Przybysze z M31 (III) – Debata operacyjna
31 marca 2018
Przybysze z M31
43 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
Wychodząc z mojej kabiny na korytarz pokładu mieszkalnego statku odczułem lekki wstrząs. Jestem wyczulony na drgania podszycia statków kosmicznych, gdyż kiedyś uratowało mi to życie. Zapewne dolny, prawy dok przyjął na pokład jakiś mały pojazd. Spostrzegłem, że Alice też wyczuła drżenie podłogi. Nic jednak nie powiedziała.
Korytarz na naszym piętrze był szeroki, pełnił rolę miejsca spotkań towarzyskich. Odbywała się tu także nieplanowana rewia mody, wywoływana przez siły podświadome. Na statku nie obowiązywały mundury. Każdy nosił jedynie dużą wizytówkę z fotografią. Prócz imienia, nazwiska i nadanych tytułów, dość skomplikowany zapis symboliczny określał nie tylko funkcję pełnioną na statku, ale posiadane kompetencje. Dzisiaj panował tu pośpiech. Zatrzaskiwano drzwi w kilku kabinach. Elegancko ubrane panie i panowie szybkim krokiem podążali do windy. Zapewne osoby te zostały zaproszone także na kolejną, roboczą naradę dotyczącą wypełnianej misji. Mówiono o tym już od kilku dni. Mówiono o niej "konferencja". Ci, którzy byli na „czwórce” mówili także "debata". Komandor Adrian spiskując bowiem przeciwko władzom Wielkiej Mgławicy, przy każdej takiej okazji usiłuje zneutralizować swój niepokój i przekonać się co inni sądzą o aktualnym etapie misji. Operacyjne odprawy dowództwa statku kosmicznego przekształcają się zazwyczaj w coś pośredniego pomiędzy konferencją naukową, a debatą teologiczną mnichów, nieokreślonego bliżej zakonu.
Ekrany wzdłuż jednej ze ścian sali konferencyjnej zarezerwowano dla wyświetlania panoramicznego "widoczku" holograficznego, jak to zwykle bywało w powieściach s-f, ale jak się okazało jest również przydatne w życiu rzeczywistym. Pozorowano zazwyczaj kolorowy, niezwykle konkretny, pełen detali widok pejzażu lub ruchliwego miasta, taki jaki byłby widoczny z pokładu statku, zawieszonego spokojnie na niewielkiej wysokości nad ziemią. Ekrany na pozostałych ścianach wykorzystywali uczestnicy debaty dla prezentacji swoich idei. Wyścielone, miękkimi zielonymi obiciami foteliki stały w trzech półkolach zwróconych w kierunku ściany pod którą stały dwa pradawne, drewniane, niskie stoły.
Całą podłogę sali pokrywał ciemny dywan w czerwone, fioletowe i beżowe wzory. Za stołem po lewej zasiadł komandor Adrian. Stół po prawej był przeznaczony dla uczestnika, który chce wygłosić dłuższą kwestię. Uczestnicy takich narad często jednak wstają ze swoich miejsc, aby przechadzając się mogli pokazywać coś na ekranach lub rysować na zawieszonej tam także tablicy.
Dzisiaj na razie wszyscy siedzieli. Wszedł komandor Adrian i rozpoczął konferencję:
– Jak wiecie, statek zakończył „skok nadprzestrzenny” z rejonu naszej rodzimej galaktyki M31. Teraz pędzi on z szybkością konwencjonalna i jest już blisko celu, wytraca szybkość, za dwa dni, czasu pokładowego, ustawi się on w pozycji operacyjnej na orbicie planety Gea, krążącej wokół gwiazdy Solaris, galaktyki zwanej Drogą Mleczną – wszyscy wiecie, że statek ten może drążyć, lub jak kto woli budować, kanały Morrisa lub inaczej "wormholes", umożliwiające przedostanie się w przeszłość wybranego miejsca. Księżniczka Alice, która dostanie pierwszą jednostkę Transferu Czasoprzestrzennego – TCP-1, dla wykonania głównej części misji na planecie Gei, waha się jednak i w końcu nie wiem, czy tylko zostawiamy tą jednostkę i lecimy dalej, czy budujemy dla niej kanał w przeszłość. To zabrałoby nam dużo cennego czasu.
Rękę podniósł Roderick – znany głównie stąd, iż mieszka ostatnio z Beatrice. A Beatrice zwraca uwagę zawsze i wszędzie, wcale tego nie pragnąc. Adrian udzielił mu głosu.
– Tylko z grubsza wiemy, że celem misji jest "implantowanie" pewnej grupy osób pochodzących z naszej rodzinnej Galaktyki M-31 po to, aby "siały naszą osobowością" i zmieniły dalszy bieg wydarzeń i losy Drogi Mlecznej, ale nikt nam nie powiedział dotąd w jaki sposób będzie to zrobione. Moja przyjaciółka Beatrice opracowała w związku z tym listę pytań kierowaną do dowództwa. Od odpowiedzi zależy zgoda na udział w poszczególnych fazach misji. Nie chcielibyśmy bowiem mieć nic wspólnego z jakimkolwiek zabijaniem, eksterminacją gatunków, czy też czymś podobnym.
– Po pierwsze, nie do dowództwa – odezwał się Adrian – bo wy jesteście dowództwem, ale niech Beatrice mówi.
– A więc, po pierwsze, czy my mamy zostawić tam niektórych z nas, dorosłych ludzi takich "obcych", takich "aliens", czy zamierzamy zostawić na Gei jedynie nasze embriony i liczyć na to, że jak te osoby, będąc do nas podobne, urodzą się to będą oddziaływać na resztę Ziemian. Słyszałem, że rozważa się także aby użyć dyskietki z zapisem naszego genomu i wprowadzić poprawkę do embrionów płodów rodzących się akurat na Gei, ale to przecież wymaga zorganizowania "rajskiego obozu". Słyszałem także od ludzi z grupy literackiej, że to można by załatwić całkiem inaczej, miękko, przez "nadawanie odpowiedniego rodzaju snów", czy też jak oni to nazywają "poprawek korekcyjnych duszy ludzkiej".
– "Każda odpowiednio zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii" – odezwał się Uriah, chyba kogoś cytując.
– Drugie moje zasadnicze pytanie – kontynuowała Beatrice to: "co my w końcu lansujemy?" Na planetach M-31, zwanej w tym rejonie, nie wiem czy Państwo wiecie, Andromedą albo "Wielką Mgławicą", żyją różni ludzie – źli i dobrzy. Jakich chcemy implantować więc na Gei? To bezczelne co mówię, zdaję sobie sprawę! W końcu wiem, że CRAFT jest w rękach ludzi, którzy nie są fair wobec władz Wielkiej Mgławicy, w końcu wiem kogo szukano i kogo przyjmowano w skład załogi.
Miękkim głosem odezwał się Adrian:
– Księżniczko Alice, powiedz więc proszę, co zamierzasz zmajstrować na planecie Gei?
Alice wstała, była ubrana jak zwykle bardzo skromnie. Znowu włożyła ciemnozieloną obcisłą, krótką sukienkę i ciemne brązowe pończochy. Sukienka miała jednak duży dekolt. Włosy miała spięte na czubku głowy tak, że poruszając głową trzepała na różne strony puszystym, szerokim ogonkiem. Wcześniej odezwał się jednak Uriah, zastępca Adriana:
– Na miłość Boską, to nie jest żaden spisek. To jest prawo natury. Jeśli gdzieś na jakiejś planecie ktoś wynalazł już broń atomową, a potem teorię względności i ustanowił koncept czasoprzestrzeni, razem z czasem zapoczątkowanym, ekspansją czasoprzestrzeni i istnieniem przeszłości oraz zrealizował coś podobnego jak Ziemiański Human Genom Project, to na pewno wkrótce znajdzie się grupka awanturników, która wszystkie te technologie zapakuje razem z komputerami i robotami, Freudem, Jungiem i von Neumanem na jeden statek i ucieknie sądząc, że jest już samowystarczalna i ma moc "bóstwa".
Alice spojrzała zimnym wzrokiem na Uriaha, po czym nie patrząc już na stół prezydialny odwróciła się do swojej koleżanki i przedstawiła swój kobiecy punkt widzenia:
– Beatrice, Ty prowokujesz! Wiesz dobrze, że CRAFT jest zbieraniną najnowocześniejszej technologii, ale wyprodukowano go ostatecznie na planecie Recurrence, na której się urodziłam. Ty też z niej pochodzisz. Owszem to jest chyba spisek, ale realizowany przez specyficznych ludzi. Najpierw byli przy deskach projektanckich, przy montowaniu CRAFTA, dopiero na końcu statek po prostu skradziono i zaczęto werbować załogę.
