Przypadek (I)
21 stycznia 2019
Przypadek
12 min
Wolne piątkowe popołudnie i piękne słońce na bezchmurnym niebie – ani pierwsze, ani drugie nie zdarzały się zbyt często, więc chociaż miał zamiar poświęcić wieczór na lekturę zaległych artykułów, bez żalu zmienił plany. Anne była na kolejnej konferencji poza miastem i nie spodziewał się od niej nawet telefonu. Szczerze mówiąc, cieszył się. Nie miał ochoty na poważną rozmowę, która łatwo mogła przerodzić się bezsensowną awanturę na odległość. Nie lubił kłótni, tych przez telefon najbardziej. Właśnie sam sobie przyznał urlop od wszystkich obowiązków i powinności towarzyskich na kolejne 24 godziny. Chyba nie przydarzyło mu się to od czasu ukończenia studiów i rozpoczęcia specjalizacji. Zasłużył! Niespiesznie wziął prysznic, przebrał się i wyszedł ze szpitala. Przez chwilę jeszcze wahał się, czy nie zadzwonić do Ikera. Zazwyczaj dawał mu znać, gdy tylko miał wolne, ale zrezygnował z tego pomysłu. Nie miał ochoty na huczny wieczór w Notting Hill z obcymi ludźmi, a był pewny, że jego przyszywany brat świętuje piątkowy wieczór tak samo, jak niemal każdy inny. Uśmiechnął się na myśl o wspólnych imprezach, ale już zdecydował, że dzisiejszy wieczór spędzi tylko ze sobą. Włożył słuchawki do uszu, włączył muzykę i powoli ruszył w stronę pubów przy Hammersmith Bridge. Jak przystało na prawdziwego Anglika, zacznie piątkowe wolne od pinta porządnego piwa.
Sączył swoje piwo i patrzył na rzekę. Starał się odprężyć, odpocząć, nie myśleć o Anne, o jej karierze i swojej karierze, o doktoracie i profesorze Finchelyu, o pacjentach, o pierścionku, który kupił, ale na pewno nie da jej w najbliższym czasie, nie po tym, co mu zrobiła i, jakby to wyglądało, nie po swojej ostatniej zdradzie, którą znowu mu wybaczyła, choć nie powinna, zresztą tak tylko mówiła, wiedział, że ból pozostał. Było mu przykro, nie chciał jej ranić, ale nie mógł jej obiecać, że to się nie powtórzy. Albo nie chciał. Pierścionek może zwrócić do sklepu. Wrócił do stolika z drugim piwem, usiadł i zaczął przyglądać się i przysłuchiwać innym gościom. Może u nich jest weselej? Pierwsze dni wiosny, prawdziwe wolne, chciał to porządnie uczcić. I wtedy zobaczył Julię.
Wyszła z pubu z ulubionym miodowym piwem w jednej ręce, w drugiej trzymała wypełnioną po brzegi torbę z zakupami. Rozglądała się, szukając wolnego miejsca. Mimo iż nie chciał dzisiaj nikogo spotkać, ucieszył się. Julia była w porządku, jedna z modelek stale współpracujących z Ikerem, ale naprawdę ją lubił. Nie utrzymywali regularnych kontaktów, jednak przy każdej okazji zamieniali ze sobą kilka słów i pozdrawiali przez wspólnych znajomych. Mniej więcej wiedział, co u niej słychać. Nie wróciła do Polski, zdała maturę w Londynie, utrzymywała się z pracy modelki. Mieszkająca z nią matka dopilnowała, by córka nie zeszła na złą drogę, a za pierwsze duże pieniądze kupiła mieszkanie. Zaimponowała mu tym, rzadko która małolata w podobnych okolicznościach zachowałaby się równie rozsądnie. Widywali się od czasu do czasu na wspólnych imprezach i Julia zawsze wprawiała go w dobry nastrój. Innych zresztą również.
