Seks w Wiecznym Mieście
3 listopada 2012
24 min
Wycieczkę do Rzymu Piotrek planował od dawna. Właściwie to marzył o niej od dziecka. Książki Moravii, filmy Felliniego, Benigniego, Bertolucciego stworzyły jego wyobrażenie o stolicy Imperium Romanum. Znał na pamięć listę najważniejszych muzeów, galerii i wielu, wielu miejsc, które pragnął odwiedzić.
Dzięki swojej pracy w ważnym instytucji odwiedził już najważniejsze miejsca w Europie: Paryż, Londyn, Budapeszt, Praga, Berlin, Moskwa, Barcelona. W każdym z tych miast był już co najmniej kilka razy, niektóre zdążył poznać lepiej niż dobrze. Jak na złość jednak Rzym nie znalazł się ani razu na mapie podróży służbowych. Dlatego też już w styczniu zaplanował trzy pierwsze majowe tygodnie spędzić w stolicy Włoch. W wyborze terminu dała o sobie znać w pełni praktyczna natura Piotra. Mimo kilkudziesięciu dni zaległego urlopu wiedział, że w ten sposób uda mu się wykorzystać kilka dni świątecznych, w związku z tzw. długim weekendem na początku miesiąca. Piotrek nie był bynajmniej pracoholikiem, chociaż do spraw zawodowych podchodził z dużym zaangażowaniem. Duży zapas urlopu powstał ze względu na charakter jego obowiązków związanych z częstymi wyjazdami za granicę, które starał się przedłużać o dwa, trzy dni tak by mieć czas na odpoczynek i zwiedzanie.
Był dość przystojnym, dobrze zbudowanym blondynem, z twarzą nieco chłopięcą, ale nie na tyle by sprawiać wrażenie wiecznego dziecka. Nie wyglądał więc na swoje trzydzieści lat, a na jakieś dwadzieścia sześć. Wzrost 185 cm, zadbana cera i fryzura, a także modne ciuchy świadczyły o tym, że przywiązywał wagę do swego wyglądu. Podobał się kobietom i przeważnie o tym wiedział. Dziewczyny pociągała też aura tajemniczości, a nawet lekkiej niedostępności jaką roztaczał wokół siebie. Nie był typem kolesia, który zalicza wszystkie atrakcyjne dziewczyny, które zdradzały nim zainteresowanie. Wszystkie nie..., ale zdecydowaną większość... Czasem zdarzały mu się gorące romanse, czasem prostu niezobowiązujący seks po dobrej imprezie. Już na studiach Piotr podjął decyzję, że będzie unikał stałych związków, ze względu - tak to sobie tłumaczył - na swój trudny charakter.
Samolot wylądował na podrzymskim lotnisku punktualnie. Po godzinnym przejeździe autobusem Piotrek znalazł się koło Termini - centralnego dworca kolejowego miasta. Stamtąd autobusem miejskim podjechał kilka przystanków do miejsca swojego noclegu. Zatrzymał się w kawalerce w budynku przy via Orvieto, którą na całe trzy tygodnie wynajął od jakiegoś Włocha, który niedawno wyjechał z misją dyplomatyczną do Libii. Kontakt do niego otrzymał od znajomego księdza, który był kolegą Piotrka jeszcze w podstawówce, a potem studiował i pracował w Rzymie. Klucze, zgodnie z przesłanymi wcześniej mailowo instrukcjami, odebrał w małej kwiaciarni mieszczącej się w tej samej kamienicy. Przekazała je starsza sprzedawczyni, która miała nie mniej niż siedemdziesiąt lat, a która - mimo, że chyba miała świadomość, że nie jest rozumiana - zasypała Piotra potokiem włoskich słów, z których wyłapał on tylko pojedyncze wyrazy, ale i to wystarczyło by domyślił się, że zachwala swoje miasto i opisuje jego uroki. Wdrapał się z bagażami na ostatnie, piąte, piętro. I od razu skierował się do okna. Widok miasta w świetle wieczornego, zmierzającego do zachodu słońca, był przepiękny. Wszedł na balkon. Po prawej stronie, jakieś półtora kilometra dalej, widać było wyraźnie bazylikę laterańską, z jej imponującymi figurami nad głównym wejściem. Był szczęśliwy. To było jego marzenie. Marzenie, które się spełniło.
