Serce Wulkanu (I)
1 października 2015
15 min
Księżyc w pełni rozświetlał brukowane ulice Dragonkeep na tyle dokładnie, że Di'Anna mogła bez większego problemu policzyć pryszcze na czole przechodzącego strażnika czy przyjrzeć się bliżej zadrapaniom na tarczy jego kompana. Złodziejka westchnęła ciężko, skoro ona tak dokładnie widziała wartowników musiała zdecydowanie zwiększyć ostrożność by samej pozostać niezauważoną.
To nie była dobra noc na bardziej wymagające zadania, ale co zrobić; dziś dostała zlecenie z adnotacją: "na już". O świcie sprawa przestanie być aktualna i sto tysięcy koron przejdzie jej koło nosa.
Sto tysięcy koron!
Na samą myśl drobna dziewczyna aż oblizała wargi. Taka kwota zapewniłaby jej dostatnie życie do końca świata i sprawiłaby, że nie musiałaby już nocami przemykać jak szczur w poszukiwaniu skarbów. No chyba, że hobbystycznie, bo nie da się ukryć, że Di to lubiła; element ryzyka, nieprzewidywalności i tego przyjemnego napięcia towarzyszącego włamaniom.
Uśmiechnęła się sama do siebie i odwróciła wzrok od oddalających się strażników. Tej nocy musiała się dostać do rezydencji hrabiny La Frey i wejść w posiadanie jej dumy; rubinu zwanego "Sercem Wulkanu". Nazwa jak na gust Di'Anny zbyt patetyczna, ale nawet ona nie była w stanie odmówić klejnotowi miana najwspanialszego w całym Dragonkeep. Przynajmniej na tyle na ile można było zawierzyć opowieściom.
Wrota do wyższej dzielnicy o tej porze były już zamknięte, ale to nigdy nie stanowiło problemu. Zwinnie niczym wiewiórka dziewczyna wspięła się dach pracowni krawieckiej, która dla wygody została usytuowana zaraz obok murów. Di przystanęła na chwilę w cieniu większej przybudówki nasłuchując uważnie i upewniając się, że nikt jej małej akcji nie zauważył. Na szczęście jedynym dźwiękiem, który rozdzierał noc okazały się głośne jęki krawcowej. Złodziejka uśmiechnęła się lekko złośliwie, a potem ze zdumieniem skonstatowała dreszcz przebiegający jej po plecach. Zaklęła pod nosem, zbyt długo była sama i ot taki efekt: nawet jęki krawcowej o obfitych kształtach wprawiały ją w podniecenie. Wizualizacja tych kształtów zadziałała jeszcze gorzej i Di'Anna poczuła wilgoć w atłasowych majtkach.
"Głupia!"
Zbeształa się sama w myślach i szybko ruszyła na przód. Stanowczo będzie musiała sobie kogoś znaleźć, ale to dopiero po misji!
Wspięcie się nad fragment muru wystający nad dom krawca nie stanowiło żadnego wyzwania podobnie jak zejście na dół. Od tej strony muru niemal nikt nie pilnował wychodząc z założenia, że bogatym i wpływowym obywatelom można ufać. Sami arystokraci tej wiary nie pokładali i każdy na własną rękę pilnował posiadłości co tym bardziej utwierdzało włodarzy miejskich w mniemaniu, ze tutaj nadmiaru straży nie potrzeba.
Posiadłość Hrabiny położona była całkiem niedaleko i przemykając w cieniu bogato zdobionych budowli, murów i drzew złodziejka bez problemów dotarła pod bramy rezydencji. Ominęła je oczywiście i skierowała się na tyły, gdzie jak wiedziała znajdował się rozłożysty dąb, który zdecydowanie ułatwiał przedostanie się na mur. Informacje o nim, a także o ilości straży wewnątrz zdradził jej młody chłopak na posyłki, któremu nawet nie musiała płacić za informacje. Wystarczył uśmiech, zakręcenie ciemnego loku na palec i dłoń poruszająca się rytmicznie na jego penisie w górę i dół by powiedział jej wszystko co wiedział. Teraz żałowała, że nie zabawiła się bardziej, ale w tamtej chwili wydawał jej się całkowicie nie wart uwagi. Mniejsza z nim, odbije to sobie jeszcze, oj tak.
