więc „zaklajstrować” konflikt przez ową usłużność, przymilność. Sądzi on, że zostanie on za to nagrodzony przez przyznanie mu owego „marginesu wolności”.
Nic bardziej mylnego, zapewne tego nie otrzyma. Dla jego partnerki ważny jest bowiem z kolei najbardziej skrajny typ relacji partnerskiej. Gdy myślę o tym „konflikcie oczekiwań”, to zawsze przypominam sobie zdanie wyczytane w poradniku dla mężatek, które Vivian także cytuje. Mam je tu także na kartce – posłuchaj:
„Kobieta musi czuć, że jej mąż nie mógłby być z nikim innym, prócz niej… i dalej… Kobieta, która odkrywa gorzką prawdę, że mąż widuje się z inną, doznaje silnych emocji. Czuje się odtrącona, niekochana, zdruzgotana, wściekła i urażona. Ogarnia ją litość do samej siebie. Marzenia o romantycznej, nieśmiertelnej miłości łączącej ją z mężczyzną, któremu oddała życie, rozbijają się w drobny mak, często bezpowrotnie…”
– No to mamy klops. Czołowe zderzenie oczekiwań. Musi być jednak jakaś głębsza przyczyna – powiedziała Rose.
– Rzeczywiście jest taka. Jest nią wartość przypisywana erotyzmowi. Dla „omawianego tu typu mężczyzny” erotyzm, seks ma niewyobrażalnie wielką wartość. Nie potrafi tego pojąć, wyczuć właśnie, akurat kobieta, która żąda, aby mężczyzna myślał jedynie o niej. Jednocześnie jest to skojarzone ze słabym zainteresowaniu seksem. To słabe zainteresowanie seksem jest zrozumiałe, gdyż erotyzm rodzi się w mózgu i wynika w dużej mierze z fantazjowania, a takie imaginacje nie udają się, jeśli nałożyć purytańskie ograniczenia. Wydaje mi się, że użytecznym modelem kobiet, niezainteresowanych seksem, są zakonnice. Trzeba by je popytać, o co im dokładnie chodzi. Mężczyźni, których ekscytują kobiety, potrafią skutecznie opisać swój stan umysłu. Niektórzy mężczyźni potrafią nawet wyjaśnić, dlaczego pociągają ich kobiety frywolne, zmysłowe, prowokujące, to znaczy takie kobiece typy osobowości, które są przeciwstawne do zachowania się szacownego, zasadniczego, ugładzonego, purytańskiego. Nie znam natomiast wnikliwych wyznań kobiet oziębłych o niskim temperamencie.
– No, ale Vivian powiedziała, że Sissi zastosowała zupełnie niecodzienne rozwiązanie.
– Tak właśnie. Może zaistniałaby dla nas szansa na porozumienie, gdyby Vivian dokończyła swoją opowieść.
Wysiedliśmy z autobusu. Dość szybko zwiedziliśmy całą wioskę. W miejscowym kościółku odbywał się ślub. Sentymentalny ślub w Dolinie Zakonnic, na dnie krateru wulkanu robił duże wrażenie.
Większość uczestników wycieczki, podobnie jak i my, odwiedziła jednak w końcu tutejszą gospodę, w której panował także podniosły i wesoły nastrój. W dużej mierze ów nastrój wynikał jednak z serwowania i odsprzedawania trunków wyprodukowanych tu na miejscu. Były to głównie bardzo słodkie likiery owocowe. Sprzedawano kilkanaście rodzajów takich likierów, a obsługa restauracji namawiała do ich degustowania.
Ułatwiało to rozmowę na temat słabego zainteresowania seksem nie tylko zakonnic, ale
i wielu kobiet, ubierających się elegancko, a nawet seksownie, nawet takich, które są mężatkami. Z zapałem przytaczałem różne przeczytane teorie i przypuszczenia próbujące wytłumaczyć to zjawisko. Mówiłem, że zapewne, kobiety takie bardzo bronią tak zwanych „granic swojej osoby”. Aby doszło do jakiegokolwiek zbliżenia erotycznego, konieczne jest zezwolenie na naruszenie owych granic, co budzi organiczny, trudny do poskromienia lęk.
Inni z kolei przypisują wagę do przemożnej chęci pozostawania „czystą”. Bliski kontakt z innym człowiekiem postrzegają jako „zbrukanie czystości”. Dotykanie innej osoby nie fascynuje, nie daje przyjemności.