Po rozpakowaniu wziął szybki prysznic, przebrał się i zszedł na dół. Było po szóstej. Znana mu już starsza kwiaciarka powoli, jakby miała na to całą wieczność, znosiła po kolei wazony i doniczki z kwiatami sprzed kwiaciarni do środka. Jeden za drugim. Kątem oka dojrzała Piotra i zaczęła swój koncert niezrozumiałych włoskich zdań. Nie przerwała jednak swojej pracy, człapiąc w te i z powrotem, z kwiatami w obu rękach. Uważając przy tym jakby przechodziła po wąziutkiej kładce nad przepaścią. Piotr uśmiechnął się szeroko i pomachał przyjaźnie. Zatrzymała się na chwilę, schyliła by odstawić kolejną donicę tylko po to by również pomachać Piotrowi. Uniosła kciuk do góry i krzyknęła: - Viva Polonia! Piotr uśmiechnął się jeszcze szerzej, ponownie pomachał staruszce i odszedł w kierunku skrzyżowania. Zachowanie kobiety z kwiaciarni uświadomiło mu jak inna jest natura Włochów od natury Polaków.
Spacer po coraz bardziej wieczornym Rzymie był dla Piotra niesamowitym przeżyciem. Widział jak miasto powoli się zamyka, jak kończy się rzymski dzień. Ludzie wychodzili z pracy, wsiadali do samochodów, czy też na typowe dla Rzymu skutery. Żegnali się, rozstawali na przystankach. Mogłoby się wydawać, że miasto zaraz ucichnie, uspokoi się. Nic z tego. Powoli zaczęły się pojawiać grupki osób śpieszących do restauracji, trattorii, pizzerii. Właściciele tych przybytków zaczęli wystawiać stoliki, a czasami wręcz nagabywać przechodniów by skorzystali z oferty ich lokalu. Co jakiś czas mijali go szybszym krokiem ludzie zmierzający zapewne do jakiegoś kina, teatru, na randkę. Dla Piotra wszystko było piękne. Rzym zdawał się być takim jak go sobie wyobrażał.
Przeszedł najpierw do laterańskiego Piazza San Giovanni, następnie wolnym krokiem via Merulana i via Labicana dotarł do Koloseum. Stamtąd, mijając po lewej starożytne zabytki, a potem pomnik Juliusza Cezara, znalazł się na Piazza Venezzia. Nie planował zwiedzania, zresztą było już za późno i zrobiło się ciemno. Nie chciał jednak przerywać spaceru. Oglądając plan miasta stwierdził, że blisko stąd na Campo de’ Fiori.
Droga do placu, który znajdował się kiedyś na głównej osi wiodącej z Lateranu na Watykan zajęła dwadzieścia parę minut wolnym krokiem. Piotrek chłonął miasto, które tak bardzo chciał poznać. Tuż za Piazza Navona w jeszcze otwartej lodziarni kupił lody, których wspaniałym smakiem rozkoszował się przez resztę drogi. Rzymska ulica znowu się przeistoczyła. Mijał coraz częściej młodych ludzi, którzy grupkami ciągnęli na dyskoteki, do pubów. Kipieli młodością. "Piękne dziewczyny" - przebiegało mu przez głowę coraz częściej gdy przechodził koło grupek młodzieży, w których śliczne dziewczęta, świadome swej urody, pozwalały adorować się swoim kolegom. Był piątek i początek weekendu wyglądał podobnie jak w polskich miastach.
Plac, do którego zmierzał zrobił na nim magiczne wrażenie. Lekko mroczny i tajemniczy - mimo mnóstwa młodych ludzi głośno rozmawiających, popijających i czasami palących zioło. Wydawał się zagadkowy. Obszedł go powoli z rękoma w kieszeniach. Zaczął sobie powtarzać w myślach:
Tu na tym właśnie placu
Spalono Giordana Bruna,
Kat płomień stosu zażegnął
W kole ciekawej gawiedzi.
A ledwo płomień przygasnął,
Znów pełne były tawerny...
Słowa wiersza Miłosza, który musiał "zakuć" w liceum powróciły teraz gdy znalazł się na miejscu opisywanym przez poetę. Wtedy, gdy uczył się go na pamięć, zaczął interesować się historią Włoch, Rzymu, Kościoła. Poczucie niesamowitości narastało w Piotrze choć wydawało mu się co chwila, że to już niemożliwe, że osiągnął apogeum.
Oparł się pokusie wejścia do któregoś z lokali, przysiadł na murku koło fontanny na Piazza Farnese dokładnie przeanalizował mapę, ustalił trasę powrotną i wyciągnął słuchawki z kieszeni spodni. Podłączył je do iPhone’a, wybrał stary album Bon Jovi i słuchając muzyki ruszył z powrotem w kierunku Piazza Venezia. Wiedział, że powrót, jeśli nie pomyli drogi, zajmie mu około godziny. Chciał położyć się w miarę wcześnie by wstać z samego rana i rozpocząć zwiedzanie. Na początek zaplanował katakumby Świętego Kaliksta za miastem.