Tyłu domostwa miało pilnować dwóch strażników. Z obłudnym westchnieniem, nim zeskoczyła z drzewa, Di'anna obciągnęła sznurowaną bluzkę tak by obie piersi były doskonale widoczne z góry. Była drobnej budowy, ale z całkiem zgrabnym biustem dodatkowo podkreślonym gorsetem. To była jej ostatnia linia obrony, kiedy już została złapana to cycki torowały jej drogę ku wolności. Gdyby bogaci wiedzieli jak łatwo było przekonać ich strażników wykonując tę czy inną czynność już dawno zatrudnialiby same kobiety. Co samej Di'Annie w ogóle by nie przeszkadzało; nie lubiła się ograniczać w żaden sposób.
A dziś nawet chciałaby aby coś poszło nie tak, aby jakiś nadgorliwy strażnik dostał ją w swe ręce i by sam widok stanowczo mu nie wystarczył. W gruncie rzeczy tylko wrodzony profesjonalizm, i sto tysięcy koron oczywiście, powstrzymywały ją przed pójściem i poszukaniem jakiegoś.
Oczywiście jak pech to pech i nikogo na dole nie było. Dziewczyna zręcznie zeskoczyła i ruszyła pod balkon otoczony kwitnącymi krzewami, który powinien przylegać do pokoju samej lady.
Dziewczęcy chichot i dwa męskie głosy powstrzymał Di'Anne w pół kroku, przed przekroczeniem roślinnej bariery.
- Nie bądź taka, my się chcemy tylko zabawić.
- No właśnie, bądź miła to i my będziemy.
- Ale ja nie powinnam.
Młoda służąca w przepisowym uniformie "która nie powinna" rumieniła się rozkosznie, kiedy jeden ze strażników stojąc tuż za jej plecami sięgnął pod jasną falbankę najwyraźniej delektując się miękkością jej piersi. Drugi, z zawadiacką bródką, blokując drogę ucieczki rozbierał się, a jego gotowy do walki penis niezmiennie świadczył o tym, że scena rozgrywała się już chwilę. Poza światłem księżyca rozświetlała ich także lampa wisząca pod balkonem zmuszając Di'Annę do jęknięcia w duchu. Musiała obserwować całą tę sytuację i czekać aż skończą, bo lepszej drogi nie miała czasu oraz sposobności szukać. Usadowiła się więc wygodniej w krzakach upewniając się, że pozostaje niewidoczna i sięgnęła dłońmi do sznurków wiążących spodnie. Wiedziała, że nie da rady obserwować tego beznamiętnie.
- Ale co powie pani jak się dowie? - pokojówka jęknęła, kiedy ten stojący za nią bezceremonialnie szarpnął za przód jej uniformu i uwolnił nieduże, dziewiczo sterczące piersi z sutkami twardymi jak kamień.
- Ale kto jej powie? Ty Pierro? - Stojący przed dziewczyną Pierro pokręcił przecząco głową i sięgnął dłonią do cycków dziewczęcia macając je bezceremonialnie. - Ja też nie. Słowo rycerza, Francesco. A teraz weź go buzi.
Francesca porzuciła najwyraźniej jakikolwiek opór bo upadła na kolana, tudzież została pchnięta przez "Rycerza". Di' Anna nie była tego pewna, ale z pewnością była pewna, że bez przymusu ujęła w usta męskość Pierra i całkiem wprawnie poczęła poruszać ustami w górę i w dół. Wyglądało, że nie jest to dla niej pierwszyzna, co potwierdziły tylko jęki mężczyzny. "Rycerz" też nie próżnował; podwinął spódniczkę z fartuszkiem do góry tak, że ze swej perspektywy złodziejka dostrzegła lśniącą od soków cipkę służącej. Sama już chwilę temu zanurkowała swoją dłonią w majtkach i poczęła drażnić łechtaczkę.
