Rekruterka
5 sierpnia 2018
43 min
Ostatnie pociągnięcia kreską pod okiem. Jeszcze raz.
Perfekcyjnie. Czarne, długie rzęsy trzepoczą na tle niebieskich oczu, burzy kręconych blond włosów i bladej twarzy, poprzetykanej piegami, o jasnej karnacji.
Oczy.
Patrzą na mnie zawadiacko, z uporem, prowokując do reakcji, nie pozwalając pozostać obojętnym na przewiercające spojrzenie.
Idę na tę rozmowę, a co mi tam. Niczym nie ryzykuję, „szef” ma świadomość, gdzie się udaję, więc gdyby porwali mnie na przykład do ekskluzywnego burdelu w Hiszpanii, jako nałożnicę arabskiego księcia, byłby w stanie zacząć mnie szukać.
Ciekawe, czy obeszłoby go, co się ze mną dzieje?
Zaczynam w to wątpić. Po tym, jak zakomunikowałam mu, że idę na rozmowę w sprawie pracy wpadł w taką wściekłość, że prawie rozpłakał się ze złości.
"Co ty sobie wyobrażasz?! W ogóle o mnie nie myślisz, ty egoistko! Zostawiasz mnie samego z kilkoma dużymi zleceniami! Jak jak kogoś teraz znajdę!". Plus jeszcze kilkanaście innych zwrotów, których z różnych przyczyn (zawartość wulgaryzmów) nie chce mi się przypominać.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Nie odzywa się do mnie od tej chwili. Spałam na kanapie.
Nie ma to jak wsparcie od męża, co za dupek.
Staję przed długim, ciągnącym się od ziemi do sufitu lustrem w przedpokoju. Czarne szpilki na wysokim obcasie, gładka, przylegająca do ciała, sięgająca do kolan czarna spódnica, biała, obcisła koszula, z rozpiętym ostatnim guzikiem, zatrzymującym się na linii biustu, czarna marynarka, podkreślająca moje krągłe kształty.
Dyskretny makijaż, z nikłym pociągnięciem czerwonej szminki. Tak, żeby nie wyglądać jak kurwa, ale by prowokować.
Uśmiecham się.
Tak, podobam się sobie. A że jemu niekoniecznie? Cóż, widać gusta się zmieniają.
- Wychodzę. – rzucam w przestrzeń. Odpowiada mi cisza. Jaśnie pan nie raczy mi nawet odpowiedzieć. Prosić się nie będę.
Wsiadam do Mondeo, wkładam kluczyki do stacyjki i spoglądam w lusterko uśmiechając się do siebie.
W drogę!
Budynek, do którego podążam to Millenium Plaza, tuż obok Placu Zawiszy, w którym ma siedzibę firma, do której będę aplikować. Recepcjonista, siedzący przy obrotowych drzwiach wejściowych ogląda się za mną tak, że mało nie dostaje skrętu karku zza biurka.
To mnie akurat cieszy. Wydawało mi się, że ostatnio nieco się zaniedbałam, a to oznacza, że w dalszym ciągu jestem niezłą dupą.
Windą jadę, o dziwo, sama. Znam ten budynek, byłam tu kilka razy na szkoleniach. Zazwyczaj przed godziną dziewiąta ciężko wetknąć szpilkę do windy.
Przeglądam się w lustrze.
Zdecydowanie wyglądam dobrze.
Bing.
Dziesiąte piętro.
Skręcam w prawo i docieram do recepcji. Zza wysokiego biurka wynurza się niska, chuda szatynka z prostymi, obciętymi "na chłopaka" włosami. Ogromne, brązowe oczy, wąskie usta i rogowe, czarne okulary w kształcie prostokątów.
Ładna.
- Dzień dobry – Ma niski głos. Alt. Wyciąga dłoń, która jest miękka, sucha i chłodna w dotyku – Pani Agata, zgadza się? – Kiwam głową na potwierdzenie – Pan Piotr czeka na panią – Wybiera przycisk numer jeden na klawiaturze – Pani Agata, mhmm, tak. Dobrze – Zerka na mnie i uśmiecha się lekko - W porządku, przekażę. – Odkłada słuchawkę.
- Pani Agato – Wychodzi zza biurka i kieruje się w stronę ekspresu – Pan Piotr wyjdzie za pięć minut. Napije się pani kawy? Albo herbaty?
- Herbatę bez cukru z cytryną poproszę – Obserwuję jej sylwetkę, przy mojej dość mocnej i krępej budowie ciała wygląda jak młodsza siostra. – Jak duża jest firma? Ilu pracowników liczy?
- Nie jest zbyt wielka, mamy jeden oddział w Warszawie, w którym obecnie się pani znajduje – odpowiada, nalewając wodę do filiżanki – mam nadzieję, że nie zniechęci to pani do nas. Rozwijamy się i planujemy niedługo otwarcie nowego biura.
- Dzień dobry, pani Agato. – Uśmiechnięty Surma, ubrany w granatowy garnitur typu "slim", białą, rozpiętą pod szyją koszulą i czarnymi butami wygląda, jakby przed chwilą zszedł z wybiegu dla modeli – Miło mi panią widzieć, muszę powiedzieć, że prezentuje się pani rewelacyjnie. – Wyciągam dłoń, która ściska dość sugestywnie i odrobinę zbyt długo. – Zapraszam do sali spotkań.
Prowadzi mnie krótkim, wąskim korytarzem, z białymi ścianami, na których wiszą obrazy przedstawiające....bohomazy. Różnokolorowe plamy na białym tle. Jeden z mijanych obrazów wygląda jak zdjęcie wytrysku nasienia, spływającego po ścianie.
Dziwny wystrój.
Miękki, czarny dywan tłumi odgłos butów. Mimo dziwacznych obrazów korytarz sprawia wrażenie przytulnego i miłego.
- Co im powiedziałeś?
- Im? – Nie zatrzymując się, zerka przez ramię – O fakcie, że się znamy wie tylko Dagmara, twoja przyszła kierowniczka.
- I co wie?
- Że jesteś moją znajomą. Nic więcej. Zapraszam tutaj. – Zatrzymuje się przed drzwiami, znajdującymi się na lewej ścianie i naciska klamkę. Wewnątrz czeka około czterdziestoletnia brunetka z wydatnym biustem, mocnym makijażem i opalenizną rodem ze śródziemnomorskich plaż. Opinająca się na niej mocno jednoczęściowa sukienka, w kolorze bordo, z wycięciem na piersi i zakończeniem na wysokości kolan podkreśla, mimo rubensowskich kształtów, figurę klepsydry.
- Dagmara Krasowicz, miło mi. – Wstaje i wyciąga dłoń – Cieszę się, że mogę panią poznać. Piotr bardzo panią chwalił i stwierdził, że rozmowa z naszej strony to w zasadzie formalność.
- Cóż, miło mi to słyszeć, ale pan Piotr nieco nas obie kokietuje. – odpowiadam, na co moja rozmówczyni uśmiecha się pod nosem.
- Piotr, mógłbyś zostawić nas same? – Krasowicz spogląda znacząco na Surmę – Dziękuję.
Drzwi zamykają się.
- W porządku – Zwraca wzrok na moją twarz i wypala z grubej rury – Co spowodowało, że chce pani z nami pracować?
- No cóż – Konkretna kobieta. Lepsza taka, niż podstępna sucz, chcąca przydybać cię na najmniejszej pomyłce. Przywdziewam uśmiech numer pięć i po raz kolejny przekonuję się, że dobry wywiad to podstawa. – jesteście państwo małą, ale dynamiczną firmą, zamierzacie otworzyć niedługo nowy oddział i macie jeden w Warszawie. Poza tym Piotr chwalił firmę jako przyjazną dla pracowników – Nic takiego nie mówił, ale postanowiłam nieco podkoloryzować. Łapię się na fakcie, że to może się na mnie zemścić, jak każde mniejsze lub większe kłamstewko. – pomyślałam, że warto się z państwem spotkać.
- O tak, nasza firma jest wyjątkowo przyjazna dla pracowników – Na twarzy Dagmary zakwita uśmiech, który jest nieco dziwny. Nie niepokojący, ale dziwny. Jakby ukrywała coś, o czym niekoniecznie chciała informować mnie i innych kandydatów, coś, co nie jest groźne dla mojej osoby, ale przekazanie mi wiedzy o tym nie wpłynęłoby pozytywnie na postrzeganie jej oraz przyszłego pracodawcy. – Jak widzę pani doświadczenie w branży jest małe. Ale to niczemu nie szkodzi, lubimy przyjmować nie oszlifowane diamenty i poddawać je obróbce z różnych stron. – Akcentuje ostatnie słowa spoglądając mi prosto w oczy.
