See You

7 maja 2012

19 min

Mediapol to kilkunastoosobowa firma z europejskimi ambicjami. Dobrze płaci, to zaleta, ale powiedzmy szczerze - warunki pracy są po prostu fatalne. Wyścig szczurów, wzajemne podgryzanie... Po prostu rozpacz. Mediapol zajmuje się planowaniem i realizacją strategii marketingowych. Urszula pracuje tu od niedawna i niestety nie odnotowała wielkich a nawet powiedzmy szczerze – nie odnotowała żadnych sukcesów. Przegrała całkiem dobrze rokującą kampanię pasty do zębów i powideł. Wszyscy wiedzą, że jej pomysły były najlepsze, ale konkurencja miała lepsze dojścia do tych od pasty, a powidła zrezygnowały i coś tam majsterkują na własną rękę. Urszula po prostu nie przeskoczyła układów personalnych i tyle. Zadanie, które powierzył jej wczoraj Marek, czyli szef, jest ostatnim jej zadaniem w tej firmie – tak powiedział – "jesteś skazana na sukces, albo wypad z firmy, mała - nie będę tolerował darmozjadów". Świnia – gdyby to tylko od niej zależało... Jak ma zmusić klienta, żeby zamówił kampanię akurat od tej ich pieprzonej firmy? Urszula najchętniej rzuciłaby wszystko w cholerę i poszła gdzie oczy poniosą, ale z czego żyć? Kto zapłaci rachunki? Tak – praca, to obecnie forma ekonomicznego niewolnictwa, a praca w Mediapolu to niewolnictwo szczególne, całkowite i pełne obaw o jutro.

Szczęśliwie się składa, że ten nowy klient to kumpel szefa. To dobrze rokuje. Zadanie wydaje się proste – kampania ulotkowa szkoły językowej SEE YOU. Wiadomo, że są tysiące takich szkół i dlatego – SEE YOU powinna się wyróżniać... To się naukowo nazywa heterogenizacja homogenicznych produktów. Ulotka ma nie tylko zachęcać, ona powinna wytworzyć potrzebę nauki języka. I tę potrzebę właśnie zaspokoi i to za grosze, jedyna i bezkonkurencyjna szkoła SEE YOU.

Zadzwonili z drukarni. Próbne ulotki są gotowe. Kurier przywiózł je zielonym fordem. Papier pachnie farbą. Ulotki agresywnie kolorowe, na błękitnym tle... Dziś audyt - tak się to głupio nazywa. Wieczorem w Młyńskim Kole wysokie gremium dokona oceny kampanii. Tam omówią szczegóły, być może narodzą się kolejne pomysły. Musi się udać. Urszula jest skazana na sukces. Czuje wiatr w plecy!!!

Na czas po audycie, planowana jest impreza z tańcami – okazja do odstresowania. Urszula lubi tańczyć, ale tym razem cichutko wymknie się do domu. Nikogo ze szkoły SEE YOU nie zna i niech tak pozostanie.

Auto Urszuli podjeżdża pod Młyńskie Koło. Wysłużone cinquecento ma ponad sześć lat i wśród zaparkowanych samochodów wygląda niezwykle ubogo. Urszula zamierzała kupić czerwonego Peugeota 206, ale pojawiła się bariera finansowa. Brak zdolności kredytowej. Może tak lepiej. Nieważne – od teraz wszystko się poprawi! Jeszcze chwila – otwieram bagażnik i zmiana butów... Rzut oka w lusterko – może być! Idziemy!

Te wypasione samochody na parkingu mają wypisane logo SEE YOU – ile ich tu przyjechało – trzy, cztery, pięć! Pięć osób będzie oceniać jej pracę? Przesada! Liczyła na kameralne spotkanie w gronie trzech, góra czterech decydentów, ale nie na występy przed licznie zgromadzoną publicznością!!!! Może to uczestnicy tych późniejszych tańców? Tak, na pewno spotkanie będzie w wąskim gronie.