Rose nie odzywała się już więcej. W drodze powrotnej panowało milczenie. Temat ponownie, jak już nie raz, okazał się trudny, niemal „nie do ugryzienia”. Jeśli temat jest nie do ugryzienia, to oznacza, że przekonania są uwarunkowane na poziomie genetycznym. Tym bardziej ciekawe jest czy jakiś szczególny sposób argumentacji jest w stanie przezwyciężyć tak zwane geny? Autobus podwiózł nas pod hotel Don Pedro w Garajau.
Alice i jej zazdrosny partner
– Halo! Mówi Alice, słyszysz mnie? Mam tu problem Vivian – poratuj mnie!
– Wszyscy mamy tu coraz to większe kłopoty, o co ci chodzi?
– Jak się stąd wydostać to dla mnie też zagadka, ale teraz muszę wpierw opanować złe emocje.
– Co się dzieje?
– Abigal wpadł w szał zazdrości, muszę to jakoś odkręcić!
– Przecież Abigal to jeden z nas. O co mu chodzi?
– Wiesz, jak idę tu ulicą, to mężczyźni się za mną oglądają. Wielu z nich, bez ogródek, nie zważając na Abigala, proponuje mi spotkanie. Bzykałam się z jednym z nich, na jego oczach no i on wtedy wpadł w szał. Grozi mi! Przecież to jest niezgodne z naszymi zasadami.
– No, ale jak mam cię ratować z tej opresji?
– On ciebie podziwia, wpadnij do nas z Timem. Zorganizujemy seans w dwie pary. Musimy, w trybie awaryjnym i natychmiastowym oduczyć go zazdrości.
– Rozumie, zgadzam się, odpowiada mi twój pomysł. Kiedy organizujesz to spotkanie w czwórkę.
– Jest wieczór, przyjdźcie od razu, adres znasz. Wiem, że też macie głowy zaprzątnięte tym, jak czmychnąć stąd, ale chcę to zawikłanie wyprostować, zanim się ulotnimy z tej wyspy. Zaraz powiem mojemu partnerowi, w czym będzie uczestniczył.
– Dobra, najpierw spacer, jest teraz rześkie powietrze. Ponoć tu zawsze jest wiosenna aura.
Po pół godziny pukaliśmy już do drzwi mieszkania w uroczej, nadmorskiej willi.
– Doskonale! Już jesteście. Dopiero co wyszliśmy spod prysznica. Przygotowałam przekąski. Usiądźcie, podam wam drinki.
– Alice, wyglądasz wspaniale w tej krótkiej zielonej sukience, a w jakim kolorze masz majtki?
Alice, bez wahania podciągnęła sukienkę ku górze, odsłoniła kształtne biodra i powiedziała:
– Popatrz, majtki mam czarne, pasują do koloru ciemnozielonego. Vivian, też jesteś pięknie ubrana. Ta pobłyskująca metalicznie, szara sukienka, świetnie pasuje ci do ciemnych pończoch w te duże kratki. Pokaż majtki – aha – czerwone! Twoje samonośne pończochy z szerokimi bordowymi podpaskami są odjazdowe. Ten ciemny, intensywny makijaż oczu masz wystrzałowy. Wyglądasz jak Claire Castel.
– Alice, wiesz, im bardziej zdecydowanie będziemy działać, tym lepiej seans nam się uda. Mów, szczerze, bez ogródek co chcesz, abym ci zrobiła. Abigal być może nie wie, że ty i ja jesteśmy biseksualne.
– Chyba nie wie, ale zaraz zobaczy.
– Pięknie pachniesz! Kupiłaś już sobie tutejsze perfumy? Usiądź tu koło mnie na kanapie – zaproponowała Alice.
– Te perfumy to podobno też afrodyzjak, co by się zgadzało, gdyż mam już na ciebie wielką ochotę. Wstań, chcę się przytulić do ciebie i pocałować w usta – zdecydowała Vivian.
– Na chwile tak, ale potem położymy się tam na tym szerokim łożu. Niech mężczyźni patrzą na nas. Oni, niemal wszyscy uwielbiają obserwować, jak kobiety się bzykają – stwierdziła Alice.