Kolejna dziwna aluzja.
- Na początek damy pani stanowisko młodszego specjalisty do spraw rekrutacji oraz pensję dwa i pół tysiąca złotych netto. Okres próbny u nas jest krótszy niż w innych firmach i trwa dwa miesiące. Po nim stwierdzamy wspólnie z kandydatem, czy nasza dalsza współpraca ma sens, a jeśli tak, to na jakich warunkach. Przychodzi pani z polecenia, a że mamy zaufanie do naszych pracowników, więc chcemy rozpocząć z panią współpracę.
Dwa i pół tysiąca.
Sporo jak na pierwszą pracę i okres próbny.
Zaryzykuję, zawsze mogę wrócić do "szefa".
- Jeśli jest pani gotowa chciałabym zaprosić panią do wypełnienia testów kompetencyjnych. Potrwa to około godzinę, a po tym umówimy się na podpisanie umowy. Testy mają na celu doprecyzowanie, w jakich obszarach pani wiedza wymaga dogłębnego przeszkolenia, a w jakich możemy ledwie liznąć powierzchnię.
Kolejna aluzja, czy nieświadomy dobór słów?
A może Surma powiedział jej nieco więcej, niż tylko o "znajomości"? Może oni też pozostają na stopie "dogłębnego poszerzania wiedzy"?
Nie gustuję w kobietach. Nie czułam potrzeby sprawdzenia, jak smakuje cipka albo dotykania cycków innych, niż własne.
Ale na myśl o wczorajszym rżnięciu robi mi się gorąco, nie odczuwam już nerwowego pulsowania w całym ciele i swędzenia w podbrzuszu, jednak sutki reagują w sposób właściwy – stoją na baczność, jak żołnierze w trakcie musztry, a na materiale fig czuję wilgoć.
- Pani Agato, słyszy mnie pani? – Głos Krasowicz wyrywa mnie z zamyślenia. Spoglądam na nią, wyrwana z marzeń na jawie – wyjdę na jakiś czas, proszę się nie krępować, jeśli potrzebuje pani kawy lub herbaty proszę zamówić ją sobie przez interkom.
- Jasne, dziękuję. – Spoglądam na jej sylwetkę, znikającą w drzwiach. Niezły tyłek, w nomenklaturze facetów "dupa w sam raz do zapięcia", jak kiedyś usłyszałam od koleżków Szefa komentarz na temat mojego tyłka, który notabene ma podobny kształt do jej czterech liter. Szef oczywiście, zamiast opierdolić koleżkę śmiał się głośno, a ja spłonęłam i uciekłam do pokoju obok.
Sukinsyn.
Niecałą godzinę później kończę testy. Dość łatwe, spodziewałam się większych problemów, w końcu studia skończyłam siedem lat temu. Okazało się, że sporo pamiętam. A resztę, no cóż, poznam w ramach "dogłębnego przeszkolenia"...
Ciekawe, czy coaching prowadzi facet?
Do domu wracam w dobrym nastroju. Jego nie ma, pewnie jeździ na zlecenia. Mogę z przyjemnością oddać się lenistwu – rozkładam cztery litery na kanapie, włączam telewizor i bezmyślnie zmieniam kanały. Założył ostatnio kablówkę, stwierdził, że potrzebuje odrobiny relaksu, w wolnych chwilach siedzi i ogląda cały czas mecze.
A ja jestem pozostawiona sama sobie. Przynieś piwo, podaj jedzenie, posprzątaj, pozmywaj, podetrzyj dupę...
Noo, w końcu coś ciekawego.
Okazuje się, że uruchomił też kanały porno. Trafiam na film "akcji", w którym kilku samców o różnym (zazwyczaj czarnym) kolorze skóry penetruje drobną, białą kobietę, o małych piersiach. Taka chudzinka, a oni wkładają jej kutasy we wszystkie możliwe otwory, brakuje tylko, żeby zaczęli pakować w oczodoły.
A w kolejce za nimi jest pokaźna grupa chętnych.
Rzadko kiedy oglądam pornosy, a już gangbangi w ogóle nie wywołują u mnie drżenia nóg, ale na widok, który ujrzałam kilkanaście sekund temu zrobiło mi się mokro między udami.
Jasna cholera, współczuję i nieco zazdroszczę tej dziewczynie. Dzień później będzie miała problemy z siadaniem (co zresztą w pewnym stopniu dotyczy mnie po wczorajszym pieprzeniu), ale takie rżnięcie?
Zwalisty murzyn kończy na jej twarzy spektakularnym wytryskiem, a ja zaczynam dotykać się przez materiał fig. Jestem mokra i nabrzmiała, a podniecenie potęguje fakt obserwowania, jak kilkunastu facetów niszczy tyłek, cipkę i zalaną spermą twarz dziewczyny.
A gdyby mnie tak ktoś...
Kilku.
Dreszcz podniecenie przebiega przez moje ciało, unoszę się i zsuwam z siebie szorty i figi, a bluzka wędruje na kanapę obok. Całkowicie naga obserwuję spod przymrużonych oczu ogromnego, czarnego drąga pulsującego w cipce aktorki w rytm uwalnianego w jej wnętrzu nasienia. Chwilę później wysuwa się z głośnym jękiem, a śladem kutasa wypływa gęsta, biaława sperma. Zaczynam poruszać palcami prawej dłoni po łechtaczce ściskając na zmianę to lewą, to prawą pierś, rozcierając sutki i wkładając je sobie do ust. Czuję coraz mocniejsze mrowienie w kluczowych miejscach.
- Mmm, przyjemnie. – szepczę, rozcierając się powoli złączonymi palcami i ściskając coraz mocniej sutek lewej piersi – Och – Nerwowy jęk wydostaje się z moich ust, kiedy ciało przeszywa dreszcz przyjemności. Jest coraz cieplejsza i bardziej nabrzmiała, oddycham coraz szybciej i kręcąc lewym sutkiem między palcami zaczynam ssać mocno prawy. Na ekranie kolejny, ciemnoskóry dżentelmen oznajmia z głośnym jękiem, że właśnie dokończył dzieła.
Ja też zaraz tego dokonam. To zdecydowanie nie potrwa długo.
Puszczam sutek i wsuwam w siebie dwa palce, wyginając ciało w łuk od narastającej w lawinowym tempie przyjemności. Zamykam oczy i jęcząc coraz głośniej trę szybko guziczek, jednocześnie powoli wsuwając i wysuwając z siebie palce. Jestem bardzo mokra i śliska, z trudem mogę utrzymać palce na najbardziej wrażliwym miejscu. Nerwowe drgania podbrzusza zwiastują nadchodzący orgazm. Wciskam w siebie palce do samego końca i dochodzę. W ciszy i jękach dobiegających z głośników telewizora. Spazmy są tak mocne, że zapiera mi dech, a cipka zaciska się na mokrej dłoni.
Po chwili zaczynam wracać do siebie. Wypuszczam powietrze z długim, powolnym "huuuh" i drżąc wysuwam palce z wnętrza. Śliska, mokra skóra błyszczy się w świetle słonecznym, padającym na nią przez zamknięte okno.
Wkładam palce do ust. Nigdy tego nie robiłam.
- Mmm, smaczna. – stwierdzam po chwili.
Sprawdzam smak własnej cipki.
Co się ze mną dzieje? – Uśmiecham się do siebie, zdziwiona własnym zachowaniem. – Jakby ktoś odblokował klapkę w mojej głowie. Do tej pory byłam, hmm, pruderyjna? Nie, seks mnie zawsze kręcił i nie miałam przed nim oporów. Ale brak zainteresowania ze strony męża spowodował to, że łóżkowe wojaże zaczęłam traktować jako obowiązek, a nie przyjemność.
A z seksu trzeba czerpać przyjemność, a nie odbębniać go, jak chłop pańszczyznę u swojego pana.
Pół godziny później krzątam się po domu. Orgazm był tak mocny, że do tej pory drżą mi nogi i wieszając pranie czuję, jak moje wnętrze w dalszym ciągu pulsuje.
No nic, teraz nie mam czasu na zabawę. A jaśnie męża nie będę się prosić o to, żeby łaskawie zwlókł dupę z kanapy i zainteresował się żoną.
Skończyło się. Mam dość.
Po siedemnastej dzwoni telefon, jego w dalszym ciągu nie ma.
- Dzień dobry – W słuchawce rozlega się głos Dagmary – Przyjdzie pani jutro? Testy przebiegły udanie i jeśli w dalszym ciągu jest pani zainteresowana będziemy chcieli panią zatrudnić.
