Poranny eksces z moją mamą
11 stycznia 2022
7 min
Poniższy tekst znajduje się w poczekalni!
To był kolejny szalony poranek. Wstałem zbyt późno, żeby na spokojnie wyszykować się do szkoły. Nocne granie na kompie z moimi kolegami daje mi się mocno we znaki. Codziennie rano przedłużam drzemki w alarmie swojego telefonu i, tak jak dzisiaj, za pięć ósma wyskakuję z łóżka i pędzę do łazienki, żeby ogarnąć się do szkoły.
W takich chwilach poranny wzwód jest irytujący. Nie mam czasu się nim zająć, a mój drągal za cholerę nie chce opaść. Nawet nie mam jak się odlać. Myję twarz, wracam do pokoju i przebieram się w ciuchy do szkoły. Zbiegam schodami na dół i po drodze znów myślę o moim nabrzmiałym penisie, który trochę mnie uwiera.
Wchodzę do kuchni i z tego przyśpieszonego trybu wybija mnie widok mojej mamy stojącej przy stole. Zatrzymuję się na chwilę i wbijam wzrok w jej ciało. W tym tygodniu mama pracuje zdalnie, więc najczęściej do południa chodzi w piżamie. W boskiej, kusej i seksownej piżamie. I… nie wiem dlaczego ona mi to robi. Powinna już dawno się domyślić, że mieszka z nastolatkiem i widok jej szczupłego ciała w krótkich spodenkach i lekkiej koszulce na ramiączkach może doprowadzić mnie do szału.
Mama lekko pochyliła się sięgając po coś z drugiego końca stołu, jej wypięta pupa w moją stronę przyprawia mnie o palpitacje serca. W swojej wyobraźni widzę już tylko jak jednym ruchem zsuwam te spodenki i całą mocą nabijam ją na swój pal.
- Jakie chcesz kanapki do szkoły? Z serem czy szynką? – pyta, nawet nie spoglądając na mnie. Słyszałem jej głos, ale jakby nie dochodził do mnie, bo cały czas napawałem się widokiem jej pośladków. – No powiedz co chcesz? – powtórzyła obracając głowę w moją stronę.
- Chcę cię zerżnąć – odpowiedziałem automatycznie.
- Co powiedziałeś?! – zapytała mnie, ale tak na prawdę to sam chciałbym wiedzieć, co tak na prawdę powiedziałem na głos. Jej wysoki ton wyrwał mnie do świata rzeczywistego. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na nią. Poczerwieniała na twarzy i wyglądała na bardzo wkurzoną. – Co ty do cholery powiedziałeś?! – zapytała ponownie, odsuwając krzesło i ruszając w moją stronę szybkim krokiem.
Myślę, że w tym ułamku sekundy przeszło jej przez myśl, że to nie tylko ja jestem winien całego tego porannego ekscesu. Ale znałem ją dobrze. Mama nigdy nie przyznawała się do winy. Kiedy kłóciła się z ojcem lub ze mną – nigdy nie dawała za wygraną. Była bardzo zaborcza i stanowcza. A odkąd nawbijała sobie do głowy tych wszystkich głupot z samorozwoju i coachingu, to można było powiedzieć, że w stu jeden procentach ona zawsze miała rację.
Stałem jak posąg nie spuszczając z niej wzroku. Zamachnęła się i mocnym uderzeniem strzeliła mnie w twarz. Głowa lekko mi odskoczyła. Poczułem mrowienie i pieczenie na lewym policzku.
To był przełomowy moment w moim życiu. Tak jakby jeden liść od mamy poprzestawiał wszystko w mojej głowie. Normalnie, w takiej sytuacji uciekłbym na górę, albo do szkoły i nie pokazywał się jej na oczy przez rok. Ale w tamtej chwili wiedziałem, że jeśli teraz tego nie załatwię, to ta krępująca sytuacja będzie ciągnęła się za nami do końca życia.
Znów na nią spojrzałem, ale nawet nie drgnąłem. Matka badawczo spoglądała na mój czerwony policzek i pewnie analizowała wszystko to co się tutaj przed chwilą stało. Najwyraźniej zabrakło jej słów, bo też tylko tak stała i patrzyła na mnie.
Bardzo korciło mnie, żeby spojrzeć w dół, na jej piersi przebijające przez koszulkę nocną, ale powstrzymałem się, żeby wciąż patrzyć głęboko w jej oczy.
- Przepraszam kochanie… – przerwała w końcu.
- Zamknij się! – warknąłem natychmiast, a ona zamilkła. Usta miała wciąż otwarte, ale nic nie mówiła. Nigdy się zwracałem się do niej w ten sposób, ale też ona jeszcze nigdy mnie nie uderzyła w twarz. Może sobie zasłużyłem, a może to ona zasłużyła sobie, żeby tak do niej powiedzieć.
Złapałem ją za nadgarstki i przyciągnąłem do siebie. Poczułem jej zapach.
Mama zaczęła się ze mną siłować, próbując się wyswobodzić, ale ja ścisnąłem ją jeszcze mocniej.
- Puść mnie… – zaczęła mówić piskliwym głosem – puść… – prosiła. Nigdy nie słyszałem od niej takiego błagalnego tonu przepełnionego strachem. Ten strach był dla mnie jak pokarm. Żywiłem się nim i czułem się jeszcze bardziej silniejszy.
Zbliżyłem się do niej jeszcze bardziej.