- Nigdy nie nosisz bielizny, co mała? - retorycznie zapytał "Rycerz" gdy zaczął dłonią gładzić szparkę przed sobą. Po chwili wepchnął jeden palec, a potem drugi i posuwał nimi w rytmicznym tempie przy okazji drugą dłonią pozbywając się spodni. Na widok jego męskości Di'Anna poczuła ukłucie zazdrości względem służącej. Jego penis był długi na co najmniej siedem cali o dość imponującym obwodzie. Niestety dziewczyna nie mogła się napawać tym widokiem zbyt długo bo "Rycerz" nakierował swoją kopię na cipkę pokojówki i wszedł w nią jednym mocnym pchnięciem. Penis w jej ustach nie był w stanie do końca stłumić jęku jaki wydała, kiedy zaczął ją posuwać. Brali ją rytmicznie, zgodnie, jak zaprawienie w bojach kompani i Di była pewna, że nie był to pierwszy raz. Już po kilku chwilach służka doszła o czym świadczył stłumiony dłuższy jęk i sztywne wygięcie jej pleców. Po orgazmie opadła z sił stając się bezwolną lalką dymaną przez dwóch mężczyzn. Doszli w tym samym momencie równocześnie eksplodując w dziewczynie. Musieli być dość wyposzczeni, bo ilość spermy jaką ją zalali zaprawdę była imponująca; nie utrzymała wszystkiego w ustach pozwalając by nasienie pociekło jej po brodzie, na nagie piersi. Brudne miała także uda.
Mężczyźni przestali ją podtrzymywać, więc upadła na zadbany trawnik dochodząc do siebie. Oni już jej nie poświęcili ani spojrzenia w doskonałych humorach odchodząc w kierunku muru, który mieli pilnować.
Służąca po chwili się zebrała i niezdarnie próbując zebrać wiszące resztki fartuszka weszła bocznym wejściem do budynku.
Di'Anna została sama i w końcu mogła sobie pozwolić na głośne westchnięcie. Doszła chwilę po dziewczynie, ale czuła straszliwy niedosyt. Nigdy nie umiała się dobrze sama zaspokoić i wiedziała, że nim noc przeminie będzie musiała kogoś znaleźć, albo odda się pierwszemu lepszemu przybłędzie.
Pośpiesznie się ubrała i upewniwszy się, że wszyscy aktorzy niedawnego przedstawienia są już w bezpiecznej odległości weszła na polanę pod balkonem. Z całych sił starała się skupić na zadaniu, ale unoszący się w powietrzu zapach seksu nieco mącił jej w głowie. Mocno zaciskając zęby złodziejka skupiła się na wejściu się na balkon. Domostwo było już stare i cegły straciły swą pierwotną równość umożliwiając jej łatwe wdrapanie się do góry.
Drzwi balkonowe pozostawały otwarte, więc Di'Anna przystanęła chwilę nasłuchując. Zgodnie z informacjami jakie uzyskała właścicielki dzisiaj miało nie być w domu, ale wolała zachować czujność. Jej uszu nie dobiegł żaden niepokojący dźwięk, więc całkiem uspokojona przekroczyła próg. Szło jej nad wyraz łatwo, ale nie przejęła się tym wcale; w gruncie rzeczy Dragonkeep było miastem przyjaznym ludziom jej pokroju i nieskomplikowane kradzieże nie należały do rzadkości.
Księżyc idealnie oświetlał komnatę, więc dziewczyna rozejrzała się ciekawie. Pomieszczenie umeblowane było dość standardowo z tego co poznała już gust arystokratów: z jednej strony łoże z baldachimem, z drugiej ciężkie szafy zawierające pewnie same strojne suknie. Jedynym niepasującym elementem była prosta drewniana ława na środku tak nie przystająca do ornamentów wyrzeźbionych na szafach.
Ale to co najbardziej interesowało Di lśniło w szklanej gablocie na stoliku obok łoża. Żadne opowieści nie były w stanie oddać wspaniałości "Serca Wulkanu". Takiego kamienia szlachetnego dziewczyna jeszcze nie widziała; rubin był wielkości pięści i oszlifowany był w kształt, któremu najbliżej było do rozchylających się płatków róży. Tudzież do zgoła innych płatków czego nie omieszkała nie zauważyć Di'Anna. Najciekawsze było jednak to, że to cudo lśniło własnym blaskiem, który w największej ciemności nie pozwoliło ukryć jego piękna.
