Potencjał erotyczny (II)
29 sierpnia 2013
6 min
- Jestem głodny - przypomniał o sobie Marek, szepcząc w ucho drzemiącej na jego ramieniu Zosi.
- Wiem - wymruczała i wtuliła się w ciepło koca, którym się okryli.
- Chcę jeszcze trochę tak sobie poleżeć, tak mi z tobą dobrze - szepnęła leniwie.
Przytulił ją i gładził po włosach i ramieniu. Bardzo lubił te chwile, kiedy błogie lenistwo i wzajemna bliskość dawały odprężenie i poczucie bezpieczeństwa. Nawet się nie zorientowali, kiedy obydwoje zapadli w sen.
Zosia zbudziła się pierwsza. Za oknem panował już wieczór. - Obiad! No ładnie - zaśmiała się pod nosem patrząc na śpiącego w najlepsze Marka i podreptała do łazienki. Chłodną wodą zmyła z twarzy resztę snu, szybki prysznic orzeźwił jej ciało. Osuszyła ręcznikiem krople wody i zupełnie nago poszła do kuchni.
Nie zauważyła kiedy Marek się zbudził. Stał wpatrzony, jak jego kobieta krząta się nagusieńka po kuchni, jak pochyla się nad blatem krojąc warzywa, jak wspina się na palcach, aby wyjąć z wiszącej szafki dwa talerze. W pewnym momencie chyba poczuła jego wzrok na sobie, bo odwróciła się w stronę drzwi. Marek stał oparty o framugę, miał na sobie spodnie i wyglądał naprawdę urzekająco z zaspanymi jeszcze oczami i rozmierzwioną fryzurą. Poczuła się trochę skrępowana swoją nagością, więc spróbowała skryć się za kuchenną wyspą.
- Nie chowaj się przede mną, jesteś piękna - powiedział uspokajająco Marek. Zosia natychmiast, swoim zwyczajem, pokręciła przecząco głową. - Jesteś, jesteś..., wiem co mówię! - powtarzał z uporem i sprawiał, że czasem nawet zaczynała w to wierzyć.
Podszedł do niej i objął od tyłu, czule ucałował ją w ramię. - Może ci pomogę, co Piękna? - szeptał w ucho, z którego chwilę przedtem odgarnął kosmyki włosów. Oddała się drobnej pieszczocie wyciągając szyję w stronę jego drapiącego podbródka. Przymknęła oczy i z zadowoleniem wtuliła się w jego ramiona. Obróciła się i leniwie oddawała pocałunki, patrząc mu prosto w oczy.
- Kochaj się ze mną - wyszeptał.
- A obiad?! - zapytała, śmiejąc się.
- Może jutro... - odrzekł, biorąc ją na ręce.
- Teraz chcę ciebie - dodał z powagą.
- A z jakim sosem? - zapytała, zawadiacko zaglądając mu w oczy. - Weź mnie w pomidorach... koniecznie z bazylią!!! Zosia chichotała, jak młode dziewczę, które przed momentem zdrowo nabroiło. Marek natomiast zakręcił gaz w kuchence i jednym ruchem ręki zrobił miejsce na kuchennym blacie.
- Ty barbarzyńco! - wrzasnęła, kiedy posadził ją na zimnym marmurowym blacie. Gęsia skórka natychmiast oblała całe jej ciało.
- Cicho... - zamknął jej usta pocałunkiem - Obiad nie gada - wydał polecenie - obiad się daje zjeść!
W jego oczach igrały ogniki. Pochylił się nad jej piersiami i koniuszkiem języka drażnił sutki. Kolejne dreszcze przebiegły jej ciało. Wygięła się i wpatrywała w usta Marka, które powolutku, lecz zachłannie pieściły jej piersi. Przygarnął bliżej jej ciało, mocno naparł swoimi biodrami. Rozsunęła szeroko nogi i przyciągnęła go za pasek, by był jeszcze bliżej. Nie potrafiła oderwać się od jego ust, jednocześnie nerwowo rozpinała pasek i guziki spodni. Szybko go z nich wyswobodziła i objęła dłońmi jego pośladki. Intensywność pocałunków i objęć wzrastała z każdą minutą niecierpliwego oczekiwania na zbliżenie owładniętych namiętnością ciał.
- Chodź, chcę ciebie - jęczała, obejmując go nogami, zachęcała ruchem bioder, by ją wziął, właśnie tak, siedzącą rozpalonym tyłkiem na zimnym blacie. Wydłużał w nieskończoność ten moment, jakby wyczekiwał chwili, w której zacznie go błagać o to, by w nią wszedł.
