Rzymianin (II)
2 września 2011
Rzymianin
14 min
Przyjacielu, który czytasz te słowa, dam ci pewną radę. Przystroiwszy głowę wieńcem z kwiatów, spełnij toast na cześć Bachusa, a uczyń to daleko stąd. Nigdy też nie mów "nie", jeśli możesz spędzić noc z piękną dziewczyną. Gdy umrzesz, zostanie po tobie tylko stos pogrzebowy i kupa śmieci - epitafium z nagrobka Flawiusza Agrykoli. Lucius Ovidius Varro przypomniał sobie tą piękną sentencję, którą ongiś miał okazję czytać.
Dzisiaj zaczynały się igrzyska. Varro zaczął ożywać. Był podekscytowany całym dniem. Mógł zobaczyć jacy na prawdę byli jego gladiatorzy. Wiedział, że nawet jeśli wszyscy zginą to i tak dobrze zarobi, ale zdawał sobie sprawy, że nie przysporzy mu to splendoru. Leżał na łożu rozmyślając. Jego ciało błyszczało od oliwy, którą wcierała w mięśnie Marcja. Musiał wyglądać dostojnie, a nic tego tak dobrze nie powodowało jak masaż, który robiła jego niewolnica. Czuł się jak w niebie. Był uzależniony od tej kobiety. Ona umiała wszystko, gdyby nie to że była niewolnicą to ożeniłby się z nią. Jego światopogląd nie pozwalał mu na to. Lucius Ovidius Varro wiedział, że taka sytuacja komplikowałaby mu życie nie tylko na płaszczyźnie towarzyskiej, ale także prawnej. Marcja błądziła po jego ramionach i plecach swoimi dłońmi. Ugniatała jego mięśnie silnymi rękoma. Ugniatał je i masowała. Znała wiele technik. Jej dłonie zaczęły błądzić w pobliżu pośladków mężczyzny. Poczuła, że po jego kręgosłupie przeszedł dreszcz. Varro odczuwał rozkosz. Jego usta wypełniały winogrona, które skubał z kiści ustawionej na srebrnej paterze. Rozkoszował się słodkim smakiem owoców.
Marcja powoli rozszerzyła pośladki swego pana i zaczęła masować je. Mężczyzna cicho pomrukiwał. Oddawał się rozkoszy. Miał jeszcze sporo czasu. Nie musiał się pojawiać na trybunach areny jak reszta plebsu. Na niego zawsze czekało miejsce. Niewolnica zaczęła kciukiem masować jego odbyt. Nalała z dzbaneczka trochę oliwy między jego pośladki. Rzymianin westchnął: - Aaaah! Poczuł chłód substancji, która rozlewała się po jego pośladkach. Kobieta szybko rozsmarowała płyn po jego tyłku nieomijając czekoladowego oczka, w które powoli zaczęła wchodzić palcami. Rzymianin lubił nawet tego typu pieszczoty. Jego ciało zaczęło ogarniać ciepło. Jego penis zaczął się podnosić. Marcja wchodziła coraz głębiej dostarczając Luciusowi coraz więcej rozkoszy. Penis mężczyzny był już w pełni erekcji. Czuł straszny ucisk z tego powodu. Postanowił przewrócić się szybko na plecy. Marcja szybko wyciągnęła swój palec z odbytu mężczyzny. - Chodź tutaj do mnie kochana - powiedział do niej mężczyzna. Kobieta śmiało podeszła do swojego pana spuszczając wzrok. Udawała nieśmiałość. Szło jej to dobrze. Jednak tak wytrawny kochanek jak Varro nie dał się zwieść tej masce. Objął ją i wciągnął na siebie. Miał ochotę być ujeżdżany niczym najlepszy koń arabski. Tak, należało się mu to z rana. - Jeśli znałbym uczucie miłości to chyba bym cię kochał Marcjo - wyznał mężczyzna. Niewolnica nie przejęła się tymi słowami. Jej pan wielokrotnie jej to mówił, ale ona znała swe miejsce w szeregu. Nie była idiotką. Jego słowa nie robiły na niej wrażenia. Uśmiechnęła się szeroko. Jej żeby były na prawdę zadbane. Rzadkość wśród niewolników. Lucius cenił sobie tą śnieżną biel. Marcja zsunęła się na sterczącego fallusa Varro. Mężczyzna zanurzył się w jej ciepłej i wilgotnej norce. Znał już doskonale jej zakamarki, ale za każdym razem moment wtargnięcia we wnętrze jej łona był dla niego niesamowitym doświadczeniem. Chwycił ją za złote loki i zaczął szybko ją posuwać. Jego penis ruszał się w tempie rydwanu, który chciał zdobyć laur zwycięski na circus maximus. Lucius zaczął szczypać swoją niewolnicę w pośladki. Klepał ją w dwa półdupki, które rytmicznie nabijały się na jego gladiusa.