Gdy dochodził do ruchliwego skrzyżowania zatrzymał się na czerwonym świetle. Rozejrzał się dookoła. Na chwileczkę zatrzymał wzrok na szczupłej brunetce. Ruszył przed siebie. Po sekundzie stanął jak wryty. Spojrzał się jeszcze raz na idącą obok kobietę. Tym razem ona też spojrzała na niego. Uświadomił sobie w tym momencie, że zna tę dziewczynę.
- Adrianna? - spytał głośno i prędko, odłączając słuchawki i chowając je do kieszeni. - Chyba tak! - odpowiedział sam sobie.
- Niesamowite! Piotrek! - jej głos rozwiał wszelkie wątpliwości. To była ona. Adrianna. Ada. Koleżanka z liceum, z którą przesiedział w jednej ławce większość lekcji w dwóch ostatnich klasach.
- Co ty tu robisz? - spytała rzucając się wręcz na niego i przytulając mocno. Po czym powtórzyła: - Niesamowite! Piotrek!
- Przyjechałem pozwiedzać. Dziś przyleciałem. Ale co TY tu robisz? - Piotr był w szoku i to ogromnym.
- W Rzymie? Mieszkam tutaj! - powiedziała tak jakby to była najoczywistsza rzecz na świecie.
Piotrek przypomniał sobie, że po maturze Ada wybierała się na italianistykę. Kochała Włochy. Przeczytała chyba wszystkich włoskich pisarzy wydanych w Polsce. Oglądała każdy włoski film, nawet jeśli należał do klasy B. Na pamięć znała skład całej piłkarskiej reprezentacji Włoch. Godzinami rozmawiali ze sobą o tym kraju i planowali wspólne wycieczki.
- Chodź idziemy na piwo! - pociągnęła go lekko za rękę.
-Jasne! Tylko... Czy na pewno na piwo? Raczej na wino... Czy Włosi w ogóle piją piwo? - zażartował.
- Oj Piotrek, Piotrek... Ciągle z ciebie żartowniś. I-dzie-my!
W nieodległym pubie cudem znaleźli wolny stolik i wśród zgiełku i głośnej muzyki zaczęli rozmowę. Nie widzieli się od imprezy po maturze. To było kilkanaście lat temu! Według słów Adrianny niemal się nie zmienił. Piotrek nie mógł tego samego powiedzieć o koleżance. Nie za bardzo rozumiał, czy Ada tak wypiękniała, czy po prostu w liceum był aż tak głupi i ślepy. Była szczupła, miała nie więcej niż sto siedemdziesiąt centymetrów, na zgrabnych, długich nogach miała czarne skórzane obcisłe spodnie, jakie rzadko kobiety zakładają w Polsce, a które we Włoszech są dość często spotykane. Czerwony stylowy sweterek z golfem, mocno przylegający, zdradzał bez większych wątpliwości, że przykrywa piękne, kształtne piersi. Twarz dość okrągła z uśmiechniętymi ustami i wesołymi czarnymi oczami osłonięta była włosami, nie za długimi i równie czarnymi jak oczy. Myśli Piotra o tym niewiarygodnym spotkaniu oraz wspomnienia przygód z młodości przerywała co chwila świadomość jej atrakcyjności. Spojrzenia innych facetów w knajpie upewniały go w przekonaniu, że jej uroda jest ponadprzeciętna.
Potrzebowali trzech piw by skończyć opowiadać o sobie nawzajem. Adrianna, zgodnie z planami, skończyła w Toruniu italianistykę, potem w Trójmieście pracowała w szkole języków obcych, a przed rokiem przyjechała do Rzymu by podjąć pracę w jednej z firm spożywczych otwierającej się na kontakty z Europą Środkową. Jej związek z facetem, którego poznała na ostatnim roku studiów nie wytrzymał ciężkiej próby jaką jest "miłość i bycie ze sobą na odległość". Od dwóch miesięcy, jakie upłynęły od definitywnego rozstania, Adrianna była "singielką" w pełni angażującą się w pracę, w której niespodziewanie otrzymała awans.
Gdy skończyli wymieniać się informacjami zaczęły się wspomnienia. Z rozbawieniem przypominali sobie nawzajem śmieszne historie z ogólniaka. Wspólne wagary, wycieczki szkolne, różne wygłupy robione sobie nawzajem.
- Boże... To było tak dawno... - Adrianna spojrzała Piotrkowi w oczy.
- To jakiś cud, że my, tutaj... To spotkanie... - odpowiedział Piotrek chwytając ją za rękę i przytrzymując ją chwilę. Zaczął się zastanawiać czemu nie przespał się z nią wtedy, w szkole średniej. Przecież miał dziewczyny jeszcze przed maturą i od ostatnich szkolnych wakacji wiedział już co to seks. Przez myśl mu przebiegło, że może teraz uda mu się naprawić ten błąd z młodości. Im dłużej o tym myślał tym bardziej tego chciał. Pożądanie, jakie w nim się zrodziło, podsycała świadomość, że dopiero zaczyna trzy tygodnie przygody w tym mieście.