Z westchnieniem podziwu Di sięgnęła w kierunku gabloty. Oczarowana nie myślała zupełnie o niczym i dopiero cichy szczęk wyrwał ją z zamyślenia. Ale było już za późno niewielka igła z pułapki chroniącej skarb wbiła się w jej dłoń wprowadzając do krwiobiegu miksturę usypiającą. Przeklinając swą nieuwagę Di'Anna padła zemdlona z boku łoża.
Obudził ją chłód i bolesne zdrętwienie nóg i ramion. Chwilę dochodziła do siebie nim zrozumiała, że leży na drewnianej ławie postawionej na środku komnaty, a dłonie i stopy ma przywiązane powrozem do jej nóg. Szybko zrozumiała też, że była naga. Jedynym pocieszeniem się okazał się księżyc, który w całości rozświetlał jej ciało informując jednocześnie, że nie minęło zbyt wiele czasu. Ale poza nim sytuacja naprawdę nie była wesoła.
- O, obudziłaś się. - aksamitny kobiecy głos dobiegł z lewej strony, więc Di błyskawicznie odwróciła głowę starając się dostrzec jego właścicielkę. Hrabinę Morganę La Frey poznała od razu. Nigdy nie widziała jej z bliska, ale piękne oblicze i lśniące długie kasztanowe włosy znane były w całym mieście. A teraz Di mogła dostrzec o wiele więcej niż to o czym wyli podrzędni minstrele w karczmach, w których bywała. Twarz Lady faktycznie przykuwała uwagę, pełne usta, idealnie prosty nos i szmaragdowe oczy lśniące w alabastrowej cerze musiały śnić się nie jednemu mężczyźnie. Wzrok złodziejki nie zatrzymał się jednak na tym i powędrował wzdłuż szyi niżej. Albowiem lady ubrana była ledwie w aksamitny peniuar, który rozchełstany ujawniał wszystko; imponujący biust z karminowymi sutkami, płaski brzuch i łono na którym delikatnie znaczył się pasek rudych włosów. Najwyraźniej właścicielka tych cudów nic nie robiła sobie z tego, że Di'Anna przyglądała się jej bezwstydnie, bo bez zawahania kontynuowała:
- Wpierw miałam ukarać tą puszczalską dziewkę Franceskę, ale potem z góry dostrzegłam ciebie. Byłam ciekawa co obca dziewczyna może robić w moim ogrodzie i postanowiłam poczekać co uczynisz. Przyszłaś po to prawda?
Hrabina sięgnęła po klejnot delikatnie wyjmując go z gabloty. W jej dłoniach zdawał się żarzyć jeszcze bardziej.
- To takie rozczarowujące - westchnęła ciężko podchodząc do szafy i wyjmując niewielką szkatułkę. Umieściła w niej rubin i odstawiła kasetkę z zwartością na bok. Szafy nie zamknęła, ale schyliła się by wyjąć coś jeszcze. Jej duże, krągłe pośladki znalazły się idealnie na wysokości twarzy Di zmuszając ją do głośnego przełknięcia śliny. - Jestem zwolenniczką teorii, że każdego można sprowadzić ze złej drogi trzeba ku temu tylko odrobiny perswazji.
Wyprostowała się powoli i odwróciła przodem do swej ofiary dzierżąc w dłoni długi, cienki kij.
- Powiedz mi jak się tu znalazłaś? Nie pasujesz na typowego złodzieja. - Spokojnie, powolnym krokiem ruszyła wokół ławy muskając ciało dziewczyny kijem - Blada cera, niespracowane dłonie, zadbane włosy i delikatne rysy. Nie wyglądasz też na kogoś kto splamił się w życiu jakąś pracą.
- To tak jak większość arystokracji, nieprawdaż? - słowa same wyrwały się z ust Di'Anny zanim zdążyła się ugryźć w język
Hrabina się tylko zaśmiała, a potem nieoczekiwania kij spadł na udo Di. Okrzyk, który wydał się z jej ust bardziej wynikał z zaskoczenia niż rzeczywistego bólu.
- Ostry masz język mała złodziejko. A jak sprawnie umiesz nim operować?
Przywiązana dziewczyna natychmiast wyczuła swą szansę. Nic nie wskazywało by Lady wezwała straże, woląc zamiast tego rozebrać ją i nagą unieruchomić na stole. Podglądała także scenę w ogrodzie, a Di nie była w stanie uwierzyć, że ktokolwiek przeszedł by koło niej obojętnie.
