Podróż

11 maja 2014

24 min

Czekam na wasze opinie, przyjemnej lektury ;)

Cholera! Czy ja zawsze muszę się spóźniać! Beształam się w myślach, wsiadając do niemal odjeżdżającego pociągu. Mimo późnej pory wciąż było gorąco, więc nie dość, że byłam zziajana, to jeszcze zlana potem. Westchnęłam z rezygnacją i ruszyłam wzdłuż pociągu by poszukać sobie miejsca. Jedne przedziały były zapełnione, inne puste. Z racji tego, że miałam przed sobą całonocną podróż, nie chciałam siedzieć sama. Ot, taki środek bezpieczeństwa. W końcu, na tyłach pociągu znalazłam to, czego szukałam. W jednym z przedziałów siedziały tylko dwie osoby. Mężczyzna i kilkuletnia dziewczynka, zapewne jego córka. Przywitałam się i grzecznie zapytałam czy mogę się dosiąść. Mężczyzna zlustrował mnie wzrokiem, po czym gestem dał znać, że mogę zająć miejsce na przeciwko. Wrzuciłam ciężką walizkę na półkę i rozsiadłam się wygodnie. Z przepastnej torebki wyjęłam książkę, którą kupiłam specjalnie na tę podróż i zatopiłam się w lekturze. Uwielbiałam jeździć pociągiem. I miałam ku temu wiele okazji, a to dlatego, że moi rodzice i ja, mieszkaliśmy na dwóch krańcach Polski. Wychowałam się w Warszawie, ale kiedy po raz pierwszy zobaczyłam szalejące morze, zakochałam się. Zatem gdy tylko skończyłam studia, wyprowadziłam się do niewielkiego miasteczka na północy kraju. Było mi tam bardzo dobrze. Bez całodobowego hałasu i korków jak w stolicy. Cisza, spokój i szum fal. Wszystko, czego potrzebowałam. Pracę znalazłam po niedługim czasie, więc o nic nie musiałam się martwić, żyłam w dostatku.

Z kolei moi rodzice, zamieszkali tam, gdzie od zawsze pragnęli, czyli w górach. Mnóstwo zieleni, natura i krajobraz niezmącony działaniami człowieka. Uwielbiałam do nich przyjeżdżać, do ciepłego domu, gdzie zawsze witali mnie z otwartymi ramionami. Jako dziecko, a później nastolatka, byłam bardzo spokojna. Nie sprawiałam im kłopotu, dzięki czemu miałam ich pełne zaufanie. Nawet, gdy zdarzyło mi się nie wrócić na noc, albo kiedy po spotkaniu z koleżankami z liceum wracałam pijana. Żyłam swobodnie, bez ograniczeń.

A teraz, gdy tylko dostałam dwutygodniowy urlop, od razu się spakowałam, by ich odwiedzić.

Te wspomnienia wywołały uśmiech na mojej twarzy. Zamknęłam książkę i wpatrzyłam się w okno, mimo, że niewiele mogłam dostrzec. Zapadł już zmrok.

Spojrzałam na moich współpasażerów. Dziewczynka spała, wtulona w bok mężczyzny siedzącego obok niej. Miała długie, brązowe, proste włosy, drobną twarz i trzeba przyznać, że była śliczna. Przeniosłam wzrok na jej ojca i zdałam sobie sprawę, że cały czas na mnie patrzy. Opuściłam oczy speszona, by za chwilę dyskretnie na niego spojrzeć.

Był wysoki i dobrze zbudowany, co podkreślała jego niezbyt luźna koszulka z krótkim rękawem. Brązowe, gęste włosy były krótko ostrzyżone, a na twarzy widniał kilkudniowy zarost. Orzechowe oczy były teraz zwrócone w innym kierunku, więc mogłam mu się przyjrzeć.

Znad koszulki na klatce piersiowej wystawało kilka kręconych, ciemnych włosków. Dłonie, z których jedna spoczywała na ramieniu dziewczynki były duże i mocne. Przyznałam w duchu, że wyglądał jak prawdziwy samiec, co ostatnio było rzadko spotykane. Zerknęłam na niego znów. Ciemne oczy wpatrywały się w moje, a w kącikach ust widniał zarys uśmiechu.

- Nie sądziłem, że jestem tak interesujący – odezwał się z kpiną w głosie.

Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.

- Nie jesteś, to ja jestem ciekawska – odcięłam się, patrząc mu wyzywająco w oczy.

- Bardzo miła z ciebie dziewczyna – stwierdził ironicznie.

- Ty z kolei jesteś świetnie wychowany. Nawet się nie przedstawiłeś. – Miałam ochotę pokazać mu język.

- Robert. – Wyciągnął dłoń w moim kierunku.

- Natalia. – Uścisk jego palców był dość mocny.

Nie wiedziałam, co jeszcze mogłabym powiedzieć, więc skierowałam wzrok na dziewczynkę, która jak się okazało, już nie spała. Przyglądała mi się z ciekawością. Robert dostrzegł to spojrzenie.

- A to jest moja córeczka, Gosia.

- Ładne imię – zwróciłam się do niej z uśmiechem.

Zawstydzona, schowała twarz za tatą.

Potem zapadła cisza. Jechaliśmy długo, raz po raz zerkając na siebie. Ciemne oczy przyciągały mnie, jakby ukryty był za nimi magnes. Ale to chyba nic dziwnego, zważywszy, że był bardzo pociągający. A do tego biła od niego pewność siebie.

Koniec takich myśli, upomniałam się w duchu. Jak ma dziecko, to pewnie i żonę. Zerknęłam dyskretnie na prawą dłoń, ale obrączki na niej nie było. Śladu też nie...

