Projekt C
18 lutego 2014
8 min
Projekt C będzie długim i zawiłym opowiadaniem pełnym tajemnic połączonym z elementami fantasty elementów.
Miłej lektury.
Ludzie mają często mylne wyobrażenia o swoim idealnym świecie. Nie mówię tego w złości czy uczuciu zazdrości, ale taka jest prawda. Kłamstwa otaczające ten egoistyczny świat tak zawładnęły ludźmi, że i ja po pewnym czasie przestałam się doszukiwać w nim czegoś więcej oprócz promieni słońca i środowiska.
Siedziałam sama na kanapie wpatrując się w przeciwległe okno, za którym mogłam dostrzec smutny obraz pobojowiska po burzy. Jest około godziny czwartej nad ranem, a ja znów nie mogę spać i mam te okropne sny pełne wspomnień łączących mnie z okrutną przeszłością. Okryta kocem jak w schronie próbuje się ukryć przed światem. Tak delikatnie sygnalizuje chyba samej sobie, że w moim życiu od dawna nie odczułam jakiejkolwiek stabilizacji i spokoju. Mam na swoich barkach o wiele większy ciężar, grzech niż ten, który popełnili pierworodni. Ja w sumie zabieram tylko śmieci.
W sumie? Wytłumaczenia i kalkulacja kłamstw. Paranoja.
Kilka kosmyków miedzianych włosów upada na moją twarz, co nieznacznie mnie denerwuje i zabieram je następnie zakładając za ucho. Biorę głęboki oddech i trzymane do tej pory w lewej dłoni lekarstwa lądują w moim organizmie. Znów kolejny wdech i wydech, zaciskam dłonie w pięści i powstrzymuję tym łzy.
- Hej Mila - słyszę głos z końca pokoju obok drzwi wejściowych. Olek widocznie przyszedł w samą porę po mizernej próbie pozbierania mojego umysłu do kupy. - Załatwiłaś cel 330?
- Pan Donov nie przybędzie na posiedzenie, możesz przekazać pozytywny wynik Ślusarzowi.
- Znów odwaliłaś kawał dobrej roboty - uśmiecha się. Nie muszę sprawdzać, czuję jego pozytywny wzrok na sobie. Jest taki beztroski i zafascynowany tą robotą. Nie zdaje sobie sprawy jak psuje samego siebie. Jestem w tym o wiele dłużej. - Jak ty to robisz Mila? - dodaje pytając i siada obok mnie. Jego obecność jakby wierci kolejną dziurę w moim brzuchu, a przecież tak dobrze mi szło.
- Lata praktyki, Oli - mówię i obracam się aby zobaczyć w dzisiejszym dniu pierwszy raz jego błękitny wzrok przenikający moje myśli. Jest cholernie dobrze zbudowany. Nie chodzi mi o prosty sens tego stwierdzenia. Jest ideałem. Wysportowany umysłowo, bez zbędnych emocji, zimny, wytrwały i zafascynowany jak wspomniałam tą robotą. - Ślusarz ma zapłacić do jutra i ani minuty dłużej.
Wstaję, a koc mimowolnie opada z mojego ciała. Dotykam zakrwawionej plamy w moim brzuchu i syczę po czym lekko kulawym krokiem staram się dostać do drzwi. Nie tak szybko zdołam uciec - myślę. Mam racje. Olek od razu podlatuje do mnie, obraca w stronę światła księżyca i spogląda co chwila na mnie i na ranę.
- Czemu od razu nie powiedziałaś! - krzyczy po czym delikatnie kieruje się ze mną ponownie na sofę. Siadam, a on biegnie w stronę lodówki. Pieprzony twardziel i ratownik! - krzyczy moja głowa.
- Dam radę! - syczę kiedy wbiega do pokoju z ampułką SC4. Synchronizator Ciała 4 inaczej zwany niebieskim bogiem na rany w rejonach medycznych. Cholernie drogi, ale działa cuda. Wstrzykuje się jego zawartość w miejsce obok rany a po kilkunastu minutach kula wraz z obrażeniami znika. Roztapia się pod wpływem jakiś duperelowatych cząsteczek, o których dalej nie mam pojęcia. W aspekcie medycyny rozwiniętej i tej na czarnym rynku nie jestem dobra.