Przypomniał sobie ich pierwszą, przypadkową rozmowę w samolocie. Poznali się, gdy była jeszcze dzieckiem, ale już wtedy mówiła z sensem, chociaż jej angielski pozostawiał wiele do życzenia. Gdy się żegnali na lotnisku, dał jej wizytówkę brata, fotografa. Spędził w jego towarzystwie wystarczająco dużo czasu i właściwie ocenił, że dziewczyna ma potencjał. Iker potwierdził, że jest nie tylko fotogeniczna, ale też inteligentna, rozsądna i wyszczekana. Obydwaj szczerze ją polubili.
Pomachał do niej.
– Julia, tutaj! – zawołał. Zauważyła go i uśmiechnęła się szeroko. Tak promiennie, skojarzyła mu się z wiosną. „Co za brednie!”, zdążył zganić się w myślach. Ruszyła ku niemu, nawet zerwał się z miejsca, by jej pomóc z torbą, ale była szybsza. Wyglądała pięknie w rozkloszowanej spódnicy, z włosami związanymi w zawadiacki kucyk, który wesoło podskakiwał w rytm jej kroków. Zauważył, że kilku facetów zapatrzyło się na nią. Nic dziwnego.
– Cześć! – postawiła piwo na stole, położyła torbę na ziemi i po prostu rzuciła mu się na szyję, delikatnie całując w policzek. Nie zdarzyło się to nigdy wcześniej. Odwzajemnił uścisk i przyjrzał się Julii ukradkiem. Nie miała już 15 lat. Obejmował piękną, dorosłą kobietę. Pachniała oszałamiająco, a muśnięcie jej włosów wywołało u niego przyjemny dreszcz. Miał nadzieję, że tego nie zauważyła, nie chciał jej peszyć. Nie zdziwiła go jego reakcja. Zareagował tak, jak zawsze reagował na seksowną kobietę, bardziej zaskoczyło go, że do tej pory nie dopuszczał do siebie faktu, iż jego „dziewczynka z samolotu” przemieniła się ze ślicznej skądinąd poczwarki w motyla. Choć widział jej zdjęcie w samych majtkach na billboardzie przy autostradzie i w ulubionym tygodniku.
„Hola! To nasza mała Julia, ogarnij się!”, przywołał się w myśli do porządku. „Czy ona nie ma przypadkiem dziewczyny? Muszę wypytać o wszystko Ikera przy najbliższej okazji. Tylko po co? Oj, Tristan, co ci nagle strzeliło do głowy?”.
– Co tu robisz? – zapytał po prostu.
– Mieszkam, wariacie, to tu kupiłam mieszkanie, nie pamiętasz? Mówiłam wam o tym. – Wy, wy, wy. On i Iker, zawsze w pakiecie. Ojciec Ikera i matka Tristana rozstali się już dawno temu, ale ich braterstwo przetrwało. – W sumie muszę wam za to podziękować, gdyby nie wasza pomoc i rozsądek mojej matki, zapewne przepuściłabym wszystkie pieniądze na niepotrzebne szmaty, a może i narkotyki. Ha, ha, ha! A tak, mam mieszkanie. A dzisiaj po prostu świętuję wiosnę! A ty?
– Wiesz, że ja też? Co za przypadek! Pracuję w szpitalu niedaleko, może już słyszałaś. Ale teraz możemy świętować razem, do szpitala wracam dopiero jutro wieczorem. Zdrowie!
Nie mogła uwierzyć, że siedzieli w pubie razem. Do tego byli zupełnie sami, bez tłumu przyjaciół, znajomych, dziewczyn. Tak jak w samolocie. Od ich przypadkowego wspólnego lotu przed pięcioma laty zawsze ktoś uczestniczył w ich sporadycznych spotkaniach. Zazwyczaj Iker i reszta ekipy. Często jego dziewczyna. Przez ten czas Julia zdążyła poznać trzy oficjalne, ale niejednokrotnie widziała, jak wychodził z imprezy z którąś z modelek. Parę razy była z nimi Christie, ówczesna dziewczyna Julii.