Jestem pomylona, stwierdziłam tylko, wstając. Wyszłam z przedziału, kierując się na koniec wagonu, do toalety. Idąc, minęłam mężczyznę, palącego papierosa przy otwartym oknie. Spojrzał się na mnie intensywnie, było w tym wzroku coś takiego, że zjeżyły mi się włoski na karku. Czym prędzej oddaliłam się. Toalety to była jedyna rzecz, której nie znosiłam w pociągach. Zwykle były okropne i po prostu brudne. Załatwiłam szybko swoją potrzebę, ale odczekałam jeszcze chwilę, mając nadzieję, że kiedy wyjdę, nikogo nie będzie. Jednak się myliłam. Gdy tylko wyszłam, zauważyłam go. Patrzył wprost na mnie jakby czekał. Zaczął się we mnie budzić strach. Mężczyzna ten był wyższy ode mnie parę centymetrów, miał blond włosy, a po wyglądzie jego twarzy, doszłam do wniosku, że pewnie ma czterdzieści kilka lat. Przechodząc obok z bijącym mocno sercem, i wzrokiem utkwionym w podłodze, nie zauważyłam, że wyciąga w moją stronę rękę. Poczułam jego silny uścisk na ramieniu, a gdy już miałam krzyknąć, drugą dłonią zakneblował mi usta. Panika, która rozlała się w moim ciele, odebrała mi zdolność ruchu. Ale tylko na moment. Adrenalina, którą poczułam w żyłach pozwoliła mi wierzgać z większą siłą niż przypuszczałam, ale napastnik jakby nie zwracał na to uwagi. Mimo szczupłej sylwetki mięśnie miał ze stali. Przycisnął mnie do drzwi przedziału, w którym nikogo nie było. Poczułam jego okropny, śmierdzący papierosami oddech, tuż przy uchu, a na pośladkach gotowego już fiuta. Wolną ręką ścisnął brutalnie moją pierś. Gdyby nie zakryte usta, zawyłabym z bólu. Zrozpaczona, na tyle na ile mogłam, przekręciłam głowę, raz w jedną raz w drugą stronę. Na moje nieszczęście, okienka przy sąsiednich przedziałach były zasłonięte. No tak, to przecież środek nocy.

Napastnik wyczuł ten ruch, bo przesunął mnie, otworzył drzwi, i próbował wepchnąć do środka. Walczyłam z nim całą sobą. Nie mogłam na to pozwolić, bo wtedy nie byłoby dla mnie ratunku.

Gdy już czułam, że dłużej nie dam rady, jego uścisk zelżał, a zaraz potem ustał. Ledwo utrzymałam równowagę. Odwróciłam się i ujrzałam, jak mój sąsiad z przedziału, przydusza od tyłu niedoszłego gwałciciela. Facet zaczął się robić siny.

- Puść go, bo się udusi – wymamrotałam drżącym i zachrypniętym głosem.

Posłuchał mnie, odwrócił mężczyznę do siebie i uderzył go w twarz z taką siłą, że tamten upadłby, gdyby nie ściana pociągu. Zaraz potem podszedł do mnie, chcąc zaprowadzić na nasze miejsca, ale nie byłam w stanie iść. Gdy tylko oparłam się na ramieniu wybawcy, nogi odmówiły dalszej współpracy. Robert wziął mnie na ręce i zaniósł do przedziału, po czym ułożył na siedzeniu.

Gosia patrzyła na mnie przerażonymi oczami. Uśmiechnęłam się do niej niemrawo, by wiedziała, że wszystko jest w porządku.

- Co się stało, tatusiu? – zapytała.

- Nic takiego, kochanie. Natalia się źle poczuła. Pewnie zjadła coś niedobrego. Spójrz tu na drzwi, Gosiu. Ja teraz wyjdę na parę chwil, a ty zamkniesz je za mną, tak, żeby nikt nie mógł wejść, dobrze? I nikogo nie wpuszczaj, tylko mi możesz otworzyć, rozumiesz?

- Tak, tatusiu.

Kiedy Robert wychodził, z trudem powstrzymałam się, by go nie błagać, żeby został. Opanowałam się na tyle na ile mogłam i zwróciłam do Gosi.

- Dokąd to podróżujecie? – Chciałam uspokoić ją rozmową, bo mimo tego, co powiedział Robert, nadal wyglądała na wystraszoną.

- Jedziemy do dziadków w góry. Będziemy razem cały czas! Tatuś nie będzie musiał pracować. – Ożywiła się i uśmiechnęła do mnie szeroko.

- Zwykle dużo pracuje? – Sięgnęłam do torebki po wodę, nadal miałam nieco schrypnięty głos.

- Całe dnie! Tylko po obiedzie się ze mną trochę bawi – żaliła mi się.

Poklepałam miejsce obok siebie, a ona bez wahania usiadła obok mnie, przytulając się.

- A mamusia? Z nią się nie bawisz?

- Nie... Mamę widzę bardzo rzadko. Już długo z nami nie mieszka – mówiąc to, posmutniała. Chcąc ją rozweselić, zaczęłam łaskotać. Śmiała się tak mocno, że po chwili miała zadyszkę. To było bardzo miłe uczucie, patrząc na szczęśliwe dziecko, ufnie się przytulające...

Spojrzałam na wyjście z przedziału i zobaczyłam, że Robert się nam przygląda. Otworzyłam mu.

- No, widzę, że się tu świetnie bawicie beze mnie. Mam sobie pójść? – Udawał nadąsanego. Gosia od razu wskoczyła mu na kolana i cmoknęła w policzek.

- Oj, tato. Natalia jest bardzo fajna. Nie tak jak twoje koleżanki, które czasem do nas przychodzą.

Spojrzałam na niego z ciekawością, ale unikał mojego wzroku. Wstał i położył małą.