– Abigal podnieca cię, gdy dobieram się do twojej dziewczyny? – zapytała Vivian – popatrz, jak całuję ją w usta, bo chcę, abyś potem, całował mnie tak samo.
Vivian, kładąc się na łożu, zdjęła bluzkę i stanik, ale opuszczoną sukienkę na razie zostawiła.
– Alice, rozbieraj się, zdejmij bluzkę, chcę ssać twoje piersi.
– A ja chcę cię lizać. Rozchyl szeroko uda – rozkazującym tonem powiedziała Alice i dodała:
– Abigal pociągnij ku górze i przytrzymaj uda Vivian, tak abym miała dobry dostęp to jej cipki. Popatrz, jak wkładam jej trzy palce na raz, ono tak lubi. Za chwilę ty zrobisz jej tak samo, będziesz ją dręczyć i maltretował do woli! Wydaje mi się, że ty lubisz dręczyć kobiety?
– Nic takiego, jestem niesłychanie przyjazny wobec każdej dziewczyny.
– Słyszałem przyjacielu, że zakochałeś się w Alice… nie ty pierwszy, ale czy ciało Vivian, skoro tak teraz na nią patrzysz, podnieca cię? – bo mnie nieustannie, na okrągło – odezwał się, milczący do tej pory Tim.
– Jest zgrabna i zmysłowa i pachnie zniewalająco – przyznał Abigal.
– Przyglądaj się, jak te dziewczyny łakną siebie nawzajem, iskrzy między nimi, całe się umazały… ale będzie obłędnie ekscytująco, gdy one będą już chciały zwrócić uwagę na nas – odezwał się znowu Tim.
– Macie rację, teraz zmiana orientacji płciowej – odezwała się Alice – Tim chodź tu, przypominasz sobie nasz seans na statku, weź się teraz za mnie, zerżnij mnie! – Nie gadaj zbyt dużo. Włóż mi tam najpierw palce. Skup się na moim wnętrzu. Wejdziesz we mnie, dopiero wtedy, gdy będę już bardzo mokra.
– Podniecę cię tak, że będziesz miała całe uda mokre od twojego soku, jeśli pozwolisz mi też lizać cię i ssać twoje piersi.
– Zgoda, rób ze mną, co chcesz! Wiesz! Bardzo chcę, aby Abigal na nas patrzył. Zabronimy mu chwilowo zbliżania się do Vivian. Niech cierpi, niech patrzy, jak jego ukochana oddaje się innemu mężczyźnie. On musi nauczyć się czerpać z tego przyjemność. To powinno go radykalnie podniecić – już wiem, mam pomysł. Niech mój chłopak drażni mi łechtaczkę, gdy ty Tim będziesz wdzierać się we mnie. Abigal słyszysz! – Mam taką prośbę!
Vivian patrzała ze stoickim spokojem na trójkę kłębiących się ciał… po dłuższej chwili przesunęła się na łożu do nas. Powiedziała:
– On tak długo nie wytrzyma. Zrobię mu trochę przyjemności – po czym ujęła dłonią kutasa owego mężczyzny – zazdrośnika i wszczęła posuwiste ruchy. Za chwilę dodała – zrobię mu jeszcze coś.
Alice wyszeptała:
– Ty tego teraz nie widzisz, ale ona drugą ręką drażni mu odbyt i wkłada tam palec – szepnęła Alice.
– Realizuje więc zadanie i szkolenie – odparł Tim.
Vivian zdecydowała w końcu i powiedziała:
– Chodź tu Abigal bliżej mnie, ta strona łoża będzie nasza. Jeśli chcesz, to zacznij od moich ust. Wiesz kobiety najczęściej, gdy zdecydują się już wziąć kutasa do ust, to zaczynają go ssać. Czasami jednak większą przyjemnością dla mężczyzny jest, jeśli mogą potraktować usta kobiety tak jak jej cipę, to znaczy, gdy mogą penisa spokojnie, głęboko tam wsuwać, starając się odczuwać podniecający kontakt stykającej się skóry i błony śluzowej. Chcesz tak? Ułożę głowę na krawędzi łoża, będziesz wsuwał mi fiuta głęboko, możesz do samego gardła.
– Nie przeżyłem jeszcze czegoś takiego, bo nie spotkałem kobiety, która tak lubi i bez skrępowania dokładnie to omawia, a nawet proponuje.