- Powiedz Piotrek...
- Tak?
- Przespałeś się z Jolką? - Ada prosto z mostu zapytała o swoją najlepszą klasową przyjaciółkę, z która Piotrek był na studniówce, a która na szkolnej giełdzie wśród facetów, uchodziła za tzw. "towar numer jeden".
- Niestety nie! - odpowiedział - Upppssss... Przepraszam... - dodał za to podświadome "niestety".
- Niestety, niestety... - Ada mrugnęła do Piotra. - Mam z nią kontakt cały czas. Wyślę ci jej numer. Podaj swój. - Piotrek wyciągnął z portfela wizytówkę.
- Teraz to zrobię, bo potem zapomnę - rzuciła Ada wystukując wiadomość na swojej małej Nokii. Po chwili na telefonie Piotrka wyświetlił się nowy SMS.
- Dzięki - rzucił lekko zdezorientowany tą sytuacją.
- A ty wiesz, że ona się w tobie kochała?
- No co ty?
- Nie tylko ona. Ja też. Wszystkie się trochę podkochiwałyśmy w tobie. Taki ładny, mądry, wyluzowany. Wiesz miałyśmy z kumpelami taką listę najfajniejszych kolesi. Ty byłeś na pierwszym miejscu. Wy na pewno też mieliście swój ranking panienek, no nie? Powiedz
Piotrek, kto był najwyżej?
- Nie wiem - odpowiedział niezgodnie z prawdą. - Ale... jeśli była taka lista to na pewno ty byłaś numerem jeden - skłamał po raz drugi. Świadomie, celowo, z konkretnego powodu. Spojrzał na nią. Uśmiechnęła się. Przez sekundę dojrzał jednak błysk w jej oczach. Błysk, na który czekał. Wiedział, że to było nieświadome a raczej podświadome przyzwolenie by ruszył do ataku:
- Byłaś niemal tak samo piękna jak teraz... - powiedział znów chwytając ją za rękę i przytrzymując ją trochę dłużej.
- Oj Piotrek, Piotrek, nic się nie zmieniłeś - powiedziała poprawiając włosy. - Idziemy! - rzuciła nagle. - Już prawie północ.
- Myślałby kto... - zaśmiał się. - Największa imprezowiczka w całym liceum! Gdzie tam w liceum! W całym naszym kochanym i zapyziałym mieście! Chce wychodzić z knajpy bo już prawie północ! Ojej, ojej... - szydził lekko.
- Oj Piotrek, Piotrek - powtórzyła wstając. On wstał niemal równocześnie. Nagle ona go pocałowała. Nie, nie pocałunkiem. To był taki całus w policzek, kumpelski, jak w liceum na powitanie czy pożegnanie. Niewinny. Wystarczył jednak by wśród męskiej części klienteli, która to zauważyła wywołać oczywiste poczucie zazdrości. Piotrek nie myślał jednak o tym. Miał już konkretnie obrany cel i gotów był zrobić wszystko by go osiągnąć. Tym celem była noc z Adrianną. Nie wiedział tylko w jaki sposób go zrealizować. Los, który już tyle razy uśmiechnął się dziś do Piotra zrobił to za chwilę po raz kolejny.
- Dokąd teraz? - zapytał przed knajpą.
- Ja do siebie... - rzuciła lekko zadziornym tonem Adrianna.
- A ja do siebie... - rzucił z wyraźnie udawaną, niemal aż sztuczną przykrością.
- Gdzie to twoje mieszkanko, o którym opowiadałeś? - zapytała.
- Via Orvietto - odpowiedział natychmiast.
- O kurczę! No co ty? - zapytała lekko zdziwiona. - Ja Piazza di Porta Maggiore...
- To znaczy?
- To znaczy, że to jakieś dziesięć, piętnaście minut spacerem od ciebie.
- Wiesz co? Gdyby dzisiaj, tu w tym miejscu, rozbił się statek kosmiczny nie zdziwiłbym się nic a nic. Dziś mnie już nic nie zdziwi!
Ada się roześmiała.
- Taksówka? - zapytał od razu.
- Nie, no co ty! Spacer!
- A ja myślałem, że już późno, że już prawie północ - próbował naśladować jej głos.
- Rzym jest zbyt piękny by jeździć taksówką! - powiedziała.
- To prawda - skwitował i ruszył obok niej w kierunku Koloseum.
Czterdzieści minut spaceru upłynęło im na kolejnych wspomnieniach i żartach. Piotrek parę razy pozwolił sobie na trochę ostrzejsze dowcipy. Ada nie robiła z tego problemu. Rozbawieni stanęli przed kamienicą przy via Orvieto.