– Wiem, że nie ma go czym gonić i na razie nie ma go czym zniszczyć – odezwała się Beatrice – ale do rzeczy, jaką osobowość lansujemy?
– Przecież mnie znasz! taką jak moja! – dobitnie stwierdziła Alice.
– Ty jesteś wyjątkowo wyuzdana!
– Chciałaś powiedzieć wyjątkowo zmysłowa i namiętna. A co, Ty nie lubisz mężczyzn? Przecież nie o to tu chodzi. Chciałam tylko powiedzieć, że najnowocześniejszy statek naszej Galaktyki M31 jest w rękach ludzi, którym się on należy, gdyż byli w stanie go wyprodukować.
– Księżniczko Alice – odezwał się Tim Lynx – co innego być znanym jako pogodna, wesoła, zawsze radosna, ładna kobieta, zawsze w kimś zakochana i nawiasem mówiąc zawsze kogoś czarująco odtrącająca – ale co innego przedstawiać główne założenia misji, która ma zmienić losy całego układu lokalnego – przecież o ile wiem CRAFT po krótkiej lustracji Obłoku Magellana leci na VIRGO, sprawdza hipotezę Alana Dresslera i Sandry Faber, dotyczącą Wielkiego Atraktora i wraca na M31, aby majstrować to samo, tym razem już u siebie w domu.
– Co to za hipoteza Alana i Sandry i co z tym Wielkim Atraktorem – podniósł rękę i wrzasnął Elias. Elias jest na statku najzdolniejszym topologiem. Studiuje teraz dodatkowo fizykę. Wygrał niedawno anonimowy konkurs na prace teoretyczne z tego zakresu i otrzymał w nagrodę zawrotną ilość pieniędzy. Adrian zatelefonował do niego po ogłoszeniu wyników konkursu. Było to na dwa dni przed odlotem.
– No więc w końcu embriony, czy żywi ludzie? – patrząc prosto w oczy Alice, wycedziła Beatrice.
– Czy wy aby nie przesadzacie z tą możnością zmiany losów widocznego fragmentu Wszechświata! To jest megalomania! – głośno powiedział Elias.
– Spokój! księżniczka Alice na głos!
– Wielki Atraktor, Wielka Ściana, mieszacie sprawy kosmologii stosowanej, którymi zajmuje się grupa fizyczna, na których się nie znam, z celami mojej misji na Gei, która ma być tylko interwencją genetyczną i psychologiczną. Nie zgadzam się jednak z Eliasem, że jest to megalomania. Jeśli nic nie zrobimy to za 200 - 300 lat na pewno wybuchnie wojna między cywilizacjami planet Drogi Mlecznej. Wymordują się i nie będziemy mieli z kim rozmawiać w sprawach Wielkiego Atraktora. Nie wiem co Elias ma lepszego w zanadrzu, dozbroić M-31, wybudować tysiące takich statków jak ten? – i potem co? – interweniować zbrojnie, tzn. wjechać czołgami i helikopterami i mówić o pokoju, o konieczności tolerancji, trzymając odbezpieczone karabiny?
– Mów wreszcie co chcesz zrobić! – wycedziła ponownie Beatrice.
– Wylądować na jednostce TCP-1 na Gei, teraz w obecnym czasie, który obliczany jest tam aktualnie jako rok 1968 lub nieco wcześniej przy pomocy tunelu Morrisa, gdzieś w roku 1910 lub 1916, albo jeszcze wcześniej gdzieś w roku… eh tam, czy teraz, czy wcześniej, co do tego się waham. To zależy od stanu aktualnej mentalności ludzi na Gei. Istnieje pewien optymalny stan umysłowości populacji, aby nasza manipulacja się powiodła.
– Embriony, czy żywi ludzie? Beatrice wyraźnie zmieniała całość debaty w dialog między nią a Alice.
– Embriony do cholery! nie można inaczej, żywi ludzie na nic by się nie zdali. Nawet nie to, że mogliby zostać rozpoznani jako "obcy", unieszkodliwieni i "przeszczep" by się nie udał. Ale oni nie zdążyliby nic powiedzieć, nie zdołaliby wiele zmienić. Wcześniej by powymierali. Nam chodzi o implantację, która by się niejako rozrastała.
– To dlaczego nie zrobimy tak jak Ci co wysłali "Chwałę Pana" przed dwoma tysiącami lat?
– Bo trzeba by zakładać "rajski obóz", a to nam już zbrzydło, to było nieeleganckie – w dzisiejszych czasach wchodzą w grę ewentualnie jeszcze jedynie propozycje grupy literackiej, te ich sny, poprawki duszy nadawane w "kanale świata".
– A więc kilka czy kilkanaście kobiet na Gei urodzi mieszańców, czy tak?
– Tak! konkretnie na jednostce TCP-1 ma wylądować sześciu ludzi z Andromedy, trzy kobiety i trzech mężczyzn. Polecą Tim i Brenda Lynx oraz ja, poszukuję jeszcze mężczyzny dla mnie i jeszcze jednej ochotniczej pary.
– Po co ci Twój mężczyzna, przecież będziesz miała na Gei wielu.
– Tylko mężczyźni mogą sprawić, aby kilka kobiet na Gei zaszło w ciążę.
– To po co jesteś potrzebna Ty?
– Ludzie z Andromedy genetycznie nie różnią się znacząco od Ziemian. W stosunku do Ziemian to tylko dwie krótkie inwersje, a raczej podstawienia rzędu tysiąca nukleotydów na chromosomach 9, 22 i X. Co prawda, powoduje to, że różnimy się nieco fizycznie, ale nieznacznie, a różnica w predyspozycjach psychicznych jest jeszcze mniejsza!
Rękę podniósł do góry Abigal, trzydziestoletni, przystojny mężczyzna, zajmujący się u nas głównie czytaniem powieści. Na konferencjach zlecano mu często funkcję, którą lubił. Mówi się więc o nim często "advocatus diaboli". Nie patrząc na komandora, zaczął deklamować głosem naśladującym automat:
– " Duch kobiety jest konieczną, nieodzowną częścią męskiego ducha ... z połączonych sił duchowych mężczyzny i kobiety mogą się wykrystalizować ... wszystkie ich pragnienia w żyjące rzeczy... to wzajemne promieniowanie sił jest Dwujednią - nową istotą, która się tworzy. Nie są tą nową istotą dzieci, stworzone fizycznie... Kobieta przez swą subtelniejszą, duchową organizację może odbierać myśli lub lepiej intuicje najwyższego stopnia! Ona jest czulszą błoną na wahania duchowego oceanu – on ma silniejszy umysł, by urzeczywistniać intuicje kobiety wśród ziemskich rzeczy, w surowym biegu życia ..."
– Kogo cytujesz dzisiaj Abigal? – zapytała Alice.
– Niejakiego Prentice Mulforda, tekst z roku 1912, z czasów kiedy Freud dopiero zaczął pisać. To tacy pisarze z planety Gei.
– No i co z tego? – przerwała zdenerwowana Beatrice.
– Po prostu kobiety z Gei powinny nie tylko urodzić mieszańców, ale dzieci te powinny być wychowane w odpowiednim duchu – odparła Alice – wychowuje przecież matka?
– Widać, że całość Twojego czasu zabiera Ci biologia molekularna i niewiele wiesz, bo sama jeszcze dzieci nie masz!
– Może wkrótce będę je miała – dlaczego Beatrice cały czas mnie atakujesz, jeśli jesteś zazdrosna, to możesz lecieć z nami. Mówiłam, że brakuje nam jeszcze jednej kobiety.
– Jak będzie z tym wychowaniem mieszańców?
– Jeśli urodzi się dziewczynka, to jak wiadomo w naturalnych, normalnych warunkach rodzinnych tak zwany "obraz duszy" zapożycza ona od ojca. Mówiąc prościej, dziewczynka przypatruje się uważnie ojcu, uważnie go słucha i jeśli się do niego nie zrazi, bierze z niego podświadomie przykład. Przez większą część swojego życia w pewnym sensie naśladuje swojego ojca.
– Chyba, że jej dopiekł tak, że go znienawidziła!
– Albo ją zgwałcił, też się zdarza! – dodała uszczypliwie Alice.
– Nie denerwuj się, kiedyś powiedziałaś mi, że Ciebie wychowywała babcia.
– Ojciec czy babka, ktoś musi podawać coś do wierzenia.
– A jeśli urodzi się chłopak?