Olek zdecydowanym ruchem wbija mi strzykawkę w brzuch i namoczonym zimną wodą ręcznikiem ociera miejsce skażone krwią. Zaciskam zęby, a ten po paru chwilach wstaje i przygląda mi się ze spokojem. Jest nadal zdenerwowany i wiem, że dalsza część nie ominie mnie bez konsekwencji.
Mija kilka sekund i usypiam jak małe dziecko. Pierwsza wada SC4. Powoduje chwilowe zasłabnięcie organizmu, co wywołuje kilkunastominutową śpiączkę.
Wstaje i od razu moje oczy atakuje dawka mocnego światła zewsząd. Oli włączył zasilanie i zasłonił okna. Maraton, który odbywa się w kółko od paru miesięcy czas zacząć. Wstaje i podwijam bluzkę aby zobaczyć czy rana zagoiła się w całości. Perfekcja - słyszę w myślach gdy dotykam miejsca, w którym wcześniej znajdowała się rana. Potem podnoszę wzrok i na swojej drodze spotykam sylwetkę mojego partnera z założonymi rękami na piersiach i wyrazie twarzy przypisanym do morderców.
- Na prawdę chciałaś wyleczyć się sama z takiego postrzału? - pyta spokojnie i kiedy zamierzam już odpowiedzieć ten chwyta stojący na ławie wazon i rzuca nim o ścianę, po czym szybkim ruchem podchodzi do mnie i wskazującym palcem grozi mi nadal kontynuując swój monolog – Chcesz... pozbawić mnie Ciebie? Obiecałaś mi...
- Niczego Ci nie obiecywałam - szepcze z znudzonym wzrokiem wbitym w jego tors jak mała dziewczynka na wykładzie.
- Obiecywałaś Mila... obiecywałaś mi wiele razy, że nie odbierzesz mi siebie! Jesteś moją własnością! Kupiłem Cię, a wtedy w Amsterdamie nie sprzeciwiłaś się więc wybacz jeżeli przypomnę... obiecywałaś na krzyż Samobójców, że mi pomożesz i, że jesteś moja! Gdyby nie ja tkwiłabyś w tym burdelu u Ślusarza jeszcze o wiele dłużej.
- Skąd wiesz, że tego nie chciałam? Może Ślusarz był lepszym partnerem do tej roboty - syknęłam i podeszłam do niego wtapiając tym razem wzrok już w jego twarz. - I jakbyś mógł sobie przypomnieć nadal w nim tkwię wraz z tobą przez twoje długi! Poza tym jesteśmy tylko partnerami. Załatwiłam robotę, dostałam cios i ty znów jako ten wielkoduszny mnie uratowałeś bo dobrze wiesz, że twoje dupsko samodzielnie nie poradziłoby sobie w kolejnych zadaniach. - Wzięłam kolejny głęboki oddech i wykorzystując jego chwilę ciszy i zadumy nad moimi słowami zakończyłam. - Więc wybacz Aleksandrze Horot, agencie z Krzyża Samobójców, a może powinnam powiedzieć... płatnych zabójców na rzecz jakiegoś mafioza, który gwałcił mnie i posiadał w niewoli od lat dziecięcych... nie pieprz mi o swoim dobrym sercu... bo zrobiłeś to tylko i wyłącznie dla siebie - powiedziałam szepcząc.
- Nie możesz mnie oceniać - powiedział i złość w jego oczach zagotowała się.
- To też mi zabrałeś wraz z umową? Wolność słowa? - zapytałam zakładając ręce na biodra i zirytowanym wzrokiem patrzyłam w jego oczy.
Kilkusekundową ciszę przerwał dźwięk dostarczonej wiadomości do naszych informatorów komórkowych. Treść była zadowalająca. Treść: Konto uaktywnione: Cena: 30000 dolarów: Treść: Jestem zadowolony profesjonalizmem, którym wykazała się X, pieniądze są już w waszym posiadaniu. Pełen zadowolenia Pan Ślusarz. PS: Kolejne zlecenie za dwa dni. Pozdrawiam.
Odetchnęłam z ulgą i kiedy mijałam Olka ten złapał mnie za nadgarstek przyciągając do siebie.
- Co do cholery masz takiego w sobie, że... pragnę abyś istniała? Czemu nie mogę pokazać Ci mojego gniewu za niesubordynacje Marcel?
- Nie nazywaj mnie tak - powiedziałam unosząc wzrok w jego stronę.
- A jak? Mal? Pani X? Jako twój właściciel mogę nazywać Cię jak chcę.