- Jestem zainteresowana – odpowiadam bez wahania – warunki finansowe bez zmian?
- Oczywiście – W głosie mojej przyszłej szefowej słyszę lekkie zdziwienie.
- Nie oczekiwałam więcej – Reflektuję się, że moje pytanie mogło zabrzmieć dwuznacznie – po prostu chcę się upewnić, że oferta, jaką mi pani przedstawiła nie zmieniła się.
- Wszystko będzie tak, jak dzisiaj ustaliłyśmy. Zapraszam jutro na dziewiątą. Do zobaczenia. – Głos w słuchawce milknie.
No i super. Jutro zaczynam nowy etap w życiu.
Czas na jeszcze jedną rozmowę.
- Chcę rozwodu – wypalam bez ogródek kilkadziesiąt minut później, kiedy on wraca z pracy. Oczywiście zero powitania, jakiejkolwiek rozmowy, wszedł jak do obory, wziął obiad z lodówki, włączył telewizor i ma wszystko w dupie.
- Słucham? – Otwiera szeroko oczy – Ty chyba oszalałaś?
- Oszalałam wytrzymując z tobą tak długo – Stoję nad nim, zdenerwowana. Ręce mi drżą, ale głos jest spokojny. I mam nadzieję, że taki pozostanie – Mam cię dosyć. Po prostu mi się ulało.
- Czego ty chcesz, Agata, co? – Staje naprzeciw mnie – Dlaczego chcesz odejść? Czy ja cię źle traktuję?
- Żartujesz sobie, prawda? – Parskam szyderczym śmiechem – Od kiedy proszę cię, żebyś zaczął mnie zauważać? Ten czas można liczyć w latach! Traktujesz mnie jak robola, a nie jak żonę! Kura domowa z połączeniem asystenta w pracy! Nasze życie towarzyskie – dodaję z przekąsem – nie istnieje. Seks też. Nie chcesz mieć ze mną dziecka. Skoro tak, to szukaj sobie innego obiektu, którym będziesz mógł pomiatać.
Odwracam się i wychodzę z pokoju, zostawiając go samego.
- Chcesz się wyprowadzić? – Pięć minut później wchodzi do sypialni. Pakuję do torby część swoich rzeczy.
- Tak, a myślałeś, że będę tu z tobą siedzieć i czekać na gwiazdkę z nieba? – Nie patrząc na niego zasuwam torbę i mijam go w drzwiach.
- Ty naprawdę zwariowałaś! – Jest w takim szoku, że brakuje mu słów.
- Nie, w końcu przejrzałam na oczy. – Zakładam buty – Jutro przyjadę po resztę rzeczy – Zgarniam kluczyki do samochodu z szafki w przedpokoju – Cześć.
"Jeśli sądzisz, że dam ci rozwód, to chyba uderzyłaś się mocno w głowę" – kwadrans później dostaję SMS-a.
"Daj mi spokój, Piotr. Jeśli zaczniesz mi wysyłać takie pierdoły albo do mnie wydzwaniać i zgrywać kochającego męża to pójdę na policję i oskarżę cię o nękanie. Miałeś swój czas i ten czas minął. To koniec, nie kocham Cię."
Po tej wiadomości nastaje cisza w eterze.
Jest mi lekko, mimo, że zdenerwowanie w skali od zera do dziesięciu oscyluje wokół dziewiątki. Odważyłam się to zrobić. Ta myśl pojawiała się w mojej głowie od dłuższego czasu. Ale traktowałam ją jako fanaberię znudzonej żony, która jest zaniedbywana i pomiatana, trwa wiernie przy mężu i bierze na klatę jego wady.
„Bo związek polega na tym, żeby się dopasować i akceptować wzajemne wady i zalety, a nie tylko wymagać”.
Bzdura. Związek polega na tym, żeby obie strony czerpały z niego przyjemność. A w naszym związku tej przyjemności na pewno nie było po mojej stronie.
Problem w tym, że przestałam wymagać i poddałam się. Dałam mu tyle swobody, że po prostu mnie zdominował. Nie nakreśliłam wystarczająco dobitnie swojego pola, którego nie miał prawa przekroczyć. Finalnie tego pola nie miałam w ogóle, a skoro nie postawiłam swoich warunków, to druga strona uznawała, że to, co mi oferuje jest okej.
Nie, nie jest okej. Ostatnie kilka lat nie było okej.
I żeby wyjaśnić sobie to do końca. Przed własnym sumieniem. Obowiązek podtrzymania żaru w ognisku obowiązuje oboje partnerów. Nie tylko jednego z nich. Jeśli druga strona uznaje, że może tylko brać, nie dając nic w zamian ogień gaśnie, bo „walczący” partner zaczyna się męczyć, nie czuje zainteresowania i zaangażowania. Musi ciągle „dawać”, nie otrzymując choć części oferowanych uczuć w zamian.
Paliwo wyczerpuje się i ogień gaśnie.
A potem następuje powolna degrengolada i rozkład. Można co najwyżej czekać, aż ogień zgaśnie, albo partner dorzuci nieco drwa i spróbuje ponownie rozpalić żar.
Ale jeśli nie robił tego przez tyle lat, to czy można spodziewać się, że nagle zacznie być opiekunem domowego kominka? Mimo wielokrotnych próśb, rozmów i błagań nie uczynił niczego, co dawałoby nadzieję na jakąkolwiek zmianę.
A w dodatku jego reakcja świadczy o tym, że ma gdzieś moje uczucia.
Koniec tego, wystarczy.
Jadę do mieszkania, które dostałam od rodziców po ukończeniu studiów. To kawalerka na Bródnie, trzydzieści kilka metrów kwadratowych. Nie byłam tam kilka miesięcy, ale prąd i woda są, opłaty regularnie wnosiłam, więc tak naprawdę posprzątam i mogę mieszkać.
Jutro zajmę się sprzątaniem, a dzisiaj jedyne, na co mam ochotę to wanna i spanie.
No i zakupy po drodze, lodówka jest pusta.
Wchodząc do biura dzień później mam świetny nastrój. Zaczynam nową pracę, samodzielną, bez zrzędzącego nad głową męża i mimo faktu wczorajszej wyprowadzki od niego nie czuję z tego powodu wyrzutów sumienia.
Moja matka powiedziałaby, że jestem zimną, interesowną suką.
Kochana mamusia, nie ma to jak liczyć na swoich starych, można się nieźle przejechać. Całe szczęście, że od kilku lat wącha kwiatki od spodu.
Poza tym ludzie w pracy wyglądają na "w porządku", przynajmniej ci, których zdarzyłam poznać.
- Cześć Agata – Piotr wita mnie w drzwiach wejściowych do biura, taksując bezwstydnie od góry do dołu i zatrzymując się przez dłuższą chwilę na odsłoniętym rowku między piersiami. W jego oczach widzę, że mu się podobam.
Seksistowski dupek.
- Cześć, Piotr. – Wyciągam dłoń. – Dagmara jest w biurze? – Przytrzymuje moją rękę odrobinę za długo, więc dość stanowczym ruchem wyciągam ją i patrzę mu zimno w oczy.
Pieprzony, jeśli myśli sobie, że dam się znowu przelecieć, i to jeszcze w pracy, to grubo się myli.
- Dagmara musiała wyjechać w teren – Akcentuje słowo "teren" z nikłym uśmiechem. Znowu brzmi to dziwnie.
- W teren?
- Tak, w teren – potwierdza, nie objaśniając szczegółów – Chodź za mną, pokażę ci twoje biurko.
- Tutaj. – Kilkadziesiąt sekund później wchodzę do przeszklonego od podłogi do sufitu pokoju. Będę siedziała sama? Wow.
Wygląda to świetnie, zwłaszcza, że widok na świat zewnętrzny jest od północnej strony, więc nie będzie mi przeszkadzało słońce, a gdybym chciała się odizolować od korytarza zasłonię się roletami.
- I jak? – Spogląda na mnie znacząco, z widocznym w oczach oczekiwaniem na pochwałę.
- Świetnie – Odpowiadam bez cienia przesady. Naprawdę mi się podoba. – Lepiej chyba być nie mogło.
- Bardzo mnie to cieszy – Uśmiecha się przyjaźnie, tym razem chyba bez podtekstów, zresztą w jego głosie takowych nie słyszę. A mimo bycia dupkiem jest cholernie przystojny i... to wystarczy. – Chodź, od razu zrobimy rajd, to pokażę ci, gdzie jest kuchnia, wielkie ucho i inne, równie ważne lokalizacje.
