Prywatna szkoła (I)

17 marca 2024

48 min

Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!

Jeśli spodoba Wam się historia Joanny i Oskara to pojawi się druga część, która jest w przygotowaniu. Do tej pory moje teksty powstawały głównie do szuflady, ale teraz postanawiam podzielić się jednym z nich. Przyjemnej lektury.

Lipiec – OSKAR

Już mam schodzić na dół, aby uzupełnić szklankę w przerwie gry na komputerze. W mojej głowie nadal toczę strategiczną rozgrywkę, więc myślami jestem nieco nieobecny. Jednocześnie zaczynam zastanawiać się, co sobie zrobić do picia. Wyruszam niczym na autopilocie, nie słyszę że chwilę wcześniej ktoś musiał zadzwonić do drzwi. Kiedy zbliżam się do schodów słyszę tylko

– Zapraszam panią, proszę bardzo. Proszę nie ściągać butów – mówi moja mama.

Nie mam ochoty się widzieć z nikim ze znajomych rodziców. Chociaż to nie może być nikt znajomy. Przywitanie brzmiałoby zupełnie inaczej w przypadku kogoś znajomego, nie mówiąc już o kimś z rodziny. Mój umysł skupia się jeszcze na grze. Kontroluję tylko natężenie głosów, nie skupiając się na przekazie. Wyczekuję aż pójdą do salonu i postanawiam kontynuować swój plan uzupełnienia szklanki. Schodzę po schodach do kuchni. Stawiam kroki bezszelestnie. Rozważam zrobienie sobie kawy – niezwykle pobudzała mój umysł.

Włączenie ekspresu nie wchodzi w grę. Rozważam zatem wersję rozpuszczalną. Niestety, nie chcę włączać również czajnika. Odgłosy ekspresu czy gotującej się wody zdradziłyby moją obecność. Nie wiem z kim rozmawia mama i nie chcę ryzykować, że usłyszę „Oskar, pozwól do nas na moment”. Kolejna szklanka soku nie zaszkodzi, chociaż zdecydowanie wolałbym kawę. Nie ma otwartego kartonu, więc sięgam po nowy. Równie delikatnie co starannie zaczynam odkręcać nakrętkę, tak aby stłumić każde „klik”, które wydawało się nieznośnie łamać ciszę. Czynię to pełen nadziei, że rozmawiająca w salonie mama nie wychwyci tego, niedającego się z niczym pomylić, dźwięku.

Skupiam się na odkręcaniu i jednocześnie od teraz staram nasłuchiwać co się dzieje w salonie. Nie myślę już o grze. Mam inną misję: uzupełnić napój i znikać.

– Może jednak się pani czegoś napije?

– Nie, dziękuję. Jest trochę późno.

– Proszę się nie przejmować, chętnie chwilę porozmawiam i zrobię sobie przerwę od pracy. Może kawy?

– Nie, na kawę dla mnie za późno. Nie chcę robić kłopotu i…

Czuję ulgę, gdy sok jest już otwarty, a ja pozostałem niezauważony. Przestaję się skupiać na ich rozmowie. Nalewam po prostu sok.

Słyszę zbliżające się kroki od strony salonu, kiedy szklanka jest pełna. Muszę znikać, zanim mnie zauważą. Kalkuluję, czy zdążę jeszcze zakręcić sok równie bezgłośnie, jak go otworzyłem. Jest, gotowe. Wychodzę z kuchni i kieruję się w stronę schodów na piętro. Kuchnia jest duża i stanowi centralny punkt domu. W momencie kiedy mnie już w kuchni nie ma, drugimi drzwiami z salonu wchodzi moja mama. Wiem to, bo słyszę że włącza czajnik. Odwracam odruchowo głowę w stronę kuchni i mój wzrok spotyka się z wzrokiem pięknej kobiety, która stoi po środku kuchni i przez drugie drzwi patrzy w moim kierunku. Nie wiem kim jest, jej wyraz twarzy niczego nie zdradza. Zupełnie zaskoczony przystaję na sekundę, po czym wchodzę na górę do swojego pokoju kontynuować grę.

Siadam przed komputerem i już nie mogę skupić się na grze. Ściągam klapki i na palcach, w skarpetach, najciszej jak potrafię skradam się z powrotem do schodów. Dzięki temu niezauważony mogę słyszeć o czym toczy się rozmowa w kuchni. Początkowo nie wszystko wyłapuję. Gotująca się woda w czajniku szumi zbyt głośno.

Lipiec – JOANNA

Dojeżdżam na miejsce. Nie wiem do końca czego się mogę spodziewać, ale jestem bardzo podekscytowana. W sumie nic zaskakującego nie powinno się wydarzyć. Wszystko jest ustalone, pozostały jedynie formalności.

– Dobry wieczór – rzucam na powitanie.

– Zapraszam panią, proszę bardzo.

Rozglądam się ukradkiem, tak aby moja ciekawość została zaspokojona, a jednocześnie nie wyjść na wścibską. Nie jestem wścibska. Nader ciekawska też nie jestem. To zwykła, naturalna ludzka pokusa kieruje mój wzrok dookoła. Piękne, stylowo urządzone wnętrze jest po to, aby robić odpowiednią atmosferę dla domowników, a dla gości jest po to, aby zachwycać i robić wrażenie, może nawet celowo wywierać pewien wpływ – ta myśl sama napływa mi do głowy. Czy to już zboczenie zawodowe? Przechodzimy do salonu.

– Widzi pani, pani Joanno, bardzo istotne jest dla mnie, aby osobiście poznać każdego pracownika mojej szkoły. Mam nadzieję, że nie wydaje się to pani dziwne lub apodyktyczne?

– Nie, w ogóle. Myślę, że rozumiem.

– Napije się pani czegoś?

– Dziękuję. Proszę nie robić sobie kłopotu.

– Żaden kłopot. Po prostu ten biznes to moje oczko w głowie. Tak mam już mam. Mam wyjątkową kadrę nauczycielską i zatrudniam również znakomitego dyrektora. Chcę jednak każdego pracownika mojej szkoły zatrudnić osobiście. Przynajmniej poznać, podpisać z nim osobiście umowę, spotkać się czasami, zamienić parę słów. Może jednak się pani czegoś napije?

– Nie, dziękuję. Jest trochę późno. – Odmawiam stanowczo, lecz kulturalnie, chociaż już wypowiedź mojej pracodawczyni zdążyła wywołać u mnie małą alergię.

– Proszę się nie przejmować, chętnie chwilę porozmawiam i zrobię sobie przerwę od pracy. Może kawy?

– Nie, na kawkę dla mnie za późno. Nie chcę robić kłopotu i…

– Może pani się jeszcze zdecyduje. Może cokolwiek innego? Przejdźmy może w ogóle do kuchni. Proszę się nie krępować. Przepraszam, że tak to wygląda, ale jednak w kuchni będzie lepiej. Cały dzień siedzę w tych papierach i już nie chcę tego przekładać. Wie pani, tyle różnej pracy na głowie.

Zaczyna się krzątać wśród tego całego swojego biznesowego bajzlu, a ja się zastanawiam czy podjęłam dobrą decyzję.

– Weźmy tylko pani umowę i na spokojnie usiądźmy w kuchni – sięga po firmową papierową teczkę na której widnieje herb szkoły. – Wiem jak to brzmi, ale proszę mi wierzyć, w kuchni jest zdecydowanie mniejszy bałagan. Zamienimy słowo i może jeśli nie kawę, to herbatę lub jeszcze coś innego zaproponuję do picia.

Nie odzywam się, nie protestuję. Wystarczy już tej odgrywanej kurtuazji. Jest późno i jest mi wszystko jedno. Przechodzimy z salonu do kuchni. W sumie racja, w salonie przy stole nie byłoby i tak jak usiąść, wszystko zawalone stertą dokumentów.

Musi nad czymś mocno pracować. Bizneswoman z prawdziwego zdarzenia. Ewidentnie jej prywatna szkoła musi byś perłą w koronie jej wszystkich innych przedsięwzięć. Ma tyle pracy, a jednak z nową pracownicą chce spotkać się osobiście i podpisać umowę. Czy w innych firmach, które prowadzi, też stawia na takie nowoczesne podejście, aby motywować pracowników swoim autorytetem – rozważam te wszystkie myśli.

W mojej głowie myśli podróżują znacznie dalej, niż nasza tu krótka wycieczka z salonu kuchni. Moje myśli rozprasza dźwięk włączanego czajnika i gdy już mam mówić ponownie, że nie chcę sprawiać kłopotu, gdy jednocześnie myślę, że może jednak odpowiem, że w takim razie herbatę poproszę, bo przecież postanowiłam zaprzestać tej niepotrzebnej, źle pojętej kurtuazji, spoglądam w kierunku drugich drzwi w kuchni. Prowadzą na korytarz, a w korytarzu przy schodach dostrzegam chłopaka. Trzyma w ręce szklankę z sokiem pomarańczowym. Wpatruje się w moje oczy, a ja nie mogę oderwać wzroku. Mam wrażenie, że trwało to znacznie dłużej niż w rzeczywistości.

– Wstawiłam wodę. Jeśli nie kawa, to zaproponuję ziołową herbatę.

– Dobrze, dziękuję.

Spoglądam ponownie, już go tam nie ma. Na środku stołu dostrzegam karton soku. Czy był tu przed chwilą? Czy słyszał naszą rozmowę? Czemu w ogóle mnie to zastanawia?

Sierpień – OSKAR

Od wizyty nieznajomej kobiety minęło kilka dni, a ja nadal o niej myślę. Zazwyczaj nie zadaję mamie pytań, dotyczących ludzi biznesu, z którymi się spotyka. Tym raz zżera mnie ciekawość, ale nie mogę się przełamać, więc pozostaję w niewiedzy. W sumie widziałem ją tylko przez chwilę. Dlaczego nie mogę o niej przestać myśleć? Może właśnie dlatego, że zwróciłem uwagę tylko na twarz. Nie wiem jakiej była postury, nie wiem nic o jej sylwetce. Może dlatego mnie to tak intryguje i zaczynam sobie sam ją wyobrażać.

