Rowerowa wpadka
25 kwietnia 2009
10 min
Zawsze dbałam o swoją sprawność fizyczną, ale będąc niewielkiego wzrostu nie pchałam się do żadnych gier zespołowych. Natomiast dużo czasu spędzam na rowerze i na basenie. I tak mi to zostało. Tym bardziej teraz, będąc już kobietą "po czterdziestce" przy wielogodzinnej pracy za biurkiem problem rekreacji nabrał pewnego wymiaru rytualnego.
Wtorek i czwartek o godzinie 18-tej lub 19-tej, w zależności, jak wcześnie uda mi się wyjść z pracy, idę do centrum rekreacji psychofizycznej. 18-ta - 18:45 fitness club, gimnastyka, daję sobie w kość, ile się da, następnie 15 minut odpoczynku i godzina w wodzie. Dobrze pływam, były z tym różne numery, ale to może innym razem, więc trochę pływania, trochę zabawy na zjeżdżalni, jacuzzi, w natryskach płaskich lub w beczkach. Czasami zamieniam gimnastykę na siłownię lub je dzielę między siebie, np. we wtorek gimnastyka, w czwartek siłownia.
W środę natomiast są tortury u mojej znajomej kosmetyczki - masażystki, tej samej, która załatwiła mi "Lekcje seksu". To ona dba o moje kosmetyki, balsamy i te wszystkie inne przyległości, natomiast jej dorosła już córka wyżywa się na mnie w postaci różnych masaży.
Jeżeli tylko mam wolną sobotę, jeżdżę na rowerze i to bez względu na porę roku. Tutaj pewien numer. Kiedyś założyłam sobie, że będę jeździła 15 km w jedną stronę, ale kilka razy zdarzyło się, że na skutek złej pogody zawróciłam z trasy. Obraziłam się sama na siebie, że tak łatwo się poddałam, więc wymyśliłam przymus. Jadę na rowerze do dworca kolejowego, wsiadam w pociąg z rowerem, jadę do wyznaczonej stacji, jest to ok. 40 km od domu, wysiadam i chcąc nie chcąc wracam. Teraz już nie mam wyboru, muszę do domu dojechać, bez względu na pogodę, a nie raz dała mi do wiwatu.
Nie jestem aż tak dobra, aby całą trasę przebyć bez odpoczynku, mniej więcej w połowie trasy jest zajazd, do którego podjeżdżam, aby zrobić sobie krótką przerwę na odpoczynek i coś zjeść. Jest to nowy, bardzo elegancki zajazd, z prawej strony od wejścia jest restauracyjna sala konsumpcyjna, za nią po tej samej stronie jest sala kawiarniana, natomiast po lewej stronie, jakby za kuchnią jest niewielka salka klubowa wyposażona w bilard. Na I piętrze jest sześć pokoi dwuosobowych, gdzie można odpocząć lub przespać się, natomiast jest jeszcze II piętro - poddasze, gdzie są cztery pokoje służbowe.
Ponieważ jestem tam już stałym gościem, zaprzyjaźniłam się z personelem. Poskutkowało to tym, że mogę, teoretycznie bezpłatnie, otrzymać klucz do pokoju służbowego, gdzie idę, rozbieram się ze stroju turystycznego, biorę natrysk i dopiero po tym schodzę na dół, najczęściej do tego pokoju klubowego, gdzie coś tam konsumuję, coś piję i trochę odpoczywam.
Tak również było tym razem. Zima nabrała łagodnego charakteru, więc ubrałam się odpowiednio i w trasę. Najczęściej ubieram się w dobrą bawełnianą podkoszulkę, na to mam taki dosyć wygodny sweterek typu golf, grube rajtuzy, na to getry, skarpetki i adidasy. Do tego pogrubiony dres, aby mnie nie przewiało, mam z Alpinusa bardzo fajną kurtkę z kapturem, no i oczywiście czapka typu pończocha. Do tego kupiony kiedyś w Niemczech niewielki plecaczek z koziej skóry, naprawdę nieprzemakalny, bo zawsze mam ze sobą bieliznę na zmianę, podkoszulkę, niewielką kosmetyczkę i niewielki ręczniczek. Oczywiście, na kurtce, rowerze i plecaczku znajduję się znaki odblaskowe, aby ktoś mnie nie rozjechał.