– Zgodnie z teorią, będzie rządziła nim przez większość życia Anima, czyli "wyobrażenie kobiety", budowane na bazie obserwowania swojej matki, no i jakichś innych jeszcze ważnych kobiet poznanych w dzieciństwie.
– Zaczynam powoli rozumieć, co wy chcecie zrobić!
– Aby Cię nie dręczyć i zaspokoić w pełni Twoją ciekawość, Beatrice, mogę Ci już teraz opowiedzieć o szczegółach.
– Opowiedz!
– Nie będzie nas dziewięć lat. Po wylądowaniu jednostkę TCP odeślemy lotem automatycznym na orbitę Gei. Ustawimy ją w odległości trzykrotnie większej niż orbita geostacjonarna. Będzie tam na nas czekać.
– Chyba że "na ratunek"?
– Wiesz! – my nie mamy stracha, z natury jesteśmy pogodni.
– Przecież nie masz jeszcze ochotniczej załogi!
– Po to mówię, aby się komuś spodobało i aby się zgłosił.
– Więc co dalej? Przebierzecie się i wkręcicie się w tłum Ziemian?
– Ubierzemy się elegancko, będziemy używać dobrych perfum, będziemy mieć pieniądze i pewne środki dodatkowe.
– Czyli będziesz nosić minispódniczki!
– Wiesz dobrze, że lubię małe, obcisłe sukienki, sięgające prawie że do kolan.
– Krótko mówiąc, chcecie wplątać się w romanse?
– Tak. Chcę przez te sześć lat poznać dokładnie trzech mężczyzn, mieć z nimi romanse.
– Po trzy lata na każdego?
– Nie tak, pierwszy mężczyzna będzie mnie znał 9 lat, drugi 6 lat, a trzeci niestety już tylko 3 lata, bo potem odlatujemy.
– A dlaczego nie trzy lata dla każdego?
– Rzeczywiście, każdy romans po czterech latach z postaci fenyletylowej zmienia się w postać endorfinową. Euforyczny, narkotyczny szał miłosny zmienia się w przyzwyczajenie, czasami przyjemne przyzwyczajenie. Zawsze jest jednak rodzaj kryzysu, a jeśli endorfiny nie pojawią się, to po kryzysie jest dramat, a później rodzaj "piekła na Ziemi".
– Co to znaczy "piekło na Ziemi"? – zapytał Elias
– Elias nie zmieniaj tematu! Nie widzisz, że ona jest cyniczna.
– Beatrice, bo Cię uderzę! Nie jestem cyniczna! Słuchaj uważnie! Ja proponuję rozwiązanie, które odpowiada zarówno mężczyznom jak i kobietom, rozwiązanie, które wszystkim im odejmie cierpień i bólu.
– Nie boisz się, że się w którymś z nich zakochasz, albo że któryś z nich zwariuje na Twoim punkcie i nie pozwoli Ci odejść.
– To może się zdarzyć, bo Ziemianie uwielbiają nas, kobiety z Andromedy. Ci z „czwórki” przekonali się o tym.
– Wtedy chcieliśmy zostawić żywych ludzi.
– Tak, ale większość ich zabili.
– Dość szczególny przejaw uwielbienia!
– A czy na Andromedzie nie obserwowałaś rasistów, sadystów, zawziętych o byle głupstwo? Nawiasem mówiąc, niepotrzebnie zostawiliśmy wtedy osoby dużego wzrostu. Wyróżniali się! Tak bardzo się wyróżniali, że do tej pory na Gei istnieje zapis w najważniejszej ich księdze.
– Jakiej księdze?
– Genesis, wiersz 6,4.
– Ładne mi głupstwo, próba przejęcia kontroli intelektualnej nad inną Galaktyką – włączył się do dyskusji Zachariah, starszy mężczyzna, spoglądający zza okularów. Do tej pory cały czas wertował jakąś książkę, co było dość bezczelne.
– Niezbyt dokładnie. My Andromedy nie kontrolujemy. Co najwyżej jest tam tylko trochę więcej takich jak my. To jest tylko zwykła walka Dobra ze Złem.
– Ty oczywiście nie masz najmniejszej wątpliwości, że walczysz po stronie Dobra – ponownie odezwała się Beatrice.
– No nie mam, a właściwie chcę to dodatkowo sprawdzić. Jeśli Cię przekonam będzie to dla mnie podporą!
– Tych na Gei zdaje się chcesz przekonywać zupełnie innymi środkami.
– Jeśli będziesz dalej się tak upierać, to zaproponuję Ci te same!
– Jeden z bardziej znanych na Gei pisarzy zauważył, że "aby kogoś przekonać to zazwyczaj nie ma innego sposobu, trzeba go albo uwieść, albo zgwałcić, albo pobić!" – dorzucił Abigal.
– Ciebie to chyba pobiję!
– W każdym razie dużo wiesz już o Ziemianach! – Powiedziałaś, że lubią nasze kobiety, jakie kobiety? – O co im chodzi?
– Takie jak Ty Beatrice, nie wiem dokładnie o co im chodzi, uwielbiają i już.
– Może wolą takie jak Ty Alice!
– Przecież jesteś do mnie podobna. Też jesteś dość wysoką, ciemną blondynką. Jesteś filigranowa wręcz, masz długie, zapewne stale dość zimne palce i zielonkawe oczy.
– Uwodzisz mnie?
– Nie! próbuję się wczuć w duszę Ziemianina, mężczyzny z Gei, próbuję wymyśleć, dlaczego my ich tak ekscytujemy. Oni są po prostu przy nas stale podnieceni. Od razu proponują łóżko.
– Może nie o te zimne, długie palce im chodzi, ale raczej o jakieś przymioty ducha?
– To możliwe! – Część z nich jest predysponowana do naszej obyczajowości.
– Jestem dumna, że pochodzę z Recurrence w Andromedzie, gdzie byłam Twoją poddaną, księżniczko, ale pogubiłam się teraz i nie wiem w końcu o jaką naszą cechę Ci chodzi?
– To proste, chodzi o pozbycie się uczucia zazdrości, o tolerancję erotyczną wobec swoich partnerów!
– Według Ciebie po to ta cała wyprawa! To ma uratować cały lokalny konglomerat galaktyk, cały Układ Lokalny, całe pole, sięgające do Wielkiego Atraktora?
– Beatrice, spróbuj cofnąć się wstecz! "Nie ma miłości bez zazdrości" – mówią Ziemianie. Czyli mówimy o okolicznościach miłości, a to jest główny czynnik sczepiający ludzi
i pobudzający ich myślenie. Na Gei, gdy ktoś kogoś kocha to jest zazdrosny, uważa, że musi być zazdrosny, jest w tym trenowany, aby był zazdrosny.
– Czy dlatego zabili ludzi z „czwórki”?
– To długa i skomplikowana historia. Bardzo słabo rozumieliśmy tych ludzi, to znaczy mężczyzn z Gei, którzy zakochali się w nas, kobietach z Andromedy, ale byli potem piekielnie zazdrośni. Byłyśmy zresztą trochę wyższe niż oni.
– Ale Ty uszłaś z życiem!
– Wyobraź sobie, oni sądzili, że nam nie wolno, nawet rozmawiać sam na sam z innymi mężczyznami, a w rozmowie grupowej nie wolno było nam poruszać wszystkich tematów. Wszystkie ciekawsze tematy rozmowy stanowiły tabu. System tabu nałożony na tematy rozmów i na potencjalne, możliwe kontakty z innymi paraliżuje ich niemal zupełnie. Całymi latami cierpią, bo im się wydaje, że żona ich zdradza, to takie ich pojęcie. Cierpieli też przez to, że kochając dziewczynę z Andromedy, śpiąc z nią, popełniają grzech krzywdzący ich żonę. Ci którzy wzięli się w karby, opanowali się – i jak to oni mówią, są wierni – cierpią z kolei z tęsknoty za czymś nowym, za czymś ciekawym, barwnym, cierpieli po prostu z nudów.
– Alice nie opowiadaj znów, że w naszym życiu uczuciowym nie ma problemów, my z kolei mamy zawrót głowy z powodu ciągłych zmian, mamy huśtawkę emocjonalną, bolejemy,
a nawet cierpimy, że ktoś odszedł.
– Beatrice wiem, że czasami odczuwamy ból w okolicy serca, gdy Twój mężczyzna mówi Ci, że dzisiaj wróci kilka godzin później, bo idzie na randkę, ale spokoju emocjonalnego nie da się zabezpieczyć przez rozwiązania siłowe, przez zakazanie mu tego co on lubi, bo on będzie
i tak o tym marzył, ale Ci wtedy tego nie powie, będzie więc nieszczery, a w końcu i tak się wyrwie.