Rechocząc z wielkiego ucha, kroczę powoli za nim, stukając szpilkami i rozglądając się z zaciekawieniem. Biuro liczy sobie osiem pokoi, wszystkie, z wyjątkiem jednego mają przeszklone ściany, a we wnętrzu siedzą pracownicy, w większości w moim wieku lub nieco młodsi.
- Proszę – Przepuszcza mnie w drzwiach, a ja na tyłku czuję jego wzrok, który, gdyby mógł, przepaliłby ubranie i zaczął obmacywać moje cztery litery. – Słuchajcie – Siedzący w kuchni zwracają spojrzenie w jego kierunku – to nasza nowa koleżanka, Agata.
- Cześć, Agata – Słyszę chóralne powitanie, we wzroku większości z nich widzę przyjazną ciekawość, poza jednym gościem, od którego spojrzenia robi mi się mokro. Barczysty, jasny blondyn, z wielkimi dłońmi, rozbudowaną muskulaturą i niebieskimi jak bezchmurne niebo oczami.
Jezu, jak z Grey'a, zaraz okaże się, że jest bogatym biznesmenem, albo właścicielem pól naftowych. Poderwie mnie, jak plebejuszkę, popełnimy mezalians i urodzę mu tuzin bachorów.
Co za bzdura.
Ma niezbyt ładną twarz, toporną, ale sylwetka i wzrok...
O Boże, no jest świetny!
- Cześć. – Lekko drżącym głosem witam się z nimi – Jestem nieco onieśmielona, więc wybaczcie ewentualne faux paux – Uśmiecham się przyjaźnie – Mam nadzieję, że będzie okazja się poznać bliżej.
- Ależ oczywiście, że będzie – Surma obejmuje mnie ramieniem, ignorując moje nerwowe drgnięcie. Co on sobie kurwa wyobraża?! Zaraz go opieprzę, tylko stąd wyjdziemy – Każdy nowy pracownik jest witany imprezą powitalną w biurze i ty nie będziesz wyjątkiem – Moi nowi współpracownicy są zachwyceni – Mam nadzieję, że nie masz dzisiaj planów popołudniu? – Pod wpływem mojego znaczącego spojrzenia zdejmuje rękę z ramienia.
Ten wzrok potrafi zdziałać cuda – Uśmiecham się w duchu.
- W sumie nie mam – odpowiadam zgodnie z prawdą – o której zaczynamy i kończymy?
- Zaczynamy od razu po pracy, a kończymy – Zawiesza głos i spogląda po reszcie zespołu – kiedy ostatni z nas dojdzie do wniosku, że ma dość.
- Jestem Kaśka – Płaska jak deska, czarnowłosa szatynka, z obciętymi na chłopaka włosami wyciąga przyjaźnie dłoń, czekam, aż zagotuje się woda na herbatę. Oddaję uścisk, przedstawiając się – Skąd znasz Surmę?
Bezpośrednia dziewczyna. Ma piękną buzię, wyglądam przy niej, jak ogr, ale szpecą ją kolczyki na ustach (po chwili zauważam kolejny w języku), brwiach i w nosie. Ma też kilka tatuaży, przeciwko którym generalnie nic nie mam, ale ona wygląda...
Szpetnie.
Tak.
Szpetnie.
- Skąd znam Surmę? – Upijam łyk herbaty. Zauważyłam, że nie nosi stanika, zresztą nie za bardzo ma do czego. – Z poprzedniej pracy.
- Surma prowadzi rekrutację w firmach HR? – Zdziwiona otwiera szeroko oczy. – No no, nieźle.
- Nie pracowałam w HR-ach, kiedy go poznałam.
- A gdzie?
- Byłam hydraulikiem.
- Hydraulikiem? – Moja nowa koleżanka chyba jest w głębokim szoku. Uśmiecham się w duchu.
- Tak, taki zawód również istnieje. – Wbijam szpileczkę, małą i subtelną.
- Surma zatrudnił panią hydraulik jako HR-a?
- Mam wykształcenie w kierunku zarządzania zasobami ludzkimi, a hydraulikiem zostałam z przypadku.
- No, no – Zaczyna mnie irytować to jej "no, no". Pociąga łyk herbaty. – Wszyscy tutaj wiedzą, że jestem bezpośrednia i często nie gryzę się w język, dlatego powiem ci coś wartościowego. – urywa na chwilę, wbijając we mnie brązowe oczy – Fajna z ciebie dupa, naprawdę zajebiście wyglądasz, masz świetne cycki, jesteś ładna i na pierwszy rzut oka widać, że masz coś po sufitem – Wyciąga z kieszeni paczkę papierosów, wyjmuje ostatniego, wkłada za ucho i wyrzuca puste pudełko do kosza - Uważaj na Surmę.
- Dlaczego? – Spodziewałam się tego, że pan prezes nie jest zbyt lubiany przez wszystkich.
- Powiedzmy, że jest dość specyficznym człowiekiem, a jego zachowanie niekoniecznie może się wszystkim podobać – Wstaje dość gwałtownie, jakby przypomniała sobie, że masz coś ważnego do zrobienia – Dobra, muszę lecieć, do zobaczenia za – Spogląda na zegarek – niecałe sześć godzin.
- Cześć. – Tuż przed siedemnastą Dagmara wpada do mojego pokoju jak huragan. Zdążyłam przejrzeć papiery, które mi zostawiła i zaplanować kalendarz na następny tydzień. Niezbyt wypełniony, jeśli mam uściślić, ale spodziewałam się, że na początku raczej nie będę miała zbyt dużo obowiązków. – Gotowa na imprezę?
Spoglądam na nią. Ma na sobie jednoczęściową, cienką, mocno opiętą, kremową sukienkę przed kolana, z głębokim dekoltem, paznokcie pomalowane na pomarańczowo (tak zwane "żarówki"), długie, złote kolczyki i dość mocny makijaż.
Wygląda, jakby szykowała się na "dymaną randkę".
- No, gotowa. – odpowiadam po chwili. Moja granatowa spódnica i błękitna bluzka prezentują się przy tym, jak strój na szkolny WF.
- Coś nie widzę entuzjazmu. – Podchodzi do mnie i siada obok.
- Nie, wszystko jest okej. – Czuję lekki dyskomfort z powodu jej ciała, znajdującego się kilkanaście centymetrów od mojego, znamy się jeden dzień i, hm, nie przywykłam do takiej "bliskości".
Może brzmi to dziwnie, ale tak jest
- Będziemy się dobrze bawić, zobaczysz. – Wstaje, poklepuje mnie po dłoni i uśmiecha się szeroko. Coś w tym uśmiechu przypomina mi wczorajszą wypowiedź odnośnie "dogłębnego przeszkolenia".
- Mhmmm. – Postanawiam nie drążyć tematu.
- Drink dla pań. – Surma bez pukania wpada do pokoju.
- A pan to do obory wszedł? – Dagmara strofuje go na "dzień dobry" – Puka się, panie Surma.
- Cytując Szyca z "Testosteronu" mógłbym rzucić "Chyba ładniejsze", ale skłamałbym okrutnie, więc odpowiem "podajcie termin i miejsce, a stawię się z gotowym sprzętem". – Rzuca żart, na co moja kierowniczka wybucha śmiechem, a ja też zaczynam rechotać.
- Powinieneś dostać w twarz, Piotr. – Upija łyk drinka. Jestem już prawie pewna, że ich znajomość nie ogranicza się do bycia koleżanką i kolegą z biura.
- Oj tam, święta to ty Daga nie jesteś.
- Przestań, zbałamucisz mi jedyną, porządną osobę w tym biurze. I to jeszcze pierwszego dnia pracy.
- Eee, tak. – Surmie chyba brakuje słów, pierwszy raz, od kiedy go znam. Czyli od przedwczoraj. Dupek przypomniał sobie rżnięcie sprzed nieco ponad dobry?
- Dzięki za drinka. – Zgrabnie zmieniam temat – Gdzie będziemy się bawić?
- Tradycyjnie – Surma upija swojego drinka – Najpierw zbiórka w kuchni i tam "chrzest" dla nowego pracownika – Zaniepokojona, zamierzam od razu zapytać o ten "chrzest", ale on podnosi rękę i ucisza mnie – a potem gdzie kto chce. Niektórzy pójdą pewnie na dach, ale dzisiaj jest tam taka patelnia, że nie da się wytrzymać. A chrzest, no cóż, będziesz musiała wypić drinka mojej produkcji. – Mruga do mnie okiem.
- A jeśli nie będę chciała twojego specyfiku? – Cholera wie, co on chce mi zaaplikować.
- To wypijesz karniaka, którego polewa Leon. – Po wyrazie jego twarzy wnioskuję, że lepszym rozwiązaniem będzie drink.
- Leon?