– Mężczyzna też może zaproponować. No, ale widzę, że chcesz! Zaczynamy więc. Potem będzie klasycznie.
– Tim, usiądźmy teraz i popatrzmy, jak oni się bzykają. Lubię patrzeć, jak mój partner wchodzi w ciało innej kobiety – odezwała się Alice.
Po dłuższej chwili Vivian i Abigal zmienili pozycję. Kochali się w pozycji misjonarskiej.
Opierałem się o ramię Alice, trzymając dłoń między jej udami. Odezwałem się i powiedziałem:
– Abigal, musisz wykazać się teraz kondycją, bo Vivian potrzebuje co najmniej pół godziny, aby dojść. Nie będzie się przy tym odzywać, będzie kontemplować twoją osobę.
Vivian jednak dość szybka nasyciła się tą klasyczną odmianą seksu i zapragnęła urozmaicenia. Rzekła:
– Jestem bardzo roznamiętniona. Rzadko jestem napalona na takie coś, ale Abigal, jeśli chcesz, to wejdź do mojej trzeciej dziury. Odpowiadałoby ci to?
– Nigdy nie byłem w takiej sytuacji, jakkolwiek zawsze mi się to marzyło!
– No to masz okazję. Zaczynaj jednak powolutku, z wyczuciem. Nie bój się, przed wizytą u was zrobiłam sobie, na wszelki wypadek lewatywę.
– Chodź, pomożemy im, przytrzymamy jej uniesione uda, to będzie nas rajcowało – wtrąciła Alice.
– Chłopaku, zacznij mi więc wpychać. Rób to tak długo, aż powiem ci, że mam już dość – powiedziała Vivian.
– Ja, z moją, dzisiejszą kochanką, byliśmy bardzo poruszeni i zainteresowani odczuciami
i emocjami pary uprawiającej na naszych oczach seks analny. Było to fascynujące.
– Popatrz na twarz Vivian, na jej minę, na szeroko otwarte oczy i zagryzanie wargi. Ma diaboliczny, wyzywający makijaż i musi być jej piekielnie przyjemnie. Można się posikać z podniecenia. Popatrz, będzie miała jeszcze dodatkowe doznania, bo włożę dłoń między ich podbrzusza i wsunę palce do jej cipki. Będzie miała przyjemność podwójną. Oj, jeszcze coś jej zrobimy, Tim, włóż jej teraz fiuta do ust. Ona na pewno ci pozwoli – komentowała Alice.
– Owszem pozwolę ci… tak chcę… chodź, wsuń mi – odezwała się Vivian i odchylając już usłużnie głowę, dodała – dawno już nie miałam zajętych jednocześnie trzech wejść.
Wkrótce dziewczyna odepchnęła nas wszystkich i powiedziała:
– Chłopcy, orgazm wtedy wstrząsa duszą i ciałem, jeśli dzieje się jednocześnie u dwóch bzykających się koło siebie par. Spróbujcie doprowadzić nas teraz do ekstazy synchronicznie, tak abyśmy wrzeszczały z przyjemności razem – poradziła nam wszystkim Vivian.
Mieliśmy nadzieję, że naszych krzyków i jazgotu nie słyszeli sąsiedzi. Alice, działając z premedytacją, zgodnie z uzgodnieniami poczynionymi w trakcie rozmowy z Vivian, wypowiedziała się teraz, zapewne celowo, na temat bardzo uniwersalny.
– Kochanie się w obecności innej pary jest według mnie największą przyjemnością, jaką można przeżyć.
– Zgadzam się, ale przyjemność jest pełna dopiero wtedy, gdy pary takie wymienią się w trakcie seansu, a tego nie zrobiliśmy – dodała Vivian.
– Masz rację. Dopiero wtedy można się wyzbyć zazdrości. Musimy więc seans powtórzyć. Abigal chcesz się z nimi spotkać jeszcze raz przed wyjazdem? A może wolisz sam na sam z Vivian – zapytała Alice.
– Tak mam wielką ochotę! Pomyślę, czy lepiej w czwórkę, czy też raczej sam na sam, jeśli mi na to pozwolisz – odparł Abigal.
– Ojej już późno, a my musimy dzisiaj jeszcze coś sprawdzić i przemyśleć. Seks w tym gronie, jeszcze raz przed pożegnaniem? Byłoby ekstra. Może się nam uda. Na razie was pożegnamy.