- Nikt się nigdy nie skarżył - przesunęła wolno językiem po górnej wardze.
Tym razem uderzenie, które spadło pozostawiło na udzie czerwony ślad.
- Za co? - szczere wzburzenie zabrzmiało w głosie Di'Anny.
- Jesteś tu by ponieść karę, nie dla przyjemności. Możliwości są dwie - lady przerwała na chwilę sięgając dłonią ku piersi Di i ściskając ją mocno całkowicie tym samym przecząc swym własnym słowom o przyjemności - albo będziesz całkowicie posłuszna, pozwolisz sobie wymierzyć karę albo wezwę straż. A nie wiem czy słyszałaś, ale w mieście przebywa Thorm Dayhunt, albo jak nazywają go tacy jak ty "Mroczna gwiazda".
Di'Annie nie udało się ukryć drżenia. Cesarski łowczy wzbudzał przestrach w każdym zakamarku imperium. Opowieści o tym jak bezwzględnie i krwawo rozprawiał się z buntownikami, zdrajcami czy chociażby zwykłymi bandytami powtarzane były szeptem w migotliwym blasku świec. Oczywistym było, że drugi człowiek w cesarstwie nie będzie się zajmował byle złodziejką, ale z pewnością straż sama się wprawiła w stan niezwykłej gotowości i przykładnie karała każdego kto wpadł w jej ręce.
- To jak, będziesz grzeczna?
- Będę, będę!
Zgodziła się zbyt gorliwie czym wywołała tylko uśmiech pełen satysfakcji na pełnych wargach lady.
- "Będę Pani", nie zapominaj się.
- Będę grzeczna, o pani. - słowa te gładko przeszły przez gardło Di. Hrabina najwyraźniej lubiła gierki, w których złodziejka miała sporo doświadczenia. Poza tym sama była ciekawa, w którą stronę to się rozwinie.
- Dobrze. - zręcznymi ruchami znamionującym wprawę Morgana le Frey odwiązała pęta przytrzymujące ręce i nogi Di'Anny - Oprzyj się brzuchem na ławie. O tak.
Nogi jeszcze jej drżały, kiedy złodziejka wykonała polecenie wypinając pośladki. Tym razem to z ust hrabiny wyrwało się westchnienie, kiedy jednym końcem kija przesuwała po nagiej pupie.
- Licz.
Tym razem uderzenia się spodziewała, więc ból nie był aż tak dotkliwy. Zgodnie jednak z życzeniem liczyła głośno.
- Jeden!
- Dwa!
- Trzy!
Krzyczała i pojękiwała dość przesadnie, ale wzmożona szybkość oddechu hrabiny przekonała ją, że dobrze czyni. Przy pięciu arystokratka przerwała i dłonią przejechała po czerwonych śladach, gładziła je by po chwili zagłębić palec w ciągle mokrej od soków cipce. Na tą niespodziewaną pieszczotę Di'Anna jęknęła głośno, a gdy poczuła wsuwający się w nią palec jej pupa bezwiednie zaczęła się posuwać w górę i dół. Morgana nie pozwoliła jednak jej dojść. Czując, że jej cipka coraz bardziej się zaciska wysunęła dłoń i roześmiała się srebrzyście. Di'Anna musiała mocnej zacisnąć zęby by nie błagać o jeszcze.
- Wyliż.
Lady podsunęła jej dłoń, a złodziejka łapczywie zaczęła ssać jej palce czując doskonale swój smak. Wyczuwała, że jej pani też drży i była przekona, że dalszych razów nie będzie. Pomyliła się.
- Wystarczy. Licz dalej.
- Sześć!
- Siedem!
- Osiem!
Tym razem uderzenia były mocniejsze jakby hrabina sama nad sobą traciła kontrolę. Razy wywoływały ciepło, które rozchodziło się po całym ciele dziewczyny, czuła, że jeżeli za chwilę nie zostanie zaspokojona eksploduje. Na szczęście dziesiąte uderzenie było ostatnim.
- Wyliż mnie!