Odczuwał błogą rozkosz. Czuł , że orgazm zaraz nadejdzie. Od tego momentu dzieliły go tylko chwile. Przyśpieszony oddech oraz ruchy wskazywały na to, że zaraz eksploduje. Jego penis zaczął pulsować jeszcze mocniej, aż w końcu wytrysnął. Strugi nasienie wypełniły łono Marcji. W końcu mogła odpocząć. Mimo, że jej pan nie lubił długich zabaw to wiedział jak zmęczyć kobietę. Jej plecy były zlane potem. Miała ochotę wziąść kąpiel, ale na to musiała poczekać aż jej pan i władca opuści swój dom. Szybko ogarnęła się i odziała mężczyznę. Wyglądał dostojnie. Gdyby nie to, że należał do podupadłego rodu mógłby być nawet senatorem, albo nawet lepiej - cesarzem. Z rozmyślań wyrwał ją ostry ton Luciusa - Marcjo! Szybciej! I tak poświęciłem ci dzisiaj wiele czasu.
Gdzie są moje sandały - pytał gniewnie Rzymianin.
- Nie gniewaj się panie. Już je zakładam. Przyklękła na posadzce i podniosła nogę mężczyzny. Wsunęła na stopę sandał. To sam uczyniła z drugą nogą. Mężczyzna szybkim gestem ręki odprawił niewolnicę. Ta ukłoniła się mu i wyszła z pokoju. Lucius Ovidius Varro zszedł po schodach swojej rezydencji. Na dole czekała już na niego lektyka oraz straż przyboczna. Nie śpieszył się. Szedł powoli. Wiedział jak wszystkich irytuje to, że muszą na niego czekać. Bawiło go to. Wsiadł do lektyki. Niewolnicy oraz strażnicy ruszyli. Droga była długa. Prawie dwie godziny Nubijczycy musieli dźwigać na swych barkach swego pana. Eskorta Luciusa była w lepszej kondycji. Uzbrojeni w skórzane zbroje oraz krótkie włócznie byli wystarczająco niebezpieczni, by zmierzyć się z każdym przeciwnikiem. No może nie każdym. Na pewno w uzbrojeniu nie dorównywali legionistom, ale tym nawet Varro nie miał zamiaru wchodzić w drogę. Arena była już widoczna na horyzoncie. - Szybciej! Szybciej! - poganiał swoich niewolników Rzymianin smagając ich po plecach swoim kijem. Mężczyzna nie mógł się doczekać rozlewu krwi. Już z daleka słychać było wrzaski tłumów. Z ich reakcji dźwiękowych można było odczytać co w danej chwili może dziać się na arenie. Nawet ślepy miałby przyjemność z widowiska. Plebs był zadowolony. Dostali chleba i igrzysk, a gubernator Judei nie pożałował także paruset beczek wina. Na trybunach czekało już na niego zarezerwowane miejsce w prywatnej loży. Była to jego ulubiona loża. Było z niej widać dosłownie wszystko: arenę, trybuny oraz lożę dla