Jest wieczór, kolejny wakacyjny wieczór. Moja dziewczyna właśnie wyszła. Nie zostajemy u siebie na noc. Spotykamy się od roku, ale na razie jest to zwykłe chodzenie ze sobą. Może poza jednym lub dwoma razami, kiedy próbowaliśmy czegoś więcej. Niewiele z tego wyszło jak dotąd. Myślę, jak sprawy mogłyby się potoczyć, gdybyśmy spędzili więcej czasu razem, na przykład całą noc.

Biorę kąpiel i kładę się do łóżka. Nie mogę zasnąć, myślę jednocześnie o mojej dziewczynie, o tym co bym z nią najchętniej zrobił i jednocześnie o twarzy nieznajomej. Widziałem ją miesiąc temu, ale pamiętam dokładnie. Teraz myślę o nich na raz, na przemian, jednocześnie. Miksuję w głowie obrazy, widzę to co chciałbym zobaczyć. Podnieca mnie to.

Sięgam ręką do spodni. Jest lato, dolną część piżamy stanowią krótkie, luźne spodenki. Namiot, który mi się utworzył musi zostać pozbawiony tropiku. Czasami ściągam spodenki, czasami lubię podciągnąć wysoko nogawki i wciągnąć masz przez jedną z nich. Tak czynię tym razem. Materiał, który przylega w ten sposób do jednej strony mojego penisa, zapewnia dodatkowe doznania. To zawsze wzmaga czucie, ale nie tyle jest istotne dodatkowe pocieranie przy nasadzie członka, ile mimowolne muśnięcia jąder, w niespodziewanych momentach. Takie łaskotanie wzmaga rozkoszne mrowienie po wielokroć.

W myślach skupiam się teraz na mojej dziewczynie. Oczyma wyobraźni widzę jak bierze kąpiel w wannie. Wanna ustawiona jest pod ścianą, na wprost drzwi. Jest w poprzek łazienki, dłuższym bokiem w kierunku wejścia. Kran z którego wylewa się woda umocowany jest po środku wanny. Również po środku wanny siedzi moja dziewczyna. Tyłem do drzwi, nie widzi jak ją podglądam.

Osuwa się nieco bardziej na plecy, wystawiając swoje podbrzusze w stronę kranu. Wyprostowuje nogi ku górze, rozpościera je, wiodąc piętami po ścianie na boki. Strumień wody mierzwi jej włoski, niczym górski potok miotający mchem na kamieniach. Jej szparka otwiera się subtelnie.

Przykręca nieco kurek i wąską strużkę wody kieruje prosto na łechtaczkę. Jej otwarta muszelka ma idealny kształt. Wargi mniejsze układają się symetrycznie, rozchodząc się idealnie centralnie od guziczka rozkoszy i przebiegając w dół, tworząc zupełnie niewielki fałd i w końcu otaczają ciasną dziurkę, by u samego spodu płynnie zanikać. Wykonuje delikatne ruchy, prowadząc strumień wody po swoich niewielkich wzniesieniach i dolinach. Woda rozpryskuje się, kiedy przepływa po samych krawędziach. Prowadzi strumień po wargach naprzemiennie, za każdym razem pozwalając wodzie przebiegać przez centralny punkt.

Palcami lewej ręki cały czas przytrzymuje rozwarte wargi i bawi się w te wodne podróże. Prawą ręką masuje swoją pierś. Tłamsi ją, zagarniając pełną dłonią. Jej ruchy najpierw zdają się przypominać ugniatanie porcji ciasta, następnie pociągłe ruchy przywodzą na myśl dojenie. Biodrami wykonuje krótkie, delikatne ruchy, dzięki którym tam na dole już tylko łechtaczka tańczy ze spadającą strużką wodą. Przyspiesza, zaczyna drżeć cała. Kołysanie biodrami zmienia się w jednostajne mikroruchy – jakby drgawki. Jeszcze chwila.

Między palcem wskazującym a kciukiem ściska sterczący sutek, jednocześnie ręki nie zamyka w pięść lecz otwartą dłonią podtrzymuje pierś, pozostałymi palcami stara się ją objąć. Wbija mocniej środkowy, serdeczny i mały palec w pulchną strukturę cycka, a sutek maksymalnie wyciąga ku górze, starając się jak najbardziej w tym uścisku wyprostować palec wskazujący i kciuk.

Nagle jej ciało przeszywa orgazm. Potężny, pełen drżenia i dreszczy. Zalewa umysł i ciało rozkoszą i rozprężeniem. Podkurcza nogi ku sobie. Leży skulona. Zamknięta w ten sposób, udami ściska swoją muszelkę, która teraz wydatnie wystaje niczym pełna i dorodna brzoskwinia. Chociaż może bardziej śliwka. Jest bowiem bardziej podłużna, ale nadal pulchniutka, symetryczna i teraz już zamknięta pozostaje tylko jedną piękną, cudowną szparką pomiędzy dwiema połówkami dojrzałego owocu.

W tym momencie w mojej głowie obraz znika, ponieważ moim ciałem wstrząsa niebotyczna przyjemność. Orgazm wygina mnie w łuk i miarowo, z przerwami szarpię raz za razem, góra-DÓŁ, góra-DÓŁ, góra-DÓŁ, mojego tryskającego penisa.

Opadam. Jedną ręką wzmacniam doznania poprzez mocniejsze pociągnięcia ku dołowi członka, drugą rękę z garścią chusteczek przykładam do główki i z każdym kolejnym spazmem obejmuję ją mocniej, okalając co raz szczelniej.

Ostatnie wzdrygnięcie, jakby dodatkowy miniorgazm, nadchodzi z końcowym ruchem ściągającym chusteczki w zaciśniętej dłoni. Ściągam je od razu, zanim zaschną, zanim się przykleją. Po nadwrażliwym teraz koniuszku przebiega prąd, ostatnie wzbudzenie i mała rozkosz, kiedy czuję ostatnie ciepło, mokro, zimno, krótkie muśnięcie delikatnej chusteczki i w końcu sucho.

Dobrze, że w tym całym zatraceniu zdążyłem w ostatniej chwili wyciągnąć te kilka chusteczek z kartonu stojącego obok na stoliku nocnym. Wszystko wsiąkło. Uff. Mniej sprzątania. Można spokojnie zasnąć.

Sierpień – JOANNA

Zbliżamy się do miejsca docelowego. Tak obwieściła nam nawigacja samochodowa. Razem z moim narzeczonym rozpoczynamy wakacje. Małe, nowoczesne domki, na wpół drewniane, na wpół kamienne i przeszklone stoją w równiutkim rzędzie na wzgórzu. Z każdego musi być piękny widok. Nie mogę się doczekać, kiedy wejdziemy na piętro. Nasz wypad zaplanowaliśmy w najdrobniejszych szczegółach. Góry dają wiele możliwość. Zamierzamy spacerować, jeździć na rowerach, wyskoczyć do Czech po dobre piwo, trochę poleniuchować w tym przecudnym domku, i zrelaksować się maksymalnie. Mimo dokładnego planu, teraz dopada mnie spontaniczna ochota.

Wchodzimy do domku z naszymi walizkami. Wnętrze jest idealne, nowoczesne, niezniszczone. Wszystko się zgadza, jak w katalogu.

– Pójdę jeszcze zdjąć rowery z samochodu. Może zwiedzimy od razu okolicę i zobaczymy co gdzie jest? – rzuca propozycję Rafał.

– Czekaj! – łapię go za rękę. – Pójdziesz za chwilę!

Patrzę mu głęboko w oczy. Uśmiecha się. Wie co zaraz się wydarzy. Prowadzę go na piętro. Chcę to zrobić, patrząc przez okno na ten przepiękny widok. Drzewa, łąki i góry w oddali. Chcę w ten sposób zrealizować pragnienie i pozbyć się myśli. Czuję wyrzuty sumienia wobec Rafała. Odkąd zobaczyłam tego chłopca w domu właścicielki szkoły, nie mogę przestać o nim myśleć. To musi być jej syn. Syn mojej pracodawczyni. W dodatku to przecież dzieciak. Pewnie nawet chodzi do jej szkoły. Minął miesiąc odkąd go zobaczyłam. Nic znaczącego. Nawet nie powinnam tego pamiętać.

Mam ochotę na coś zupełnie innego. W sumie zawsze mam na to ochotę, ale wiem że jeszcze muszę popracować nad swoim Rafałkiem, aby to od niego dostać. Dlatego teraz wyobrażam sobie to, co chciałabym naprawdę przeżywać, a jemu po prostu pozwalam się zerżnąć.

Ekspresowo się rozbieram, wskakuję na łóżko w sypialni. Odwracam się twarzą do okna, ale nie podziwiam widoków. Wyobraźnia dostarcza mi zupełnie innych obrazów. Tyłek wypinam najwyżej jak umiem i z każdym pchnięciem w pozycji na pieska czerpię co raz więcej przyjemności. Jest to możliwe raczej dzięki bujnej wyobraźni, niż przez sam ten stosunek. Takie ostre kopulowanie to nie moja bajka, ale wiem, że będzie to w przyszłości moja karta przetargowa. Czasem trzeba trochę grać, czasem poudawać. Zaczynam jęczeć i udawać, że nadchodzi orgazm. Wiem, że mojego narzeczonego to podnieca i dzięki temu szybki numerek będzie naprawdę szybki. Co raz głośniejsze jęki sprawiają, że słyszę jego również co raz głośniejsze dyszenie i wreszcie przeciągłe westchnięcie. Wypełnia mnie ciepło. W tym momencie, kiedy czuję jak pulsuje, wyobraźnia robi swoje. Mój orgazm też nadchodzi. Krzyczę. Rafał zastygł w miejscu, ale teraz ja wykonuję ruchy posuwisto zwrotne, sprawiając sobie dodatkowe orgazmiczne doznania. Robię to szybko i łapczywie, zanim on opadnie po swoim orgazmie.