- Koniec tej paplaniny moja panno. Jest późno, trzeba spać. Żeby jutro móc się bawić z dziadkami.

Mówiąc to wyciągnął z torby swoją bluzę i okrył nią Gosię.

- Dobrej nocy, córeczko.

- Dobranoc, tato. – Schylił się jeszcze, by pocałować ją w czoło.

Zwrócił się do mnie.

- Nie masz nic przeciwko, żebym zgasił światło?

- Nie, skądże – odparłam, więc ogarnęła nas ciemność.

Usiadł obok mnie. I choć nie stykaliśmy się ramionami, to czułam bijące od niego gorąco.

Po chwili oczy przyzwyczaiły się do mroku, lecz nie miałam odwagi na niego spojrzeć. Albo mi się wydaje, albo pojawiło się między nami dziwne napięcie...

Siedzieliśmy w zupełnej ciszy, dopóki wsłuchując się w miarowy oddech dziewczynki, zyskaliśmy pewność, że śpi.

- Dobrze się już czujesz? Nie zrobił ci nic?

- Już wszystko w porządku. Nie zrobił, nie zdążył na szczęście. Nie wiem, jak mam ci dziękować. – Spojrzałam w jego ciemne, hipnotyzujące oczy.

- Nie ma za co. Dobrze, że w porę wyszedłem. Zaniepokoiłem się, bo długo cię nie było.

Wzdrygnęłam się na myśl o tym, co mogłoby się stać, gdyby nie on...

- Już dobrze, nic ci nie grozi. – Objął mnie ramieniem, a ja oparłam na nim głowę. Ta bliskość była bardzo przyjemna. Czułam się bezpiecznie w jego ramionach.

Później przez długi czas rozmawialiśmy ściszonymi głosami. I choć wcale się nie znaliśmy, to zupełnie się przed sobą otworzyliśmy. Może przyczyniła się do tego ta niefortunna sytuacja, może panujące w przedziale ciemności, nie wiem. W każdym razie wiele się o nim dowiedziałam. A także sama mu sporo wyjawiłam, co zdziwiło mnie samą, bo jestem raczej skrytą osobą.

Mieszkał sam z Gosią i dużo pracował, by móc ich utrzymać. Dziewczynka miała sześć lat i jak na ten wiek była niezwykle bystra. Nie musiał tego mówić, ale ze sposobu, w jaki o niej opowiadał, i jak na nią wtedy patrzył, było dla mnie jasne, że bardzo ją kocha. W tamtym momencie poczułam, że czegoś brakuje w moim życiu. Lada moment miałam skończyć trzydzieści lat, a w ogóle nie myślałam o dziecku. Ale to też dlatego, że i odpowiedniego mężczyzny nie spotkałam...

Wyżaliłam się, a on się zaśmiał.

- Masz jeszcze czas, nie ma się co martwić. Sam poznałem byłą żonę, gdy miałem dwadzieścia pięć lat. Rok później na świat przyszła Gosia i choć na początku byłem wystraszony, teraz nie mógłbym bez niej żyć. Tylko i wyłącznie dlatego nie żałuję, że się z nią związałem.

Nie pytałam, czemu już nie są razem, ale zdaje się, że wyczuł moją ciekawość, bo powiedział:

- Od samego początku widziałem, że Zuza nie nadaje się na matkę. Nie zajmowała się małą, wciąż wychodziła bawić się z koleżankami. Nie dla niej było życie w domu. Postanowiłem z tym skończyć, gdy się dowiedziałem, że ma kochanka.

Zdziwiona pomyślałam, że to głupota zdradzać takiego faceta. Przystojniak, super tata... Czego chcieć więcej? Moje myśli zawstydziły mnie samą, zarumieniłam się, ale tego nie dostrzegł.

- Nie miałem nawet problemu z przyznaniem prawa do opieki nad nią. Chyba nawet sędzia widział, że matce nie zależy... - Zamyślił się na chwilę.

Nie pytałam o nic więcej. Po chwili milczenia zaczął wypytywać o moje życie. Opowiedziałam wiele, choć tak naprawdę nie było to nic znaczącego. Żadnych ważnych elementów w dotychczasowym życiu, żadnych znaczących znajomości.

Gdy się dowiedział, że jestem samotna, uniósł ze zdziwieniem brwi.

- Taka piękna kobieta i jest samotna? Nie wierzę – powiedział z przekorą.

- Mówię jak jest – odparłam, speszona usłyszanym komplementem.

Odwróciłam głowę by na niego spojrzeć. Jego twarz była bardzo blisko. Ciemne oczy tak intensywnie wpatrujące się w moje i do tego usta niezwykle pełne jak na mężczyznę. Miałam ochotę poczuć ich smak. Mimowolnie pochyliłam nieco głowę, co on odebrał jako przyzwolenie. Delikatnie musnął wargami moje, patrząc mi w oczy. Położył gorącą dłoń na moim karku i pocałował śmielej. Jego usta były miękkie a zarazem stanowcze. A pocałunek był nieziemski. Z początku subtelny i delikatny, by po chwili stał się namiętny, gdy nasze języki się złączyły. Trwało to długo, nie chcieliśmy przestać, spragnieni tej czułości. Gładził mnie po włosach, a ja poznawałam fakturę skóry na muskularnych ramionach.

Zaczęło się we mnie budzić dawno uśpione pragnienie, gdy nagle oderwał się ode mnie. Spojrzałam na niego zdezorientowana, by po chwili zrozumieć, że trzeba było przestać. Gosia się budziła.

Uspokajając swój przyspieszony oddech, spojrzałam przez okno. Świtało.

- Jeszcze godzina, czy dwie i będziemy na miejscu – zauważył.