– Skąd Ty wiesz o czym marzą mężczyźni?
– Zapytaj swojego o ile jeszcze go całkowicie nie sterroryzowałaś, o ile nie boi się jeszcze mówić o swojej naturze szczerze.
– Skoro jesteś takim ekspertem, to jaka jest natura mężczyzny?
– Mężczyzna tak jakoś, w strachu przed śmiercią, a raczej pod wpływem instynktu podtrzymywania i zachowywania życia chce mieć wiele kobiet. Mężczyzna gdy mówi, że kocha to wcale nie zapewnia Cię o chęci wierności czy wyłączności erotycznej, a nawet duchowej, on zresztą mówiłby znacznie częściej, że kocha, gdyby mógł używać tego słowa w swoim znaczeniu, on się boi kobiecego znaczenia słowa kochać!
– O cholera!
Alice usiadła znów w swoim fotelu i przewiesiła nogi przez brzeg oparcia. Beartice stała teraz koło niej i patrzyła na nią z góry, mając bardzo groźną minę.
– Alice nie wierzę Ci, że tak jest! Ja wierzę, że jeśli mężczyzna mnie kocha to chce być wierny.
– Chce być wierny, mówisz? To zrób anonimową ankietę, ale fachowo, tak jak przy tajnym głosowaniu – Ty byłaś zbyt długo w bazie na eta Miriam Perseusza. Tam była przeciętna grupa ludzi, na ogół nietolerancyjnych, zazdrosnych, toteż zapomniałaś już o zasadniczej różnicy, o "gradiencie", który napędza świat do działania. Tutaj na statku, jeśli Roderick od Ciebie odejdzie i przeprowadzi się do Chloe to wystarczy, że naciśniesz różowy przycisk na Twoim telefonie i po kilkunastu minutach będziesz mogła odczytać z monitora, jakie masz oferty na krótką randkę, namiętna noc lub wielkie uczucie.
– Zauważyłam, że na ogół, krótkie, ale rozbierane randki najszybciej prowadzą do wielkiego uczucia.
– Widzę, że wróciło Ci poczucie humoru i realności.
– Czasami myślę co będzie, gdy się zestarzeję. Wszyscy mnie porzucą i będę sama.
– Zawsze będzie ktoś, kto będzie o Tobie myślał najbardziej. Zmysłowość idzie u nas razem z lepkością intelektualną, to znaczy z rozbudowywaniem w głowach obrazu wyobrażenia lubianej osoby.
– Nie sposób, aby trzymać w głowie więcej niż dwa wątki intensywnych rozmów, dwa, trzy rozbudowane wyobrażenia lubianych, znanych aktualnie osób. Ale te trzy wątki to trzy liny ratunkowe i to na ogół także trzy pasjonujące, intrygujące pasje, bez których jest nudno i niejako.
– W porządku, to wystarczy. Taki pisarz z Gei powiedział ponadto, że nawet u nich na Ziemi każdy mężczyzna zakochuje się w życiu 3 lub cztery razy i że wynikają z tego rozliczne kłopoty teoretyczne i praktyczne. U nas te kłopoty są rozwiązane zarówno od strony teoretycznej jak i praktycznej. My wiemy, że przestrzeń uczuciowa człowieka ma wymiary 2x3, dwa wymiary aktualne i biegnące w przeszłość, tkwiące w pamięci, trzy znaczące wymiary przeszłe.
– Czyżby? Widać rzeczywiście zbyt długo siedziałam na eta Miriam.
– Nie dziwię Ci się, że wpadłaś w depresję i masz w głowie zamieszanie filozoficzne, nasza obyczajowość w takich miejscach nie może działać. U nas ktoś nie adorowany szybko znajduje innego partnera, a słowa "zostawić kogoś", "zdradzić" są bez sensu, brzmią fałszywie. Jeszcze ważniejsze jest, że u nas znajomość z osobami uznanymi za sympatyczne nie jest zrywana całkowicie! To jest najważniejsza zasada naszej obyczajowości!
– Oj, Alice! – czy Ty nie wiesz, że jest nie tylko miód, cukierki, czekolada, ale także sól
i pieprz – odezwała się długonoga dziewczyna o ciemnych włosach.
Widziałem ją pierwszy raz. Była piękna. Nosiła czarna sukienkę przepasaną złotym paseczkiem. Ubioru dopełniały czarne pończoch. Alice spojrzała na nią i na moment zamarła. Przez kilkanaście sekund, stojąc w bezruchu, nie mrugając nawet, wpatrywała się w nią ze zdumioną miną. Z ociąganiem podjęła poprzedni wątek swojego oficjalnego wywodu, nadal patrząc w stronę dziewczyny jak zahipnotyzowana.
– U nas mężczyźni nie lubią wymazywać z pamięci tego co przeżyli. Są ciekawi tak jak ich kobiety. Po to się zakochują, aby dowiedzieć się o dziewczynie, którą kochają, możliwie dużo. Potem tkwi im to w pamięci. Nie są złośliwi, są otwarci, nie boją się, bo nikt im niczego nie broni i nikt im nie chce nic zabrać. Toteż zawsze masz się do kogo zwrócić, masz się kogo zapytać, czy aby nie chce z Tobą być. Jeśli tylko coś robiłaś w życiu, poznawałaś ludzi, to masz się do kogoś zwrócić. U nas źle jest tylko tym, którzy żyli w izolacji, którzy, powiedzmy, trzymali się modelu 1 plus 1, wtedy rzeczywiście mogą nie mieć do kogo zadzwonić. Nie mając impetu rozwojowego nie nadają się do niektórych zawodów, a największe niebezpieczeństwo grozi im po śmierci.
Wysoka brunetka wierciła się niespokojnie na swoim fotelu i w końcu palnęła znów głośno.
– Co za wspaniałe obrazki! naciągane to wszystko! Czyż Ty nie wiesz tego Alice, że kobiety gdy porzucają kochanka – i myślę, że również mężczyźni, na ogół usiłują zapomnieć, wytrzeć wszystko z pamięci, chcą zatrzeć bowiem wspomnienia o zadrach, które doprowadziły do niemiłego końca, a czasami chcą wytłumić w ten sposób wyrzuty sumienia z powodu niektórych swoich działań, podstępnej gry, manipulacji, zagrań nie fair.
Alice znała widać jednak długonogą brunetkę, gdyż odezwała się do niej słodkim głosem i po imieniu.
– Słuchaj Vivian, a o kim myślisz, gdy idziesz spać? Może nie o wszystkich mężczyznach, których znałaś, ale z niektórych montujesz całe fantazmaty, no nie?
– Moje fantazmaty buduję tylko z tego co przeżyłam z dwoma lub trzema mężczyznami. Inni byli wredni. Na tolerancję nie było ich stać. Dobrze wiesz Alice, że niektórzy zazdrość mają w genach.
– O to właśnie idzie, czy w genach, czy wynika to raczej z wychowania w dzieciństwie, bądź z oglądanych filmów i przeczytanych powieści.
– Według mnie z tymi genami to jest nawet odwrotnie – do rozmowy kobiet włączył się Abigail – wyczytałem w pewnym piśmie medycznym, że "cudzołóstwo, wyskoki zapewniają to, aby następna generacja otrzymywała bardziej różnorodne geny”.
– Bezczelny – mruknęła Beatrice.
– On nie jest bezczelny – powiedziała Alice – zauważ tylko, że on cytując używa archaicznego stylu, albo jakiegoś języka nie stąd: "cudzołóstwo, wyskoki", zamiast jasno mówić, że mężczyzna w kontakcie z otwartą i inteligentną kobietą rozwija się i rezultat tego rozwoju jest dostępny jednocześnie lub później dla innej kobiety, która go zna lub pozna.
– To jest argument rzeczowy – do rozmowy włączył się Elias, w którym widać odezwał się znowu dziki duch mężczyzny – miłość wyzwala wartości, te wydobyte, uświadomione wartości może wykorzystać inna kobieta. Symbolem człowieka nie jest "kreska" ale "gwiazdka", czyli kilka kresek na krzyż, kilka relacji miłosnych, tylko z takich elementów można budować złożony układ, z kresek pojedynczych można utworzyć tylko linię.
– Patrzcie! Topolog się odezwał – zgryźliwie powiedziała Beatrice.
– Ludzie muszą być różni! – powiedziała znowu swoje Vivian.
– Zgoda, ale idzie o proporcje. Ilu ludzi w populacji stosuje rozwiązania siłowe, a ilu jest pogodnych i sympatycznych.