Sierpień – RAFAŁ

– Czekaj – moja narzeczona łapie mnie za rękę – Pójdziesz za chwilę! – rozkazuje.

Na wpół zaskoczony, na wpół zaciekawiony zastanawiam się co wydarzy się dalej. Nie lubię zostawiać niedokończonej pracy na później. Zwłaszcza na urlopie. Szczególnie w pierwszym dniu. Chcę mieć wszystko poukładane, rozpakowane. Chcę móc spokojnie zacząć cieszyć się wakacyjnym pobytem. Właśnie zamierzałem wrócić po rowery.

Widzę, jednak że muszę odpuścić. Przynajmniej na chwilę. Co raz bardziej skupiam się na tym, aby wyluzować i nie myśleć o moich pedantycznych skłonnościach. Uporządkuję resztę rzeczy później. Po rowery muszę wrócić, nie zostawię ich na noc na dachu samochodu. Lecz nie myśl o tym teraz – zmuszam się w głowie.

Joanna prowadzi mnie na górę naszego wypoczynkowego domku. Już jesteśmy w sypialni. Zdejmuje spodnie, przestępując szybko z nogi na nogę. Wręcz z nich wyskakuje. Nogawki się wywijają. Teraz majtki, rzuca je nonszalancko nieco dalej. To mnie podnieca dodatkowo. W mgnieniu oka jest już na łóżku. Musi jej się tu bardzo podobać. Romantyczne otoczenie gór, przeszklona ściana w sypialni przy łóżku. Patrzy przed siebie, a w moim kierunku wypina dupkę jak najlepsza aktorka porno.

Uwielbiam ten widok. Jej cipka ma wargi sromowe mniejsze większe od warg sromowych większych. Zwisają jak firanczeki. Rozsuwam je palcem by uwydatnić wejście do tej groty rozkoszy i aby te śliczne, mięsiste wargi nie zawijały się do środka, kiedy zacznę ją penetrować. Przed moimi oczami błyska punkt. To od wilgoci odbiło się światło. Jest gotowa. Zaczynam ją rytmicznie posuwać. Chwytam ją za biodra. Wykonuję mocne pchnięcia, do samego końca. Jądra klaszczą razem z jej wargami za każdym razem gdy moja pyta znika w jej mięciutkiej, ciepłej i ciasnej pochwie.

Zaskoczyła mnie tą spontanicznością. Wcześniej chciałem wszystko ogarnąć po przyjeździe na wakacje, żeby móc ze spokojną głową rozpocząć urlop. Teraz jednak nie żałuję. Takiego bzykanka brakowało mi od dawna. Jest mocno, namiętnie, gwałtownie. Z każdą chwilą pikantniej. Wreszcie zaczynam słyszeć jak dochodzi. Podniecenie bierze górę. Nie pamiętam, abyśmy kiedykolwiek w taki sposób uprawiali seks. Nie wiem, czy kiedykolwiek się to jeszcze powtórzy. Mam nadzieję, że tak. Chcę spełnić swoją fantazję. Czy ona o tym wiedziała? Czy się domyślała? Nie rozmawialiśmy przecież o tym, że zawsze chciałem ją tak zerżnąć. Tak mocno, tak na dziko.

Kiedy słyszę, że Asia jest co raz bliżej, daję z siebie wszystko. Zastanawiam się czy nie przesadzam, ale nic na to nie wskazuje. Żadnych oznak bólu, tylko jęki rozkoszy. Jeszcze kilka pchnięć i finiszuję. Zalewam ją całą. Bierze tabletki, więc przyjemność jest tym większa. Orgazm sprawia, że nie mogę się już opanować, ale też nie mogę więcej jej posuwać. Trzymając ją mocno za biodra, całym sobą przywieram do jej pośladków. W tym momencie ona przejmuje inicjatywę. Zaczyna mnie posuwać, chociaż ja tylko stoję przy krawędzi łózka. Pozwalam jej na to, nieco luzując uścisk. Moja narzeczona też się nie oszczędza. Jej ruchy są tak energiczne, że po krótkiej chwili cały pokój wypełnia jęk świadczący o jej orgazmie. Krzyczy tak, że zastanawiam się, czy nasze odgłosy nie dadzą się słyszeć jako echo obiegające nasz domek i całą okolicę aż po szczyty gór. W tej sytuacji nie tylko dałem z siebie wszystko… lecz to ona wypompowała ze mnie wszystko. Do ostatniej kropli, do ostatniego drgnięcia i wzdrygnięcia. Niesamowite przeżycie. Orgazm wszech czasów. Mój i jej, co dało się usłyszeć bez żadnych wątpliwości.

Wrzesień – OSKAR

Rozpoczęła się szkoła. Jedyną rzeczą, która sprawia, że jakoś godzę się z końcem wakacji, są treningi naszej szkolnej drużyny piłki nożnej. Przebieram się z w szatni. Dookoła gwar, żarty i docinki. Trochę mi tego brakowało.

– Spasłeś się przez wakacje!

– Spierdalaj!

Wybuchamy śmiechem. Nie ma w tym agresji. Jesteśmy kumplami. Nasza znajomość jest tak dobra, że wszystkie przekleństwa i dokuczanie to wyraz świetnej relacji. Zawsze się zastanawiałem, jak to działa. Coś się matce naturze musiało nie udać. Ale rzeczywiście, jest taka granica w znajomości, po przekroczeniu której najlepsi przyjaciele mówią do siebie tak, jakby byli wrogami. W takim wypadku działa to zupełnie odwrotnie i wzmacnia relacje. Te same słowa wypowiedziane do nieznajomych lub na początku relacji spowodowałyby konflikt. W najlepszym razie ktoś by się obraził, w najgorszym skończyłoby się bójką.

Wbiegamy na boisko i rozpoczynamy rozgrzewkę. W pewny momencie na trybunach dostrzegam nieznajomą. Tę samą kobietę, która była w wakacje u mnie w domu i rozmawiała z moją mamą. Widzę, że jest zajęta rozmową z dyrektorem. Odwracam wzrok, zanim mnie zauważy. Skupiam się na rozgrzewce. Staram się o niej nie myśleć. Jednocześnie czuję, że w spodniach narasta napięcie. Muszę skupić się na treningu, zanim ktoś to zauważy. Mam na sobie tylko spodenki, nic nie tworzy dodatkowego zabezpieczenia przed ujawnieniem podniecenia. Rozgrzewka! Skupiam się maksymalnie na rozgrzewce.

Wrzesień – JOANNA

– Tutaj jest nasza sala gimnastyczna. Jak widzi pani, jest bardzo nowoczesna. Proszę usiąść wygodnie, to już końcowy punkt naszego oprowadzania.

– Dziękuję bardzo, panie dyrektorze. Cieszę się, że będę tu pracować. Możliwość realizacji zawodowej w najlepszej prywatnej szkole w Polsce to spełnienie marzeń.

– Mam nadzieję, że tylko tych zawodowych. Że ma pani poza tym inne marzenia – wybucha lekkim niewymuszonym śmiechem.

Chyba bawią go własne żarty.

– Tak, oczywiście – również się uśmiecham. – Mam pytanie.

– Słucham.

– Jeżeli to ostatni punkt na dziś, czy mogę już iść do domu?

– Tak oczywiście, nie chciałbym zabierać pani popołudnia, ani też nie ma potrzeby nadgodzin – znowu jego wypowiedź podszyta jest lekkim śmiechem. – O ile nie chce pani poczekać na koniec rozgrzewki i zobaczyć meczu.

– Może innym razem. Pójdę już.

Wstaję i rozglądam się raz jeszcze po sali. Jest imponująca. Spoglądam w stronę rozgrzewających się uczniów. Dostrzegam znajomą twarz. Nie jestem pewna, bo jest w ruchu, ale staram się za nim podążać. Gdzie ja go widziałam? Wiem! To musi być syn mojej pracodawczyni. Zastanawiam się czy spojrzy w moją stronę. Jest maksymalnie skupiony na wykonywanych ćwiczeniach.

– Widzę, że jednak się pani waha. Polecam zostać. Mecz na najwyższym poziomie. Lepszy z pewnością od tych naszej reprezentacji narodowej – wyrywa mnie ze stuporu głos dyrektora.

– Nie, nie. Dziękuję. Już wychodzę. Do widzenia, Panie dyrektorze.

– Do widzenia, pani Joanno. 

Październik – OSKAR

Na podjeździe mijam się z siostrą Magdy. Starsza siostra mojej dziewczyny przyjechała z wakacji i teraz wraca już na studia. Dopiero wróciła i już wyjeżdża. Rok akademicki się zaczął, a ona tylko w drodze powrotnej odwiedziła rodziców. To się nazywa życie.

– Cześć Oskar!

– Cześć! – odpowiadam i mimowolnie, choć patrzyłem jej w oczy, mój wzrok ucieka nieco niżej w momencie kiedy już się niemal zrównujemy.

Kiedy mnie mija, zauważam że nie ma stanika. Widzę wyraźnie sterczące sutki. Jeden przekłuty. Kolczyk, mała sztanga, odznacza się charakterystycznie. Jakby trzy sutki zamiast jednego. Ciekawe czy miała go wcześniej, czy to świeża pamiątka z wakacji.

W samochodzie czeka na nią jej chłopak. Zazdroszczę mu, na pewno ma z nią lepiej niż ja z Magdą. Ale dobrze, spokojnie. Musimy wypracować do tego swoje podejście. Obiecaliśmy sobie się z tym nie spieszyć. Tylko że mi teraz już zależy na tym co raz bardziej. Słyszę jak odjeżdżają, kiedy w progu wita mnie Magda.

– No chodź, chodź.

Buziak na powitanie. Jest jakaś zadowolona, porywa mnie do swojego pokoju.