najznakomitszych gości legata Luciusa Flawiusa Silvy. Varro był na tyle mądry, że ukłonił się gubernatorowi. Następnie usiadł na krześle w otoczeniu swojej gwardii przybocznej. Na arenie walczył jakiś gladiator z niedźwiedziem. Zwierzę wyraźnie było rozdrażnione. Brązowe łapy próbowały dosięgnąć człowieka. Zwierzę jednak było zbyt powolne. Gladiator świetnie opanował walkę trójzębem oraz siecią. Wojownik szybkimi ruchami wykonywał uniki. Niedźwiedź nie mógł go dosięgnąć. Wytrawny znawca wiedział, że gladiator podsyca emocje na trybunach. Było coś jeszcze. Człowiek próbował zmęczyć zwierzę by szybkimi ciosami dobić je w odpowiedniej chwili. Mężczyzna rzucił sieć na łeb zwierzęcia i szybkim pchnięciem wbił broń drzewcową w oczy zwierza. Niedźwiedź ryczał tak, że niewiasty tuliły się w ramiona mężów. Mężczyzna zaatakował jeszcze raz. Wystarczyło mu parę ciosów - jeden w pysk, drugi w kark, a trzeci w korpus. Oślepione zwierze padło na ziemię. Gladiator triumfował. Wznosił ramiona do góry w geście zwycięstwa. Trybuny szalały mimo tego, że był to dopiero przedsmak tego co mieli zobaczyć. Gladiator ukłonił się publiczności oraz gubernatorowi Judei. Następnie zszedł z areny. Zaraz po nim wbiegli ludzie, którzy sprzątnęli zabitego niedźwiedzia. Następnie na arenę wkroczyła grupa gladiatorów. Gladiatorzy ze szkoły Luciusa Ovidiusa Varro. Rozpoznał ich po wypalonych znakach w kształcie trójkąta wpisanego w okrąg. Jedni uzbrojeni byli w hełmy zakrywające nie tylko czerep, ale także i policzki. W ręku dzierżyli tradycyjnie gladiusy, a do obrony mieli tylko żelazne puklerze. Inni zaś uzbrojeni byli w pawęże oraz włócznie. Ustawili się w okręgu i uklękli na jedno kolano . Następnie wstali podnosząc prawą rękę w geście pozdrowienia. - Ave Cćsar, morituri te salutant - wykrzyknęli jak jeden mąż. Do loży legata wszedł tęgi mężczyzna ubrany w fioletową togę. Stanął na podeście i rzekł: - Mieszkańcy Judei oraz wy zacni goście z najdalszych zakątków imperium. Dziś tutaj w Cezarei zebraliśmy się by oddać cześć Cezarowi Domicjanowi. Dzięki jego wspaniałomyślności mogliśmy się tu zebrać by obejrzeć wspaniałe widowisko. Gladiatorzy ze szkoły Luciusa Ovidiusa Varro oraz ze szkoły Quintusa Aciliusa Tacitusa zaprezentują wam bitwę pod Megiddo. Pod wzgórzami Megiddo starły się armie egipskiego władcy Necho II oraz króla żydowskiego Jozjasza.