Dość brutalnie lady szarpnęła jej ramieniem zmuszając Di'Anne do uklęknięcia między jej nogami. Złodziejka nie broniła się. Czując oszałamiający zapach kobiecości hrabiny zaczęła zlizywać soki, które obficie zwilżyły jej uda. Zataczała językiem koła zbliżając się nieubłaganie do cipki i powodując coraz głośniejsze jęki. W przebłysku świadomości Di zrozumiała, że pewnie było je słychać w całej posiadłości, ale zaraz całkowicie skupiła się na smakowaniu gorącej szparki. Szkarłatna łechtaczka hrabiny wyglądała tak zachęcająco, że bez wahania Di'Anna przyssała się do niej jednocześnie wpychając jeden palec między lepkie od soków wargi. Z lekkim zdziwieniem skonstatowała, że hrabina była tak ciasna jakby nigdy w życiu nie zaznała mężczyzny. Wrażenie to spotęgowało się jeszcze, kiedy pod wpływem fali orgazmu lady wygięła się do tyłu obficie oblewając twarz złodziejki sokami, które wręcz trysnęły.
- Starczy.
Słaby głos pani sprawił, że Di oderwała się od jej boskiego ciała i drżąc z niepokoju stanęła obok. W tej chwili bardziej niż straży, bardziej niż Thorma Dayhunta bała się tego, że hrabina każe jej odejść nie dając nic w zamian.
Zimny uśmiech, który pojawił się na twarzy hrabiny, tylko pogłębił ten lęk.
- Na co czekasz? Myślisz, że na coś zasłużyłaś?
- Wiem, że nie zasłużyłam pani. Ale czy w swej łaskawości... błagam...
Drżący szept tylko w niewielkiej części był grą, Di'Anna naprawdę była gotowa na wszystko. Na szczęście najwyraźniej hrabina lubiła słuchać błagań bo dość bezceremonialnie pchnęła Di na miękkie łoże. Ona sama nie zamierzała klękać przed złodziejką, ale pochylenie się nad jej ciałem wchodziło już w grę. Dłonią chwyciła pierś dość silnie ją ugniatając, a drugą zbliżyła do cipki swej ofiary muskając ją delikatnie.
- Błagam pani... błagam...
To wystarczyło by hrabina zaatakowała językiem wpychając jeden, a potem drugi palec. Cuda jakie wyczyniła jasno mówiły, że to nie był jej pierwszy raz. Będąc w mocy tak doświadczonych dłoni i ust Di'Anna, po dniu pełnych wrażeń, eksplodowała natychmiast. Jej długi jęk i bezwładny opad ciała nie powstrzymał jednak Hrabiny. W umiejętny sposób kontynuowała swe pieszczoty, sprawiając, że po raz pierwszy w krótkim życiu Di'Anny w krótkim czasie uzyskała drugi orgazm.
- Dość.
Tym razem pani nie kontynuowała już pieszczot tylko podciągnęła się bliżej twarzy Di i złożyła na jej ustach miękki pocałunek.
- Mam nadzieję, że taka lekcja ci wystarczy mała złodziejko.
- Tak o pani.
- To teraz się ubierz i wyjdź, którędy przyszłaś.
Polecenie było jasne, więc bez szemrania Di'Anna podniosła się i na drżących nogach skierowała się w stronę szafy gdzie leżały zostawione jej ubrania. Wiedziała, że hrabina obserwuje ją z łoża, więc celowo ubierała się powoli, dokładnie celebrując wciągnięcie każdego fragmentu bielizny i kołysząc biodrami w bardzo wyuzdany sposób.
Gdy była już gotowa odwróciła się z łobuzerskim uśmiechem do gospodyni, skłoniła się rozkładając szeroko ramiona i pośpieszyła ku balustradzie balkonowej zeskakując po wystających cegłach na dół. Droga powrotna przebyła bez żadnych trudności i bez nerwów znalazła się na dachu pracowni krawieckiej. Nad oceanem w oddali wschodziło słońce, a miasto powoli budziło się do życia.
Di'Anna uśmiechnęła się szeroko czując na piersi ciepło bijące z rubinu ukradzionego w momencie, gdy Hrabina zahipnotyzowana była kołysaniem jej bioder. Zapowiadał się naprawdę piękny dzień.
Jak Ci się podobało?