Urszula wchodzi do salki konferencyjnej. Wszyscy już siedzą! Wita ją wrogie milczenie... W centrum ustawiono długi stół. Po jednej stronie siedzi siedem osób, po drugiej cztery... przed wszystkimi opróżnione filiżanki. Puste talerzyki po ciastkach. Znaczy, że są tu długo. Dlaczego patrzą na Urszulę, jak na zbója... O co chodzi?

- Witamy spóźnialską – odzywa się wysoki facet w garniturze od Bossa. Miło, że pani jednak nas zaszczyciła swoją obecnością.

- Jak to... Urszula rumieni się... przecież jest za piętnaście...

- Za piętnaście szósta, a byliśmy umówieni na piątą, miła pani. Już mieliśmy iść... no, ale skoro pani jednak dojechała – to proszę – ma pani głos... ale proszę krótko. Nasz czas jest cenny, chociaż dała nam pani do zrozumienia, że ma pani inne zdanie na ten temat!

- Prze... przepraszam, to jakieś nieporozumienie... Urszula usiłuje zebrać myśli... Przecież umawiałam się na piątą... No tak, na piątą!!! Kurczę... Ale ze mnie gapa...

- Przepraszam państwa, mówi – proszę o chwilę cierpliwości. Wyjmuje z torebki przenośny komputerek i podłącza do rzutnika... Pozwólcie państwo, że na wstępie krótko zaprezentuję naszą firmę...

- Niech pani nie zawraca głowy bzdetami – to mówi ten wysoki, którego Urszula nazwała roboczo Dryblasem. Przerwał jej bezczelnie... zbyt dużo czasu już straciliśmy. Nie interesuje nas pani firma, tylko kampania. Proszę do rzeczy!

- Dobrze, dobrze... Urszula wycofuje się... Rynek szkół językowych, rozwija się sukcesywnie od...

- No nie, niech nam pani nie pieprzy o rynku, my przecież znamy rynek!!! Niech pani omawia plan działań – to znowu Dryblas. Pozostali milczą, obserwując bieg zdarzeń.

- Ale... nie mogę mówić o działaniach, w oderwaniu od rynku...

Dryblas wstaje.

- Jak pani na imię?

- Urszula, Urszula Osterska.

- Pani Urszulo Ostapska – przyszliśmy tu, aby ocenić propozycję kampanii ulotkowej, opracowanej przez wasza firmę, a nie żeby tracić czas na pierdoły. Czy pani to wreszcie zrozumie, czy mamy poprosić, żeby wasza firma przysłała kogoś bardziej kompetentnego? Ma pani te ulotki? Niech pani je pokaże. Kurczę, co za ludzie...

- Proszę – skołowana Urszula wyjmuje z torebki plik ulotek.

- Czy to jakiś żart? To są ulotki reklamowe? Co to za barwy, dlaczego taka niska jakość druku?

- TO druk cyfrowy – Urszula broni się – docelowo będą w offsecie.

- Nie, no według mnie to jest kpina... To nie do przyjęcia... Co państwo sądzicie? – Dryblas zwraca się do pozostałych uczestników – przecież to kuriozalna nędza... Sakramencka. Nasz firma ma mieć takie ulotki!!! Takie badziewie???

- A co się panu nie podoba w tych ulotkach – Urszula przechodzi do kontrataku. Uczestnicy milczą.

- Wszystko, miła pani, wszystko mi się nie podoba. Wszystko jest bez-na-dzie-jne. Ulotki językowe nie mogą być niebieskie, format bez sensu, ani do ręki ani do torebki, jakość fatalna... Treść banalna, nie zachęci nikogo... Napis powinien być po prawej a obrazek po lewej.

- Plastyk uznał, że tak będzie ciekawiej.