O ile wcześniej mogła się jeszcze łudzić, że tak nie jest to teraz mogła być pewna, że przestałem traktować ją jak moją rodzicielkę. W końcu dostrzegła w moich oczach, że cały płonę do niej rządzą i że podnieca mnie tak samo jak wielu innych mężczyzn. Doszło do niej, że nieraz waliłem konia myśląc o niej, albo, że te szmery za drzwiami, kiedy pieprzyła się z ojcem to, że to ja ich podsłuchiwałem. Może też domyśliła się w końcu, że jej bielizna w koszu na pranie nie była brudna od jej soków, tylko od mojej spermy.
Ta krótka chwila zmieniła wszystko w naszym życiu i w pojmowaniu siebie na wzajem. Mama wiedziała, że bez względu na to co powie, to w tej chwili nie ma znaczenia. Nie przegada mnie tym razem. Czas rozmowy i dialogu się skończył, a zaczął się czas siły i rządy silniejszego. Na nic zdałyby się jej słowa i sto różnych argumentów ułożonych pod jej teorię. Koniec z tym. Tkwiła uwięziona w moim objęciu bez żadnej nadziei na ratunek i ze świadomością, że przypierdoliła mi trochę za mocno.
- Obciągniesz mi, albo cię zerżnę. – Na moje słowa jej oczy lekko się powiększyły.
I nagle, jakby w pół sekundy jej wyraz twarzy całkowicie się zmienił. Nie wyglądała już tak pewnie i odważnie jak zawsze. Wyglądała jakby trochę przygasła. Wyglądała jak ofiara godząca się na swój chujowy los.
- Dobrze – odpowiedziała tak cicho, że ledwo usłyszałem. Zerwała połączenie naszych spojrzeń, patrząc się jakby bezmyślnie w podłogę. - Puść mnie – poprosiła.
Bez chwili wahania zrobiłem to. Nie bałem się, że ucieknie, albo zacznie mnie bić. Wiedziałem, że oboje jesteśmy już w innej rzeczywistości. W takiej, w której matki nie opiekują się swoimi dziećmi, tylko opiekują się ich penisami i zachciankami.
Mama cofnęła się o krok i uklękła przede mną. Rozpiąłem rozporek i spuściłem bokserki razem z dżinsami. Mój penis wyskoczył jak z procy i zatrzymał się na wysokości jej czoła. To chyba nadal ten poranny wzwód, bo był twardy jak skała. Mama powoli wyciągnęła ręce w jego kierunku.
- Nie! – Wtrąciłem. – Bez rąk!
Mama posłusznie cofnęła ręce i na krótką chwilę spojrzała na mnie do góry. Zbliżyła głowę i zaczęła pochłaniać mojego kutasa ustami z zamkniętymi oczami.
Jej jama ustna była ciepła, mokra i śliska. Posuwistymi ruchami głową w przód i tył, przyjemnie pieściła mojego penisa. To było bardzo dobre. Zacząłem głośno sapać i dokładnie obserwować, jak mama z zaangażowaniem walczy o mój spust do swojej buzi. Była w tym całkiem niezła. Ojciec miał szczęście, że ożenił się z tak utalentowaną kochanką.
Złapałem ją za głowę i mocno przycisnąłem do siebie. Zakrztusiła się i zmarszczyła czoło, ale nie zaczęła się szarpać, ani wyrywać. Dzielnie trzymała mój żołądź przy samym wejściu do swojego gardła, pozwalając mi cieszyć się chwilą. Wycofałem się z niej, żeby odetchnęła.
Znów przystawiłem fiuta do jej twarzy i zacząłem ją lekko nim obijać. Otworzyła oczy i spojrzała na mnie, a ja zauważyłem coś, czego bym się nigdy po niej nie spodziewał. Kiedy mój penis mlaskał obijany od jej polików, jej prawa ręka powędrowała między jej nogi. Zaczęła się masturbować klęcząc przede mną. To była kolejna rewolucja naszego życia.
Pod przykrywką silnej i niezależnej kobiety; pod maską wszechwiedzącej i przemądrzałej pindy kryła się zupełnie i bezbronna i całkowicie uległa kobieta. Ciekawe czy ojciec zdążył już odkryć, że od siedemnastu lat sypia z niewyżytą fetyszystką, która chce być zdominowana. Czy bawiła się z tatą w BSDM? Czy może znalazła to u kogoś innego? A może w ogóle odkryła to po raz raz pierwszy?
Teraz to nie miało znaczenia. Było jej dobrze. Podniecała się tak samo jak ja w naszym niemoralnym ekscesie. Ta myśl podnieciła mnie jeszcze bardziej.
Mama wciąż pokornie klęczała przede mną, dysząc i sapiąc co raz głośniej. Patrzyła na mnie uległym spojrzeniem.
- Połkniesz wszystko mamo? – zapytałem cicho.
- Tak – odpowiedziała natychmiast. Znów wpakowałem jej kutasa do buzi i zacząłem energicznie posuwać. Nie trwało to zbyt długo. Zatrzymałem się najgłębiej jak mogłem i w końcu przeszyła mnie fala rozkoszy na którą długo czekałem. Strzały gorącej spermy jeden za drugim zaczęły wypełniać jamę ustną mamy. W tym momencie jej ręka między nogami zaczęła ruszać się jeszcze szybciej.
Kiedy moje konwulsje już powoli mijały, mama ani na chwilę nie puściła mnie z buzi. Trzymała mnie nieruchomo językiem pieszcząc mnie od spodu. To była niezła sztuczka.
W końcu sam go wyciągnąłem z jej ust. Otarłem jeszcze dwa razy kutasa o jej usta i podciągnąłem spodnie.
Chwilę na siebie popatrzyliśmy, aż w końcu odszedłem. Zabrałem kanapki i wyszedłem z kuchni, rzucając za siebie:
- Bądź gotowa wieczorem.
Jak Ci się podobało?