Marina
Pogoda była wspaniała. Dzień zapowiadał się ekscytująco. Z Garajau do Funchal zajechaliśmy zajechaliśmy autobusem za 4 euro.
– Masz więc już jakiś pomysł, jak znaleźć w marinie jacht, który jest na sprzedaż? – spytała po drodze Rose.
– Jest problem, w Internecie nie znalazłem żadnej oferty sprzedaży, dla tej mariny. Mam jednak kilka pomysłów. Tam powinni być obecne nastolatki, które pasjonują się żeglugą oceaniczną.
Rzeczywiście znaleźliśmy takie osoby. Przy nabrzeżu wygrzewała się na słońcu grupa smagłych, hałaśliwych chłopców. Namawiali oni turystów do morskiej wycieczki, wzdłuż wybrzeża na pokładzie ich jachtu żaglowego, wyposażonego dodatkowo w silnik. Zaczęliśmy ich przepytywać o właścicieli sprawnych, oceanicznych jachtów motorowych. Okazało się, że mieli dobrą orientację w tych sprawach. Czarno widzieli możliwość odkupienia jachtu tutaj teraz o tej porze roku. Uświadomili nam jednak, że w tutejszej marinie działa firma, zajmująca się wyczarterowaniem jachtów.
Właściciele „Madeira Yacht Chartering” oferowali – jak się okazało – głównie znane jachty oceaniczne firmy Ferretti Yachts. Dzisiaj mogli wyczarterować jacht średniej wielkości „Custom Line Navetta 33” lub najnowszy jacht Ferretti, tak zwany mega jacht typu „Custom Line 112 Next”.
Nie mieliśmy jednak pojęcia, czy wyczarterowanie jachtu, zamiast zakupienia go jest dobrym rozwiązaniem. Wyczarterowany jacht trzeba przecież oddać. Chyba powinniśmy zapytać naszych zleceniodawców. Vivian uznała jednak wcześniej, że kontaktowanie się z nią przy pomocy telefonu komórkowego jest niebezpieczne. Dała nam jednak egzemplarz telefonu satelitarnego, który mieliśmy przekazać Eliasowi i Beatrice. Rose przedstawiła więc pomysł, że być może powinniśmy się spotkać z nimi już teraz, przed zakupem czy wyczarterowaniem i zapytać ich.
Ponieważ mieliśmy adres ich kwatery, odwiedziliśmy ich tam natychmiast. Było to o trzy godziny wcześniej niż zaplanowane spotkanie. Nasza ciekawość, gdy pukaliśmy do drzwi ich wynajętego mieszkania, była ogromna. Przecież mieliśmy ujrzeć dwóch prawdziwych kosmitów, którzy przed trzema dniami wylądowali po raz pierwszy na tej planecie.
Owszem było to niezwykle. Byli bardzo bladzi. Mieli na sobie jedynie kostiumy kąpielowe, ale wyglądali jakoś tak jak owi Navi z filmu Avatar. Takie skojarzenia nawiedziły nas zapewne z powodu ich bladej skóry i bardzo zmysłowego sposobu poruszania się. Nie byli jednak wystraszeni. W mieszkaniu panował bałagan, zapewne się pakowali. Zachowywali się na luzie. Ich język angielski brzmiał dziwacznie. Młodziutka para była sympatyczna, mieli takie, jakieś ogniki w oczach.
Gdy dziewczyna o imieniu Beatrice odezwała się, to okazało się jednak, że ich zachowania
i obyczajowość są rzeczywiście „nie z tej Ziemi”. Dziewczyna zapytała bowiem szczerze i wprost:
– Usiądźcie tu na chwilę. Chcecie się z nami kochać teraz? Jest poranek. My tu, na razie nikogo nie znamy i boimy się naszych pierwszych kontaktów z Ziemianami. Vivian mówiła nam jednak o was. Powiedziała, że jesteście sympatyczni i to się zgadza.
Chłopak o imieniu Elias dodał.
– Beatrice! Oni mogą nie wiedzieć, że taka propozycja jest dla nas czymś normalnym.
– Chodzi o przywitanie się i nawiązanie przyjaźni – po czym zwrócił się do mojej żony i zapytał:
– Jak masz na imię?
– Mam na imię Rose.
– Chciałbym się kochać z tobą Rose!