– Co to znaczy rozwiązania siłowe? – zapytał Elias.
– Stały partner wymusza stałe myślenie o sobie przez wytwarzanie troski o jego zdrowie, wytwarzanie zagrożenia przez to, że odejdzie, wytwarzanie poczucia winy. Aby jednak wytwarzać poczucie winy musi istnieć uznawany kulturowo system tabu, na który można się powoływać. Partnera trenuje się, wyucza się go w odczuwaniu winy przez częste demonstracje swojej chandry, łącząc ze stwierdzeniem: "to przez Ciebie czuję się źle, to przez Ciebie jestem chora", bo wyrządziłeś mi krzywdę, bo jesteś zły, popełniasz złe uczynki, jesteś grzeszny, tak jest napisane w ważnych księgach, popatrz do nich. Mówiąc krótko, rozwiązanie siłowe cechuje się posługiwaniem się zagrożeniem, strachem, wyrabianiem poczucia winy.
– Rozwiązań idealnych nie ma, przecież na Gei młoda kobieta też może zaproponować randkę, upojną noc lub co tam jeszcze różnym mężczyznom i każdy z nich się natychmiast zgodzi – wtrąciła się Beatrice.
– Właśnie tego nie rozumieliśmy poprzednio. Zaproponować może, ale potem jest szykanowana zarówno przez mężczyzn jak i przez kobiety.
– Z powodu zazdrości!?
– Właśnie to nie takie proste! Powód bierze się stąd, że to właśnie kobieta może tam zaproponować, spodziewając się niemal bez pudła, że mężczyzna się zgodzi, a mężczyźnie jest znacznie trudniej, może zostać spoliczkowany, odmowę traktuje jako osobistą urazę, słyszy ją zresztą bardzo często, mimo że jak gdyby bardziej mu na nowym kontakcie zależało. Ale od tworzenia systemów tabu na Gei są właśnie mężczyźni, więc ponieważ sami nie mogą czerpać garściami, mimo że bardzo by chcieli, oni sami są w sytuacji limitowanych, odrzucanych, gdyż zawory kontrolne kanałów komunikacji są w rękach kobiet, więc "niejako zemścili się" poprzez tworzone przez nich teorie. Wpisali do wielu ksiąg, że seks to grzech, upodobanie do zmysłowej przyjemności to zło, takie samo jak zadawanie bólu, a od miłości należy uciekać, wydzielać ją, zastrzegać, uzależniać.
– Alice, Ty często zupełnie zapominasz o podstawowych interesach kobiet. Owszem kobiety powołują się na systemy tabu, spisane zazwyczaj przez mężczyzn, ale to leży w ich interesie!
– I ładnie to tak?
– Interes to interes!
– Vivian, długo Cię tutaj u nas nie było!
– Powodów do wywyższania ascezy i wstydliwości było znacznie więcej, podświadomie chodziło o metody kontroli, o ideę uległości – odezwał się Zachariah.
– Co można więc zrobić w takiej sytuacji? – zapytała, nadal zainteresowana Beatrice.
– Chodzi Ci o radę dla siebie, czy chodzi Ci o obyczajowość całej planety?
– Wiem księżniczko Alice, że Ciebie interesują raczej całe planety, ale Ty sama osobiście tak jakbyś była wzorcem, wizytówką Twojej teorii, więc mogłabyś powiedzieć coś o sobie, jak Ty to robisz?
– Wizytówek tu na statku mamy więcej, a czy na planecie Gea nam wyjdzie, to się okaże za jakieś 300-400 lat.
– Dlaczego aż 300-400 lat?
– Bo dla przemiany trzeba około 4-5 pokoleń, tyle ile na Gei trzeba było, aby zbudować Imperium Rzymskie i potem tyle aby jego mentalność we wczesnym średniowieczu przemienić.
– Zaraz Alice – odezwał się Zachariah – o ile pamiętam, u podstaw ideologii Imperium Rzymskiego były właśnie koncepty wolności osobistej obywatela, życie dla przyjemności, chłodny racjonalizm, schlebianie temu bóstwu z Pantenonu, które komuś pasowało, brak przemożnej idei nadwartościowej.
– Toteż w historii Gei, Imperium to trwało najdłużej. Ale były też i błędne założenia. Rozwiązywanie problemów tylko siłą, wolność dla jednych, niewola dla drugich i słaby model Wszechrzeczy, nie wyjaśniający sensu ludzkiej egzystencji.
– O ile pamiętam – ciągnął Zachariah – z lekcji historii, na Gei potem zapanowała moda na ascezę, umartwianie się - czyli precz ze zmysłowością - i koncept "życia dla modelu Wszechrzeczy", czyli dobrowolna rezygnacja z wolności osobistej na rzecz idei, która dość dobrze wyjaśniała sens egzystencji.
– Zdaje się – odezwał się Abigal – trudno było wtedy nie zrezygnować dobrowolnie ze zmysłowości. Tomasz de Torquemada tego przypilnował, dalej byli możni i chłopi pańszczyźniani i nie zrezygnowano z przekonywania siła, zwłaszcza na zamku Triana w Sewilii.
– Ale ogólny model sensu był dość dobry, mimo że nie rozumiem, dlaczego potrzebna była jego wyznawcom asceza? – zapytała Brenda Lynx
Brenda od początku narady, siedziała koło Alice i cały czas wlepiała w nią oczy. Była dzisiaj ubrana w fioletową sukienkę i nosiła do tego ciemo-szare pończochy. Można było dostrzec, że pamięta o naszej wczorajszej telekonferencji. Ciekawe, czy Alice zdążyła jej szeptnąć o naszym zaproszeniu.
– W zasadzie zwalczano zło gnieżdżące się w duszy człowieka – kontynuował Zachariah –
w duszach ludzi nie rozszczepiła się jednak jeszcze wtedy radość ze zwycięstwa w boju, a więc ze zdominowania pokonanego i możności pastwienia się nad nim, od radości z tworzenia i radości z zadawania przyjemności, a nie bólu.
– Rzeczywiście tym ludziom wszystko musiało się mieszać! Tu proponują ascezę, czyli rodzaj masochizmu w miejsce niedawnej zmysłowości, dalej premiują walkę, pokonywanie przeciwnika i przykładną zemstę, i wszystko we wszechogarniającym strachu, że sytuacja może się odwrócić i że to Ciebie za chwilę będą torturować – dodał Abigal.
– O rany, jak wtedy miał się nie mieszać sadyzm z hedoizmem – tym razem nagle do dyskusji włączyła się Zoe i dodała – proponuję przerwę w debacie, mam już dość tego gadania!
Propozycja zarządzenia przerwy, chyba się spodobała, gdyż zebrani zaczęli coś do siebie po cichu mówić. Debata, na razie trwała jednak dalej.
– Najgorsze były przy tym ataki zwątpienia w prawidłowość modelu Wszechrzeczy oraz zależne od tego ataki zwątpienia w swoją wartość, w swoją godność i do tego strach przed chorobami, złym losem, starością, śmiercią – ciągnęła nadal Alice.
– Do tego jeszcze żona miałaby Cię zdradzać – dodał Zachariah
Zoe, wstała i zaczęła się nerwowo przechadzać wokół stołu, przy którym siedział Abigal
i Elias. Do akcji Zoe dołączyła się Tessa. Tessa jest szczupłą, filigranową dziewczyną, ma rude włosy, a jej skóra jest biała, całkowicie biała, upstrzona piegami. Ubrała dzisiaj ciemne, brązowe pończochy i białą sukienkę sięgającą do kolan. Gdy porusza się nadaje ów sygnał, zakodowany w głębi mózgu każdego mężczyzny, sygnał zgrabnej, szczupłej kobiety, która jest szczęśliwa właśnie dlatego, że jest kobietą. Zdaje się też już miała dość gadaniny. Wstała, podeszła do stołu prezydialnego i usiadła na jego krawędzi.
Zachariach jednak kontynuował. – No to też wzięli i zastosowali rozwiązania siłowe również na poziomie teoretycznym i myślowym.
– Co chcesz powiedzieć – czyżby ograniczyli prawo do myślenia? – zapytał Abigal.
– Ano wprowadzili mieszany system tabu, składający się z około szesnastu zasad, które miały forować Dobro i zabezpieczać przed Złem. Co prawda system rzeczywiście teoretycznie zabraniał zabijać i kraść, ale obwarowywał silnie dwie inne istotne sprawy!
– Co mianowicie?
– Pierwsze trzy zasady teoretycznie chroniły całość systemu tabu, to znaczy miały zapewniać jego trwanie, ale w praktyce właśnie zakazywały myślenia – za Alice kontynuował wywód Zachariah.
