Robert (V)
10 lutego 2023
Robert
7 min
–– Rozdział 5 ––
Po nocy miałem kilka przemyśleń.
Po pierwsze… dom należy do mnie, więc nie za bardzo rozumiałem jego tok myślenia, a po drugie, chce to zrobić za jakiś czas, czyli… gramy na zwłokę, czyli… wprowadzam drugi plan.
Rano, więc gdy wstała, zapytałem, czy możemy porozmawiać?
– O co chodzi?
– Posłuchaj, przemyślałem naszą sytuację i chcę ci powiedzieć, że nadal bardzo cię kocham, ale już nigdy nie podniosę na ciebie głosu, ani ręki.
– Przestań…
– Nie będę w ogóle wtrącać się do twojego życia, możesz robić, co chcesz, wychodzić ze Sławkiem w każdej chwili, a nawet robić to u nas w domu.
Wtedy spojrzała z zaciekawieniem.
– Tylko prosiłbym, abyś nie afiszowała się przy sąsiadach i dzieciach, bo już Filipek pytał się, dlaczego całujesz wujka?
– Co oni tam wiedzą?
– To nie są już małe głupie dzieci.
– Przesadzasz.
– Nieważne, dodam tylko, że jeśli będziesz chciała, to będę ci zawsze pomagać, a nawet zawozić do niego, albo na zakupy… dosłownie wszędzie.
Słuchała…
– Będę też zajmować się dziećmi, a gdy pójdziesz do pracy, to będę cię kryć i nigdy nie będę miał o nic pretensji.
Aż ręce jej zaczęły drżeć…
– Proszę tylko o spokój w domu, przy dzieciach, aby ich nie skrzywdzić, a ja będę bardzo się starać i nie zawiodę cię.
Zapowietrzyła się trochę, zdziwiła, ale po chwili odpowiedziała…
– Ok, na razie niech tak będzie.
Zgodziła się!!!
Super, plan zadziałał i pierwszy punkt miałem zaliczony, bo zyskałem czas na myślenie i ewentualne działanie.
Zresztą, jeszcze coś ważnego przyszło mi do głowy i na dodatek… nie było to głupie. Otóż… jakoś nie widziałem Sławka w roli męża, a co dopiero ojca?
Do tej pory był to człowiek rozrywkowy, miał niezliczone kochanki, ciągłe wyjazdy i imprezy… a przecież rodzina, to obowiązki, szczególnie… przy tak małych dzieciach.
Mały uśmiech, choć ogrom bólu.
***
W następnym tygodniu poszła do pracy, a ja zostałem z dziećmi i tylko w dniach dużych dostaw prosiłem mamę, aby pomagała mi na kilka godzin.
I powoli zaczęło się układać.
Co prawda, musiałem nauczyć się dodatkowo prać, ale powiem, że z czasem, stało się to dość miłą czynnością.
Bo pranie jej rzeczy, czyli rajstop i majtek oblepionych spermą, było poniżeniem, ale i moją chorą przyjemnością.
A gdy jednej nocy, zabawiałem się z wyobrażeniami jej seksu, to przyszło mi do głowy, że może by tak zacząć nagrywać ich dowody zdrady?
No i po cichu założyłem w domu trzy kamerki, tylko że przez wiele dni była totalna cisza, bo ona, po prostu, wychodziła z domu.
Za to, po trzech tygodniach, w sobotę… padła komenda.
– Jedziemy do galerii, wszyscy.
Czyli wiadomo, znowu miałem jechać z nimi i pilnować dzieci.
Ok… prawie jak rodzina.
Sławek przyjechał i na początku było wesoło, a nawet przyjemnie, ale gdy wyjechaliśmy z miasta, to zapytałem, do jakiej galerii jedziemy?
I dostałem, odpowiedz, że do G…
Czyli, daleko…
Ok, leciała fajna muzyka, dzieci uradowana, a oni nawet zachowywali się w miarę kulturalnie, czyli, moje prośby o normalność, wzięła pod uwagę.
Tylko że najprawdopodobniej nie powiedziała o nich Sławkowi, bo gdzieś w połowie drogi skręcił do lasu i wyłączył silnik.
– Wyjdź suczko…
Wyszła.
Poszli na prawy przód samochodu, a tam… kazał się jej oprzeć, po czym podciągnął sukienkę, zsunął majtki i zasadził.
Cholera, jak grochem o ścianę…
Próbowałem zagadywać dzieci, ale kątem oka sam zerkałem…
I, gdy pod koniec zobaczyłem w jej oczach zadowolenie, to się w duchu uśmiechnąłem, bo dla mnie, mimo wszystko… był to cudowny obraz jej szczęścia, którego zawsze pragnąłem.
I nieważne, że cierpiałem… naprawdę… nieważne.
Niestety, aby było sprawiedliwie, zaraz oberwałem z drugiej strony.
– A co mamusia robi?
To moi synowie, tacy mali, a… już tacy mądrzy.
– Wujek rozciera jej plecy, bo bolą ją od długiej jazdy.
Skłamałem, ale może… kiedyś im powiem?
A gdy potem zniknęła z oczu, to wiedziałem, że przyjmuje jego spermę do gardła.
I znowu zrobiło mi się głupio, bo… wiadomo… wyobraźnia…
Po chwili skończyli i wsiedli, a ja nie wytrzymałem…
– Aleksandro, prosiłem…
Nikt z nich się nie odezwał, czyli… mogło też tak być, że mu powiedziała, a on zrobił to celowo, aby pokazać mi, że nie mam już nic do gadania.
Zresztą… sama się zgodziła go słuchać, jak bezmyślne ciele, więc nie powinienem się nawet dziwić.