Mężczyzna gestem dłoni wskazał, że zabawę czas zacząć. Gladiatorzy Luciusa Ovidiusa Varro stanęli do siebie tyłem tworząc okrąg. Widać było, że są spięci. Niektórzy z nich pierwszy i ostatni raz wystąpią na arenie. Z niepokojem słuchali wiwatów tłumu. Nagle bramy zostały otwarte. Na arenę wpadli konni uzbrojeni w zakrzywione miecze. Gladiatorzy zacisnęli krąg. Jeden z nich padł. Włócznia przebiła go na wylot posyłając go do wnętrza kręgu. Gladiatorzy w popłochu rozpierzchli się. Na wszystkie strony. Walka była fascynująca. Końskie kopyta wzbijały tumany kurzu. Gladiatorzy Tacitusa zabijali wojowników przeciwnej szkoły bez miłosierdzia. Tylko Saml, Dios oraz Seka nie odstępowali pola przeciwnikom. Egipcjanka zarzynała przeciwników jak świnie. Nie bała się dzikich koni, które kopały wrogów. Saml wskakiwał za je jeźdźców i strącał ich z konia podrzynając im gardło. Nubijczyk powodował zamieszanie. Cała trójka świetnie dawała sobie radę. Byli jak siepacze. Udało im się zepchnąć przeciwników do defensywy. Grek Dios był ranny. Z jego boku broczyła się krew. Mimo to jego trójząb celnie trafiał w przeciwników. Walka szybko się skończyła. Strat było wiele. Quintus stracił cały tuzin gladiatorów. Lucius też nie miał się czym chełpić. Z dwunastu ludzi przeżyło tylko trzech. Trybuny wiwatowały. Z trybun leciały kwiaty. Publiczność krzyczała i gwizdała. Na dzisiaj był to koniec. Gladiatorzy Luciusa Ovidiusa Varro nie mieli już walczyć. Rzymianin opuścił arenę. Miał na dzisiaj lepsze plany.
***
Lucius Ovidius Varro siedział w swej prywatnej łaźni. Marcja szorowała jego ciało. Mężczyzna relaksował się. Uwielbiał gorącą wodę. Czuł się rześko jak młody bóg. Co prawda nie był w sobie zakochany, ale miał poczucie swojej wartości. Dłonie niewolnicy nawilżały ciało Rzymianina wonnymi specyfikami. Jej pan lubił pachnieć piżmem, szczególnie wtedy kiedy wybierał się na ucztę do samego Marcusa Tuliusa Vibiusa, syna wpływowego senatora. Varro wiedział, że takie znajomości są cenne i to, czy lubił młodzieńca miało znaczenie drugorzędne. Vibius był prawdziwym zwolennikiem igrzysk. Interesowały go nie tylko walki gladiatorów, ale także wyścigi rydwanów. Młodzieniec był strasznie rozrzutny, a tą cechę Varro lubił najbardziej. U innych. Wiedział jak się dossać do takiej mlekodajnej krowy. Trzeba było tylko wiedzieć jak nie zabić przy tym zwierzęcia. Marcja zaczynała ostrym nożem golić głowę swego pana. Malutkie włoski wpadały do wody. Uwielbiał uczucie ostrza przejeżdżającego po jego czaszce. Czuł wtedy delikatne podniecenie. Niestety nie miał już dziś czasu na igraszki z niewolnicą. Pozwolił jej na szybkie i sprawne przygotowanie go do uczty. Kiedy nastał wieczór był gotowy. Jak zwykle nienagannie ubrany w togę, odświeżony i pachnący. Tak można było wkraczać w kręgi towarzyskie. Lucius Ovidius Varro tradycyjnie wybrał się na ucztę lektyką. Musiał ubrać płaszcz, gdyż noce w Judei były wyjątkowo zimne w porównaniu do dnia. Nubijczycy oraz eskorta dotransportowali go na miejsce spotkania. Rezydencja Marcusa Tuliusa Vibiusa znajdowała się na łagodnym wzniesieniu. Budowlę w stylu rzymskim otaczały piękne ogrody. Varro był zachwycony klimatem tego miejsca. Sam nie dbał o takie rzecz, gdyż prawie całe życie spędzał w drodze. Targi niewolników, areny wymagały wędrówki po całym imperium. Jedynym pocieszeniem było to, że w swoim krótkim życiu widział już spory kawał świata. Przed rezydencją powitał go orszak powitalny. Pełno w nim było półnagich tancerek, kuglarzy oraz innych cyrkowców. Rzymianin nie udawał, że mu się podoba. Niby każdy go szanował, ale rzadko był zapraszany. Był trochę jak znajomy drugiej kategorii. Nie wszyscy się obnosili z tym, że go znają. Wręcz przeciwnie, niektórzy usiłowali to zataić. W Cezarei chodziły plotki, że jest bandytą, ale on się nie przejmował tym. W progu powitał go Vibius.