- Ten blondyn, który omal nie przeleciał cię wzrokiem w kuchni. – Bezczelny cham szczerzy zęby z zadowolenia, a Dagmara parska śmiechem.
- Jezu, ponad trzydzieści lat na karku, a zachowujesz się, jak dwudziestolatek, który dopiero co stracił cnotę i dyma wszystko, co nawinie się pod rękę.
- Kamienie, drzewa, rośliny – Surma wysuwa prowokacyjnie język – Nic na to nie poradzę, męska natura, moje drogie damy.
- Twoje drogie damy chciałyby zostać chwilę w damskim towarzystwie, bez twoich czerstwych, seksistowskich żartów. Sio. – Krasowicz wygania go z pokoju, zamyka drzwi i opiera się o nie plecami. – Boże, co za typ – Mruga do mnie porozumiewawczo – Mógłby pieprzyć się z każdą, która mu się podoba. A im bardziej się stawiasz, tym bardziej daje ci do zrozumienia, że i tak cię przeleci – Wzdycha ciężko.
Taa. – podsumowuję w myślach.
- Myślę, że powinnyśmy już iść. – Wstaję. – Zbliża się piąta.
- Spokojnie. – Dagmara zbliża się do mnie, staje naprzeciw i delikatnie dotyka mojej twarzy. – Ładna jesteś. Ładna, inteligentna, dobrze się ubierasz i masz fajną skórę. Podobasz mi się.
- Nie gustuję w kobietach, przykro mi. – Zaskoczona wyznaniem i dotykiem odsuwam się, ale moje ciało reaguje lekkim podnieceniem. Zastanawiam się, dlaczego? Kobiety nigdy nie wzbudzały we mnie emocji.
- Ależ ja też nie – Moja kierowniczka wybucha perlistym śmiechem – po prostu jesteś świetną dupą i uznałam za słuszne ci o tym powiedzieć, moja droga. – Otwiera drzwi – Zapraszam na najbardziej szaloną imprezę, na jakiej byłaś w życiu.
Kuchnia jest pełna ludzi, na oko kilkanaście osób, każdy trzyma szklankę lub kieliszek z alkoholem, w powietrzu czuję zapach marihuany.
No nieźle – Uśmiecham się pod nosem – jutro towarzystwo będzie miało grubego kaca.
- Witamy naszą nową koleżankę. – Surma postanowił grać rolę konferansjera – Agatko – Od kiedy my kurwa jesteśmy publicznie per "Agatka"? – specjalny napój dla ciebie. Mojej produkcji. – Wyciąga długą szklankę ze słomką, brązowy płyn z lodem i limonką na krawędzi. - Spokojnie, to Long Island, tylko z dopalaczem alkoholowym – Podaje mi szklankę. Jest zimna i nieprzyjemna w dotyku. – Zanim zaczniesz pić musisz wiedzieć, że warunek jest jeden. Long Island na hejnał, albo do akcji wkracza Leon, a wtedy – Spoglądam na blondyna, który taksuje mnie z nikłym uśmiechem na twarzy. Pewny siebie dupek, nie dam mu tej przyjemności. – a wtedy będzie wleczone, wierz mi. - Uśmiecha się, a cała kuchnia skanduje "Leon, Leon, Leon".
No okej, skoro tak...
Jasna cholera, ten drink wygląda na mocny, nawalę się.
A co mi tam, dzieci mi w domu nie płaczą, mąż (a w zasadzie jeszcze mąż) ma mnie w dupie.
Zaczynam pić.
O dziwo jest świetny, w ogóle nie czuć w nim alkoholu. Uderza mnie zimno i paleta smaków, po spróbowaniu której ma się ochotę na więcej.
Wypicie tego na hejnał chyba nie będzie takim problemem, jestem w jednej trzeciej, kiedy kuchnia ze skandowania imienia blondyna zmienia retorykę na "Agata, Agata, Agata". Przyspieszam i dwoma mocnymi łykami wprowadzam ich niemal w stan ekstazy. Surma bije mocno brawo i skanduje razem ze wszystkimi, a uśmiechnięta od ucha do ucha Dagmara podskakuje przy każdym słowie i krzyczy razem z innymi.
Boże, jak dzieci – Ostatnim, mocnym pociągnięciem dopijam drinka i stawiam szklankę na stole. Od zimnego bolą mnie zatoki i łzawią oczy, ale perspektywa nie dania satysfakcji Leonowi nakręciła mnie do działania. Patrzę wyzywająco blondynowi w twarz, na co on uśmiecha się i wykonuje "gest papieża".
- Mamy rekordzistkę! – Surma oznajmia głośnym krzykiem, że właśnie pobiłam jakiś rekord – o ponad sekundę szybsza, niż Dagmara. Oto nagroda – podaje mi ogromnego skręta, pachnącego wiadomą zawartością – Masz do wyboru oto tego pięknego gibona, albo kreskę od Kaśki. Osobiście wolałbym gibona – Mruga porozumiewawczo.
Czuję na sobie wzrok Leona, tak mocny, że sutki stają mi na baczność, a między udami mam wilgotno. Co ten sukinsyn w sobie takiego ma?
- Ok, pod warunkiem, że Leon wypali go ze mną – Spoglądam na niego wyzywająco.
Surma zerka pytająco na blondyna, ten kiwa głową, podchodzi do mnie i niskim, cichym głosem rzuca, wyjmując zapalniczkę.
- Panie pierwsze.
Paliłam już kilka razy w życiu marihuanę, więc to nie jest dla mnie nowość. Wolę skręta, niż kreskę. Zdecydowanie.
Biorę dwa mocne buchy i czuję pieczenie w płucach. Zaczyna mi się kręcić w głowie od alkoholu, poza tym czuję dziwne podniecenie.
O Boże! Nie!
Wraca stan z przedwczoraj! Znowu mam ochotę na seks!
Szlag!
Leon przejmuje skręta i trzema potężnymi wciągnięciami spala niemal połowę.
- Złapmy jeszcze po jednym i chodźmy zatańczyć. – Słyszę pierwsze takty muzyki. - Wdmuchnij mi dym w usta – Oddaje mi skręta i patrzy w oczy.
Jestem lekko wstawiona, zaczynam czuć marihuanę, a w dodatku chce mi się pieprzyć. Znowu!
Kończymy skręta i ruszamy na prowizoryczny parkiet w holu. W sumie, czemu miałabym z nim nie zatańczyć?
Kiedy dotyka mnie po raz pierwszy przez ciało przechodzi dreszcz, a stringi ślizgają się po mokrych płatkach. Czuję lekki zapach kosmetyków, a przede wszystkim woń męskiego ciała. Cholernie podniecającą woń. Chcąc odwrócić uwagę od chęci klęknięcia przed nim (łapię się na tym i mam ochotę dać sobie po głowie) zadaję pytanie o jego obowiązki.
- Dowiesz się, wszystko w swoim czasie. – Zbywa mnie krótkim zdaniem i urywa, patrząc w oczy. – Jesteś świetna, pięknie pachniesz, masz ładną buzię, seksowne kształty i inteligencję.
- Dzięki, ale jeśli próbujesz mnie wyrwać na komplementy, albo myślisz o tym, co widzę w twoich oczach to możesz sobie darować dalsze próby. – Zimnym wzrokiem i chłodnym, beznamiętnym tonem staram się wybić mu z głowy dziwne pomysły.
- A o czym myślę? – W jego oczach zapalają się ogniki, a ręce, które trzymał na plecach wędrują nieco niżej. Jak zjadą na pośladki, to dam mu po twarzy.
- O tym, żeby mnie przelecieć, to przecież oczywiste. – Wypalam, ośmielona alkoholem i ziołem. Mimo wewnętrznej blokady... mam ochotę mu się nadstawić i pozwolić zrobić to, na co ma ochotę.
Kurwa, co się ze mną dzieje? – Potrząsam lekko głową, próbując otrzeźwieć.
- Wszystko okej? – Mój towarzysz przybliża się nieco, czuję nacisk jego twardego ciała, co podwyższa poziom podniecenia o jakieś sto procent.
- Tak, dzięki. – Nie odsuwam się i wzdycham ciężko.
- Chodź, coś ci pokażę – Niespodziewanie przerywa taniec, bierze mnie za rękę i prowadzi wgłąb biura. W kierunku pokoju Surmy. Rolety są zasłonięte, ale on bez skrępowania i pukania otwiera drzwi.
Moim oczom ukazuje się widok, który na pierwszy rzut oka szokuje, ale po chwilowym zastanowieniu.
No cóż, mogłam się tego spodziewać.
