Renia
2 grudnia 2016
4 min
Proszę o konstruktywną krytykę, wszystko mile widziane.
Prolog.
Rozejrzał się uważnie. Chciał wybrać najlepszą spośród wielu. W końcu jego wzrok zatrzymał się dłużej na jednej. To ta! - podpowiedział mu wewnętrzny głos. Podszedł do niej, przyglądał się jej z bliska.
- Cześć mała - rzucił beznamiętnie. - Ale jesteś brzydula!
Nie powiedziała nic. Zignorowała go, jak i jemu podobnych, wcześniejszych samców. Ile takich miała w swoim życiu? Straciła rachubę po piątym, może szóstym. Była na to zbyt dumna. Znała swoją wartość. Nadali jej imię Renata. W księdze imion jest napisane ,,Na co dzień jest miła i wesoła, jeśli jednak ktoś jej się narazi, będzie mu to długo pamiętać. Ma dużą pewność siebie, choć rzadko ją okazuje. Nie może usiedzieć w miejscu! Potrzebuje wielkich przedsięwzięć. Jest bardzo kobieca, kokieteryjna i zmysłowa. Łamie serca mężczyznom"
Zdawało mu się, że jest jego własnością. Traktował ją przedmiotowo, godziła się na to. Jeszcze!
Miała w sobie to "coś"... Może to efekt jej kreacji? Perłowa Czerń w jaką była ubrana, ze srebrnymi precjozami jako dodatek?! Jej osobisty zapach... odurzała aromatem skóry i ulotnej woni drewna. Kobieca przez duże K. Do tego ten spokój jakim emanowała... Wzbudzała szacunek i na równi wkurzała samców. Ona zdawała się myśleć o nich: Nic, tylko testosteron w kroczu. Samiec zdawał się myśleć: Zobaczymy, co będzie z nami dalej.
Kąpiel w pianie, jaką jej naszykował, odświeżyła jej ciało. Nie było widać po niej upływu lat. Samiec skwitował to zdaniem: Niezła jesteś!
Zaproponował jej pierwszy, wspólny spacer. Odmówiła, nie ruszając się ani na krok. Nawet nie wydała z siebie żadnego dźwięku. Jej kobiecość była niezłomna! Wkurzyło to faceta. Chciał dostarczyć jej wewnętrznego spełnienia. Ona, oczekiwała szacunku. Kwiaty mógł sobie darować! W tym związku to Renatka miała ikrę. Jej kobiecość przeciwko dwóm jajom samca. Od pierwszej wspólnej chwili tresowała samca, ucząc respektu i pokazując, jaki jest ulegle nieporadny.
Chwila obecna.
Roztrzęsiony podszedł do niej.
- Hej mała - powiedział.
Czule pogłaskał lśniące ciało. Gładził ją męskim dotykiem, szorstkiej spracowanej dłoni, mimo że milczała obojętna na niego. Położył dłoń na guziku, nacisnął mocno, stanowczo. Stało się!
Otworzyła się przed nim, ukazując swoje wnętrze. Ufała mu. Po tych wszystkich miesiącach spędzonych razem, poznali się i dotarli. Oczekiwała od niego czułej troski i poświęcenia. Jak teraz!
- Jesteś nieprzyzwoicie wilgotna - szepnął do niej, widząc stale powiększającą się plamę wilgoci.
Jego dłoń muskała jej wnętrze, gładziła z godnością. Przebiegł palcami po wilgotnym miejscu, zdumiony, jak bardzo jest mokra. Czuł, jak kropelki wydobywające się z ukochanej zostawiają ślad na jego palcach, biegną dalej docierając do nadgarstka i płyną znacząc wilgotny ślad na przedramieniu.
Oczy miał przymknięte, twarz wyrażała skupienie i napięcie. Gmerał w wilgotnej kochance, każdym dotykiem wyzwalając większą wilgoć. Zadowolony cofnął dłoń zmoczoną jej intymnym płynem.
Dotykał ją czystą, suchą dłonią po ciele. Bezgłośnym szeptem zaklinał ją. Był jak w modlitewnym transie.
- Kochanie - szepnął do niej. - Pragnę znowu poczuć jak drżysz, czuła na moje każde skinienie, najlżejsze gesty.
Nucił jej cicho słowa zasłyszanej piosenki "Słuchaj mała, już się moim światem stałaś i pewno moją rozproszyłaś ciemność. To nie takie łatwe być dla kogoś światłem. Teraz musisz mała unieść jeszcze więcej..."
Uśmiech przemknął po jego twarzy. Gładził jej tatuaż, blizny z Calais, jakie ostatnio otrzymała podczas wspólnej akcji. Ocaliła go!
Cierpiała wtedy. Milcząc brała na siebie razy, przeznaczone dla niego...
- Nigdy już nie pozwolę cię skrzywdzić. - Wyszeptał do niej.
W jego oczach widać było uwielbienie dla tej jedynej. Rozczulała go.
- Jesteś dzielna - mówił do niej cicho.
Wzruszenie, jakiego w tym momencie doznał, odebrało mu mowę. Po chwili znowu szeptali do siebie wzajemnie. Ich dialekt, jakim się posługiwali w relacjach... jego namiętny pomruk zadowolenia i jej zmysłowe westchnienie, jego duma z oddania się "Tej Jedynej" i jej oddanie, z jaką go przyjmowała. Nie sądził, że jeszcze kiedyś będzie tak jakiejś oddany.
Służyła mu wiernie, opiekując się w drodze. Chroniąc od złego, a on... zadowalał swoją kochankę. Czasami mieli ciche dni, odmawiała współpracy. Wtedy klął ją siarczyście. Wychodził z siebie, a ona stała spokojna, w oczekiwaniu razów. Zdawała się wtedy mówić mu:
- I co mi zrobisz, zawsze mam być uległą?!
Może potrzebowała chwili spokoju? Może miała złe dni? Jednak i tak, w głębi serca, szanował swoją Renię.
Wspinali się obecnie drogą E39 w kierunku Stavanger, w Norwegii. Jego wielka kochanka, która była mu uległa, mruczała z wysiłku drżąc. Czuł ją całym sobą. Te wibracje wypełniały jego ciało.
- Jeszcze trochę kochanie, a obiecuję ci kolację z niesamowitym widokiem - szeptał do niej.
Zaciszny parking z widokiem na jezioro Sira z jednej strony oraz Ocean z drugiej. Żywiczna woń lasu i oni, razem ze sobą podczas kolacji. Uśmiechał się do niej i do swoich myśli... znów zaśnie w jej objęciach, wtulony w nią, a ona... znowu przyjmie go całą sobą. Kiedy będzie usypiać, poczuje się małym chłopcem w jej objęciach. Dawała mu bezpieczeństwo i on to czuł. Ona zaś czuła jego oddanie i czuła się wtedy spełniona.
- Jesteś cudowna, mała - miał znów błysk w oczach.
Parsknął śmiechem.
- Wiesz, moja żona to tylko czasami konia pociągnie, a ty Renatko potrafisz dużo więcej.
Epilog.
Jeśli ujrzycie Renatkę, czterdziestotonową ciężarówkę z szoferem, taką parę doświadczonych, nieustraszonych eksploratorów życia, pomachajcie im dłonią! Okażcie szacunek! Ślepy los ich złączył i niech tak zostanie. Oni są ze sobą, razem! KOCHANKOWIE. Miłość to szorstka, ale szczera. To związek zbudowany na szacunku, wzajemnym zaufaniu, doświadczeniu.
Jak Ci się podobało?