Chociaż… właśnie się dziwiłem, bo przez lata naszego małżeństwa nie raz pokazywała pazurki i były czasami ciche dni.
I wtedy na coś wpadłem.
A jeśli naprawdę wyszła za mnie, a potem tego żałowała?
Co prawda szybko urodziła dwójkę dzieci, ale może lecieliśmy rozpędem, a ona mimo wszystko się dusiła?
I dlatego najmniejsze drobiazgi ją denerwowały, a ja… bagatelizowałem to swoją miłością. Czyli byłem ślepy, ale w momencie, gdy przekroczyłem jej Rubikon, to wybuchła.
W galerii oczywiście znowu zadawałem sobie pytanie, po co tak naprawdę wzięli mnie ze sobą?
Bo obejmowali się, całowali i przytulali, nie zwracając na nas w ogóle uwagi, więc równie dobrze mogliśmy zostać w domu.
Niemniej, oglądanie jej radosnej i uśmiechniętej, przypominało mi moje pragnienia.
I choć nasz świat nie istniał… i my nie istnieliśmy, to jednak jej szczęście nadal było moim szczęściem.
Bo… bez względu na to, co mi robiła, nadal ją kochałem i w każdej chwili wybaczyłbym jej wszystko.
Gdyby tylko chciała…
Kupili kilka ładnych sukienek, a na koniec poszli do sex-shopu. Niestety, my… tam nigdy nie byliśmy i może… to też był błąd?
Gdy wyszli po dwudziestu minutach, to doznałem szoku, bo miała założoną obrożę na szyi. Ładną, czarną z kryształkami.
I szła bez wstydu, wpatrzona w niego jak w obraz, dosłownie wisząc na nim… jak jego kobieta.
A to przecież była moja żona.
Moje słońce i mój anioł.
I choć patrzyłem zauroczony, to jednocześnie poczułem ogromny ból, bo łamali mnie dosłownie… po kawałku.
I to świadomie, a ja… w końcu zrozumiałem, po co nas wzięli?
Aby nie było żadnych wątpliwości i aby… bez słów powiedzieć wszystko.
Poszliśmy na jedzenie i znowu tylko radość dzieci mnie ratowała, bo niestety widziałem każde spojrzenie mężczyzn.
I choć przedtem byłem z tego dumny, to wtedy odczuwałem upokorzenie, bo nie… dla mnie tak wyglądała, tylko… dla niego.
Po wszystkim została nam jazda do domu i każdy się cieszył, tylko ja czułem się jak bokser po przegranej walce, zbity i obolały. Za to ona… cały czas się uśmiechała i dotykała obrożę, a gdy dzieciaki zasnęły, to powiedziała.
– Panie… bardzo chętnie się odwdzięczę, nawet teraz…
– Taki jest plan.
– A mogę wziąć do buzi?
Wtedy nie wytrzymałem.
– Ale nie w czasie jazdy, bo nie chcę z dziećmi wylądować w rowie.
Zjechał, więc, ale zatrzymał się normalnie, przy drodze…
– Wychodzimy.
Ona wyskoczyła od razu, za to on odwrócił się do mnie i powiedział…
– To dla ciebie, abyś wiedział, co teraz jest moje…
I zrozumiałem, że nie tylko jej ciało, ale i dusza.
Wyszedł, wziął ja za rękę i stanęli przy ulicy.
Co prawda w polu, ale przed samochodem, w pełnych światłach.
Po chwili wyciągnął i stanął w rozkroku, a ona spojrzała w moją stronę, po czym uklęknęła i zaczęła to robić.
I wtedy on, na cały głos powiedział…
– Tylko wszystko połknij suczko…
Boże, co to był za piękny widok i te motyle w brzuchu.
Już drugi raz robili to świadomie przy mnie, bez wstydu, jakbym nie istniał.
A ja, czułem, jakbym oglądał film.
Najpiękniejszy, bo z udziałem mojej ukochanej żony.
I choć wiele uczuć mieszało się w mojej głowie, to zwyciężało to, między nogami.
Czyli… chore życie, które chciałem mieć… właśnie miałem.
Co prawda kilka przejeżdżających samochodów zatrąbiło, ale ci nie przerwali, a gdy się spuszczał, to patrzył w moją stronę, a ona potem tak się oblizała, abym tylko zobaczył.
Niestety, wtedy moja marzenie sięgnęło bruku, ale ten obraz był tego wart.
A gdy weszli, to powiedziała…
– Nigdy tego nie zapomnę Panie, jeszcze mi dobrze…
– Nie musisz pamiętać suczko, to dopiero preludium.
– A mogę sobie dogodzić?
– Nie, nie dziś… masz czekać na mnie…
– Tak Panie.
Cholera.
Tylko Panie i Panie…
Zaczynała mnie wkurwiać, bo w końcu to matka dwójki dzieci, a daje dupy na lewo i prawo, prawie przy obcych.
Niech to robią w domu, u nas, albo u niego, ale nie mając cały świat za widownię…
I wtedy, pierwszy raz, na cudownym obrazie jej osoby, pojawiła się rysa i zacząłem się bać, czy, z czasem, nie zacznie się pogłębiać?
I pytanie…?
A nasza rodzina?
Jak miałem żyć i planować cokolwiek, gdy w jednym dniu szargały mną tak różnorodne uczucia?
No, bo… ciągle ją kochałem, ale i zarazem przestawałem lubić.
I to nie tylko jej, ale i siebie, bo z jednej strony dziękowałem za emocje, a z drugiej przeklinałem za nerwy.
Zapraszam do sklepu wiernoscwniewiernosci.pl
Jak Ci się podobało?