Dagmara klęczy na podłodze, otoczona przez pięciu mężczyzn, pracowników firmy. Wśród nich rozpoznaję Surmę, informatyka, który konfigurował mi laptopa i trzech gości, których mi nie przedstawiono. Oczywiście klęczy nie z powodu modlitwy, tylko obciąga im bezczelnie na zmianę, pakując sobie ich przyrodzenia najgłębiej, jak się da. Ma rozmazany makijaż na twarzy, a po policzkach ciekną jej łzy.
- No proszę – Surma zauważa mnie i Leona i macha do nas ręką – dołączcie do nas. Zabawcie się.
- Chyba zwariowałeś – Próbuję odwrócić się na pięcie, ale Leon mocnym chwytem z łatwością mnie powstrzymuje.
- Puść moją rękę. – Spoglądam na niego bez strachu.
- Zaczekaj jeszcze trochę. – W jego głosie pobrzmiewa pewność siebie.
- Na co? Mam im kibicować, który pierwszy się spuści?
- Kibicować? Nie – Przybliża się do mnie, chwyta mnie za pośladki, przyciąga do siebie i zaczyna mocno ugniatać i ściskać. Ma bardzo silne dłonie i palce, po kilku ruchach czuję pieczenie i rozlewające się po całej, obolałej po przedwczorajszych szaleństwach pupie gorąco. – Ale przyłączyć się już może tak? – Wsuwa ręce pod bluzkę i zaczyna krążyć po moich plecach. Czuję, jak jego napięty kutas dotyka mojego podbrzusza.
- Jesteś już mokra? – Zszokowana wydarzeniami nie reaguję. Dagmara kończy fellatio, wstaje i czeka na zaproszenie do dalszej zabawy.
- Wystaw piczę, o dziewczę gładkie i powabne. – mówi do niej informatyk, po czym pcha ją na kanapę i mocno, jednym ruchem wbija się w nią od tyłu. Podciąga jej sukienkę i zarzuca jej na głowę. Całe męskie towarzystwo oczywiście rechocze.
- Może zdejmiemy jej tę kieckę? Daga ma świetne cycuszki – Surma ściąga sukienkę przez głowę i rozpina biustonosz.
Zafascynowana widokiem nie spostrzegam, kiedy Leon staje za mną i zaczyna masować piersi przez materiał bluzki i stanika. Czuję jego napiętego kutasa na kręgosłupie.
Szlag, znowu się ze mnie leje, jak przedwczoraj.
- Nabrałaś ochoty? – Cichy szept w moim prawym uchu zbiega się z rękami, które zjeżdżają niżej, w kierunku cipki. Podnosi spódnicę i powolnym okrężnym ruchem dwóch palców zaczyna pieścić najbardziej czułe miejsce w moim ciele.
Wzdycham ciężko, co jest zagłuszone coraz głośniejszymi jękami Dagmary, tłumionymi przez kutasa Surmy, blokującego jej usta. W pokoju jest coraz głośniej.
- Weź ręce – Podejmuję decyzję – Zabierz ręce – Powtarzam stanowczo, na co Leon usuwa się posłusznie.
- Przepr... – Zaczyna mówić, ale przerywam jego wypowiedź głębokim pocałunkiem. Nieprzytomna z podniecenia wsuwam dłonie w jego bokserki i czuję naprężonego, grubego kutasa, ślizgającego się między palcami.
- Klęknij – Leon odrywa się od moich ust i wydaje polecenie. Jak grzeczna dziewczynka, słuchająca nauczyciela w szkole klękam przed nim, zsuwam z niego spodnie i trącam nosem naprężoną pod materiałem bokserek główkę.
- Dawaj, Leon, my tu gadu gadu, a koleżanka od rana nic ciepłego w ustach nie miała. – Surma jak zwykle musi rzucić jeden ze swoich czerstwych tekstów, ale ten mu się udał, poza tym jestem zjarana marychą, więc zaczynam się histerycznie śmiać.
- Nie będzie ci do śmiechu, kiedy zaczniesz mnie obrabiać – Przed moimi oczami pojawia się...bela. Niezbyt długa, ale gruba i pokryta siatką potężnych żył.
- No, dawaj – Przesuwa główką po moich ustach – Ssij, maleńka.
Wystawiam powoli język i czubkiem przesuwam po główce, nawilżając ją i prowokując. Jest gorąca, nabrzmiała i twarda, jak sto diabłów. Ślinię się na myśl o tym, że miałabym przyjąć ją głębiej w ustach, kiedy niespodziewanie drzwi otwierają się, a do środka wkracza Kaśka. Wstawiona, naga od pasa w górę. Klęka przed jednym z gości i zaczyna robić mu loda.
- Ooo, będziesz zadowolony, Kasia robi taką laskę, że dupa wciąga prześcieradło – Słyszę po raz kolejny Surmę.
Wybucham tak histerycznym śmiechem, że nawet pieprzona na dwa baty Dagmara ogląda się za siebie zaciekawiona.
Zniecierpliwiony Leon rzuca tylko "Koniec zabawy", chwyta mnie za tył głowy i wpycha go prosto w moje usta.
Zaczynam się krztusić, ale udaje mi się opanować odruch wymiotny. Wysuwam go z gardła, ociekającego śliną.
- Ty chuju. – Wściekła wypluwam z siebie słowa, patrząc w górę.
- Mówisz do mnie, czy do niego? – Wskazuje na sprzęt.
- Spierdalaj. – Chcę wstać, ale jedyne, co mogę zrobić to poddać się jego silnym dłoniom. Rzuca mnie na kanapę, na brzuch, zrywa ze mnie stringi, palcem sprawdza cipkę (Wiedziałem, że ci się to podoba, suko – stwierdza zadowolony), po czym powolnym ruchem bioder zagłębia się w moim wnętrzu.
- O Boże! – Rozrywająca przyjemność jest tak duża, że nie jestem w stanie powstrzymać się od jęku. – O tak! Ale szeroki ! – Jęczę, czując dopchnięcie do końca – Pieprz mnie, szybko! – Zaczynam go błagająco dopingować.
Leon nadaje dość mocne, ale niezbyt szybkie tempo, czuję, jak moje pośladki falują w rytm jego stanowczych wbić, a wnętrze jest gwałtownie i bezlitośnie taranowane.
- Zdejmij jej górę. Agatka to ma dopiero fajne cycuszki, wiem coś o tym - Z głową nachyloną, w pozycji "na pieska" unoszę wzrok i widzę go zadowolonego, z różową, napiętą główką tuż przed twarzą. Ruchy we mnie ustają, a silne ręce unoszą mnie do góry.
- Poczekaj – Podnoszę się, uciekam z członka Leona, staję obok kanapy i powolnym, zmysłowym ruchem rozpinam guziki, patrząc na zmianę na ich obu.
- Zajebista jest, mówiłem ci – Najwyraźniej moja przedwczorajsza "naprawa" kolanka rozeszła się echem po firmie. To dupek.
Nie mam czasu i ochoty na to, żeby mu teraz dokopać, jestem zbyt podniecona, rozpalona i chętna na mocne pieprzenie. Zrobię to, jak mnie obaj przelecą.
- Mhmm – Leon potwierdza cichym mruknięciem, czając się na mnie, jak drapieżnik na ofiarę. W jego wzroku czuję siłę, pożądanie i coś jeszcze, czego nie jestem w stanie zidentyfikować.
Pozbywam się stanika i słyszę ciche westchnięcie Surmy.
- A nie mówiłem? – Piotr podchodzi do mnie, zaczyna lizać, ssać i smakować moje piersi i sutki. Czuję mocne mrowienie, pulsowanie i ciepło w miejscach, w których pracuje jego język, zęby i usta.
- Tak dobrze – Mój oddech przyspiesza, kiedy niespodziewanie czuję śliską, miękką powierzchnię, rozpychająca moje płatki.
To Leon dobrał się językiem do mojej świątyni. Pracuje szybko, zaciskając wargi wokół guziczka i mocnymi, krótkimi ruchami drażniąc ją i powodując skurcze, których nie jestem w stanie opanować. Opieram się o ścianę, rozsuwam szerzej nogi, dając mu lepszy dostęp do mnie i poddaję się im całkowicie. Obaj pracują cierpliwie, metodycznie, jakby na podstawie z góry założonego planu.
Mnie ten plan bardzo się podoba, zwłaszcza, że jestem tak podniecona, że czuję zbliżający się orgazm. W przypływie falującej, jak morze podczas gwałtownego przypływu rozkoszy chwytam dłonią członka Surmy i długimi ruchami ściągam i nasuwam skórkę, na co on reaguje cichymi pomrukami.