Reszta podróży minęła przyjemnie. Siedzieliśmy w trójkę, śmialiśmy się, jakbyśmy znali się od dawna. A kiedy zjedliśmy to, co każde miało ze sobą, pociąg zaczął zwalniać.

- Zdaje się, że czas się pożegnać – zaczęłam – Było mi bardzo miło, i jeszcze raz ogromnie dziękuję za to, co dla mnie zrobiłeś – dodałam nieśmiało.

- Jak już mówiłem, nie ma za co. Nam też było miło, prawda Gosiu? Może się jeszcze kiedyś spotkamy – powiedział z uśmiechem.

- Czemu może? Natalia mogłaby nas odwiedzić u dziadków, tatusiu – zaproponowała dziewczynka. Spojrzałam na Roberta, wyglądał na zmieszanego.

- To raczej niemożliwe. Będę cały czas z moimi rodzicami – odpowiedziałam za niego.

Pożegnałam się i pierwsza wyszłam z przedziału. Czułam się dziwnie, jakbym coś straciła. Zignorowałam to jednak i rozglądałam się za tatą po peronie. Do ich domu czekała nas jeszcze godzinna podróż samochodem.

***

Pierwszymi dniami pobytu nie umiałam się cieszyć tak bardzo jak zwykle. Owszem, cudownie było się odciąć od wszystkich problemów, godzinami spacerować po okolicznych wzniesieniach i beztrosko gawędzić z rodzicami, ale czegoś mi brakowało. Co rusz myślałam o Robercie i Gosi, o tym co mogą teraz robić, czy dobrze się bawią. Brakowało mi ich towarzystwa. Ale nie to było najgorsze. Wieczorami, tuż przed zaśnięciem wspominałam pocałunek w pociągu. W moim ciele budziła się tęsknota, a nic nie mogłam na to poradzić. Nawet moja mama coś zauważyła. Siedząc po południu na ganku, zaczęła:

- Coś się dzieje? Chodzisz taka rozkojarzona... Może się zakochałaś? – pytała z nadzieją w głosie. Od dawna wiedziałam, że chciałaby już wnuków.

Nie chciałam kłamać, i tak by mi zresztą nie uwierzyła. Opowiedziałam jej o tamtej nocy, pomijając napaść. Nie chciałam, żeby się martwiła.

- Wiesz, córciu, ja bym chyba nie liczyła na wiele. Nie wiadomo, czy się jeszcze kiedyś spotkacie. Zresztą przez to, co musiał przejść przy tamtej kobiecie być może zniechęcił się do zawierania związków na dłużej. – Poklepała mnie pokrzepiająco po dłoni.

- No tak, rozumiem. Ale to nie zmienia faktu, że nie mogę przestać o nich myśleć.

- Będzie dobrze, zobaczysz. A teraz chodź, upieczemy jakieś ciasto dla taty.

Moja mama wiedziała, jak oderwać mnie od ponurych myśli.

***

Ostatni dzień przed powrotem postanowiliśmy spędzić na dworze. Było wyjątkowo ciepło, więc wybraliśmy się na niewysoką górę nieopodal, której szczyt był płaski. Idealny na piknik. Rozłożyliśmy koc, wyjęliśmy przygotowane wcześniej jedzenie i usiedliśmy, by pogawędzić. Godziny mijały leniwie, ale nie chcieliśmy wracać. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi. Robiło się chłodniej i przyjemniej. Kiedy już mieliśmy zbierać się do odejścia, przebiegł koło nas pies. A zaraz za nim roześmiana dziewczynka... Gosia? Co ona tu robi? Myślałam, rozglądając się. I wreszcie moje oczy natrafiły na to, czego szukały. Wysoką, barczystą sylwetkę mężczyzny, który stał tyłem do mnie. I choć dzieliła nas spora odległość, byłam pewna, że to on.

Wstałam i ruszyłam w jego kierunku, choć tak naprawdę nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć. Gdy znalazłam się tuż za nim, odwrócił się, wyczuwszy czyjąś obecność. Spojrzałam w roześmianą twarz i błyszczące radością oczy. Kiedy zdał sobie sprawę na kogo patrzy, wyglądał na nieco zdziwionego.

- Natalia? Ty tutaj? – Nie wiedziałam jak mam się przywitać. Podać rękę? To takie sztywne...

- No, tu niedaleko mieszkają moi rodzice – odpowiedziałam, stojąc przed nim bez ruchu.

- No widzisz, to podobnie jak moi. – Uśmiechnął się, a moje serce zaczęło szybciej bić.

Wtedy usłyszałam jak ktoś wysokim głosem krzyczy moje imię. Zdążyłam się odwrócić i w moje ramiona wpadła Gosia. Uśmiechnęłam się równie szeroko, co ona.

- Nie było dnia, żeby o tobie nie wspomniała – powiedział Robert. Zrobiło mi się ciepło na sercu.

Spojrzałam na niego. Przyglądał mi się tak intensywnie, że zarumieniłam się. Obejrzałam się na moich rodziców. Siedzieli na kocu, niby nie zaciekawieni tym co się dzieje, ale byłam pewna, że śledzą każdy mój ruch, a gdy wrócę, zasypią mnie lawiną pytań.

- Muszę już iść. Jutro rano wracam.

- Tak? A którym pociągiem? - Zaciekawił się.

- O siódmej rano odjeżdża.

- Ten do Warszawy? My też nim jedziemy. – Uśmiechnął się łobuzersko.

- No to do zobaczenia jutro – powiedziałam i odeszłam szybko, by nie zobaczył wyrazu mojej twarzy. Kolejny szczęśliwy zbieg okoliczności!