- Głupia sprawa... - zaczął Piotr. - Nie wiem nawet czy mam tam kawę by cię zaprosić.
- Piotr? - spytała.
- Tak?
- Zaprosić na kawę?
- Tak. Tylko wiesz... Dziś przyleciałem... Nie wiem co tam mam... Wejdziesz?
- Piotr? - spytała znowu.
- Tak?
- Czy ty aby nie chcesz mnie zaciągnąć do siebie i przelecieć? Mówiąc to zbliżyła się do niego, stanęła na palcach. Przysunęła swoją twarz do jego twarzy i pocałowała. To był długi pocałunek. Piotr szybko przejął inicjatywę. Próbował posmakować jej warg, języka. Ręką bezceremonialnie chwycił za pośladki.
- Nie. Nie chcę cię przelecieć. Nie jesteśmy w liceum! - rzucił stanowczo gdy skończył pocałunek.
- Co? - jej głos zdradził że była na prawdę zdziwiona jego słowami.
Złapał jej twarz w obie ręce. Zbliżył się jeszcze bardziej po czym swoje usta skierował do jej ucha:
- Nie chcę Cię przelecieć. Chcę się z tobą kochać! - natychmiast po tych słowach ją pocałował. Był to delikatny pocałunek, ale pełen namiętności. Objął ją potem ramieniem, otworzył drzwi do kamienicy, wpuścił do wewnątrz i znowu pocałował. Droga na ostatnie piętro trwała trochę bo na każdym półpiętrze przystawali i posuwali się coraz śmielej w swoich pocałunkach. Wreszcie weszli do mieszkania.
Gdy tylko zdjęli buty Adriana znowu zaczęła go całować. On przez ubranie pieścił jej plecy i pośladki. Jeszcze w przedpokoju zdjęła z niego bluzę i ściągnęła koszulkę. Półnagi wziął ją na ręce i zaniósł do łóżka. Położył się nad nią opierając się na rękach. Językiem wdarł się do jej ust. Potem całował po szyi, uszach. Unosił się nad nią, rozebrany do połowy, trzymając się nad jej ciałem teraz już tylko jedną ręką bo drugą zaczął gładzić jej włosy i policzek. Był zachwycony jej piękną twarzą, pięknym czarnym spojrzeniem jej oczu, które coraz bardziej przepełniało pożądanie.
- Jesteś taka piękna... - wyszeptał jej do ucha niemal się na niej kładąc.
Te słowa i zapach jego rozebranego do połowy ciała podziałały na nią. Podniosła się na łokciach, objęła rękami na wysokości połowy klatki piersiowej i przejęła inicjatywę w pocałunkach by po krótkiej chwili trzema, czterema ruchami wysłać do niego sygnał by pozwolił się jej znaleźć na nim. Przewrócili się. On leżał na łóżku ona siedziała na nim tuż nad biodrami. Rozłożył szeroko ręce jak na krzyżu i zamknął na chwilę oczy. Ona pochyliła się i zaczęła go całować po twarzy i torsie wędrując rękoma po całym jego ciele. Był już mocno podniecony. Rozpalał go żar pożądania. Intensywność jej pieszczot świadczyła o tym, że ją również. Nagle, gdy jej obie ręce znalazły się na jego piersi a pupa zjechała parę centymetrów niżej - na krocze, chwycił ją mocno za nadgarstki. Aż mruknęła. Podniósł jej ręce do góry i bardzo wprawnie ściągnął czerwony sweterek.
Została teraz w czerwonym staniku. Bardzo seksownym, wyzywającym, ukazującym większość jej cycków. Chciał je zobaczyć natychmiast. W całości. Piękny biustonosz wydał mu się w tym momencie kompletnie zbędny. Odpiął guziczek. Stanik spadł na jego brzuch. Natychmiast wziął obie półkule w swe ręce. Jak tylko zaczął je uciskać i delektować się ich doskonałym wyglądem odpowiedni sygnał z mózgu popłynął w dół. Jego członek, który już dawno temu zwiększył porządnie swoją objętość teraz naprężył się jak drut. I pewnie by się podniósł rozrywając spodnie gdyby nie fakt, że był przyciśnięty przez jej pośladki. Ada wyczuła ten skok podniecenia u Piotra i aż pokręciła tyłkiem. Fallus zareagował jeszcze większym naprężeniem. Piotr poczuł, że musi go uwolnić. Podniósł się tak, że teraz siedzieli spleceni nogami. Zanim przyszedł na pomoc swojej pałce postanowił jeszcze posmakować jej cycków. Językiem polizał jej krągłości a potem zaczął drażnić czubki jej sutków w tym samym czasie lekko ugniatając na przemian to jedną to drugą z cudownych piersi. Ona w tym czasie zaczęła manipulować przy jego pasku. Rozpięła go bez problemu. Trochę więcej czasu zajęły jej guziki rozporka. Wyczuwając to uniósł się lekko, przewrócił ją, położył się na niej podnosząc tyłek do góry tak by mogła skończyć przy rozporku. Rozpięła go do ostatniego guzika i zsunęła jego dżinsy za kolana.