- O Boże! – Zaczynam krzyczeć, moje jęki mieszają się z wyciem Dagmary, która właśnie doszła i bulgotaniem w gardle Kaśki, która na zmianę obsługuje dwóch gości, zainteresowanych uprzednio Dagmarą.
- Dochodzę! – Krzyczę, dociskając głowę Leona do cipki. Jego palec ląduje w moim wnętrzu w trakcie orgazmu, wzmagając uczucie napięcia, wypełnienia i gorąca.
Pulsuję, cała. Otwieram powoli oczy widząc zadowolonego Surmę i Leona, błyszczącymi od moich soków ustami.
- Gotowa? – zadaje pytanie Surma, nie czekając na odpowiedź, po czym mocno chwyta mnie za ramiona i rzuca na kanapę. Poddaję się im bezwolnie, jest obezwładniona przebytą przed chwilą rozkoszą.
- Tylko załóż gumkę. – Klękam, rozchylając uda i wypinając się szeroko w ich kierunku. Zamykam oczy i w oczekiwaniu na inwazję w mojej małej przyjaciółce słyszę szelest rozpakowywanie prezerwatywy, któremu akompaniuje jęk jednego z gości, penetrujących usta Kaśki.
Odwracam głowę w jej kierunku i widzę nasienie spływające po policzkach, czole, nosie i brodzie, kapiące na maleńkie, sterczące z podniecenia piersi. Kiedy chcę otworzyć usta w ich wnętrzu niespodziewanie ląduje kutas Surmy, a do cipki jednym, mocnym pchnięciem wjeżdża Leon.
Zapiera mi dech, a po kilku sekundach wydaję z siebie głęboki, nerwowy, urywany, ociekający bólem i niemą prośbą o więcej jęk. Tym razem blondyn nie bawi się w ceregiele, tylko szybkimi mocnymi ruchami nabija mnie na siebie bezgłośnie.
- Taak, maleńka, potrafisz to. – Surma chwyta mnie za włosy, owija je sobie wokół rąk jak sznurki i pieprzy moje gardło, krztuszę się, po policzkach płyną mi łzy, ale nie mogę zaprotestować, bo nie jestem w stanie powiedzieć ani słowa, poza tym czuję zbliżający się kolejny orgazm, w tempie spadającego samolotu.
- O tak, zaraz dam ci spróbować kilka łyków Malibu z kija – Urywany oddech Surmy świadczy o tym, że on jest również blisko, jedynie Leon pompuje mnie bezlitośnie, w jednostajnym tempie, mocno trzymając mnie za biodra i boleśnie wbijając w nie palce.
Nie mam ochoty na wytrysk w ustach, poza tym dochodzą choroby.
- Na twarz, nie do ust. – Urywanym głosem oznajmiam mu z trudem, gdzie ma dokończyć dzieła.
- O taak! – Leon zatrzymuje się, unosi mnie nieco, chwytając mnie od tyłu pod pachami, tak, że moje piersi są mocno wyeksponowane. Zamykam oczy i po kilku sekundach czuję, jak gorące, kleiste strzały z penisa Surmy lądują na moich policzkach, ustach i brodzie, powoli spływając niżej i kąpiąc na piersi i brzuch. Główka przesuwa się po skórze, rozmazując nasienie.
Otwieram oczy i patrzę na niego wyzywająco, cały czas trzymana przez Leona.
- Wiedziałem, że jesteś świetna w te klocki, Agatko – Oddychając ciężko spogląda na mnie – ale nie spodziewałem się, że aż tak dobra.
- Przesadzasz – Zapach nasienia zawsze mnie drażnił, ale tym razem jest inaczej. Obracam się na plecy i spoglądając na Leona rzucam wyzywająco.
- Zerżnij mnie tak, żebym nie mogła jutro chodzić.
W międzyczasie informatyk z kolegą przymierzają się do wzięcia Dagmary na dwa baty. Kumpel informatyka mocno chwyta ją za ramiona i siłą każe klęknąć nad leżącym na podłodze informatykiem.
- Dawaj sukę na sandwicza – Informatyk (chyba Przemek, przypomniałam sobie imię) nie może się doczekać, kiedy Dagmara na niego opadnie.
- A jak ma rodzyny?
- No wiesz co? Powinnam dać ci za to w twarz, chamie. – Oburzona Dagmara obraca się do niego.
- Przestań zgrywać cnotkę, Krasowicz. Przecież tam było tyle kutasów, że pisuar w publicznym klopie w centrum Warszawy mniej widział.
Ich urocza konwersacja przestaje mnie interesować z prostego powodu – Leon klęka miedzy moimi udami, patrzy mi w oczy i wsuwając się we mnie jednoczenie mówi:
- Spuszczę się na twoje piersi, Agata.
Przechodzi mnie dreszcz podniecenia, kiedy jego taran powoli rozciąga moje wnętrze. Nieco już zgaszone, które reaguje właściwie do sytuacji – zaczyna pęcznieć i nawilżać się pod wpływem jego powolnych ruchów.
- Pieprz mnie, Leon. – Przyciągam go do siebie, chwytam mocno za ramiona i patrząc w oczy pojękuję coraz głośniej. – Pieprz mnie i zalej moje cycki gorącą spermą. Chcę, żeby falowały i bujały się szybko, żeby na twoim czole pojawił się pot ze zmęczenia, żebym jutro nie mogła siedzieć, ooooch – Zamykam oczy i odchylam głowę do tyłu, kiedy jego usta mocno chwytają lewy sutek i ciągną, jednocześnie przygryzając. Rozkosz jest tak niespodziewana i mocna, że czuję, jakbym miała zaraz dojść. Przesuwam szybkimi ruchami palców po cipce, przeczuwając, że on skończy przede mną.
Z ust Leona wydostaje się coś na kształt jęku, po czym jego ciało napina się, ucieka ze mnie, sprawnym ruchem zsuwa prezerwatywę i zaczyna chlapać.
Jeden, dwa, trzy cztery, pięć. I sześć.
Sześć strumieni nasienia pokrywa moje piersi, brzuch, jeden dotarł do szyi. Mocny, długi i gorący wytrysk. Dochodzę bezgłośnie po ostatnim strzale, zaciskając drżąco i bez kontroli uda na wciśniętych między płatki palcach.
Ciężko dyszący Leon zsuwa się ze mnie, klęka obok mojej głowy i całuje mnie delikatnie w usta. To jedyny przejaw czułości z jego strony wobec mnie.
- To było świetne, Agata. – oznajmia mi cichym głosem i odchodzi.
Zadowolona, uśmiecham się pod nosem.
- Skończyliście? – Naga Kaśka staje nade mną, podając mi papierowy ręcznik - Wytrzyj sobie twarz, a resztą zajmę się ja. Szkoda byłoby zmarnować tyle smacznego towaru. – Klęka obok kanapy i zlizuje długimi, powolnymi pociągnięciami języka spermę z mojego ciała. Szokuje mnie to nieco, nawet bardziej, niż nieco. Dopiero teraz przychodzi mi do głowy, że towarzystwo jest mocno wyuzdane i... chyba znają się długo.
Dopiero teraz, kiedy napięcie zeszło widzę, jak informatyk z kolegą męczą się nad Dagmarą, która najwyraźniej ma już dość.
- Zaraz dostaniesz zastrzyk z kutanolu, jeszcze chwilęęę! Taaaak! – Kolega informatyka drży, po czym widzę, jak jego pulsujący penis uwalnia rytmicznie ładunki w jej pupie.
- O Boże, nie mam siły. – Wzdycham ciężko, zerkając na pracującą językiem Kaśkę.
- Nie dziwię się, może drinka na wzmocnienie?
- Daj mi spokój. – Dopiero teraz zaczyna do mnie docierać, co przed chwilą zrobiłam. Co robię przez ostatnie dwa dni! Pieprzę się, jak jakaś dziwka z przygodnymi mężczyznami, analnie, waginalnie, oralnie. Na wszystkie sposoby.
Pozwalam, żeby koleżanka z pracy zlizała nasienie jednego z nich z mojego ciała...
Oglądam, jak koleżanki i koledzy, ba, w zasadzie obcy dla mnie ludzie pieprzą się w orgii! I sama w niej uczestniczę!
Boże, co ja robię?!
- Przepraszam, muszę iść. – Gwałtownie unoszę się, zaskoczona Kaśka chce coś powiedzieć, ale uprzedza ją Surma, który niespodziewanie pojawia się obok mnie.
- Dotarło do ciebie, co robiłaś? – Z lekko drwiącym uśmiechem rzuca w moim kierunku.
- Odpieprz się, Surma. – Jestem wściekła na siebie, bo znowu dałam się uwieść, na niego, bo znowu mu się udało i na wszystkich tutaj, bo dałam dupy pierwszego dnia w nowej pracy! Jezu!