- To zmieńcie plastyka! Pani Urszulo - kogo wy tam zatrudniacie... Zresztą skoro pani, która reprezentuje firmę jest niekompetentna, to jaki ma być plastyk. Chyba pani ma oczy i sama pani widzi, jakie te ulotki są... są... jednym słowem – koszmarne...

Urszula czuje, jak drżą jej kolana... przecież za chwilę to spotkanie zakończy się,... zakończy się totalnym fiaskiem. Ona Urszula wróci do domu z poczuciem przegranej... A szef jutro wyleje ją z roboty... Wokół pojawia się czarna pustka. Trudno jej zebrać myśli. Skąd taki atak? Dlaczego? Co za cham!!! Ona musi walczyć...

- Ale przecież....

- Dziękuję pani – kończmy to spotkanie! Dryblas przerywa jej w pół zdania. Nie chce mi się pani słuchać. Uczestnicy wstają. Urszula usiłuje ich zatrzymać, ale nikt, nikt jej już nie słyszy. Mszczą się za to, że czekali. Demonstracyjnie zachowują się głośno i ją po prostu ignorują. Nie zdoła ich już teraz przekrzyczeć... Urszula czuje, że łzy napływają jej do oczu... Jest wściekła na Dryblasa. Zbiera ze stołu porozrzucane ulotki. Z trudem, przez łzy...

Dryblas przygląda się jej z pogardą. Urszula czuje w jego spojrzeniu tryumf. Radość z upokorzenia drugiego człowieka. Bydlak. Miałaby ochotę go kopnąć, napluć na niego... jak taki zły człowiek może chodzić po świecie?

- Pani Urszulo – odzywa się Dryblas. Pomogę pani. Zaprojektujemy te ulotkę razem. Zrobimy to tak, aby i pani była zadowolona i ja...

- To znaczy... - Urszula spogląda na niego z niedowierzaniem – co on knuje?

- To znaczy, że przedyskutujemy założenia wstępne, spiszemy je i powiem pani, co pani ma robić, a pani to zrobi. Czy wyrażam się jasno? Ja nie jestem pani wrogiem, chcę pani dobra.

- Już pan jest moim wrogiem. Nienawidzę pana!

- Tak przypuszczałem, nie będę płakał z powodu pani niechęci – zresztą powiem wprost – wie pani, co powiedział Goethe: Zaczynaj wszystko, co możesz zrobić lub o czym marzysz. Zuchwałość mieści w sobie geniusz, silę i czary...

- A... Urszula jest zaskoczona – a co takiego ma pan zamiar zacząć?

- Masz zahamowania, w zwarciu z facetem, mała. Chcę ci pomóc. Wyluzujesz i zaszalejemy. Wiesz, co masz zrobić?

Urszula potrząsnęła przecząco głową. Szczerze nienawidziła tego bezczelnego typa. Dostrzegła, że jego pewność siebie i stanowczy niski głos działają na nią podniecająco... Czuła, jakby wyszła z ciała i obserwowała film przyrodniczy, w którym samiec osacza samiczkę, a ona, samiczka nie chce tego samca... NIE... Nie chce go umysłem, ale jej ciało podlega właśnie nieznanym oprawom biologii... Ona czuje oburzenie, nienawiść, strach i jednocześnie podniecenie i... i czuje jak robi się mokra...

- Powiem Ci mała, co masz zrobić! Masz przyjść do mojego pokoju i poprosisz, żebym ciebie nie wygonił. Tu, na breloczku masz numer. Naucz się na pamięć! Zapamiętałaś? No to masz tam być za pięć minut, nie, za dwadzieścia – jeszcze muszę coś załatwić – spogląda na zegarek. Za dwadzieścia minut, panienko!

- Jest pan nie tylko wstrętny, ale jeszcze bezczelny... Urszula jest oburzona. Ręce jej drżą a ulotki rozsypują się ponownie na stole.