Po przejechaniu odpowiedniego odcinka zjechałam do zajazdu, przywitałam się z Basią, właścicielką zajazdu, dostałam klucz i poszłam się odświeżyć do pokoju. W pokoju służbowym, tym, od którego otrzymuje klucz jest duże podwójne łóżko, a nie małe wersalki. Nigdy na ten temat z Basią nie rozmawiałam, ale tak już się utarło, że zawsze dostaję ten pokój "z małżeńskim łożem". Rozebrałam się, wzięłam prysznic, założyłam świeżą bieliznę, podkoszulkę, rajtuzy, skarpetki na nogi i adidasy, na górę założyłam ten swój golfik, jest on dosyć długi, zakrywa mi Pupę i tak ubrana zeszłam na dół.
Basia zaproponowało mi gorący żurek z kiełbaską, bułkę i herbatę, zgodziłam się i poszłam usiąść w tym pokoiku klubowym z bilardem. Przy stole bilardowym stało dwóch mężczyzn, w kącie pod jedną ścianą siedział trzeci, ja usiadłam pod drugą ścianą. Nie był on zbyt mocno oświetlony, małe kinkiety na ścianach, duże światło nad stołem, więc w momencie mojego wejścia dobrze zauważyli tylko moją sylwetkę, szczególnie, że byłam właśnie tak ubrana. Wchodząc, powiedziałam "Dzień Dobry" i zauważyłam, że jeden z grających długo odprowadzał mnie wzrokiem.
Po chwili przyszła Basia, przyniosła mi jedzenie, zauważyła, że mam mocno czerwoną twarz, stwierdziłam, że cały czas jechałam pod wiatr i poszła. Jedząc, kątem oka przyjrzałam się "gościom" przy stole bilardowym i temu siedzącemu pod ścianą. Byli to młodzi, dobrze zbudowani mężczyźni.
Tutaj jakby drugie wprowadzenie do tematu. Zawsze byłam kobietą o pewnym pobudzonym, podwyższonym poziomie temperamentu, szczególnie, jeśli chodzi o seks. Tak też było i tym razem. Jakieś bardziej intensywne pieszczoty miałam na Nowy Rok i od tego momentu mijało już prawie dwa miesiące. Owszem, były po drodze "Walentynki", ale to klasyczna "pościelówa", natomiast mnie zaczynała już "swędzieć Cipka" na coś mocniejszego. Kiedyś w biurze przyszła do mnie pracownica, prosząc, abym ją zwolniła, bo jej mąż ma wolny dzień a ona ma dobre dni i "chce jej się do chłopa". Dostała w prezencie jeszcze jeden dzień wolny, bo przyszła i szczerze powiedziała, o co jej chodzi, a nie kombinowała z innymi "bajkami".
Tak, że siedziałam, patrzyłam na tych chłopaków, ale spokojnie jadłam, nie wykonując żadnych ruchów. W pewnym momencie, ten, co siedział pod ścianą wyszedł, wrócił za moment, przynosząc dwie szklaneczki po czym zapytał, czy może się przysiąść i poczęstować mnie drinkiem. Nie odmówiłam, przysiadł się, przyjrzałam mu się, młoda, sympatyczna twarz.
Zaczęliśmy rozmowę, okazało się, że są studentami już piątego roku Akademii Wychowania Fizycznego w Gdańsku i wracają z gór z obozu studenckiego. Zatrzymali się, aby trochę odpocząć przed dalszą drogą. Ja wyjaśniłam, że jestem na takiej czy innej przejażdżce rowerowej, że też chwilę odpoczywam i za parę minut jadę dalej. Rozmowa toczyła się jakoś lekko i Karol, bo tak miał na imię ten młody człowiek, zaproponował mi, abyśmy razem rozegrali następną partię w bilard, kiedy skończą jego koledzy.