Po powrocie do domu coś niecoś rodzicom powiedziałam, chociaż mama była w temacie nieźle zaznajomiona. Zaraz potem uciekłam do pokoju by się spakować.

Noc minęła spokojnie. Wstałam bardzo wcześnie, a mimo to nie miałam z tym najmniejszego problemu. Byłam podekscytowana, co moi rodzice skwitowali dziwnymi uśmiechami. No cóż, trochę się zachowywałam jak nastolatka przed pierwszą randką. Szkopuł w tym, że nie byłam nastolatką, a to nie była randka, tylko wspólna podróż. Wielogodzinna, gdzie wiele mogło się wydarzyć. No nie, jęknęłam, co ja sobie wyobrażam... Chyba bardzo brakuje mi mężczyzny. Jakiegokolwiek.

Moje myśli zostały przerwane chrząknięciem taty. Spojrzałam na zegarek, no tak, trzeba było już ruszać. Pożegnałam się z mamą, obiecując, że na święta zjawię się na pewno, po czym wsiadłam z tatą do samochodu.

Zjawiliśmy się na miejscu sporo przed czasem. Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, po czym rozeszliśmy się. Wsiadłam do prawie pustego pociągu i zajęłam miejsce w przedziale na tyłach. Nie mogłam się doczekać, aż ich zobaczę, choć było to nieco irracjonalne, bo przecież niezbyt się znaliśmy. Jednak za każdym razem, gdy ktoś przechodził wąskim korytarzykiem, patrzyłam czy to on. Nie mogłam się powstrzymać.

W końcu, na pięć minut przed odjazdem drzwi się otworzyły i wszedł obiekt moich myśli, trzymając córkę za rękę. Szeroki uśmiech, który wykwitł na mojej zarumienionej twarzy speszył nawet mnie. Opuściłam wzrok na kolana.

- Tak myślałem, że cię tutaj znajdziemy – powiedział, układając bagaże. Gosia rozsiadła się obok mnie.

- Też mieszkasz w Warszawie? – zapytała. Wyglądała jakoś tak poważnie.

- Nie. Stamtąd mam jeszcze jeden pociąg. Mieszkam nad morzem – powiedziałam, uśmiechając się lekko.

- Szkoda... - Dziewczynka posmutniała i opuściła głowę.

Spojrzałam pytająco na Roberta. Wzruszył ramionami.

- Chyba by chciała częściej cię widywać – powiedział z błyskiem w oku.

- Nie tylko ja! – krzyknęła Gosia – Słyszałam jak rozmawiałeś z dziadkiem wieczorem. – Wytknęła język.

Posłał jej karcące spojrzenie a potem speszony spojrzał na mnie.

- To nie ma znaczenia – rzekł tylko.

Jego oczy w jednej chwili stały się chłodne. O co chodzi? Nie miałam pojęcia.

Później przez kilka godzin beztrosko gadaliśmy. Gosia nawet namówiła nas byśmy zagrali w grę, którą dostała będąc w odwiedzinach. I choć z pozoru zachowywaliśmy się normalnie, to jednak między Robertem a mną pozostał dystans. Odnosił się do mnie z rezerwą, co sprawiało, że z każdą chwilą czułam się coraz bardziej skołowana. Koło południa dziewczynka zaczęła ziewać. Położyła się, więc tym razem to ja usiadłam obok mężczyzny.

- Do późna nie mogła spać a wcześnie rano musieliśmy wstać – powiedział pierwsze, co mu ślina na język przyniosła.

A potem nastała cisza. Krępująca i pełna napięcia. Czułam się nieswojo, zaczęłam się wiercić. W końcu nie mogłam dłużej tego wytrzymać.

- Możesz mi powiedzieć, o co chodzi? – zapytałam ostrym tonem – Dziwnie się zachowujesz, nie wiem dlaczego – dodałam łagodniej.

Milczał.

- Uraziłam cię w jakiś sposób? Albo może przeszkadza ci moje towarzystwo? – Zaczęło mi być przykro.

Odwrócił twarz w moją stronę. Oczy zdawały się być jeszcze ciemniejsze niż wcześniej.

- To nie tak... - zaczął. Jego cudowne usta znów przykuły moją uwagę. Kiedy spojrzałam na niego spod rzęs, przysunął się i pocałował mnie. Tym razem zupełnie inaczej niż za pierwszym razem.

Kiedy nasze usta złączyły się, poczułam żar. Pocałunek był głęboki i bardzo namiętny. Już po chwili zaczęłam szybciej oddychać, chciałam więcej. Pragnęłam znaleźć się w łóżku, w jego ramionach...

I tak jak się zaczął, tak nagle skończył. Robert spojrzał głęboko w moje oczy.

- Nie wiem czy powinniśmy... Chyba nie jestem jeszcze gotów na nowy, poważny związek

Odsunęłam się jak oparzona. Skoro stawia sprawę w ten sposób, ja się nie będę narzucać. Tłumaczyłam sobie racjonalnie. Ale moje serce nie słuchało, poczułam napływający smutek. Nie zakochałam się, tego byłam pewna. Po prostu zaczęłam mieć nadzieję, że może coś z tego będzie, że może w przyszłości... Nie! Nie myśl o tym, bo się rozkleisz na jego oczach! Żadnych rozterek, było miło, całuje świetnie, ale na tym koniec. Wrócisz do domu i będzie tak jak dawniej. Cisza, spokój, tak jak zawsze chciałaś. Myślałam o tym coraz intensywniej. Ale w głębi duszy wiedziałam, że nie jestem w stanie oszukać samej siebie. Zaczęło mi zależeć na dwójce ludzi, z którymi spędzę raptem kilkanaście godzin, i nie zmienią tego żadne myśli czy słowa.