- Mała pamiętaj, że to ja rozdaję karty,... a mogę się rozmyślić!!! Dryblas wcale nie pomaga jej zbierać ulotek, uśmiecha się, wyraźnie rozbawiony jej nieporadnością i złością. Chwyta jedną z kartek i gniecie w dłoni. Wiesz, że z tobą stanie się to samo, jeśli nie będziesz miła.

- Niech mnie pan zostawi w spokoju. Nienawidzę pana!

- To jest twój problem. Niezbyt mnie obchodzi, czy mnie lubisz, czy nie. Zrobisz coś dla mnie, a ja może się odwdzięczę... a może nie...

Urszula w milczeniu stoi, nieruchomo wpatrzona w blat stołu. Kartki pozbierała, powinna odejść, ale nie potrafi!!!

- Jeszcze jedno, mała – nie lubię fochów! Nie chcesz być miła, to spadaj od razu. To tobie powinno zależeć. Ja robię tobie grzeczność. Doceń to, bo mogę się rozmyślić! Teraz podziękuj, albo spadaj i koniec zabawy! No już!!!!

- Dzie... dziękuję – odpowiedziały cicho usta Urszuli. Nie rozumiała, dlaczego jej usta się odezwały.... Pełne łez oczy, zajęte były świdrowaniem stołu a one wypowiedziały to samowolnie, bez konsultacji z właścicielką. Urszula nie miała śmiałości spojrzeć na prześladowcę... Nie podnosiła wzroku.

Dryblas wyszedł pewnym krokiem i znikł w długim korytarzu. Została sama z plikiem błękitnych ulotek SEE YOU.

Powolnym krokiem udała się do fotela przy recepcji. Zanurzona w jego miękkości, poddała się totalnej bezmyślności i rezygnacji. Spoglądała w kierunku wejścia do hotelu. Wstawała w myślach i przemierzała próg dzielący ją od wolności i spokoju sumienia. To tylko kilka kroków... Nie miała dość siły, aby wykonać ruch, który jeszcze do niedawna byłby dla niej oczywisty. Dziewczyna, która zrobiłaby coś takiego, co ona jest gotowa uczynić za kilka minut, byłaby dla niej zwykłą dziwką... Szmatą... Bez godności... Poczuła wzrok – to recepcjonista przyglądał się świdrująco... No tak, nogi... Odruchowo pociągnęła spódniczkę w dół. Pochylił głowę, udawał, że pisze... Wskazówka zegara poruszała się niewiarygodnie szybko... Ostatnie trzy minuty... dwie... Westchnęła głęboko, podniosła się i wolnym krokiem podeszła do schodów. Stąpała po nich tak wolno i dokładnie, jak nigdy dotąd. Nigdy nie szła po schodach na tak uginających się nogach. Przystanęła aby wziąć głęboki oddech... lepiej. Pokój 45 – drugi po lewej. Stoi przed drzwiami i... Nie ma odwagi zapukać. Stoi... Jeszcze może odwrócić się, odejść. Stracić pracę, wpaść w kłopoty, ale uchronić wolność i zachować to dobre zdanie o sobie, z którego do niedawna była tak dumna... Nie, nie zapuka... Nacisnęła klamkę. Drzwi ustąpiły...

Odwróciła głowę i spojrzała za siebie. Jeszcze mogła odejść...

- Wiedziałem, że przyjdziesz, mała – odezwał się Dryblas. Siedział rozparty niedbale w fotelu. Z kinkietów na ścianie sączyło się mdławe światło, w którym dostrzegła, że miał na sobie biały szlafrok i chyba nic więcej.

- Tam jest łazienka – wskazał dłonią – przygotuj się.

- A... a ulotki?

- Za dużo gadasz. Idź do łazienki i nie dyskutuj!

Nacisnął pilota. Z głośników dobiegły dźwięki Child in Time.

Nie zwracał uwagi na Urszulę. Napełnił kieliszek brązowym płynem i poruszał nim, wpatrując się w powstający wir.