„Ciekawe, czy on jest jeszcze z Anne, tą wredną prawniczką? Zawsze patrzyła na mnie krzywo, a przecież mnie jako jedynej laski na imprezie nie musiała się obawiać. Wszyscy wiedzieli, że wolę dziewczyny, a zresztą chłopaki traktowali mnie jak młodszą siostrę i tak naprawdę pilnowali mnie”, przemknęło Julii przez myśl. „Choć podobają mi się przecież nie tylko dziewczyny. Może Anne też to wiedziała? Albo była zazdrosna o wszystkie dziewczyny w pobliżu jej doktorka? W sumie trochę jej współczuję”.
Prawdziwa wiosna! Siedzieli razem z Tristanem i rozmawiali, tak po prostu. Oczywiście obgadywali Ikera, nie bez złośliwości, ale z dużą dozą sympatii. „To już drugi raz w życiu i znowu po przypadkowym spotkaniu”, Julka poczuła wielką ochotę, by podziękować mu za wszystko. „Na pewno nie wytrzymam, muszę!”.
Często rozmyślała o roli przypadku w życiu i wiedziała, że jest szczęściarą. Gdyby nie Tristan, ich przypadkowy wspólny lot i to, że wręczył jej wizytówkę Ikera, żyłaby dzisiaj zupełnie inaczej. Pewnie mieszkałaby w Krakowie, coś studiowała, jej angielski nadal by kulał. Ale, hej, jest jak jest i to jest cudowne!
Gdy Tristan poszedł do toalety, gapiła się na jego szerokie plecy i zgrabny tyłek.
„Ach! Dobrze, że nie ma oczu z tyłu głowy! Chyba mi coś odwala!”.
– Chyba już pójdę, miałam dzisiaj dzwonić do mamy – powiedziała, gdy wrócił.
„To wymówka, nic nie muszę, ale zaczynam się bać, że zaraz z nadmiaru słońca i alkoholu zrobię coś głupiego. Julia nie pij tyle i nie głupiej tak łatwo przy ładnym panu, halo! To doktorek! Na pewno będę jeszcze pracować z jego bratem, spotkamy się znowu, nie chciałabym zrazić do siebie życzliwego mi faceta nieumiejętnym podrywem. Byłam z dziewczyną dwa lata, nie umiem nawet się do tego porządnie zabrać! Zwłaszcza, że ma dziewczynę. Chyba, ostatnio miał. I reputację... łatwego. No to co, lubi seks i podobno jest niezły. Aj! Czas uciekać, nie potrafię udawać, jestem za szczera, zaraz na pewno powiem coś niestosownego! Kurwa! Halo, ziemia, rozmawiamy o mojej MATCE!”.
– Nie mieszkacie już razem? – zapytał Tristan autentycznie zdziwiony.
– Wróciła do Krakowa. Chyba widzi, że sobie radzę i raczej nie zrobię nic głupiego – Julia odparła rozsądnie, choć myślami była już przy głupotach, na które nagle nabrała ochoty.
„Ha, ha, ha, po trzech piwach zaczynam pleść bzdury, poza tym zaczyna mi się kręcić w głowie. Na szczęście na pewno nie pomyślał, co naprawdę chodzi mi po głowie. Czas ratować tę miłą znajomość, bo nie ręczę za siebie!”, Julia podniosła się i potknęła o własną torbę. Wybuchnęła śmiechem, a Tristan jej zawtórował.
– Pomogę ci, bo jest szansa, że w tym stanie jednak zrobisz coś głupiego – zaśmiał się, a Julia się zaczerwieniła.
„Chciałabym, doktorku”, pomyślała. „Tak naprawdę od dawna chcę…”.
Tristan wziął zakupy i podał Julii ramię. Chwyciła je, mimo że tak naprawdę była jeszcze w stanie dojść do mieszkania o własnych siłach. Nie chciała.