Jej ręce znalazły się na jego bokserkach, przez które głaskała jego pośladki. On w tym czasie językiem i dłońmi zwiedzał całe jej ciało. Gdy składał jej wilgotny pocałunek między miseczkami a rękoma pieścił po bokach tuż nad biodrami ona chwyciła jego prawą dłoń i położyła pod pępkiem. Zsunął się trochę niżej, w tym samym momencie ściągając do końca swoje spodnie. Ściśniętą w pięść dłoń podsunął pod lędźwie tak, że dużą częścią ciała znalazła się parę centymetrów nad łóżkiem. Wykorzystał to do błyskawicznego zdjęcia jej skórzanych spodni. W mgnieniu oka znalazła się tylko w czerwonych majteczkach, które jak zauważył były lekko mokre w środkowej części... Podobnie jak wcześniej stanik tak teraz majtki wydały mu się kompletnie niepotrzebną częścią garderoby. Ściągnął je równie szybko i zwinnie.
Znalazł się natychmiast ze swoim językiem między jej udami. Taniec jaki rozpoczął po okolicach jej cipki zapowiadał niesamowite doznania. Był w tym naprawdę dobry. Wiedział o tym. Poza tym czuł olbrzymie podniecenie w swoim kroczu i nie chciał kompromitacji gdyby przeszedł od razu do celu, do którego i tak konsekwentnie zmierzał. Oralne wyczyny pozwoliły mu przywrócić kontrolę nad swoim niesamowitym uniesieniem. Podniecenie narastało powoli, stopniowo. Gdy skończył wędrówkę po łonie i wewnętrznej części ud jego język zaczął oblizywać jej wargi sromowe. Wyraźnie czuł, że wydziela nektar pożądania i że naszedł moment kiedy może rozpocząć stymulację łechtaczki. Gdy tylko jej dotknął najpierw palcem a potem językiem poczuł jak wewnątrz zadrżała. Taki mały wstrząs, który zapowiadał wybuch wulkanu. O który jednak musiał się postarać. Rękoma błądził po jej ciele - bardzo chętnie zachodząc aż do piersi. Język skupiony był tylko na łechtaczce. Drażnił ją, lizał, ssał, pocierał. I tak na zmianę. Ona trzymała go za głowę, co jakiś czas lekko szarpiąc włosy. Pomrukiwania przeradzały się w jęki. Jęki coraz głośniejsze:
- O tak! O tak, o tak! O tak, o tak, o tak! - Wydobywało się z niej coraz prędzej.
- O taaaaaaak!!! - Krzyknęła nagle jakby podskakując. Jej dłonie zacisnęły się w pięści. Wygięła się. Jej ciało zachowywało się tak jakby chciało skręcić się w sprężynę. Po chwili rozpoczęły się drgania, coraz mocniejsze, głowa odskoczyła do tyłu. Piotrek przestał ją lizać. Co prawda jej cipka była teraz ściśnięta, ale nie na tyle by powstrzymać wypływ soków, które kapały głównie na podstawiony pod nią język. Jej pięści powoli się rozluźniły, opadły na plecy jej kochanka i zsunęły w dół. Oddech zaczynał zwalniać. Otworzyła oczy i powoli docierało do niej co się stało. Serce znów zabiło mocniej gdy uświadomiła sobie, że to przecież nie koniec. Że to co najważniejsze dopiero przed nimi.
Piotrek w tym czasie wrócił ze swoją głową do góry. Jej twarz była równo pod jego twarzą gdy schylił się by ją pocałować. Tym pocałunkiem pragnęła wyrazić wdzięczność i zachęcić do dalszych uniesień. Nie sądziła, że podniecenie może wrócić tak szybko, i to w tak mocnej dawce. Chciała go, czuła, że on też nie może doczekać się właściwego zbliżenia. Ponownie lekko zadrżała gdy całym ciałem położył się na niej. Mruknęła gdy uświadomiła sobie że od jej pobudzonej szparki i jego członka oddziela ich tylko trochę materiału bokserek.
- Ale jesteś napalona... - Piotr chciał ją lekko podrażnić. Udało mu się. Jej ręce znalazły się na jego pośladkach i mocno przycisnęły do łona. Chciała dać wyraźny sygnał, że już najwyższa by pora ją wypełnił. Odpowiedziała, wypinając lekko podbrzusze:
- Zamknij się i do roboty!
