Sąsiadka. Pierwsze starcie
28 kwietnia 2016
11 min
Alicja zaparkowała swoje volvo na podjeździe nowego domu w Skotnikach. Dom pod Krakowem, niby na wsi, a jednak nie całkiem. Niecałe dwa kilometry od obwodnicy, do centrum miasta jakieś piętnaście minut samochodem. W jej sąsiedztwie wszystkie domy były nowe i duże, otoczone kamiennymi murkami lub gustownymi żeliwnymi ogrodzeniami. Mieszkańcy to ludzie sukcesu w pierwszym lub drugim pokoleniu, uciekający z miasta. Dom pod Krakowem, duży i kosztowny suv, ogródek z basenem, albo chociaż oczkiem wodnym – symbole statusu, tandetne i stereotypowe.
Tak samo jak żony. Alicja zdawała sobie sprawę, że dla swojego męża jest rodzajem trofeum, niezależnie od innych powodów ich małżeństwa. Zgrabne ciało wytrenowane w modnym klubie, długie jasne włosy, wypielęgnowane w renomowanym salonie podobnie jak nieskazitelna cera i zadbane dłonie – to była dla niej konieczność. Zawsze musiała wyglądać perfekcyjnie. Dla męża, dla jego znajomych, a zwłaszcza dla kolegów z pracy. Musiała być żoną wzbudzającą zazdrość i pożądanie wśród jego kolegów – oczywiście nieskazitelnie wierną i oddaną.
I taka była. Cóż, przez większość czasu.
Dom był nowy – jeszcze tydzień temu trwały prace wykończeniowe, i tak na dobrą sprawę jeszcze się do końca nie wprowadzili. Teraz, kiedy Mariusz wyjechał na rozmowy do Tajlandii planowała spędzić tydzień w nowym domu, zajmując się wykończeniem i urządzaniem. W długi majowy weekend planowali urządzić grilla dla przyjaciół i rodziny, oficjalnie zaprezentować nowy dom – miała zatem miesiąc, aby wszystko w domu zorganizować jak należy.
Wysiadła z samochodu, i otwarła bagażnik, spoglądając na stertę pudeł i walizek wypełniających wnętrze jej XC70. Wypakować to wszystko... westchnęła ciężko. Zapowiadało się pracowite popołudnie.
Rozejrzała się dookoła. Jej posesję od sąsiedniej oddzielało kute ogrodzenie, obsadzone niewyrośniętymi jeszcze tujami, więc widok na sąsiednie podwórko nie był całkowicie zasłonięty. Na podjeździe stał sfatygowany Mitsubishi Pajero, śmiesznie nie pasujący do otoczenia. Na zadaszonym ganku zobaczyła postać, nachylającą się nad kamienną donicą. Krótkie, bardzo jasne włosy, wyblakła niebieska koszula z podwiniętymi rękawami, stopy w trampkach. Osoba wyprostowała się i spojrzała w jej stronę – to była kobieta. Alicja zamachała ręką.
- Dzień dobry! - zawołała przyjaźnie.
- Dzień dobry! - odpowiedziała kobieta. - Potrzebujesz pomocy z tymi pudłami?
Alicja westchnęła z ulgą.
- O tak, bardzo dziękuję – powiedziała. Nieznajoma podeszła do furtki z kluczami w reku, i skierowała się w stronę domu Alicji, która pośpiesznie uchyliła bramę za pomocą pilota.
Kobieta była szczupła, niższa od Alicji może z dziesięć centymetrów – ona sama miała metr siedemdziesiąt pięć wzrostu i bardzo kobiecą sylwetkę, sąsiadka w swoim nieformalnym, męskim stroju stanowiła jej przeciwieństwo.
Podeszła do suva, i wyciągnęła rękę do Alicji.
- Dorota jestem – powiedziała. Miała niski, przyjemny dla ucha głos, z delikatną chrypką.
- Alicja – odpowiedziała dziewczyna, przyjmując podaną dłoń. Dorota miała stanowczy, mocny uścisk. Prawie jak mężczyzna. Bez ceregieli zabrała się za wnoszenie kartonów do domu, stawiając je zgodnie ze wskazówkami Alicji w dużym holu wejściowym. Pomimo drobnej sylwetki kobieta była silna – bez problemów radziła sobie z pakunkami które wyższej Alicji sprawiały trudność rozmiarem lub ciężarem.
Wkrótce wszystkie pudła znalazły się w domu.
- Napijesz się czegoś? - zapytała Alicja, czując się w obowiązku odwdzięczyć za pomoc. - Kawa, herbata, sok? A może whisky z lodem?
- Jakbyś miała coś gazowanego, na przykład colę, to poproszę. Jeśli to problem, to wystarczy woda.