„Tak pewnie czuła się Apollonia z „Ojca chrzestnego”, gdy niby przypadkowo potykała się, by dotknąć Michaela Corleone”, wyobraziła sobie Julia. Szli wzdłuż rzeki w stronę jej mieszkania. Nic nie mówili, ale Julia czuła się z tym dobrze. To krótkie spotkanie spowodowało natłok nierozsądnych myśli. „Doktor Tristan Bradshaw, najprzystojniejszy lekarz w Anglii południowo-wschodniej okazał się tak miły, jak pamiętałam i jak oczekiwałam. Nie zawiódł mnie. To znaczy wiem, że jest duszą towarzystwa, jest oczytany i inteligentny i w ogóle, dziewczyny na niego lecą, a faceci chcą z nim chodzić na piwo, ale pierwszy raz naprawdę potraktował mnie jak pełnoprawną partnerkę w rozmowie. Fajnie, że mogłam z nim w końcu normalnie pogadać. Niestety, jest bardziej pociągający, niż oczekiwałam. Szkoda, że ma dziewczynę i myśli, że jestem lesbijką. Nie jestem, faceci też mnie pociągają. A przynajmniej paru z nich… Może jednak skradnę mu buziaka? Co ja bredzę, to chyba jednak nadmiar piwa”.
Julia wspinała się wąską klatką schodową jako pierwsza. Tristan szedł za nią, wpatrzony w zgrabne łydki. Spódnica była zbyt luźna, by to podkreślić, ale wiedział, że kryją się pod nią smukłe uda i seksowny, wyrzeźbiony tyłek. Widział zdjęcia Julii reklamujące bieliznę i teraz znów miał je przed oczami. Cóż, na niego te reklamy ewidentnie działały. Podobało mu się, że dziewczyna nie czuła potrzeby, by eksponować swoje oczywiste wdzięki zbyt krótkimi czy obcisłymi strojami, ale jego wyobraźnia zaczęła właśnie niebezpiecznie się rozkręcać. Julia stanęła pod drzwiami,szukając kluczy.
„Uspokój się, to mała Julia, i jeszcze nie jesteś w jej typie, masz fiuta w spodniach, do tego w stanie gotowości, kurwa”, Tristan stanął tuż za nią i wdychał zapach jej włosów. „Brzoskwinia?”
Spodobał mu się nieoczekiwany rozwój tego popołudnia. Postanowił szybko wrócić do domu i masturbować się pół nocy, gapiąc się na jej zdjęcia.
„Mam chyba ostatnie numery tej gazety? Albo znajdę je w sieci. Zdjęcia z nie-taką-małą Julią w małych majtkach. Tak...”.
Mieszkanie Julki jest niewielkie, ale i tak musiało kosztować majątek.
„Brawo, dziewczyno”, Tristan gratuluje jej w myślach. Pasuje do niej. Jest schludne, przytulne i nieco zawadiackie. Przez otwarte drzwi zagląda do sypialni. Jest niewielka, cała w bieli, a głównym meblem jest podwójne łóżko z pościelą we wzór-słomę. Tristan jest zachwycony, właściwie mógłby się w tej słomie zakopać. Z właścicielką.
– Przywożę sobie różne fajne rzeczy z Polski. Mam pościel w słomę i mech. Pokażę ci zaraz fajne filiżanki, myślę, że też ci się spodobają. A to był mój pokój, jak mama jeszcze tu mieszkała, ale teraz gabinecik urządziłam sobie tam – Julia prowadzi go przez niewielką kuchnię połączoną z jadalnią do drugiego pokoju. Ściany są granatowe, jedną z nich zajmuje regał z książkami. W pomieszczeniu mieści się gustowny sekretarzyk i wygodna szara kanapa. – To mój pokój do pracy i odpoczynku. Jak całe to szaleństwo z pozowaniem się skończy i będę mieć moje bimbaliony funtów, pójdę na studia i tu będę się uczyć całymi dniami. Albo rysować. Chcesz kawy? A może waszej obrzydliwej herbaty z mlekiem? My na to mówiliśmy bawarka, to był koszmar mojego dzieciństwa!