Kolejne mijane kilometry wprawiały mnie w ponury nastrój. Nawet Gosia, która spoglądała to na mnie, to na niego zdawała się być przygnębiona. Rozmawialiśmy o nic nieznaczących rzeczach, najwięcej mówiła dziewczynka, próbując nas rozbawić. Godziny wlekły się niemiłosiernie.

***

Do Warszawy dojechaliśmy dwie godziny później niż zakładał rozkład. Jeszcze będąc w pociągu zdałam sobie sprawę, że będziemy mieli opóźnienie, toteż sprawdziłam w telefonie, o której mam kolejny pociąg do Gdańska. Jak się na nieszczęście okazało, żaden nie odjeżdżał tak późno. Jęknęłam.

- Znasz w mieście jakiś niedrogi hotel? Nie mam za wiele pieniędzy przy sobie. – Kilka lat nie mieszkam w stolicy, więc się nie orientuję.

- Warszawa to nie jest tanie miasto – zaczął, zastanawiając się.

- Przecież Natalia może spać u nas! – Niespodziewanie zawołała mała.

Spojrzeliśmy na siebie z Robertem. Oczy mu rozbłysły i powiedział:

- Jeśli Natalia będzie chciała, to ja nie mam nic przeciwko – powiedział tylko z łobuzerskim uśmiechem.

- Tak! A będziesz spała ze mną? – Gosia była bardzo podekscytowana.

- A po co mamy pokój dla gości, co? – odpowiedział pytaniem.

I co mam powiedzieć? Byłam równie podekscytowana jak sześciolatka. Jego czyny zaprzeczały słowom, więc może jeszcze nie wszystko stracone...

Z dworca pojechaliśmy taksówką na obrzeża miasta. Jak się okazało, tych dwoje mieszkało w bardzo ładnym domku. Nie był duży, ale dla nich wystarczał w zupełności. Wnętrze było przytulne, a gdy Robert rozpalił trochę drewna w kominku w salonie, zrobiło się przyjemnie ciepło. Przez jakiś czas siedzieliśmy na kanapie, popijając gorącą czekoladę i gawędząc. Z każdą kolejną chwilą było mi coraz lepiej, coraz bardziej chciałam by stali się kimś ważnym w moim życiu.

Po godzinie Robert poszedł pomóc umyć się Gosi i położyć ją do łóżka. Ja w tym czasie przesiadłam się z kanapy na puszysty dywan, leżący tuż przed kominkiem. Zapatrzywszy się w ogień, myślałam melancholijnie o moim życiu, dochodząc do wniosku, że trzeba coś w nim zmienić.

Kilkanaście minut później poczułam jak mężczyzna siada obok mnie.

- Też lubię to miejsce – powiedział tylko, patrząc na mnie intensywnie. Widziałam jak jego oczy ciemnieją z pożądania. W tym momencie i ja poczułam napływ pragnienia. Nie myślałam o konsekwencjach, ani o tym, że pewnie później będę cierpieć, bo to nie zmieni jego nastawienia. Po prostu poddałam się rozlewającemu po moim ciele uczuciu. Pochyliłam się i musnęłam wargami jego usta. Nie w głowie mu była taka subtelność, bo zaraz potem mocno wpił się w moje wargi, całując namiętnie i zachłannie. Ten gorący pocałunek sprawił, że stałam się równie niecierpliwa, co Robert. Ułożył mnie na tym mięciutkim dywanie i zawisł nade mną. Wargami rozpoczął wędrówkę po szyi, wywołując dreszcze. Całował mój dekolt, zsuwając się coraz niżej. Pieścił brzuch, by zaraz potem zdjąć ze mnie bluzkę i stanik. Gdy poczułam, jak zamyka wargi na sterczącym sutku, jęknęłam cichutko. Pragnienie rosło w ogromnym tempie, chciałam, żeby już był we mnie. Niecierpliwymi ruchami zdjęłam z niego koszulkę i przywarłam ustami do szerokiej klatki piersiowej, którą gęsto porastały krótkie, kręcone włoski. Niesamowicie byłam podniecona, a on chyba zauważył ten ogień w moich oczach, bo bez wahania zdjął resztę swojej odzieży. Ja zrobiłam to samo. Mój wzrok padł na prężącą się męskość. Nigdy nie widziałam tak dużego przyrodzenia, westchnęłam. Spojrzałam mu w oczy, zdawał się być bardzo z siebie zadowolony. Chciałam go dotknąć, ale nie pozwolił mi na to, przywierając do mnie ustami. Opadłam na dywan a on ułożył się pomiędzy moimi udami. Jednym płynnym ruchem wdarł się we mnie. Krzyknęłabym gdyby nie pocałunek. Drugie pchnięcie i już był cały w środku. Zatraciłam się w przyjemności, podczas gdy on wbijał się gwałtownie, z każdym ruchem coraz szybciej. To było nieziemskie, jęczałam mu do ucha coraz głośniej, wiłam się pod nim, wychodziłam biodrami naprzeciw, drapałam skórę na ramionach... Czując nadchodzącą ekstazę, szarpnęłam go za włosy, by uniósł głowę i mocno pocałowałam, by zdusić donośny krzyk. Kiedy poczuł jak moje wnętrze pulsuje, również doznał spełnienia, wlewając we mnie kolejne porcje spermy. Gdy tylko trochę się uspokoiliśmy, wziął mnie na ręce i zaniósł do swojej sypialni. Zasnęliśmy dopiero o świcie, zmęczeni, ale i w pełni zaspokojeni.

Następny dzień toczył się, jakby nic się między nami nie wydarzyło. Na próżno starałam się dostrzec iskierkę ciepła w oczach Roberta. Bez zbędnych czułości, po śniadaniu odwiózł mnie na dworzec, gdzie pożegnał się, musnął moje wargi i odszedł.