No i tu sprawdziła się powiedzenie, że los jest w stanie sprawić nam niesamowite niespodzianki. Z drugiej strony znowu wyszła moja wada, że czasami szybciej coś powiem, niż pomyślę, bo gdybym się zastanowiła, niczego takiego bym nie powiedziała.
A tak stwierdziłam, że "Nie interesuje mnie gra w bilard takim kijem, takimi kulkami" Spojrzał i pyta "A jakimi?", na co ja odpowiedziałam "Takimi", kładąc mu prawą rękę na rozporku. Spojrzał, oczy zrobiły mu się jak talerze, a ja ciągnę dalej: "no co ztrefiłeś, czy idziemy pograć na górę?". Zaiskrzył i po chwili wydobył z siebie "Idziemy". Koledzy zdziwili się, widząc, że wychodzi ze mą, ale grali dalej.
Można powiedzieć, schody zaczęły się dopiero na górze. Uchodząc na górę szłam pierwsza, więc on miał przed swoimi oczyma moją Pupę. Nie mam się czego wstydzić, jest zgrabna, szczególnie w samych rajtuzach, weszliśmy do pokoju, tam było już zdecydowanie jaśniej, obróciłam się i stanęłam na przeciwko niego. I widzę, że ponownie oczy stają mu w słup. Zaczął "Przecież Ty nie jesteś" i nie skończył, bo mu przerwałam stwierdzeniem: "co, boisz się, że nie dasz rady dojrzałej Kobiecie?". Próbował jeszcze coś powiedzieć, ale byłam już tak blisko, i zaczęliśmy się całować.
Od razu zaczęłam buszować w tym jego dziobku i po chwili poczułam, jak jego ręce zaczynają przesuwać się w kierunku moich bioder. Pomyślałam, no zaskoczył, przesunęłam swoje ręce z jego bioder w kierunku rozporka i zaczęłam odpinać pasek od dżinsów, rozpięłam, odpięłam guzik, zsunęłam zamek i wsunęłam rękę. W majteczkach już stała na baczność wyprężona pałka.
Wsunęłam rękę do środka, syknął, ale pozwolił się masować. Czując, że jest już pełny, puściłam go mówiąc, rozbieraj się, po czym sama zaczęłam zsuwać getry i rajtuzy. Po mimo, że były obcisłe i tak byłam szybsza niż on i po chwili już wsunęłam się z nim do łóżka.
Ja byłam już bardzo mocno podniecona, jeszcze raz kontrolnie sprawdziłam stan jego pałki po czym zaproponowałam; "wejdź i do końca". Ten błysk w oku potwierdził akceptację i po chwili miałam go już przed sobą. Delikatnie rozsunęłam nogi, on lekko pomógł sobie ręką i poczułam, jak wchodzi we mnie. Ponieważ byłam stęskniona takich pieszczot moja Cipka już była mokra, ale mocno obkurczona, więc jego wejście czułam wyjątkowo dobrze.
Oparł się dłońmi obok łóżka, a będąc dobrze zbudowanym mężczyzną miał odpowiednio dużo siły i każde jego pchnięcie poczułam niesamowicie mocno. Zaczęła się ta muzyka obijanych o siebie ud, a każde jego pchnięcie czułam, jakby jakiś bagnet się we mnie wdzierał. Niestety, nie trwało to zbyt długo, poczułam, że dochodzi, spojrzał na mnie, ja kiwnęłam głową i osiągając niesamowity skurcz podbrzusza zaczęłam jęczeć w pełnym orgazmie, kiedy on wlewał się we mnie.
Chwilę trwaliśmy w tej pozycji, po czym wskazałam mu głową, gdzie jest łazienka, mówiąc - idź się umyj. Ja położyłam się na boku, ścisnęłam nogi, czując, jak we mnie jeszcze wszystko się gotuje i czekałam, kiedy wyjdzie. Wyszedł, kiwnęłam, aby podszedł, pocałowałam go mówiąc - nie bądź samolub, przyślij tu kolegę i niech przyniesie mojego drinka. Popatrzył, powiedziałam, no idź, bo ja też musze się umyć. Nie wiem jak wyglądała rozmowa między nimi, zdążyłam się umyć, weszłam do łóżka i dobrą chwilę czekałam.