Powolnym krokiem weszła do łazienki. Sytuacja wydawała się oczywista i nie było sensu siebie oszukiwać. Wie po co tu przyszła, ale, a może właśnie dlatego, serce podchodziło do krtani, a pod kolanami przebiegały paraliżujące skurcze, utrudniające poruszanie się. Rozebrała się i obmyła wodą, tak, aby nie uszkodzić makijażu. Ręcznika nie było!

- Proszę o ręcznik – odezwała się przez szczelinę w drzwiach.

- Leży na łóżku – weź sobie.

- Przesłoniła nagość bluzką. Dociskała ją do mokrych piersi i tak podeszła do łózka. Ręcznik był malutki. Spojrzała na Dryblasa ze zdziwieniem.

Wydawał się rozbawiony. Patrzył bezczelnie na jej mokrą nagość.

- Masz chłopaka? Zapytał, bez sensu.

- Mam

- Kochasz go?

Urszula nie odpowiedziała. Nie chciała mu powiedzieć, że jej Marcin jest niedojrzałym nieodpowiedzialnym dupkiem, którego świat ogranicza się do motoryzacji, sportu i seksu a ona Urszula toleruje to tylko dlatego, że obawia się samotności.

- Nie kochasz go – ciągnął Dryblas – mała, gdyby to był godny ciebie facet, to już by tu był. Gdyby ktoś tak potraktował moją dziewczynę, jak ja ciebie traktuję, to ja już bym mu skuł mordę. Teraz prosiłby Ciebie o przebaczenie...

- On przecież nie wie... - do oczu Urszuli napłynęły łzy...

- Nie wie, bo nawet nie odczuwałaś potrzeby, aby mu o tym powiedzieć. Wasz związek jest bez sensu i bez przyszłości. Dlaczego go oszukujesz? Zadzwoń do niego i zerwij z nim. Teraz! Zrobisz to teraz. Gdzie masz komórkę?

- W łazience.

- Przynieś!

Urszula jak w transie ruszyła do łazienki. Od dawna była świadoma, że jej Marcin to pusty dupek, u którego ona zawsze będzie na którymś tam miejscu za komputerem, piłka nożną i kumplami. Nie miała odwagi, aby zakończyć toksyczny związek. Teraz poczuła ulgę. Wysupłała telefon z torebki. Wyszła znów z łazienki, przytrzymując jedną ręką ręcznik na wysokości piersi.

Dryblas podszedł do niej i spojrzał, jakby chciał tym spojrzeniem zmusić ją do szybszego działania. Wybrała numer ale on odebrał jej telefon i rozłączył rozmowę. Rzucił telefon na łóżko.

- Zaczekaj – powiedział – jeszcze nie teraz. Nie pytając o nic pochwycił jej nagie ramiona i przesunął ją w kierunku łóżka. Przycisnął dłonią kark i zmusił do położenia się na brzuchu. Trzymała jeszcze kurczowo w jednej dłoni ręcznik. Nie widziała oprawcy, ale była pewna, że już zrzucił szlafrok. Poczuła jak wylewa na jej plecach zimny płyn. Śliski i gęsty, o zapachu gorzkich migdałów. Dłonie Dryblasa rozcierały płyn, wmasowywały go w plecy. Były szerokie i silne. Rozmasował płyn na jej pupie i udach... Było to cholernie podniecające. Nie, nie tylko jego dotyk, cała ta sytuacja, w której ona, Urszula, nie miała prawa głosu. Ta sytuacja wywoływała w niej dreszcze.

Dryblas w milczeniu masował jej ciało. W niektórych miejscach było to miłe, w niektórych nawet bolesne. Odwrócił ją na wznak. O cholera – zdała sobie sprawę, że odruchowo ugięła kolana i rozszerzyła uda, jakby zapraszając go do męskiej roboty. Szybko się poprawiła. Może tego nie dostrzegł? Był tak zajęty jej ramionami, piersiami, biodrami, brzuchem... co on sobie wyobraża??? Rozepchnął jej kolana swoim kolanem i bezceremonialnie wepchnął śliską dłoń miedzy jej uda...