Stałam osłupiała kilka chwil, patrząc jak odchodzi i nic nie rozumiejąc.

W nocy było nam tak dobrze... Był zarazem namiętny jak i czuły. Myślałam, że może da nam szansę. A okazuje się, że co? Że był taki tylko po to, by mnie zaliczyć? Wydawało mi się to trochę nieprawdopodobne. Chociaż ja go przecież nie znam na tyle, by wiedzieć, co nim kierowało.

Łzy cisnęły mi się do oczu, ale pozwoliłam im płynąć dopiero, gdy zamknęły się za mną drzwi mieszkania.

***

Kolejne dni pamiętam jak przez mgłę. Większość czasu spędzałam w domu, topiąc swoje smutki w butelkach ulubionego wina, albo chodząc na długie spacery wzdłuż wybrzeża. Uczucia, które mnie ogarnęły były nie do zniesienia. Smutek, rozczarowanie, gniew i tęsknota mieszały się w jedno sprawiając, że wyglądałam jak cień dawnej siebie. Nocami nie spałam, z nikim się nie widywałam. Nie cieszyłam się nawet falą upałów, która nadeszła, choć pogodę taką ubóstwiałam.

Zachowywałam się tak przez trzy tygodnie od powrotu z gór. Aż jednego dnia, gdy spojrzałam w lustro, nie poznałam samej siebie. Doprowadziłam do porządku zarówno siebie, jak i mieszkanie. Wybrałam się do miasta na zakupy, by poprawić sobie humor.

Koniec z tym! Żadnego więcej użalania się nad sobą. Całe życie przede mną, jestem młoda, atrakcyjna... Przekonywałam się w duchu, oglądając się w nowo zakupionej czerwonej, kusej sukience, która idealnie opinała moje szczupłe ciało, eksponując długie nogi i pełny biust. Jego strata...

Kolejne dni coraz bardziej przypominały te sprzed urlopu, wracałam do życia, pełna nowej nadziei.

***

Miesiąc później, siedząc przy kubku herbaty i czytając książkę, przerwało mi pukanie do drzwi. Z niechęcią wstałam z wygodnego fotela i poszłam przywitać gościa. Otworzyłam drzwi i zamarłam. Na progu stał on.

- Natalia! – I Gosia oczywiście.

Mimo wcześniejszych słów, z ogromną przyjemnością wzięłam małą w ramiona, na Roberta patrząc jednak z rezerwą. Zaprosiłam go do kuchni.

- Skąd wiedziałeś gdzie dokładnie mieszkam? - zapytałam bez przywitania.

- Długo nie mogłem znaleźć sposobu jak się z tobą skontaktować. W końcu przypomniało mi się, że nasi rodzice mieszkają w jednej miejscowości, więc może się znają, bo jest przecież niewielka. I miałem rację, a twoja mama bez wahania podała adres, gdy się dowiedziała, o co chodzi – wyrzucił z siebie jednym tchem.

- Tylko czegoś tu nie rozumiem – zaczęłam chłodnym tonem, jednocześnie nastawiając wodę na herbatę. – Po co tu przyjechałeś?

- Bo... brakowało mi ciebie. - Zatkało mnie. Nie, nie można mu wierzyć, bo znowu będzie tak jak dawniej.

- Po dwóch miesiącach tak stwierdziłeś, ciekawe... - skomentowałam ironicznie.

- Natalia, przepraszam, musiałem sobie to poukładać. To przyszło tak niespodziewanie.

- Raczej marna wymówka – powiedziałam, tuląc Gosię do siebie. W oczach pojawiły się łzy.

- Nie byłem pewien, czy jestem na to gotowy. Nie chciałem cię zranić.

- To ci akurat wyszło. – Odwróciłam wzrok.

Wstał i zbliżył się do mnie. Gosia poszła do salonu, po chwili dało się słyszeć dobiegające stamtąd głosy z bajki.

- Przepraszam, naprawdę. Ja... zakochałem się w tobie. To chciałem ci powiedzieć, dlatego przyjechałem. Zresztą nie tylko mi na tobie zależy. – Kiwnął głową w kierunku salonu.

Nie wiedziałam co powiedzieć. Rozpłakałam się.

Gdy wyrzucałam z siebie cały smutek, on tulił mnie, gładził po włosach. W tamtej chwili wszystko wróciło. Moje uczucie do niego. A było jeszcze coś o czym nie wiedział...

- To co teraz? – zapytałam uspokoiwszy się trochę.

- Załatwiam przeprowadzkę. Gosi bardzo się tu podoba – powiedział jakby to było najważniejsze. Uśmiechnęłam się mimowolnie.

- Zamieszkamy nieopodal, dam ci trochę czasu.

- Nie wiem, czy mam go zbyt wiele. – Spojrzałam na niego z błyskiem w oku.

Wygląda na to, że zrozumiał. Położył dłoń na moim brzuchu.

- Gosia zawsze chciała mieć rodzeństwo. – Wyglądał na szczęśliwego.

- Moi rodzice chyba zawału dostaną, tak długo na to czekali – powiedziałam tylko. Więcej nie zdążyłam, bo mocno mnie pocałował.

27,415
9.92/10
Dodaj do ulubionych
Podziel się ze znajomymi

Jak Ci się podobało?