Przeszły do dużej, przestronnej kuchni, którą Alicja urządziła w stylu skandynawskim.
- Zaraz sprawdzę co tam jest w lodówce – rzuciła. Po chwili postawiła na kuchennym stole dwie szklanki, puszkę dietetycznej coli i karton z sokiem pomarańczowym.
Dorota zdjęła koszulę – wyraźnie się zgrzała przy wnoszeniu rzeczy Alicji, poza tym dzień był gorący – i przewiesiła przez oparcie kuchennego krzesła, rozglądając się ciekawie dookoła. Pod koszulą miała szarą bokserkę, opinającą zwarte i umięśnione ciało.
- Świetny dom – rzuciła. - Dużo przestrzeni, jasne kolory.
- Sama wszystko wybierałam – odparła z dumą Alicja. - Właściwie dopiero się wprowadzamy. Mąż jest w podróży, i chciałabym przez te dwa tygodnie wszystko już w domu zorganizować, żebyśmy po jego powrocie mogli już normalnie tu mieszkać. A ty długo mieszkasz w tej okolicy?
- Właściwie w ogóle nie mieszkam! - roześmiała się Dorota. - Opiekuję się domem kuzynki, którą mąż wywiózł na pół roku do Sydney. I przy okazji urządzam im ogród. Jestem architektem krajobrazu – wyjaśniła. - Wracają w sierpniu, wtedy prawdopodobnie się wyniosę. Chociaż Kaśka proponowała mi mieszkanko nad garażem, więc jeśli nie znajdę niczego ciekawszego, to skorzystam z propozycji.
Alicja ożywiła się.
- Architekt krajobrazu? Może pomogłabyś mi z moim ogrodem? - zaproponowała. - Za miesiąc urządzamy przyjęcie w ogrodzie, a ja kompletnie jeszcze nie mam na ogród pomysłu, do tej pory koncentrowałam się na wnętrzu domu. Jaką masz stawkę?
Dorota wzruszyła ramionami.
- Obejrzyjmy ogród, powiem ci co mogłabym zrobić w takim czasie, a potem porozmawiamy o finansach. Myślałaś już, jaki budżet przeznaczasz na ogród?
Ze szklankami w rękach wyszły do ogrodu kuchennymi drzwiami, rozmawiając na temat możliwych rozwiązań. Dorota już po wstępnych oględzinach miała kilka propozycji. Wróciły do kuchni.
- Mogłabym zrobić wieczorem parę szkiców i wstępny kosztorys, i jutro bym ci podrzuciła, co ty na to? - zaproponowała Dorota. - Teraz będę się już zbierać, mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia na dzisiaj w ogrodzie Kaśki, no i chciałabym zdążyć na siedemnastą na pilates. A ty coś trenujesz? - spytała uprzejmie.
- Trochę... tańczę – zająknęła się Alicja. Z niewyjaśnionych powodów obnażone ramiona nowej znajomej rozpraszały ją. Ofuknęła się w myśli. - Chodzę na kurs tańca bachata, do takiej kameralnej szkoły... Może pojechałabyś ze mną jutro? - zapytała, pod wpływem impulsu. - Mogłabyś być moją partnerką, a instruktorka jest fenomenalna. Spodobałoby ci się.
Dorota uśmiechnęła się lekko.
- Ja ogólnie nie tańczę – odpowiedziała. - Ale przemyślę twoją propozycję. Chociaż przy takiej pogodzie jak teraz staram się jak najwięcej pracować przy zieleni, więc niczego nie mogę obiecać.
Alicja gorączkowo szukała tematu, nie chciała jeszcze zostać sama.
- Wiesz, byłoby fajnie, jakbyś pojechała ze mną - powiedziała. - Mogłybyśmy później pojechać coś przekąsić na mieście, albo... bo ja wiem... przejść się czasem do kina...
- Potrzebujesz towarzystwa - stwierdziła Dorota. - Czujesz się samotna tu na wsi?
- Trochę. - Alicja potrząsnęła lekko głową, jasne włosy rozsypały się po plecach. - To nie tylko tutaj... Mariusz dużo pracuje, często wyjeżdża... Brakuje mi towarzystwa, rozmowy... i... - zająknęła się. Czuła, że mówi za dużo, ale coś takiego było w Dorocie, że chciała jej opowiedzieć, o samotnych nocach, o tęsknocie która stała się nieodłączną częścią jej życia. To niedorzeczne, przecież prawie jej nie zna, skarciła się w duchu. Jednak słowa dalej płynęły z jej ust, jakby coś ją zmuszało do mówienia. - Męczy mnie samotność – wyrzuciła z siebie. - Sama w domu, sama do kosmetyczki, samotne posiłki...
