Przypomnieć sobie
7 czerwca 2004
2 min
Przypomnieć sobie swój pierwszy stosunek jest zawsze niewymownie łatwo. Każdy zapytany pamięta rok, miejsce, porę roku, niektórzy nawet dzień i godzinę. Nic dziwnego. Lecz niech każdy z was pokusi się o wykonanie zadania po stokroć trudniejszego. Niech każdy z was postara się przypomnieć sobie moment, gdy po raz pierwszy zdał sobie sprawę z tego, że jest istotą seksualną, niech każdy z was spróbuje przypomnieć sobie chwilę gdy po raz pierwszy zdał(a) sobie sprawę z przyjemności, jakie kryją się w zakamarkach jego ciała. Gdy po raz pierwszy świadomie, bądź nie świadomie, doprowadził się do stanu cielesnej ekstazy, a jednocześnie doznał(a) moralnego zachwiania.
Próbuję przypomnieć sobie swój pierwszy orgazm. Chwilę, kiedy moje niewinne ciało po raz pierwszy zostało zwiedzione przez mój popędliwy umysł. Chwilę, kiedy po raz pierwszy w samotności doprowadziłem moje ciało do zachowania nie tyle dziwnego, co dotąd mi obcego. Kiedy to było? Ile wtedy miałem lat? To była z pewnością szkoła podstawowa. Szósta, siódma klasa? Chyba tak. W takim razie miałem dwanaście, może trzynaście lat. Pamiętam to dość dokładnie. Nie miałem żadnych wiadomości na temat - jak to zrobić i czy w ogóle jest to możliwe. Do tej chwili specjalnie się tym nie interesowałem. Do wszystkiego doszedłem sam. Krok po kroku. A efekty? A efekty mnie przerosły.
Co prawda od jakiegoś już czasu lubiłem w samotności obcować ze swoją nagością, ale nigdy tak naprawdę nie sprawiała mi ona żadnej przyjemności. Owego, pamiętnego dnia, będąc w domu sam rozebrałem się i nieskrępowany swoją nagością zacząłem biegać nagusieńki po moim pokoju.
W zupełnie swobodnym stylu (nie licząc majdającego obiektu między nogami) biegałem po moim mieszkaniu w pogoni za gumową piłką. Gdy zmęczony położyłem się na łóżku i pomyślałem: Skoro już leżę nagi na łóżku, to można by się właściwie zastanowić do czego jeszcze służy ten dyndający między nogami przyrząd? Nie zastanawiając się długo, postanowiłem uskutecznić swoje przemyślenia odrobiną praktyki. Przewróciłem się na brzuch i powoli, niezdarnie ocierałem się całym ciałem o pluszowy koc. W miarę postępującego tarcia moje niedojrzałe ciało zaczęło nagrzewać się i pęcznieć. Pęczniała szczególnie jedna jego część - członek. Widocznie dawał mi do zrozumienia, że to właśnie on pragnie być najbardziej pocierany. I tak też uczyniłem. Posłuchałem go po raz pierwszy i nie ostatni (jak się później okazało). Nieznany dotąd cel osiągnąłem zaskakująco szybko. Wstrząsany pierwszymi tego typu konwulsjami moje ciało zwieńczyło dzieło przyjemnym uczuciem w okolicach lędźwi. Nic dodać, nic ująć.
I choć niekłamana przyjemność zaskoczyła mnie aż nadto, to po tym pierwszym eksperymencie nie eksplodowałem nasieniem (co mnie wcale nie zaskoczyło), a raczej implodowałem. Na pełne zwieńczenie trzeba było poczekać do następnego razu.
Jak Ci się podobało?