– Rodziców nie ma? – Pytam, bo mam nadzieję na coś więcej, widząc iskry w jej oczach.

– Są. Właśnie wyszli do ogrodu.

No tak. Czyli nie mam na co liczyć. Zresztą, czym ja się łudzę. Jakby ich nie było, też pewnie byłyby nici z tego, co chciałbym, aby się wydarzyło.

– Dlaczego mnie tak szybko zabrałaś do pokoju?

– A jak myślisz?

– Nie wiem. Może masz dla mnie jakąś niespodziankę? – Uśmiecham się szelmowsko w nadziei, że domyśli się, o co mi chodzi.

– W sumie to mam. Popcorn jeszcze tylko trzeba zrobić. Właśnie wypuścili drugą część naszego ulubionego filmu. Obejrzymy?

– Film? No dobrze – przytakuję rozczarowany.

Magda zdaje się w ogóle nie zauważać moich emocji. Jest bardziej podekscytowana samym filmem niż faktem, że spędzimy czas razem. Idziemy zrobić popcorn w mikrofalówce. Kiedy otwieram paczkę i wyczuwam pod palcami setki wypukłych ziarenek kukurydzy, w myślach przywracam obraz, który zauważyłem przy spotkaniu siostry Magdy na podjeździe. Decyduję, że dziś jeszcze spędzimy ten dzień tak jak chce Magda, ale przy następnej okazji porozmawiam z nią o tym, co mnie dręczy.

Październik – JOANNA

– Jak ci się tam pracuje? – Pyta Rafał. – Po miesiącu już coś wiesz więcej?

– Jest bardzo dobrze. Chociaż nie uważam, że po miesiącu mogę w pełni ocenić co i jak. Najważniejsze, że ogólnie jest pozytywnie.

– Poznałaś kogoś bliżej? W sensie, zaprzyjaźniłaś się bardziej z kimś z grona pedagogicznego?

Wyczuwam lekką ironię w głosie mojego narzeczonego. Prosiłam go wiele razy, aby nie używał przy mnie tych wyświechtanych zwrotów jak: grono pedagogiczne, ciało pedagogiczne, kadra nauczycielska. Decyduję jednak puścić to mimo uszu. Może nawet jestem trochę za bardzo przeczulona. Może tam w cale nie było ironii, tylko zapomniał, o co go prosiłam. On nie zawsze przywiązuje wagę do spraw językowych. Szkoda, bo mógłby nieco bardziej zwracać uwagę na ten aspekt naszego życia.

Postanawiam rozwinąć swoją wypowiedź i opowiedzieć mu więcej o swojej pracy. Mam nadzieję, że zrozumie, że w moim przypadku to coś więcej. Że szkoła, w której pracuję, program oraz metody nauczania to zupełnie inny poziom. Że to ma bardzo niewiele wspólnego ze szkołą taką, jaką my znamy ze swojego uczniowskiego doświadczenia. Że praca psychologa i pomoc uczniom w odkrywaniu samych siebie oraz praca z emocjami jest równie ważna, jak każdego innego nauczyciela.

Jeśli pokieruję rozmowę odpowiednio, otworzę się przed nim bardziej, to może on wykaże wolę zrozumienia i wnikliwego słuchania. Może wówczas sam się otworzy nieco bardziej. Może będzie to dobry fundament do przejścia do rozmowy o sprawach… językowych.

Listopad – OSKAR

Na szkolnych korytarzach widuję panią Joannę. Nasz wzrok spotyka się czasami i wówczas wszystko wokół staje. Czasami nawet staje więcej niż bym chciał, ale dopóki jestem w dżinsach, a nie w spodenkach piłkarskich, niczego nie da się zauważyć. Co raz częściej i co raz dłużej o niej myślę. Nie jest moją nauczycielką, więc nie mam okazji, by móc się w nią wpatrywać, lustrować z góry do dołu i chłonąć każdy kształt jej ciała. Jest psycholożką. Zatem nie będę miał z nią zajęć. Te odbywają się w początkowych klasach. W ostatniej – maturalnej – możliwe jest wsparcie na życzenie. Mógłbym oczywiście udać się do niej z dowolnym tematem. Tylko po co?

Zastanawiam się, czy coś mogłoby się miedzy nami wydarzyć, ale dochodzę do wniosku, że to niemożliwe. Jak miałbym niby zacząć z nią rozmowę? Zresztą pewnie nie myślałbym o tym, gdybym był spełniony w relacji z moją dziewczyną. W sumie płonę od wewnątrz z powodu ich obu. Magda bardzo mi się podoba i po prostu chcę z nią większego zbliżenia. To rozwiązałoby mój problem. Myślę, że wtedy mojej głowy nie zaprzątałaby pani Joanna. Przez brak bliskości z Magdą, zaczynam sobie wyobrażać co mógłbym robić z panią Joanną. Jest wyjątkowo atrakcyjna. Chciałbym aby nauczyła mnie wszystkiego. Mógłbym to później dalej praktykować z Magdą. Tylko czy to prawda? Może to zepsułoby wszystko. Może wszystkiego mogę spróbować z Magdą. Muszę ze swoją dziewczyną na ten temat porozmawiać.

Po szkole idę do Magdy. Szczęście mi sprzyja, jej rodziców nie ma w domu. Jest miło, jak zawsze, ale postanawiam nie czekać dłużej. Najtrudniejsze sprawy najlepiej załatwiać prosto z mostu.

– Chcesz się uczyć, czy może nie musisz? Obejrzymy jakiś film? – Magda znowu proponuje wycieczkę w świat nierzeczywisty.

– Nie chcę oglądać filmu. Uczyć może bym się chciał, ale nie mogę się skupić. Musimy sobie wyjaśnić jedną kwestię.

– Ty znowu o tym?

– O czym?

– O tym samym. O jednym. O tym, o czym myślą wszyscy faceci.

– Nie prawda. To znaczy oczywiście, że wszyscy o tym myślą, ale nie tylko faceci. I nie prawda, że faceci myślą tylko o tym. Poza tym kobiety też o tym myślą, a przynajmniej powinny.

– Niby dlaczego powinny?

– Bo jest to naturalne. Jeśli nie myślą, to albo jeszcze tego nie odkryły, albo coś z nimi jest nie tak.

– O! Na pewno! Nie możesz wszystkich szufladkować!

– Oj, nie o to mi chodziło. Szanuję to, że ludzie mogą być naprawdę różni. Każdy ma do tego prawo, ale na ogół w większości ludzie są podobni. Taka jest natura i tu nie ma czego wymyślać. Jeżeli założymy, że ty jesteś w tej większej części, statystycznie, rozumiesz… To pozostaje nam tylko jedna możliwość.

– Nie wiem czy nadążam. Jaka możliwość?

– Chodzi mi o to, że musisz po prostu odkryć to, czego jeszcze nie odkryłaś.

– Skąd wiesz, czy ja chce w ogóle odkrywać?

– Ale w ogóle czy ze mną?

– Nie no, z tobą. Tylko czy już jestem gotowa na te odkrycia. Kiedyś nie poszło nam najlepiej.

– O tym mówię. Czyli chcesz odkrywać, tylko się obawiasz. Ważne aby tematu nie unikać, ale próbować dalej i odkryć to, co będzie ci sprawiać przyjemność.

– No dobrze. To możemy spróbować, ale ja tym razem coś zaproponuję.

Było trochę stresująco, ale w sumie poszło lepiej niż się spodziewałem – myślę. – Sądziłem, że się zamknie w sobie i nie będzie w ogóle możliwości poruszenia tematu. Tymczasem Magda przechodzi od słów do czynów.

– Ty się kładziesz i nie odzywasz – zakomenderowała. – Ja będę robić to, czego chcę spróbować.

– Okay.

– Miałeś się nie odzywać!

Milknę. Nieco mrozi mnie jej rozkazujący ton, ale poddaję się temu, czego oczekuje. Leżę na plecach, a Magda siada okrakiem na moich nogach, gdzieś na wysokości kolan. Zsuwa ze mnie spodnie do tego miejsca w którym siedzi, nie dalej. Moje nogi są uwięzione. Moje majtki tworzą namiot. Są w wersji z rozporkiem, więc Magda rozchyla zachodzące na siebie części materiału i wyciąga mojego sterczącego penisa. Wszystkie ruchy wykonuje z dużą pewnością siebie. Zdecydowanym ruchem chwyta mojego drąga i zaczyna go pieścić rękami. Trzymając jedną ręką odciągnięty napletek, drugą ręką obejmuje żołądź. Trzyma tak przez chwilę, po czym muska palcami po główce. Zmienia intensywność dotyku. Teraz już zahacza paznokciami za żołądź i wodzi wyżej, lekko drapiąc, aż do samego koniuszka, gdzie zatrzymuje swój palec na samym wylocie. Delikatnie smyra paznokciem ujście cewki. Przeciąga tak, jakby za chwile chciała wsadzić swój paznokieć do środka. Trochę mnie to przeraża, lecz bardziej podnieca. Wiedzę w jej oczach, że chce to zrobić, a paznokcie ma całkiem pokaźne. Są ładne, pomalowane.

– Nie bój się. Nie wszystko na raz – mówi Magda.

Nie odzywam się, zgodnie z jej poleceniem. Widzę jak je się to podoba, że milczę. Widzę, też że z mojej twarzy wyczytuje ulgę, ale też zadowolenie i akceptację na późniejsze odkrycia.

– Może jak już mi zejdzie hybryda, to zainwestuję w długie tipsy. Może bliżej ferii, żeby nie było afery w szkole. Teraz się całkowicie zrelaksuj.

Przesuwa się z moich nóg na łóżko. Ściąga moje spodnie i majtki całkiem. Rozpina swoje spodnie, nie zdejmuje ich jednak. Siedząc na swoich łydkach, rozchyla lekko nogi. Wsadza sobie rękę do majtek. Trwa to chwilę, a ja się zastanawiam, co będzie dalej. Czy chce sobie zrobić dobrze patrząc na mnie roznegliżowanego i leżącego na łóżku? Czy to ją tak podnieca, że leżę jak mi kazała i może obserwować moją sterczącą pałę?

