Robert (II)
4 lutego 2023
Robert
11 min
–– Rozdział 2 ––
Pół nocy kombinowałem, dlaczego tak się stało i doszedłem do wniosku, że najprawdopodobniej była jeszcze mocno podniecona i nie do końca myślała trzeźwo.
Szkoda wiec, że nie przyszła do łóżka, bo wtuliłbym się w nią, pocałował, a rano, na spokojnie, wszystko byśmy sobie wyjaśnili.
I choć to była nasza pierwsza osobna noc, to miałem nadzieję, że ostatnia.
Rano poszedłem jej szukać, a ona była w kuchni i robiła dzieciom śniadanie.
Aż się uśmiałem, bo miała naturę wiecznego śpiocha i to zawsze ja przygotowywałem im jedzenie.
– Witaj kochanie.
– Cześć…
– Dostanę buziaka?
– Jak chcesz…
Dwa suche słowa.
Nawet się nie nadstawiła i wyraźnie czułem, że była spięta.
A gdy dzieciaki zjadły i poszły się bawić, to zacząłem…
– Porozmawiamy?
– Ale, o czym?
– Bardzo się cieszę za wczoraj, ale te słowa o ciąży…
– Nie chcę o tym rozmawiać.
– Dlaczego?
– To nie twoja sprawa…
– Jak to nie moja?
I spojrzała na mnie z miną… pogardy.
– Bo od wczoraj wszystko się zmieniło.
– Nie rozumiem… przecież spełniłaś moje marzenie.
– Mnie nie interesują twoje zboczenia.
– Słucham?
– Powiedziałam.
– Dlaczego więc to zrobiłaś?
– Bo tego chciałam…
– To znaczy?
– Sama chciałam się z nim przespać i od dzisiaj będziemy inaczej żyć.
– Jak inaczej?
Wzięła głęboki oddech, zaczesała włosy i powiedziała coś, czego mój umysł nie pojął…
– Zostałam jego kobietą… i teraz należę do niego.
– Co to znaczy?
– Nie udawaj głupszego, niż jesteś…
– Odpowiedz…
– To znaczy, że jak będzie mnie chciał wziąć, to zawsze mu dam z przyjemnością.
Szarpnęło mną i zrobiłem coś, czego sam się nie spodziewałbym.
Uderzyłem ją otwartą dłonią.
– Przestań!!!
– To ja jestem twoim mężem i co ty sobie wyobrażasz?
– Nie zrozumiesz.
– Czego nie zrozumiem?
Wstała, poprawiła sukienkę, wytarła łzy i powiedziała…
– Sławek to facet z krwi i kości, który nigdy nie oddałby swojej kobiety innemu facetowi.
– Ale?
– Nie tłumacz się swoimi wymysłami o miłości, bo to jest żałosne i jeszcze raz mnie uderzysz, to odejdę…
Aż się zapowietrzyłem.
– Co?
– Słyszałeś.
Niemożliwe.
– Co ty mówisz, jedno pieprzenie i chcesz odejść?
– Tak.
– Ale dlaczego?
– Bo gardzę tobą.
–Ty mną gardzisz?
– Tak.
– A za co?
– Bo jesteś prostakiem i się nie rozwijasz.
Dosłownie wbiło mnie w podłogę.
– Wiesz, dlaczego Sławek tak często przychodził do nas?
– Powiedz…
– Bo miał na mnie ochotę i tylko szukał okazji, aby mnie zerżnąć, a ty frajerze sam mu ją dałeś… i jeszcze o to poprosiłeś.
– Przecież to mój przyjaciel.
– Nawet nie rozumiesz, jakim jesteś idiotą.
O Boże…!!!
– A na dodatek spójrz na swoje biedne życie.
– Ale my nie jesteśmy biedni.
– Nie…? – A co takiego mamy? – Stary dom, stary samochód i gówniany interes…
– A on?
– On należy do innego świata i ja też chcę tak żyć… z wyobraźnią.
– Słucham?
–Od następnego miesiąca będę z nim pracować w firmie jego ojca i dostanę pięć tysięcy.
Aż otworzyłem buzię.
– I co… nadal myślisz, że nie mogę odejść i być wolna?