- Co robisz? – zapytała bez sensu.

- Od kiedy jesteśmy na ty? – odparł, wsuwając śliski palec do jej dziurki i dotykając natychmiast TEGO MIEJSCA... Urszula nie potrafiła nic powiedzieć. Musiała, musiała wziąć głęboki wdech... a to było takie trudne... Krótkimi haustami wciągała powietrze...

Jak on to robił, że trafiał tak idealnie... a do tego był tak bezczelny, jakby to było oczywiste, że ma prawo robić z nią wszystko... Kto mu pozwolił? A ona Urszula nie poznawała samej siebie. Jak mogła do tego dopuścić? Dlaczego pozwala się tak traktować? Czy naprawdę nie potrafi być asertywna... Czy zbyt wcześnie przekroczyła granicę, od której kontrolę przejmuje druga strona. Jak mogła to inaczej rozegrać?

Samiec nadal drażnił ją palcem, wpatrując się w jej zamglone, rozszerzone źrenice... Drugą dłoń przesuwał po jej szyi, ramionach, piersiach... Była podniecona. Bardzo... Chodź... wyszeptały jej usta... proszę...

- Nie wiem mała, czy mam na to ochotę – powiedział. Podziałało, jak kubeł zimnej wody. Co za chamidło! Urszula wróciła z dalekiej podróży. Była oburzona, ale podniecenie jeszcze wzrosło. Bezczelny samiec!!! Skoro tak postępuje, skoro może sobie na to pozwolić, to na pewno jest lepszy od innych. Urszula czuła miliony trzmieli rozchodzące się po jej trzewiach...

Teraz mu powiedz – dryblas nacisnął przycisk jej telefonu i podał go do ręki. Jego palec znów dotarł do poprzedniego celu a Urszula czuła, że nie będzie w stanie rozmawiać.

- Halo, halo... Marcin wydawał się zniecierpliwiony. Urszula nie mogła wymówić słowa... Ma... Marcin – wydusiła z siebie... zrywam tę znajomość... Nie chcę być z to...ooo..oo... AAAaaaaa!

- Ula – co ty... Marcin był zaskoczony - źle się czujesz?

- Daj to – Dryblas odebrał jej telefon i nie przestając drażnić jej kobiecości dłonią, powiedział do telefonu – słuchaj kolego, odczepisz się od Urszuli. Między wami koniec – jasne?

- Spoko, ziom – odparł Marcin – to wszystko?

- Tak!

- To cześć. Marcin przerwał rozmowę.

Zapanowała cisza. Ani Dryblas, ani Urszula nie spodziewali się takiej reakcji Marcina.

- Chyba mu na tobie nie zależało – Dryblas był brutalny.

Urszula poczuła wściekłość. Coś się skończyło, to dobrze, szkoda zawiedzionych nadziei, szkoda straconego czasu... Ale jak świadczy o niej postępowanie Marcina? Co ten samiec o niej pomyśli, skoro zadawała się z kimś takim? Co ja tu właściwie robię. Dlaczego obcy facet włazi w moje życie, jakim prawem wsuwa znów dłoń między moje uda? – CO JEST??? Zabierz te łapy – powiedziała - koniec. Chcę stąd wyjść! Dość tego!

- Tu mała ja decyduję, a jeśli jeszcze raz tak się odezwiesz, to będę niemiły, jasne? Od dzisiaj będziesz moją kobietą! Rozumiemy się? Ja nie pozwolę ciebie skrzywdzić.

- Co? Urszula nie wierzyła swoim uszom.

- Mała, podobasz mi się od dawna. Wiem o tobie więcej niż ty sama wiesz o sobie. Chcę być z tobą już na zawsze. Jasne? A teraz mam ochotę na ciebie i nic mi w tym nie przeszkodzi.