Wyciąga swoją rękę i widzę, jak lśni i ocieka od jej soczków. Bierze mojego małego w tę śliską rękę i zaczyna po prostu mi trzepać. Robi to tak zdecydowanie, że wiem, iż długo nie wytrzymam. Moje podniecenie narasta co raz bardziej. Ona naprzemiennie spogląda na to, nad czym właśnie intensywnie pracuje oraz na moją twarz, kontrolując mój stan. Obserwuje moją twarz i co raz bardziej nabrzmiewającego i wyprężającego się mojego kutasa. Musi wiedzieć, że za moment będę tryskał. Sekundę przed tym, jak dopada mnie orgazm, drugą ręką zakrywa żołądź. Po pierwszych spazmach rozkoszy chwyta ją całą i kontynuuje pobudzanie kolistymi ruchami. Jej prawa dłoń cały czas wykonuje ruchy posuwiste, waląc mi konia tak, jak ja sam sobie nigdy bym nie dogodził. Lewa dłoń trzyma główkę niczym drążek zmiany biegów w samochodzie i kolistymi ruchami ślizga się idealnie, mając cały czas dostarczane nawilżenie w postaci kolejnych porcji nasienia. Śliny orgazm cały czas wstrząsa moim ciałem. Nigdy wcześniej nie miałem tak mocnego orgazmu.

Magda obserwuje już tylko moją twarz. Drżenie mojego ciała spada, a na mojej twarzy maluje się lekki grymas świadczący o tym, że dłużej tego nie wytrzymam, a rozkosz zacznie przeradzać się w drażnienie i w końcu w ból. Przestaje w idealnym momencie. Leżę całkowicie spełniony.

Listopad – MAGDA

Jesteśmy po szkole. Moich rodziców nie ma w domu. Mamy wolną chatę. Wyczuwam między nami napięcie. Coś poważniejszego wisi w powietrzu. Dziś nie mam jednak ochoty na nic szczególnego, jestem zmęczona. Chciałabym pooglądać film i o niczym nie myśleć, jednak Oskar zaczyna temat. Dobra – myślę – trzeba mieć to za sobą. Po pewnych nieudanych próbach trzeba oczyścić atmosferę. Trochę mi głupio po tym, co się ostatnio wydarzyło, ale co się odwlecze, to nie uciecze. Niech mu już będzie. Omówmy to. Zakomunikujmy swoje potrzeby i zobaczmy co będzie dalej.

Rozmowa w moim odczuciu na początku była niezręczna. Ale kiedy powiedziałam, że teraz ja coś chcę zaproponować, a on się zgodził, ulżyło mi. W działaniu zamiast słowami pokażę mu, co mnie podnieca i mam nadzieję, że jemu też to się będzie podobać. Wiele jeszcze trzeba będzie omówić, ale dziś to ja przejmuję inicjatywę.

Siadam na jego nogach okrakiem, ściągam spodnie i zaczynam się bawić jego penisem, którego wyciągam przez uchylany rozporek w majtkach. Robótki ręczne podniecają mnie najbardziej. Nie potrzebuję dużo czasu, aby mnie to rozgrzało. Czuję jak robię się mokra. Zanim majtki całkiem przesiąkną moimi sokami, schodzę z jego nóg i obok wyprostowana i dumna przysiadam na swoich łydkach. Rozpinam spodnie i prowadzę rękę zmysłowo ku swojej muszelce. Patrzę Oskarowi cały czas w oczy. Oprócz moich ulubionych robótek ręcznych podnieca mnie dodatkowo fakt, że właśnie go zdominowałam. Najpierw kazałam mu leżeć i milczeć, teraz wzrokiem i zachowaniem po prostu hipnotyzuję. On nie ma prawa się odezwać.

Wiem, że rozpalam go swoim zachowaniem. Chciałabym mu wsadzić do środka paznokieć. Nie mogę tego zrobić teraz. Koniecznie będzie trzeba zadbać o większą higienę. Kiedyś to jednak zrobię. Wsadzę mu gdy już będzie tak podniecony, że to będzie ostatni ruch. Wtedy jego wulkan wystrzeli, oblewając mój palec po obu stronach.

Tymczasem to moja ręka zanurza się powoli za koronkowy materiał skrywający mój skarb. Zabawiam się chwilę paluszkami, ale muszę przestać zanim mnie poniesie. Nie mogę sobie zrobić teraz dobrze, chociaż ta myśl jest bardzo mocna. Innym razem! – krzyczę do siebie myślach. Kiedyś na pewno to zrobię, będę na niego patrzeć, on nie będzie mógł nic powiedzieć, nic zrobić. Nie będzie mu wolno dotykać ani siebie, ani mnie, a ja będę się w niego wpatrywać i robić sobie dobrze. Teraz zbieram maksymalnie dużo śluzu. Cała moja ręka jest mokra. Naprawę dużo wydzieliny u mnie powstaje, gdy jestem podniecona. Tym razem używam jej, by zaspokoić mojego chłopaka. Mokrymi i śliskimi rękami szarpię jego wackiem tak solidnie jak tylko umiem. Staram się nie robić tego za mocno, aby nie sprawić mu bólu. Jednocześnie skupiam się, aby robić to dokładnie i dawać mu jak najwięcej doznań. Obserwuję jego penisa i wyraz twarzy. Czytam wszystkie sygnały idealnie i wiem, kiedy będzie dochodził. Daję mu orgazm. Czuję jak pod moją dłonią rozlewa się sperma. Nie przestaję go pobudzać. Masuję cały członek i żołądź dokładnie. Patrzę jak mój chłopak rozluźnia się po tym przeżyciu.

Odczuwam teraz dużą satysfakcję. Czy rzeczywiście dawanie może być przyjemniejsze niż otrzymywanie? Na pewno w wielu przypadkach tak, ale czy w seksie też? Myślę, że też. Pod warunkiem, że dawanie i branie będzie szło w parze. Jestem tak pobudzona, że teraz on musi mi zrobić dobrze swoimi paluszkami. Zaraz mu to powiem, a właściwe rozkażę, aby wykonał. Kiedy będę już blisko, wydam jeszcze jeden rozkaz do czegoś, co sprawi że to nie rozkosz we mnie wybuchnie, lecz ja cała eksploduję rozkoszą. Na pewno się tego nie spodziewa, ale mam nadzieję że po tym co ode mnie otrzymał, nie będzie miał oporów by mi dać orgazm w mój ulubiony sposób.

Listopad – JOANNA

Na szkolnych korytarzach zauważam czasami Oskara. Nasz wzrok spotyka się za każdym razem, kiedy naprawdę próbuję go wyłapać. To znaczy, że mój wzrok go przyciąga i pociąga. Myślę, że cała go pociągam. To młody chłopak, reprezentant szkolnej drużyny piłkarskiej. Na pewno testosteron buzuje w jego żyłach. Dobrze, że część tej energii rozładowuje na boisku. Zastanawiam się, jak rozładowuje pozostałą część swojej męskiej, młodzieńczej energii. Co robi ze swoją dziewczyną?

Myślę o nim i wyobrażam sobie, co ja bym z nim robiła. Teraz już trochę rzadziej i mniej obsesyjnie niż jeszcze przed paroma tygodniami. Udało mi się wypracować porozumienie w pewnych kwestiach z moim narzeczonym. Po wielu rozmowach i próbach dziś jesteśmy umówieni na coś wyjątkowego. Mam nadzieję, że się to spełni w całości. Jeszcze tylko jedne zajęcia i wychodzę do domu.

W drodze myślę, że co raz lepiej układa mi się z Rafałem ze względu na co raz lepszą komunikację. Dzieje się tak dzięki temu, że wypracowujemy więcej okazji do rozmów i szczerze przedstawiamy swoje potrzeby oraz bariery. Później zastanawiam się, jaki wpływ na to mają moje fantazje na temat Oskara. Czy gdybym którąś spełniła, popsułaby się nasza relacja? Co by dalej było między mną i Rafałem, a co by było między mną a Oskarem. Nic by nie mogło być! – karcę się w myślach. Kocham Rafała i chcę z nim budować przyszłość. To że się czasem fantazjuję, to nic złego. Próbuję się nieco udobruchać.

Mamy dziś zaplanowany bardzo intensywny wieczór. Przepełnia mnie mieszanka nadziei i podniecenia, że gdy tylko wrócę do domu, przystąpimy do tego, co skrupulatnie zaplanowaliśmy. Spełnimy plan omówiony w najdrobniejszych szczegółach i otrzymam to, o czym zawsze marzyłam.

Grudzień – OSKAR

Wszystko zaczyna się układać. Jest znacznie lepiej. Między mną a Magdą nigdy nie było tak cudownie. Odkrywamy co raz więcej. Widzę, że kluczem do sukcesu jest z jednej strony nie pospieszać, z drugiej jednak nieco zachęcać, dając jednocześnie możliwość własnego podejmowanie decyzji.

Widuję nadal panią Joannę w szkole, ale już nie myślę o niej w takich kategoriach jak na początku roku szkolnego i gdy zobaczyłem ją pierwszy raz. To zdecydowanie zdrowsze. Nie paraliżują mnie żadne emocje, mogę normalnie skupić się na nauce i sporcie. Jednak normalny związek to podstawa.

Nawet teraz gdy stoję przy swojej szafce i chowam plecak, a z naprzeciwka nadchodzi pani Joanna, nie czuję już tych dziwnych dreszczy. Nie wiem czy przedtem to były tak zwane motyle w brzuchu, czy coś innego. Jakkolwiek to nazwać, nie było to normalne i odbierało zdrowe zmysły. Teraz po prostu robię swoje. Kiedy przechodzi, po prostu mówię zwykłe…

– Dzień dobry.