Dorota pokiwała głową, i położyła dłoń na jej leżącej na stole ręce w geście mającym wyrażać zrozumienie.
Alicja poczuła jakby przeskoczyła między nimi iskra elektryczna. Podniosła oczy, i wbiła wzrok w twarz nowej znajomej. Spojrzenie zawisło na ustach Doroty, jakby przyciągane magnesem. Puls przyśpieszył, Alicja czuła szum krwi w uszach, słyszała swój przyśpieszony oddech.
- Dorota... ja... - wyjąkała, sama nie wiedząc co chce powiedzieć.
Dorota wstała.
- Lepiej już pójdę – powiedziała, odsuwając się o krok od stołu, i od Alicji. - Mam jeszcze trochę pracy dziś popołudniu. Może wieczorem prześlę ci wstępny projekt, jak podasz mi adres mailowy.
Alicja również wstała. Nie do końca rozumiała, co nią kieruje, ale nie chciała jeszcze rozstawać się z Dorotą. Chciała... sama nie wiedziała do końca, czego, o co jej chodziło. Wyciągnęła rękę, dotykając nagiego ramienia sąsiadki. Dotyk gładkiej, ciepłej skóry ja zelektryzował.
Jak w transie przysunęła się do niższej kobiety, stając tuż przy niej, i zbliżyła usta do jej ust. Pocałowała ją.
Dorota zesztywniała, zaskoczona, jednak trwało to tylko chwilę. Prawą ręką odsunęła włosy Alicji z twarzy, przytrzymując je na karku, lewą objęła wyższą kobieta w talii, przyciskając do siebie. Dotknęła językiem warg Alicji, smakując je, zanurzając się głębiej w pocałunek. Dłonie Alicji spoczęły na policzkach Doroty, z ust wydobył się cichy jęk. Tak bardzo brakowało jej bliskości, dotyku, namiętności... Dorota pachniała jak rozgrzane słońcem drzewa owocowe, Alicji zakręciło się w głowie, gdy przywarły do siebie, w miarę jak pocałunek stawał się coraz bardziej namiętny. Przez cienką warstwę ubrań czuła wyraźnie piersi Doroty, drobne i zwarte, nieskrępowane stanikiem, stwardniałe sutki ocierające się o jej ciało. Dorota napierała na nią całym ciałem, przyciskając do stołu za plecami Alicji, dłoń trzymająca włosy zaciskała się teraz na jej karku, palce drugiej wpijały się w miękką krągłość pośladka. Język zachłannie penetrował jej usta, i Alicja czuła, że chce więcej, jęknęła tęsknie, rozchylając szerzej usta...
I nagle wszystko się skończyło.
Dorota odsunęła się, stanęła po drugiej stronie stołu, łapiąc powietrze dużymi haustami, jak po szybkim biegu.
- To kiepski pomysł – powiedziała.
Alicja próbowała zebrać myśli.
- O czym mówisz? - spytała, niezbyt przytomnie.
- To kiepski pomysł, zaczynać znajomość od uwodzenia nowej sąsiadki. - sprecyzowała Dorota.
- Uważam, że to fantastyczny pomysł! - zaprotestowała Alicja. - Powinnyśmy to omówić... zaraz zrobię kawę, usiądziemy, i może...
- Jesteś mężatką. - przerwała jej Dorota.
- Czego mąż nie widzi, tego mu nie żal – rzuciła gorzko Alicja.
- Jesteś piękną, namiętną i cholernie niedopieszczoną mężatką – kontynuowała Dorota. - A ja nie wchodzę w cudze związki. Więc teraz wyjdę, wezmę chłodny prysznic, i zrobię co w mojej mocy, żeby zapomnieć, co się tu przed chwila stało.
- Weźmy prysznic razem – zaproponowała Alicja gorliwie. - Mnie też się zrobiło gorąco!
Dorota zaczęła się śmiać.
- Nie zamierzasz mi tego ułatwiać, co?
Alicja potrząsnęła gwałtownie głową.
- Ani trochę – przyznała entuzjastycznie. - Carpe diem. - wyciągnęła ręce do Doroty. - Zostań ze mną. Teraz.
Dorota pokręciła odmownie głową.
- Nie. Teraz nie. - Widząc rozczarowane spojrzenie Alicji parsknęła śmiechem. - Jeśli teraz z tobą zostanę szlag mi trafi berberysy, nie mówiąc o przytuliach, a cały dzień przygotowywałam dla nich miejsce.
- To posadź te cholerne berberysy, czy inne zielsko, i wróć! - zażądała Alicja. - Byle szybko!
Dorota znów odmówiła ruchem głowy.