Pukanie do drzwi, wszedł drugi, mówiąc, że pani prosiła o drinka. Stwierdziłam, że tak, a ponieważ był taki miły i mi go przyniósł, to może otrzymać nagrodę, uchylając kołdrę, aby zobaczył, że jestem naga. Trzeba przyznać, że w momentach podniecenia ich koordynacja pozostawia dużo do życzenia, tym nie mniej uwolnił się ze wszystkiego, co na sobie miał i wsunął się do łóżka. Przytuliliśmy się, ale po chwili jego ręce zaczęły penetrować moją szparkę, poczuł, że jest dobrze przygotowana na jego przyjęcie, ja również dłużej nie czekałam, zajęłam pozycję na kolanach, on zajął właściwą pozycję za mną i już po chwili wchodził w Cipkę.
Mimo to, że kilka minut temu "gościłam Karola", Adama, bo tak się nazywał, również czułam bardzo dobrze, czułam każde jego pchnięcie. Każde jego pchnięcie powodowało, że prawie unosił moje biodra do góry, a ja czułam się wypełniona do końca.
Jego stopień podniecenia był na tyle duży, że po kilku pchnięciach poczułam, jak tężeje, zdążyłam mu tylko powiedzieć, że do końca i tak się stało. Wlał we mnie wszystko, co miał, a ja odpłynęłam w następnym orgazmie. Sytuacja się powtórzyła, wysłałam go do łazienki, sama zwinęłam się w groszek, ale tym razem już miałam przy sobie swój ręcznik.
Wyszedł, dostał buzi i stwierdziłam, że trzeci kolega nie powinien być poszkodowany. Tym razem nie zdążyłam wyjść z łazienki, widząc mnie tam, szybko zdjął z siebie koszulę i spodnie, zapomniał o skarpetkach i wskoczył pod natrysk. Zaczął mnie pieścić po plecach, ja zaczęłam odsuwać się od ściany i po chwili czułam, że jego pałka wsuwa się w mój rowek. Lekko odwróciłam głowę jakby pytając - może w Pupę?. Sięgnął po stojący obok żel, nalał na mocno naprężoną już pałkę i przystawił się do Pupy.
Wojtek, bo tak się nazywał ten trzeci, był najlepiej z nich zbudowany, mając przy tej okazji naprawdę dużą pałkę, rozsunął mocno pośladki i z całej siły pchnął ją do środka. Jęknęłam, czując jak przepycha się przez wejście, ale po chwili było już po wszystkim, siedział głęboko we mnie. Użyty żel miał to do siebie, że przede wszystkim szczypał Pupę, ale dawał również duży poślizg i Wojtek mógł bez większych problemów systematycznie wysuwać się i wsuwać. Aż też doszedł do granic swojego podniecenia, jęknął i strzelił we mnie obfitym strumieniem. Wysunął, obmył się, popatrzył na mokre skarpetki, wziął ręcznik, wytarł i wyszedł. Ja jeszcze dokładnie opłukałam się, umyłam dobrze Pupę i też wytarłam się i wyszłam z łazienki.
Usiadłam na chwilę na łóżku, wzięłam głębszy oddech i w tym momencie pomyślałam, że w Gdańsku jest Agnieszka i mamy tam pewne zaplecze. Dlatego postanowiłam sprawdzić, czy warto dalej w tym kierunku brnąć. Ponieważ jadąc dalej, muszą przejeżdżać przez nasze miasto, to może by lekko zboczyli na peryferyjną dzielnicę i odpoczęli do jutra, a wówczas wszystko by się wyjaśniło.
No i jak myślicie, zboczyli czy nie. Jeśli chcecie się tego dowiedzieć, zapraszam do opowiadania "Studenci WF-u". Ja kończąc zamieszczam swoje standardowe zastrzeżenie. Opowiadanie moje jest prawdziwą relacją moich osobistych doznań i przeżyć. Jakakolwiek zbieżność faktów lub sytuacji jest absolutnie przypadkowa i niezamierzona.
Jak Ci się podobało?