– Dzień dobry – odpowiada mi pani Joanna. – Szykujesz się na trening?

– Nie, dziś wyjątkowo odwołany. To znaczy przełożony na jutro – odpowiadam zdawkowo, po prostu, nie mając na myśli nic mniej, nic więcej.

– Świetnie. W zdrowym ciele, zdrowy duch.

               Właśnie tak, nie inaczej. Sport pomaga mi też zachować równowagę psychiczną. Zajmuję się dalej swoimi sprawami, zastanawiam się czy czegoś nie potrzebuję zabrać do domu. Dowiedziawszy się przed chwilą, że trening jest przełożony na jutro, rozważam czy popracować nad projektem, czy przeczytać coś może, czy odpuścić naukę, spotkać się z Magdą i…

               – Może podejdziesz do mojego gabinetu? Psychologia w sporcie jest równie ważna co kondycja.

               W ogóle nie zauważyłem, że pani Joanna nadal tu jest i nie poszła dalej. W jednym momencie cały świat zawirował. Cała równowaga zniknęła, a właściwe wsiadła do rollercoastera. Jej aksamitny głos podniecił mnie bardziej niż wcześniej podniecał mnie jej wygląd.

Oskar! Ogarnij się! Zacząłem przywoływać się do porządku w myślach. Ochłoń! Odmów, jeśli nie potrafisz chłonąć. Wymyśl jakąś wymówkę. Ewentualnie, zgódź się i sprawdź jak ci pójdzie w zwykłej rozmowie. To też będzie bardzo dobry trening, zamiast tego fizycznego, przełożonego na jutro. Skorzystaj po prostu z psychologicznej porady jak profesjonalny sportowiec.

               Jak mocno zacząłem przemawiać do siebie w myślach i jak bardzo rozważałem różne możliwości, dowodzi tylko tego, że w głębi mnie pragnienie tej kobiety nadal pozostawało żywe. Może tylko na moment zostało uśpione. Na pewno nawet by wygasło, gdybym po porostu jej więcej nie spotykał. Tak to działa. Jasne to jak słońce. Nie trzeba być wybitnym psychologiem, aby wiedzieć że od bodźców pewnych trzeba się dociąć, gdy się chce wygrać czy to z uzależnieniem, czy z samym sobą. Wysiłkiem umysłu nie opanuje się wszystkiego do końca. Szkodliwy czynnik trzeba po prostu usunąć.

Choć wydaje mi się, że moja gonitwa myśli trwa w nieskończoność, tak naprawdę nie minęła nawet sekunda. 

– Zgoda. Dlaczego nie? – odpowiadam, mogłoby się zdawać, bez namysłu.

Kiedy znajdujemy się w jej gabinecie, wszystko zdaje się dziać w zwolnionym tempie. Jestem spięty, jakby zestresowany ale również podniecony. Pani psycholog pachnie słodkimi, kwiatowymi perfumami. Staje oparta tyłem o blat swojego biurka. Jak zamurowany tkwię w miejscu. Dystans dzieli nas niewielki, lecz ja nie mogę się dalej ruszyć.

Panuje cisza. Czy powinienem się odezwać? Co tu się wydarzy? Pani Joanna wyciąga do mnie rękę. Ośmielony zachęcającym gestem robię krok do przodu. Łapie mnie za podbródek. Czuję jak lekko ściska, przyciąga ku sobie, jednocześnie prowadząc w dół. Wiedziony w ten sposób schylam się, lecz ona na to nie pozwala. Zadziera moją twarz do góry. Rozumiem chyba o co chodzi. Patrzę więc przed siebie. Jestem wyprostowany, ale znów czując jak moją twarz ciągnie do dołu, klękam.

Psycholożka jest dziś w sukience i rajstopach. Staje w lekkim rozkroku, opierając się pośladkami o biurko, biodra wypina do przodu. Powoli zadzieram sukienkę do góry. Odsłaniam jej nogi centymetr po centymetrze. Przód sukienki podnosi się co raz wyżej kiedy rękami jestem na wysokości kolan i wreszcie zaczynam gładzić uda. Kiedy jestem już odpowiednio wysoko zaczynam czuć zapach, którego nie umiem określić. Jeszcze nie widzę co zaraz mnie spotka. Okazuje się, że pani Joanna nie jest w rajstopach, lecz w pończochach i nie nosi majtek. Przed moimi oczami jawi się cipka, jakiej jeszcze nie widziałem. Oczywiście, na żywo widziałem tylko cipkę mojej dziewczyny, ale w pornosach zdążyłem zobaczyć naprawdę solidny zestaw różnych kształtów. Lecz nigdy takiej. Widywałem często te bardziej przypominające motylka niż bułeczkę, ale tutaj jest jakby inaczej.

Sama muszelka jest idealnie ogolona, chociaż wzgórek łonowy pokrywa całkowicie naturalny i nieprzystrzyżony busz. Nie jest jeszcze rozchylona. Sklejone wargi mniejsze zdają się tworzyć jeden długi płatek, który zdecydowanie wystaje z warg sromowych większych. Zwisa na dobre kilka centymetrów. Przyglądam się i zauważam zgrubienie u szczytu. Długie wargi skrywają równie długą łechtaczkę, która nabrzmiewa i lekko zaczyna rozchylać płatki tej niezwykłej muszelki. Przeciągam delikatnie językiem po krawędzi skórnego fałdu, dzięki czemu się otwiera. Robię to powoli i delikatnie, kilka razy. Jest już otwarta i dwie symetryczne wydatne wargi uwalniają jeszcze więcej zapachu.

Jest intensywny i hipnotyzujący. Po całym dniu nie jest nieświeża, lecz po prostu naturalna. Nie nosi majtek, co ewidentnie pomogło nie wytworzyć zapachów, które mogłyby być bardziej przykre. Musi doskonale zdawać sobie sprawę ze swoich atutów i z tego, jak nimi zarządzać – pomyślałem. Jak bardzo jest doświadczona? Ile jej zajęło, aby wypracować ten swój styl w centralnym punkcie? Ile prób i błędów aby dowiedzieć się, co będzie maksymalizować jej najmocniejszą, seksualną stronę? Wyjątkowa, niespotykana muszelka. Zabieram się co raz mocniej do robienia jej dobrze. Liżę po krawędzi każdą jej wargę na przemian. Przygryzam od czasu do czasu. Są tak duże, że gdy przechylam głowę w bok, mogę chwycić je zębami i przesuwać wzdłuż mając je cały czas zaciśnięte w moich siekaczach. Zasysam najpierw jedną, później drugą. Powoduje to obfity wypływ eliksiru z jej wnętrza. Jest gęsty, słono-kwaśny. Ma ponadto wyczuwalny smak, który trudno do czegoś porównać. Smak cipki, podniecenia, rozkoszy, nadchodzącego orgazmu.

Ręce mam cały czas oparte na jej udach, wysoko przy brzuchu. Przytrzymuję w ten sposób sukienkę i mam dostęp do jej całego skarbu. Słyszę jak zaczyna mruczeć. Podnieca mnie to. Pragnę jej zrobić dobrze, najlepiej jak umiem. Chociaż moje doświadczenie jest znikome, staram się jak tylko mogę, korzystając z teorii. Fantazja jest najważniejsza, byle tylko nie ulec własnemu podnieceniu, nie działać za szybko, za mocno. Nie rzucić się na nią jak wygłodniały wilk i nie spałaszować głównego dnia w pośpiechu. Muszę smakować powoli, dawać jej rozkosz i samemu rozsmakowywać się w chwili. Obejmuję ją całą ustami, zasysam, zaciskam i powoli wyciągam dbając o to, by każdy jej kawałek nieprzerwanie stykał się z wnętrzem moich ust, językiem, zębami, wargami. Aż do końca. I ponownie obejmuję ją całą, wciągam, tłamszę i powoli odsuwam głowę pozwalając aby podczas wyciągania z ust znowu zapewnić maksymalne doznania na każdym milimetrze jej wrażliwych i nabrzmiałych warg oraz łechtaczki.

Mruczy co raz głośniej. Kładzie ręce na moich, tak jakby się bała, że mogę się oderwać od tych działań i zniknąć. Ale nie mogę się oderwać, spijam każdą porcję jej soczków. Mam ochotę zacząć pieprzyć ją językiem. Nie wiem czy to dobry pomysł, ale chcę go zrealizować. Wciągam ostatni raz całe jej ekstremalnie wybałuszone na zewnątrz środkowe cząstki kwiatu. W tym momencie chwyta mnie za głowę i przygwożdża silnie do swojego łona. Moje usta pozostają otwarte i nie mogę ich zamknąć. Mój nos ląduje w jej gąszczu. W nozdrza łaskotają jej włoski. Zapach przeszywa całe moje ciało, wywołując dreszcz. Zapach jest tak mocno podniecający, że jedno dotknięcie mojego sterczącego członka sprawiłoby, że się spuszczę. Krótka chwila skupienia na własnym podnieceniu znika, bo nagle czuję jak do moich rozdziawionych ust wlewa się ogromna porcja ciepłego płynu. Nie jest gęsty ani kwaśny, jest tylko słony i lekko cierpki ja wytrawne, lecz delikatne wino. Wypełnia mnie w całości, od razu połykam aby się nie zakrztusić i móc dalej oddychać. Kiedy kończy, ma błędny wzrok i puszcza moją głowę. Nie wiem co dalej robić. Wpatrujemy się w siebie. Czy doszła? Czy mam wstać? Chyba jestem w lekkim szoku. Skupiam się teraz na swoim brzuchu. Mam uczucie ciepła w przełyku i żołądku, jak po pierwszym kieliszku wódki. To przejmuje całą moją uwagę. Zabieram ręce by przetrzeć twarz, od czoła, przez oczy, nos, usta i brodę. Jej sukienka opada i zakrywa cipkę.