W jej oczach dało się nagle zauważyć odrobinę zdziwienia. Dosłownie przez chwilkę. Mimo, że Piotrek miał na sobie majtki wyczuła, że to coś co tak bardzo zbliżyło się do jej dziurki nie miało normalnych rozmiarów. Jej były facet miał szesnastocentymetrowego penisa i zawsze się chwalił, że to ponad przeciętną. Myślała więc, że wie czym jest duży kutas. Tak jej się tylko zdawało. Spojrzała w dół. Niesamowite. Prącie Piotra nie mieściło się w bokserkach. Czubek i spory kawałek wystawał spod gumki majtek. W tym momencie Piotr ściągnął bokserki i uklęknął chwytając swój instrument.
- O Boże! Jaki on wielki... - powiedziała ze zdumieniem.
- Dwadzieścia jeden centymetrów. Poczekaj. Nie bój się - powiedział cicho, spokojnie gładząc ją jedną ręką po włosach. Prawidłowo odczuł, że jest lekko wystraszona. Nie zaczął od razu. Całował ją znowu namiętnie po całym ciele. Położył się na niej powoli. Dwoma palcami ręki zaczął penetrację. Wsuwał je do cipki powoli a wysuwał szybko. Parę chwil wystarczyło by jej ogromne podniecenie powróciło. Na dodatek podbudowane teraz było ciekawością. Jakie to odczucie mieć w sobie aż tyle mężczyzny? Gdy palce Piotra posuwały ją coraz szybciej sama chwyciła go za członka i nakierowała lekko w dół. Pocałował ją w usta przejmując swój instrument i zbliżając go do zewnętrznych granic jej kobiecości. Początkowo samym końcem drażnił tylko wejście do pochwy. Robił to przez dłuższą chwilę. Podobało jej się to, ale już chciała go poczuć. Tym samym ruchem co wcześniej chwyciła go za pośladki i przycisnęła do siebie. Wszedł głęboko, ale nie cały.
Teraz Piotr powtarzał pchnięcia do ustalonej przez nią głębokości. Było jej coraz przyjemniej. On też powoli, powoli odpływał. Gdy jej jęki przybrały nieco tempa i głośności wiedział, że wznieśli się na kolejny, wyższy poziom uniesienia. Gwałtownie włożył pod nią ręce pod pachami, złączył za plecami i natychmiast podniósł do pozycji siedzącej. Penis wbił się głębiej a Ada krzyknęła. Poczuła, że to kolejny krok na drodze do rozkoszy. Kilka posunięć w tej niezbyt wygodnej pozycji i Piotr przewrócił się na plecy nie wychodząc z niej ani na trochę. Niespodziewanie znalazła się na nim w pozycji na jeźdźca i miała go już całego w sobie. Czuła go głęboko. Nigdy nie przeżyła takiej penetracji. Uderzał w niej w te miejsca, których nigdy nie dotknął żaden mężczyzna swym przyrodzeniem. A może to jej pochwa potrafiła się tak rozciągnąć na jego wielkiej męskości? Spojrzała na twarz Piotra, która zdradzała jak bardzo ją pożądał. Jak, będąc bliski szczytu uniesienia, jest szczęśliwy i podniecony. Piotr lekko ściskając ją dłonią na wysokości biodra dał jej sygnał, żeby się odwróciła. Przesiadła się błyskawicznie. Nadal pozostawała w pozycji na jeźdźca z tym, że odwrócona do niego plecami. Zaczął wspinać się swoimi dłońmi pieszcząc ją coraz wyżej. Nie od razu wrócił do ujeżdżania. Najwyraźniej chciał parę sekund odczekać. Po chwili jednak Ada znów podskakiwała na jego olbrzymie czując zbliżające się dreszcze rozkoszy. On w tym momencie, chwytając ją za piersi mocno i szybko się podniósł. Lekkie drgawki przebiegły ją całą gdy w ten sposób ustawił ją w pozycji od tyłu. Była już niemal nieprzytomna. Jego podniecenie też podskakiwało co chwilę o stopień wyżej. Zaprzestał pieszczot, chwycił ją mocno jedną ręką za włosy, drugą tarmosił na przemian cycki. Pędził. Posuwał ją z prędkością dźwięku. Odgłos uderzeń jego ud o jej pośladki był coraz szybszy. Gdy tak się w niej zagłębiał z zawrotną prędkością poczuł u niej znane sprzed kilku chwil drżenie i charakterystyczne odgłosy. Zdążył ją jeszcze przewrócić na plecy by widzieć jej twarz w chwili kiedy osiągnie szczyt. Natychmiast kontynuował pchnięcia. Silne, głębokie, szybkie. Krzyknęła nagle raz, przeciągle. Potem szybko drugi