– Sztuka, historia sztuki, grafika – pójdę za głosem serca, raczej będzie mnie na to stać, chociaż przyznaję, że najbardziej imponujące studia według mnie to medycyna. Naprawdę tak myślę, nie z twego powodu. Piękny zawód, ale ja się do tego nie nadaję!
Stoją w kuchni, Tristan oparty o szafki pije espresso. Rękawy koszuli podwinął do łokci, kilka niesfornych kosmyków opadło mu na twarz.
„Jaki on jest piękny!”, Julia nagle przestaje mówić. „Nie mogę uwierzyć, że on naprawdę stoi w mojej kuchni. Z drugiej strony to dziwne, że nie stało się to wcześniej. Mam ochotę bawić się tymi włosami, nawijać je na palce, założyć mu za ucho. Chciałabym, by zdjął koszulę, podobno regularnie chodzi na siłownię, chcę to sprawdzić. On na pewno widział moje zdjęcia bez koszulki, żądam sprawiedliwości! Zaraz powiem coś, czego będę żałować”.
– Tristan… – Julia zaczyna nieśmiało. Tristan odstawia filiżankę na spodek. Właściwie nic nie mówią od kilku chwil. Nie przeszkadza mu to, poczuł się zupełnie swobodnie i pozwolił, by czas się zatrzymał. Stał i po prostu na nią patrzył, na jej śliczną twarz, spodobało mu się, jak przygryza wargę. Chciałby zrobić to samo, im dłużej przebywa tak blisko Julii, tym więcej chciałby z nią robić... Oho, towarzysz kutas przejmuje dowodzenie! – Muszę ci podziękować…
– Za co? Za zakupy? Drobiazg – niepotrzebnie sprowadziła go na ziemię.
– Nie, nie, to znaczy też, ale… Zdajesz sobie sprawę, że zasadzie to wszystko jest dzięki tobie?
– Ach, Julia – wymawia jej imię tak jak trzeba, przez „j”, nie „dż”, jak wszyscy wokół. – Skontaktowałem cię tylko z Ikerem, przecież gdybyś się nie nadawała, nic by z tego nie wyszło. Miałaś trochę szczęścia. I widocznie masz to coś! – Sam przecież widzi doskonale, że ma. Zna się na medycynie i na kobietach. Wtedy była pięknym podlotkiem. Teraz jest oszałamiającą kobietą. – Jesteś piękna. Fotogeniczna, to nie zawsze idzie w parze z urodą, wiesz. I mądra! Dobrze, że nie dałaś się zagłodzić, nie zmarnowałaś swojej szansy! „I odważna”, dodaje już tylko w myślach. To sesje w bieliźnie pozwalają jej na komfortowe życie.
– I pomogliście mi z tymi wszystkimi formalnościami, gdyby nie wy, nie kupiłabym tego mieszkania.
– A ty jesteś rozsądna i masz mądrą mamę. Bez nas też byście sobie poradziły.
– I towarzystwo. Fajnych ludzi poznałam dzięki tobie, wiesz? W ogóle miło tu macie, w tym waszym Królestwie. – Julia robi krok w jego stronę. – Chcę, żebyś wiedział, jak bardzo ci za to wszystko jestem wdzięczna. Wiem, że zawsze byłeś, jesteś gdzieś tam, niedaleko i mogę na ciebie liczyć. I na twojego brata. To piękne, dziękuję! Jedno przypadkowe spotkanie z tobą spowodowało trzęsienie ziemi. I tak, widzisz, nie zmarnowałam tego! A dzisiaj? Musisz mi wybaczyć, ale zawsze jestem szczera i teraz też będę. Może to druga szansa i trzeciej już nie będzie? Jednak jestem na tyle szalona, a może głupia, i zagram va banque. Dorosłam, Tristan, i chcę więcej.
To mówiąc, robi jeszcze jeden krok, kładzie mu dłonie na ramionach i całuje w usta.
Jak Ci się podobało?