- Ale nie możesz ze mną sypiać. Jestem twoją partnerką tylko w sprawach zawodowych. To obejmuje nasza umowa. - dodałam z gorzkim smakiem w ustach. Jakbym wstydziła się słów które wypowiedziałam przed chwilą.
Wściekłość spotęgowała się do stopnia, w którym nie mógł opanować uczuć. Było to widać nawet przez pryzmat jego spodni i widniejących na nich kształtów męskości, która wyglądała na coraz większą z każdą kolejną kłótnią. Przyciągnął mnie do siebie, a w miejscu rany przeszło tornado rozkoszy i powędrowało dalej na całe ciało. Złożony na moje usta pocałunek przez jego wargi był jak balsam chłodzący na wszystkie rany, które zadano na mojej psychice. Moje ręce same powędrowały do paska jego spodni i jak najszybciej chciały uwolnić to, co w nich drzemało. Kiedy jednak dotykałam go jak fala zalała mnie myśl i obrazy młodzieńczych lat i dotyków Ślusarza. Bydlak - przeklinała moja świadomość, która tym razem nie była łaskawa. W ramionach Olka czułam się bezpiecznie, ale tym razem pożądanie nie wygrało z żalem. Zgrzytnęłam zębami i delikatnie zaczęłam odpychać mojego wspólnika. Olek zaskoczony przerwał zatapiać swoje usta na moim ciele i odsunął się patrząc opiekuńczo z bólem w oczach. Dobrze wiedział jak moje ciało nie znosi dotyku i bliskości, a jednocześnie pragnie delikatności i czułości, a świadomość zabijała w nim żądze. Bo prawdą było, że Olek nigdy nie był delikatny i opanowany. Jak zwierzę zdobywał to czego chciał. Walczył w seksie jak w swoim całym życiu, wręcz dominował. Przyzwyczajenia brały górę jednak nie do stopnia skrzywdzenia drugiej osoby, tego nienawidził. Gwałt i przemoc była przez niego stosowana tylko w momentach walki wręcz lub w momentach porachunków biznesowych. Pomimo tego cząstka jego rutyny życia widniała na rękach, które chciały mnie zdobyć.
Nasza historia była zawiła. Olek odebrał mnie Ślusarzowi lub jak kto woli Medykowi. Gruba ryba na czarnym rynku przemytu farmaceutycznego z naciskiem na prochy oraz tworzenie broni biologiczno-chemicznych. Nikt nie wie skąd pochodzi, kim był przed tą całą brudną farsą, a Ci, którzy zaszli za daleko po wskazówkach znikali tak szybko jak pojawiali się ze swoimi wywodami w mediach. Dziennikarze, reporterzy, jego pracownicy nawet kochanki oraz rodzina. Nie dziwię się to w końcu psychol. Na wskroś opanowany morderca, który wykupił mnie od mojej biednej rodziny i traktował jak kurtyzanę. Piętnaście lat trwałam w piekle, tortury, jego chore obsesje, fetysze i dotyk, którego tak nie znosiłam przeniósł piętno na całe moje życie, a potem chcąc się mnie pozbyć wystawił jak psa na licytacje. Pokonana w każdej samodzielnej walce z demonami, opluta i wykorzystana zostałam sprzedana właśnie mojemu partnerowi dokładnie trzy lata temu na umowę posiadania mnie pod warunkiem pracy dla Medyka. Alexander był antyterrorystą, potem zwolniony z niewyjaśnionych mi dotąd przyczyn udał się na odpoczynek, a kiedy znudziła mu się nudna stabilizacja rzucił się na brudny rynek jako Pan Y, dołączył do kompani Krzyża Samobójców i stał się płatnym... mordercą. Jak już dalej wiecie został wybrany przez Ślusarza na swojego podwładnego za kupno mojej osoby. Olek jednak nie zrobił tego z dobrej woli, o nie, chyba z wyrafinowanego honoru i mocy perswazji zaczął szkolić mnie tak, aby nikt nigdy w życiu nie mógł mnie upokorzyć. Dwa lata uczyłam się jak zabijać, a kilka miesięcy temu dostałam pierwsze zlecenie i zostałam nazwana Panią X. Ślusarz nie wie, kto jest wspólnikiem Olka i nigdy się nie dowie. Wiem tylko tyle, że Olek zastrzegł moją prywatność przy spotkaniach ze swoim pracodawcą i zrobił mnie swoją partnerką do spłacenia długu abyśmy mogli żyć "długo i szczęśliwie".
Jak Ci się podobało?