Urszula była naprawdę zaskoczona. Czy naprawdę to słyszała? Czy ona chce wiązać się z tym pewnym siebie, odrażającym facete...e.e.. On go wsadził!!! Ona myślała a on po prostu zrobił to! A teraz... Matko!!!! Jaki on jest zdecydowany i stanowczy... A jaki silny... Nie, nie była zupełnie przygotowana na nowy związek. Co to będzie... Ma być jego kobietą? Poczuła, jak jego oręż toruje sobie drogę aż do końca i niestety ona, Urszula czuje coraz intensywniej, jak bardzo żarłocznie jej ciało pragnie wchłonąć tego samca. Jej samca... Kurczę, to przecież szaleniec. Ten samiec był teraz naprężony i sztywny. Nie, nie tylko ten jego kutas, ale on cały!!! Cały sztywny samiec, a jego oręż stanowił tylko przedłużenie, kwintesencję tej samczej sztywności... Pchał go i cofał i znów... atakował tak, że Urszula traciła z rozkoszy przytomność... Jego ręce mocno trzymały jej dłonie, tuż obok głowy, jakby miała mu za chwilę uciec, jakby miała się bronić, jakby... Nie, on nie pozwoli jej na ucieczkę, o nie!!!!... Na nic nie pozwoli. Jakże mogła uciec... dokąd – a co z ulotkami? Wyjął go. Chwila spokoju i powrót z dalekiej krainy rozkoszy... Ona, Urszula przecież może być kobietą tego samca!!! Jest taka opcja. Przy nim czuje się bezpieczna... To prawdziwy facet... Potrafi dbać o kobietę. Nawet nie znam jego imienia...

- Jak ci na imię – zapytała, zdając sobie sprawę jak głupio to brzmi w tej akurat sytuacji.

- Już ci mówiłem, że nie przeszliśmy na ty!!! Odwrócił ją na bok i Urszula poczuła klapsa. Klaps był silny i na pewno będzie miała czerwona pupę! – Co robisz – powiedziała z oburzeniem i drugi klaps!!! Auuuu.

- Wiesz, jak powinnaś zapytać?

- Tak

- No to pytaj!

- Jak panu na imię?

- Pozwolę tobie zgadywać, ale nie teraz. Nie mam czasu na głupstwa. Bzykanie to poważna sprawa! Samiec leżał za nią, na boku, wsunął dłoń miedzy jej uda i torował znów drogę dla swego oręża. Wsunął go ponownie i ścisnął dłońmi jej biodra w silnym uchwycie. Znów oddalała się w kierunku horyzontu, zrozumiała właśnie, a właściwie poczuła całą sobą, znaczenie słowa "przelecieć"... to było, jak... jak rozpływanie się ponad krainą wyobraźni... jak lot w ciemność, pełną rozgwieżdżonych błysków...

W tej ciemności Urszula zobaczyła zazdrosne spojrzenia koleżanek... Pojawiły się na moment, jako obraz z przyszłości... i wtedy, kiedy ich oczy taksowały z zazdrością jej nowego samca, dziwne fale przebiegły od jej kolan do brzucha, fale przechodzące we wszechogarniające drżenia... Byli oboje blisko horyzontu – za nim już tylko przepaść... Samiec trzymał jej biodra i silnie, stanowczo pokazywał, kto tu rządzi. Teraz uspokoił się nieco. Całował jej szyję, pieścił piersi. Wysunął się całkiem...

- Dlaczego go zabrałeś?

Tym razem klaps był delikatny.

- Do kogo mówisz?

- Dlaczego pan go zabrał? – Urszulę drażniła sztuczność tego zwracania się do samca przez "pan", ale, z drugiej strony, taka forma działała na nią podniecająco...

- Odwróć się – powiedział. Na wznak. Tak lubię najbardziej.

- Ja też – wyznała.

- Nie pytałem ciebie...