Chciałem coś powiedzieć, ale wtedy wbiegli chłopcy… radośni, weseli i choć mój mózg nadal dryfował w nieznane, to przytuliłem je, pocałowałem i poszedłem się z nimi bawić.
I choć co chwilę, o coś się pytali, to ja się tylko zastanawiałem, czy to prawda, że ona może odejść?
A jak odejdzie, to, co z dziećmi?
Odbierze mi je?
Obłęd.
***
Ok… opowiem trochę o sobie…
Moi rodzice byli pracownikami biurowymi, ale żyjąc skromnie, dorobili się domu i jeszcze pomogli mi otworzyć małą hurtownię chemiczną. A ta, już po trzech latach, przynosiła taki dochód, że dokończyłem dom i kupiłem czteroletnie Audi.
I jak to młody chłopak… szalałem po dyskotekach, gdzie poznałem Oleńkę.Od razu zakochaliśmy się w sobie, a gdy po roku zaszła w ciążę, to się pobraliśmy.
I według mnie byliśmy bardzo szczęśliwi, szczególnie że nigdy nie narzekała na pieniądze, a dodam, że po urodzeniu dzieci już nie wróciła do pracy.
Do tego mój tata umarł cztery lata temu i gdy mama poszła na mieszkanie po babci, to zostaliśmy sami, więc… prawie za darmo dostaliśmy dom.
Ok, może to nie była wielka willa, ale dom, to zawsze dom.
A co do interesu…
To prawda, że kiedyś było dużo lepiej, ale gdy powstały wielkie sieci, to każdemu się urwało, więc musiałem zacząć trochę oszczędzać.
I choć było gorzej, to na pewno nie byliśmy biedakami, ale… najwidoczniej ona miała inne zdanie na ten temat.
Ponadto nasze Audi…
Przecież ono miało dopiero dziesięć lat i to nie było dużo, jak na taki samochód, więc naprawdę nie wiedziałem, o co jej chodziło?
A na dodatek… gardzi mną?
Co to za wyrażenie?
Czyżby nasza wielka miłość była tylko złudzeniem i to moim złudzeniem?
I wtedy do mnie doszło, że…
ONA JUŻ MNIE NIE KOCHA!!!
O kurwa!!!
Przecież inaczej by tego nie powiedziała.
Chłopcy poszli spać, a ja na spowiedź.
– Od kiedy mnie nie kochasz?
Nic nie odpowiedziała i szybko uciekła wzrokiem.
A jednak…
– Coś mi się chyba należy?
– Przelało się i nic na to nie poradzę.
– Ale… ja cię kocham, proszę…
– Dla mnie jesteś zboczeńcem, a ja potrzebuję kogoś innego.
– Przecież mamy dzieci…
– I co z tego?
– Jak to, co?
– Przestań, zresztą nie ma teraz czasu na rozmowę z tobą.
– Dlaczego?
– Bo właśnie wychodzę ze Sławkiem.
I znowu oberwałem, a mój umysł zaczął się zwyczajnie wyłączać.
Bo zabolało i to bardzo…
Jak mieliśmy dalej żyć, jeśli ona patrzyła na mnie jak na zboczeńca?
Boże, co ja zrobiłem?
***
Wyszła bez słowa, a ja stałem przez kilka minut i dosłownie ogłupiały z rozpaczy
patrzyłem na zamknięte drzwi.
Ona odjechała, a ja zamiast radości, jak wczoraj, czułem się jak zbity pies, Do tego ból w sercu narastał z każdą chwilą, a do oczu napływały łzy.
Przecież… nie będzie już czułości… ani kochania, bo dla niej… stałem się nikim.
I pewnie oszalałbym, gdybym nie usłyszał cichego pytania…
– A mama gdzie?
Boże…!
Moi synowie stali z przestraszonymi oczami, nie rozumiejąc, że ich matka ma ważniejsze sprawy na głowie, niż rodzina.
Szybko przytuliłem ich, jak najbardziej mogłem, choć w głowie szalały obawy…
Naprawdę… wszystko stracę?
Przecież to niemożliwe…!!!
Zacząłem szukać jakiegokolwiek punktu zaczepienia i jedyna myśl, która mi przyszła do głowy, to taka, że muszę walczyć o jej serce i naszą rodzinę.
Ale jak to zrobić…?