Witaj Luciusu Ovidiusie Varro. Przedstawiam ci moją żonę Porcie - powiedział młodzieniec wskazując na wyraźnie starszą od siebie kobietę. Varro nie był tym zszokowany. Takie małżeństwa był na porządku dziennym. Głównie miały na celu połączyć dwie rodziny dla wspólnych korzyści. Porcia była siostrą, którego z senatorów, a dwaj senatorzy połączeni poprzez powinowactwo to już dobry zalążek jakiegoś stronnictwa. Luciusa nie interesowała zbytnio polityka. Jedynie wtedy patrzył na nią z zainteresowaniem kiedy jakiś cesarz darzył sympatią lub nie walki gladiatorów. Mężczyzna za radą gospodarza wszedł do domu, w którym miała odbywać się uczta. W środku bawiło się już parę osób. Stół był suto zastawiony. Można było na nim znaleźć wszystko czego każdy hedonista zapragnie. Były figi, granaty, daktyle, mango, pomarańcze, owoce morza, ryby, pieczone przepiórki, kuropatwy, wino a także inne przysmaki. Do sali wchodziło coraz więcej gości, którzy siedzieli na ławach oraz poduszkach. Cała śmietanka towarzyska Cezarei, a także goście z poza Judei. Brakowało tylko cesarskiego legata i gubernatora Judei w jednej osobie. Pojawił się także jeden z kapłanów żydowskiego boga Jahwe, ale szybko gdzieś zniknął. Varro, który poznał Beniamina wiedział, że uczty to nie najlepsze miejsca dla żydowskich kapłanów. Szczególnie wtedy kiedy zaczynał się szabat. Goście wymieniali między sobą uprzejmości. Rozprawiali o polityce, sztuce oraz igrzyskach. Zabawiani byli przez tancerki, żonglerów, połykaczy noży, a nawet byli świadkami walki zapaśników. Varro czekał tylko, aż wszyscy się wystarczająco spiją. Wtedy można było zobaczyć prawdziwe oblicza wszystkich przybyłych. Rzymianin celowo pił z umiarem. Chciał zachować wszystkie zmysły. Pragnął ujrzeć jak te wszystkie świnie spiją się do końca. Napawał się myślą, ze zobaczy jak się zeszmacą, jak puszczą im wszystkie więzy. Vibius już leżał na posadzce cały obrzygany. Chrapał niczym niedźwiedź. Jego żona Porcia podeszła do Luciusa i położyła swą rękę na jego udzie. Pomimo czterdziestu paru lat wyglądała nieźle, a przynajmniej każdy defekt skrywał starannie wykonany makijaż oraz piękna suknia. Brunetka wyraźnie miała ochotę na gościa swojego męża. Jej dłonie zmierzały w kierunku jego przyrodzenia. Gdy położyła dłoń na jego członku zacisnęła dłoń niczym na najlepszej zabawce, którą nie chce się oddać najlepszej przyjaciółce. Varro nie krępował się. Tego typu sytuacje często miały miejsce w kręgach towarzyskich. Widział, że nie tylko on się z kimś zabawia. Kątem oka dostrzegał poruszającego się kupca między udami jednej z tancerek. Zbereźny starzec lizał jej twarz dając upust swym żądzom. Lucius Ovidius Varro przyciągnął dłonią za pośladek Porcie do swoich pleców. Palce jej dłoni pieściły jego przyrodzenie przez materiał togi. Lekko wzdychał. Zgrabne, kobiece dłonie był w cenie. Pochwycił je i zatrzymał. Porcia zastygła w bezruchu. Obrócił się do niej. Dopiero teraz dokładnie sie jej przypatrzył. Była puszystą kobietą z obfitym biustem. Jej brązowe włosy spięte były w kok. Patrzyła na niego lubieżnym wzrokiem. W jej zielonych, kocich oczach mógłby się zakochać. W każdym razie fascynowały go. Kobieta obnażyła swoje piersi. Były już lekko obwisłe z racji jej wieku, ale jemu to nie przeszkadzało. Duże brązowawe brodawki podnieciły go do tego stopnia, że jego penis jeszcze bardziej sterczał. Szybko zrzucił z siebie odzienie. Jego fallus sterczał lekko wygięty. Szybko podszedł do swojej zdobyczy i przyssał się do ogromnych piersi. Jego usta obsypywały pocałunkami piersi Porci. Pieścił jej sutki swoim wargami przygryzając je co chwilę. Kobieta chwyciła swe piersi by kochanek mógł lepiej się nimi zająć. Lucius zataczał językiem okręgi, pieścił i ssał - Mmmm... Wspaniale mi ! - odrzekła żona gospodarza. Podkasała swą suknię do góry.