Zanim zdążę pomyśleć co dalej, psycholożka ściąga sukienkę i robi krok w moją stronę. Jej cipka jest tuż przed moją twarzą. Energicznie ręką zaczyna bawić się swoją łechtaczką. Jej guziczek rozkoszy pojawia się i znika między palcami. Tarmosi go na boki wskazującym palcem. Dokłada środkowy palec i oprócz ruchów na boki zatacza co jakiś czas kółeczka. Zaczyna jęczeć. Drugą ręką przyciąga moją głowę.

– Wsadź mi!

Co mam zrobić? Ale palec czy mam wstać i wsadzić jej kutasa? Wszystkie myśli przebiegają w ułamku sekundy. Odpowiedź nadchodzi w gestach. Dłonią, którą przyciągnęła moją głowę, przesuwa od tyłu, po policku, aż po twarz. Palcem wskazującym sunie przez wargi aż do brody, rozchylając moje usta. Jej palec powraca i ląduje na języku. Wysuwam język wraz z wysuwającym się jej palcem. Ona nadal robi sobie dobrze drugą ręką. Drażni swoją łechtaczkę, a ja wsadzam jej język do środka, najdalej jak daję radę. Chciałem ją przelecieć językiem i moje pragnienie się spełnia. Może nie do końca, bo nie bzykam jej, lecz tkwię w jej mocnym uścisku. Ponownie drugą ręką zablokowała moją głowę, zapewniając sobie ciągłe wypełnienie swojej dziurki moim językiem.

Nie wiem jak długo to już trwa. Język zaczyna mi drętwieć. Chyba widzi w moich oczach niepokój i zmęczenie. Zaczyna wzdychać i mruczeć szybko, urywanie, naprzemiennie z krótkimi przerwami w wydawaniu dźwięków. Jej aktywna ręka wariuje. Jak szalona trzepie łechtaczką. Cała  zaczyna drżeć. Jej nogi się uginają i prostują. Miarowo nimi kołysze, jakby robiła niepełne przysiady. Jednocześnie cały czas trzyma moją głowę, a ja tkwię językiem w jej wnętrzu. Nagle odsuwa moją głowę i dziurkę przystawia nieco wyżej, tuż pod nosem. Mimowolnie chowam zmęczony język i zamykam usta.

– Wystaw język!

Robię co mi każe. Przełykam tylko ślinę i wystawiam język. W tym momencie jej rytmiczne, rwane odgłosy zamieniają się w przeciągły jęk, który próbuje tłumić. Po moim języku do ust wlewa się śliski, niezbyt gęsty biały płyn, który wycieka prosto z jej dziurki. Ręką cały czas pobudza łechtaczkę. Jej wargi są rozciągnięte na boki i przykleiły się do tych zewnętrznych. Stoi w takim rozkroku, że większe wargi w jej przypadku zdawały się nie być wyraźnie zarysowane, lecz tworzyć jedność z całym podwoziem. Ponadto znikały w kontraście do swoich mniejszych koleżanek, które u niej były większe i tworzyły naprawdę egzotycznego motyla, nie jakiegoś tam… motylka.

Płyn który wypełnia mi usta jest jak lukier, który cukiernik dopiero wylewa na pączki. Jeszcze płynny, jeszcze ciepły. Trudny do opanowania, cieknący niesfornie. Czasami wypływają większe i szybsze porcje, jak przy nieostrożnym pochylaniu garnuszka. Tym razem jej soki rozkoszy są naprawdę słodkie.

Jej nogi zadrżały raz jeszcze i nie utrzymały ciężaru. Przykuca naprzeciwko mnie. Następnie zaciskając uda, przyklęka. Rękami obejmuje moją twarz i namiętnie całuje.  

Grudzień – JOANNA

Wszystko zaczyna się układać znacznie lepiej. Między mną a Rafałem nigdy nie było tak dobrze. Odkrywamy co raz więcej w tym zakresie, którego mi brakowało najbardziej. Wiem, że kluczem do sukcesu jest dobra komunikacja. Należy jasno komunikować swoje potrzeby i słuchać potrzeb partnera. Komunikować swoje granice, ale jednocześnie sprawdzać czy te granice, zarówno moje jak i partnera, są rzeczywistymi granicami. Jeżeli są tylko wyobrażeniem granic lub wcześniejszymi uprzedzeniami, cierpliwie i bez nacisku, lecz jednocześnie zachęcając i zapewniając bezpieczeństwo należy sprawdzać i testować. Próbować i obserwować. Puff. Wiele rzekomych granic znika i zaczyna się wspaniała przygoda. Zdaję sobie sprawę, że nie jest to łatwe, ale kto ma o tym wiedzieć i kto ma to praktykować, jak nie prawdziwa specjalistka-psycholożka.

Widuję Oskara w szkole, ale już nie fantazjuję o nim. Warto jednak było rozbudzić swoją wyobraźnię i uwypuklić swoje potrzeby. To dobry motywator do rozmów w związku. Dzięki temu jesteśmy teraz z Rafałem w miejscu, do którego być może nigdy byśmy nie dotarli. Odzyskałam wewnętrzny spokój w tej materii.

Kiedy przechodzę koło szafek uczniów i widzę Oskara, nawet nie zwracam na niego uwagi. Po prostu przejdę i pójdę dalej jak gdyby nigdy nic.

– Dzień dobry – rzuca w moją stronę.

– Dzień dobry – odpowiadam. – Szykujesz się na trening? – Nie wiem dlaczego zadałam to pytanie.

– Nie, dziś wyjątkowo odwołany. To znaczy przełożony na jutro – odpowiada.

Czy mi się tylko wydaje, czy zauważyłam w jego oku ten błysk, a jego usta lekko zacisnęły się w zachęcająco-zaczepno-zalotnym uśmiechu.

– Świetnie. W zdrowym ciele, zdrowy duch – odpowiadam bez namysłu wyuczoną sentencją.

               Oskar zajmuje się swoimi rzeczami, a ja zamiast pójść w swoją stronę przystaję i bacznie mu się przyglądam. Nie wiem, co się ze mną dzieje. Podoba mi się wyjątkowo. Nigdy nie byłam z chłopakiem dwa razy ode mnie młodszym. Jeszcze nie zdążyłam sobie niczego szczegółowo wyobrazić, a sama jego obecność, dzieląca nas niewielka odległość i możliwość dokładnego mu się przyjrzenia sprawia, że przez moje ciało przechodzi prąd. Naprawdę go czuję, jakby ktoś podłączył mnie pod napięcie. Zestaw różnych impulsów przeszywa moje ciało. Czuję, że moja skóra robi się delikatnie wilgotna.

               – Może podejdziesz do mojego gabinetu? Psychologia w sporcie jest równie ważna co kondycja. – rzucam i nie wiem czy mam nadzieję, że odmówi, czy że się zgodzi.  

– Zgoda. Dlaczego nie? – odpowiada bez namysłu.

Co za bezczelny typek. Nie wiem czy jest zestresowany i nie wiedział jak odmówić, czy też tego chce. Zaraz się przekonamy, gdy tylko zamkną się drzwi mojego gabinetu. Teraz jedyne o czym myślę, to fakt, że jeszcze pół roku i gość zdaje maturę. Więcej się nie zobaczymy. Tak będzie lepiej dla wszystkich. Teraz, Aśka, ochłoń. Porozmawiaj z gościem i skup się na liście świątecznych zakupów. Nic się nie może wydarzyć.

Kiedy znajdujemy się w moim gabinecie, czuję że nie tylko skóra zrobiła mi się wilgotna. Zapanowała cisza i widzę, że młody nie wie co ma robić. Jest całkowicie zmieszany. Biorę sprawy w swoje ręce. Chwytam go za podbródek, przyciągam do siebie i prowadzę w dół. Klęka, tak jak sobie tego życzyłam. Staję w lekkim rozkroku i pośladkami spieram się na biurku. Oskar zaczyna gładzić moje nogi. Przesuwa ręce do góry, aż w końcu zadziera moją sukienkę.

Widzę, że jest zahipnotyzowany. Moja cipka jest tuż przy jego twarzy. Podnieca mnie to jak chyba nigdy nic dotąd. Młody uczeń, który mi się podoba. Nie wiem jakie ma doświadczenia, ale z moich obserwacji wynika, że nie poznał jeszcze zbyt wiele z tajników uprawiania miłości. Zaczyna powoli. Zauważam, że napawa się moim zapachem. Niesamowicie podniecające. Zwykle mój narzeczony przebiega przez ten element dość szybko. Pracujemy nad tym, by zrozumiał jak dla mnie to ważne. Nie jest to też kwestia upodobań, lecz przyzwyczajenia i rutyny. Kiedyś Rafał był taki jak Oskar, długo zachwycał się moją muszelką zanim przeszedł do działań.

Oskar bierze do ust moje wargi sromowe. Bawi się wewnętrznymi. Liże i zasysa. Czasami przygryza. Jest onieśmielony. Każdy ruch wykonuje powoli i dokładnie. Choć nie wynika to z jego doświadczeni i świadomości, lecz z niepewności, to i tak daje to bardzo dobry efekt. O to chodzi, aby się nie spieszył. Uwielbiam jak mężczyzna powoli mnie rozpala. Umiem się za to bardzo dobrze odwdzięczyć.

Niestety po chwili zauważam jak robi się co raz bardziej napalony. Zaczyna łapczywie zagarniać całą moją cipkę. Podoba mi się to, bo jestem również podniecona tym, że uczniak robi mi dobrze. Samo to daje mi już ogromną frajdę, dlatego przestawiam swoje myśli na dążenie do czegoś bardziej frywolnego. Wyobrażam sobie, że ktoś może nas podsłuchiwać. Staram się mruczeć celowo, zanim będę robić to bezwiednie. Myślę, o tym, aby tłumić głos. Trochę gram, ale podnieca mnie to w tej sytuacji jeszcze bardziej. Skoro sytuacja przeobraża się raczej w szybki numerek, muszę to wykorzystać inaczej. Nie będzie namiętnie. A skoro tak, to nie zamierzam mu się odwdzięczyć. Postanawiam, że wykorzystam go tylko dla własnej przyjemności. Ta myśl rozpala mnie do czerwoności.