To proste…
Postanowiłem, że stanę się lepszym mężem i jeszcze bardziej zajmę się dziećmi, szczególnie gdy pójdzie do pracy.
I być może, gdy zobaczy, jak się poświęcam, to da mi drugą szansę i przemyśli decyzję o odejściu?
Tak właśnie postanowiłem zrobić… walczyć i nie dać się wykiwać.
***
Wróciła w nocy i po cichu najpierw poszła do łazienki.
A mnie znowu zabolało, bo od dłuższego czasu mi pozwalała tylko w gumie, a jemu już drugi raz bez.
I oczywiście poszła spać do drugiego pokoju.
I wtedy zacząłem myśleć, bo nagle wiele obrazów zaczęło łączyć się z faktami, na które nie zwracałem do tej pory uwagi.
Po pierwsze… tylko na początku brała mi do buzi, a jemu to nawet na pożegnanie.
Po drugie… ja mogłem w prezerwatywie, a on od razu do środka.
I najważniejsze… jej ulubiona pozycja, to ta od tyłu, praktycznie na śpiocha.
Mnie akurat bardzo odpowiadała, bo miałem pełną kontrolę nad jej ciałem i mogłem bez problemów ściskać piersi, ugniatać tyłeczek i delektować się jej udami o tak cudownym kształcie, że praktycznie… zawsze lałem.
Tylko że ta pozycja dawała mi radość, a jej… święty spokój, bo nie musiała się angażować, gdy frajer robił, co musiał.
Fakt, to już trwało od dawna…
Kurwa, ale byłem ślepy i głuchy!!!
***
Za to niedzielny poranek zaczął się cudownie, bo dzieci rozwalały dom, a moja w kuchni piekła placki.
– Kto chce naleśniki?
– Ja, ja…
– Mogę również?
– Oczywiście.
Spojrzałem na nią, a ona… dosłownie promieniała.
I… pewnie nie uwierzycie, ale w moim sercu właśnie… jej szczęście było najważniejsze.
Nie ja, czy moje potrzeby, tylko jej radość.
No właśnie, przecież o to mi chodziło, czyli… dostałem od losu to, o co prosiłem.
Usiadłem do stołu, nałożyłem sobie naleśnika i się uśmiechnąłem, bo to, co się stało, już się nie odstanie i choć poprzedni dzień być straszny, to ten, z jej uśmiechem zaczynał być miły.
I prawie poczułem nasz dom… no prawie, bo zaraz mnie wyprostowała…
– Dziś wieczorem odwiedzi nas Sławek z Kasią i masz się zachować, bo pożałujesz.
Kurwa, jak szybko czar prysł!!!
Do tego jej wzrok się zmienił, a wyraz twarzy rozpoczął walkę…
I nie tylko powiedziała to, jak do psa, ale rzuciła patelnią i zwyczajnie wyszła.
A ja… głupi zostałem z uczuciem, które już nigdy potem nie wróciło.
Ale nic, zrobiłem to, co zawsze, czyli posprzątałem całe mieszkanie, zmyłem podłogi, zrobiłem obiad i jeszcze pobawiłem się z dziećmi, które szalały, nie będąc niczego świadome.
I wtedy postanowiłem, że nigdy nie pozwolę, aby one stały się kartą przetargową między nami. Będę, więc je chronić i opiekować się nimi na wszystkie sposoby, bo one muszą być szczęśliwe.
***
Wieczór nadchodził, a we mnie narastał niepokój i pytanie, jak… mu spojrzę w oczy?
A jak on mi?
I co powiedzieć?
Przecież tyle lat przyjaźni poszło zwyczajnie w kanał.
A może to prawda, co mówiła, że tak naprawdę, to nigdy nie był moim przyjacielem?
Ok, postanowiłem potraktować go jak obcego.
A nawet, jako wroga, który przyjdzie mnie podeptać, zeszmacić, a ja… a ja… mu … na to pozwolę.
I to wszystko z miłości do niej, bo inaczej stracę szansę na obronę.
Przyjechali, ale pierwsza weszła Kasia.
– Cześć wszystkim.
Powiedziała to nawet radośnie, jakby nic nie wiedziała, albo… tak elegancko grała?
– Cześć Kasiu.