Lucius ujrzał jej wzgórek Wenus. Było widać, że to łono przyjmowało już niejednego kutasa. Cipka Porci była obrośnięta bujnym włosem. Lucius ukląkł przed nią. Zorientował się, że w komnacie wiele osób podobnie się zabawiało. Uczta przerodziła się w istną orgię. Jego kochanka przyciągnęła jego głowę do swojego łona i przyciskała. Sprawiało jej to przyjemność. Lucius wyciągnął swój język i wniknął w jej mokrą cipkę. Jej soki spływały mu po ustach, szyi. Lubił ten smak choć nie przyznawał się do tego. Uśmiechniętą twarz mógł skryć w wargach sromowych Porci. Kobieta jęczała i wzdychała głośno. Varro penetrował wnętrze jej cipki swoim językiem, a przy pomocy palca stymulował jej perełkę. Mężczyzna w końcu nie wytrzymał. Był tak podniecony, że chciał się rzucić na Porcie. - Jesteś wytrawnym kochankiem Varro. Popatrz jak wszyscy dobrze się bawią - powiedziała kobieta. Wiele par kotłowało się w dzikim splocie miłości. Każdy tej nocy mógł zaznać rozkoszy. Porcia przyciągnęła do siebie jakąś młodszą kobietę. Kazała się jej położyć na podłodze. Dziewczyna podparła się na łokciach i chętnie rozszerzyła swoje uda. Porcia przyssała się do jej groty rozkoszy. Wypięła się tyłeczkiem zachęcająco w kierunku Luciusa. Varro nie czekał na pozwolenie. Dał żonie gospodarza siarczysty klaps na pośladek. Rozszerzył jej pośladki. Porcia na chwile przerwała i rzekła: -Weź mnie mój gladiatorze. Chcę byś mnie pokonał swoim mieczem. Luciusa nie trzeba było więcej zachęcać. Jego penis szybko wniknął w jej norkę. Wsadził go jej aż po same jaja. Varro lubił ostre i wyuzdane zabawy. Chwycił kochankę za biodra i począł w szybkim tempie posuwać. Jego przyrodzenie pojawiało się i znikało. Porcia nie wrzeszczała. Jej język penetrował cipkę dziewczyny.
Za to dziewczyna wiła się z rozkoszy. Pieściła swoje malutkie, lecz kształtne piersi. Rzymianin chwycił Porcie za kok i zaczął wyzywać od suk, niewolnic i innych plugawych przezwisk. Jego penis silnie pulsował. Wiedział, ze zaraz będzie szczytować. Szybko wyszedł z pochwy kochanki. Wstał i obryzgał nasieniem twarze kobiet. Dziewczyna skrzywiła się. Natomiast Porcia była wniebowzięta. Zlizywał z siebie nasienie,a potem oblizała także penisa Luciusa. Żadna z kropelek nie mogła się zmarnować.
- Dziękuję! - powiedział Porcia.
Jak Ci się podobało?