– Co, nie wolno było wtedy snuć rozważań i dyskutować? Nie opowiadaj! – zapytała Beatrice, ciągle zaciekawiona kontynuacją teoretycznego wywodu.
– Wolno było, ale tylko na tematy pomniejsze, poboczne, niezbyt ważne, w każdym razie zabronione były rozważania krytyczne na temat modelu Wszechrzeczy.
– Mówisz nielogicznie! Jaki to model skoro nie można go dalej rozwijać. Model powinien wyjaśniać coraz więcej, bo model to nie rzeczywistość tylko jej przybliżenie. A poza tym kto komu może zabronić myśleć, co najwyżej można prześladować tych, którzy mówią "nie to co trzeba".
– Jak Ty zdałeś egzamin z historii Gei! Powinieneś wiedzieć przecież, że był zwyczaj tak zwanej konfesji, czyli zalecanej relacji ustnej o swoich poczynaniach i koncept grzechu poczynionego myślą – bardzo głośno powiedział Zachariah.
– No nie, to jak oni odkryli prawa czasoprzestrzeni! – odezwał się ponownie Elias.
Dziwne było jednak, że on także wstał i usiadł na stole obok Zoe i Tessy. Zoe założyła nogę na nogę, pokazując szczupłe uda. Jej sukienka w kolorze wiśniowym marszczyła się i zwijała coraz bardziej w okolicy jej bioder. Pończochy, które miała na sobie były w ciemniejszym odcieniu niż spódniczka. Patrzenie na nią było czystą przyjemnością.
– Czekaj no, konfesja była zalecana czy obowiązkowa? Nie rozumiem! – po co przymuszać jakoś specjalnie do opowiadania o swoich poczynaniach, przecież każdy lubi komuś opowiedzieć o tym co robi, co myśli, co zamierza i jakie ma przy tym wątpliwości – powiedziała Zoe – to rzeczywiście jest niepojęte, gdyż wynikałoby z tego, że prócz owych konfesji, to na Gei nie mówi się do nikogo szczerze tego co się robi i myśli – dodała Zoe.
– Każdemu mówi się tylko o pewnym małym fragmencie, a większość istotnych spraw skrzętnie zataja się nie mówiąc o nich nikomu – uzupełniła tym razem Tessa.
– Jeśli jednak Ziemianie nie wytrzymują wewnętrznego ciśnienia nagromadzonych sprzeczności, to udają się do tak zwanych psychoanalityków, którym opowiadają wiele, ale zazwyczaj o swoich dawnych przeżyciach – włączył się do rozmowy ponownie Elias.
– Nie byłoby prościej mówić na bieżąco o wszystkim, co człowieka gryzie do osób najbliższych, które są także dorosłe i inteligentne.
– Czy Ty Zoe słuchasz mnie uważnie? – jak mają mówić szczerze, kiedy połowa napływających myśli jest w świetle systemu tabu "niewłaściwa" i grzeszna.
– A jak myślisz, jak nasze roboty realizują tak zwany dialog wewnętrzny?
– Po co wyjeżdżasz tu z robotami, każdy z nas także myśli według metody prób i błędów lub inaczej tezy i antytezy, inaczej się nie da!
– Nie odbiegajcie zbytnio od tematu! Powiedziałaś Alice, że jeszcze druga sprawa była obwarowana! Jaka sprawa?
– Ano właśnie zmysłowość, kontakty fizyczne z innymi.
– Jak to?
– Stosowano argument: "nie czyń drugiemu co Tobie niemiło".
– Niemiło jest chyba wtedy, kiedy nie mam prawa kochać się z kim chcę!
– Taka filozofia życiowa była wtedy niepojęta!
– To jak oni ustalili co w kim siedzi, jak podnosili temperaturę wymiany myśli, skąd brali energię życiową, jak nawiązywali żywe formy współpracy, jak zdołali kogoś do czegoś przekonać, tak w ogóle – jak w takich warunkach mogli tworzyć, nie byli ciekawi?
– W praktyce w swoim życiu towarzyskim prowadzili różne formy "partyzantki", osobistych walk podjazdowych, oszukiwania, zatajania, mężczyźni poznawali inne kobiety, ale na zasadzie przestępstwa.
– To dopiero musiało być miłe!
– To jest teraz niezrozumiałe, ale oni nie starali się mówić otwarcie, oni dbali o to, aby unikać większości interesujących tematów i wprowadzali pojęcia tzw. przyzwoitości, obyczajności, skromności intelektualnej, no i potem niewierności seksualnej i zdrady małżeńskiej.
– Czy zdrada to jest jak się myśli w kółko o kimś?
– Co się wygłupiasz Zoe, przecież wiesz, że to jest przejaw zakochania.
– No to co to jest zdrada, pogubiłam się zupełnie!
– Słuchaj tłuku, zdrada to jest jak ktoś się z kimś prześpi!
– Przecież jak się prześpi, to się może wtedy przekonać, że nie warto robić tego ponownie z tą osobą.
– Za późno i tak popełniłaś grzech, bo byłaś w kontakcie fizycznym, podniecałaś się i było Ci przyjemnie, a poza tym, Twój mąż cierpiał, gdy się dowiedział, a Ty cierpiałaś, że on będzie cierpiał, gdy się dowie.
– Przecież cierpiałby tylko wtedy, gdyby traktował mnie jak swoją własność.
– Właśnie, byłaś jego własnością, bo on jeszcze niedawno temu miał niewolników lub chłopów pańszczyźnianych.
– Pomału, osobowość Ziemian staje się dla mnie zrozumiała, co prawda mocno tu namieszałaś i wszystko mi się pląta, nie mogłabyś tego podsumować.
Tessa wzięła Abigala za rękę, obeszła stół prezydialny i zaczęła szeptać coś do ucha Adrianowi. Zoe skorzystała, że miejsce obok na blacie stołu zostało zwolnione, więc przysunęła się do Eliasa i położyła rękę na jego udzie. Patrzała mu prosto w oczy. Było oczywiste, że chce z nim być teraz blisko. Można by powiedzieć, że to rodzaj narkomanii. Temperament i zmysłowość niektórych członków załogi nie pozwala im pracować dłużej niż dwie godziny. Potem potrzebują nowej dawki tego specyficznego narkotyku, jakim jest tutaj kontakt fizyczny z osobą, do której odczuwa się akurat wyraźny pociąg. Wiem jednak, że narkotyk ten nie działa, jeśli brak jest sympatycznego, chętnego partnera. Nasi tutejsi narkomani opracowali jednak specjalne metody szybkiego znalezienia "odpowiedniej, chętnej osoby". Zajęła się tym kiedyś Tessa i opracowała software. Pokładowy system telefonicznego ogłaszania takich potrzeb nazwała żartobliwie MINITEL.
Zoe dodała do tego nową gałąź wiedzy! Kilka razy były w dwójkę z Tessą, w trakcie "czwartej misji" w starożytnych Indiach i na planetach wokół gwiazd Erydan. Obydwie dziewczyny twierdzą, że kobiety z Erydan opanowały jakąś tajemną alchemię przyjemności zmysłowej. Ponoć jest to dość proste. Treningu praktycznego nie powinno się jednak rozpoczynać, jeśli wcześniej ktoś nie zdoła całkowicie wyplenić ze swojej głowy uprzedzeń do przyjemności. Doznawanie przyjemności zmysłowej musi być cenioną wartością. Jest podobno prosty test na to czy to się już udało, zwany testem Barbarelii. Jeśli przejdziecie ten test pozytywnie, to możecie skorzystać z wiedzy zgromadzonej i rozpowszechnianej przez pracownie Zoe, Tessy i Lynx'ów. Ale ostrzegam, zostaniecie wtedy "narkomanami bez chemikaliów", "narkomanami nowego rodzaju", będziecie tak jak Zoe i Tessa, które nie mogą doczekać się przerwy.
– Czterdzieści pięć minut przerwy – powiedział Adrian.
Wszyscy obecni pośpiesznie zaczęli opuszczać salę konferencyjna. Podbiegła do mnie Alice.
– Wiesz idę z Timem i Brendą. Dołączy do nas też Elias. Opowiem Ci po przerwie jak było!
Przerwa w debacie
Po wyjściu z sali spostrzegłem, że wszyscy szybko gdzieś pierzchli. Na korytarzy stała jednak Tessa, czekała na mnie.
– Adara! – chodź ze mną. Byłam niedawno u Ciebie, a Ty nie byłeś nigdy jeszcze w mojej kabinie. Zobaczysz jak mieszkam!