Przywitałem się, za to moja minęła ją bez słowa i poleciała do przedpokoju… do Sławka.
– Siadaj, gdzie chcesz, co tam…?
– Mamy fajny film, a… dzieci już śpią?
– Tak, oczywiście.
Po chwili wszedł Sławek.
– Cześć.
– Cześć…
Suche, drętwe, bez przymilania się.
– Podejdź na chwilę, mam słówko – powiedział.
– Ok.
Wyszliśmy do sieni.
– Posłuchaj… wyszło trochę inaczej, niż się umawialiśmy, ale nic na to nie poradzę, zresztą nie wiedziałem, że tak na mnie podziała?
– Nie wiedziałeś?
– Nieważne, ja o czymś innym… sytuacja jest taka, że teraz twoja żona jest moją kobietą, więc nie będziesz jej bić.
I przywalił mi z liścia.
– O, kurwa ty… ty…!!!
– Uspokój się, teraz jesteśmy kwita.
– Ty chamie!
– Po prostu nie bij jej, ani nie krzycz, bo pewnie tego nie rozumiesz, ale kobiety są inne, a ona szczególnie.
– Do tej pory radziłem sobie…
– Nie, nie radziłeś, bo nie zauważyłeś, że ona ma zupełnie inną klasę, niż ty.
Spojrzałem na niego…
Na człowieka, który poniżył mnie w moim domu, obraził, a do tego był zwyczajnym lisem, którego sam wpuściłem do kurnika.
I… niestety musiałem go tolerować, więc nie odezwałem się. A na dodatek nie mogłem dać po sobie poznać, że będę się bronić w wojnie, którą on zaczął.
Więc… zwyczajnie odwróciłem się i poszedłem do dzieci.
Po trzydziestu minutach Kasia zajrzała do mnie i zapytała się, czy przyjdę na film?|
Poszedłem.
Siedzieli tak na kanapie, że on był w środku, a dziewczyny po bokach i oczywiście nikt na mnie nie zwrócił uwagi.
Kasia była przytulona, a moja jakby nie, ale zdążyłem zauważyć rękę na jej biodrze.
Oczywiście nic nie zapamiętałem z filmu, bo umysł wariował i cały czas zadawał pytanie, co dalej?
Tak gdzieś w połowie moja się zapytała…
– Ktoś chce drinka?
– Kasiu będziesz prowadzić?
– Oczywiście.
– To ja chętnie, whisky z lodem – powiedział, a zresztą pomogę ci…
I wyszli razem do kuchni, a ja siedziałem skulony w fotelu i nawet bałem się odezwać.
Bo i po co?
Każdy wiedział, że poszli się całować i obściskiwać, tym bardziej że gdy wrócili, to ewidentnie już prowadził ją z ręką na tyłku, a ona go obejmowała.
Kasia natomiast nic, jakby była ślepa.
Gdy film się skończył, to rzucił jej kluczyki i powiedział.
– Idź, rozgrzej silnik, a ty mnie Oleńko odprowadź…
I wtedy Kasia spojrzała na mnie bardzo dziwnym wzrokiem, jakby chciała zapytać, dlaczego na to pozwalam?
I co miałem jej odpowiedzieć…?
Że żałuję…?
Tak… bardzo żałowałem swojej głupiej prośby, ale jeśli oni to planowali od dawna, to ja miałem już inny cel, uratować swoją rodzinę, a nie jej związek ze Sławkiem.
Wyszła, a ci mnie minęli, trzymając się za ręce.
I wiem, że nie powinienem był tego zrobić, ale wziąłem kieliszki, że niby sprzątam, tylko po to, aby ich zobaczyć.
A oni stali objęci na końcu przedpokoju i bez skrępowania całowali się w pełnym świetle, nie zwracając na mnie uwagi.
Przystanąłem na kilka sekund i choć ten widok był wstrętny, to zarazem tak cudowny, że stanął mi w sekundę.
Bo to właśnie była esencja mojego zboczenia… zobaczyć swoją żonę w objęciach innego.
Jednak ból świadomości, że nie robiła tego dla mnie… zwyciężył i się odwróciłem.
A noc tak jak i kolejne, spędziliśmy osobno.
Zapraszam do sklepu wiernoscwniewiernosci.pl
Jak Ci się podobało?