Średnia: 9.92/10 (74 głosy oddane)

Pobierz powyższy tekst w formie ebooka

Komentarze (20)

Judyta. · 11 maja 2014

0
0
Na początku czytania pomyślałam, że opowiadanie całkiem udane. Później zazgrzytał "łobuzerski uśmiech", następnie 'karcące spojrzenie", gdzieś skrzypnęło "jęczałam cichutko". Te wyrażenia są zbyt wyświechtane, uważam, że termin ich przydatności do użycia minął.
Ogólnie od mniej więcej momentu, kiedy wybrali się w podróż powrotną, tekst podobał się coraz mniej. Schemaciki, 'happy endowe' rozwiązania. Ja takich motywów nie popieram.
Początkowo opowiadanie oceniałam na sympatyczne, teraz na bardziej przeciętne. Gdybym mogła wystawić gwiazdki, to byłoby ich 5.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

karo · 11 maja 2014

+1
0
A według mnie to bardzo dobre opowiadanie. Proste ale bardzo dobre. Dawno tu czegos takiego nie było. Super 10/10

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

smileofhappiness · 12 maja 2014

+1
0
Świetne opowiadanie. Właśnie takie jakie lubię 10/10

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

A. · 12 maja 2014

0
0
Takie w Babeczkowym stylu trochę :-)

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Mała. · 13 maja 2014

0
0
Takie jakby ktoś się naczytał Babeczkowego stylu i zainspirował się nim.
Podobało mi się na początku, później jakby zaczęło biec ku końcowi, trochę za szybko, trochę niedokładne, trochę byle już skończyc.
Takie 8.5-9 bym dała, bo potencjał jest.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

M. · 13 maja 2014

0
0
Ktoś łaskawie mi wytłumaczy co to jest babeczkowy styl?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

zielonooka · 13 maja 2014

0
0
"BABECZKOWY STYL" - bowiem tego typu opowiadania z happy endem, lekkie i przyjemne są pisane na blogu Pani Babeczki, jak to ją poczciwie określają. - wejdź na - babeczkarnia.blogspot.pl poczytaj opowiadania, na pewno zrozumiesz. 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Judyta. · 13 maja 2014

0
0
Z tym przyjemnym bym się nie zgodziła. 😛
Styl babeczkowy, czyli mierne romansidło. Się katowałam tym swego czasu.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

zielonooka · 13 maja 2014

0
0
babeczkarnia.blogspot.com - przepraszam za pomyłkę.

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

zielonooka · 13 maja 2014

0
0
przyjemne, dla kobiet przede wszystkim. nie chodziło mi tu o hmm.. słodką przyjemność? ;>

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Judyta. · 13 maja 2014

0
0
Ani przyjemność z czytania, ani przyjemność z dotykania się w trakcie lektury. 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

GreatLover · 13 maja 2014

0
0
Judyto to może teraz poeksperymentuj - poczytaj i podotykaj kogoś innego 🙂? Albo na odwrót 🙂?

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

young_woman · Autor · 13 maja 2014

0
0
To znaczy, że jak ktoś napisze historię o miłości i ze szczęśliwym zakończeniem, to znaczy, że inspirował się na opowiadaniach wyżej wymienionej autorki?
Nie przesadzajmy 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Judyta. · 13 maja 2014

0
0
GreatLoverze, zmieniłam autora i wszystko idzie wyśmienicie. ; ) I cóż miało znaczyć owe (owo?) "na odwrót"?

young_woman, cóż zrobić, kiedy dość spora liczba osób najwyraźniej uważa Babeczkę za prekursorkę romansideł. ; )

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

konto usunięte · 13 maja 2014

0
0
Ha, ha! Zaczynia mi być miło. Nie, nie tak jak myślicie ;-)))

Judyta - piszę jak piszę, nie każdy każdemu się podoba, nie każdy w każdym gustuje. Podstawą zrozumienia tej prostej prawdy jest pierwszym przykazaniem piszącego ;-) Inaczej przepadnie w otchłani tego co chciałby przekazać, a tego co każą mu przekazywać czytelnicy.

Jam nie dziwka, bym starała się zadowolić wszystkich i za wszelką cenę...

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

szarooka13 · 13 maja 2014

0
0
Świetnie napisane i zacytuję pewnego faceta perełka lecz u mnie perła w koronie😉 10/10

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

GreatLover · 13 maja 2014

0
0
@Judyta - na odwrót w sensie by ktoś poczytał powyższe opowiadanie i podotykał Ciebie 🙂

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Judyta. · 13 maja 2014

0
0
blackjack: I słusznie. : ) Przynajmniej widać w Twoich tekstach, że masz dużo uciechy podczas pisania.

GreatLover: Obawiam się, że zasnęłabym wtedy. ; )

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Lantja · 18 maja 2014

+1
0
Ja tam opowiadania Babeczki bzw. @blackjack mogłabym czytać do zrzygania, więc nowy autor piszący w podobnym stylu to dla mnie spora radocha. No i kto by nie chciał się całować w ciemnym pociągu <zboczony uśmiech> 😛

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

carelaynX21 · 29 maja 2014

0
0
Świetnie się czytało. Pisz więcej takich opowiadań. 😉

Czy napewno chcesz usunąć ten komentarz?

Teksty o podobnej tematyce:

pokątne opowiadania erotyczne
Witamy na Pokatne.pl

Serwis zawiera treści o charakterze erotycznym, przeznaczone wyłącznie dla osób pełnoletnich.
Decydując się na wejście na strony serwisu Pokatne.pl potwierdzasz, że jesteś osobą pełnoletnią.

Pliki cookies i polityka prywatności

Zgodnie z rozporządzeniem Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Potrzebujemy Twojej zgody na przetwarzanie Twoich danych osobowych przechowywanych w plikach cookies.
Zgadzam się na przechowywanie na urządzeniu, z którego korzystam tzw. plików cookies oraz na przetwarzanie moich danych osobowych pozostawianych w czasie korzystania przeze mnie ze stron internetowej lub serwisów oraz innych parametrów zapisywanych w plikach cookies w celach marketingowych i w celach analitycznych.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz w regulaminie serwisu.