– Atrakcyjne zaproszenie! Wiem, że u Ciebie musi być tak jasno, pięknie i sympatycznie jak w Twojej głowie, jak przy Tobie.
Tessa otworzyła drzwi do swojej kabiny. Wszyscy mieliśmy tu na statku pokoiki z szerokim łożem. To było dla nas ważne. Dzień symulowano chronologicznie i synchronicznie we wszystkich pomieszczeniach z wyjątkiem kabiny nawigacyjnej. Z pozorowanego okna lało się więc jasne, dzienne, przedpołudniowe światło.
Mieszkanie Tessy było jednak niezwykłe! Wiele rzeczy walało się po podłodze… na nie zasłanym łóżku leżały sterty kartek papieru zapisanych archaicznym ołówkiem. W rogu sypialni stał wazon z ogromnym bukietem biało-beżowych kwiatów. Kwiaty wydawały, przedziwną woń. Tessa wypowiedziała głośno niezrozumiałe dla mnie słowa, co spowodowało, że kabinę wypełniła spokojna, romantyczna muzyka.
Tessa ze swobodą osoby będącej u siebie, kobiety zupełnie nieskrępowanej moją obecnością padła na wznak na swoje łóżko. Jej biała sukienka podwinęła się, odsłaniając nogi. Ciemno-brązowe, matowe rajtuzy lśniły w świetle padającym z okna, lecz brzeg obcisłej sukienki i wewnętrzna strona nieco rozchylonych ud tworzyły ciemną, trójgraniastą czeluść.
Tessa to patrzała mi w oczy, to wywracała źrenice ku sufitowi, uśmiechając się zmysłowo. Nie była to jednak gra, czy też uwodzenie, lecz precyzyjne działanie, mające na celu aby mnie stopniowo coraz bardziej podniecać. Zaczęła teraz powolutku podciągać prawą ręką brzeg swojej białej sukienki do góry. Odsłoniła całe uda. Pod ciemno-brązowymi rajtuzami miała czarne majtki.
– Chcesz mnie dzisiaj mieć?
Poczułem się tak, jak gdyby ktoś wbił mi elektrodę do mózgu w okolicę podwzgórza, prosto w ośrodek nagrody. Wiedziałem, że jak Zoe albo Tessa wypowiedzą takie słowa to oznacza to, że rozpoczyna się dziwny, czarowny seans. Zoe i Tessa twierdzą zresztą, że są czarownicami, że w zasadzie nie wiedzą więcej niż każda poślednia, średniowieczna czarownica, która także umiała opętać mężczyznę i przyprawić go o utratę zmysłów.
– Rozbierz się do naga i ściągaj mi powoli rajtuzy, a potem majtki!
– Dlaczego jesteś taka spocona? Przecież masz tu klimatyzację!
– Dureń! W głowie nie mam klimatyzacji!
– Całe szczęście, że ja też nie mam w głowie chłodzenia – Ty i ja byliśmy bezbronni wobec tej całej gadaniny.
– To prawda. Można zwariować. Ci ludzie są przeintelektualizowani. Za dużo kosmologii, za dużo domorosłej psychologii, za dużo perfidii.
– Tym nie mniej Tessa – co myślisz o tej całej debacie? Oni tam akurat doszli do tego miejsca, które bardzo Cię interesowało. Pamiętasz kilka miesięcy temu bardzo fascynowało Cię, dlaczego tylu mężczyzn chce Cię mieć, akurat Ciebie.
– Aha, ale to dotyczyło wrażenia, że chcieliby mnie zgwałcić.
– Tak, w ten sposób postawiłaś to pytanie.
– Pamiętasz, zaproponowałam Ci, abyś napisał tekst, w którym miałeś opisać co odczuwałbyś gdybyś mnie gwałcił.
– No i napisałem!
– Tak, ale w tym opowiadaniu, w zasadzie, nikt nikogo nie gwałci, sugerowałeś jedynie, że czasami ludzie pozorują taką scenę – chcą aby odnosić takie wrażenie – kobieta chce się czuć zniewolona i zmuszona do stosunku, a mężczyzna wyobraża sobie, że ją naprawdę do tego zmusił.
– Ale pytanie "dlaczego właśnie mnie" pozostało nadal bez odpowiedzi, nieprawdaż? – A co chciałeś powiedzieć dzisiaj?
– Ano właśnie to, że już wiem "dlaczego właśnie Ciebie?"
– No dlaczego?
– Teraz, gdy kochałem się już z Tobą kilka razy już wiem. Otóż, gdy kocham się z Tobą mam wrażenie, że Cię gwałcę.
– Skąd się to bierze?
– Stąd, że jesteś taka filigranowa, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Twoje przedramię, w połowie długości można ująć dłonią, w nadgarstku można je trzymać jak gałązkę. Twoje palce są miękkie, na ogół chłodne, wyginają się, jak gdyby były z gumy. Na przedramionach i udach masz króciutkie włoski, jakbyś była potomkiem nieziemskiej rasy. A na udach blisko pussy masz liczne, niebieskie, prześwitujące i podniecające żyłki. Czasami Twój głos brzmi jak głos małej dziewczynki. Dopiero gdy porzucisz już tę tonację, od której zresztą rozpoczynasz każdą rozmowę telefoniczną, Twój głos mieni się wszystkimi barwami, poczynając od głosu radosnej nastolatki, głosu figlarnej kobiety lub przejętej intelektualistki, do tonu głosu dziewczyny zalęknionej, wręcz przerażonej – czy ty wiesz, że już sam głos pewnej kobiety może być bardzo podniecający? Na dodatek nie opalasz się chyba nigdy, więc Twoja skóra jest blada. Gdy jesteś zmęczona lub przestraszona jesteś blada, z odcieniem niebiesko-zielonym. Piegi pod oczyma masz wtedy wyraźniejsze. A gdy Cię wtedy zaczynam całować to temperatura wewnątrz Twoich ust jest chyba niższa niż w świecie zewnętrznym.
– I to Ci wystarcza, aby mieć wrażenie, że mnie brutalnie gwałcisz?
– Trzeba dodać do tego trochę przymiotów Twojego ducha. Przypomnieć sobie o Twoich lękach, "jeżdżeniu po psychice", tym co Cię gryzie, o tym na co jesteś przewrażliwiona.
– To nieładnie gwałcić taką bezbronną kobietę!
– Mówię tylko o wrażeniu, jakie odnoszę i przypuszczeniu, że inni mężczyźni, gdy na Ciebie patrzą odczuwają coś podobnego.
– Ale dlaczego oni tak patrzą na mnie zanim pójdę z którymś z nich do łóżka?
– Oni wyczuwają instynktownie już wtedy, jakie wrażenia czekałyby ich gdyby seans się zaczął.
– A jak już się ze mną kochasz, czy to wrażenie masz nadal?
– Tak jak gdyby. Mam wrażenie, że co prawda oddajesz mi się w pełni, lecz jak gdyby w następstwie jakiegoś szantażu psychologicznego.
– To byłby rzeczywiście gwałt. Wiesz, że tak nie jest!
– Tak nie jest. Chodzi mi o coś innego. Chodzi mi o próbę wyrażenia słowami szczególności Twojego ciała, no bo zachowanie jest wspaniałe. Wspaniałe, ale egzotyczne, nie-ziemskie.
– Nie-ziemskie? Nie lubię być kosmitką!
– Tak nieziemskie, bo jest mieszaniną czegoś takiego: "robisz ze mną to co chciałeś" i dopiero na to jest nałożone przyzwolenie, oddanie się, a nawet akceptacja.
– Jak ja Ci przekazuję, że "robisz ze mną to co chcesz"?
– Tego nie da się wyosobnić całkowicie z innych, wspomnianych już i nadawanych przez Ciebie wiadomości, no ale przekazujesz to na przykład tak: lubisz założyć ręce za głowę
i lubisz, gdy będąc w Tobie, trzymam jedno Twoje przedramię na wysokości nadgarstka, mocno moją ręką. Lubisz jak chwilami przytrzymuję obydwa Twoje przedramiona, założone za głowę, jedną moją dłonią.
– Ale jednocześnie, na ogół całujesz mnie w usta!
– Tak i jednocześnie, mając szeroko rozchylone uda, zginasz podudzia w kolanach i przyciskasz mnie leciutko, tak jak gdybym był objęty miękką, elastyczną klamrą.
– To nie są cechy zniewolenia, dominacji nad kobietą!
– Taka daleka pochodna.
– Adara, przestań gadać, możesz zrobić teraz ze mną co tylko chcesz. Możesz mnie nawet związać tym niebieskim sznurem, który leży tam w kącie.