Odsunął się na krok od niej. Obserwował, jak jej nagość kontrastuje z ciemną zielenią marmuru. Obszedł wyspę dookoła. Zdjął wszystko co mogłoby się stłuc... reszta była najmniej istotna w tej chwili. Wrócił do niej i znacząc językiem drogę od ust, szlakiem między piersiami w dół do pępka, dotarł do zwieńczenia ud. Kwiliła i syczała, jęczała i wzdychała, wciągała głośno powietrze i klęła, kiedy językiem przygotowywał ją na jeszcze większe doznania. Wsunęła swoje palce w wilgotne, przesiąknięte jej sokami usta Marka, wessał je. Przyciągnęła go do siebie i zachłannie scałowała swój smak z jego ust. Nie była w stanie już dłużej czekać. Widział to w jej oczach. Sam też chciał, jak najszybciej, zatracić się w niej. Wszedł w nią jednym mocnym pchnięciem. Uniosła biodra nieco wyżej i opadła plecami na marmurową płytę. Objął mocno jej szeroko rozwarte uda i rytmicznymi ruchami bioder wprawiał jej ciało w ekstazę. Zosia starała się narzucić mu tempo, ale bronił się przed tym, by zbyt szybko dać jej ukojenie. Chciał ją czuć jak najdłużej. Chciał doznawać tego wspaniałego uczucia z każdym kolejnym ruchem. Kiedy się w nią wsuwał, czuł jak jej wnętrze obejmuje go, otula wilgocią i gorącem, a kiedy wysuwał się z niej niemal cały, wiedział, że za chwilę powtórzy się cała ta feeria doznań.
Energicznie przesunął ją na środek wyspy, sam wdrapał się do niej i całował na nowo jej usta, ramiona, piersi i brzuch. Przygarnęła go do siebie, mocno obejmując za pośladki. Przykrył ją swym ciężarem, wplótł obydwie dłonie w jej włosy, kryjąc jednocześnie jej głowę w swych dłoniach. Wszedł w nią na powrót. Odnalazła ustami zagłębienie szyi i wrażliwą skórę ramienia, bardzo starała się, by nie sprawić mu bólu, kiedy wpijała się zębami i paznokciami w jego skórę...
Ale Marek i tak jakby na to nie zważał, skupiony na tym, by sprawić jej rozkosz. Jej słowa zlewały się z jego własnymi.
- Zostań we mnie... do końca... proszę cię - szeptała, kiedy była już blisko... Objął jej głowę jeszcze mocniej, kiedy go błagała. Ciągnął za włosy, kiedy swoim rytmem osiągała orgazm. Pozwalał jej na to, by zwinnymi palcami wsuwała się między ich ciała i dopieszczała zachłanny wzgórek.
Zwykle, kiedy nadchodził orgazm siadała nagle, odpychała od siebie jego ciało i nieprzytomnymi oczami wpatrywała się w niego, z niedowierzaniem, że to coś się stało, jakby właśnie dokonał czegoś niemożliwego. Z trudem łapała oddech, a potem opadała na poduszki i zaczynała się śmiać. Tym razem nie pozwolił jej wyswobodzić się z jego silnego uścisku, czuł jej skurcze, trzymał ją mocno i równie mocno napierał swoimi biodrami, aż sam stracił nad swoim ciałem panowanie. Ocierał się o nią, dzikimi ruchami wdzierał się w jej zaciskającą się coraz mocniej dziurkę, by tak, jak go o to błagała, zostać w niej do końca, by ją wypełnić.
Długo leżeli w uścisku, bez słowa, wsłuchani w łomot serc. Nie wiedzieć czemu, tym razem nie śmiała się, ale zaczęła głośno chlipać.
- Piękna, co się stało? Coś ci zrobiłem? - Marek zapytał lekko przerażony.
- Nie... to znaczy tak... - odpowiedziała i uśmiechnęła się przez łzy.
- Obiad nie płacze! Obiad był pyszny... Po prostu mniaam... - rozbawił ją wreszcie, niosąc do łóżka.
Na kolację zjedli kanapki z serem, pomidorem i bazylią, czułe pocałunki zagryzali zielonymi oliwkami, łowionymi palcami prosto ze słoiczka.
- Jakie jest twoje największe "łóżkowe" marzenie? - zapytał ją w pewnym momencie.
- Szczerze? - zapytała, bardziej siebie niż Marka.
- Najbardziej... to chciałabym się z kochać gdzieś na zapomnianej łące, w strugach ciepłego deszczu... - przymknęła oczy i w wyobraźni widziała jego mokre włosy, zroszoną kroplami deszczu twarz, jej mokre piersi, biodra unoszące się w rytm wyznaczony przez nią samą... Uśmiechnęła się do swych myśli. Marek poderwał się nagle i zalogował się do komputera.
- Co robisz? - zapytała zdziwiona jego zachowaniem. Marek znad laptopa mrugnął do niej
- Sprawdzam pogodę, a raczej patrzę, kiedy będzie padać!
Jak Ci się podobało?