- Nie. Posadzę, co mam posadzić, popracuję nad projektem twojego ogrodu, i wpadnę wieczorem, żeby ci pokazać plany. Może do tego czasu ochłoniesz.
- Ale z ciebie uparciuch! - parsknęła Alicja mało elegancko.
- Będę koło ósmej. Odpowiada ci?
- Świetnie! - rzuciła Alicja.- Nie mogę się doczekać!
Dorota odwróciła się na pięcie, złapała swoją koszulę i pomaszerowało do drzwi. W progu odwróciła głowę, mierząc Alicję rozbawionym spojrzeniem.
- Aha... Jakiego koloru bieliznę masz na sobie? - spytała.
- Bbbbiałą – wyjąkała dziewczyna.
- Fajnie – usłyszała w odpowiedzi. - Ja nie mam na sobie żadnej.
I wyszła zostawiając osłupiałą Alicję z rozszalałą wyobraźnią, stojącą na środku przedpokoju i wpatrującą się w zamknięte drzwi jak sroka w gnat.
Alicja odetchnęła głęboko. Jak w transie przeszła przez kuchnię, potem przez obszerny salon, po schodach na górę, do części sypialnej. Zrzuciła ubranie na podłogę koło łóżka, i w samej bieliźnie przeszła do przylegającej łazienki.
Przez okno widziała sąsiedni dom. Pomyślała o Dorocie, znów przeżywając niedawny pocałunek. Ciekawe co teraz robi... Rozpięła stanik, i położyła dłonie na swoich piersiach. Zaczęła je lekko ugniatać, trącać sutki kciukami. Ciekawe, jakby to było poczuć JEJ ręce tutaj – pomyślała. Bardziej zdecydowanie ujęła sutki, i zaczęła przyszczypywać je, rolować w palcach. Usiadła na stojącej naprzeciw okna bieliźniarce, oparła głowę o ścianę i zamknęła oczy. Przez chwilę jeszcze bawiła się piersiami, po czym przesunęła dłonie, z szeroko rozstawionymi palcami, w dół, po żebrach i brzuchu. Nacisnęła na wzgórek łonowy, i rozsunęła szeroko uda.
Wciąż przywołując w pamięci pocałunek Doroty pewnie rozchyliła wargi sromowe. Boże, ależ była mokra! Potrzebowała zaspokojenia, tu i teraz. Zaciskając powieki, rozszerzyła dwoma palcami wejście, a drugą ręką zaczęła drażnić swoją łechtaczkę. W głowie wirowały jej obrazy z oglądanych w samotne wieczory filmów porno, szczególnie tych z lesbijkami. Zamiast aktorek, widziała oczyma wyobraźni siebie i Dorotę. Zanurzyła dwa palce w pochwie, i nadal pocierając łechtaczkę palcami drugiej dłoni, zaczęła się rytmicznie posuwać, dwoma, a potem trzema palcami. Dyszała ciężko, pojękując, gdy emocje zaczęły coraz bardziej przejmować nad nią kontrolę. Masturbowała się nerwowymi, szybkimi ruchami, coraz gwałtowniej, aż w końcu nadszedł upragniony orgazm, mięśnie zacisnęły się wokół niecierpliwych palców, spomiędzy miękkich płatków wydobyło się jeszcze więcej wilgoci, Alicja krzyknęła, oszołomiona.
Z rękami nadal na kroczu otwarła oczy, i spojrzała przez okno.
Na balkonie sąsiedniego domu stała Dorota, oparta plecami o ścianę obok drzwi balkonowych. W jednej ręce trzymała papierosa. Ich spojrzenia spotkały się. Kobieta podniosła papierosa do ust, zaciągnęła się głęboko. Nagle Alicja dostrzegła, że drugą rękę sąsiadka trzyma w spodniach. Nie w kieszeni, ale na kroczu, pod rozporkiem dżinsów. Wiedziona impulsem, uniosła swoją dłoń z krocza, i oblizała palce, patrząc prosto na Dorotę. Tamta lekko pochyliła się do przodu. A potem wyjęła rękę ze spodni, zgasiła papierosa w stojącej na kamiennym parapecie popielniczce i weszła do domu.
Oszołomiona Alicja zsunęła się z bieliźniarki i weszła pod prysznic. Czuła, że przeżyła coś niezwykłego. I chciała więcej. Szybko umyła się, i owinięta ręcznikiem położyła się na łóżku.
Powiedziała, że przyjdzie wieczorem – pomyślała. Niepostrzeżenie ogarnęło ją zmęczenie. Tylko parę minut, pomyślała, krótka drzemka. Zasypiając, miała przed oczyma obraz Doroty stojącej na balkonie, wpatrującej się w nią głodnym spojrzeniem.
Jak Ci się podobało?