Ku mojemu zdumieniu Rose odparła:
– Bardzo mi miło, ale dzisiaj mamy przecież wykonać dla was bardzo trudne zadanie. No, ale może innym razem.
– Zgoda Rose! Liczę na twoją obietnicę. Zresztą upomnę się.
Uznałem, że powinniśmy jednak wrócić do rozważenia zaistniałego problemu, który pokrótce przedstawiłem poznanej, zmysłowej parze i zapytałem:
– Słuchajcie! Dzwonimy do Vivian teraz czy nie?
Dziewczyna i chłopak naradzili się w jakimś niezrozumiałym, dziwnym języku i uznali, że trzeba jednak skorzystać z telefonu satelitarnego i zadzwonić.
– Ja nie wiedzieć co wy zrobić z yacht w Lisboa – stwierdziła Beatrice.
– Hm… zdaje się oni także nie wiedzieć – powiedział Elias.
A jednak Vivian wiedziała. Przytomnie zapytała, czy aby „Madeira Yacht Chartering” nie ma filii w Lizbonie i czy można tam zdać jacht. Powiedziała, że w wypadku, gdyby było to niemożliwe, to powinniśmy i tak zrealizować transakcję. Weźcie ten większy „Custome Line 112 Next”. Zakończyła słowami: „będziemy się martwić później”. Dodała jeszcze, że poza tym to nie jest zmartwienie Eliasa i Beatrice, bo oni mają wkręcić się do grupy wycieczkowiczów, wczasujących obecnie w Porto Santo i odlecieć z nimi do Portugalii z tamtejszego lotniska.
Wkrótce, dźwigając część bagaży poznanej pary, dotarliśmy wraz z nimi z powrotem do mariny. Dopiero teraz uświadomiłem sobie, że przecież Beatrice i Elias chcą stąd jak najszybciej wyjechać.
Transakcja została zawarta. Zapłaciliśmy gotówką. Ja i Rose podpisaliśmy papiery jako pełnomocnicy pary Vivian Reims i Tima Lynx. Tknęło mnie jednak coś i nagle zażądałem, aby za dodatkową opłatą wystawiono nam także dokumenty wydzierżawienia jachtu na współwłaścicieli, to znaczy na nas. Wytłumaczyłem to tym, iż czasami… będziemy pływać osobno. O dziwo właściciel firmy się zgodził. Zapytał jednak wtedy: „a kto ma uprawnienia sternika jachtu oceanicznego?” Zaczęliśmy spoglądać w czwórkę po sobie z pytaniem w oczach, ale Beatrice przytomnie odpowiedziała:
– Ja mieć uprawnienia.
Patrzała wtedy smagłemu Portugalczykowi głęboko w oczy. Przedstawiła się. Powiedziała mu:
– Wiesz mam na imię Beatrice, jestem tu pierwszy raz i bardzo mi się tu podoba.
Mężczyzna był zdziwiony przejściem na ty, ale widać mu to odpowiadało, gdyż odparł:
– A ja mam na imię Goncalves.
Być może Beatrice go zahipnotyzowała, gdyż nie domagał się, aby pokazać licencję sternika. Widać nasze dane oraz informacje o instytucji Long Range Monitoring Software, które Portugalczyk zapewne zdążył sprawdzić w Internecie, wystarczająco uwiarygodniały nasze osoby, nie mówiąc o wpłaconej kaucji.
Nie ociągając się wiele, weszliśmy na pokład. Przez godzinę wysłuchiwaliśmy objaśnień Goncalvesa dotyczących silnika, pomp, systemu sterów i innych przyrządów pokładowych. Przyrządy nawigacyjne i radiolokacyjne zabrały nam najwięcej czasu. Goncalves był zapewne przyzwyczajony do ludzi pewnych siebie, a takie wrażenie robiła na nim Beatrice. Elias, jako inżynier i fizyk – nie wspominając o jego kompetencjach w zakresie kosmologii, był także bardzo zainteresowany konstrukcją jachtu.
Ponieważ Goncalves mówił mniej więcej taką samą łamaną angielszczyzną jak Elias, więc nie powodowało to zgrzytów. Wkrótce przeskoczył z pokładu na brzeg nabrzeża, odcumował
łódź i krzyknął
– Możecie płynąć, życzę powodzenia.
CDN
Jak Ci się podobało?