Przestawienie myśli działa. Czuję jak dopada mnie fala rozkoszy. Oskar próbuje zjeść moją cipkę. Napalił się i poczyna sobie raczej jak w filmach porno. Naoglądał się ewidentnie za dużo. To potwierdza moją teorię. Nie może być jeszcze doświadczony, ale to nie pogarsza mojej sytuacji. Moje doświadczenie pozwala mi z tego czerpać jak najwięcej dla siebie. Zrobię coś, na co nie mam zbyt wiele okazji. Coś, nad czym muszę się zdecydowanie za dużo napracować z Rafałem, aby w końcu dał mi to, czego pragnę, kiedy jestem naprawdę podniecona i mam ochotę na wyuzdane zabawy seksualne.

Przyciągam jego głowę najmocniej jak potrafię. Moja cipka cała znajduje się w jego ustach. Jego wargi tworzą uszczelnienie na całym obwodzie. Odkręcam kranik. Skupiam się na swojej rozkoszy. Czuję to napięcie, które rośnie na samym spodzie mojego ciała. Mrowienie jest nieprzeciętne, przyjemne i lekko drażniące, ale w sposób który prowadzi mnie do ekstazy. Zanim jednak ona nadejdzie, muszę się maksymalnie podjarać. Staram się przetrzymywać ten moment tak długo, jak tylko dam radę. Pokusa aby dać sobie rozkoszną ulgę jest duża. Jednocześnie utrzymywanie tego momentu też daje przyjemność. Zawsze przedłużanie przyjemności jest niesamowitym przeżyciem. Jednocześnie nie jest to łatwe. Zatrzymuję złoty strumień tuż na wylocie. U samego ujścia. Wyobrażam sobie pierwszą kropelkę, która tam jest i która się waha czy wypłynąć. Ściskam i rozluźniam swoje mięśnie. Kropelka musi się tam pojawiać do połowy i z powrotem znikać jeszcze na moment we wnętrzu.

W końcu nie wytrzymuję. Przeciągnęłam tę zabawę za długo, ale o to chodziło. Nie jest to moja decyzja, lecz już bezwolny odruch. Mięśnie odpuszczają same i pozwalają na zrzut całej zawartości. Czuję jak strumień mojego moczu wypływa i rozprasza się po całej wewnętrznej powierzchni moich mniejszych warg sromowych. Czuję jaki jest szeroki na samym końcu. Wypływa niczym z dyszy tworzącej wodospady lub bicze wodne na basenach. Tyle że moja dysza jest ustawiona pionowo. Czuję to, jak mój mocny strumień złotego płynu formuje się w pionową, szeroką, cienką strugę. Obmywa Oskara podniebienie i język jednocześnie, trafiając prosto do gardła. Połyka wszystko i odsuwa się.

Widzę w jego oczach pewne przerażenie. O, nie! Mój Oskarku, dzisiaj będziesz moim uczniem, który pozwoli osiągnąć mi moją największą przyjemność – pomyślałam. Muszę jednak go prowadzić. Jednocześnie musi mi być poddany, ale też nie może się spłoszyć. Musi wykonać wszystko tak jak chcę. Odsuwa się, ale to nic. Nawet dobrze. Zrzucam z siebie sukienkę i robię krok w jego kierunku. Przystawiam mu cipkę do twarzy i rozkazuję, aby wsadził mi do środka język. Chcę być wypełniona jego wilgotnym, ciepłym językiem niczym delikatnym miękkim na powierzchni, lecz sztywnym odpowiednio dildem.

Jedną ręką masturbuję się intensywnie. Jestem już ekstremalnie podniecona po zsikaniu się do ust Oskara. Moja łechtaczka sterczy i jest nabrzmiała jak twarde żelki. Chciałabym, żeby się domyślił, że może ją też potraktować jak taką żelkę. Ssać i zagryzać. Nie zawsze jestem tak podniecona, aby takie rzeczy mocne traktowanie guziczka sprawiło mi przyjemność. Jednak nie mogę też ryzykować i sprawdzać, na co młody wpadnie, czego się domyśli, a co zupełnie pominie i nie zrobi jak należy. Dlatego wolę mu rozkazywać, tyle że stawiam na sprawdzone metody. Podnieca mnie to, a dodatkowo mam kontrolę nad swoim ciałem i doznaniami. Gdybym kazała, mu zabawiać się z moją łechtaczką, nie jestem pewna, czy osiągnęłabym ten sam efekt.

Dlatego kiedy zgodnie z poleceniem Oskar wsadza mi swój język do mojej ciasnej dziurki, czuję jak szczelnie mnie wypełnia. Palcami kontynuuję onanizowanie. Daję niezły wcisk swojej łechtaczce. Tarmoszę ją wyjątkowo mocno. Jestem podniecona do granic możliwości. Czuję, że zaraz nadejdzie orgazm i że spuszczę się tak, jak mało kiedy mam okazję. Miewam wytryski, ale mój narzeczony nie zawsze jest w stanie mnie do nich doprowadzić. Teraz z Oskarem nic mi tego nie odbierze.

– Wystaw język! – rozkazuję młodemu.

Wykonuje posłusznie moje polecenie. Kiedy zalewa mnie fala ekstremalnej rozkoszy, ja zalewam jego język falami mich soków. Pulsuję cała. Pulsacje rozlewają się po całym ciele, począwszy od cipki, idą w górę przez tułów i piersi, wracają w dół aż po koniuszki palców stóp. Zaczynam bujać się na nogach, lekko przysiadać i wstawać. Moje ciało wykonuje falujące ruchy. Moje ciało gnie się tak sprężyście, szybko i gibko, że taniec kobry do piszczałki mógłby stanowić jedynie odzwierciedlenie w zwolnionym tempie obecnych moich ruchów.

Kolejne porcje białawo-przezroczystego płynu wydobywają się na powierzchnię języka Oskara. Śluz jest lepki, ale niezbyt gęsty. Dynamicznie spływa do wnętrza jego ust. Czasami pojawiają się większe porcje, które przyspieszają cały przepływ.

W końcu opadam wyzuta z całej energii. Jestem spełniona i rozluźniona. Patrzę na niego jak przełyka całość. Jest dumny z tego co zrobił. Bardzo dobrze, będzie z niego może kiedyś naprawdę niezły kochanek, który zaspokoi swoją kobietę tak, jak ona tego pragnie.

Styczeń – OSKAR

Nowy rok, pora wracać do szkoły. Muszę skupić się na nauce i na treningach. To co się wydarzyło pod koniec roku na zawsze pozostanie w mojej głowie. Co z tym zrobić? Jeszcze nie wiem. Czy mam jakiś problem z tym co się stało? I tak i nie. Nie odczuwam, abym zrobił coś złego wobec mojej dziewczyny. Nie czuję, że ją zdradziłem. Co to właściwie było? Jeszcze tylko parę miesięcy, zdaję maturę i więcej się z Joanną nie zobaczę.

Mój problem polega na tym, że to przeżycie było niezwykłe i choć czasem myślę, że chciałbym to powtórzyć, to wiem iż na dłuższą metę bym temu nie podołał. Całe szczęście, że Magda ma inne potrzeby.

Styczeń – JOANNA

Siedzę razem z narzeczonym w noworoczne popołudnie przy kolacji. Jutro pora wracać do pracy. To co się wydarzyło w grudniu nie może się powtórzyć. Znam wiele psychologicznych metod, więc to przepracuję w swojej głowie. W sumie już mi jest z tym dobrze. Utwierdziłam się w przekonaniu, że to czego pragnę jest najważniejsze. Daje mi to pole do pracy z moim narzeczonym i wyznacza pewien limit. Jeśli nie dopasujemy się w potrzebach, nic z tego więcej nie będzie. Będę musiała się rozstać z Rafałem. Jeśli nam się uda, to tylko dlatego że będziemy spełniać nawzajem swoje potrzeby w tej sferze. Po tym co się stało z Oskarem wiem, że nie zrezygnuję z pewnych aktywności. Z nim już tego nie powtórzę, to nie było by dobre. Jeśli z Rafałem tego nie wypracuję, czeka mnie poszukiwanie nowej relacji.

Na szczęście nie będę musiała nic zmieniać w życiu zawodowym. Mam stabilną i pasjonującą pracę, która daje mi poczucie zawodowej realizacji. Spokojem napawa mnie fakt, że jeszcze tylko kilka miesięcy i Oskara więcej nie będę widywać.

14,359
8.66/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 8.66/10 (36 głosy oddane)

Komentarze (2)

Tomp · 17 marca 2024 ·

+3
-2
Pierwszy od dawna debiutant, który stosuje wcięcia akapitowe i kreskę dialogową. Co za ulga dla oczu!
Błędów jak na pokatne niezbyt dużo, szacuję ok. 150. Równo rozłożone między ortografię, stylistykę, gramatykę, interpunkcję i edycję dialogów – jednym słowem wszystkiego po trochu.
Treść banalna, jedna z kolejnych mokrych fantazji małolata. Zakończenie jest, może podobnie mało realne jak fabuła, ale autor się starał. Dobre i to.
Niezłe operowanie językiem sprawia, że całość jest czytalna.
Jeżeli, Autorze, rzeczywiście planujesz jakąś kontynuację, to spróbuj opis tartaku wpleść w jakieś bardziej realne klimaty. Może jakiś konflikt? Może zwrot akcji (niekoniecznie seksualnej)? Może wzbogać rżnięcie jakąś treścią? Może dodatkowe wątki? Może między doznaniami ktoś coś ciekawego pomyśli? Może wykreujesz jakieś emocje?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Twister · 19 marca 2024

+3
-3
Poproszę o drugą część.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.