- Zaczekaj. – Chwyta mnie za łokieć, wyrywam się gwałtownie, zamierzając rzucić "spierdalaj, albo zadzwonię po policję", kiedy staje za nim Leon.
- Agata, wysłuchaj go. Proszę.
Patrzę na niego, kilkanaście sekund wpatruję się w niebieskie, jak ocean, oczy.
- W porządku. – Siadam na brzegu oparcia kanapy – Masz minutę.
- Minuta w zupełności wystarczy – Surma uśmiecha się do mnie szeroko – Wiesz, czym zajmuje się firma, ci ludzie, których tu widzisz? – Robi ruch ręką dookoła siebie. Spoglądam na czerwoną na twarzy ze zmęczenia Dagmarę, która odpoczywa, opierając głowę o ramię informatyka, Kaśkę, która naga siedzi na brzegu krzesła, paląc skręta, wreszcie nagiego, muskularnego Leona, który z założonymi na torsie dłońmi obserwuje mnie uważnie.
- No – Zaczynam się zastanawiać, w sumie to... nie powiedzieli mi, czym firma się zajmuje, a ja na stronie internetowej nie sprawdziłam. – Powiedz. – Oddaję mu inicjatywę.
- Jesteśmy wytwórnią filmów porno. – Wypala jednym zdaniem.
- Czy to znaczy, że... – Otwieram szeroko oczy – wszyscy gracie w pornosach?
- Wszyscy nie – Uśmiech nie schodzi z twarzy Surmy – Kaśka, Leon, ja, kolega Drawicz, którego poznałaś wczoraj. Wszyscy jesteśmy z branży. Zaczynaliśmy w Stanach, ale chcemy otworzyć biznes w tym smutnym, jak pizda kraju.
- Boże... – Jestem w takim szoku, że nie wiem, co powiedzieć. Właśnie dowiedziałam się, że moim pracodawcą jest firma kręcąca filmy porno, a w ramach imprezy zapoznawczej dwóch aktorów, szef firmy i jego kolega przeleciało mnie w trakcie orgii...
- Kurwa mać, dlaczego mi o tym nie powiedziałeś wcześniej? – Wściekła oddycham nerwowo, patrząc na niego.
- Bo nigdy nie przyszłabyś tutaj, nawet na rozmowę, a co dopiero, żeby pracować. Nie bój się – Zapewnia mnie szybko – wszyscy jesteśmy przebadani i zdrowi. Jeśli obawiasz się, mamy aktualne zaświadczenia o przebytych badaniach. Lepiej, niż sportowcy w profesjonalnych klubach. Twoje obowiązki nie zmieniają się, będziesz prowadzić rozmowy rekrutacyjne, ale z potencjalnymi aktorami. To, co stało się dzisiaj to jedynie impreza, lubimy czasem poszaleć, co Leon?
Blondyn zbliża się do mnie.
- Jeśli cię to pocieszy – Staje na wprost i poważnie spogląda w moje oczy – to uważam, że jesteś świetna w te klocki, a wiele profesjonalnych aktorek mogłoby się od ciebie uczyć. Nie sztuką jest ciągnąć jak odkurzacz, albo drzeć się na cały regulator. Sztuką jest robić to tak, żeby widz czuł się podniecony, a aktor, z którym to robisz czuł przyjemność. Ja czułem się z tobą fantastycznie, Agata. – Bierze mnie za rękę – Witaj w firmie.
Też mi kurwa komplement, może się przebranżowię?!
Rozglądam się wokół, patrząc na nich. Mam taki mętlik w głowie, że kompletnie nie mogę zebrać myśli. Mój wzrok spoczywa na Dagmarze.
- Ty też? – Zadaję jej pytanie.
- Co ja? – Budzi się z letargu.
- No też grasz w pornosach?
- Hahaha, niee – Zaczyna śmiać się głośno – jestem odpowiedzialna za księgowość i do tej pory byłam również za rekrutację. Po prostu lubię się pieprzyć, a chłopcy dają mi dużo przyjemności, więc czemu nie skorzystać? – Wodzi długim paznokciem po torsie informatyka. – Nie rób z siebie takiej cnotki-niewydymki, Agata. Wiem, co robiłaś wczoraj z Surmą i Drawiczem. Na zmianę kolanka to mi to nie wyglądało...
- Zamknij się – Wściekła na siebie przerywam jej. Czuję się oszukana i upokorzona.
- Agata, posłuchaj. Nikt nie zamierza cię do niczego zmuszać, jeśli nie będziesz chciała z nami pracować, zrozumiemy to i nie będziemy robić ci problemów. Pomyśleliśmy dzisiaj rano, że chcielibyśmy, żebyś poznała nas od naszej prawdziwej strony. Nikt nie zmuszał cię do seksu, sama to z nami robiłaś, prawda? – Potakuję mu, bo ma rację. Sama klęknęłam przed Leonem. – Żałujesz?
Milczę, wpatrując się w niego.
- Agata?
- Nie wiem. Jestem bardzo zła. Nie na to, że się z wami pieprzyłam, bo to było przyjemne. Nie, nie przyjemne. Cholernie przyjemne, podniecające i dało mi dużo satysfakcji. Jestem wkurwiona – Akcentuję ostatnie słowo, żeby podkreślić mój stan – bo mnie oszukaliście. Sprytnie ukryliście działalność firmy i moje obowiązki, a nie jest pewne, że wiedząc o tym, co mam robić nie zgodziłabym się. Zachowaliście się bardzo źle. – Jestem już w połowie ubrana, brakuje tylko bluzki i stanika, na skórze czuję zapach seksu i nasienia Leona - Jak mam wam teraz zaufać, jako pracodawcy, skoro pierwszego dnia zdarzyło się coś takiego?
- Przyjdziesz jutro? – Blondyn zbliża się do mnie, ignorując ostatnie pytanie.
- Nie wiem – Jestem już przy drzwiach, chwytam torebkę – dam znać. – Wychodzę bez pożegnania, trzaskając drzwiami.
Kurwa, kurwa, kurwa!!!
Wracając do mieszkania ze złością uderzam kilkanaście razy dłońmi w kierownicę. Mężczyzna, jadący obok samochodem patrzy na mnie zdziwiony i chyba zszokowany moim zachowaniem. Pokazuję mu "faka", na co on przykłada palec wskazujący do skroni i kręci nim na znak tego, że jestem szalona, po czym odjeżdża.
Nie jestem szalona, jestem wściekła, wkurwiona, chce mi się pić, jeść. I mam ochotę wpieprzyć Surmie.
A najgorsze jest to, że mam ochotę na powtórkę z Leonem.
W domu, długiej, ciepłej kąpieli sprawdzam telefon. Dwa nieodebrane połączenia od Surmy i SMS.
"Agata. Mam nadzieję, że przemyślisz sobie to wszystko i wrócisz do nas. Ludzie cię polubili, nie będziesz miała bezpośredniej styczności z porno. A w sprawie imprez, następny raz zostaniesz uprzedzona, czy to impreza z pieprzeniem, czy bez.
Mam nadzieję, że do zobaczenia jutro.
Piotr.
P.S. Do drinków wszystkich pań dodaliśmy z Leonem viagry dla kobiet. Flibanseryny. Mam nadzieję, że nie będziesz z tego powodu dodatkowo wkurwiona."
Viagra dla kobiet??? Kurwa mać, powinnam go pozwać do sądu, to skur....
No dobrze, ochłoń. Jest po wszystkim, czasu nie cofniesz.
Jest ci głupio? Tak. Czy jest ci wstyd? Jak jasna cholera! Czy było ci przyjemnie? Jak jasna cholera razy dwa!
Czy powtórzyłabyś to jeszcze raz?
Może.
Chyba tak.
Sama się łudzisz, idiotko, oczywiście, że tak! Zwłaszcza z Leonem...
A jemu chyba jest głupio. Surmie. Dlatego tak się tłumaczy.
I bardzo dobrze! Dupek! Tak samo, jak ten cwaniak o aparycji zimnego drania. Blondynek!
Nie odpiszę im, niech się trochę podenerwują.
A jutro rano pojawię się punkt dziewiątą w biurze. Odstawiona, jak milion dolarów i zachowująca się, jakby nic się nie stało. Jeśli wyczuję, że żartują sobie z tego, jak się zachowywałam albo będą wskazywać na mnie palcem - po prostu wyjdę bez słowa i przyślę wypowiedzenie pocztą.
Taki mam plan. Myślę, że jest dobry. A co będzie dalej? No cóż, zobaczymy.
KONIEC.
Jak Ci się podobało?