Położył dłoń na jej brzuchu i powoli zsuwał ją w dół. Urszula już czuła jego dotyk w najczulszym miejscu, ale nie - przesunął ja ponownie na jej piersi. Delikatnie bawił się brodawkami, nadgryzał sutki, całował jej usta długo i namiętnie. Jego gorące usta, usta jej nowego samca, jej samca, tego który teraz dyktuje warunki... I będzie miał zawsze do tego prawo... Jak te jego usta bardzo podniecają... samiec obsypywał jej ciało drobnymi miłosnymi ukąszeniami. Natura coraz silniej pchała jej ciało ku temu obcemu przecież mężczyźnie. Przyciągnęła go ku sobie... Był posłuszny... Czuła radość z okiełznania tego samca. Czuła, jak krew pulsuje w jej żyłach. Samiec posłusznie kładzie się na niej i tak, jak tego chciała, wsuwa to straszne narzędzie... Wytresowała go! Będzie jadł jej z ręki!!! Jej mięśnie pracowały teraz rytmicznie zgodnie z rytmem nadanym przez samca... Czyżby to on przejął dowodzenie? Coraz szybciej, coraz wyżej miednica... tchu brakuje w piersiach... Nie przestawaj... klaps... niech pan nie przesta... Tak. Taaaaaa...

Nie, nie ona, ale samiec wydał teraz głośny okrzyk i jeszcze bardziej wcisnął się w Urszulę. Wykrzywił twarz... Boże, jaki straszny grymas... Wygiął kręgosłup ku górze... Jeszcze bardziej poczuła go wewnątrz... Eksplodowała... eksplodowała z krzykiem... Jakże głośnym... Fala drżeń tak potężna, jak tsunami, kotłowała się w jej brzuchu, coraz większa i większa, potężna... rozrywając Urszulę na strzępy... Stąd ten jej krzyk... On położył dłoń na jej ustach... Zbliżył twarz do twarzy, do jej szyi i delikatnie ją ugryzł. W tym właśnie momencie poczuła, jak w jej trzewiach tryska ciepły strumień. Pulsuje miarowo, coraz spokojniej... A ona... a ona przeżywa coraz silniejsze, prawdziwe trzęsienie ziemi. Przytuliła się mocniej do samca, a jej ciałem miotały silne skurcze.

Trwali tak w bezruchu... Przytuleni... Samiec wyślizgnął się powoli. Urszula była zupełnie wyczerpana. A był to zaledwie skromniutki początek tego, co miało się jeszcze wydarzyć. Nie tylko tej nocy, ale w całym jej życiu!

Tak zaczęła się przyjaźń Urszuli i Igora. Pobrali się w październiku, dwa lata później, a ja byłem na ich weselu, jadłem tam i piłem, a wszystko, o czym usłyszałem, napisałem w tym opowiadaniu.

Dziś, po dwunastu latach, są już po rozwodzie. Urszula jest właścicielką szkoły językowej SEE YOU, a Igor był ostatnio widziany w Brukseli, przy śmietniku, na ulicy Corneille Declercq. Wyglądał na zadowolonego. Znalazł zaledwie napoczętą puszkę w pasztetem.

33,662
9.83/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.83/10 (32 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Komentarze (7)

Gość · 7 maja 2012

0
0
Hah świetne zakończenie! 😀

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Magdalena_M · 7 maja 2012

0
0
Zakończenie mnie powaliło 😀

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Effy · 7 maja 2012

0
0
Ostatni akapit rozłożył mnie na łopatki 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Snow White · 10 maja 2012

0
0
doobre🙂 Podoba mi się🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

balon · 13 maja 2012

0
0
Zajebiaszcze to opowiadanie ;-)

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Snow White · 16 maja 2012

0
0
Bape, zerknij w wolnej chwili 🙂
http://www.pokatne.pl/forum/viewthread.php?thread_id=376

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Mirek · 7 listopada 2015

0
0
Dobre...

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.