– Zostało nam już tylko 25 minut, to za mało na taką ekscytującą zabawę, ale mogę kiedyś przyjść tu z Timem, Brendą i Alice i zwiążemy się tym sznurem. Dzisiaj zamiast przymusu fizycznego, zastosuję wobec Ciebie przymus psychiczny. Od teraz wykonuj ściśle moje polecenia!
– Zgadzam się, rozkazuj mi!
– Rozchyl szeroko uda – to po pierwsze, a gdy będę za chwilę wchodzić w twoje Ciało to za każdym moim pchnięciem mów – który to raz… pierwszy, drugi i tak dalej, i za każdym wejściem mów krótko co czujesz!
– Rozumie, zaczynaj, bo mamy już tylko 20 minut.
– Umiesz współpracować dla osiągnięcia celu. A tym razem celem jest przyjemny orgazm.
– Często stawiam sobie taki cel. Zaczynaj, będę Ci mówić, tak jak sobie życzysz.
Imponowało mi, że miałem pod sobą ciało Tessy. Niemal codziennie wyobrażam sobie jej jej płaski brzuch, wystające nieco kolce bioder, szczupłe uda, teraz szeroko rozchylone.
– Pierwsze. Trochę boli.
– Drugie. Już teraz nie boli.
– Trzecie. Jest mi przyjemnie.
– Czwarte. Jest lepiej.
– Piąte. Za płytko, głębiej proszę.
– Szóste. Tak właśnie, ale z większą siłą.
– Siódme. No właśnie, trąciłeś moją macicę, ale tak lubię, to jest dla mnie bardzo przyjemne.
– Ósme. Dalej, tak samo proszę
– Dziewiąte. Dalej tak samo proszę.
– Dziesiąte. Dalej tak samo proszę.
– Jedenaste. Jest mi tak przyjemnie, iż mogę już to mieć…
– Dwunaste. Oh… Auu - jest! ale tylko dlatego, że mamy mało czasu.
– Tessa, musimy się zbierać, ale powiedz mi jeszcze dzisiaj jak to jest, gdy jesteś z Zoe?
– A skąd wiesz, że kocham się czasami z Zoe? Przecież to jest też kobieta.
– Tessa, tak mi się wydaje, że tutaj na tym statku wszystkie kobiety są biseksualne. Nie wiem dlaczego tak to jest. Może na planetach M31 wszystkie kobiety są „bi”.
– Nie znam dokładnych statystyk, ale chyba tak to jest, chyba masz rację.
– Wróćmy do Zoe! To mnie intryguje.
– Oj! Zoe ma bardzo rozbudowaną wyobraźnię. Wiesz! ludzie mają różne talenty. Ktoś umie szybko przebiec 100 metrów, ktoś umie komponować symfonie, a Zoe umie, jak sądzę, wyobrazić sobie np. bardzo plastycznie kolorowego dinozaura, a potem go zmniejszyć i wsadzić do swojego łóżka.
– Tessa nie wygłupiaj się! – odpowiadaj na pytanie!
– Właśnie odpowiadam! Wydaje się, że Zoe, będąc z mężczyzną, albo z kobietą, w istocie tak jak gdyby chwilowo z nimi była, a później, przynajmniej okresowo, gdzieś odchodzi, albo lepiej, coś innego w nią wchodzi. Oczywiście tego nie da się sprawdzić! Gdy ją przyłapiesz, w takim momencie i zapytasz to oczywiście uzyskasz odpowiedź, bo to uprzejma, kontaktowa dziewczyna.
– Dobrze, ale co wtedy mówi?
– No właśnie mówi, że wydawało się jej, że pieprzyła się z dinozaurem, a właściwie jeśli mam sobie teraz przypomnieć dokładnie, to mówi tak: "wiesz zmieniłam Cię, wyobrażeniowo w dinozaura, miałam wtedy większe sensacje… wiesz przecież że to jest już trzeci poziom erotycznej implementacji”.
– Rzeczywiście to jest metoda, bo co można wtedy komuś zrobić. Ona ma rację! Ja też zastosuję "metodę omal rzeczywistych dinozaurów".
– Też próbuję w ten sposób.
– Rozumiem Cię Tessa! Wiem o co Ci chodzi!
– Seks z wyimaginowanym, czyściutkim dinozaurem, dobrze, ale potrzeba mi jeszcze kilku szczegółów!
– Jakich?
– Opowiedz mi proszę początek seansu z Zoe. Wymianę zdań, dokładny cytat rozmowy z Zoe, gdy zaczynasz się z nią kochać.
– Jeśli tak sobie życzysz, jeśli to nie będzie Cię razić!
– Tessa! – jedź! Załóżmy, że Zoe przewróciła się na swój tapczan, tak jak Ty przed pół godziny na swoje łóżko i co mówi do Ciebie?
– Oczywiście Zoe to inteligentna dziewczyna, więc za każdym razem mówi coś innego, na ogół się nie powtarza, ale niech będzie, dla przykładu, dokładnie przedwczoraj powiedziała tak: „liż mnie, ale tak abym miała wrażenie, że jest to kilka kobiet i każda chce wsadzić mi palce do mojej pochwy i dosięgnąć szyjki”.
– I co było później?
– Powiedziała później mniej więcej coś takiego: "Jest rewelacyjnie, ale musisz pogodzić się z moją nieobecnością. Drażnij się sama przez 5 minut, potem będę tu z powrotem, nic nie mów!" – dlaczego wypytujesz tak o Zoe? Przecież znasz ją lepiej niż ja, stale z nią rozmawiasz!
– Tak, ale ja nie jestem kobietą, a poza tym ona twierdzi, że zmysłowy seks to sposób na podróże międzyplanetarne – czego nie rozumie.
– Zoe ma długi, racjonalny wywód.
– Powiedz w skrócie.
– Nie da się w skrócie, tak jak nie można przeżyć ekstazy w skrócie.
– No to mów!
– Zoe sądzi, że to jest sposób na przekazywanie ducha i nadawanie snów.
– Powoli i konkretnie!
– Według niej para, która się kocha i która akurat wytworzyła zapłodnione jajo, w trakcie swojej ekstazy, przekazuje duszę dziecku.
– Zapłodnienie zachodzi przecież na ogół później, po paru minutach, po kilkunastu a nawet kilkudziesięciu minutach, a nawet po kilkunastu godzinach.
– No właśnie, ona twierdzi, że to nie odbywa się jednorazowo, w jednym krótkim momencie, lecz w kolejnych seansach ducha nadaje się ponownie, o ile samemu jest się w odpowiednim stanie ducha.
– Czyli im więcej, im częściej tym lepiej?
– Tak, gdyż człowiek w trakcie zmysłowej ekstazy jest nadajnikiem ducha, nadajnikiem snów, użytecznym dla wielu osób.
– Coś tu zaczynasz plątać.
– Nic nie plączę. Wszystko jest logiczne. Wytwarzane w Twoim ciele odkształcenie topologiczne, a więc zmiana kształtu Twojego pola rozchodzi się daleko, działa na duże odległości, a właściwie na bardzo duże odległości.
– To oznaczałoby, że gdy się tu kochamy to oddziałujemy na mózgi innych ludzi?
– Tak właśnie, o ile prócz ciała mamy stopione, połączone wtedy dusze, to świadczymy wtedy dobry uczynek, gdyż podnosimy ogólną dobrą "atmosferę świata", nie mówiąc, że możemy przenieść wtedy naszego stopionego, złączonego ducha w odległe obszary, a nawet wpłynąć na konkretną osobę lub osoby.
– Mówisz o sposobie nadawania snów.
– Sądzę, że sny w kanale świata biorą się z różnych źródeł, ale Zoe i Brenda są przekonane, że najważniejsze źródło to intensywne przeżycia tych ludzi, którzy akurat nie śpią i są we dwoje.
– Gdy śpimy odbieramy więc filmy realizowane i nadawane przez innych w paśmie poza elektromagnetycznym.
– Czasami także przez kogoś kto jest bardzo daleko, nawet gdzieś na Recurrence w M-31.
Nagle zaterkotał zegar kabiny, taki "budzik" Tessy. Minęło 40 minut. Za 5 minut zaczynała się druga część debaty.
– Niech to diabli wezmą, musimy się ubrać i iść na tę cholerną debatę.
– Dobra już idziemy, ale proszę ubierz się całkiem inaczej, bo Alice, Beatrice i Zoe też będą miały inne kreacje.
– Włożę tą ciemną bluzkę w kolorze hartowanej stali i różową spodniczkę. Pończochy muszą być do tego czarne.
CDN.
Jak Ci się podobało?