trzeci - jak krzyczy ofiara pchnięta niespodziewanie nożem. Ręce uderzały o łóżko nierównomiernie ale mocno. Jej łono wyłamało się w takim łuku jakby jakaś siła chciała ją od tej strony złamać w pół. Cipka zacisnęła się na kutasie Piotra. Jakby miała go nigdy nie wypuścić. Posuwał ją teraz jeszcze mocniej bo czuł ten przyjemny skurcz na swoim członku. Jej orgazm trwał i trwał. Ustępował powoli. Ada miała zamknięte oczy a uśmiech na jej twarzy przypominał słodki uśmiech dziecka. I tylko co chwila usta rozwierały się by zaczerpnąć powietrza. Ten widok podniecił Piotra już maksymalnie. Wpadł na najwyższy poziom, z którego pozostawał już tylko skok na szczyt. Atakował z całych sił tak jakby chciał ją przebić swoim chujem. Na dodatek ucisk pochwy i warg sromowych ustępował, a po jego pale zaczęło spływać mnóstwo soków. Orgazm Ady się kończył. Po raz kolejny złapała go za pośladki i przycisnęła do siebie. Gdy się w nią zagłębił został na chwilę. Poczuł, że od spustu dzieli go sekunda, może dwie. I uświadomił sobie, że przecież nie jest zabezpieczony. Wyskoczył z niej w ostatnim ułamku sekundy. Świat wirował, a on miał ciemno przed oczami. Przeszywało go uczucie takiej błogości i spełnienia, że nie odbierał innych bodźców. Czuł jedynie, że ręce Ady przejęły jego maszynę. Pierwszy strzał padł niebezpiecznie blisko cipki. Jeszcze pod pępkiem. Tak nisko, że spłynął na starannie przystrzyżony meszek. Podciągnęła go wyżej tak, że drugi, trzeci i kolejne strumienie spadały na jej cycki. Gdy otworzył oczy, cały czas przepełniony najwyższym uniesieniem i ujrzał jak jego sperma zalewa te dwie krągłe piękności poczuł kolejny bodziec, który spowodował, że dwa ostatnie tryśnięcia były tak silne i mocne, że sięgnęły jej podbródka. Padł obok niej głośno dysząc, uspokajając się dłuższą chwilę. Ona dopiero po chwili wypuściła jego męskość z ręki. Wstała kapiąc jego spermą, która znalazła się na większości jej cudownego ciała. Znalazła jego koszulkę i wytarła się nią. Niezbyt starannie. Wróciła do łóżka. Położyła się obok niego i przytuliła. Chciała żeby odpoczął. Wiedziała, że potrzebował teraz czasu by móc powtórzyć te nieziemskie chwile, które spadły na nią tak nieoczekiwanie. Tak, wtulając się w niego, całkiem nagiego, sama będąc całkiem naga, zasnęła.
Piotr przebudził się gdyby była szósta rano, może trochę wcześniej. Leżał i rozmyślał o szczęściu jakie go spotkało. Marzył jak będą wyglądać następne tygodnie w Rzymie. Po chwili sięgnął po komórkę. Odnalazł wieczornego SMSa od Ady i pod podany w nim numer zaczął pisać SMSa: "Cześć Jolka. Tu Piotr. Tak ten Piotr. Z liceum, ze studniówki. Nie ważne skąd mam ten numer. Ważne, że dowiedziałem się, że tak jak ja mieszkasz teraz w Warszawie. Może się spotkamy? Jestem szalenie ciekaw co u Ciebie? PS. Przepraszam jeśli obudziłem..." Wysłał. Przypominał sobie Jolę. Nie był w stanie stwierdzić tak z pamięci czy była ładniejsza od Ady. Choć to wydawało się niemal nieprawdopodobne. Po chwili dostał SMSa z odpowiedzią: "Cześć. Faktycznie - obudziłeś mnie, ale to miła pobudka. Od roku jestem w Warszawie i nie mam zbyt wielu znajomych. Chętnie się spotkam. Napisz kiedy! PS. Super, że się odezwałeś..."
Spojrzał na Adę, która naga, przykryta tylko prześcieradłem leżała tak blisko. Zaplanował szybki prysznic i wypad do jakiegoś sklepiku po coś na śniadanie. No i kwiaty u tej starej kwiaciarki na dole. Dziewczyny zawsze lubią kwiaty! Podniósł się z łóżka i poczuł jak Ada chwyta go za dłoń.
- Gdzie idziesz? - zamruczała pytająco.
- Do łazienki - odpowiedział patrząc na nią.
- Poczekaj... Idę z tobą... - wstała i przytuliła się do niego.
- Trzy tygodnie w Rzymie... powiedział głośno całując ją na dzień dobry.
- No i po powrocie też zapowiada się ciekawie - to już tylko pomyślał...
Jak Ci się podobało?